Ano można, dobrym przykładem jest tu Paryż z prowincją Francja w EmpireZamieszczone przez Lucius
Ano można, dobrym przykładem jest tu Paryż z prowincją Francja w EmpireZamieszczone przez Lucius
the Sun and the Moon and the end of all time
Nie chce mi się szukać, nie musisz mi wierzyć, ale jestem pewien. I nie chodzi tu o to, czy ja lubię starożytność, czy nie. Rome na ślepo wzięło by wiele osób, bo jest bardzo oczekiwany.Przedstaw te ankiety a nie. Fakt iż lubisz starożytność nie znaczy iż każdy jest jej fanem. Sądzę iż Amerykanom jakoś nie robi wielkiej różnicy Rome czy Shogun bo żadna z tych gier ich nie dotyczy. Niszowy ? A kto zaryzykuje i na ślepo weżnie Rome :roll: zwłaszcza pamiętając Empire?
Jakoś nie widzę takich zachowań nawet w przybliżeniu. Prędzej fanatyków średniowiecznej Japonii.Dżizus Krajs! Ludzie jaką wy macie MAŁĄ wyobraźnię. Piszecie FUUU, lipa, beznadzieja i się obrażacie jak się wam próbuje powiedzieć że opinie można będzie wygłosić jak zagra się w grę. Chcecie 1.000.000.00 prowincji bo wg was tylko wtedy jest wojna totalna. To wy nie szanujecie innych wyśmiewając pomysł Szoguna II.
Chyba raczej racjonalnie myślących ludzi wychodzących z słusznego założenia, ze gra mniejsza to gra lepiej dopracowana i ciekawsza. Co mi po podbijaniu 10 000 prowincji skoro znudzi mi się po 5 ?Jakoś nie widzę takich zachowań nawet w przybliżeniu. Prędzej fanatyków średniowiecznej Japonii.
Głównie dlatego, że od Rome (także z modami) ta seria jest wymagająca co najwyżej na samym początku rozgrywki. Im dalej, tym łatwiej. A powinno być chyba na odwrót.
np. w Barbarian Invasion - na początku rozgrywki Rzymem rzeczywiście trzeba było troche ruszyć glową, ale po opanowaniu sytuacji już nie. W RTR, również niektóre frakcje były wymagające np. Berberowie. Tu trudny początek był troche dłuższy bo trzeba było pokonać dużo silniejszego, agresywnego rywala Kartaginę. . . ale po splądrowaniu pierwszego kartagińskiego miasta było już z gorki.
Mnie to osobiście nudzi. Wolę gry, gdzie przez cały czas jest napięcie, klimat i wyzwanie. I wg mnie najtrudniejszymi częściami serii były właśnie Shogun i Medek I, a to z tego powodu że końcówki tych gier były często najtrudniejsze bo z reguły wyglądało to tak. W Shogunie zostawały dwa klany, każdy miał po połowę Japonii tyle, że nam starcza koku na to aby obsadzić granicę pojedynczymi pełnymi armiami, a wróg ma tak po 3 flagi Bronić się można, czasem można dokonać lokalnego kontrataku. . . ale kto się przez to przebije ? Raczej autoresolve odpadało. . . w medku podobnie tyle, że z reguły zostawaly trzy mocarstwa. Jak dwa pozostałe rzuciły się na nas to nie było wesoło i sytuacja wyglądała podobnie.
Od czasów Romka po podbiciu kilku prowincji byliśmy już takimi mocarzami, ze raczej nikt nie podskoczył i wrogowie byli bardziej zrównoważeni. Nie było tendencji do powstawania tak wielkich frakcji jak w Shogunie czy Medzie więc łatwo było je dobijać pojedynczo.
Pytanie - co jest powodem takiego stanu rzeczy. Nowa mapa czy zmiana zachowań kompa, inny gameplay. Inna sprawa, że taka ekspresowa kasacja nacji nie pasuje np. do Medka bo było to absurdalne i nieklimatyczne. Takie 3 wielkie molochy w końcowym etapie gry (do Empire czy NTW, podobnie). No bo jak to tak, przecież nie tak to powinno wyglądać . . ale już do Shoguna jak najbardziej to pasuje, że na końcu zostają głowni oponenci i biorą się za bary. Do Shoguna w ogole pasuje taka agresywna i żywa AI - szczególnie w stosunku do wybijającego się siłą gracza. Nawet Ai bitewne nie musi być super wyczesane. Wystarczą dobre i agresywne skrypty zawierające sojusze ofensywne przeciwko najsilniejszemu - czyli najczęściej graczowi.
