Strona 3 z 91 PierwszyPierwszy 123451353 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 904

Wątek: PBF ŚRÓDZIEMIE PO BITWIE 5 ARMII (Władca Pierścieni)

  1. #21
    Ostatni Smok Awatar Rhaegrim
    Dołączył
    Jun 2012
    Lokalizacja
    Strych pośrodku niczego.
    Postów
    1 653
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    63
    Otrzymał 47 podziękowań w 35 postach
    Ku uldze Strażnika Szary Czarodziej przybył w sam czas by zapobiec bezsensownej walce. Nagłe pojawienie się wspólnego wroga zatarło wszystkie różnice między trzema ludami. Przeciwnicy zamienili się w sojuszników z konieczności, jednak Dunedain obawiał się tego co będzie po bitwie. Liczba goblinów była przerażająca a straszniejszy był fakt, że przez tak długi czas zostały niezauważone. Strażnik przebywał wśród łuczników Barda i z cierpliwością czekał na sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Wiele razy walczył ze sługami Saurona i znał ich słabości, chociaż pierwszy raz uczestniczył w tak dużym starciu.
    "Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''

  2. #22
    sadam86
    Gość
    Och te parszywe, zdradzieckie i kłamliwe elfy i niewdzięczni ludzie chcą zagarnąć to co należy do Nas, uderzmy na nich Panie, sprawiedliwość jest po naszej stronie gniew gotował się w piersi krasnoluda, wnet pojawił się zakapturzony nieznajomy. Czego chcesz czarodzieju warknął Dain, jeśli przyszedłeś odwieść Nas od ataku daremny twój trud. Gandalf odprowadził na bok władcę Żelaznych Wzgórz i po chwili powrócił on z odmienionym wyrazem twarzy i rzekł Pili połączysz nasze siły z ludźmi i elfami Jak to mój Panie jęknął krasnolud co się dzieje? Stoczymy dziś bitwę mój drogi, ale nie z ludźmi czy elfami jak chciałeś tego przed chwilą, ale z siłami zła, które ciągną tu w wielkiej sile, aby pogrążyć Śródziemie w mroku i zepsuciu. Ustawiaj hufce i szykuj naszych wojowników na walkę na śmierć i życie z nadciągającą hordą goblinów, orków i innych plugastw. Piliemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, wywrzaskując komendy zaczął szybko rozlokowywać krasnoludzką armię, wybierał miejsca na rozstawienie machin W końcu pokażemy tym stronnikom mroku gdzie ich miejsce i zetrzemy ich w proch cieszył się w duchu Pili.

  3. #23
    Wielki Kuń Awatar Lwie Serce
    Dołączył
    Mar 2012
    Lokalizacja
    Siodło rumaka
    Postów
    9 896
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    452
    Otrzymał 326 podziękowań w 212 postach
    Freawine ze zdziwieniem obserwował przebieg wydarzeń. Oto po pokonaniu smoka i zdawałoby się nadchodzącym dobrobycie oraz odbudowie Ereboru i Dali, ludzie sprzymierzeni z elfami zaczęli oblegać garstkę krasnoludów ufortyfikowanych w Samotnej Górze. Nadchodząca bitwa, gdy przybył Dain też zdawała mu się bez sensu. Zły okulawieniem swego rumaka, postanowił przyglądać się starciu, bo nie miał za wrogów żadnej ze stron konfliktu. Jednak był jeszcze bardziej zaskoczony, gdy ujrzał nadchodzącą armię goblinów. Cały czas trzymał się blisko ludzi Barda, wielka bitwa była nieunikniona, a te istoty zasługiwały na śmierć z jego ręki, jak mniemał. Jego serce pokrzepił widok jednających się trzech armii, gdy ramię w ramię stanęli by odeprzeć atak. Zamaszystym ruchem dobył miecza, zdjął tarczę z pleców i uważnie wpatrywał się w szarżujący tłum. Spod hełmu wiatr rozwiewał mu jasne włosy oraz płaszcz. Był gotowy. Gotowy na bój, choćby i ostatni, jeśli śmierć miała dziś nadejść, niech nadchodzi, bowiem jeśli umierać to z mieczem w dłoni na polu chwały.

    Niech żyje Gwardia!

