Anna de Loiret
Po prostu dalej płakała w ramionach przyjaciółek, załamana, nie wiedząc co dalej będzie... Najpierw straciła ukochanego brata, a teraz miłość swojego życia...
Anna de Loiret
Po prostu dalej płakała w ramionach przyjaciółek, załamana, nie wiedząc co dalej będzie... Najpierw straciła ukochanego brata, a teraz miłość swojego życia...
Niech żyje Gwardia!
Christophe Leroy
Przykro mi, pani... - powiedział ze smutkiem w głosie widząc jak rozpacza za swym ukochanym... - Że też przez idiotyczny deszcz tak skończył... Eh.
Anna de Loiret
Ucałowała po policzkach obydwie swoje przyjaciółki a do giermka rzekła przez płacz - wiesz... Moje życie znów traci sens... Ale nie martw się, postaram się jednak, by uczynić z ciebie rycerza pod względem duchowym... Obiecuję.
Niech żyje Gwardia!
Dookoła widzicie banitów. Stoją w półkolu, kilka kroków od Was, nie chcąc Wam najwyraźniej przeszkadzać. Ze znajomych twarzy widzicie Bertranda z Marie oraz Małego Hugo. Brak tylko Karhira.
Christophe Leroy
... Dziękuję, pani - odparł jej, nieco zaskoczony taką odpowiedzią, choć dalej było słyszeć smutek w jego głosie. Nie miał na razie chęci by o tym rozmyślać, ani to nawet nie było czasu na to.
Arathena
Wstała widząc,że Anna jest w dobrych rękach...Podeszła do Bertranda i Marii... Cicho szepnęła. Pochówek trza jakiś szybki zorganizować I im szybciej tym lepiej... Temu biedakowi już nie możemy nic więcej zrobić.
Wczoraj weronikaneska, dzisiaj PerWerka
https://www.youtube.com/channel/UCWk...?nohtml5=False
Arathena Czarna Wdowa
Zajmiemy się tym jak tylko przestanie padać odparł równie cicho Bertrand.
Wszyscy
Do grupki banitów podszedł znajomy już Christophowi grubas. Bertrandzie, musimy porozmawiać na osobności rzekł do przywódcy.
Przepraszam Was na chwilę odparł zagadnięty i odszedł kawałek dalej z mnichem.
Arathena
skinieniem głowy podziękowała Bertrandowi.... Obróciła się i spojrzała na Annę... Jak Ona sobie z tym poradzi? zagadała do Marii...
Wiem, że teraz nie jest to najlepsza pora o przyziemnych sprawach gadać, ale obiecaliście mi dwa hamaki luźne cobym mogła sieć do rzucania zrobić.... Anną zajmie się Liothannea... Jeśli nie masz Pani teraz czasu to wskaż mi proszę miejsce gdzie je mogę zabrać....
Arka mówiła bardzo miło i grzecznie... Mówiła tęż bardzo cicho coby inni nie słyszeli,że mimo tragedii ona bardziej o jutrze myśli...Dla niej Alessio mimo,że go lubiła był jednak tylko kimś znajomym... fakt nawet taki, którego trudno zapomnieć i zastąpić ale mimo wszystko znajomy.
Wczoraj weronikaneska, dzisiaj PerWerka
https://www.youtube.com/channel/UCWk...?nohtml5=False
Arathena Czarna Wdowa
Z pomocą przyjaciół może się Jej udać. Na pewno to nie łatwe zadanie i wymagać będzie sporo czasu. Możesz zabrać hamaki z waszej izby. Jeśli dziś nie wyruszycie, to wieczorem dostarczę tam nowe odpowiedziała równie cicho Marie.
Wszyscy:
Przestało padać, Bertrand wraz z grubasem wrócili po krótkiej rozmowie na osobności. Skinął głową do Małego Hugo, ten podniósł zwłoki Alessio. Panno de Loiret, sprawa wykupu króla się mocno skomplikowała.
Anna de Loiret
Żegnaj kochany, zawsze będziesz w mym sercu - wyjąkała patrząc, jak banita zabiera ciało Alessia. Wciąż płacząc i tuląc się do Liothannei spojrzała na Bertranda i spytała - co jeszcze? Co się stało, na łaskę Pani...
Niech żyje Gwardia!