-
Właściwie sytuacja startowa jest podobna do Arwernów, czyli teoretycznie trudno, a praktycznie tak nie bardzo. Chyba że za długo zwlekamy i pozwolimy wspomnianym galom dorobić się "Zaprzysiężonych", czy jak się nazywali ci miecznicy.
Grając Arewakami doszedłem do wniosku że Hiszpania jest biedna. Albo inaczej to standardowe skupisko regionów i prowincji, jakich wiele na mapie.
Po wielkim bogactwie naturalnym nie pozostał nawet ślad. A nie bez przyczyny na półwysep Iberyjki palce tam pchali: Grecy, Kartagińczycy czy Rzymianie.
-
Z Hiszpanami jest śmieszna sprawa. Polecam ją znajomym kiedy nie mogą się zdecydować kim grać, a sam jakoś nie potrafiłem wygospodarować dla nich pięciu minut.
Nie licząc Luzytan prowadzę polityki w której nie walczę z Hiszpanami, co nie zmienia faktu że ilość bratnich plemion szybko malała w wyniku bratobójczych walk.
Po rozprawieniu się z Luzytanami, wziąłem się za Kartaginę s.a. Turdetani dołączli do konfederacji, A ja spokojnie konturowałem marsz w głąb Afryki. Cantabri podbili Gallaeci a następnie musieli uznać wyższość Galów. Ja w tym czasie szalałem w Phazanii. Jakie było moje zdziwienia gdy Kartagina co turę wychodziła z propozycjami kolejno: pokoju, handlu, sojuszu sypiać złotem. Na które się zgodziłem bo wojna z Galami była już pewna, bo do stolicy Tarraco (którzy podbili Arse) już pukali Pictones. Mając nuż na gardle dołączyli do mojej konfederacji. Obronę ustawiłem w Numantia, a flotę w Tarraco. Arwernowie uderzyli na ziemię Portugalię, zaś moje wojska ruszyły wyzwalać północna Hiszpanię. Ostatnie wolne plemię Celtici dołączyło do konfederacji. Rajd galów powstrzymało dopiero przybycie oddziałów cofniętych z Afryki. W między czasie padło Tarraco, oblężenie wygrał pieszy generał Pictones, ale nie przejmowałem się tym kiedy bo wszystkie moje armie były już w domu.
Szybko odbiłem Tarraco, ale bitwę przerwał generał nowo powstałej armii wroga. Pictones zapłacili za kolejny rozejm. Moje oddziały ruszyły dalej, tak by przenieś działania zbrojne do Galii. Niestety ten zapomniany generał napsuł mi tyle krwi. Oddalił się od miasta i rozpoczął plądrowanie. Ja z powodu złej wydolności gospodarczej powołałem tylko jedna nową armie (dowódca i 3 podstawowe miecze) w celu sprzątnięcia go. Wystartował wtedy gonitwa wokół gór Hiszpanii, gdzie przeciwnik korzystał z forsownego marszu i plądrowania, denerwując mnie coraz bardziej. Jak się zdziwiłem kiedy po kilku turach takiej zabawy, wrogi generał zgarnął wszystkich najemników i zlikwidował moją armie pościgową, a następnie ruszył na Aracillum. W tamtej turze stracił swoją stolicę na rzecz Atrebartes. W Numantia została odtworzona zniszczona armia (trochę licha, bo cienko cięgłem). Niestety nie doceniłem zasięgu 3* generała i kolejne miasto padło. Nie było wyjścia i przyspieszyłem powrót 1 słupka do domu, który miał pozamiatać cały bałagan.
Teraz kończę podbój Brytanii, została właściwie tylko Irlandia. A następnie muszę przerzucić wojska do Afryki przeciw zdradzieckiemu Egiptowi który odebrał mi region w prowincji "Afryka", resztę posiada mój sojusznik Kartagina. Właście to mam już prawie wszystkie wyróżnione prowincje (te 6), a mam tylko 30+ regionów. Ale jak pisałem warunki zwycięstwa dla Hiszpanów są najłatwiejsze.
-
Odkop! :)
http://forum.totalwar.org.pl/showthr...C4%99-kampanii
Skończyłem. Boli brak dochodów za handel (porty mają dochody za przemysł), a co bardziej boli to brak fajnych zazębień na mielenie pieniążków na potęgę. Wystarczyło żebym przestał podbijać, a już miałem problemy z dochodami. Jedna z tych kampanii, gdzie podatki musiałem trzymać cały czas na poziomie średnim, żeby móc cokolwiek osiągnąć.