[quote=Grandal]Tam było oczko... [/quote:ec1jm3c2]Zamieszczone przez Wiktor_Lechki
Wiem, nie jebnąłem facepalma z powodu Twojej głupoty, czy czegoś takiego, tylko z powodu tego jak wyglądało to zdanie : P
Wiem przeca, że żartowaleś: P
Paradise lost to w sumie teraz taki rock jest ( jak większość tych gothic metałow obecnie- poza my dying bride) a bathory to zależy jakie płyty: te 3 pierwsze to w zasadzie początki bm, ale twilight of the gods to już inna bajka - szczególnie tytułowy kawałek z tej płyty, zajebisty tkai hymniczny i ta solówa no końcuZamieszczone przez Fumanchu
"What is best in life?
To crush your enemies, to see them driven
before you, and to hear the lamentations
of their woman"
http://www.lastfm.pl/user/raq7 mój last
Pearl Jam wspaniała gwiazda rocku będzie na tegorocznym openerze jade tam już 320 zł za 4 dni
Nigdy nie rozumiałem ich wielkiego fenomenu. Dobra, Ten jest zajebiste i jedna z najlepszych grandżowych płyt jakie słyszałem (inna sprawa, że wiele nie słyszałem) ale po tej płycie ten zespół nie prezentuje nic ciekawego, a najnowsza płyta to już totalne dno
Ja najbardziej czuję Mother Love Bone. Naprawdę ich trzy płyty odcisnęły piętno na mojej muzycznej duszy.
Tak samo jak piękny utwór Blind Melon - Mouthful of Cavities.
Ze "Seattle" słucham jeszcze tylko Alice in Chains. Ich ostatnia płyta naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła.
http://www.youtube.com/watch?v=PfAXr4RZ ... re=related
Wojownik, naprawdę nie dostrzegasz na Vitalogy czy No Code nic ciekawego?
No w sumie No Code przyjemnie się słuchało, ale tylko tyle. Pearl Jam sobie ustawił olbrzymią poprzeczkę debiutem i dla mnie raczej jej nie pobije, a ciężko będzie się zbliżyć.
Wiesz przede wszystkim to po VS. ciężko już porównywać płyty z debiutem bo zmienili stylistykę trochę, płyty z J. Ironsem mają taki dojrzalszy odcień jakby, mniej tekstów o wyrzutkach, ćpunach itp. coraz bardziej widać tendencje Veddera do obserwowania społeczeństwa i to słychać na dalszych płytach. Jeśli chodzi o pewną tendencję spadkową to zgodzę się, że taka występuje od płyty Riot Act. Na tych płytach są wspaniałe kawałki, ale jako całość są strasznie nierówne. A ostatnia płyta w ogóle do mnie nie przemawia. Czasem puszcze sobie żeby sprawdzić czy się może nie przekonałem z czasem do niej, ale póki co to oceniam na 3 minus
W sumie zgoda z Wojownikiem - debiut ustawił poprzeczkę bardzo wysoko. Ale też odnoszę wrażenie, że gdzieś tam między pierwszą a drugą płytę Pearl Jam zaczął się przepoczwarzać w Eddie Vedder Project. Charyzmatyczny wokalista narzucił swój punkt widzenia na muzykę i teksty reszcie, więc komu się nie podobało musiał odejść (Krusen) albo powyżywać się w innych zespołach (Mad Season, Brad). Widać to po przybyłym do kapeli Cameronie. Przecież spod rąk (a właściwie pałeczek) tego gościa wyszły takie rzeczy jak "Rusty Cage" czy, przede wszystkim, "Jesus Christ Pose". A teraz co? Jakieś tam plumkanie albo popłuczyny po punku...
Sex Pistols miało tyle siły, żeby sprzedać kopa Rottenowi, dzięki czemu nie przemienili się w PIL i legenda ocalała. Deep Purple w najsłynniejszym składzie chyba do dzisiaj pożarty. Prawdopodobnie uspokajanie Veddera zakończyłoby istnienie Pearl Jam po drugiej płycie. W sumie może lepiej, że dali się zdominować? Inaczej może nie usłyszelibyśmy nigdy "Off He Goes"...
Jeśli faktycznie tak było, to kolejny plus dla pana Vedderskiego, bo Mad Season jest projektem genialnym, i basta!Zamieszczone przez roman zabawa
Faktycznie, też się zastanawiałem skąd ta zmiana stylu gry Camerona, ale moim zdaniem to nie wpływ apodyktyzmu Veddera (jeśli taki rzeczywiście istnieje), tylko chęć samego Matt'a do zmian, w końcu Soundgarden rozpadł się z jakiegoś powodu.Zamieszczone przez roman zabawa