PDA

Zobacz pełną wersję : PBF Droga z której się nie wraca (realia Wiedźmina)



Araven
09-12-2014, 20:11
Ew. można dołączyć do gry. kontakt na PW ze mną.


MEHIR ap CALEP nilfgardzki porucznik gwardii Emhyra
Koncepcja (Aspekt główny): Nilfgaardzki Gwardzista Ciężkozbrojny, dezerter z ciężką zbroją kolczą z elementami płytowymi i tarczą oraz mieczem
Problem: Nieufność wobec nieznajomych (ścigany przez tajną policję Nilfgaardu), niechęć innych narodów (liczne najazdy Nilfgaardu na ziemie sprzymierzonych.)
Cel: Zrzucenie zarzutów na kogoś innego i ucieczka przed pościgiem, w konsekwencji powrót do ojczyzny.
Przeszłość: Dawniej syn szlachcica, który wysłał go do armii. Po tym jak został wykryty spisek w którym brał udział musiał uciekać do Temerii. Sprawny w walce w zwarciu, wytrzymały.

Umiejętności:
Poziom 5 Walka miecz
Poziom 4 Przywództwo, Czujność, Krzepa,
Poziom 3 Strzelanie i Miotanie, Sprawność,
Poziom 2 Przetrwanie, Taktyka i Strategia, Siła Woli, Podstęp, Wiedza (wojskowość), Języki (nilfgardzki i wspólna mowa, krasnoludzki), Bijatyka
Poziom 1 Leczenie,

Sztuczki:
Nilfgardzki porucznik gwardii +1 do testów Przywództwa w dowodzeniu, może używać Przywództwa zamiast Uroku w zwykłych rozmowach
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Odporność a nie jej połowę.
Walka bronią (styl walka ofensywna) wymaga Walki bronią 3+, daje +1 do Ataku mieczem.
Ekspert w walce mieczem +1 obrażeń zadawanych mieczem.
Dodatkowa lekka konsekwencja


Ekwipunek: Zbroja kolcza z elementami płytowymi + tarcza , zestaw podróżny, kusza typowa, miecz, hełm garnczkowy


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak miecz 6 obrażenia 3
Obrona z mieczem i tarczą 5
Atak kusza 3 obrażenia 2 (ignoruje 1 punkt pancerza celu)
Zbroja Pancerz 4 z tarczą lub 3 bez tarczy
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 4
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna


Krasnolud KIELON WYHYLON z Mahakamu
Koncepcja: Krasnolud wolny najemnik z młotem w ciężkiej zbroi
Problem: Niechęć innych ras i pieniactwo oraz pociąg do ciężkich trunków.
Cel: Odnalezienie legendarnego miasta elfów, pełnego nieprzebranych skarbów.
Przeszłość: Syn wodza klanu, ćwiczony w walce, obecnie najemnik, ciągle na trakcie. Nie pociągała go władza (i obowiązki jej przypisane), chciał być wolny więc opuścił dom i ruszył w Świat. Jak wiadomo życie kosztuje, więc najmuje się do różnych armii, karawan i ciągle poszukuje skarbu, który ustawi go do końca życia.

Umiejętności:
Poziom 5 Walka młoty
Poziom 4 Krzepa, Czujność
Poziom 3 Podstęp, Sprawność, Strzelanie i Miotanie,
Poziom 2 Przetrwanie, Urok, Siła Woli, Wyszukiwanie, Leczenie, Empatia
Poziom 1 Wiedza (Handel), Języki (krasnoludzki i wspólna mowa), Bijatyka, Wiedza (Wojskowość)
Suma punktów 45.


Sztuczki:

Widzenie w ciemności (Czujność) Postać widzi w ciemności, przy minimalnym świetle, na odległość Czujność x10 metrów.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Odporność a nie jej połowę.
Walka bronią (styl walka ofensywna) wymaga Walki bronią 3+, daje +1 do Ataku młotem.
Kusznik +1 trafienia w Ataku za pomocą kuszy, przy Krzepie minimum 4 potrafi ręcznie załadować zwykłą kuszę i strzelać 1 raz na rundę
Ekspert w walce młotem +1 obrażeń zadawanych młotem
Sokoli wzrok (Strzelanie i Miotanie, Czujność) o 1 zmniejsza ew. kary za strzelanie lub miotanie na daleki dystans, wypatrywanie itp.

Ekwipunek: Ciężka zbroja łuskowa , zestaw podróżny, kusza typowa +1 do trafienia i +1 do obrażeń, dwuręczny młot, hełm zwykły z nosalem.


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak młot 6 obrażenia 4
Obrona z młotem 5
Atak kusza 5 obrażenia 3 (ignoruje 1 punkt pancerza celu)
Zbroja Pancerz 3
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 4
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

ADRIAN ceap FEHNRYR (nilfgardzki łucznik)
Koncepcja (Aspekt główny): Nilfgardzki Łucznik
Problem: Niechęć innych narodów (liczne najazdy Nilfgaardu na ziemie sprzymierzonych.)
Cel: Pomoc najsłabszym i najuboższym. Uważa się bardziej za Temerczyka niż Nilgardczyka.
Przeszłość: : Potomek bogatego właściciela manufaktury w Wyzimie, obecnie zniszczonej.

Umiejętności:
Poziom 5 Strzelanie i Miotanie
Poziom 4 Podstęp, Czujność, Leczenie
Poziom 3 Krzepa, Przetrwanie, Sprawność, Walka miecze,
Poziom 2 Wyszukiwanie, Siła Woli, Urok
Poziom 1 Jeździectwo, Języki (temerski, nilfgardzki i wspólny), Empatia , Wiedza (handel), Fach (myśliwy)

Ekwipunek: kolczuga, krótki miecz, refleksyjny łuk (+1 obrażeń)i strzały, zestaw podróżny, płaszcz maskujący, nóż myśliwski, hełm (łebka)

Sztuczki:
Widzenie w ciemności (Czujność) Postać widzi w ciemności, przy minimalnym świetle, na odległość Czujność x10 metrów
Twardziel (Siła) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Krzepę a nie jej połowę.
Walka defensywna (Strzelanie i Miotanie ) wymaga Strzelania i Miotania 4+, Zwinności 3+. Pozwala użyć Strzelania i Miotania zamiast Broni Białej jako Obrony bliskiej w walce bezpośredniej.
Precyzyjny strzał lub rzut (Czujność) trafiasz w odsłonięte miejsca, rzut nożem lub strzał ignoruje 2 punkty pancerza celu.
Tropiciel (Przetrwanie), wymaga Przetrwania lub Myślistwa 3+. Daje +2 premii do testów tropienia, wykonywanych za pomocą Przetrwania lub Myślistwa.
Dodatkowa lekka konsekwencja fizyczna.


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 5, obrażenia 3 (ignoruje 2 punkty pancerza celu)
Obrona z łukiem 5
Atak miecz 3 obrażenia 2
Obrona z mieczem 3
Zbroja kolczuga Pancerz 2
Presja fizyczna 6 Presja psychiczna 4
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

VERONIKA, kapitan tarczowników z Cintry

Koncepcja (Aspekt główny): Cintryjski dowódca oddziału piechoty pancernej, zbrojny w kolczudze, w ręku buzdygan i solidna, dębowa tarcza. Niebrzydka i zgrabna kobieta, hardo lejąca po łbach silniejszych od siebie mężów.
Problem: Głównym przyjacielem, a zarazem wrogiem dowódcy jest alkohol. Tylko w nim utopić mogła smutki i znaleźć siłę by nadal żyć. Lecz jak to z alkoholem czasem bywa - przyćmiewa niektóre zmysły. Dodatkowo nienawiść do wszystkiego co z Nilfgaardu przyszło.
Cel: Podróże, wojaczka, dobre piwo i romans z przystojnym rycerzem. Brak określonego celu. Strata i krzywdy wyrządzone jej przed laty, zatarła w Veronice szlachetniejsze uczucia i ambicje. Ślepa wiara w to co los przyniesie.
Przeszłość: Dawniej dowódca oddziału piechoty zaciężnej, który stacjonował w Cintrze. Po zdobyciu i spaleniu miasta przez wojska nilfgaardzkie, Veronika jako jedyna ze swego oddziału przeżyła rzeź i porzucając ostatecznie rozpacz - powędrowała w kierunku krain północy. Od tego czasu tuła się po świecie, zarabiając na przeżycie orężem i pięścią, najmując się jako zwykły zbir czy wojak gdziekolwiek, byle nie w regularnym wojsku.

Umiejętności:
Poziom 5 Walka bronią i tarczą
Poziom 4 Podstęp, Przywództwo, Krzepa,
Poziom 3 Sprawność, Czujność
Poziom 2 Hazard, Siła Woli, Strategia i taktyka, Bijatyka, Zastraszanie/Prowokowanie
Poziom 1 Wiedza (wojskowość), Języki (mowa wspólna, dialekt nilfgaardzki), Kontakty, Występ

Sztuczki:
Cintryjski dowódca +1 do testów Przywództwa w dowodzeniu, może używać Przywództwa zamiast Uroku w zwykłych rozmowach
Tarczownik (styl Walka bronią i tarczą) wymaga Krzepy 3+ oraz używania tarczy. Daje +1 dodatkowego Pancerza w walce bezpośredniej. Czyli normalnie tarcza daje +1 pancerza, a z tarczownikiem daje +2 do pancerza fizycznego.)
Mistrz Tarczowników (styl Walka bronią i tarczą) - wymaga Krzepy 3+, Sprawności 3+ i sztuczki Tarczownik oraz używania tarczy. Daje +1 do Obrony w walce bezpośredniej, poza bonusami z Tarczownika.
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Siłę a nie jej połowę.
Nieugięty (Siła Woli) do Toru Presji Psychicznej doliczamy Pełną Siłę Woli a nie jej połowę.
Ekspert w walce buzdyganem +1 do obrażeń


Ekwipunek: Solidna, dębowa tarcza okrągła, Hauberk, Kaptur kolczy, Zestaw podróżny, Kreda


Skrócone bojowe
Czujność 3, Sprawność 3
Atak buzdygan 4 obrażenia 2
Obrona z buzdyganem i tarczą 6
Zbroja Pancerz 5 z tarczą
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 1 x Lekka 1xŚrednia 1xPoważna

Araven
09-12-2014, 20:16
Listopad 1269 roku, pogórze Mahakamu w Temerii.

Wasza hanza kurowała się częściowo w Mahakamie u krasnoludów, częściowo w Mariborze, ale tam weterani wojny z Nilgaardem nie dali żyć Waszym dwóm Nifgardczykom.
Krasnoludzki kupiec Boover Hook, wynajął Was do sprawdzenia co się dzieje we wsi Klucz na terenie masywu Mahakamu, skąd wełnę sprowadza.

I do sprawdzenia czemu tamtejszy szlak kupiecki jest zablokowany. W okolicach wsi, lub w niej samej macie spotkać niejaką Visennę, jaką posłał tam w tej samej sprawie Krąg Druidów. Krasnolud ma pewne zobowiązania wobec Kręgu i wysyła Was jako najemników i wsparcie dla Viseny. Zapewni Wam za to, utrzymanie w zimie i wypłaci po 250 orenów na głowę, a żywność teraz droga, więc to dobra oferta.

Techniczny
Dużo opisów będzie od mistrza Sapkowskiego, ja taki zdolny nie jestem. Mam nadzieję, że kupca nie zabijacie?
Wasze postaci, po awansie są w poście nr 1. Froya i Adriankowaty, niech pamiętają, ze mają po 1 punkcie zachomikowane.

Nie czarujmy się, musicie to wziąć, bo jesteście spłukani gdyż kilka tygodni temu pewna krewka Cintryjka i równie krewki Krasnolud, zaatakowali elitarne komando Wiewiórek, których dowódca, darował Was życiem, ale straciliście okazję do zarobku na nagrodzie za głowę zbira Yanosa, a na leczenie to po tej akcji poszła wasza cała gotówka, także ta z weksli. Macie obecnie po 100 orenów każdy i ekwipunek.

Bierzecie ta robotę? (to pytanie ciut retoryczne). Pytania macie do kupca?

sadam86
09-12-2014, 20:22
Mości Hook, skoro zdecydowaliśmy się dla was pracować, może wiecie jakie plotki chodzą o tym Kluczu? I powiedzcie łaskawie kim jest ta Visenna.

adriankowaty
09-12-2014, 20:31
Powiedz mi, Booverze - Adrian podjął rozmowę - co dotąd udało ci się ustalić? Kiedy dokładnie szlak został zablokowany i co takiego niepokojącego twoi ludzie zauważyli w Kluczu? To ważne dla naszego śledztwa.
Po czym rzucił do towarzyszy:
Panowie, i Panie (poprawił się, gdyż nie chciał urazić Veronikę), mamy okazję wspomóc rozwój gospodarczy regionu i ulżyć jego mieszkańcom. Rzecz jasna, naciskam, abyśmy podjęli się tego zadania. To, że nasza poprzednia przygoda zakończyła się biedą i wielotygodniowym leczeniem nie znaczy, że w tej nie osiągniemy sukcesu. Zapewne obietnica 250 orenów per capita brzwi dla Was kusząco. Cóż zatem? Pomożecie?

Araven
09-12-2014, 20:33
Powiem wam jak krasnolud krasnoludowi, Koło to mała wioska i znaczy niewiele, bardziej o ten szlak handlowy chodzi, ale Klucz jest ważny dla mnie bo wełnę stamtąd sprowadzam, bardzo dobrą, a szlak handlowy ważny jest dla Kręgu Druidów. A ja im jestem winien przysługę. To wysyłam was jako ochronę dla owej Viseny. Ją Krąg wysyła, to pewnikiem jakowaś magiczka albo druidka, ale ona już tam jest, wy zaś za 4 dni tam dotrzecie. Tam niebezpiecznie, nie ukrywam, stamtąd się ponoć nie wraca.

[Panie łucznik].
Żadnych ustaleń nie mam. Mnie szlak nie obchodzi, jeno wełna ze wsi Klucz. Zbójniki pewnie, albo lawina to i nieprzejezdny szlak.

sadam86
09-12-2014, 20:35
-Znowu będzie miło poczuć trakt pod stopami po wielotygodniowym przymusowym pobycie w wyrze. Najważniejsze jak poznamy osobę której mamy asystować? Co wesołki miło będzie znowu trochę porozrabiać, obyśmy tylko tym razem mieli więcej szczęścia zwrócił się do kompanów Kielon.

Araven
09-12-2014, 20:39
Poznacie ją bez problemu, sierp złoty będzie mieć symbol Kręgu, i tam ją każdy wieśniak Wam wskaże. Bo magiczka z niej, a takowe tam rzadko trafiają.

sadam86
09-12-2014, 20:40
-Mag w drużynie zawsze się przyda, byle miotał kule ognia we właściwą stronę hehe, a i ognisko zawsze łatwiej rozpalić jak taką kulę w chrust ciśnie.

Araven
09-12-2014, 20:43
Ale jak Krąg tam kogosik wysłał. To coś grubszego może być. Ale wtedy i łupy jak się jakieś trafią, to znaczniejsze pewnie będą. Jedziecie? Czas nagli ruszajcie jak zlecenie bierzecie.

sadam86
09-12-2014, 20:45
-I tak wybór mamy marny, bieda na karku siedzi i do ucha się śmieja, to nie ma co wybrzydzać. Jedziemy druhowie, czy inaczej radzicie uczynić?

adriankowaty
09-12-2014, 20:45
Dobrze zatem. Czy będziemy mogli sami badać teren, czy Visena jest głównym decydentem? Rzecz jasna, nie zamierzamy jej zostawiać samej, ale czy ona będzie wydawać rozkazy, czy będziemy mogli współdecydować?

Araven
09-12-2014, 20:49
Raczej ona tam decyduje, ale nic przeciw prawu czynić wam nie każe, a i ponoć rad wysłuchuje, w kwestiach walki to raczej ona Was słuchać będzie, ale jako że ją ochraniacie, a nie na odwrót ona formalnie dowodzi. Do badania terenu się dogadacie na miejscu.

sadam86
09-12-2014, 20:51
-No to ruszamy ludkowie, czy jak bo trzos pusty i ni ma skąd napełnić. Veronika, Mehir piszecie się na kolejną wyprawę?
Techniczny
Jutro 18?

Araven
09-12-2014, 21:36
[Czekam na oficjalne dołączenie do przygody, przez Veronikę i Mehira.
Nawet bez niego wstawię jutro, jakiś dłuższy opis dla klimatu.]

Pampa
10-12-2014, 07:21
Normalnie bym nie brał takiej roboty, bo za magami nie przepadam. U nas w Nilfgaardzie magowie mogą tyle co koń w stajni. No ale co kraj to obyczaj. Gdyby nie wasza durna chęć ataku na całe komando elfów we dwójkę to byśmy nie musieli się wałęsać po lasach. Nie pamiętacie co nas ostatnio w lesie spotkało? -Wyżalił się Mehir na towarzyszy- Ofertę mus nam przyjąć, nawet za tak żałosny zarobek.