  4. #24
    Szambelan Awatar Araven
    Dołączył
    Jan 2011
    Postów
    11 935
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    402
    Otrzymał 276 podziękowań w 234 postach
    Pierwsze ruszyły do ataku elfy. Żywią one do goblinów zimną, zaciętą nienawiść.
    Tak śmiertelny gniew kierował rękami, które dzierżyły włócznie i miecze,
    że ostrza rozbłyskiwały w mroku lodowatym płomieniem. Ledwie zastępy wrogów
    wypełniły gęsto dolinę, elfy sypnęły gradem strzał, a każda z nich iskrzyła
    się w locie jakby rozżarzona zabójczym ogniem. Za chmurą strzał ruszyli kopijnicy
    do natarcia. Wrzask powstał ogłuszający. Skały sczerniały od bluzgającej goblinowej
    posoki.

    Jeszcze gobliny nie ochłonęły po uderzeniu elfów, jeszcze elfy nie osłabły
    w pierwszym impecie, kiedy już po dolinie przebiegł grzmot okrzyków. „Moria!
    — wołały krasnoludy; „Dain, Dain!” — odpowiadały inne i wojownicy z Żelaznych
    Wzgórz wywijając młotami runęli na wroga od drugiej strony. Z nimi zaś szli ludzie
    znad Jeziora uzbrojeni w długie miecze.
    Panika ogarnęła gobliny. Odwróciły się by stawić czoło nowej napaści, lecz
    wówczas elfy zaatakowały ze zdwojoną siłą. Już ten i ów goblin umykał z szeregu,
    pędząc ku rzece, by uniknąć zasadzki; wilki w furii szczerzyły zęby na swoich
    jeźdźców, rozdzierały rannych i trupy. Zwycięstwo zdawało się niewątpliwe, gdy
    nagle wrzask buchnął od szczytów Góry.

    Gobliny od przeciwnego stoku wdarły się na Górę i już cały ich tłum obsiadł
    skały ponad Bramą, inne zaś spuszczały się w dół, nie zważając na towarzyszy,
    którzy z wrzaskiem spadali z urwisk w przepaść, gotowe zaatakować z wysoka
    placówki nieprzyjacielskie rozmieszczone na ostrogach Góry. Do każdej z nich
    wiodły z głównego masywu ścieżki, których obrońcy, nie dość liczni, nie mogli na
    dłuższy czas zagrodzić. Nadzieja na zwycięstwo zgasła. Zdołali tylko zahamować
    pierwszy napór czarnej nawały.

    Dzień chylił się ku wieczorowi. Gobliny znów wypełniły dolinę. Zjawiły się także
    zastępy krwiożerczych wargów, a z nimi gwardia przyboczna Bolga, olbrzymie
    gobliny, zbrojne w krzywe stalowe szable. Na burzliwe niebo spływała już ciemność
    zmierzchu, lecz wciąż jeszcze ogromne nietoperze kłębiły się nad głowami,
    koło uszu ludzi i elfów, albo niby wampiry rzucały się ssać krew poległych.
    Bard teraz bronił wschodniej ostrogi, lecz z wolna ustępował pola; wodzowie elfów
    otoczyli swego króla na południowym ramieniu Góry, opodal strażnicy na Kruczym
    Wzgórzu.

    Nagle znów buchnął krzyk i od Bramy rozległ się dźwięk trąby. Zapomnieli
    wszyscy o Thorinie!
    Część muru, podważona łomami, z trzaskiem runęła na
    zewnątrz, w rozlaną wodę. Wyskoczył z pieczary Król spod Góry, a za nim jego
    drużyna. Zrzucili płaszcze i kaptury, mieli na sobie lśniące zbroje, a w ich oczach
    czerwony płomień bojowy. W zapadającym zmierzchu wódz krasnoludów zdawał
    się pałać jak złoto w ogniu.

    Gobliny zepchnęły z góry na nich z łoskotem lawinę kamieni. Lecz oni nie ulękli
    się, jednym susem zbiegli nad wodospad i ruszyli do bitwy. Wilki i gobliny cofały
    się przed nimi przerażone. Thorin potężnie ciął toporem, a ciosy wrogów nie
    imały się go wcale.
    — Do mnie! Do mnie, elfy i ludzie! Do mnie, rodacy! — krzyczał, aż głos niby
    granie rogu rozlegał się w dolinie.

