Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: Legenda Rusi, czyli czapka Monomaha

  1. #1
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2009
    Lokalizacja
    sklepow z tanim winem rozpoczeta
    Postów
    184
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Legenda Rusi, czyli czapka Monomaha



    Uploaded with ImageShack.us

    wrozba nowogrodu, czyli nocne marki ksiecia kijowskiego

    Mgla. bezbrzezne lasy. wilgoc w powietrzu.mieka lesna sciolka pachnaca grzybem i zeszlorocznym listowiem
    rozlewala sie wszedzie posrod gwstwiny drzew. mgla. wilgoc. cisza. wieczor. ptaki poderwaly sie w ostatnim tego dnia
    kongregacie i chaotycznie lopoczac pomiedzy bukami debami i olchami wyspiewywaly przerozne dziwieki. niektore wolaly
    rzewnie, smetnie, powoli. jakby na smierc,na zachod slonca, inne radosnie i piskliwie,aczkolwiek slyszalne w ich
    swiergocie bylo zmecznenie po calodziennym darciu dzoba,ktore to darcie nie dawalo spokoju Vsielowodowi.
    -zasrana ich mac!-mruknal pod wasem stary rusin.- cala zwierzyne splosza i caly dzien lazenia po mokradlach w gnoju
    po kolana w pizdziec. -wnioskowal z wyrazna elokwencja wasacz.

    siedzial w uroczysku ladnych pare godzin,byl niezmiernie zmeczony. noc zagladala do riazanskiego boru.
    -dupe sobie odmocze,cholera jasna- kontynuowal wywod, sam do siebie gaworzac. wyczerpanie bralo gore- co jakis czas
    lapal sie, ze przysypia ze spuszczona glowa, a po dlugasnej i krzaczastej brodzie, niczym bo dlugasnych
    pnaczach bluszczu poczely sie wspinac przeroznego rodzaju owady pod dowodztwem ogromych lesnych mrowek, ktore to
    doszly do wniosku ze wartoby zalozyc nowe mrowisko w tak idealnym, brudnym i smierdzacym miejscu jakim byly okolice
    glowy Vsiewoloda,a docelowo jego broda,na ktorej to nie jeden bizantyjski grzebien polamal sobie zeby, a ktora golil
    ow za pomoca dlugiego noza.mozna bylo ja ciac niczym ciasto. nooo w kazdym razie jak cialo stale,jednolite.
    -nie jest dobrze.. jesli tu przysne lesne dudki moga mnie boraka porwac, szkubnac i nie wiadomo co jeszcze zrobic..
    trzeba mi wodki!
    po czym siegnal do sakwy, wydobyl z niej pokaznych rozmiarow skurzany kublak. chwile mocowal sie zkorkiem, ktory
    stawial zacietyopor broniac cennej zawartosci przed chamskim ryjem. przeklenstwa jaie spadly na ow korek, niejedna
    tesciowa by mogly przyozdobic. szczegolnie pod jej nieobecnosc, gdy ziec pije z przyjacielem.
    rusin zalyczyl ochoczo. raz i drugi. i trzeci.- ucha cha cha! chrzaknal i poklepal sie po bokach.zalyczyl czwarty
    i piaty raz.- nah! swieta Maryjo, toz jest przednia woda. a tu ci zima coby jeszcze kapkie. mgla gestniala. ponury,
    zimny opar unosilsie smetnie znad ziemii przybierajac przedziwne ksztalty. rusin zadumal sie i obserwowal z
