Przypomina mi się historia św, Jana z Kapadocji.
W/w pojawił się chyba w III lub IV w.n.e. na Sycylii, gdzie został biskupem społeczności chrześcijańskiej. Wiedziony "bożym duchem" otoczył się zbirami i zaczął pozbawiać wiernych dobytku a także zabierać ich żony i córki. W końcu miarka się przebrała i wierni przepędzili bydlaka.
W tym czasie w Aleksandrii zmarł biskup i św. Jan zjawił się z dużą gromadą uzbrojonych oprychów i wierni jednogłośnie wybrali go biskupem. Tym razem św. Jan otoczył się znaczącą siłą zbrojnych i wierni nie mogli mu nic zrobić. Wdrożył takie same praktyki jak na Sycylii. Zrozpaczeni chrześcijanie pisali rozpaczliwe listy do pogańskiego cesarza by uwolnił ich od tego pasterza. W końcu cesarz się zlitował i przyszedł centurion z żołnierzami i aresztował świętego. Cesarz kazał go osadzić w jednym z klasztorów podziemnych w Kapadocji. Tam zamknięto Jana w celi, zamurowano i przez otwór podawano chleb i wodę. Przeżył rok. Po krótkim okresie czasu kościół uczynił go świętym.
Historia ta wyszła na jaw gdy w Stambule odkryto archiwum i przeczytano listy oraz sprawozdanie o wykonaniu decyzji cesarza. Kościół tłumaczył później, że Jan z Kapadocji żałował za swe grzechy i tym zasłużył sobie na to wywyższenie.
Ponieważ świętych się namnożyło to ich potem degradowano. Spotkało to i w/w Jan, Jerzego od smoka, Floriana od strażaków i innych. Lecz za to przybywają następni święci. Ale to inna historia jak mawiał Kipling,