    Wszyscy wojownicy Daina mieszając szyk bojowy rzucili się na pomoc królowi.
    Za nimi skoczyło wielu ludzi znad Jeziora, których Bard nie wstrzymywał; od drugiej
    strony biegły elfy z włóczniami w ręku. Znów zaatakowano gobliny w dolinie
    i wkrótce zaległy ją czarna, okropne zwały goblinowych trupów. Wargowie, zmuszeni
    do rozsypki, ustąpili; Thorin natarł na gwardię Bolga. Lecz nie mógł złamać
    jej szeregów.

    Już za plecami króla między trupy goblinów padł niejeden człowiek, niejeden
    krasnolud, niejeden piękny elf, który mógł jeszcze wiele lat przeżyć radośnie
    w swoim ojczystym lesie. A w miarę jak posuwali się naprzód w szerszą tutaj doliną,
    coraz było ciężej. Thorin miał za mało wojowników, nie mógł osłonić oddziału
    od flanków. Wkrótce atak zmienił się w obronę, drużyna utworzyła zwarty pierścień,
    otoczona ze wszystkich stron przez gobliny i wilki powracające do natarcie
    .

    Gwardia Bolga z wyciem rzuciła się naprzód i zmiażdżyła krąg jak fala przedzierająca
    się przez piaszczystą wydmę. Przyjaciele nie mogli przyjść Thorinowi z odsieczą,
    bo w tej samej chwili gobliny podjęły atak od Góry ze zdwojoną furią i na
    wszystkich odcinkach spychały w dół ludzi i elfów, mimo zawziętego ich oporu.
    Bilbo patrzał na to z rozpaczą. Obrał sobie stanowisko bojowe na Kruczym
    Wzgórzu, wśród elfów — częściowo dlatego, że stąd miał większe szanse ucieczki,
    częściowo (posłuszny kropli krwi Tuków swoich żyłach), ponieważ wolał zginąć
    — gdyby już ginąć przyszło nieuchronnie — w obronie króla elfów.

    Gandalf również znajdował się pod strażnicą; siedział zamyślony, przygotowując, jak mi się
    wydaje, jakąś ostatnią magiczną sztukę na zakończenie bitwy.
    A koniec bitwy zdawał się bliski. „Nie potrwa to już długo — myślał Bilbo
    — zaraz gobliny zdobędą Bramę, a nas wszystkich wyrżną albo wpędzą do lochu
    i uwiężą. Doprawdy, płakać się chce na myśl, że po tylu przygodach tak się
    ta wyprawa ma skończyć. Już bym wolał, żeby Smaug dalej leżał na tych przeklętych
    skarbach, niż żeby się dostały tym nikczemnym potworom i żeby biedny stary
    Bombur, Balin, Fili i Kili z całą kompanią zginęli tak marnie. Szkoda też Barda,
    ludzi znad Jeziora i wesołych elfów. Biada mi, biada! Słyszałem nieraz pieśni o bitwach
    i wyobrażałem sobie słuchając ich, że klęska może być pełna chwały. Ale
    teraz widzę, że to rzecz straszna, by nie rzec: rozpaczliwa. Chciałbym być gdzieś
    daleko stąd!”

    Techniczny
    Chcecie już testy walki, czy walniecie jakieś wpisy fabularne?

  5. #25
    Wielki Kuń Awatar Lwie Serce
    Dołączył
    Mar 2012
    Lokalizacja
    Siodło rumaka
    Postów
    9 896
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    452
    Otrzymał 326 podziękowań w 212 postach
    Techniczny
    Możesz już dać testy walki, 3 graczy dało fabularne, 2 jeszcze nie, to ci co nie dali mogą je napisać przy okazji opisu walki, jak chcą. Bo Sadam, Rhaegrim i ja już swoje "przedbitewne" myśli już napisaliśmy, to już na tym polu nie mamy co dodać za bardzo chyba.

    Niech żyje Gwardia!

  6. #26
    Szambelan Awatar Araven
    Dołączył
    Jan 2011
    Postów
    11 935
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    402
    Otrzymał 276 podziękowań w 234 postach
    Techniczny
    Rozliczenie całej wielogodzinnej bitwy, aż do jej końca, przybycia Beorna i wielkich orłów.


