Jako już prawie 4 lata po wydaniu R2, to zapewne czytać to będzie jakiś zagubiony nowicjusz serii. W takim razie - odradzam granie Kartaginą na początku.

Trudność gry Kartaginą nie polega na silnych sąsiadach lub trudnej sytuacji ekonomicznej. Mamy 5 regionów w 4 różnych prowincjach, do tego w trzech z nich występuje mieszanka kulturowa, więc z tej racji największy problem jest z utrzymaniem ładu. Ja, osobiście, polecam w pierwszej turze wycofać się z wojny z Turdetanami i zerwać wszelkie traktaty z Ligą Etruską. W międzyczasie należy w każdym z regionów stworzyć kilka armii i dorekrutować po kilku oszczepników. Na start wystarczy. Warto zawrzeć trochę umów handlowych. Pomimo rozwiniętego handlu, moim głównym źródłem dochodów na początku było wielokrotne zawieranie pokoju z nomadzkimi frakcjami (grałem rodem Barkidów, więc kara do stosunków dyplomatycznych i tak utrudniała jakiekolwiek rozmowy, to raczej nie miałem pohamowań moralnych związanych ze zrywaniem traktatów) i wyciąganiem przy tym kasy. Z czasem, gdy już miałem dość stabilną sytuację w regionach (choć armię złożoną z 19 jednostek oszczepników trzymałem na Sycylii do ~setnej tury), Nowa Kartagina i Libia zaczęły przegrywać z Murzynami, więc zebrałem armię i Nomadów pobiłem (wschodnia granica już zabezpieczona, Egipt został pobity przez Pergamon i Seleuków, z którymi miałem PONy). Następnie porażki Nowej Kartaginy w wojnach z Luzytanami i Arwernami w Iberii zmusiły mnie do podboju Iberii i troszeczkę się zapędziłem, bo doszedłem aż do Renu. Zajęcie większości Galii pozwoliło mi na uderzenie na Rzym z dwóch stron - z Sycylii i z północy. Wraz z Massalią podbiłem Italię i Wielką Grecję, następnie pozbyłem się tego sojusznika, podbiłem Illirię, Trację, Macedonię, Grecję i zmierzałem do Anatolii. Chciałem utrzymać ze wszystkimi obecnymi tam frakcjami pozytywne stosunki, jako iż do zdobycia ziem Seleucydów potrzebowałem Pergamonu, który miał z prawie wszystkimi frakcjami sojusze. Oprócz Aten, które przeniosły się do Anatolii po straceniu swego polis na rzecz Macedonii i rozrosły się na terenach podbitych przez Galację (jakieś 10 regionów). Zerwałem wszystkie traktaty z Ateńczykami i w oczekiwaniu na 10 tur neutralizacji kary za zdradzieckie zachowanie zaatakowałem Armenię. Szybko się z nią uporałem i następnie zająłem ziemie Aten, a później Seleucydów (na szczęście Pergamon trzymał moją stronę, co zapewniło mi kontrolę nad Egiptem).

Z wszystkich frakcji, którymi już grałem, kampania Kartaginy sprawiła mi najmniej satysfakcji, pomimo swojego klimatu; armia jest bardzo uniwersalna, jednak brakuje dobrych falangitów, najlepiej rozbudowane są jednostki hoplitów, których rekrutuję jedynie do osłaniania flanek (2-4 jednostki), choć i tak z założenia armia powinna polegać głównie na flocie (miałem jedną i prawie jej nie używałem) i najemnikach, których utrzymanie kosztuje i jest niewygodne. Trudnością na pewno też jest kultura, bo dominuje ona tylko u dwóch frakcji (nie licząc Kartaginy) - Nowej Kartaginy i Libii - czyli kartagińskich protektoratów. Twórcy jakby olali tę frakcję i nie rozwinęli jej do końca, bardzo dużo się czuje tutaj pustek.

Poziom bardzo trudny, jakby ktoś pytał.