Odnosi się w taki sposób, że takich przypadków o jakich Ty mówisz (okoliczności przestępstwa nie budzące żadnych wątpliwości, wyjątkowo zdegenerowana jednostka, czyn budzący szczególne potępienie wśród społeczeństwa, najlepiej recydywista) nie będzie nawet kilka rocznie. Może będą się pojawiać raz na kilka lat - jaki jest sens utrzymywania takiej instytucji, która
a) Będzie wymagała rewokowania niektórych umów międzynarodowych/pogwałcenia traktatów o ochronie praw człowieka, wystąpienia z organizacji międzynarodowych (Rada Europy);
b) Wygeneruje duże koszty (trzeba przebudować naprawdę duży obszar prawa konstytucyjnego i karnego, żeby móc umieścić karę śmierci w naszym systemie prawnym, dostosować system prawa karnego wykonawczego, stworzyć odpowiednie procedury...);
c) Jest we współczesnym społeczeństwie bardzo kontrowersyjna (czyli mamy kolejne setki godzin debat o jej zasadności, czytań sejmowych, projektów, sprzeciwów i inicjatyw obywatelskich - w momencie, kiedy mamy nieco bardziej palące problemy);
A wszystko to, żeby raz na parę lat, w majestacie prawa otruć jakiegoś zwyrola? Poza tym to nie ja wygrzebuję jednostkowe sprawy, bo ktoś tam się powoływał wyżej na przypadek, gdy facet wyszedł po odsiadce i zabił, by wrócić ponownie do więźnia, bo mu tam dobrze. To jest jednostkowy przypadek (w Polsce słyszałem o takiej sytuacji tylko raz), a niesłusznie skazanych na karę śmierci i potem uniewinnionych w samych Stanach było od lat 70 niemal dwie setki - a o ilu się już nie dowiemy, bo nie zdążyli?
Poza tym, ten facet wklejony wyżej nie został skazany tylko na podstawie zeznań, to był tylko główny dowód.