    Dunedain Andereth

    Skuteczność 40 punktów
    Odniesione rany 2 lekkie i średnia

    Sindar Arveldir
    Skuteczność 36 punktów
    Odniesione rany 2 lekkie i średnia i 1 poważna. Ledwo stoi.

    Wysoki Elf Feanfir
    Skuteczność 52 punkty
    Odniesione rany 1 lekka i średnia

    Krasnolud Pili
    Skuteczność 49 punktów
    Odniesione rany 2 lekkie i średnia

    Rohirrim Freawine
    Skuteczność 34 punkty
    Odniesione rany 1 lekka i średnia

    Przeliczniki wrogów
    2 słaby goblin
    3 silny goblin
    4 zwykły ork
    5 silny ork
    7 wilczy jeździec (i goblin i wilk)
    6 warg
    10 wielki ork
    15 gwardzista Bolga

    Czekam na opisy fabularne, jak Ktoś ma 4o punktów skuteczności wybiera wrogów z powyższego spisu i zlicza ich wartość aż mu wyjdzie 40. Liczę na barwne opisy walk.

  7. #27
    Wielki Kuń Awatar Lwie Serce
    Dołączył
    Mar 2012
    Lokalizacja
    Siodło rumaka
    Postów
    9 896
    Tournaments Joined
    2
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    452
    Otrzymał 326 podziękowań w 212 postach
    Freawine spojrzał na elfów ze zdumieniem, jego serce się żarzyło z widoku tego pięknego natarcia. Lśniące w słońcu groty włóczni i nacierające tarcze, rozpalają w wojownikach pragnienie walki o swe ideały. I takoż stukot tysięcy butów, okrzyki bojowe sprzymierzonych tchnęły w Rohirrima jeszcze większą chęć do bitwy. Później na chwilę skierował wzrok ku krasnoludom, noszącym najzacniejsze zbroje Śródziemia. I wreszcie zerknął na ludzi, z którymi to miał ramię w ramię ruszyć do natarcia. Oto padł rozkaz szarża! Freawine z okrzykiem Rohaaaaan! wydanym na cały jego donośny głos zaczął biec w stronę nieprzyjaciół. Nikt nie baczył na świstające strzały i oszczepy. Wreszcie doszło do zwarcia. Wojownik z Marchii z gniewem a jednocześnie ekscytacją w swych błękitnych oczach ciął skutecznie mieczem. Gdy tylko przybył jednym uderzeniem zadał straszliwą ranę słabemu goblinowi. Ten jęczał i charczał przeraźliwie, aż osunął się martwy na ziemię. Spychane pomioty Nieprzyjaciela zdawały się ustępować, wszyscy sprzymierzeni nacierali niesamowicie. W czasie ucieczki wrogów, Rohirrim przebił na wylot zwykłego orka. Wyciągnął natychmiast z niego swe ostrze i pobiegł dalej. Jeździec czuł że zwycięstwo nadeszło, lecz wzrok wszystkich obrócił się ku kolejnej czarnej chmurze, jaka nadciągała. Kolejne szarże runęły na elfów, ludzi i krasnoludów. W czasie gdy Freawine walczył się z dwoma goblinami, od tyłu zaatakował go jakiś wilczy jeździec, który ciął go swą szablą w rękę. Krew Eorlinga polała się na ziemię, a on sam syknął z bólu. Wtedy został zaatakowany przez dwóch goblinów, z którymi uprzednio się fechtował. Na