-
Anna de Loiret
W myślach - Elfka hmmm... Roland kazał mi szanować ich zawsze... Skoro tu jest, widocznie ma powód, stawać jej na drodze nie zamierzam. I taka śliczna, zawsze mi powtarzał że piękniejszej kobiety ode mnie nie wydała na świat Bretonnia ani żaden inny kraj, mylił się... Szlachcianka po chwilowym przyglądaniu się jej postanowiła kontynuować jazdę, kątem oka obserwując nieznajomą, była roztrzęsiona i nie wiedziała co czynić, marzyła tylko o jakimś mieście i ukojeniu pragnienia.
-
Juan de la Magritta
Oby tylko to nie oznaczało naszej śmierci... Nie mam zamiaru tak szybko umrzeć.
-
Anna de Loiret:
Pragnienie coraz bardziej dokuczało Annie, pod wieczór zsunęła się bezładnie z siodła. Oprzytomniała poczuwszy ciecz na swych ustach. Otworzywszy oczy zobaczyła elfkę, którą minęła około południa. Nieznajoma próbowała Ją napoić z trzymanego w ręku bukłaka.
Techniczny:
- 1 Punk Przeznaczenia, a więc zarazem i Szczęścia.
-
Anna de Loiret
Zajęczała nieco i napiła się z bukłaka Elfki, rzecząc po tym ledwo - cóż się stało? Gdzie ja... Gdzie ja jestem, kim ty jesteś, dobra pani?
-
Anna de Loiret:
W bukłaku wyczułaś wino, tak dobrego jeszcze nigdy nie piłaś. Kim ja jestem? Chcesz krótkiej, czy długiej i wyczerpującej odpowiedzi? Poza tym chyba najpierw wypadało by się samej przedstawić swej wybawczyni? - elfka roześmiała się perliście.
Juan de la Magritta:
Sztorm trwał bardzo długo, ale okręt przetrwał bez uszkodzeń i bez straty żeglarza. Panie, zniosło nas nieco na południe, jak na mój gust za blisko Sartossy. Może będziemy mieć szczęście i nie zauważą nas piraci rzekł kapitan.
-
Juan de la Magritta
Masz jakiś pomysł, kapitanie? Słyszałem, że piraci z Sartossy to najgorsze bydło, jakie się narodziło na południu Starego Świata i że są świetnymi marynarzami.
-
Anna de Loiret
Ach wybacz pani, jestem Anna de Loiret, córka Tankreda de Loiret, rycerza bretońńskiego, ostatnia co przeżyła z mego rodu jak mniemam, składam podziękowania na twe ręce. Możesz, o szlachetna, opowiadać długo, jeśli tak za stosowne uznasz.
-
Arden z Loningbrucku
Rozmyśla: Nors mi się przytrafił... Przynajmniej brat Krasnolud mi towarzyszy.
- Jak cie zwą Krasnoludzie?
-
Sven z Norski
Sven rozgląda się czujnie starając się mieć oko na otoczenie.
- Mości Lumpin skoro z nami już jedziecie to rzeknijcie coś ciekawego.
-
Anna de Loiret:
Jestem Liothannea z Avelorn. Przybywam na tych ziemiach pełniąc rolę posłanki króla Ulthuanu. Udaję się teraz do Miragliano z poselstwem do jego doży, niejakiego Borgio. Słyszałam, że pomagacie mym krewniakom w potrzebie, a tak się składa że przydała by się mi pomoc w dotarciu tam. Drogi w Starym Świecie nie należą do najbezpieczniejszych, a widzę miecz u Twego boku, pewno umiesz nim dobrze władać Anno. Potraktujmy eskortowanie mnie do celu podróży jako odpłatę za uratowanie Ci życia.
Juan de la Magritta:
Jak najszybciej odbić na północ Panie odpowiedział kapitan.