    podziwem sylwetki-twory mgly. filozofoczny wyraz twarzy byl efektem sporej dawwki okowitej. w sumie ksztalty
    ktore przybierala mgla rowniez. sciagnal futrzana czapke i cisnal na ziemie. przetarl wielka dlonia twaz,
    podniosl wzrok.
    -pantokratoriosie!- krzyknal i upadl na kolana, jak kloc drewna. jego oczom ukazala sie posrod drzew sylwetka.
    mgla jakby stezala i przybrala stozkowy ksztalt. coraz bardziej wyrazne ksztalty formowaly niewidzialne rece
    natury. delikatne,misterne, miekkie i necace. ukazala mu sie nimfa. nagie widmo pieknej kobiety. prawie przezroczyste
    cialo bylo cudowej lekkiej i zwiewnej urody. dlugie falujace przy kazdym ruchu wlosy, niczym babie lato opadaly
    luzno na ramiona i przykrywaly skromnie idealnej foremnosci piersi, unoszace sie nerwowym tchnieniem. wdziek boski
    miala talia jak u lani hasajacej w dziweiczej puszczy, talia, ktorej centralny punkt stanowil malutki, nieopisanie
    necacy pepek. biodra, uda,nogi byly niebainskiego ksztaltu, tak silne, idealne w proporcji,tetniace zyciem i
    porzadaniem. ukazala sie. stanela. zrobila krok,po nim nastepny.
    -jasna dupa! - pomyslal vsiewolod.- przetarl po raz wtoryoczy,ale obraz nie znikl.- cuda,nei wiada.wstal.
    poprawil pasa. pogladzil wspaniala brode. co slutkowalo chwilowym zachwnianiem rownowagi,po chwili jednak
    opanowanym przypomocy baletniczo rozlozoych rak na wysokosci pasa.
    nimfa kroczyla z gracja, jakby wogole nie dotykala ziemii.kipiala magia tajemnica grozba i porzadaniem.
    vsiewolod az za dobrze to odczul i zawstydzil sie spogladajac sobie pomiedzy nogi. uspokoil sie. alkochol zrobil
    swoje. - o wa! nie poddam sie tak latwo!- pomyslal.przystawil buklak i pociagnal
    ku jego przerazeniu okazalo sie ze manierka nie jest jednak tak pojemna jak sie wprzodywydawalo i lada moment
    mialo zaswiecic dno. wyprowadzony tym spostrzezeniem z rownowagi vsiewolod po dokonczeniu trunku cisnal manierke
    w krzaki z wyrazna dezaprobata i oburzeniem na wszystko. - Kurwa!- sapnal.i juz juz mial dalej kontynuowac swoj
    wywod gdy wtem w krzakach cos zaszuscilo. skrobotnelo. nieprzebyty gaszcz zawirowal w naglych spazmach, jakgdyb
    cos nim targalo. - hmmm- zastanowil sie vsiewolod jednym okiem lypiac na kuszaca nimfe egzaltycznie
    prezaca swe boskie cialo.- hmmm- zrobil to znowu tym razem skrobiac sie za tlustym
    uchem. jednak jego zdolnosc analizy sytuacji niebezpiecznie spadla. juz,juz sie zblizal to emanujacem erotyzmem
    nimfy, gdy z ostawionych samym sobie krzakow dobiegl przerazajacy ryk, po czym ukazal sie ogromny niedzwiedz.
    zebiska jak szesnascie nozy wystawaly zpaszczy,a zbroje w stalowe pazury lapska byly gotowe rozerwac kazdego
    kto wszedl mu w droge. nie wiadomo czy niedzwiedz mial rowniez cheke nanimfe, czy tez oddawal przetrawiny w krzakach
    wkazdym razie vsiewolod stanal mu na drodze.

