krasnoludy dają broń strażnikowi a zabójca powiedział jak się stanie coś tym toporką to twoje głowie też i wchodzą do celadora
Wersja do druku
krasnoludy dają broń strażnikowi a zabójca powiedział jak się stanie coś tym toporką to twoje głowie też i wchodzą do celadora
Gdy Dawi byli już w środku sali obrad jeszcze nie ukończonej wyszedł elf
Witajcie jestem Tamer'Dargo podejrzewam że przybyliście w sprawie handlu. Głośno o waszej nowej kopalni. Nie mylę się??
Z uśmiechem i gestem ręki zaprosił dalej cała delegację.
Co możecie nam zaoferować...
jeśli zgadasz się na handel wymienny chociaż dwa towary które zyskam na tym
Drakki powiedział złoto i żelazo
i mój pan się pytał czy macie tych norsmenów ?
bo jest w stanie za nich zapłać
W tej chwili są nie dostępni...
Handel został podpisany
krasnoludy wyszły z sali i zabrały bronie od strażnika a zabójca go kopną w noge i powiedział ostatni raz będziesz miał w rękach te toporki
Strażnik przemilczał to i tylko się uśmiechnął
Przybywa posłaniec z listem
50 g za jednego bo to coś nie jest więcej warte
Do bram zamku Caladora przybywa 7 krasnoludów. Kiedy zostają wpuszczeni przez bramę wchodzą do warowni i czekają na audiencję.
// Proszę nie dodawać sobie żyrokopterów kiedy się ich nie ma. Przerobiłem na klasyczne przybycie drogą lądową, ponadto poprawiłem błędy. Proszę bardziej przykładać się do postów w dyplomacji i nie zmyślać nie wiadomo czego ~Hadvar
Strażnik przyjmuję gości, i prowadzi ich do sali obrad
/Rozmową prowadzona będzie na steam
Niedawno słyszane potworne trzaski i jakby piskliwe odgłosy dobiegające z urwiska do mieszkańców Krainy Miodu okazały się być dźwiękami od dawna nieużywanej platformy, którą niegdyś dźwigano towary między rasami Wysokich Elfów i Zielonoskórych. Dziwili się tubylcy bowiem od dawna nie otrzymywali dostaw z wyżej położonych terenów. Gdy kilku z nich postanowiło sprawdzić dlaczego i kto uruchomił dźwig, na miejscu nie było żywej duszy.
Dzień później pod murami Tor Eldoir stał malutki goblin. W milczeniu wpatrywał się w mury miasta od wielu godzin. Stałby tam i wiele dni i miesięcy bowiem jego Szaman to nad wyraz cierpliwa postać. Tym razem jednak cień zatoczył wielokrotnie koło a cierpliwość Szamana ma swój kres.
Bez słowa, bez napitku i bez żarcia, zgarbiony, emanujący podstępnym uosobieniem wyglądał jednak na bardziej zdziwionego niż planującego niecne czyny.
Patrzył tak wbitym w mur wzrokiem, co jakiś czas rzucając spojrzenia na bramę oraz z rzadka na dachy robiących wrażenie domostw. Nie atakował nawet zwierzyny ani innych tutejszych stworzeń włącznie z kilkoma mieszkańcami prowincji, przyglądającymi mu się z coraz to mniejszych odległości. Długo nie wypowiadał ni słowa po czym najpierw cichym a na koniec donośnym krzykiem wydusił z siebie jedno...
"GDZIE!!!!!!!"
Po czym nastała ponowna cisza, tym razem jednak na krótko bowiem goblin krzyknął jeszcze jedno słowo...
"KEEEDY!!!?"