szczęście w porę przyjął cios jednego na tarczę, a drugiego na ostrze. Z powodu bólu postanowił nie walczyć finezyjnie, po prostu ruszył całą masą osłaniając się tarczą na jednego z silnych goblinów. Pomiot przewrócił się w piach, a Rohirrim kopnął go potężnie w głowę swym ciężkim butem, zabijając go. Drugi silny goblin ponownie natarł. Daremne okazały się jego wysiłki, Freawine zgrabnie uniknął ciosu i mocarnym cięciem pozbawił go głowy. Wtedy to przygotowany do drugiego uderzenia wilczy jeździec znów rozpoczął szarżę. Gdy miało dojść między nimi do zwarcia, syn Eorla odskoczył w bok i sprawnie wywijając ostrzem zadał wielką ranę wierzchowcowi goblina, który zaczął się wykrwawiać. Gdy jego jeździec leżał na ziemi, Freawine podbiegł do niego i wbił miecz prosto w plugawe serce. Bitwa dalej trwała, a promienie zachodzącego słońca ukazywały straszliwy widok poległych i ciężko rannych. Ich jęk nakazywał Rohirrimowi dalej atakować. Wkrótce walcząc już dość niemrawo z powodu zadanej rany i coraz mniejszych sił, stanął naprzeciw wielkiego orka. Ten z rykiem rzucił się na Eorlinga, który zdołał jednak wymknąć uniknąć potężnego topora zadając przy okazji nieprzyjacielowi ranę. Ork jednak niezbyt się nią przejął. Dalej parł w jego stronę. Drugi raz zamachnął się i ciął toporem, tym jednak razem Freawine wykonał obrót wnet znajdując się z tyłu orka. Wojownikowi nie pozostało nic innego jak wepchnąć miecz w bezbronną ofiarę. Polała się gęsta i ciemna krew, oblewając zbroję wykonaną w kuźni Edoras. Ale Rohirrim nie baczył na to. Walka dalej trwała! Postanowił zwolnić chwilę tempa i złapać oddech, ujrzał w tym czasie wielu zawzięcie walczących towarzyszy broni, ich śmierć i zorientował się, że ponoszą klęskę. Nie był zbyt przywiązany do nich, wszak pierwszy raz odwiedził te ziemie, ale od tej pory była to też jego wojna... Raz jeszcze wydał okrzyk bojowy wykrzykując nazwę krainy Władców Koni i ponownie natarł. Gdy biegł otrzymał nagle cięcie w twarz, lekkie ale na jego jasne i dostojne lico spłynęła krew. Otarł się i zobaczył że cios był zadany z ręki silnego orka. Machnął ostrzegawczo mieczem, by przeciwnik wiedział że walczy z doświadczonym wojownikiem. Obaj wymieniali ciosy oraz je parowali, po obydwu widać było zmęczenie. Wreszcie, Eorling rzucił swym mieczem we wroga. Zabójcza precyzja rzutu nie była zamierzona, ostrze przeszło przez szyję a krew się sączyła strumieniem. Dość przerażony wojownik chwiejnym krokiem podszedł ku przeżywającemu agonię i ostatnie chwile orkowi. Pewnym ruchem wyjął miecz z jego ciała, w oczach Freawine'a już nie była obecna jakakolwiek wcześniejsza litość, przekonał się że te pomioty powinny były zginąć nim doszło do tej straszliwej bitwy...