Frøya
10-12-2014, 08:52
Skończ już narzekać Nilfgaardczyku, bo trza się na szlak zbierać - rzekła Veronika przegryzając suchara. Poprawiła pasek buzdygana i przesunęła w wygodne miejsce tarczę na plecach.
Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr. Chyżo chłopcy, rad mi parę grosza zdobyć i kłopotów nowych przy okazji, ha ha!

Araven
10-12-2014, 09:00
Adrian słuchając przekomarzań towarzyszy, aż przewrócił oczami i przełknął ślinę, myśląc, w jakie to kłopoty mogą ich wpędzić Cintryjka i Kielon, może zmądrzeli, bez większej nadziei pomyślał łucznik.

Do wsi Klucz dotarliście po 4 dniach w towarzystwie krasnoludzkiej karawany. [Poniżej zamieszczam 2 wpisy autorstwa mistrza Sapkowskiego, z moimi drobnymi korektami na potrzeby PBF pogrubienia, podkreślenia itp. dla klimatu i w celu przybliżenia Wam 2 bohaterów niezależnych, Visennę spotkacie w samej wsi Klucz. Dużo opisów będzie pochodzić od pana Sapkowskiego, z drobnymi zmianami na potrzeby PBF, ale już nie będę tego pisał w kolejnych wpisach.]

[I wpis, scena spotkania najemnika Korina i Visenny, kilka godzin przed Waszym przybyciem do klucza

Ptak o pstrokatych piórkach, siedzący na ramieniu Visenny, zaskrzeczał, zatrzepotał skrzydełkami, z furkotem wzbił się i poszybował między zarośla. Visenna wstrzymała konia, nasłuchiwała chwilę, potem ostrożnie ruszyła wzdłuż leśnej dróżki.

Mężczyzna zdawał się spać. Siedział opierając się plecami o słup pośrodku rozstaju. Z bliższej odległości Visenna zobaczyła, że oczy ma otwarte. Już wcześniej spostrzegła, że jest ranny. Prowizoryczny opatrunek, pokrywający lewe ramię i biceps, przesiąknięty był krwią, która jeszcze nie zdążyła sczernieć.

- Witaj, młodzieńcze - odezwał się ranny, wypluwając długie źdźbło trawy. - Dokąd zmierzasz, jeśli wolno spytać?
Visennie nie spodobał się ten "młodzieniec". Odrzuciła kaptur z głowy.
- Spytać wolno - odpowiedziała - ale wypadałoby uzasadnić ciekawość.

- Wybaczcie, pani - rzekł mężczyzna, mrużąc oczy. - Nosicie męski strój. A co do ciekawości, to jest ona uzasadniona, a jakże. To jest niezwykłe rozdroże. Spotkała mnie tu interesująca przygoda...
- Widzę - przerwała Visenna, patrząc na nieruchomy, nienaturalnie skręcony kształt, na wpół zagrzebany w poszyciu nie dalej niż dziesięć kroków od słupa.
Mężczyzna podążył za jej spojrzeniem. Potem ich oczy spotkały się. Visenna, udając, że odgarnia włosy z czoła, dotknęła diademu ukrytego pod opaską z wężowej skóry.
- A tak - rzekł ranny spokojnie. - Tam leży nieboszczyk. Bystre macie oczy. Pewnie uważacie mnie za rozbójnika? Mam rację?
- Nie masz - powiedziała Visenna, nie odejmując ręki od diademu.
- A... - zająknął się mężczyzna. - Tak. No...
- Twoja rana krwawi.
- Większość ran ma taką dziwną właściwość - uśmiechnął się ranny. Miał ładne zęby.
- Pod opatrunkiem zrobionym jedną ręką będzie krwawić długo.
- Czyżbyście chcieli zaszczycić mnie swoją pomocą?
Visenna zeskoczyła z konia, drążąc obcasem miękką ziemię.

- Nazywam się Visenna - powiedziała. - Nie zwykłam robić nikomu zaszczytów. Poza tym nie cierpię, kiedy ktoś zwraca się do mnie w liczbie mnogiej. Zajmę się twoją raną. Możesz wstać?
- Mogę. A muszę?
- Nie.
- Visenna - powiedział mężczyzna, unosząc się z lekka, by ułatwić jej odwinięcie płótna. - Ładne imię. Mówił ci już ktoś, Visenna, że masz piękne włosy? Ten kolor nazywa się miedziany, prawda?
- Nie. Rudy.

- Aha. Jak skończysz, ofiaruję ci bukiet z łubinu, o, tego, co rośnie w rowie. A w czasie operacji opowiem ci, ot tak, dla zabicia czasu, co mi się przydarzyło. Nadszedłem, wystaw sobie, tą samą drogą co i ty. Widzę, stoi na rozstaju słup. O, właśnie ten. Do słupa przymocowana deska. To boli.
- Większość ran ma taką dziwną właściwość. - Visenna oderwała ostatnią warstwę płótna, nie starając się być delikatną.
- Prawda, zapomniałem. O czym ja... Ach, tak. Podchodzę, patrzę, na desce napis. Strasznie koślawy, znałem kiedyś łucznika, który potrafił ładniejsze litery wysikać na śniegu. Czytam... A to co ma być, moja panno? Co to za kamyk? O, do licha. Tego się nie spodziewałem.

Visenna powoli przesunęła hematyt wzdłuż rany. Krwawienie ustało momentalnie. Zamknąwszy oczy, uchwyciła ramię mężczyzny oburącz, mocno dociskając brzegi skaleczenia. Odjęła ręce - tkanka zrosła się, pozostawiając zgrubienie i szkarłatną pręgę.

Mężczyzna milczał, bacznie się jej przypatrując. Wreszcie podniósł ostrożnie ramię, rozprostował je, potarł szramę, pokręcił głową. Naciągnął skrwawiony strzęp koszuli i kubrak, wstał, podjął z ziemi pas z mieczem, kiesą i manierką, spinany klamrą w kształcie smoczego łba.
- Tak, to się nazywa mieć szczęście - powiedział, nie spuszczając z Visenny oka. - Trafiłem na uzdrowicielkę w samym środku puszczy, w widłach Iny i Jarugi, gdzie zwykle łatwiej o wilkołaka albo, co gorsza, pijanego drwala. Jak będzie z zapłatą za leczenie? Chwilowo cierpię na brak gotówki. Wystarczy bukiet z łubinu?
Visenna zignorowała pytanie. Podeszła bliżej do słupa, zadarła głowę - deska przybita była na wysokości wzroku mężczyzny.

- "Ty, który nadejdziesz od zachodu - przeczytała na głos. - W lewo pójdziesz, wrócisz. W prawo pójdziesz, wrócisz. Wprost pójdziesz, nie wrócisz". Bzdury.
- Dokładnie to samo pomyślałem - zgodził się mężczyzna, otrzepując nogawki z igliwia. - Znam te okolice. Prosto, to jest na wschód, idzie się ku przełęczy Klamat, na kupiecki trakt. Niby dlaczego nie można stamtąd wrócić? Takie ładne dziewczęta spragnione zamążpójścia? Tania gorzałka? Wakujące stanowisko burmistrza?
- Nie trzymasz się tematu, Korin.
Mężczyzna otworzył usta, zdumiony do granic.

- Skad wiesz, że nazywam się Korin?
- Sam mi to mówiłeś przed chwilą. Opowiadaj dalej.
- Tak? - Mężczyzna spojrzał na nią podejrzliwie. - Doprawdy? No, może... Na czym skończyłem? Aha. Czytam więc i dziwię się, co za baran wymyślił ten napis. Naraz, słyszę, ktoś bełkoce i mruczy za moimi plecami. Oglądam się, babuleńka, siwiuteńka, zgarbiona, z kijaszkiem, a jakże. Pytam grzecznie, co jej jest. Ona mamroce: "Głodnam, cny rycerzyku, od świtania na ząb nie było co wziąć". Zgaduję, ma babuleńka jeszcze minimum jeden ząb. Wzruszyłem się jak nie wiem co, biorę więc z sakwy chleba kąsek i połowę wędzonego leszcza, którego dostałem od rybaków nad Jarugą, i daję starowince. Ta siada, mamle, chrząka, wypluwa ości. Ja nadal oglądam ten dziwny drogowskaz. Naraz babcia odzywa się: "Dobryś, rycerzyku, poratowałeś mnie, nagroda cię nie minie". Chciałem jej powiedzieć, gdzie może sobie wsadzić swoją nagrodę, a babka mówi: "Zbliż się, mam ci coś rzec do ucha, ważną tajemnicę odkryć, jak wielu dobrych ludzi od nieszczęścia wybawić, sławę zyskać i bogactwo".

Visenna westchnęła, siadła obok rannego. Podobał jej się, wysoki, jasnowłosy, z pociągłą twarzą i wydatnym podbródkiem. Nie śmierdział jak zwykle mężczyźni, których spotykała. Odpędziła natrętną myśl, że za długo włóczy się samotnie po lasach i gościńcach. Korin ciągnął opowieść:
- Ha, pomyślałem sobie - mówił - klasyczna okazja się trafia. Jeśli babka nie ma sklerozy, a ma wszystkie klepki, to może i będzie z tego zysk dla biednego wojaka. Schylam się, nadstawiam ucha jak kto głupi. No i gdyby nie refleks, dostałbym prosto w grdykę. Odskoczyłem, krew sika mi z ramienia jak z fontanny pałacowej, a babka sunie z nożem, wyjąc, parskając i plując. Ciągle jeszcze nie uważałem, że to poważna sprawa. Poszedłem w zwarcie, by pozbawić ją przewagi, i czuję, że to żadna staruszka. Piersi twarde jak krzemienie...

Korin zerknął w stronę Visenny, by sprawdzić, czy się nie czerwieni. Visenna słuchała z grzecznym wyrazem zaciekawienia na twarzy.
- O czym to ja... Aha. Myślałem, zwalę ją z nóg i rozbroję, ale gdzie tam. Silna jak ryś. Czuję, za moment wysmyknie mi się jej ręka z nożem. Co było robić? Odepchnąłem ją, cap za miecz... Nadziała się sama.
Visenna siedziała milcząc, z ręką u czoła, niby w zadumie poprawiła wężową opaskę.
- Visenna? Mówię, jak było. Wiem, że to kobieta i głupio mi, ale niech skonam, jeśli to była normalna kobieta. Natychmiast po tym, jak upadła, odmieniła się. Odmłodniała.
- Iluzja - rzekła Visenna w zamyśleniu.
- Że co?
- Nic - Visenna wstała, podeszła do zwłok leżących w paprociach.
- Tylko popatrz. - Korin stanął obok. - Baba jak posąg w pałacowej fontannie. A była zgarbiona i pomarszczona jak zad stuletniej krowy. Niech mnie...

Araven
10-12-2014, 09:14
[Kilka godzin później Visenna i Korin dotarli do Klucza tuż przed Wami]

Osada Klucz była typową ulicówką, przytuloną do zbocza góry, rozwleczoną wzdłuż traktu, słomianą, drewnianą i brudną, przycupniętą wśród krzywych płotów. Gdy nadjechali, psy podniosły jazgot. Koń Visenny człapał spokojnie środkiem drogi, nie zwracając uwagi na zajadłe kundle wyciągające spienione pyski ku jego pęcinom.
Początkowo nie widzieli nikogo. Potem zza płotów, z dróżek wiodących na gumna, pojawili się mieszkańcy - podchodzili wolno, bosi i chmurni. Nieśli widły, drągi, cepy. Któryś schylił się, podniósł kamień.
Visenna wstrzymała konia, uniosła rękę. Korin spostrzegł, że w dłoni trzyma mały złoty nożyk w kształcie sierpa.
- Jestem uzdrowicielką - powiedziała wyraźnie i dźwięcznie, choć wcale niegłośno.
Chłopi opuścili broń, zaszemrali, spojrzeli po sobie. Było ich coraz więcej. Kilku bliższych zdjęło czapki.

- Jak zowie się to sioło?
- Klucz - padło z ciżby po chwili ciszy.
- Kto starszy nad wami?
- Topin, wielmożna pani. O, tamta chałupa.
Nim ruszyli, przez szpaler rolników przecisnęła się kobieta z niemowlęciem na ręku.

- Pani... - jęknęła, dotykając nieśmiało kolana Visenny. - Córka... Aż gorzeje z gorączki...
Visenna zeskoczyła z kulbaki, dotknęła główki dziecka, zamknęła oczy.
- Jutro będzie zdrowa. Nie owijaj jej tak ciepło.
- Dzięki, wielmożna... Stokrotne...

[W tym samym czasie oczy mieszkańców, oraz Visenny i Korina zwróciły się na Waszą hanzę jaka właśnie wkracza do wsi, słyszeliście jak mówiła, że jest Uzdrowicielką, chłopi unoszą znowu broń na wasz widok, co robicie?]

Pampa
10-12-2014, 09:23
Ho ho! Spokojnie chłopki, nie zrobimy wam krzywdy. Schowajcie broń bo nie będziemy miło rozmawiać. - Rzekł Mehir kładąc rękę na mieczu- Zresztą, my do Pani Visenny, mamy do pogadania. Ale nie tutaj, pójdźmy gdzieś gdzie nie ma tylu ciekawskich.

Araven
10-12-2014, 09:28
Jam jest Visenna, nie groźcie tym ludziom w mojej obecności, skąd znacie moje imię i kto was tu przysłał ?, mówcie. Pewnikiem ludzki kupiec Hook, czy tak?

Pampa
10-12-2014, 09:32
Hmmm z tego co mi wiadomo to krasnolud. Ale nieważne. Zwę się Mehir ap Calep - rzekł Mehir kłaniając się - a ci tutaj to kolejno: krasnolud Kielon Wychylon, Nilfga...Tfu! Temerczyk Adrian oraz Cintryjka Veronika. I masz rację Pani, przysłał nas aby ci pomóc. Więc, co się dzieje? Nie udzielono nam wielu szczegółów.

Araven
10-12-2014, 09:52
Miło mi was poznać jestem Visenna, a to jest Korin [wskazała na najemnika obok niej].
Na wasze szczęście kupiec Hook, to rzeczywiście krasnolud, nie człowiek jak powiedziałam. Czyli macie mnie ochraniać, hm, nie jest mi to potrzebne ale Krąg się uparł dać mi obstawę.

Chodźmy do chaty starszego osady Topina, tam pogadamy, dopiero przyjechaliśmy, sama wiem niewiele więcej niż wy.

Techniczny
Froya daj znać czy awansujesz zmieniając Sprawność z 3 na 4 co kosztuje 4 punkty. Czy podnosisz Zastraszanie na 2 i zostają Ci 2 w rezerwie. Czy np. kupujesz za 3 punkty Sztuczkę Eksperta w walce buzdyganem?, co zwiększy skutecznosć w walce Twoją i zostanie Ci 1 Punkt ?
Dam jeszcze wpis z chaty Topina i rozmowy z nim, i czekam z dalszymi wpisami na resztę Hanzy. I ewentualne pytania do Topina lub Visenny czy Korina.

Poniżej Skala Umiejętności używana w Fate, na której to mechanice gramy. Tak dla orientacji, np +5 to wasz najwyższy poziom Umiejętności, w praktyce macie niekiedy +6 dzięki bonusom ze Sztuczek. Czyli mają Walkę mieczem na poziomie 5, to Ktoś jest Wybitny w walce mieczem. Przetrwanie na poziomie 3 to Dobry tropiciel, tak to działa.

+10 Boski (opcjonalny)
+9 Mityczny (opcjonalny)
+8 legendarny
+7 heroiczny
+6 fantastyczny
+5 wybitny
+4 świetny
+3 dobry
+2 niezły
+1 przeciętny
0 mierny
-1 słaby
-2 fatalny

Araven
10-12-2014, 10:50
Topin, starszy osady, był już na podwórku i właśnie zastanawiał się, co począć z widłami, które trzymał w pogotowiu. Wreszcie zgarnął nimi ze schodów kurze łajno.
- Wybaczcie - rzekł, odstawiając widły pod ścianę chałupy. - Pani. I wy, wielmożni. Czas niepewny taki... Do środka proszę. Na poczęstunek upraszam.
Weszli.

Topinowa kobieta, holując uczepioną spódnicy dwójkę słomianowłosych dziewuszek, podała jajecznicę, chleb i zsiadłe mleko, po czym znikła w komorze. Visenna, w odróżnieniu od Korina i wygłodniałej hanzy, jadła mało, siedziała zasępiona i cicha. Topin przewracał oczami, drapał się w różne miejsca i gadał.
- Czas niepewny. Niepewny. Bieda nam, wielmożni. My owce na runo hodujem, na sprzedaż to runo, a nynie kupców nie ma, tedy wybijamy stada, runne owce bijem, by do garnka co włożyć. Dawniej kupce po jaszmę, po kamień zielony chodzili do Amellu, przez przełęcz, tamój kopalnie są. Tamój jaszmę dobywają. A jak kupce szli, to i runo brali, płacili, różne dobro ostawiali. Nie ma nynie kupców. Nawet soli nie ma, co ubijem, we trzy dni zjeść musim.

