Ukończyłem Bogów i Generałów. Książka naprawdę świetna, zżyłem się z każdym przedstawionym bliżej bohaterem ale najbardziej jednak ze Stonewallem. Znakomity żołnierz i dowódca, zawsze kiedy się pojawiał to czułem, że jest ostoją konfederackiej armii, że z nim muszą wygrać. I te nieliczne, ale wzruszające sceny z pięcioletnią Jane... Aż w końcu moment, kiedy uświadomiłem sobie, że już czytam o wydarzeniach pod Chancellorsville. Jego śmierć... Żal było też jego żony Anny, którą dotknęła kolejna tragedia.
Teraz biorę się z marszu za Gettysburg no i nie mogę się doczekać, zwłaszcza że autor tutaj skupi się bardziej na Longstreecie i Armisteadzie