Podczas mojej obecnej kampanii tureckiej wydarzyło się coś nadzwyczajnego: Mogołowie zrobili sobie... rewolucję. Podjudzane przez Maratów bunty chłopskie na tle religijnym w celu osłabienia wroga (taki mój wymysł fabularny :roll: ) przyniósł zupełnie odwrotny skutek. Zamiast zniszczyć Mogołów od środka nakłoniło to ich do reform . Teraz są u mnie republiką która całkiem świetnie sobie radzi i... kontratakuje! Na początku byłem przekonany, że to koniec Mogołów. Myślałem sobie: "Nawet na arcyrepresyjnym absolutyzmie nie potrafili zapanować nad buntami, to co dopiero w łagodnej republice?!" Okazało się jednak, że myślałem zupełnie błędnie.

Republika może i jest faktycznie mało represyjna, ale jednocześnie zmniejsza żądania reform (uniwersytety). Poza tym, im bardziej żałośniejszy (tudzież świetny, ale tu akurat żałośniejszy) rząd, tym inny (tutaj lepszy) jest nowy. Sam ich prezydent ma 5 (!) gwiazdek. Może i poziom oficjalnych represji drastycznie spadł, ale to i tak wyrównało się z fantastycznym rządem + premią republikańską dla zadowolenia chłopstwa + premią cech ministrów do zadowolenia. Krótko mówiąc, poziom buntów tylko ociupinkę, wręcz niezauważalnie się pogorszył, a sama gospodarka i finanse Mogołów dostały takiego powera, że szok. Jakby tego było mało, jedna z zajętych przez Maratów prowincji zbuntowała się im akurat w momencie kontrataku mogolskiego skierowanego w zupełnie innym kierunku...

Swoją drogą wydarzenie to kompletnie zmieniło moje plany, wręcz obracając je o 180 stopni. Wybierając grę Turcją, zaplanowałem sobie ekspansję w kierunku morza Śródziemnego, jednocześnie ani myśląc o tykaniu Persji. Bałem się po prostu, że-nie będąc dostatecznie silnym-tylko przyspieszę odwlekaną konfrontację z niepokonanymi Maratami-a tu coś takiego... Rewolucja u Mogołów przy jednoczesnym buncie na zdobyczach marackich-nieźle się porobiło .

Maraci nie powiedzieli wprawdzie jeszcze ostatniego słowa, ale z pewnością z pasją będę śledził wydarzenia w Indiach.