    strach szybko wzbieral w rusinie. czul jak rosnaca kula przerazenia
    rodziera mu piersi przeciska siedo krtani i zamienia w przerazliwy wysoki pisk. nogi chwilowo odmowily posluszenstwa.
    stal jak wmurowany. nie byl w stanie nic zrobic,ruszyc zadna czescia ciala. jedna ktorej nie katrolowal wtym
    momencie ruszyla sie samoistnie. wszystko to trwalo kilka sekund. -swieta Zofio, Metody i Konstantynie!-
    wrzeszczal vsiewolod zaslaniajac niezdarnie twaz rekoma.niedzwiedz mimo poteznej budowy i niezlego sadelka w kilki
    susach znalazl byl sie przy naszym brodaczu. rozdziawil paszcze i ryknal z sil calych,tak, ze caly bor chyba slyszal,
    jednak stary rusin stal niewzruszony! dlaczego? otoz gdy opanowal pierwszy atak strachu,ktorygo sparalizowal,
    chcial uskoczyc w bok,jednak w iscie panterzym susie zaplatal sie w tarnine i innego rodzaju lesne duperele, co
    skutecznie uniemozliwilo mu ruch. nimfa przystanela i przygladala sie. rusin spostrzegl to i od razu sie opamietal.
    uchwycil lezacy opodal krotki oszczep i chcac nie chcac musial przyjac niedzwiedzia na miejscu. wzrok nimfy wyrazal
    jedno. wyrazal pogarde dla brodacza. oczy tak piekne, tak kochane tak mistyczne, blyszczace, intrygujace, tym bardziej
    wyrazaly uczucia,czesto milosne, zyciodajne, energodajne, a gdy byly to uczucia takie, jakimi obdarzony zostal
    vsiewolod, zasadniczo, zyc sie odechciewalo, lub jak bywalo w przypadkach wielkich wojownikow, ambicja ihonor
    motywowaly by zmienic ten wzrok i pogarde zen wybyc swoja dzielnoscia postawy i hardoscia cnoty. koniec koncow
    nimfa splotla rece na jedrnych piersiach i przenoszac ciezar ciala na jedna noge, druga szybciutko tupala.raz
    po raz odrzucala w tyl ksiezycowe wlosy energicznym, zrebaczym ruchem glowy.
    -heee - weschnal i po chwili dodal-przepierdolone...spojzal w kierunku swojej oblubienicy, splunal w dlonie,
    tzn zamierzeniu w dlonie,jednak ciezko bylo mu w nie trafic tak znikoma iloscia sliny i w stanie tegiego zmeczenia
    tak, ze po kilku probach zaprzestal. chwycil oszczepik silniej i zaparl sie w nogach.
    niedzwiedz natarl z impetem, chcac uchwycic brodacza i rozszarpac w swych mocarnych ramionach. doswiadczony mysliwy
    nie mial jednak w tym starciu wiekszych szans.zamachnal sie oszczepikiem- chybil. niedzwiedz uderzyl go lapami
    w ramiona i klatke piersiowa. uderzenie rozszarpalo skurzany kubrak.strozki ciemnej krwi pociekly po jego spotnialych
    bokach.- to koniec!- panikowal rus. zerknal znowu w kierunku nimfy. ta widzac jego blagalny wzrok machnela reka i
    juz miala odwrocic sie na piecie. wtedy to ( wszystko trwa w ulamkach sekund)niedzwiedz zaszarzowal raz drugi.
    vsiewolod widzac z profilu jej nagie cudne cialo westchnal i mysl jak blyskawica przemknela mu przez mysl.
    -o nie! tak latwo cie nie strace... ( tu jest wersja ocenzurowana, gdyz moga to czytac nieletni ) ... a ty bedziesz
    jeczec!- momentalnie samopobudzony rus zamachnal sie oszczepikiem i klul niedziwedziaw korpus! o dziwo trafil
    tak, ze niedziwedz zaskowyczal jak zywcem ze skury obdzieranytargnal sie w tyl i wpadl w kepe krzakow. nimfa stala
    z rozdziawionymi delikatnymi rozowo-niebieskimi ustami i szerokimi jak spodki gwiezdzistymi oczyma. zatrzymala sie
    w pol kroku i postapila ku rusowi, ktory momentalnie zaczal sie zmagac z wszedobylskimi galazkami tarniny i wil sie
    przy tym jak wegorz. nic jednak zmagania nie daly. ale sytuacja zdawala sie jasna. nimfa jest jego. idzie
    juz czuje jej aromatyczna won, juz czuje jej oddech juz wyciaga rece... niedziwedz byl szybszy- naskoczyl na
    vsiewoloda i pierwszy dopadl jego twarzy! rzucil sie nan i zaczal kasac lizach chrapac i drapac go po plecach ramionach
    i calym ciele, a na dodatek strasznie smierdzialo mu z ryja padlina. duszac sie i unikajac niedzwiedziego tchu
    pomyslal - co tojest!!
    "-bylem mlody i glupi
    -teraz jestem stary i glupi,
    tylko bardziej doswiadczony"

