Ostatnio przyszła mi do głowy myśl następująca, jak można się przekonać empirycznie, sektor prywatny jest w stanie zapewnić podaż niemal wszystkich dóbr które są pożądane przez konsumentów, pod warunkiem oczywiście że taka operacja byłaby zyskowna, czyli producent otrzymałby ze sprzedaży dobra więcej, niż wydałby na jego wytworzenie. Istnieją od tej prawidłowości pewne wyjątki, takie jak obrona granic, czy system wymiaru sprawiedliwości, ale indolencję sektora prywatnego w ich wypadku można łatwo wytłumaczyć. Tymczasem w przypadku autostrad, których ważność jest aksjomatem, żeby nie powiedzieć dogmatem, wtłaczanym do mózgów przez mass media, rządy i inne zasadnicze środowiska opiniotwórcze, występuje dziwna obojętność sektora prywatnego, który nie angażuje się (przynajmniej z własnej inicjatywy) w tego rodzaju inwestycje. Prawdę mówiąc, zaczynam węszyć tu spisek lobbystów i ich skorumpowanych marionetek u steru rządów, którzy przekonawszy opinię publiczną o niezbędności istnienia autostrad, zbijają teraz kokosy na rządowych zamówieniach budowy czegoś, co jest tak na prawdę potrzebne jak piąte koło u wozu. Możliwe jednak że w swej ignorancji ekonomicznej popełniam w tym rozumowaniu jakiś błąd materialny, o którego skorygowanie, jeśli w istocie występuje, uprzejmie proszę.