- Omijają was karawany? Dlaczego? - Visenna w zamyśleniu co jakiś czas dotykała opaski na czole.
- A omijają - burknął Topin. - Zamknięta droga do Amellu, na przełęczy rozsiadł się przeklęty kościej, żywej duszy nie przepuści. To jak tam kupcom iść? Na śmierć?
Korin zamarł z łyżką zawieszoną w powietrzu.

- Kościej? Co to jest kościej?
- A bo to ja wiem? Kościej, mówią, ludojad. Na przełęczy pono siedzi.
- I nie przepuszcza karawan?
Topin rozejrzał się po izbie.
- Niektóre ino. Mówią, swoje. Swoje puszcza.
Visenna zmarszczyła czoło.

- Jak to... swoje?
- Ano swoje - zamruczał Topin i pobladł. - Ludziskom z Amellu jeszcze gorzej niźli nam. Nas choć bór nieco pożywi. A tamci na gołej skale siedzą i ino to mają, co im kościejowi za jaszmę sprzedadzą. Okrutnie, po zbójecku pono za każde dobro płacić każą, ale co tamtym z Amellu czynić? Przecie jaszmy jeść nie będą.
- Jacy "kościejowi"? Ludzie?

- Ludzie i vrany, i insi. Zbiry to, pani. Oni do Amellu wożą to, co nam pobiorą, tam na jaszmę i kamień zielony mieniają. A nam siłą biorą. Po siołach, bywało, grabili, gwałcili dziewki, a przeciwił się kto, mordowali, z dymem puszczali ludzi. Zbiry. Kościejowi.
- Ilu ich? - odezwał się Korin.
- Kto by ich tam, panie wielmożny, liczył. Bronią się sioła, kupy trzymają. Co z tego, kiedy w nocy nalecą, podpalą. Lepiej już nieraz dać, czego chcą. Bo mówią...
Topin pobladł jeszcze bardziej, zadygotał cały.

- Co mówią, Topin?
- Mówią, że kościej, jeśli go rozeźlić, wylezie z przełęczy i pójdzie ku nam, ku dolinom.
Visenna wstała raptownie, twarz miała zmienioną. Korina przeszył dreszcz.

[Macie jakieś pytania?]

sadam86
10-12-2014, 11:16
-Magiczka coście tak pobladli, zdaje mi się, ze wiecie co to ten Kościej? zapytał Kielon łypiąc podejrzliwie. No ludkowie widzi mi się, że już lepiej było położyć głowę w tamtym lesie cośmy się wyratowali, bo to chyba tera jeszcze grubsza afera, a i z magią wziąć się za bary chyba trza bedzie rzekł do kompanów. I ciekawicie mnie mości Korin, ktoś ty, czasem nie jaki szpieg lub insza cholera?

Araven
10-12-2014, 11:21
[Visenna]
Może i wiem co to kościej, ale nim się nie upewnię to nie powiem nic o nim.

[Korin]
A to dobre mości krasnoludzie, Ty będąc w towarzystwie dwóch Nifgardczyków na ziemiach Temerii zarzucasz mnie szpiegowanie, no ładnie. Niczyim szpiegiem nie jestem, Visenna mnie opatrzyła takoż na razie mam u niej dług, a że nie mam nic lepszego do roboty to jestem tutaj. Kto szpieg a kto nie się okaże rychło. Wojna się skończyła, pokój zawarto w kwietniu ponad rok temu, to o szpiegach mówić nie wypada, bo to niepolitycznie.

Pampa
10-12-2014, 11:23
Tu jest tylko jeden Nilfgaardczyk -rzekł z wyraźnym przekąsem Mehir- Ja. A tamten mądrala jest wiewiórko-temerczykiem. -Następnie zwrócił się do Visenny- Mówcie Pani cóż to takiego, abyśmy potem w jakoweś kłopoty nie wpadli. Musimy znać zagrożenie.

Araven
10-12-2014, 11:28
[Visenna]

Pan Hook, miał przysłać moją ochronę, by dług spłacić wobec Kręgu jaki miał. Nic mi nie wiadomo, by mi też dobierał towarzystwo w jakim się obracam. Od spraw magii jestem ja. Wy zaś od robienia mieczem i inszym żelazem. Jak rezygnujecie, możecie odejść, nikt was siłą zatrzymywał nie będzie, a Hook dług spłaci innym razem, co mi z ochrony kogoś kto sam się obawia nieznanego ?. Sama jeszcze nie wiem z czym się nam mierzyć przyjdzie. Jak znam Hooka, to musiał Wam rzec, że to niebezpieczne, czy jednak nie uprzedził?

Pampa
10-12-2014, 11:30
I po co te nerwy? Pytam z ciekawości. Kościej czy nie urżnie się mu łeb i po sprawie. Jeszcze żaden, nawet najbardziej magiczny stwór, nie sprostał braku głowy na karku- Zaśmiał się na cały głos Mehir.

sadam86
10-12-2014, 11:30
-Strach to dobra rzecz czasem pozwala głowę unieść cało, a wroga wypada poznać, wtedy wiadomo czym i gdzie go ukuć, żeby bolało najbardziej. I zawsze lepiej działać z jakimś planem tu Kielon zasępił się przypominając sobie poprzednie niefortunne zdarzenia i ich skutki i aż się wzdrygnął.

Araven
10-12-2014, 11:37
[Visenna]
Zjemy, to do kowala ruszymy, mój koń podkowę zgubił. Planować iście będziemy, ale popytamy tu i tam. I sprawdzimy kilka tropów. Ustalimy co to ten cały kościej, może to być silna iluzja jeno. A może i nie. A czasu ostatniej wojny po w jakich to armiach walczyliście?

sadam86
10-12-2014, 11:44
-Mnie się tylko nie zdarzyło w nilfgardzkiej służyć, musim za niski hehe

Pampa
10-12-2014, 11:44
Cesarstwo Nilfgaardu - Rzekł z dumą Mehir

Araven
10-12-2014, 11:47
[Korin]

Ja zaś głównie w Wolnej Kompanii, dla Redanii walczyłem, tyle, że z Cesarstwem i z Wiewiórkami, ale po wojnie jest, i polityką się zajmować nie zamierzam. I ja kowala chętnie odwiedzę, broń podostrzyć muszę.

Frøya
10-12-2014, 12:08
Jam Cintry broniła, przed czarnymi z południa. Od tych niefortunnych czasów jeno w najemnika się bawię, wojsko nie moim już miejscem.
O tych Kościejach jeno bajki słyszałam, jak nam dziad siwy mówił, gdy pod chałupy przychodził. Podobno straszne to stworzysko, co paszczą kłapie i ludzi najchętniej połyka. Choć to przecież tylko bajki były, a sama z chęcią przekonam się czy prawdę ów bajarz mawiał, ha!

Techniczny:
Może być Ekspert w walce buzdyganem + 1 punkt wolny. Rozumiem, że mogę go wydać np. podczas jakiejś walki, lub pozostawić do następnego awansu?

Info od MG

Ten punkt wolny to doświadczenie, możesz je wydać przy kolejnym awansie Postaci, albo trzymać nie wydany ile chcesz.
Wszyscy ponownie macie po 4 Punkty Losu, bo to nowa przygoda jest.

Araven
10-12-2014, 12:18
[Po posiłku, Visenna mówi]

- Topin
- powiedziała czarodziejka. - Gdzie tu kuźnia najbliższa? Koń mój podkowę zgubił na trakcie.
- Za osadą dalej, pod lasem. Tamój kuźnia jest i stajnia.

- Dobrze. Teraz idź Topin, popytaj we wsi, gdzie kto chory lub ranny.
- Dzięki niech wam będą, dobrodziejko wielmożna.

- Visenna - odezwał się Korin, gdy tylko za Topinem zamknęły się drzwi. Druidka odwróciła się, spojrzała na niego i na hanzę.
- Twój koń ma wszystkie podkowy w porządku.
Visenna milczała.

- Jaszma to oczywiście jaspis, a zielony kamień to jadeit, z którego słyną kopalnie w Amell - ciągnął Korin. - A do Amell można dojść tylko przez Klamat, przez przełęcz. Drogą, z której się nie wraca. Co mówiła nieboszczka na rozdrożu? Dlaczego chciała mnie zabić?
Visenna nie odpowiedziała.

- Nic nie mówisz? Nie szkodzi. I tak wszystko zaczyna się pięknie wyjaśniać. Babuleńka z rozstaju czekała na kogoś, kto zatrzyma się przed głupim napisem, zakazującym dalszego marszu na wschód.
To była pierwsza próba: czy przybysz umie czytać. Potem babka upewnia się jeszcze: któż, jeśli nie dobry samarytanin z Kręgu Druidów, wspomoże w dzisiejszych czasach głodną staruszkę? Każdy inny, głowę daję, odebrałby jej jeszcze i kijaszek. Chytra babcia bada dalej, zaczyna gaworzyć o biednych ludziach w nieszczęściu, potrzebujących pomocy. Podróżny, zamiast poczęstować ją kopniakiem i plugawym słowem, jak uczyniłby to zwykły, szary mieszkaniec tych okolic, słucha w napięciu. Tak, myśli babcia, to on. Druid idący rozprawić się z bandą prześladującą okolicę. A że ponad wszelką wątpliwość sama jest nasłana przez ową bandę, sięga po nóż.
Ha! Visenna! Czyż ja nie jestem nadprzeciętnie inteligentny?

Visenna nie odpowiedziała. Stała z głową odwróconą w stronę okna. Widziała - półprzezroczyste błony z rybich pęcherzy nie stanowiły przeszkody dla jej wzroku - pstrokatego ptaka siedzącego na wiśniowym drzewku.
- Visenna?
- Słucham.
- Co to jest kościej?
- Korin - rzekła Visenna ostro, odwracając się ku niemu. - Dlaczego się mieszasz do nie swoich spraw? To problem mój i owej hanzy.

- Posłuchaj - Korin ani trochę nie przejął się jej tonem. - Jestem już wmieszany w twoje, jak mówisz, sprawy. Tak wyszło, że chciano mnie zarżnąć zamiast ciebie.
- Przypadkowo.
- Myślałem, że czarodzieje nie wierzą w przypadki, tylko w magiczne przyciąganie, sploty wydarzeń i różne takie. Zauważ, jedziemy na jednym koniu. Fakt i przenośnia zarazem. Krótko... Oferuję ci pomoc w misji, której celu się domyślam. Odmowę potraktuję jako przejaw arogancji. Mówiono mi, że wy, z Kręgu, mocno lekceważycie sobie zwykłych śmiertelników.


- To kłamstwo.
- Świetnie się składa - Korin wyszczerzył zęby. - Nie traćmy zatem czasu. Jedźmy do kuźni.

A wy najemnicy idziecie z nami? Czy rezygnujecie z ochraniania mnie?

Frøya
10-12-2014, 12:24
Veronika podniosła się z krzesła i zaczęła poprawiać uzbrojenie.
Słowa Twoje ranią mnie paniusiu. Cóż by z nas byli najemni, gdybyśmy z misji uciekali?

Araven
10-12-2014, 12:33
Techniczny

[Zmierzacie ku kuźni zlokalizowanej na tyłach wsi, Visenna i Korin są konno i nieco was wyprzedzili. Jak ktoś zostaje w chacie Topina, proszę o deklarację. Czekam na dalsze wpisy w tym względzie kto idzie, a kto nie idzie do kuźni. I wstrzymajmy się chwilowo, bo Adriankowaty się podłamie i tak ma 3 strony wpisów do nadrobienia.]

Jak po południu lub wieczorem? Wszyscy mogą być, od której ew. ?

sadam86
10-12-2014, 12:45
Kielon popatrzył smutno w pusty już talerz, dźwignął się ze stołka i podążył za Veroniką, która już przekroczyła próg domostwa zdążając za Visenną.
Techniczny
Na stale od 17 będę, czekamy na Adriana:)

adriankowaty
10-12-2014, 13:51
Adrian, niepewnie zaczepił Visennę.
Wielmożna pani. Dotychczas nie miałem okazji się przedstawić. Nazywam się Adrian. Nie jestem może czarodziejem, ale oprócz łucznictwa zajmuję się medycyną i interesują mnie tzw. magiczne stworzenia. Nie mam niestety specjalistycznej wiedzy w zakresie owej kreaturologii, niemniej interesuje mnie ów kościej. Konkretnie, czy on właściwie jest? Odmianą kościotrupa? Jeśli nie, to czym się odróżnia odeń i od innych nieumarłych? I czy zadawane przezeń obrażenia są wyleczalne przy użyciu tradycyjnych medyków i jeśli tak, to jak?
Nie jestem typem szaleńca, ani tchórza, ale ta kwestia mnie intryguje. A ponieważ należę do waszej straży i doniesiono mi, że preferuje Pani dość liberalne podejście w kwestii owego zadania, uprzejmie proszę o wyjaśnienie. Jeżeli wy druidzi rzeczywiście znacie się na tzw. "czytaniu w myślach", to zauważyła Pani, jakie myśli krążyły dotychczas w mojej głowie. I zna Pani moje intencje. Jeśli nie, proszę mi to zasygnalizować, pozwolę sobie wszystko Pani opowiedzieć.
A tak wracając - dotychczas podejrzewałem, że to po prostu zwykli bandyci pod wodzą jakiegoś herszta w przebraniu, ale biorąc pod uwagę reakcję Pani na użycie słowa kościej, podejrzewam, że sprawa jest pilna. A ja z chęcią pomogę, jak tylko będę mógł, ponieważ nie dla pieniędzy ani własnych interesów uczestniczę w tej misji, ale dla idei.
Mówił to z pewną obawą, ponieważ nie był pewien, czy nie zostanie wykpiony przez towarzyszy, ani nie posądzony o szpiegostwo.
Techniczny
Jak widzicie, przeciążony nie jestem, więcej trudu miałem z napisaniem tej mowy, aniżeli z lekturą. Zaczyna się ciekawie, być może pożyczę/kupię kiedyś "Drogę...", gdyż dotychczas moja znajomość Sagi ograniczała się tylko do 7 tomików losu Cirilly i wojny o Cintrę.

Araven
10-12-2014, 13:57
[Visenna]
Łuczniku, czym jest Kościej nie wiem, nazwa może być myląca. Inne sprawy omówimy potem, w wolnej chwili.
Krasnolud dzięki Sokolemu wzrokowi jako pierwszy dostrzegł smugę dymu jakby z okolic kuźni.

Techniczny
Zaraz wstawię scenę sprzed kilku minut, przeczytajcie a po niej deklarujcie co robicie.

Araven
10-12-2014, 13:58
[Kilka minut wcześniej, nim z Visenną i Korinem ku kuźni poszliście, mała retrospekcja.]

Mikula solidniej uchwycił pręt obcęgami i obrócił go w żarze.
- Dmij, Czop! - rozkazał.
Czeladnik zawisł na dźwigni miecha. Jego pucołowata twarz błyszczała od potu. Pomimo szeroko otwartych drzwi w kuźni było nieznośnie gorąco. Mikula przerzucił pręt na kowadło, kilkoma mocnymi uderzeniami młota rozpłaszczył koniec.

Stelmach Radim, siedzący na nie obrobionym pieńku brzozowym, również się pocił. Rozpiął sukmanę i wyciągnął koszulę ze spodni.
- Dobrze wam gadać, Mikula - powiedział. - Wam bijatyka nie nowina. Każdy wie, żeście nie całe życie w kuźni kuli. Ponoć dawniej łby tłukliście, nie żelazo.

- To i cieszyć się powinniście, że takiego macie w gromadzie - rzekł kowal. - Po raz wtóry mówię wam, że nie będę więcej tamtym w pas się kłaniał. Ani robił na nich. Nie pójdziecie ze mną, zacznę sam albo z takimi, co krew, nie podpiwek, mają w żyłach. W lasy zapadniem, będziem ich po jednemu prać, jak którego nadybiem. Ilu ich? Czterdziestu ? Może i tego nie. A siół po tej stronie przełęczy ile? Chłopów mocnych? Dmij, Czop!
- Przecie dmę!
- Raźniej!


Młot dzwonił o kowadło rytmicznie, nieledwie melodyjnie. Czop dął w miech. Radim wysmarkał się w palce, wytarł dłoń o cholewę.
- Dobrze wam gadać - powtórzył. - A ilu to z Klucza pójdzie?
Kowal opuścił młot, milczał.
- Takem myślał - rzekł stelmach. - Nikt nie pójdzie.


- Klucz sioło małe. Mieliście wybadać w Porogu i w Kaczanie.
- Tak i badałem. Mówiłem wam, jak jest. Bez wojaków z Mayeny ludzie nie ruszą. Niektórzy gadają tak: co nam tamci, vrany, bobołaki, tych na widły możemy we trzy migi wziąć, ale co czynić, gdy kościej na nas pójdzie? W bór umykać. A chałupy, dobytek? Na plecy nie weźmiemy. A na kościeja nie nasza moc, to wiecie.