    pozdrawiam seban

  2. #2
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2009
    Lokalizacja
    sklepow z tanim winem rozpoczeta
    Postów
    184
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Re: Legenda Rusi, czyli czapka Monomaha

    - co to jest?!! wiesiek ty stary lajdaku! takes mi wojak! hah! myslales ze dam za wygrana nawet kiedy zepchnales mnie
    z loza i ugodziles w podolek swieca?! - uslyszal niski, skrzekliwy glos,ktorego wlascicielka ledwie panowala nad podnieceniem
    i z trudem utrzymywala glos w tonacji, tak by nie zagrgal.... tak. to juz nei byl sen. to byla Helena. jego zona. piekna
    bizantyjska ksiezniczka, spowinowacona bazylego II wielkiego wladcy, starsza rodem od aleksego. zaiste postawna byla to kobieta
    z okladem szesc stop wzrostu, trzy w ramionach i z dzewiec w obwodzie bioder. dwie piersi mleczne jak wymiona ukrowy
    a przedramienia i golenie porosle czarna szczecina - z zalem spogladajac na nie, sam do siebie mowil- jak u swini-
    strach pomyslec co tez ktrylo sie pod jej zwiewnymi szatami,z ktorych to z powodzeniem moznaby w naglej potrzebie
    zagiel do ladyi zrobic i to taki, ze mknelaby ona z wiatrem po dnieprze jak szalona ryby zewszad ploszoc pluskiem
    rozbryzgujacej sie wody. - tak,... taka ladie to sama kniaziowa by i zrobila i sama na brzeg zniosla..., noga jak sosna,
    ale sosny nie sa porosniete wlosami- watpliwie pocieszyl sie rus.- a mialo byc tak pieknie!- jekal w duchu wspominajac
    mlodziencze lata i zapal z jakim przyjal wiesc o jego narzeczonelj z grecji, ktora to przedstawaian mu byla jako
    sama helena spod troi o ktora toczyli wojny starozytni, a slawe ktorej wiescili wszscy wspolczesni spiewacy. w ogole
    entuzjazmu nie zwrocil uwagi na wazny fakt, dotyczacy powodu wydania greckiej kswiezniczki za dzikiego polnocnego wladce.
    wiadomo bylo otoz powszechnie ze basileus nie wydaje swoich dworek za ludzi z gorszej gliny niz grecka, co najmniej
    dziwnym wydawalo sie przez moment ksieciu kijoskiemu, ze to jego ten zaszczyt kopnal. polechtany jednak przez swych
    dworzan, rychlo uwierzyl w swoja potege i slawei stwierdzil ze nie dziw, ze basileus jemu ksienie przeznacza...
    tak trwal w katastrofalnym bledzie do dnia slubu... ale to inna historia...
    vsiewolod powoli zbieral mysli,ktore docieraly do jego glowy i swiszczaly niczym strzaly pieczyngow. tak samo z reszta
    przenikaly jego czaszke jak czaszki jego towazyszy w niejedej potyczne. w tym momencie zastanawial sie komu szczescie bardziej
    sprzyjalo- jemu czy jego towazyszom z potyczek z pieczyngami, ktorzy to towazysze spia teraz smaczenie pod jakims kurchanem.
    powoli rozgladnal sie po komnacie,stwierdzajac ze wszystko jest wporzadku. jedna mysl go niepokoila-mianowicie zlamana swieca
    w jego reku, ktorej ulamek bez mala mial poltorej stopy dlugosci, a drugi lezacy w pieleszach tylez samo. bal sie pomyslec co
    Helena robila z tymi bizantyjskimi swiecami gdy on ruszal na wyprawe, a z nim wszyscy wojowie. chwilowo tknelo go wspolczucie
    dla chlopkow stajennych- ci ostawali i musieli byc posluszni kniaziowej ,lecz jak tylko mogli wymigiwali sie od pozostania we
    dworcu. kolejna mysl- byl caly spotnialy,co dowodzilo ze jednak nie poddawal sie bez walki,ale nie mial szans tym razem- jako ze
    ostro zapil dobrego miodu z kasztelanem kilka godzin wczesniej,tak teraz w lozu zaplatal sie w przeroznego rodzaju przescieradla,
    oponcze i jedwabie bizantyjskiej zony. jedna zlamana swieca warta byla pol kijowa, a jedwabne kobierce -kijowa, wlodzimierza, suzdalu
    czernichowa i perejeslawia.... no z tym suzdalem moze przesada, nikt nie interesuje sie takim wypizdowem.
    lezal oaptulony od pasa w dol i za nic nie mogl sie poruszyc.
    -no tak... tarnina.... hee.... z rezygnacja przymknal oczy i przelknal glosno sline. poslusznie odlozyl swiece na ziemie.
    "-bylem mlody i glupi
    -teraz jestem stary i glupi,
    tylko bardziej doswiadczony"

    pozdrawiam seban

  3. #3
    Stolnik
    Dołączył
    Aug 2009
    Lokalizacja
    Pologne, Cracovie
    Postów
    877
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Re: Legenda Rusi, czyli czapka Monomaha

    kocham posty sebana, szkoda tylko ze nie chce mi sie ich czytac

  4. #4
    Łowczy
    Dołączył
    Aug 2009
    Lokalizacja
    sklepow z tanim winem rozpoczeta
    Postów
    184
    Tournaments Joined
    0
    Tournaments Won
    0
    Podziękował
    0
    Otrzymał 0 podziękowań w 0 postach

    Re: Legenda Rusi, czyli czapka Monomaha

    istny postofil=p szkoda, nie wiesz nawet jaki ogromny ladunek emocjonalno wychowawczy wnioslyby one w Twoje zycie
    "-bylem mlody i glupi
    -teraz jestem stary i glupi,
    tylko bardziej doswiadczony"

    pozdrawiam seban

Podobne wątki

  1. Poradniki - Legenda
    By Salvo in forum Poradniki do Empire: Total War
    Odpowiedzi: 26
    Ostatni post / autor: 27-10-2017, 21:32
  2. Legenda Wesmere
    By Lwie Serce in forum Kampanie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 10-03-2014, 19:44
  3. Czapka frygijska
    By Austin Powers in forum Nowożytność od 1492 do 1914
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 26-10-2010, 00:14

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Możesz edytować swoje posty
  •