Mnie się ćwierćfinał podobał o tyle, że w sam raz z mojej perspektywy było ze mną 2 razy cienko. Dwukrotnie potykałem się z Arroyo, który zaskoczył mnie mocno na plus mikro i taktyką. Najpierw Getami mocno mi zmasakrował Massalię, a potem Pontem dosłownie zdmuchnął moją baktryjską piechotę. Tak naprawdę dwukrotnie ratował mnie Tuff, ale to było od początku zaplanowane, że Tuff będzie koniem pociągowym w tym dwumeczu. Lylu faktycznie zagrał dwa razy słabo, ale tutaj jednak różnicy w doświadczeniu się nie przeskoczy. Szczególnie jak się gra naprzeciw takiego starego lisa, jak Tuff, co tylko czyha na malutkie błędy i wykorzystuje je w 100%. Z Tuffem po prostu nie można sobie pozwolić na błędy.