Zdecydowanie mój ulubiony generał. Był bardzo...nietuzinkowy. Akcje typu sikanie z mostu pontonowego, podczas przejeżdżania przez Ren czy pobicie żołnierza w szpitalu, czy też osławione "W wojnie nie chodzi o to, żeby umierać za Ojczyznę, tylko o to, żeby tamte Skur***yny umierały za swoją" mówią same za siebie. Polecam bardzo długi film "Patton" z 1970-dosyć szczegółowo porusza temat tej bardzo ciekawej osobowości.

Jego zasługi są większe niż mogłoby się wydawać. Miał on dużą przewagę siły nad wrogiem i zwycięstwo było kwestią czasu, ale był najbardziej nowoczesnym generałem swoich czasów. Patton do perfekcji opanował sztukę walki, która dzisiaj wydaje się czymś normalnym a w czasie II wojny była całkiem nowa. Chodzi tutaj o pole bitwy "3D", czyli pełne zgranie różnych rodzajów wojsk ze szczególnym wyróżnieniem sił powietrznych i pancernych. Dzięki temu nawet w starciach z mniej licznymi, lecz o wiele bardziej zaawansowanymi jednostkami przeciwnika odnosił spektakularne sukcesy. Po prostu nie rzucał "na pałę" Shermanów pod lufy Elefantów, ale wzywał wsparcie z powietrza i zgrywał uderzenie w czasie co dawało najlepsze efekty. Dzisiaj to oczywiście standard ale w czasie wojny nie było to taki oczywiste i zazwyczaj mieliśmy typowo "jednorodzajowe" bitwy, gdzie nie wykorzystywano w pełni możliwości danej armii.