    Techniczny
    Podliczone, wyszło 34 punkty.

    Info od MG
    Odlot, mucha nie siada.
    Ostatnio edytowane przez Lwie Serce ; 19-12-2014 o 18:20

    Niech żyje Gwardia!

  8. #28
    sadam86
    Gość
    Z początku szala zwycięstwa przychyliła się na stronę obrońców, gobliny zaskoczone napotkaniem połączonych armii zaczęły się z wolna cofać, jednak te które miały za zadanie zajść obrońców z tyłu w końcu wykonały swe zadanie i sytuacja zmieniła się diametralnie. Wtedy to w końcu Dain zezwolił swej gwardii przybocznej na uderzenie i wsparcie obrońców. W końcu będzie szansa zgładzić trochę plugastwa ucieszył się Pili i poprowadził swych towarzyszy w bój wymachując potężnym młotem jakby to była zaledwie lekka trzcinka. Gwardia Daina uderzyła z okrzykiem Khazad ai-menu krasnoludy biją na Bolga i jego gwardię, która to ich pobratyńcom wyrządziła tyle krzywdy. Pierwszy napatoczył się pod młot jakiś gobliński pętak, którego po prostu Pili staranował w wdeptał w ziemię. W końcu dopadł do gwardii wroga wszystkich krasnoludów i rozpętał się krwawy bój bez litości, bez przebaczenia. Drogę krasnoludowi zastąpił rosły ork i wywinął młyńca swą zakrzywioną głownią, Pili uderzył markując cios z góry przed którym zasłonił się goblin, po czym wykonał zgrabne przejście i skierował obuch na nogę wroga druzgocąc ją dokumentnie i posyłając oponenta na ziemie, do której po chwili przygwoździł go kolejnym ciosem w plecy. W końcu utorował sobie drogę Bolga, ale zastąpili mu ją dwaj gwardziści orka. Jasny płomień gniewu rozjarzył mrok panujący w oczach krasnoluda, a potem Pili zaatakował z furią, unikając ciosu jednego z gwardzistów i powalając drugiego ciosem z byka. Zgrabnie odwrócił się w półobrocie do tego, który przed chwilą chciał go zdekapitować i natarła na niego zasypując gradem ciosów do momentu, aż z osłabłej dłoni wroga wypadł miecz, a młot znalazł drogę do jego zakazanej gęby miażdżąc obliczę w krwawą papkę. Teraz przyszła pora na dokończenie drugiego z wrogów, ale w tym przeszkodził Piliemu jeździec dosiadający warga, który w odwrocie niemal staranował krasnoluda, lecz ten w ostatniej chwili zgrabnie odskoczył i uderzył młotem w zad wilka, który zaskomlał i wywinął kozła, miażdżąc przy okazji jeźdźca. Pili uśmiechnął się drapieżnie w stronę żyjącego jeszcze gwardzisty i lekceważącym gestem zaprosił go do ataku. Walka trwała długo, przeciwnik krasnoluda okazał się wytrawny szermierzem, lecz przybycie Beorna pozbawiło go koncentracji, co krasnolud uwiecznił ciosem w bok wroga i zmiażdżeniem mu wszystkich ważnych dla żywotności organów.

    Techniczny
    2x15 za gwardzistę+ 10 za wielkiego orka+ 7 za jeźdźca+ 2 za słabego goblina= 49

  9. #29
    Podstoli
    Dołączył
    Apr 2014
    Postów
    361
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    3
    Otrzymał 12 podziękowań w 10 postach
    Nastał nowy dzień w obozie armii elfów oblegającej Samotną Górę. Arveldir, śpieszący na wyznaczony mu posterunek, rozpamiętywał w marszu wstrząsający widok, jaki on i jego pobratymcy ujrzeli po wyjściu z Mrocznej Puszczy na brzeg Długiego Jeziora. Z Esgaroth pozostały tylko trawione smoczym ogniem zgliszcza, wyczerpani uchodźcy, którym udało się ujść z pożogi pałali żądzą zemsty i domagali się rekompensaty za odniesione krzywdy z rąk krasnoludzkiego wodza, który obudził straszliwego Smauga. Pragnęli zabrać swoją część legendarnego bogactwa krasnoludzkiego królestwa. Nastroje ich udzieliły się również elfom, takoż i razem armie elfów i ludzi ruszyły ze swymi żądaniami pod Samotną Górę. Jednak Thorin okazał się nieczuły i uparty, skąpiąc swych bogactw dla tych, którzy stracili wszystko walcząc ze smokiem. Stanęli więc zbrojnie pod jego bramą, wzdragając się przed rozlewem krwi, wszak licząc, że głód zmusi w końcu krnąbrnego krasnoluda do zgięcia karku.

    W porannej ciszy rozległ się tętent kopyt. Dwóch elfich zwiadowców nadjechało na skraj obozu.
    Jakie wieści niesiecie, że pędzicie niczym Oromë na swym śmigłym wierzchowcu? zawołał za nimi Arveldir.
    Naugrimowie! Cała armia maszeruje od Żelaznych Wzgórz. Staną tu wkrótce. Śpieszymy z wieściami do króla. Naugrimowie nadciągają!
    Wkrótce też oddziały krasnoludów ukazały się w dolinie, a ich posłańcy zażądali przejścia do oblężonej twierdzy, czego im odmówiono. Przeczuwając nadciągające starcie Arveldir na czele oddziału elfich łuczników zajął pozycję na skalnej grani, gotów do posłania deszczu strzał w rozwijające się właśnie do natarcia szeregi krasnoludów. W ostatniej chwili pomiędzy liniami obu armii zjawił się niespodziewanie Mithrandir, Szary Pielgrzym, obwieszczając nadejście wielkiej armii goblinów i orków z Gór Mglistych wiedzionych przez okrutnego Bolga. Niedoszli wrogowie połączyli siły i przegrupowali się do walki ze wspólnym przeciwnikiem wszystkich żyjących istot, zajmując pozycje obronne w ramionach Góry.