W NTW wkurza mnie to, że Ai jest takie bierne. W ETW nie wiem - może jest podobnie - nie grałem długo w kampanie. . . ale w NTW gram sobie w multi i w pewnym momencie miałem Rosją wojnę z Turcją, Szwecją, Prusami, Francją (drugi gracz) i wieloma innymi krajami, które ze mną nie graniczyły. AI (a gramy na hard) bylo po prostu totalnie bierne. Chyba jedynie na morzach przejawia jakąś inicjatywę. Turcja mimo wolnej drogi do podbicia połowy państwa, nie ruszyła na mnie przez półtorej roku, kiedy zawarłem pokój. Prusy odobnie - tylko przyjmowaly moje ciosy. Z kolei Szwecja pobiła wszystkich bo stała pełną armią obok prawie pusteg Petersburga, nie atakując tylko chodząc to troche w prawo, to troche w lewo. Masakra. . . przecież w to się nie da przegrać chyba. Bo jak skoro nikt nie atakuje. Nie mówię żeby od razu 20 państw wypowiadało mi wojne, łącznie z tymi z końca Europy bo to się akurat zdarza. Chodzi o to aby one coś robiły. Braly armie i hajda na najbliższe slabo bronione miasto, a na polu bitwy hajda na wroga. Oni te gry ostatnio robią dla dzieciaków - co zresztą sami przyznali, mówiąc że konsumenci w USA lubią taki typ rozgrywki bo mogą w spokoju planować swoje podoboje. . . no jasne w spokoju. . . skoro nikt nie atakuje Ale mogliby pomyśleć też o prawdziwych strategach i zrobić jakąś opcję gry z AI które umiemożliwia takie spokojne planowanie podbojów.
Ogólnie mam nadzieję, że Shogun sprosta swojemu poprzednikowi na tej płaszczyźnie i będziemy mieli do czynienia z rzeźnią, nawet walującymi na vh/vh kompami, które tłuką kolejne armie, kolejnych ninja i shinobi, wysyłając to tałatajstwo w naszą stronę abyśmy resztkami sił, wykorzystujac rzeki i pasma górskie je odpierali.
Liczę też na to, że każdy, nawet sojusznik będzie nas bez skrupułow atakował jeśli zostawimy nieobsadzoną prowincje i jego shinobi to zauważą Po prostu wjazd i tyle. Tak jak w Shogunie I - tam zawsze brak armii albo mała armia = wjazd wroga.
Liczę na to, że armie Ai będą na maksa agresywne i samo AI takie będzie. Liczę na szerokie sojusze komputerowych klanów przeciwko silnemu graczowi w środkowym momencie gry, kiedy już powoli stajemy się najsilniejszą frakcją. O ile w takich grach jak ETW, NTW, MTW czy RTW jest to nieklimatyczne i absurdalne tu będzie bardzo w klimacie.
Nie chce kolejnej gry gdzie można "w spokoju planować swoje podboje".
Oczywiście taka gra jak Rome II, również mogłaby być grą z dobrą kampanią, ale trzeba by było do tego podejśc na maksa innowacyjnie. Zastosować rozwiązania, których jeszcze nigdy nie zastosowali w swoich grach. W przypadku Shoguna II mają dobry wzorzec - Shoguna I. W przypadku Romy czegoś takiego nie ma. . . a kampania mogłaby być imo ciekawa pod warunkiem, że byłaby ona zrobiona stricte pod Rzym tak aby stanowila wyzwanie. Ogólnie w Romie dopuścilbym grę cywilizowanymi nacjami, do Germanów i Celtów podchodząc innowacyjnie. Byłyby to niezależne od siebie prowincje (pojedyncze plemiona) zamiast miast posiadające np. po kilkanaście twierdz (np oppidium), bez stałych armii tak jak np. w Rzymie. Gdyby Rzymska armia wchodziła na ich teren to twierdze byłyby obsadzane przez pospolite ruszenie, wszystkich mężczyzn zamieszkujących prowincje (a ich liczba i jakoś wzrastałaby z z upływem czasu), a reszta tworzylaby hordę wojska która od razu ruszałaby na agresorów np. urządzając zasadzkę (barbarzyńcy byliby w tym dobrzy - tzn. w ukrywaniu się po lasach). Ogolnie chodzi o to aby podbijanie Celtów i Germanów było trudną rzeczą wymagającą pokonania kilkukrotnie liczniejszych i w dodatku agresywnych sił, a następnie podbicia kilku twierdz i wyżenięcia prawie wszystkich mężczyzn, reszte ew. biorąc w niewole. Podbicie każdej takiej prowincji byłoby kampanią, do której trzeba by było się przygotować i zaplanować ją. Tak abyśmy naprawdę czuli się jak na obcej ziemi. . . armie barbarzyńców ukrywałyby się w lasach i wyskakiwały w najmniej spodziewanym momencie A po podbiciu prowa, możnaby założyć rzymskie miasto i zaprowadzić cywilizację. Z kolei w drugą stronę dzialałoby to tak, że raz na kilkanaście lat, jakieś plemie dotknięte zbyt wysokim przyrostem, zbierałoby się w 5-6 samodzielnych flag i ruszało w jednej chwili na maks 2 najbliższe rzymskie prowincje - najlepiej by było aby siły były skalkulowane tak aby barbarzyńcby byli prawie nie do odparcia. . . plądrowaliby oni nasze miasta, brali w niewole ludnośc, a potem wracaliby do domu albo szli plądrować dalej - tak jak Cymbrowie i Teutonii. Tak aby gracz rzymski drżał na samą myśl o możliwym najeździe Celtów, a w dalszym okresie odpowiednio silniejszych i agresywniejszych Germanów. Przecież już coś podobnego było w nawet głupiej Cywilizacji II gdzie od czasu do czasu z terenów niezamieszkanych nadciągali barbarzyńcy, których zauważaliśmy dopiero wtedy kiedy byli już pod naszym miastem
Do tego ciekawy system morale, które byłoby zależne od poczynań na mapie kampanii. Po 1-2 efektownych klęskach, stracie miast itd. morale drastycznie spadałoby w całej armii w starciu z przeciwnikiem, który te straty wyrządził, zwiększając prawdopodobieństwo kolejnych klęsk. No i oczywiście hordy barbarzyńców po poniesieniu strat, powoliby się powtarzały - w koncu Teutonii i Cymbrowie wędrowali z kobietami i dziećmi, wchodzącymi w dorosłość.
Chciałbym Rome II na maksa pod warunkiem, że byłaby to gra innowacyjna, klimatyczna i trudna. . . bo niestety, ale jak zobaczyłem jak to wygląda w Rome I to walnąłem facepalma. Germanie jako jedna frakcja z miastami, hahaha. Podchodzą do tego zbyt schematycznie. . . w każdej grze powielają schematy. Wszystkich chcą w nie upchnąć. I akurat nie wierzę w to, że Rome II byłby innowacyjny. Ma za dużą skale - daliby wyczesaną grafikę i nudne bitwy starożytnych galer. . . a potem wydaliby kilka DLC. I tyle.
Dużo bardziej prawdopodobne, że Shogun będzie innowacyjny i dopracowany. Bo mniejszy skalą i ma świetny pierwowzór, którego dobre cechy zostały niestety gdzieś zatracone po drodze.
Chociaż akurat co do herosów - legendarnych szermierzy. . cieszę się że będą aczkolwiek wolalbym aby stanowili raczej ulepszenia dla regimentów walcząc w ich ramach anieżeli mieliby być pojedynczymi jednostkami. To rozwiązanie troche ssie imo bo nigdy nie byłem fanem kensaiów. Chociaż z drugiej strony takie pojedynki takich koksów mogłyby być ciekawe. . .
Odnoscie watka "Konkretne informacje o Shogun 2" przyczepie sie do jednego
there are over 100,000 possible speechesNikt nie bedzie nagrywał 100,000 monologów. Bedzie 100,000 kombinacji w monologach skladających sie z nagranych kilkudziesieciu zdań, czy czesci zdań.zostanie nagranych ponad 100,000 monologów
Np. Stoimy u progu kleski/zwyciestwa. Walczymy/Oblegam/Bronimy sie dzis [rano/w polodnie/wieczorem/ w nocy] [latem zima wiasna jesienia] przeciwko klanowi X Y Z (9 klanow grywalnych + rebelianci inni) u boku sojusznikow ( 9 klanow grywalnych + inni ]. Poprzednia bitwe wygralismy / przegralismy. Przeciwnik jest honorowy/bez honoru itd.
Im wiecej elementow zawartych w przemowie tym wiecej kombinacji. Tak wychodzi magiczne 100,000
No tak, pisane po nocy Juz poprawiam
E: Wie ktos moze, czy SEGA pojawi sie na E3 i czy zamierzaja przekazac cos w sprawie Shoguna?
KLA, Twoja definicja wojny totalnej jest błędna. W wojnie totalnej nie chodzi o teren na jakim się rozgrywa, ani o liczbę ofiar. Chodzi o zaangażowanie środków, materiałów, siły ludzkiej. Wojna 7-letnia nie była wojną totalną w żadnym razie. Wojny w Japonii owszem.
Dobra, to naprawdę nie jest odpowiedni wątek na dywagacje na temat charakteru wojny totalnej, jeśli chcecie kontynuować dyskusję to możecie poprosić admina, żeby przeniósł posty do działu historycznego - voitek
Myślę, że przede wszystkim jest to wymarzony temat na grę tego typu. Czemu ? Bo jest to chyba jedyny (albo jeden z niewielu i raczej najciekawszy) okres w dziejach świata, w którym mieliśmy do czynienia z wojną wszystkich przeciwko wszystkim o konkretną rzecz - w tym wypadku o najwyższą władzę w Japonii. Walka klanów o totalną dominacje to coś co CA z pewnością będzie potrafiła odwzorować dobrze, ciekawie i klimatycznie bo bardziej złożone modele im za bardzo nie wychodzą. Oba Medievale przypominały wszystko za wyjątkiem średniowiecznej Europy. W Rome kampania przypominała starożytność. . . ale tylko przypominała bo po głębszym przyjrzeniu traciła. Empire ? Bez jaj. Za to NTW daje radę bo to znowu bardzo prosty model, a mianowicie potężna Francja ze swoimi przydupasami vs reszta świata. Łatwo to odwzorować bo pod względem politycznym nie było tu wielkiego skomplikowania - jeden kraj walczył o hegemonie.
Ogólnie Napoleon, a zapewne i dodatek do niego, są dowodem na to, że mniejsze gry wychodzą im. . . lepiej. Im mniejszy zakres czasowy gry, im mniejszy obszar geograficzny i im mniej frakcji tym większa szansa, ze gra będzie lepsza. Jeśli mam być szczery to najbardziej bym chciał (choć to raczej niemożliwe) aby TW podchodził do kolejnych części bardziej detalicznie. Np. widziałby mi się temat Wojny Trzydziestoletniej albo Wojny Siedmioletniej. Jedna gra o Wojnie Trzydziestoletniej - temat mały, ale za to mógłby zostać dopracowany i wierniej oddawałby realia.
JasneWalka klanów o totalną dominacje to coś co CA z pewnością będzie potrafiła odwzorować dobrze, ciekawie i klimatycznie
Pierwszego medka w to nie mieszaj, bo jesli chodzi o klimat sredniowiecznej Europy to jest arcydzielo!Oba Medievale przypominały wszystko za wyjątkiem średniowiecznej Europy.
Właśnie, pierwszy medek najlepszą częścią total war ; )
Pierwszy medek to arcydzieło klimatu Średniowiecza? Hahaha, fajne to Średniowiecze wg was było. Szczególnie odwzorowanie frakcji na mapie strategicznej - dobre dla 6 latków. Medek 2 to już w ogóle błazenada, dopiero mody takie jak Broken Crescent czynią z tą grę dobrą, a nawet bardzo dobrą (kampania i tak pozostaje nudna). Rome podobnie, choć przynajmniej nie było tak błazeńsko kolorowo, ale kampania to jakieś dno. Lubię starożytność, ale uważam, że to nie jest najlepszy temat na grę Total War, a przynajmniej powinniśmy z tym poczekać na postęp technologiczny (właśnie koszmarna grafika psuła Romka najbardziej). Najlepszy był STW (nigdy się nie skompromitował, jak na swoje możliwości nie miał wad) i NTW (rozbudowany, dość solidnie zrobiony).
STW 2 będzie najlepszy. Bo jest właśnie w małej skali. Ja już mam dosyć podbijania w kółko Bałkanów, Polski, Azji Mniejszej, Włoch, Niemiec, itd, itp. Japonia jako hermetyczny i arcyoryginalny świat jest niczym kraina fantasy. Wyspa ogarnięta zaciekłą wojną wszystkich ze wszystkimi. Cała ekonomia to ryż, jedyna zasada, to zniszczyć wszystkich. Kampanie na abstrakcyjnym dla nas Europejczyków terenie pozwolą nam się skupić i zasmakować w tym czym powinniśmy - sztuce wojny.