Mówili mi ojciec, że za późno już na wiking i dalekie wyprawy w głąb starego lądu. Przeca wszystko już odkryte, a poplecznicy Jezu Krysta teraz wielkie mury wokół sadyb swych stawiają i bitni są oraz mocniejsi niż za pradziadów naszych. Stary może rację miał, alem ja od bachora niesforna i guza szukać lubię. Wuj mój Viglund przed czterema laty flotę konunga duńskiego złupił - trzy snekkje i pięć langskipów pozyskał. Zwołał tych, którzy jeszcze Bogów starych w sercu mieli i szacunek dla pradziadów. Obiecał fortunę, wieczną sławę, a w razie niepowodzenia kampanii - miejsce wśród bogaterów Walhalli! Wielu zyskał, a eskapada ostatnich wikingów wyruszyła ku południu, poprzez stare szlaki rzeczne do krain cieplejszych, gdzie dziwaczne ludy były. Tam ponoć cysarz mieszkał, który bogactwa niewyobrażalne w kufrach trzymał, gdzie złote miasta stały. Tośmy wylądowali na jego ziemiach paląc, grabiąc i łby na pal wbijając. Jednak ni widu ni słychu tych skarbów wszelakich co nam wuj Viglund obiecał. Szalony on był, och szalony... Ach stary mój rację wielką miał. Cysarz w złoto ozdobiony najlepszych swych wojów przeciw nam wystawił, rozgniótł, zmiażdżył i posłał do grobu setki duńskich wojowników... biedny Viglund Walhallę obiecał i tutaj słowa dotrzymał. Ponoć mówią, że nawet pieśni o nas śpiewać się nie będzie, bo któż miałby pisać? Duński konung, co Bogu na Krzyżu się kłania? Cysarz w złoto ozdobiony, cośmy mu grody palili? Szczęściem się ostałam wraz z kilkoma kamratami... ale co to za życi, w klatce siedzieć gdzieś w głębi tego zapchlonego lądu w towarzystwie cysaskich żołdaków i wiecznego brudu? Zapytacie pewnie - skąd poganka taka jak ja pisać i czytać umie? Już przeca gadałam, Stary mój nie głupi tylko mądry człek był. Niech mu Bogi darzą... Węgielek mieć i kawałek kory z brzózki to wielka rzecz.