    Stojąc w szeregach elfów, Arveldir obserwował zbliżającą się masę plugawych orków, a dolina przed nimi czerniała od napływu sług Nieprzyjaciela. Włócznicy naprzód! Łucznicy, naciągnij... czekać na rozkaz!komenderował Arveldir, napinając też własny łuk, podczas gdy morze nieprzyjaciół było coraz bliżej. Gdy znaleźli się na odległość strzału z łuku, wzdłuż linii armii padły komendy i w stronę orków poleciała chmura strzał, salwa za salwą, kładąc trupem pierwsze szeregi. Lecz nieprzebrane mrowie parło naprzód, zderzyło się z elfimi włócznikami i miecznikami w pierwszej linii, nad których głowami cały czas furkotały strzały. Arveldir rzucił okiem wzdłuż linii połączonych armii, na drugim skrzydle dostrzegł ruszających do szarży krasnoludów Daina w błyszczących w słońcu zbrojach, a za nimi idących z okrzykiem na ustach ludzi z Esgaroth. Bitwa stawała się coraz bardziej chaotyczna, orkowie i gobliny przełamały linie elfów i wmieszały się w ich szeregi. Arveldir uniósł łuk i wypuścił strzałę wprost w gardziel orka szarżującego na niego z szablą kilka metrów poniżej. Nie miał jednak czasu by przysłuchiwać się jego przedśmiertnym konwulsjom, bo tuż za plecami padającego orka wyrosło kilkunastu jego pobratymców. Arveldir błyskawicznie nałożył na cięciwę kolejną strzałę i zbiegając ze zbocza w dół posłał ją w pierś kolejnego orka, po czym przewiesił łuk przez plecy, chwycił miecz i runął na wroga, a za nim biegli kolejni elfowie. Na jego drodze wyrósł ork z krzywym mieczem uniesionym oburącz wysoko nad paskudnym łbem, jednak elf korzystając z rozpędu ciął szybko i potężnie, rozcinając trzewia plugastwa, a ohydna posoka bryznęła na kamienne zbocze. Już z lewej strony uderzał na niego kolejny ork, jednak Arveldir sparował jego ciosy, po czym przeszedł do kontrataku, a miecz jego błyskał i uderzał niczym błyskawica, plugawy pomiot nie miał szans się przed nim obronić i rychło legł ze rozkrzyżowanymi ramionami i głębokim cięciem od ramienia aż po biodro. Wtem walczący po prawicy Arveldira elf westchnął boleśnie i upadł, przebity na wylot włócznią, a jego morderca, ork ponad przeciętną silny, dobył szabli i zamierzył się na Arveldira, który zbyt późno się zorientował i zdołał jedynie sparować zabójczy cios tak, że ostrze ześlizgnęło się po udzie, przecinając kolczugę i raniąc nogę. Ork włożył jednak w ten cios zbyt dużo siły, tak że odsłonił się zupełnie i mógł tylko bezradnie patrzeć, z rosnąco paniką w oczach, jak Arveldir zakręcił w powietrzu swym mieczem i z rozmachem ciął orka w szyję, a jego głowa potoczyła się po kamieniach. Gdy zrobiło się wokół niego nieco luźniej, Arveldir mógł rozejrzeć się po polu walki. Ze zgrozą spostrzegł, że bitwa przybrała niekorzystny obrót. Przytłoczeni masą nieprzyjaciela, elfy, ludzie i krasnoludy wszędzie cofały się. Jednak wzrok elfa przykuło wzgórze z królewskim sztandarem, pod którym kłębiła się banda olbrzymich i ciężkozbrojnych orków, gwardzistów samego Bolga, torujących sobie drogę do miejsca, gdzie stał Thranduil. Do mnie! Król w niebezpieczeństwie, naprzód, na wroga! Arveldir skrzyknął na prędce grupkę elfów i ruszył w stronę zagrożonego władcy. Jego straż przyboczna ulegała już przewadze wroga. Arveldir ciął jednego z orków, jednak cios ześlizgnął się po napierśniku. Ork, z niebywałą siłą i nieprawdopodobną jak na tak plugawego stwora wprawą i szybkością, odpowiedział ciosem, który wytłumiony przez kolczugę, ranił Arveldira w pierś i ramię. Elf wzniósł miecz raz jeszcze i starli się obaj w straszliwym boju, w którym orkowy gwardzista zawył nagle, z mieczem wbitym między kirys a naramiennik, a Arveldir ruszył już ku następnemu przeciwnikowi. Wokół padali gęsto elfowie broniący swego króla, Arveldir zastawiając władcę własnym ciałem, został trafiony w bok orkowym oszczepem. W ostatniej niemal chwili napór wrogów zelżał, Arveldir zdołał dostrzec jakąś gromadę świetnie zbrojnych krasnoludów z furią godzących w gwardię Bolga. Czując upływ krwi, całą siłą woli skupiał się na pozostaniu przy swoim królu, jak przez mgłę widząc nadlatujące z zachodu orły oraz wielkiego niedźwiedzia szerzącego popłoch wśród pierzchających orków. Ostatkiem sił wzniósł w górę miecz i wydał bolesny okrzyk zwycięstwa.

