Raz kolejny poruszę kwestię tej zasady. Posłużę się pierw przykładem Polski Marata w wko29.

Polska Marata doznała ogromnego najazdu trzech państw, a ten i tak nieźle dawał im popalić i ciągle się trzymał. Był też w koalicji z zachodnimi aliantami (Nami ) ... Mimo walecznego polskiego ducha - była sytuacja, iż Marat mimo czynnej armii i floty mógł stracić ostatnie miasto - a co za tym by poszło: armia stałaby się rebeliancka.

Na szczęście się wybronił, ale My - nie mogliśmy mu dać miasta ze względu na tę cholerną zasadę. Pomyślmy - przecież to bezsens. Wiem, iż przytaczanie przykładu IIwś do średniowiecza jest półtrafne, ale to idealnie pasowałoby do walki na emigracji, do sił łączonych Aliantów i walce o niepodległość (tak, tak: w średniowieczu nie było czystego patriotyzmu mas, jaki rozumiemy, ale choćby sami rycerze, członkowie rodziny królewskiej razem z wiernymi armiami dalej mogliby się bić o swój byt...) Tymczasem ta zasada to niszczy.

Reguła ta często neguje też także wymiany miast, kiedy tylko jedno z wymieniających się państw ma akurat wojnę z państwem 3ecim: "Uaaa, żeby tylko nie przetrwał gdzieś indziej, jak nagle straci prowincje." Uważam, że coś takiego jest przesadnie profilaktyczne, niesprawiedliwe, nierealne i ograniczające swobodę gry.

Teraz czekam na kontrargumenty, które zapewne się pojawią ze strony tych, którzy przecie tę zasadę musieli w przeszłości skołować...