Od pewnego czasu zanoszę się na odstawienie pokarmu zbędnego dla ludzkiego organizmu. Przyznam, że w naszej strefie klimatycznej jest to dość problemowe, zwłaszcza dla kogoś przyzwyczajonego do jedzenia zwłok i tym podobnych.
Po części robię to dla własnego dobra, a po części dla ideologii. Dość mam hipokryzji osób które reagują oburzeniem na próbę zabicia kota w celu konsumpcji. Dzizas, samemu nie można upolować jedzonka, ale kontynuować nazistowską ideologie samemu to już jest cacy. Trzymanie bydła (ludzi) w masarniach (obozach zagłady) w celu pozyskania mięsa, skór (mydło, poduszki, tania siłą robocza) przez wyższy gatunek (Hail fuhrer!) jest czymś chorym jeśli służy tylko zaspokojeniu własnych zachcianek.
Jak dla mnie jest to stricte przedłużenie pomysłów III Rzeszy. Z tym że zamiast podludzi trzymane są zwierzęta, które również uważane są za podgatunek.
Ale mniejsza z etyką, Ci co powinni sami wysuną wnioski.
Ludzki organizm nie jest przystosowany do przyswajania takiej ilości białek zwierzęcych. Owszem, w trudnych chwilach jest to swoista bomba żywieniowa, ale.... kiedyś polowano na zwierzynę biegają za nią kilometrami, a mięsiwo z jednego mamuta wystarczało dla całej grupy na długi czas.... Nasi przodkowie nie chodzili 100 metrów po 0.5 kg zwłok.
Idźmy dalej, nasze uzębienie, układ pokarmowy, enzymy obecne podczas trawienia, są charakterystyczne dla owocożerców. Nie spotkałem jeszcze mięsożercy z zębami innymi niż kły. Z naszymi trzonowcami bliżej nam do dzików i mastodontów.
Na razie tyle, zobaczmy co wyniknie z dyskusji, o ile będzie mowa o konstruktywnej krytyce. (już możecie mnie linczowac )