-
Inigo
Zdurnieli kompletnie,nie wiedząc przez chwilę co powiedzieć po czym ten idący na czele odezwał się - Że co? Te psy nas nic nie obchodzą! Ale wszyscy mamy dość siedzenia na tym zadupiu i chcemy wyruszyć stąd jak najszybciej,nie mówiąc o tym że nie jesteśmy w Hiszpanii i na niektóre towary czekamy miesiącami,oświeć nas proszę na co do ciężkiej cholery przydał by się nam mokry proch?!
-
Inigo de Gastor
Sprzedać dzikusom, dostać żywność i wcisnąć im, że oto dostali magiczną broń - odparł przewracając oczami.
-
Inigo
Spojrzeli po sobie,po czym ten z którym rozmawiałeś machnął ręką mówiąc - Hę?Magiczne co?Zresztą nieważne,mam dość tych bredni,jesteś wolny ale nie chcę więcej widzieć żadnych burd czy zamieszania w porcie z Twoim udziałem,za wszystkie szkody zapłacisz z własnej kiesy.... - po czym skinął na kompanów głową i odwrócił się plecami wracając na swoje stanowisko
-
Inigo de Gastor
Wasza łaskawość mnie zadziwia - pomyślał uśmiechając się pod nosem i zaczął jeździć powoli po porcie stępa, rozglądając się wokół.
-
Mateo
Splunął za burtę gdy klecha odchodził..... Czas wynosić się z tej zapchlonej łajby... burknął pod nosem i poszedł po swój majdan i konia....
-
Wszyscy po za Inigo
Idąc pomostem usłyszeliście łupnięcie czegoś ciężkiego o ziemię,liczne przekleństwa a następnie głośne plaśnięcie i krzyk - Ty bezużyteczny robaku,jak śmiałeś to upuścić?! Popamiętasz mnie lebiego,oj tak....
Inigo
Dość szybko podbiegł do Ciebie młody chłopak nie mający więcej niż 15 wiosen,wygląda na miejscowego jednak nosi na sobie ubogie ubranie na modłę Europejską takie w jakie w Hiszpanii odziewa się biedota miejska i zapytał poprawnym Hiszpańskim kłaniając się w pas - Szlachetny Panie widzę że jesteście tutaj nowi,potrzebujecie może przewodnika?
-
Inigo de Gastor
Obmierzył chłopaka wzrokiem i odparł - może i potrzebuję... Jak ci na imię chłopcze?
-
Inigo
Gonzalo Panie.... - powiedział usłużnie ze wzrokiem wbitym w ziemię
-
Inigo de Gastor
Gonzalo... Zeskoczył z konia, zarzucił wodze na ramię i podszedł do chłopaka, dłonią odzianą w rękawicę delikatnie unosząc jego głowę. Na Hiszpana ani Portugalczyka mi nie wyglądasz...
-
Alejandro
A to co znowu? Pewnie dzikus skrzynię upuścił Alejandro przechodzi przez pomost i idzie do miejsca skąd dochodził głos.