- Skąd mam wiedzieć?! Widział go kto?! - krzyknął kowal. - Może wcale nie ma nijakiego kościeja? Tylko strachu chcą wam do rzyci nagonić, kmiotkom? Widział go kto?
- Nie gadajcie, Mikula - Radim schylił głowę. - Sami wiecie, że z kupcami w ochronę nie byle jakie zabijaki chodziły, obwieszone żelazem, istne rezuny. A wrócił który z przełęczy? Ani jeden. Nie, Mikula. Trzeba czekać, mówię wam. Da komes z Mayeny pomoc, wtedy inna sprawa będzie.


Mikula odłożył młot, ponownie włożył pręt w palenisko.
- Nie przyjdzie wojsko z Mayeny - powiedział ponuro. - Pobili się panowie między sobą. Mayena z Razwanem.
- O co?
- A bo to wyrozumiesz, o co i po co się wielmożni biją?! Po mojemu, z nudów, kpy zaprzałe! - wrzasnął kowal. - Widzieliście go, komesa! Za co my jemu, gadowi, daninę płacim?
Wyrwał pręt z żaru, aż sypnęły się iskry, wywinął nim w powietrzu. Czop odskoczył. Mikula chwycił młot, walnął raz, drugi, trzeci.


- Jak komes chłopaka mojego wygnał, do Kręgu tamtejszego go posłałem, pomocy prosić. Do druidów.
- Do czarowników? - spytał stelmach z niedowierzaniem. - Mikula?
- Do nich. Ale chłopak nie wrócił jeszcze.

Radim pokręcił głową, wstał, podciągnął spodnie.
- Nie wiem, Mikula, nie wiem. Nie na moją to głowę. Ale i tak na to samo wychodzi. Czekać trzeba. Kończcie robotę, wraz jadą, trzeba mi...
Przed kuźnią na podwórzu zarżał koń.
Kowal zamarł z młotem wzniesionym nad kowadłem. Stelmach zaszczękał zębami, zbladł. Mikula spostrzegł, że drżą mu ręce, wytarł je bezwiednie o skórzany fartuch. Nie pomogło. Przełknął ślinę i ruszył ku wyjściu, w którym wyraźnie rysowały się sylwetki jeźdźców. Radim i Czop poszli za nim, bardzo blisko, z tyłu. Wychodząc, kowal oparł pręt o słup przy drzwiach.

Widział dziesięciu, wszystkich konno, w przeszywanicach nabijanych żelaznymi płytkami, kolczugach, skórzanych hełmach ze stalowymi nosalami, wchodzącymi prostą linią metalu pomiędzy ogromne rubinowoczerwone oczy zajmujące połowę twarzy. Siedzieli na koniach nieruchomo, jakby niedbale. Mikula, biegając spojrzeniem od jednego do drugiego, widział ich broń - krótkie dzidy o szerokim ostrzu. Miecze z dziwacznie wykutą gardą. Berdysze. Zębate gizarmy.
Na wprost wejścia do kuźni stało kolejnych dwóch. Wysoki vran na siwku okrytym zielonym kropierzem, ze znakiem słońca na hełmie. I drugi...

- Mateńko - szepnął Czop za plecami kowala. I zachlipał.
Drugi jeździec był człowiekiem. Miał na sobie ciemnozielony vrański płaszcz, ale spod dziobowatego hełmu patrzyły na nich blade, niebieskie - nie czerwone - oczy. W oczach tych kryło się tyle zimnego, obojętnego okrucieństwa, że Mikulę przeszył potworny strach wdzierający się zimnem do trzewi, mdlący, spływający mrowieniem do pośladków. Nadal było cicho. Kowal słyszał bzykanie much kłębiących się nad kupą nawozu za płotem.

Człowiek w hełmie z dziobem przemówił pierwszy.
- Który z was jest kowalem?
Pytanie było bezsensowne, skórzany fartuch i postura Mikuli zdradzały go na pierwszy rzut oka. Kowal milczał. Uchwycił okiem krótki gest, jaki bladooki wykonał do jednego z vranów. Vran przechylił się w kulbace i machnął na odlew gizarmą trzymaną w połowie drzewca. Mikula skurczył się, odruchowo kryjąc głowę w ramiona. Cios nie był jednak przeznaczony dla niego. Brzeszczot ugodził Czopa w szyję i wciął się skośnie, głęboko, druzgocąc obojczyk i kręgi. Chłopiec runął plecami na ścianę kuźni, zatoczył się na słup przy drzwiach i zwalił się na ziemię w samym wejściu.

- Pytałem - przypomniał człowiek w dziobowatym hełmie, nie spuszczając z Mikuli oka. Dłonią w rękawicy dotykał topora zawieszonego u siodła. Dwaj vranowie, stojący najdalej, krzesali ogień, zapalali smolne łuczywa, rozdawali innym. Spokojnie, bez pośpiechu, stępa, okrążali kuźnię, przykładali żagwie do strzechy.


Radim nie wytrzymał. Zakrył twarz dłońmi, zaszlochał i ruszył prosto przed siebie, pomiędzy dwa konie. Gdy zrównał się z wysokim vranem, ten z rozmachem wbił mu dzidę w brzuch. Stelmach zawył, upadł, dwukrotnie podkurczył i rozprostował nogi. Znieruchomiał.


- No i co, Mikula, czy jak ci tam - powiedział bladooki. - Zostałeś sam. I po co ci to było? Ludzi buntować, po pomoc gdzieś tam posyłać? Myślałeś, że się nie dowiemy? Głupi jesteś. Są po wsiach i tacy, co doniosą, byle się przypodobać.

Strzecha na kuźni trzeszczała, stękała, buchała brudnym żółtawym dymem, wreszcie huknęła, ryknęła płomieniami, sypnęła iskrami, czknęła potężnym oddechem żaru.

- Twojego czeladnika dopadliśmy, wyśpiewał, dokąd go posyłałeś. Na tego, co ma przyjść z Mayeny, też czekamy - kontynuował człowiek w hełmie z dziobem. - Tak, Mikula. Wepchnąłeś swój parszywy nos tam, gdzie nie należało go wpychać. Za to spotka cię zaraz poważna nieprzyjemność. Tak myślę, że warto by cię wbić na pal. Znajdzie się tu w obejściu jakiś przyzwoity pal? Albo jeszcze lepiej: zawiesimy cię za nogi na drzwiach stodoły i obedrzemy ze skóry jak węgorza.

- Dobra, dosyć tego gadania - rzekł wysoki vran ze słońcem na hełmie, ciskając swoją żagiew w otwarte drzwi kuźni. - Zaraz zleci się tu cała wieś. Kończmy z nim raz dwa, zabierajmy konie ze stajni i odjeżdżajmy. Skąd to się bierze w was, ludziach, to zamiłowanie do katowania, do zadawania męki? W dodatku niepotrzebnej? Dalej, kończ z nim.

Bladooki nie odwrócił głowy w stronę vrana. Pochylił się w siodle, naparł koniem na kowala.
- Właź - powiedział. W jego bladych oczach tliła się radość mordercy. - Do środka. Nie mam czasu, aby oprawić cię jak należy. Ale mogę cię przynajmniej usmażyć.

Mikula zrobił krok do tyłu. Na plecach czuł żar płonącej kuźni, huczącej padającymi ze stropu belkami. Jeszcze jeden krok. Potknął się o ciało Czopa i o pręt, który chłopak przewrócił, padając.
Pręt.

Kowal schylił się błyskawicznie, ucapił ciężkie żelazo i nie prostując się, z dołu, z całą siłą, jaką wyzwoliła w nim nienawiść, cisnął pręt prosto w pierś bladookiego. Dłutowato wykute ostrze przebiło kolczugę. Mikula nie czekał, aż człowiek zwali się z konia. Runął przed siebie, na skos przez podwórze.

Za nim wrzask, tętent. Dopadł drewutni, wczepił się palcami w kłonicę opartą o ścianę, natychmiast, z półobrotu, na ślepo, uderzył. Cios spadł prosto na pysk siwka w zielonym kropierzu. Koń stanął dęba, zwalając w pył podwórka vrana ze słońcem na hełmie. Mikula uchylił się, krótka włócznia huknęła w ścianę drewutni, zadygotała. Drugi vran, dobywając miecza, spiął konia, uchodząc przed świszczącym zamachem kłonicy. Trzej następni szarżowali, wrzeszcząc, wywijając bronią. Mikula stęknął, otaczając się straszliwym młyńcem ciężkiego drąga. Trafił coś, znowu konia, który zarżał i zatańczył na tylnych nogach. Vran utrzymał się w siodle.
Nad płotem, od strony lasu, przeleciał koń, wyciągnięty w skoku, zderzając się z siwkiem w zielonym kropierzu. Siwek spłoszył się, targnął wodzami, przewracając wysokiego vrana usiłującego go dosiąść.

Mikula, nie wierząc własnym oczom, spostrzegł, że nowy jeździec rozdwaja się - na pokurcza w kapturze, pochylonego nad końskim karkiem i na jasnowłosego mężczyznę z mieczem, siedzącego z tyłu. [Visenna i Korin w akcji.]

Długa, wąska klinga miecza opisała dwa półkola, dwie błyskawice. Jednego vrana zmiotło z siodła, runął na ziemię w obłokach kurzu. Inny, zapędzony aż pod drewutnię, odwrócił się ku dziwnej parze i dostał sztych pod brodę, tuż ponad stalowy napierśnik. Ostrze miecza zalśniło, na moment wyzierając z karku. Jasnowłosy ześliznął się z konia i przebiegł przez podwórze, odcinając wysokiego vrana od jego wierzchowca. Vran dobył miecza.



[Co robicie?. Korin i Visenna już są w ogniu walki z napastnikami, musicie dobiec kilkanaście metrów, albo strzelać stąd. Wrogów jest kilkunastu, większość konno, próbują zabić kowala i spalić jego kuźnię. Oczekuję jednoznacznych deklaracji, kto się włącza do walki, czy strzela czy idzie w zwarcie. Nie ma czasu na taktykę, leje się krew, a Visenna zagrożona. Można też się ukryć i nie walczyć.]

adriankowaty
10-12-2014, 14:08
Adrian bierze łuk i naciąga strzałę. Pyta:
Walczymy czy nie? Jeśli tak, biorę łuk. Jeśli nie, co robimy?
Po czym, widząc niezdecydowanie towarzyszy, zaczyna strzelać.

sadam86
10-12-2014, 15:04
-Osz w mordę, nie będzie mnie tu jakiś łuczniczyna wyręczał w robocie wydarł się Kielon, po czym sięgnął po kuszę, załadował ją sprawnie i posłał bełt w plecy jednego z wrogów, następnie rzucił do Adriana, tylko celnie, żaden ujść nie może.

Araven
10-12-2014, 15:13
Bełt krasnoluda ciężko zranił wrażego najemnika, ale go nie wyeliminował.

Techniczny

Czyli Kielon też strzela i nie walczy w zwarciu by chronić Visennę? Narażoną na utratę życia wśród wielu wrogich napastników?

Frøya
10-12-2014, 15:54
W końcu jakaś jatka! Bić ich kompania! - podekscytowana Veronika chwyciła buzdygan w prawą dłoń, dębową tarczę w lewą i zaszarżowała prosto w wir walki.

Techniczny:
"Coś się kończy, coś się zaczyna?" :P

Araven
10-12-2014, 16:02
Techniczne podsumowanie starcia

Skala Wyzwania 7, każdy powalił po 2 wrogów, a Veronika wspólnie z Kielonem załatwili dodatkowego. Zaciukaliście więc, 9 zbirów jako hanza.
Kielon, efekt walki trwającej 40 sekund, powaliłeś 1 konnego Vrana i jednego pieszego ludzkiego najemnika, raniąc kolejnego pieszego. Odniosłeś 2 rany lekkie.
Adrian, efekt walki trwającej 40 sekund, powaliłeś strzałami 1 konnego Vrana i jednego pieszego ludzkiego najemnika. Kolejny trafiony jakiego zdjąłeś to ten co oberwał od Kielona z kuszy, on zginął pierwszy. Odniosłeś 1 ranę lekką, postrzał z konnej kuszy (lekka odmiana kuszy).
Veronika, efekt walki trwającej 40 sekund, powaliłaś 1 konnego Vrana i jednego pieszego ludzkiego najemnika, dobijając trzeciego jaki oberwał lekko młotem Kielona. Nie odniosłaś ran, jako mistrz tarczowników, tym razem odbiłaś wraże ciosy.
Mehir, efekt walki trwającej 40 sekund, powaliłeś 2 pieszych vranów. Nie odniosłeś obrażeń


Na razie się skupcie na opisach walki, Visenna cała, Korin w sumie draśnięty tylko. Czas na pytania będzie po opisach walki.

Veronika to lubię otwarty atak, buzdygan i tarcza w łapy i na wroga !.

To nieco przypadkowe i krótkie starcie, nie pytałem o użycie Punktów Losu, oszczędzajcie je na cięższe boje. :cool: Ale nikomu nie zabraniam, można używać, ale deklarujcie użycie Punktów Losu.

sadam86
10-12-2014, 16:02
Po zwróceniu uwagi zbirów Kielon przerzucił kuszę na plecy i z uniesionym młotem zaszarżował na najbliższego wroga, który siedział na myszatej szkapie. Na pierwszy cel wybrał sobie pysk chabety szczerzącej żółte zębiska Na kolację będą steki pomyślał i wyrznął w pysk ile sił. Koń tylko parsknął i przewrócił się na bok przygniatając jeźdźca, któremu Kielon jakby od niechcenia jednym ciosem oddzielił głowę od korpusu. Następny pod zbroczony już obuch nawinął się jakiś pieszy knecht, zbyt ufny w swe umiejętności, o czym boleśnie przekonał się gdy młot zgruchotał mu biodro i posłał na ziemie Ten już nie potańcuje przeleciało przez myśl Wyhylona. Kolejny stawił opór tarczownik hm ciężko będzie rozłupać ten orzeszek zreflektował krasnolud i w tym momencie szczęście się do niego uśmiechnęło, wróg pośliznął się na końskim pączku i odsłonił, co pozwoliło wyprowadzić cios, który zdruzgotał obojczyk i pod dość zabawnym kątem umiejscowił głowę piechura. Nad obejściem niósł się tylko huk pożogi i jęk rannego wroga, do którego zbliżała się Veronika z lubieżnym uśmiechem i uniesionym buzdyganem. Potem wszystko ucichło.

Techniczny
Spoko ja na razie pkt losu chomikuje. Pytanie do graczy czy mogę Sobie skopiować poprzednią sesję do pdf i przechować tak dla potomności?

Info od MG
Jak skopiujesz, sam skorzystam. Poprowadzę to może na innym forum.

Frøya
10-12-2014, 16:46
Dziewczyna pędem błyskawicy uderzyła na pierwszego, napotkanego wroga. Był to piechur w prostej kolczudze i metalowym hełmie, z pod których błyszczały spokojne, zielone oczy. Wprawiony był w boju, widziała to. Zamachnął się berdyszem na nadbiegającą Veronikę, lecz ta odbiła uderzenie tarczą i powaliła przeciwnika, uderzając już leżącego w klatkę piersiową. Piechur zaskrzeczał i charknął gęsto krwią, zaś dziewczyna zakończyła jego żywot drugim uderzeniem, miażdżąc hełm i czaszkę. Gdy odwróciła się, krótka włócznia niespodziewanie wbiła się w jej uniesioną tarczę. Rzucił ją jeździec, który już szarżował na dziewczynę, dobywając jednocześnie miecz zza pleców. Pod hełmem jarzyły się blaskiem jego rubinowe oczy. Coś poszło nie tak, nie zdążył ująć broni w dłoń, zaś koń powiódł go ku zgubie. Veronika mimochodem rozgruchotała prawą, przednią pęcinę konia, który zwalił się na ziemię, zrzucając jeźdźca z siodła. Nim ten wygramolił się na proste nogi, dziewczyna przydzwoniła mu po grzbiecie dwa razy, kończąc jego żywot jak na cintryjskiego tarczownika przystało - miażdżąc czerep silnym uderzeniem tarczy. Usłyszała wtem znajomy ryk Kielona i pobiegła w jego stronę. Krasnolud stojący niedaleko, przyglądał się z uśmiechem na leżącego i jęczącego z bólu wroga. Veronika nie mogąc oprzeć się pokusie rozłupania jeszcze jednego łba, podbiegła pod konającego, a buzdygan zrobił swoje. Widziała złość w oczach krasnoluda, lecz posłała mu jedynie przyjacielski uśmiech.