  10. #30
    Ostatni Smok Awatar Rhaegrim
    Dołączył
    Jun 2012
    Lokalizacja
    Strych pośrodku niczego.
    Postów
    1 653
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    63
    Otrzymał 47 podziękowań w 35 postach
    Strażnik już wiele razy walczył z goblinami, lecz tym razem to nie była zasadzka, ale walna bitwa. Podczas szarży wroga strzały Anderetha okazały się być zgubą dwóch przeciwników. Dobył miecza i rzucił się do ataku. Na jego drodze stanęła para słabych goblinów. Impet ataku powalił jednego z nich, który szybko został przebity bronią Dunedaina. Na twarzy drugiego pojawił się grymas przerażenia i wnet zaczął uciekać. Strażnik z łatwością do niego doskoczył i natychmiast zakończył jego marny żywot. Ból przeszył plecy Anderetha, wilczy jeździec zdołał zadać mu lekką niegroźną ranę. Napastnik szarżował, Dunedain szybko wykonał unik tnąc mieczem w bok ściągając goblina z wilka. Wierzchowiec nie przejmując się stratą swojego właściciela rzucił się na Strażnika, został przebity mieczem ale zdołał powalić bohatera na ziemię tym samym boleśnie drapiąc go w ramię. Andereth zrzucił z siebie cielsko bestii i natychmiast wstał. Naprzeciwko ujrzał grubego, wielkiego orka dzierżącego jakąś prymitywną maczugę. Przeciwnik właśnie zmiażdżył głowę jakiemuś elfowi, kiedy Strażnik pozbawił go jego głowy. Człowiek poczuł gruchnięcie w klatce piersiowej po czym został wyrzucony w powietrze. Upadł i błyskawicznie powstał, kiedy mroczki z pod oczu ustąpiły zobaczył gwardzistę Bolga. Był ogromny, na jego umięśnionym ciele znajdowały się liczne futra oraz fragmenty krasnoludzkiej zbroi. W swych łapach trzymał dwuręczny młot, który też był bronią stworzoną przez krasnoludy. Z dziką wściekłością popatrzył na Dunedaina i zaatakował. Strażnik odparł szaleńczy atak, między nimi trwała wymiana ciosów. Andereth czuł zmęczenie i kłujący ból w piersi, wiedział, że już długo nie wytrzyma. Nagle pole bitwy rozdarł donośny krzyk, który rozproszył jego przeciwnika i dał człowiekowi jedyną okazję aby zwyciężyć. Skoczył naprzód i znalazł się za napastnikiem, ciął swoim mieczem w staw kolanowy orka, który nie był osłonięty pancerzem. Gwardzista zawył i upadł na jedno kolano. Strażnik wbił swoją broń w szyję wroga i czarna posoka wytrysnęła z śmiertelnej rany. Bitwa przechylała się na stronę obrońców.

    Techniczny
    Uff trochę mi to zajęło.
    4 słabych goblinów, 1 jeździec, 1 wielki ork i gwardzista.
    Ostatnio edytowane przez Rhaegrim ; 19-12-2014 o 18:49
    "Madness you say! Do you fear me? Are you afraid of what I might do, of what I might say? What a fascinating reaction''

Strona 3 z 91 PierwszyPierwszy 123451353 ... OstatniOstatni

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •