Racja, napisałem machinalnie. Tak jest, k = 1000. Przy przyroście rzędu minimum 20k na turę możesz wynegocjować bardzo wiele, a komp i uszanuje i zachowa się rozsądnie. Choć w przypadku sojuszu lepiej wymienić się zgodą na przemarsze, żeby potknięcie się o port nie stało się końcem aliansu.
Oczywiście większość graczy pakuje taką kasę w armię (słusznie, bo najefektywniejsze) i tą armią rozjeżdża kolejne frakcje. Przy wielkim wojsku przychód co turę to już tylko kilka k, więc nie dziwmy się, że na propozycję rozejmu za cenę kilku kuszników najemnych komputerowy oponent puka się w czoło. Problem nie tkwi w dyplomacji, a w opłacalności poszczególnych działań 8-)
Dlatego jak ktoś chce większej dyplomacji, brać udział w odległych wojnach jako sojusznik, decydować, które państwo jak ma wyglądać to kampania terytorialna jest dla niego najlepszym rozwiązaniem.