Info od MG
1 Punkt Losu nagrody od MG, za klimatyczny opis walki. Masz ich 5, chwilowo. Pamiętaj o tym. Ten 1 PL premii jest tylko na tą przygodę.

adriankowaty
10-12-2014, 17:31
Adrian strzelał. Nie stanowiło to dlań problemu, przyzwyczaił się do łucznictwa jak rzemieślnik do swego rzemiosła. Strzelał celnie, choć powoli - tak jakby owa walka była dlań ciekawą książką, którą należy się delektować stopniowo, aż do samego końca. Widzi vrańskiego konnego kusznika - Ognia! Widzi jakiegoś zbrojnego człowieka, najprawdopodobniej topornika berdyszowego - Ognia! Niestety, pierwszego wroga ukradł mu Kielon - nic to, mam jeszcze innych (pomyślał). Z coraz lepszym humorem wyjmował i wypuszczał kolejne strzały. Nie zmartwił się tym, że vran posłał weń bełt ze swej kuszy - tylko jedna?! I to taka, co robi rysę na policzku? Za kogo oni nas mają?!

Araven
10-12-2014, 17:33
Mehir spojrzał z pogardą na dwóch piechurów którzy szli w jego stronę, poprawił ułożenie tarczy i rzucił się na nich z impetem. Pierwszego piechura który zamachnął się na niego krótkim mieczem, powalił ciosem pod kolano, przerżnął mu ścięgna i z użyciem minimalnej sił, jakby muśnięciem, samym końcem miecza przeciął mu tętnice w szyi. Nim jednak pierwszy z żołdaków skończył drgać w konwulsjach drugi już nadbiegał z rohatyną. Mehir pozwolił mu wyprowadzić cios. Gdy ostrze przeszyło powietrze, Nilfgaardczyk wyczuł moment i z całą mocą uderzył przeciwnika tarczą gruchocząc mu nos i szczękę. Mehir błysnął oczami w szczególny sposób. Był w nich ogień. Podszedł powoli do obezwładnionego przeciwnika wyjął mizerykordię nachylił się nad wrogiem i pewnym szybkim ruchem wpakował mu całe ostrze w podbródek. Następnie Czarny odwrócił się, rozejrzał po polu potyczki po czym stwierdził - No ładna z nas kompania, dobraliśmy się. - westchnął i począł wycierać miecz i tarczę z resztek zębów jednego z piechurów. - Co też mi przyszło do głowy z tą tarczą...

Araven
10-12-2014, 17:49
[Finałowa walka Korina]

Wysoki vran ze słońcem na hełmie cofał się powoli przed jasnowłosym ku płonącej kuźni, zgarbiony, obie ręce - w prawej miecz - wyciągając przed siebie. Jasnowłosy przyskoczył, ścięli się raz, drugi. Miecz vrana poleciał w bok, a on sam, głową do przodu, zawisł na przeszywającym go ostrzu. Jasnowłosy cofnął się, szarpnął, wyrwał klingę miecza. Vran upadł na kolana, przechylił się, zarył twarzą w ziemię.
Jeździec wysadzony z siodła błyskawicą rudowłosej uniósł się na czworaki, macał dookoła w poszukiwaniu broni. Mikula otrząsnął się z zaskoczenia, zrobił dwa kroki, wzniósł kłonicę i spuścił ją na kark powalonego. Chrupnęła kość.
- Niepotrzebnie - usłyszał tuż obok siebie.
Dziewczyna w męskim stroju była piegowata i zielonooka. Na jej czole błyszczał dziwny klejnot.
- Niepotrzebnie – powtórzyła Visenna.
- Pani wielmożna - zająknął się kowal, trzymając swój drąg jak gwardzista halabardę. - Kuźnia... Spalili. Chłopaka zabili, zasiekli. I Radima. Zasiekli, zbóje. Pani...

Jasnowłosy obrócił nogą ciało wysokiego vrana, przyjrzał mu się, po czym podszedł, chowając miecz.
- No, Visenna - powiedział. - Teraz to już wmieszałem się na dobre. Jedno, co mnie niepokoi, to czy aby porąbałem tych, co trzeba.
- Tyś jest kowal Mikula? - spytała Visenna, zadzierając głowę.
- Ja. A wyście z Druidzkiego Kręgu, wielmożni? Z Mayeny?
Visenna nie odpowiedziała. Patrzyła na skraj lasu, na zbliżającą się biegiem gromadę ludzi.
- To swoi - rzekł kowal. - Z Klucza.

[Pomagacie gasić pożar?]

adriankowaty
10-12-2014, 19:18
Adrian wziął wiadro i zabrał się do gaszenia.

sadam86
10-12-2014, 19:44
-Dobrze, że cała wieś bierza, bedzie komu gasić, a my sprawdźmy co mają w kieszeniach, może jakoweś wartościowe informacje
Techniczny
Chyba przypałętała się do mnie jakaś zaraza, jak jutro mnie nie będzie tzn. że zdycham, a dziś na razie idę leczyć się po krasnoludzku.

Araven
10-12-2014, 19:57
Do gaszenia przybiegło sporo ludzi z Klucza, Korin i Visenna też pomagają gasić, Adriana wspomagając.

Techniczny
No kilkunastu tamtych leży na ziemi, nieźle Wam poszło, ale i rzeźniki z Was okrutne. Mikula i Korin oraz Visenna sporo też ubili.
Jak Ktoś nie może być, proszę uprzedzić w miarę możliwości. Sadam86 jutro ew. daj znać czy będziesz czy nie ok?
Jak ja nagle zniknę, znaczy problemy z kompem albo netem.

Frøya
11-12-2014, 08:10
Veronika usiadła na starym, drewnianym taborecie leżącym nieopodal. Przyglądała się gaszeniu płonącej kuźni.
Za gaszenie ognia mi nie płacą... - powiedziała do towarzyszy i jęła gryźć starego suchara, który przeleżał już trochę w jej kieszeni.

Pampa
11-12-2014, 08:21
Mehir odkładając hełm na bok, usiadł opierając się o tarczę- Nie jestem strażakiem, nie będę się pchał w ogień. Głównie z tego co pamiętam to podpalałem domy a nie je gasiłem. - Szybko zreflektował się Mehir pod spojrzeniem Veroniki- Oczywiście nie w Cintrze. Mam na myśli bardziej bandy i ich siedziby. A do dupy! Co się będę tłumaczyć! Nie jestem strażakiem i koniec. -jakby na podkreślenie swoich słów ostentacyjnie poszedł się wypróżnić za drzewo.

Araven
11-12-2014, 08:46
Podpalenia dokonano niedawno, udało się ugasić kuźnię i stajnię za nią. Ludzie są wzburzeni postanawiają wreszcie postawić się tzw. kościejowym, czyli zbrojnym, tacy jak ci co tu padli w walce, w tym wielu Vranów, trafiają się nawet bobołaki wśród nich. Do tej pory bezkarnie terroryzowali okolicę. Ludzie wrócili do wsi.

Techniczny
Zedytowałem post o walce i dodałem tam Mehira. Zrób opis walki. Jakieś pytania do Mikuli macie?

Vran - niewiele wiadomo na temat wyglądu vranów. Wiadomo że są humanoidalne, potrafią dosiadać koni i posiadają rubinoczerwone oczy, nie są uważane za ludzi.

Bobołak
Rasa istot inteligentnych, które stworzyły swoją własną, oryginalną cywilizację. Obecnie prawie wytępione, kiedyś zamieszkiwały wioski wśród gór, głównie masywu Amell. Starały się zasymilować z ludźmi – niestety, bez rezultatów. Zazdrośnie strzegły swych górskich kraików, przeszkadzając w budowie kopalń i szybów. Regularnie masakrowały je więc karne ekspedycje okolicznych władców.
Bobołak przypomina wielkiego, humanoidalnego bobra. Jest wzrostu krasnoluda, cały porośnięty futrem, ma małe oczka i szpiczaste zęby. Używa ubrań, zbroi, broni, zna język wspólny

Frøya
11-12-2014, 11:35
Techniczny:
Wybaczcie mi panowie, ale ja będę dziś dopiero około 20... Ewentualnie wejdę wcześniej, ale tylko po to, aby ogarnąć co się dzieje mniej więcej.

Araven
11-12-2014, 11:42
Techniczny
Jak jesteście we dwóch Mehir i Kielon, to możecie pogadać co nieco z Mikulą, Visenną i Korinem, potem dam opis narady miejscowych w Kluczu, nad tym jak tu się pozbyć kościejowych i jego samego.
Walk na razie nie będzie, chyba, ze zaatakujecie kogoś sami.

Pousuwam część technicznych.

Araven
11-12-2014, 13:39
[Visenna mówi]

No hanza nader dzielnie stawaliście, istne z Was rezuny, ja i Korin dziękujemy wam za wsparcie w walce, siła ich było.

[Po ugaszeniu pożaru, kilka godzin później. Przybyli ludzie z okolicznych wsi, jest tu coś w rodzaju wieczornej narady przy ogniskach, taka scenka dla klimatu].

- Dostalim trzech! - grzmiał czarnobrody przywódca grupy z Poroga, potrząsając kosą osadzoną na sztorc. - Trzech, Mikula! Za dziewkami na pola przygnali i tam my ich... Jeden ledwo zdołał ujść, konia dopadł, psi syn!

Jego ludzie, stłoczeni na polanie wewnątrz kręgu ognisk znaczących czerń nocnego nieba punkcikami lecących iskier, wrzeszczeli, pohukiwali, wymachiwali orężem. Mikula wzniósł ręce, uciszał, chcąc posłuchać dalszych relacji.

- Do nas wczoraj z wieczora przyskakało czterech - rzekł stary, chudy jak tyka sołtys z Kaczana. - Po mnie. Musiał ktoś donieść, żem się z wami zgadywał, kowalu. Zdążyłem na stryszek w stodole, drabinę wciągłem, widły w garść, chodźcie, wołam, psie krwie, no, który, wołam. Wzięli się stodółkę palić, już by po mnie było, ale ludziska nie strzymali, poszli na nich kupą. Tamci w konie, przebili się. Naszych paru padło, ale jednego z siodła zmietlim.
- Żyw? - spytał Mikula. - Słałem wam, żeby którego żywym wziąć.
- Eeee - żachnął się tykowaty. - Nie zdążylim. Baby wzięły wrzątku, podleciały pierwsze...

- Zawszem mówił, że w Kaczanie gorące baby - mruknął kowal, drapiąc się w kark. - A tego, co donosił?
- Znaleźlim - krótko rzekł chudzielec, nie wdając się w szczegóły.

- Dobrze. A teraz słuchajcie, gromada. Gdzie tamci siedzą, wiemy już. Na podgórzu, obok owczarskich szałasów, są jamy w skale. Tamój zbóje zapadły i tam ich dostaniemy. Siana, chrustu weźmiem na wozy, wykurzymy ich jak borsuków. Drogę zasiekiem zawalim, nie ujdą. Takem z tym oto rycerzem, co się zwie Korin, uradził. A i mnie, jako wiecie, wojaczka nie pierwszyzna. Z wojewodą Grozimem na vranów chadzałem czasu wojny, zanim w Kluczu osiadłem.
Z ciżby znów się rozległy bojowe okrzyki, ale szybko ścichły przyduszone słowami, zrazu wypowiadanymi cicho, niepewnie. Potem coraz głośniej. Wreszcie zapadła cisza.

Visenna wysunęła się zza pleców Mikuli, stanęła u boku kowala. Nie sięgała mu nawet do ramienia. Tłum zaszemrał. Mikula znowu uniósł obie dłonie.
- Przyszedł czas taki - zawołał - że nie ma co dłużej w tajemnicy kryć, żem po pomoc posłał do druidów z Kręgu, gdy komes z Mayeny pomocy nam odmówił. Nie nowina mi, że mnodzy z was krzywo na to patrzą.
Tłum ucichł z wolna, lecz wciąż falował, pomrukiwał.

- Oto jest pani Visenna - rzekł Mikula wolno. - Z mayeńskiego Kręgu. Na pomoc nam pospieszyła na pierwsze wezwanie. Ci, co są z Klucza, znają ją już, ludzi tam leczyła, uzdrawiała mocą swoją. Tak, chłopy. Pani to maleńka, ale moc jej wielka. Ponad zrozumienie nasze owa moc i straszna nam, ale przecież ku pomocy nam posłuży! Pan Korin jako i krasnolud Kielon, Veronika, Mehir i łucznik Adrian, panią Visennę wspierają, wojowniki z nich nader biegłe.

Visenna nie odezwała się ani słowem, nie przemówiła ani nie uczyniła żadnego gestu w stronę zebranych. Ale ukryta moc tej małej piegowatej czarodziejki była niewiarygodna. Korin ze zdumieniem poczuł, że przepaja go dziwny entuzjazm, że obawa przed tym czymś, co kryje się na przełęczy, obawa przed niewiadomym znika, rozwiewa się, przestaje istnieć, staje się nieważna, tak długo, jak długo błyszczy świetlisty klejnot na czole Visenny.

- Tak tedy widzicie - ciągnął Mikula - że i na owego kościeja sposób się znajdzie. Nie sami idziemy, nie bezbronni. Ale wprzódy tamtych zbójów wybić mus nam!
- Mikula praw! - wrzasnął brodacz z Poroga. - Co nam, czary nie czary! Na przełęcz, chłopy! Na pohybel kościejowym!
Tłum huknął jednym głosem, płomień ognisk rozbłysł na ostrzach wzniesionych kos, pik, siekier i wideł.

[Nieco później rozmowa Korina z Visenną]

Korin przedarł się przez ciżbę, wycofał pod las, odnalazł kociołek zawieszony nad ogniskiem, miskę i łyżkę. Wydrapał z dna kotła resztkę przypalonej kaszy ze skwarkami. Usiadł, oparł miskę na kolanach, jadł powoli, wypluwając łuski jęczmienia. Po chwili wyczuł czyjąś obecność.

- Siadaj, Visenna - powiedział z pełnymi ustami.
Jadł dalej, zerkając na jej profil, na wpół przysłonięty kaskadą włosów czerwonych jak krew w blasku ognia. Visenna milczała, zapatrzona w płomienie.
- Hej, Visenna, czemu siedzimy jak dwa puszczyki? - Korin odstawił miskę. - Ja tak nie mogę, zaraz mi się robi smutno i zimno. Gdzie oni schowali ten samogon? Dopiero co stał tu dzbanek, zaraza z nim. Ciemno jak w...


Druidka odwróciła się ku niemu. Jej oczy świeciły dziwnym zielonkawym blaskiem. Korin zamilkł.
- Tak. Zgadza się - powiedział po chwili i odkaszlnął - Jestem złodziej. Najemnik. Rabuś. Wmieszałem się, bo lubię bijatyki, wszystko mi jedno, z kim się biję. Wiem, jaka jest cena jaspisu, jadeitu i innych kamieni, jakie jeszcze się trafiają w kopalniach Amell. Chcę się obłowić. Jest mi obojętne, ilu z tych ludzi jutro zginie. Co jeszcze chcesz wiedzieć? Sam powiem, niepotrzebnie używasz tej błyskotki schowanej pod wężową skórką. Nie zamierzam niczego ukrywać. Masz rację, nie pasuję ani do ciebie, ani do twojej szlachetnej misji. To wszystko. Dobranoc. Idę spać.
Wbrew słowom nie wstał. Chwycił tylko kij i dźgnął nim kilkakrotnie płonące głownie.
- Korin - rzekła Visenna cicho.
- Tak?
- Nie odchodź.

Korin spuścił głowę. Z brzozowego polana w ognisku buchały niebieskawe gejzery płomienia. Spojrzał na nią, ale nie mógł znieść widoku niesamowicie błyszczących oczu. Odwrócił głowę w stronę ognia.
- Nie wymagaj od siebie za wiele - powiedziała Visenna, owijając się płaszczem. - Tak już jest, że to, co nienaturalne, budzi strach. I wstręt.
- Visenna...

- Nie przerywaj mi. Tak, Korin, ludzie potrzebują naszej pomocy, są za nią wdzięczni, często nawet szczerze, ale brzydzą się nami, boją się nas, nie patrzą nam w oczy, spluwają za plecami. Mądrzejsi, jak ty, są mniej szczerzy. Nie jesteś wyjątkiem, Korin. Od wielu już słyszałam, że nie są dostatecznie godni, by siedzieć ze mną przy jednym ognisku. A zdarza się, że to my potrzebujemy pomocy tych... normalnych. Albo ich towarzystwa.
Korin milczał.


- Wiem - ciągnęła Visenna - że byłoby ci łatwiej, gdybym miała siwą brodę do pasa i haczykowaty nos. Wówczas wstręt do mojej osoby nie powodowałby takiego zamieszania w twojej głowie. Tak, Korin, wstręt. Ta błyskotka, którą noszę na czole, to chalcedon... Jemu w dużej mierze zawdzięczam swoje zdolności magiczne. Masz rację, z pomocą chalcedonu udaje mi się czytać co wyraźniejsze myśli. Twoje są aż nadto wyraźne. Nie wymagaj, żeby mi było z tego powodu przyjemnie. Jestem czarownicą, wiedźmą, ale oprócz tego kobietą. Przyszłam tu, bo chciałam się z tobą przespać.
- Visenna...
- Nie. Teraz już nie chcę.
Siedzieli w milczeniu. Pstrokaty ptak w głębi lasu, w ciemnościach na gałęzi drzewa, czuł strach. W lesie były sowy.

