Pomyślałem, że The book of Boba Fett najlepiej pasuje w tym temacie. Niby klimat taki sam, znakomite grafiki nie pozwalają odpuścić listy płac na koniec każdego odcinka. Lecz prawda jest taka, że gdyby nie powrót Mando i Grogu serial byłby po prostu słaby. Tym razem nie rozpiszę się nad głupotami scenariusza (znakomita taktyka rozproszyć swych ludzi pojedynczo po wszystkich dzielnicach, czy latanie myśliwcem przez galaktyki. W Brzeszczocie przyjmowałem że tam jakaś toaleta jednak jest, teraz Mando ma super kosmiczną pieluchę dla dorosłych) lecz po zakończeniu ostatniego odcinka właściwie nie znajduję sceny wartej zapamiętania. Wróć! Muzyka na dobrym poziomie.
Spoiler: