Można się kłócić bo po pokazywać WM, owa symbolikę? po to, ze WM nie ma ale to tylko pośredni dowód, jak sam przed chwilą pokazałeś można go interpretować na dwa sposoby.Ochra czyli kolor życia - krew przy porodzie i krew przy śmierci. Życie zatacza krąg.
Wybacz ale to jest już przesada, gatunek ludzki nigdy nie rozwijał się poprzez paczkowanie czy wiatropylnie. Sorki ale zaobserwowanie udziału mężczyzny w akcie zapłodnienia jest chyba bardzo prostą obserwacją - w tamtych czasach nie istniało in vitro a nawet przy tej metodzie potrzebny jest mężczyzna, zatem argument absolutnie nie trafiony, bo jeśli nie zauważyli udziału mężczyzny w zapłodnieniu to mogli nie dostrzegać niczego, zbyt fizjologiczna jest to dziedzina by czegoś nie móc tu dostrzec.Spójrzmy z innej strony: moim zdaniem pozycja kobiety zaczyna się pogarszać wraz z uświadomieniem sobie przez ludzi udziału mężczyzny w akcie zapłodnienia
Do dziś jest bo tylko ona rodzi dzieci, ale w akcie zapłodnienia nie da się pominąć mężczyzny, zupełnie nie trafiłeś.Przedtem to kobieta była zapewne postrzegana jako jedyna prolongująca gatunek.
Nie tak to działa raczej. To ciała połączone - mężczyzna zdobywa pożywienie zwłaszcza w okresach w których kobieta nie może tego czynić - okres tuz przed porodem i po porodzie. Bez jednego drugie by nie przeżyło, to jeden z niewielu jeśli nie jedyne miejsce gdy uczucie wyższe - miłość spotyka się z utylitarnością. Tego wymaga ciągłość gatunkowa.Otoczenie kobiet opieką było działaniem w interesie gatunku. Ci mniej potrzebni mężczyźni mogli się narażać.
Nie koniecznie - zakłada po prostu wyższość potrzeby gatunkowej.Z drugiej strony ta teoria zakłada, że kobieta jest notoryczną ofiarą seksualną.
Pomijasz miłość która zajmuje ważne miejsce w tej wymianie. Co chyba zaznaczyłem, ale może niezbyt wyraźnie. Różnimy się w sferze prokreacji od zwierząt gł. stała gotowością (no chyba, że ktoś ma problemy). Gatunek jest nastawiony na przetrwanie i rozwój. Zatem odpada kontakt a'la powiedzmy lew, robimy swoje i zostawiamy kobietę z problemem, bo owa kobieta, jako słabsza, nastawiona przede wszystkim na rodzenie, obarczona ludzka budową ciała która najbardziej doskonała pod względem dostosowania do radzenia sobie ze zdobywaniem pożywienia w trakcie ciąży i po porodzie, nie jest. Zatem kobieta zwyczajnie nie dała by sobie rady a już prawie na pewno jej dziecko/dzieci. zatem niezbędna jest opieka ojca nad dzieckiem i matka. Trudno ją sobie wyobrazić tylko na podstawie miłości czy przyjemności seksualnej ( a, że akt ten przyjemny jest chyba tłumaczyć nie muszę ?) zatem po prostu natura połączyła te dwa elementy - miłość i przyjemność i tak to się kręciło zapewne. jasne, że mężczyzna jako silniejszy mógł wymusić taki akt ( tak jak i dziś to się zdarza) ale raczej nie była to norma. Mnie to przekonuje. Mogłem coś pominąć, pewnie przypomni mi się kiedyś przy okazji.Z trzeciej strony - zakładamy, że słabsza kobieta miała jakiekolwiek prawo głosu przy czynnościach prokreacyjnych.
Zatem co proponujesz?Nie za bardzo mnie to przekonuje jeśli chodzi o paleolit.
To w sumie nie obrzęd a opowiadanie kobiety która szamaniła. Chyba tez turko-tatarzy mogli mieć kobiety szamanki.Co do Buriatów (także nie mam przy sobie Eliadego (jak większości książek, ech) w każdym razie: Nie kojarzę tego obrzędu z kobietą wcale.. faktem jest że na początku: biały orzeł przekazał szamański dar śpiącej pod drzewem kobiecie, lecz była ona jedynie matką pierwszego szamana Mergen-chara-bo. Czyli Madrego i Czarnego Szamana...