- Z tym wstrętem - odezwał się wreszcie Korin - lekko przesadziłaś. Przyznaję jednak, że budzisz we mnie coś w rodzaju... niepokoju. Nie powinnaś była pozwolić, bym oglądał to wtedy, na rozstaju. Ten trup, wiesz?

- Korin - rzekła czarodziejka spokojnie. - Kiedy ty pod kuźnią wbiłeś vranowi miecz w gardło, ja o mało nie wyrzygałam się na grzywę konia. Miałam kłopoty z utrzymaniem się w siodle. Ale zostawmy nasze specjalności w spokoju. Skończmy rozmowę, która prowadzi donikąd.
- Skończmy, Visenna.
Czarodziejka szczelniej otuliła się płaszczem. Korin dorzucił do ogniska kilka szczap.
- Korin?
- Tak?

- Chciałabym, żeby przestało być ci obojętne, ilu ludzi jutro zginie. Ludzi i... I innych. Liczę na twoją pomoc.
- Pomogę ci.

- To jeszcze nie wszystko. Zostaje sprawa przełęczy. Muszę otworzyć drogę przez przełęcz Klamat.
Korin wskazał żarzącym się końcem patyka inne ogniska i ułożonych przy nich ludzi, uśpionych lub pogrążonych w cichych rozmowach.
- Z naszą wspaniałą armią - powiedział - nie powinniśmy z tym mieć kłopotów.

- Nasza armia zwieje do domów w momencie, w którym przestanę ją otumaniać czarami - uśmiechnęła się smutno Visenna. - A ja nie będę ich otumaniać. Nie chcę, żeby któryś z nich zginął w walce nie za swoją sprawę. A kościej to nie jest ich sprawa, tylko sprawa Kręgu. Muszę iść sama na przełęcz.
- Nie. Sama nie pójdziesz - rzekł Korin. - Pójdziemy tam razem, myślę, że i hanza od Hooka pójdzie z nami.
Ja, Visenna, od dziecka wiedziałem, kiedy należy uciekać, a kiedy jeszcze za wcześnie. Wiedzę tę doskonaliłem przez lata praktyki i dzięki temu uchodzę obecnie za odważnego. Nie mam zamiaru narażać swojej opinii. Nie musisz mnie otumaniać czarami. Najpierw zobaczymy, jak ten kościej wygląda. Nawiasem mówiąc, według ciebie, co to jest, ten kościej?
Visenna pochyliła głowę.
- Obawiam się - szepnęła - że to jest śmierć.

[Visenna i Korin przekażą swoje przemyślenia hanzie, nie ukrywając obaw o zagrożenie ze strony Kościeja. Visenna oczekuje, Waszej deklaracji czy idziecie z nią i Korinem, bo ryzyko Waszej śmierci, jak i ich jest wielkie. Zdecydujcie fabularnie, czekam na ew. pytania czy jakąś rozmowę.]

Pampa
11-12-2014, 13:47
Mehir bez ceregieli wkroczył pomiędzy rozmawiających Visennę i Korina i rzekł: Tak myślałem nad tym co zaszło z tymi kościejowymi, i doszedłem do wniosku że musi ich być na prawdę sporo. Mamy jakieś odwody? Czy tylko nasza 6 razem z tobą Pani? - po czym dodał - Nie jestem tchórzem, ale już raz mieliśmy do czynienia ze zdecydowanie silniejszym wrogiem to skończyło się przestrzelonymi kulasami. Oprócz tego chciałbym znać plan. W Nilfgaardzie niczego się nie robi bez starannego planu. - Tutaj Mehir skończył i wpatrywał się w Visennę.

sadam86
11-12-2014, 13:57
Kielon wytoczył, się z lasu z gąsiorkiem samogonu, który wcześnie przygarnął Ha to stąd kmioty takie odważne, zaczadzone magią. Mam nadzieje, że Nam mózgów nie smażysz. Mehir dobrze prawi i siłacz dupa kiedy ludu kupa, do wsi zjechało tylko kilku zbójów, bo nie spodziewali się Nas, ale jak zatrzymują karawany to pewnikiem siedzi ich tam sporo. Mamy na nich iść w szóstkę, bo chłopy prysną, jak tylko się zacznie, może Mikula ostanie, ale to daje siedmioro. Jak chcemy coś zdziałać to potrzebujemy naprawdę dobrego planu lub naprawdę sporo szczęścia, Veronika, Adrian co o tym sądzicie?

Araven
11-12-2014, 14:05
[Visenna]

Jako rzekłam Korinowi, nikogo otumaniać czarami nie będę. Nie powiodę chłopów na rzeź, niektórzy w wojsku byli, część z nich z nami pójdzie. Mikula rzekł, że weźmie jeno byłych żołnierzy i tylko takich co rodzin nie mają, mówi co z 10 nazbiera.

Jesteście Wy hanza, jeśli idziecie i Korin, i ja swoje dołożę. Ale jako rzekłam iść nie musicie. Sądzimy, ze tamtych jest jeszcze około dwóch tuzinów, na pewno mniej jak 30. Kwestia, czy damy radę ich zaskoczyć, po ostatnich walkach, na pewno się pilnują, wiedzą, ze w Kluczu są jacyś najemnicy i ja podła wiedźma. Kilku uszło konno z niedawnej jatki, jaką pomogliście tu urządzić. Pytanie czy idziecie z nami, ja i Korin i 10 od Mikuli, daje tuzin przeciwko 2 tuzinom tamtych i Kościejowi, o ile on istnieje, a raczej tak. Idziecie z nami? Łupy mogą być znaczne, ale i ryzyko śmierci ogromne. Wielu z nas może nie wrócić. Decydujcie. Pójdą jeno ochotniki, ryzyko jest wielkie

Pampa
11-12-2014, 14:08
Rozumiem że nawet jak nie pójdziemy z wami to i tak zaatakujecie? To czyste samobójstwo, a wy czarodzieje macie już dość krwi niewinnych na rękach. -rzekł Mehir z gniewem. Zaczęła wychodzić z niego niechęć do czarodziejów.- Pójdziemy z wami, ale nie pogrywaj sobie z nami i mów czym może być ten kościej.

Araven
11-12-2014, 14:19
Ogłuchłeś Nilfgardczyku? idą tylko ochotnicy z doświadczeniem w armii, mający swoją pomstę na zbirach, ja nikogo nie zmuszam, nawet ich zniechęcałam. Ja tam idę nawet sama z Korinem. Nie wyjeżdżaj mi tu z cesarską ideologią. nie czas i miejsce na to.

Kościej to śmierć, nie wiem jak wygląda, to może być raczej coś wielkiego i bardzo groźnego, stworzonego dzięki zakazanej magii, tyle wiem.

Pampa
11-12-2014, 14:26
Czyli tak, dwa tuziny zbrojnych plus coś co może nas położyć nawet jeśli by tych tuzinów nie było? Zapowiada się arcyciekawie. W Nilfgaardzie czarodziej który dopuściłby się takiej magii byłby stracony. Na pierwszej suchej gałęzi. Wy macie swoją lożę i burdel na kółkach. To chciałem rzec- rzekł z powagą setnik- Potrzeba nam kogoś kto pójdzie na zwiad. Ktoś sprytny i zwinny. Znasz kogoś takiego Pani?

sadam86
11-12-2014, 14:34
-Sprytny i znający teren bo durno by było jakby się zgubił i zwiadu nie zrobił, albo zrobił i w drodze powrotnej pobłądził. Jako hanza wzięliśmy robotę od Hooka i mamy was Pani ochraniać, choć ryzyko duże ja z tobą Pani pójde, choć marnie wiedze perspektywe powrotu.

Araven
11-12-2014, 15:03
Po to tu jestem by winnych owej magii ukarać, jako i drogę przez przełęcz Klamat otworzyć. Zwiadowcy już poszli, miejscowi, nawet wrócili. Kościejowi zbrojni, w pieczarach siedzą, wsie poopuszczali, naradzają się.

Jak damy im czas ochłonąć to zaczną wsie palić i mieszkańców mordować, z zemsty i dla dania przykładu, czym opór wobec nich grozi. W kilku wioskach ich kamratów ubito, nie jeno tu w Kluczu. Masz rację Mehirze, najpierw dwa tuziny kościejowych na nasz tuzin, teraz na 13 wojowników, po dołączeniu krasnoluda do nas. Jak i wasza trójka dołączy będzie nas 15 wojów i wiedźma. Na 2 tuziny tamtych i może na Kościeja, jeśli tam jest. I tu nie Cesarstwo gdzie magów na stosach palicie, tu jest Temeria, jedno z Królestw Północy, nie jesteś u siebie mości Mehir, to oszczędź mi cesarskich mądrości.

Pampa
11-12-2014, 15:14
I zobaczcie jak wyglądają królestwa a jak cesarstwo...- rzekł do siebie Mehir.

Araven
11-12-2014, 15:17
Z petycją do Władców Północy możesz wystąpić by abdykowali ma rzecz cesarz Emhyra, nikt Ci nie broni. Bardziej mnie teraz interesuje, czy idziesz z nami?

Pampa
11-12-2014, 15:23
Idę. Nie zostawię kompanów.

sadam86
11-12-2014, 15:35
To już dwóch idzie, wtedy prawie poradziliśmy sobie z 20 we troje, a teraz będzie wsparcie hehe, może i przeżyjemy hehe a jak się uda to i wzbogacimy rzekł podochocony samogonem Wyhylon.

Info od MG
W 3 to natłukliście 12 zbirom dość mocno obrywając, resztę Wiewiórki wybiły. Ale rzeźniki z Was straszliwe, to fakt.

Edit
Jak z wpisu wynika sączę bimber, mogę koloryzować i wyrażać ponadprzeciętny optymizm:)

adriankowaty
11-12-2014, 18:22
Idę, rzekł Adrian do Visenny, nie godzi się zostawiać ludzi w potrzebie. Nie jestem szermierzem, jestem zwiadowcą, który miał nieszczęście służyć w szeregach Nilfgaardu. Nie zrejterowałem, moja przygoda z wojaczką zakończyła się wraz z wybiciem mojego oddziału przez jakiś łuczników i pieszych zbrojnych, sądząc po ciałach, Temerczyków. Nie wiedząc, gdzie miałem dalej walczyć (byliśmy patrolem, raptem 30 ludzi), i nie czując więzi z Czarnymi, wróciłem do Wyzimy, gdzie swego czasu przyszedłem na świat, a gdzie znajdowała się ongi manufaktura mojego ojca. Generalnie, ów pobór tylko wzmocnił u mnie poglądy antywojenne. Wychodzę z założenia, że każda wojna tylko wzmacnia wzajemne nacjonalizmy - w myśl zasady wzajemności. Naród x pobije naród y - "x" świętuje, "y" myśli o zemście. Ponadto każda kampania wojenna kosztuje - maszerujący oddział dokonuje rekwizycji, pali, etc. Przewagę ma tu agresor, ale obrońca też często pali własne zaplecze, w desperacji, albo z powodu problemów z zaopatrzeniem armii, albo w myśl zasady "spalonej ziemii". Koszta ponosi gospodarka państwa, na którym toczą się walki, a ponieważ bieda stanowi główny czynnik większości buntów, destabilizuje pokonanego. Na dłuższą metę ciągłe wojny destabilizują region, pogarszają wzajemne relacje i rzecz jasna, rujnuje potencjał ekonomiczny regionu. Nilfgaard jest silny, ale wystarczy, że zmusi do walki np. Kovirian, a będzie walczył z przeciwnikiem o podobnym potencjale. Taka wojna jest gorsza - strony mobilizują wszystkie swe siły i środki, co nazywamy wojną totalną. Armia nilgaardzka jest starannie wyszkolona i uzbrojona, ale Kovir jest potęgą przemysłową i jest zdolny utrzymać ogromne armie najemne i poborowe, które też starannie dozbroi. Wojna totalna nie pozostawia po sobie nic, wsie płoną, a chłopi masowo idą pod broń, przez co nie ma rąk do pracy. Podatki i kontrybucje stale rosną, a maleje PKB. Skutek - całkowity kryzys w ekonomii całego globu (a znamy tylko naszą część globu, nie wiemy, co kombinują za morzem). Dla mnie ważna jest współpraca w walce nie z jakimś państwem/narodem, a z biedą, wykluczeniem społecznym i rzecz jasna, bandytyzmem. Dlatego uczestniczę w naszej misji.

sadam86
11-12-2014, 18:32
Techniczny
Bez obrazy, ale zajechało trochę ideologią,a to tylko gra:) Na tematy poruszone przez Ciebie można pogadać w innych działach forum

Asuryan
11-12-2014, 18:36
Techniczny.
No co, mentalnie to nie zwiadowca, tylko paladyn i to ekstraordynaryjnie kształcony do tego :mrgreen: Tylko z tym "PKB" to była już jazda po bandzie.
Wiem że nie gram, tylko bacznie obserwuję... ale nie mogłem się powstrzymać od komentarza :D

Pampa
11-12-2014, 18:37
Techniczny:
Adriankowaty błagam, bo cię ukatrupię żebyś nie gadał tych dyrdymałów w zwykłym RPG! Idź do agory, tam się można produkować xD

adriankowaty
11-12-2014, 18:42
Techniczny
Katrupienia nie chcę, fajnie się gra. Obiecałem, że zmuszę Was do lektury moich poglądów? No i mi się udało.:cool: Ba, mieliście jej przedsmak w mojej mowie u elfów, bo była do was skierowana, nie do elfów. Zresztą, jak mam się nie produkować, skoro ta postać to czysty Ja, nawet niektóre fakty z życia pozwoliłem sobie uwzględnić, choć nie powiem które. Chciałem jeszcze nawiązać do mojej opinii o hanzie, ale stwierdziłem, że to wystarczy.

Pampa
11-12-2014, 18:43
Mehir słysząc to co mówi łucznik z każdą sekundą stawał się coraz bardziej czerwony - Dość! Tego się słuchać nie da! Może kapłanem powinieneś zostać, bo wojaczka to chyba nie twoje powołanie. Wybaczcie Pani, ale on chyba jak był mały to wpadł do maszyn swego ojca i może go jaki bolec za mocno w głowę uderzył. -Kopnął kamień i mówił dalej - Na Wielkie Słońce! Skoro idziesz tam tylko dla tych swoich bla bla bla, to my chętnie się podzielimy twoim wynagrodzeniem Temerczyku - Mocno zaakcentował ostatni wypowiedziany wyraz Mehir.

sadam86
11-12-2014, 18:44
Chyba oglądałeś pogromy z nie z tej strony łuczniku, a i wojna chyba za krótko dla Ciebie trwała, pożył byś choć tyle co ja to byś takich dyrdymałów nie wygadywał wkurzony krasnolud byłby cisnął gąsiorkiem o ziemię, ale Veronika mu go odebrała
Techniczny
Ale zmuszaj do dyskusji małymi kroczkami, a nie elaboratem na pól strony:) i proszę bez PKB, używaj Wieśkowej terminologii, a nie ekonomii z XX w.

Frøya
11-12-2014, 18:47
Daj no Kielon łyka z tego Twojego gąsiora! A paniusia niechże sie nie martwi, bo my są najemni, a najemni się kościejów nie lękają! Prawda kompania? Skopiem tyłki tym bobołakom, a stwora uwędzim na ogniu i do gorzałki schrupiem. Ja Veronika, idę na bój i w boju chronić Twego życia, Pani Visenno, zamierzam. Taką też misję otrzymałam, a śmierci nie lękam się!
Nie mogąc czekać dłużej, wyrwała Kielonowi samogonu i wypiła kilka dużych łyków.

adriankowaty
11-12-2014, 18:59
Mehirze - Adrian niemal wybuchnął śmiechem - równie daleko mi do kapłana, co tobie. Różnimy się, i to znacznie, ale ci pomogłem w tej dezercji i nie mam do was wrogich zamiarów, nie jestem też fanatykiem. Coś mnie w tobie kiedyś rozdrażniło (tu mrugnął doń porozumiewawczo, uważał ów spisek Nilfgaardczyka za czysty absurd), ale to przeszłość. Jaki jestem, każdy widzi, ale nie miejcie do mnie wrogich zamiarów, ja do was też nie mam. Nie po to was leczę, byście na mnie miecze wznosili.

sadam86
11-12-2014, 19:04
Ale czasem takie dyrdymały pleciesz, że uszy więdną. Na tym świecie potężniejsi od Nas toczą swe boje. My tylko możemy robić to co umiemy, a im nie przeszkodzimy powiedział krasnolud, po czym spróbował odebrać gąsior Veronice, łudząc się iż coś jeszcze w nim chlupoce.

adriankowaty
11-12-2014, 19:11
Macie racje, ale wykształcenie, jakie mam i moje zainteresowanie polityką bardzo łatwo mi pozwalają na mówienie tychże "dyrdymałów". (tu skierował się do Kielona). Za to was dwóch lubię, zmysł strategiczny pełną gębą. Może kiedyś pomyślicie o mnie inaczej, aniżeli jakimś "księdzu" (tu parsknął śmiechem na cały głos).

Araven
11-12-2014, 19:11
Ot mi się trafiła ochrona, z każdej nacji niemalże w ostatniej wojnie walczącej, do tego filozofujecie i świat chcecie zmieniać. To królów i cesarza przekonujcie, nie mnie wiedźmę i to rudą, a takie ponoć najgorsze są, a wy mnie na jakimś końcu świata przekonujecie do swoich racji. Możemy wkrótce umrzeć. Ja mam otworzyć przełęcz Klamat i rozwiązać problem z Kościejem. Miło mi, że ruszacie z nami. Nie oczekiwałam wykładów jak na Uniwersytecie w Oxenfurcie na ten przykład, jeno deklaracji czy na Kościeja ruszacie. Otrzymałam je. Spać wszyscy idźmy, wcześnie rano ruszamy.

sadam86
11-12-2014, 19:13
Ano śpijmy, spojrzał na Adrian, jak śpi chociaż wykładów nie wygłasza.

Pampa
11-12-2014, 19:13
Mehir udał się spać w bezpieczne miejsce do wsi. Mam taką jedną kwaterę na oku, może się ktoś zmieści, zapraszam.


Techniczny:
Może tam mnie nie zabiją xD

sadam86
11-12-2014, 19:16
Jeśli się zgodzisz, idę z Tobą, chyba że będę ci w czymś przeszkadzałKielon porozumiewawczo mrugnął do Mehira

Pampa
11-12-2014, 19:22
Ależ skąd! Przydasz się! - odmrugnął Nilfgaardczyk.

sadam86
11-12-2014, 19:24
Kielona przebiegł dreszcz, chyba nie będzie mnie chciał w nocy wychędożyć pomyślał.

Pampa
11-12-2014, 19:25
Mehir widząc reakcję krasnoluda szybko rzekł: Kto znajdzie tak szybko gorzałkę jak nie ty? A przyda nam się, oj przyda.

sadam86
11-12-2014, 19:27
A to to rozumiem, krasnolud pociągnął nosem i udał się do obejścia po lewo skąd dochodził zapach zacieru.

Araven
11-12-2014, 19:28
[Wasza 16 osobowa grupa uderzeniowa ruszyła o 5 rano, ku jaskiniom i grotom, gdzie kościejowi zbrojni zalegli, przodem ruszyli Wasi zwiadowcy].

Tamci nie dali się zaskoczyć w jaskiniach. Czekali w siodłach, nieruchomi, wyprostowali, wpatrzeni w wychodzących z lasu uzbrojonych chłopów i Was. Wiatr targający ich płaszczami upodabniał ich do wychudłych drapieżnych ptaków o postrzępionych piórach, groźnych, budzących respekt i strach.


- Osiemnastu - policzył Korin, stając w strzemionach. - Wszyscy konno. Sześć luzaków. Jeden wóz. Mikula!

Kowal szybko przeformował swój oddział. Uzbrojeni w rohatyny i oszczepy przyklękli na skraju zarośli, wbijając tylce broni w ziemię. Łucznicy wybrali pozycję za drzewami.
Jeden z jeźdźców ruszył w ich stronę, zbliżył się. Wstrzymał konia, uniósł rękę nad głowę, coś krzyknął.
- Podstęp - mruknął Mikula. - Znam ich, psich synów.
- Przekonamy się - rzekł Korin, zeskakując z kulbaki. - Chodź.
Wolno podeszli do konnego, we dwu. Po chwili Korin spostrzegł, że Visenna idzie za nimi.
Jeździec był bobołakiem.


- Będę mówił krótko - zawołał, nie zsiadając z konia. Jego małe błyszczące oczka migotały wpół skryte w futrze porastającym twarz. - Jestem obecnym dowódcą grupy, którą tam widzicie.
Dziewięciu bobołaków, pięciu ludzi, trzech vranów, jeden elf. Reszta nie żyje. Doszło między nami do nieporozumień. Nasz były przywódca, którego pomysły tutaj nas sprowadziły, jest tam w jaskini, związany. Zrobicie z nim, co zechcecie. My chcemy odjechać.

- W rzeczy samej mowa była krótka - parsknął Mikula. - Wy chcecie odjechać. A my chcemy wypruć z was flaki. Co ty na to?
Bobołak błysnął szpiczastymi zębami, prostując w siodle swą maleńką postać.
- Myślisz, że paktuję ze strachu przed wami, przed waszą bandą zasrańców w słomianych łapciach? Proszę bardzo, jeśli chcecie, przejedziemy wam po brzuchach. To nasze rzemiosło, chłopie. Wiem, czym ryzykujemy. Nawet jeśli część padnie, reszta przejedzie. Takie jest życie.
- Wóz nie przejedzie - wycedził Korin. - Takie jest życie.
- Mamy to wkalkulowane.
- Co jest na wozie?
Bobołak splunął przez prawe ramię.

- Niewielka część tego, co zostało w jaskini. I żeby wszystko było jasne: każecie zostawić wóz, nie ma zgody. Jeżeli mamy wyjść z tej hecy bez profitu, to wolimy ze świadomością, że nie bez walki. No, jak będzie? Jeżeli mamy się bić, to wolę teraz rano, zanim słonko nie zacznie przypiekać.
- Śmiały jesteś - powiedział Mikula.
- Wszyscy tacy w mojej rodzinie.
- Puścimy was, jeśli złożycie broń.
Bobołak splunął ponownie, dla odmiany przez lewe ramię.
- Nic z tego - warknął krótko.

- Tu cię boli - zaśmiał się Korin. - Bez broni jesteście śmiecie.
- A ty czym jesteś bez broni? - zapytał karzeł bez emocji. - Królewiczem? Przecież widzę, coś za jeden. Myślisz, że jestem ślepy?
- Z bronią gotowiście jutro wrócić - powiedział wolno Mikula. - Choćby po resztę tego, co zostało w jaskini, jako powiadasz. Po jeszcze większy profit.

Bobołak wyszczerzył zęby.
- Była taka koncepcja. Ale zrezygnowaliśmy z niej po krótkiej dyskusji.
- Bardzo słusznie - rzekła nagle Visenna, wysuwając się przed Korina, stając tuż przed konnym. - Bardzo słusznie, że zrezygnowaliście, Kehl.

Korinowi wydało się, że wiatr raptownie się wzmógł, zawył wśród skał i traw, uderzył zimnem. Visenna mówiła dalej nie swoim, metalicznym głosem:
- Każdy z was, który spróbuje tu wrócić, umrze. Widzę to i przepowiadam. Odejdźcie stąd natychmiast. Natychmiast. Zaraz. Każdy, kto spróbuje wrócić, umrze.
Bobołak pochylił się, spojrzał na czarodziejkę znad końskiego karku. Nie był młody - futro miał już prawie popielate, upstrzone białymi kosmykami.

- To ty? Tak myślałem. Rad jestem, że... Mniejsza z tym. Powiedziałem, że nie zamierzam tu wracać. Dołączyliśmy do Fregenala dla zarobku. To się skończyło. Teraz mamy na karku Krąg i całe wsie, a Fregenal zaczął bredzić o władzy nad światem. Mamy dość i jego, i tego straszydła z przełęczy.

Szarpnął wodzami, obrócił konia.
- Po co ja to mówię? Odchodzimy. Bywajcie w zdrowiu.
Nikt mu nie odpowiedział. Bobołak zawahał się, spojrzał na skraj lasu, potem obejrzał się na nieruchomy szereg swoich jeźdźców. Znowu pochylił się w siodle i zajrzał w oczy Visenny.

- Byłem przeciwny zamachowi na ciebie - powiedział. - Teraz widzę, że słusznie. Jeśli ci powiem, że kościej to śmierć, to i tak pójdziesz na przełęcz, prawda?
- Prawda.
Kehl wyprostował się, krzyknął na konia, pocwałował do swoich. Po chwili konni formując kolumnę, otaczając wóz, ruszyli w stronę drogi. Mikula już był przy swoich, perorował, uspokajał brodacza z Poroga oraz innych, żądnych krwi i zemsty. Korin i Visenna w milczeniu obserwowali mijający ich oddział. Tamci jechali wolno, patrząc przed siebie, demonstrując spokój i zimną pogardę. Jedynie Kehl, mijając ich, uniósł lekko dłoń w pożegnalnym geście, z dziwnym grymasem na twarzy przypatrując się Visennie. Potem raptownie poderwał konia, popędził na czoło kolumny, zniknął wśród drzew.

[Wygląda, że Korin I Visenna wypuszczą tamtych, bo Kościej nie jest mitem. Co rzeknie hanza?, bo wielu miejscowych nie ma ochoty ich puścić, ale to twardzi goście, walka będzie ciężka, swoich łupów nie odpuszczą.]

sadam86
11-12-2014, 19:33
Mości czarodziejko czemu ich puszczamy, coście uzgodnili za naszymi plecami? Kielon podbiegł do przodu

Pampa
11-12-2014, 19:36
Co to ma znaczyć? -plunął zdezorientowany Mehir.

Araven
11-12-2014, 19:38
[Visenna]

Ja tu dowodzę i nic nie muszę z nikim uzgadniać, czeka nas Kościej, magicznie sprawdzałam Kehla, on mówi prawdę Kościej istnieje, musimy dopaść maga jaki go stworzył i zabić samego kościeja. To jest 18 konnych zawodowców, niektórzy równie biegli w walce jak wasza hanza czy Korin, chcecie się tu wykrwawiać? nawet jak wygramy stracimy większość naszych sił, a na kościeja potrzebujemy wszystkich sił.
Jeszcze nie odjechali, podajcie mi argumenty jak mamy pobić i ich i koscieja, Ty Mehirze obawiałeś się przewagi liczebnej, wszak chcą odjechać. Czekajcie Kehl, jeszcze Was nie puściłam stąd.

Oddział stać, rzekł bobołak Kehl, jego ludzie dłonie na broni położyli, około 10 ma kusze konne, naładowane.

sadam86
11-12-2014, 19:41
Ja czarodziejka mówi puścić niech idą, ale jak wrócą i wbiją Nam miecz w plecy będzie to na Twoim sumieniu wiedźmo.

Pampa
11-12-2014, 19:43
Co nam po jej sumieniu kiedy piach gryźć będziem?

Araven
11-12-2014, 19:45
[Visenna]

Dobra Kehl, bierz swoich i odjedźcie stąd szybko i pamiętajcie, kto tu wróci zginie !, dobrze wiesz, że to prawda bobołaku.

Techniczny
Czekam na Veronikę i Adriana. Zaatakowanie ich oznacza złamanie słowa jakie dała im Visenna. Czy Kielon lub Mehir, albo Adrian lub Veronika wyrywają się z atakiem ?. Wasza decyzja. Ale ewentualna walka będzie ciężka, dużo groźniejsza niż ta potyczka pod kuźnią Mikuli. To są ich najlepsi i najtwardsi wojownicy, i są zdesperowani.

sadam86
11-12-2014, 19:46
Ale możemy gryźć teraz lub później, ja wolę później hehe. Oni sroce spod ogona nie wypadli i przeprawa z nimi będzie ciężka, ich nie zaskoczymy jak tych we wsi, a jak odejdą to zawsze mniej do ubicia pozostanie.

Techniczny
Mi do bitki nie spieszno

Pampa
11-12-2014, 19:49
[Ja też jestem przeciwny, jak Veronika się będzie rzucać to przestrzelmy jej nogę xD]

adriankowaty
11-12-2014, 20:01
Miło wiedzieć, że broniliście po prostu swych kopalń. Wydobyliście, co trzeba, jedźcie - zasugerował Adrian. Nas obchodzi tylko ów kościej.

Techniczny
To nonsens, nie wiadomo, co ta kreatura ma swym arsenale, ów oddział nie ma chyba znaczenia dla fabuły.:cool:

Pampa
11-12-2014, 20:02
A mnie dla odmiany bardziej ciekawi wóz - rzekł jakby do siebie setnik.

Frøya
11-12-2014, 20:05
W rzyci mam ich i wóz. Prowadź magiczko, pieniądz czeka - rzekła Veronika bezwiednie mijając towarzyszy, powoli idąc na przód. Chrupała swojego suchara i nuciła jakąś starą, wojskową piosenkę.

sadam86
11-12-2014, 20:05
Tera to trza by się z chłopami dzielić, jak poginą w walce z kościejem, łupy będą Nasze bo pewnikiem wszystkiego na jeden wóz nie załadowali szepnął Wyhylon do Mehira

Araven
11-12-2014, 20:06
[Na wozie są wartościowe łupy, to pewne. Ale cena za za zatrzymanie wozu to brutalna walka waszej 16 z 18 konnymi.]

Czyli ich puszczacie ?, kto wchodzi do jaskini, z jaką bronią?

adriankowaty
11-12-2014, 20:06
Ha, Mehirze, wola złota, łupów etc. jako oficer powinieneś wiedzieć, że nie liczą się takie drobnostki dla celu kampanii.

Frøya
11-12-2014, 20:09
Techniczny:



Czyli ich puszczacie ?, kto wchodzi do jaskini, z jaką bronią?

Ja chcę wejść na czele, pierwsza muszę zobaczyć tego całego kościeja. Standardowo pozycja obronna, tarcza + buzdygan.

Araven
11-12-2014, 20:10
[Korin pyta się Kielona, ]

Te krasnolud a ten Adrian to co? najemnik jako i my a nie dla złota tu jest? Koniec świata.

sadam86
11-12-2014, 20:10
Najemnik, ale idealista Korin nie zrozumiesz.
Techniczny
Ja odpuszczam chcącym odjechać, do jaskini wchodzę z kuszą gotową to strzału, a potem młot idzie w ruch.

Pampa
11-12-2014, 20:14
[Do jaskini wchodzę obok Veroniki, mamy ciężki zbroje to sporo można przyjąć. Standardowo: Miecz, tarcza]

adriankowaty
11-12-2014, 20:17
Techniczny
Wchodzę jako ostatni, nie jestem szermierzem, choć swe umiejętności poprawiłem.:cool:

Pampa
11-12-2014, 20:27
[Zareklamuję się, jak chcecie poznać losy Mehira sprzed sesji to jest wpis na blogu ;D]

Araven
11-12-2014, 20:30
Pierwszy trup leżał przy samym wejściu do pieczar, stłamszony, wciśnięty między worki z owsem i kupę chrustu. Korytarz rozwidlał się, tuż za rozwidleniem leżały następne dwa - jeden prawie zupełnie pozbawiony głowy uderzeniem maczugi lub obucha, drugi pokryty zakrzepłą krwią z licznych ran. Wszyscy byli ludźmi.

Visenna zdjęła opaskę z czoła. Z diademu emanował blask jaśniejszy od światła pochodni, oświetlając mroczne wnętrze jamy. Korytarz wwiódł ich do większej pieczary. Korin zagwizdał cichutko przez zęby. Pod ścianami stały skrzynie, worki i beczki, piętrzyły się stosy końskiej uprzęży, bele wełny, broń, narzędzia. Kilka skrzyń było rozbitych i pustych. Inne były pełne. Przechodząc, widzicie matowozielone grudki jaspisów, ciemne odłamki jadeitu, agaty, opale, chryzoprazy i inne kamienie, których nie znacie. Na kamiennym podłożu, skrzącym się gdzieniegdzie porozrzucanymi punkcikami złotych, srebrnych i miedzianych monet, leżały, ciśnięte bezładnie, pęki futer - bobrów, rysi, lisów, rosomaków.

Visenna, nie zatrzymując się nawet na chwilę, zmierzała do dalszej kawerny, znacznie mniejszej, mrocznej. Korin podążył za nią.
- Tutaj jestem - odezwał się ciemny, niewyraźny kształt, leżący na stosie szmat i skór pokrywających ziemię.
Zbliżyli się. Skrępowany człowiek był niski, łysy, otyły. Ogromny siniak pokrywał mu połowę twarzy.

Visenna dotknęła diademu, chalcedon na sekundę rozbłysnął jaśniejszym światłem.
- To niepotrzebne - rzekł skrępowany. - Znam cię. Zapomniałem, jak cię nazywali. Wiem, co masz na czole. To niepotrzebne, mówię. Napadli mnie podczas snu, zabrali mój pierścień, zniszczyli różdżkę. Jestem bezsilny.


