Nie znałem wcześniej, choćby ogólnikowo, twoich poglądów, więc twój post, zwłaszcza ostatnie zdanie "Tak czy siak, jakoś wierzę w dobre intencje Tuska." zalatywał mi lekką prowokacją,
Oczywiście że bardzo łatwo można by wytłumaczyć podniesienie podatków kryzysem, ale po co skoro dużo lepiej w mediach wygląda pokazywanie zielonej plamy Polski z niewielkim wzrostem gospodarczym w morzu czerwonej recesji ? Poza tym to wytłumaczenie jest i tak już notorycznie stosowane przy dość chaotycznym cięciu różnych wydatków, ostatnio nawet słyszałem coś o zwolnieniu części pracowników ministerstw (liczba szła w tysiące) i uzasadnianiem tego jako alternatywy właśnie dla podniesienia podatków. Dodatkowo podniesienie podatków spowodowałoby na pewno wolniejszy wzrost i dłuższe podnoszenie się z obecnej sytuacji, jak by to wyglądało przed wyborami jakby wszyscy inni już by się podźwignęli, a my dalej, niczym II RP w latach 30-tych, bylibyśmy na dnie lub niewiele nad nim?
Nie do końca się zgodzę że nie było możliwości do marnotrawienia pieniędzy - w końcu dostaliśmy linię kredytową w MFW, może udałoby się wynegocjować trochę wyższą pożyczkę na "walkę z kryzysem" i jej część przejeść w jakichś programach np. wspierania złomowania starych i kupowania nowych samochodów, co jest tak powszechnym procederem w krajach europejskich. Oczywiście nie ma tu mowy o czymś takim jak w USA czy Niemczech, ale w ograniczonym stopniu i "na miarę naszych możliwości" nasi politycy mogliby popełnić taką głupotę, np. PiS ciągle do tego nawoływał i myślę że gdyby był przy władzy to by się przed tym nie cofnął. Poza tym politycy jak chcą coś (nieświadomie) spieprzyć mając "dobre" chęci i nie można im przeszkodzić vetem prezydenta czy jakimś referendum, to zwykle im się to uda
EDIT: Jeszcze sobie przypomniałem że przecież sejm przyjął przygotowany przez rząd pakiet antykryzysowy, w tym spłacanie części kredytów za zwolnionych z pracy czy jakieś tam inne bonusy... więc jednak trochę pieniędzy zmarnowano