- Fregenal - powiedziała Visenna. - Zmieniłeś się.
- Visenna - mruknął grubas. - Przypomniałem sobie. Myślałem, że to będzie mężczyzna, dlatego posłałem Manissę. Z mężczyzną moja Manissa poradziłaby sobie.
- Nie poradziła sobie - pochwalił się Korin, patrząc dookoła. - Chociaż trzeba oddać nieboszczce sprawiedliwość. Starała się, jak mogła.
- Szkoda.

Visenna rozejrzała się po jaskini, pewnym krokiem skierowała się do kąta, czubkiem buta odwróciła kamień, z jamki pod nim wydobyła gliniany garnuszek zawiązany natłuszczoną skórą. Rozcięła rzemyk swoim złotym sierpem, wyciągnęła zwój pergaminu. Fregenal przyglądał się jej złowrogo.
- Proszę, proszę - powiedział drżącym ze złości głosem. - Co za talent, pogratulować. Umiemy znajdować ukryte rzeczy. Co jeszcze umiemy? Wróżyć z baranich kiszek? Leczyć wzdęcie u jałówek?

Visenna przeglądała kartę po karcie, nie zwracając na niego uwagi.
- Ciekawe - rzekła po chwili. - Jedenaście lat temu, kiedy wypędzono cię z Kręgu, zginęły pewne strony z Zakazanych Ksiąg. Dobrze, że się znalazły i to wzbogacone komentarzem. Że też odważyłeś się zastosować Podwójny Krzyż Alzura, no, no. Nie sądzę, żebyś nie pamiętał, jak skończył Alzur. Kilka jego stworów podobno jeszcze krąży po świecie, w tym również ten ostatni: wij, który zmasakrował go i zniszczył pół Mariboru, zanim nie uciekł w lasy na Zarzeczu. - Złożyła kilka pergaminów na czworo, schowała do kieszeni na bufiastym rękawie kaftana. Rozwinęła następne.

- Aha - powiedziała, marszcząc czoło. - Wzór Drzewokorzenia, nieznacznie zmieniony. A tutaj Trójkąt w Trójkącie, sposób na wywołanie serii mutacji i ogromnego przyrostu masy ciała. A cóż to posłużyło ci za stworzenie wyjściowe, Fregenal? Co to jest? Wygląda jak zwykły spawęk. Fregenal, czegoś tu brakuje. Wiesz, o czym mówię, mam nadzieję?

- Cieszę się, że zauważyłaś - wykrzywił się czarownik. - Zwykły spawęk, powiadasz? Kiedy ten zwykły spawęk wyjdzie z przełęczy, świat oniemieje ze zgrozy. Na chwilę. A potem zacznie krzyczeć.
- Dobrze, dobrze. Gdzie są zaklęcia, których tu brakuje?


- Nigdzie. Nie chciałem, by dostały się w niewłaściwe ręce. Zwłaszcza w wasze. Wiem, że cały Krąg marzy o władzy, jaką można mieć dzięki nim, ale nic z tego. Nigdy nie uda się wam stworzyć niczego choćby w połowie tak groźnego jak mój kościej.

- Zdaje się, że bito cię po głowie, Fregenal. - powiedziała Visenna spokojnie. - I temu też należy przypisać, że nie odzyskałeś jeszcze zdolności myślenia. Kto tu mówi o tworzeniu? Twojego potwora trzeba będzie zniszczyć, unicestwić. Prostym sposobem, rewersując wiążące zaklęcie, to znaczy Efektem Zwierciadła. Oczywiście wiążące zaklęcie było dostrojone do twojej różdżki, więc trzeba będzie przestroić je na mój chalcedon.


- Dużo tych "trzeba będzie" - warknął grubas. - Możesz tu siedzieć i trzeba będzić do sądnego dnia, moja ty przemądrzała panno. Skąd śmieszny pomysł, że zdradzę ci wiążące zaklęcie? Nie wyciągniesz ze mnie nic, ani żywego, ani umarłego. Mam blokadę. Nie wybałuszaj się na mnie tak, bo ten kamyk przepali ci czoło. Jazda, rozwiążcie mnie, bo zdrętwiałem.


- Chcesz, to kopnę cię parę razy. - Korin uśmiechnął się. - To ci pobudzi krążenie. Zdaje się, że nie pojmujesz swojego położenia, łysa pało. Za chwilę wpadną tu chłopi, którym mocno dopiekłeś i rozerwą cię na sztuki czwórką koni. Widziałeś kiedyś, jak to się odbywa? Najpierw urywają się ręce.
Fregenal naprężył kark, wybałuszył oczy i spróbował napluć Korinowi na buty, ale z pozycji, w jakiej się znajdował, było to trudne - obryzgał sobie tylko brodę.

- Tyle - parsknął - tyle sobie robię z waszych gróźb! Nie zrobicie mi nic! Co ty sobie wyobrażasz, włóczęgo? Wpadłeś w środek spraw, które cię przerastają! Zapytaj jej, po co tu jest! Visenna!
Uświadom go, zdaje się, że uważa cię za szlachetną wybawczynię uciemiężonych, bojowniczkę o dobrobyt biedaków! A tu idzie o pieniądze, kretynie! O ciężkie pieniądze!

Visenna milczała. Fregenal wyprężył się, skrzypiąc powrozami, z wysiłkiem przewrócił się na bok, zginając nogi w kolanach.


- Może to nieprawda - wrzasnął - że Krąg przysłał cię tu, byś odkręciła złoty kurek, z którego przestało ciec?! Bo Krąg czerpie zyski z wydobycia jaspisu i jadeitu, pobiera haracz od kupców i karawan w zamian za ochronne amulety, które jednak, jak się okazało, nie działają na mojego kościeja!


Visenna nie odezwała się. Nie patrzyła na związanego. Patrzyła na Korina.


- Aha! - zawołał czarownik. - Nawet nie zaprzeczasz! A więc to już wiedza ogólnie dostępna. Dawniej wiedziała o tym tylko starszyzna, a smarkaczy takich jak ty utrzymywało się w przekonaniu, że Krąg jest powołany tylko do walki ze złem. Nie dziwi mnie to. Świat się zmienia, ludzie powoli zaczynają rozumieć, że bez czarów i czarowników można się obejść. Ani się obejrzycie, jak będziecie bezrobotni, zmuszeni żyć z tego, coście do tej pory nakradli. Nic was nie obchodzi, tylko zyski. Dlatego też rozwiążecie mnie natychmiast. Nie zabijecie mnie ani nie wydacie na śmierć, bo naraziłoby to Krąg na dalsze straty. A tego Krąg wam nie daruje, to jasne.


- To nie jest jasne - rzekła zimno Visenna, splatając ręce na piersi. - Widzisz, Fregenal, smarkate, takie jak ja, nie zwracają zbytniej uwagi na dobra doczesne. Co mi tam, czy Krąg straci, czy zyska, czy w ogóle przestanie istnieć. Zawsze mogę utrzymać się z leczenia wzdęcia u jałówek. Albo impotencji u takich grzybów jak ty. Ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że chcesz żyć, Fregenal, i z tego to powodu mielesz ozorem. Każdy chce żyć. Dlatego zaraz, tu, na miejscu, zdradzisz mi wiążące zaklęcie.
Potem pomożesz mi odnaleźć tego kościeja i zniszczyć go. A jeśli nie... Cóż, pójdę sobie do lasu, pospaceruję. Potem będę mogła powiedzieć w Kręgu, że nie upilnowałam rozwścieczonych chłopów.
- Zawsze byłaś cyniczna - czarownik zazgrzytał zębami. - Nawet wtedy, w Mayenie. Zwłaszcza w kontaktach z mężczyznami. Miałaś czternaście lat, a już wiele się mówiło o twoich...
- Przestań, Fregenal - przerwała druidka. - To, co mówisz, nie robi na mnie żadnego wrażenia. Na nim też nie. Nie jest moim kochankiem. Powiedz, że się zgadzasz. I kończmy z tą zabawą. Bo przecież się zgadzasz!
Fregenal łypnął białkami oczu, odwrócił głowę.
- Pewnie, że tak - wycharczał. - Masz mnie za idiotę? Każdy chce żyć.

[Wygląda na to, że Fregenal nieco pożyje, by Was doprowadzić do kościeja. Co robicie?]

adriankowaty
11-12-2014, 20:30
Techniczny
Reklamuj się, autopromocja to podstawa dla blogera:P.
Edit: Rzecz jasna, towarzyszę przewodniczce. Robi się ciekawie:cool:.

sadam86
11-12-2014, 20:37
Magicy se gadają, to ja se wróce do poprzedniej komnatki i wejścia popilnuje rzekł z błyskiem w oku Kielon

Pampa
11-12-2014, 20:41
[Zatrzymajmy może na dziś bo ja muszę lecieć.]

sadam86
11-12-2014, 20:42
Techniczny
OK To o której jutro możecie? Ja od 11 powinienem być.

Araven
11-12-2014, 20:42
Techniczny

Idziecie na kościeja, czy próbujecie zabić wszystkich by zdobyć łupy?

Wolałbym wpisy dotyczące zachowań Waszych postaci, nie inne. Opis historii Mehira chętnie przeczytam po PBF-ie.

Zatrzymać? w takim momencie? No trudno. :faraon: Ja jutro cały dzień raczej.

adriankowaty
11-12-2014, 20:43
Heh, co złoto robi w oczach człowieka? - Pomyślał Adrian, celowo na głos.
Tak bardzo interesuje cię ten jadeit? (tu zwrócił się do Kielona) Poczekaj no, jeszcze będziesz miał okazję opchnąć kabzę.

sadam86
11-12-2014, 20:45
Chyba napchać panie filozof, odgryzł się krasnolud, i tak idę napatrzeć się na te dobra, serce nacieszyć jak w razie czego przyjdzie głowę dać w walce z kościejem.

adriankowaty
11-12-2014, 20:48
Zawsze możesz poczekać, załatwimy sprawę kościeja a potem rozkradajcie swe skarby!

Frøya
11-12-2014, 20:48
Zamilcz łuczniku. Za złoto masz co do gęby włożyć i do gardła wlać. Pani magiczko, gdyby ten łysy problemy sprawiał - to jedno słowo - a mózg na ścianie. - Veronika wyciągnęła buzdygan zza paska.

Techniczny:
Ja jutro wolne, więc od rana jestem :)

adriankowaty
11-12-2014, 20:54
Jak wolicie. (Tu wzruszył rękami) Chodźmy do tej groty! (Tu zmienił ton na ostrzejszy) Na bzdury przyjdzie czas, przypomnę, że z mojego złota smakowaliście życia. Wcale nie jestem rozrzutnikiem, pieniądze są ważne, ale o tym później!

sadam86
11-12-2014, 20:56
Mogłeś Nas nie opatrywać to byś zaoszczędził warknął Wyhylon, do śmierci będzie wypominał, a niby taki szlachetny.

Techniczny
Adriankowaty, Pampa a Wy jutro jak?

Araven
11-12-2014, 20:56
[Visenna]

Nie trzeba Veroniko, wygląda że Fregenal jednak zmądrzał i zaprowadzi nas do kościeja. Ale na niego pójdziemy sami bez chłopów jeno z Mikulą, on będzie wiedział czy Fregenal nas prowadzi tam gdzie obiecał. Czyli do kościeja. Chłopi jaskini przypilnują i w razie czego rannych będą nieśli.

adriankowaty
11-12-2014, 20:59
Tak, jakbym miał za cel skłócać hanzę (tu spurpurowiał). Możesz poczekać ze swym jadeitem na koniec sprawy? (tu zasyczał, wolał nie marnować czasu).
Techniczny
Tak między siódmą a jedenastą powinienem być.

sadam86
11-12-2014, 21:01
Poczekam jeśli dożyje, chodźmy utłuc stwora, to przynajmniej skończymy to gadanie po próżnicy.

Araven
11-12-2014, 21:02
Techniczny

MG i Froya mogą postować od rana jutro. Jak reszta?

Rano wstawię post tuż przed walką z kościejem, zaplanujcie wydanie ew. Punktów Losu, bo walka końcowa blisko.

Tak koło 10 rano może się uda.

sadam86
11-12-2014, 21:04
Techniczny
Od rano tzn.? Ja najwcześniej wyrobię się na 9 rano, ale to jak się będę dobrze sprężał, mogę mieć małe opóźnienie.

adriankowaty
11-12-2014, 21:05
Szybko zeszło (pomyślał Adrian).

Techniczny
Powtarzam, 19-23. Jeżeli będą poślizgi, to ósma.

Araven
11-12-2014, 21:09
Techniczny

Adriankowaty to zadeklaruj teraz czy będziesz strzelał, czy walczył mieczem i ile Punktów Losu dajesz na Obronę maksimum to 2 i ile na Atak maksimum to też 2.

Nie piszcie Technicznych zaraz pod fabularnymi, bo się to zlewa, piszcie Techniczne z jedną albo 2 liniami przerwy, i pod fabularnymi.

adriankowaty
11-12-2014, 21:12
Techniczny
Po równi. Dla pewności. Rzecz jasna, strzelam.

Info od MG

Dzięki za deklarację, się upewniam, bo może wolałbyś umrzeć z mieczem nie z łukiem... :cool:

sadam86
11-12-2014, 21:13
Techniczny
Dobra ja uciekam, jakby coś mi wypadło to ja 2 w obronę jeden w atak i do jutra zuchy:)

Araven
12-12-2014, 08:02
Fregenal zatrzymał się, wierzchem dłoni otarł spocone czoło.
- Tam, za tą skałą, zaczyna się wąwóz. Na starych mapach oznaczony jest jako Dur-tan-Orit, Mysi Jar. To brama Klamatu. Tutaj musimy zostawić konie. Konno nie mamy najmniejszej szansy, by podejść do niego niepostrzeżenie.

- Mikula - rzekła Visenna, zsiadając. - Zaczekajcie tutaj do wieczora, nie dłużej. Jeżeli nie wrócimy, nie chodźcie na przełęcz pod żadnym pozorem. Wracajcie do domów. Zrozumiałeś, Mikula?
Kowal pokiwał głową. Było z nim już tylko czterech wieśniaków. Najodważniejszych. Reszta oddziału stopniała po drodze niby śnieg w maju.

- Zrozumiałem, pani - mruknął, łypiąc okiem na Fregenala. - Wszelako dziwno mi, że temu przeklętnikowi ufacie. Po mojemu, chłopi rację mieli. Łeb mu urwać trzeba było. Popatrzcie tylko, pani, na te świńskie oczka, na tę mordę zdradziecką.

Visenna nie odpowiedziała. Przysłoniwszy oczy dłonią, patrzyła na góry, na wejście do wąwozu.
- Prowadź, Fregenal - skomenderował Korin, podciągając pas.
Ruszyli.

Po pół godzinie marszu zobaczyliście pierwszy wóz, przewrócony, rozbity. Za nim drugi, ze złamanym kołem. Szkielety koni. Szkielet człowieka. Drugi. Trzeci. Czwarty. Stos. Stos połamanych, pokruszonych kości.

- Ty sukinsynu - rzekł Korin cicho, patrząc na czaszkę, przez oczodoły której przedzierały się już łodygi pokrzyw. - To kupcy, tak? Nie wiem, co mnie powstrzymuje, by...

- Umawialiśmy się... - przerwał Fregenal pospiesznie. - Umawialiśmy się. Powiedziałem wam wszystko, Visenna. Pomagam wam. Prowadzę was. Umawialiśmy się!
Korin splunął. Visenna spojrzała na niego, blada, potem odwróciła się w stronę czarownika.
- Umawialiśmy się - potwierdziła. - Pomożesz mi go odnaleźć i zniszczyć, potem pójdziesz swoją drogą. Twoja śmierć nie przywróci do życia tych, którzy tu leżą.
- Zniszczyć, zniszczyć... Visenna, ostrzegam cię jeszcze raz i powtarzam: wprowadź go w letarg, sparaliżuj, znasz zaklęcia. Ale nie niszcz go. On jest wart majątek. Zawsze możesz...
- Przestań, Fregenal. Rozmawialiśmy już o tym. Prowadź.
Poszli dalej, ostrożnie omijając szkielety.

- Visenna - sapnął Fregenal po chwili. - Zdajesz sobie sprawę z ryzyka? To nie przelewki. Wiesz, z Efektem Zwierciadła bywa różnie. Jeżeli inwersja nie podziała, będzie po nas. Widziałem, co on potrafi.
Visenna zatrzymała się.
- Nie kręć - powiedziała. - Za kogo ty mnie masz? Inwersja podziała, jeżeli...
- Jeżeli nas nie oszukałeś - wtrącił Korin głosem głuchym z wściekłości. - A jeśli nas oszukałeś...
Mówiłeś, że widziałeś, co potrafi twój potwór. A czy wiesz, co ja potrafię? Znam takie cięcie, po którym ciętemu zostaje jedno ucho, jeden policzek i pół szczęki. Można to przeżyć, ale nie można już potem, między innymi, grać na flecie.


- Visenna, uspokój tego mordercę - wybełkotał Fregenal, pobladły. - Wyjaśnij mu, że nie mogłem cię okłamać, że wyczułabyś...
- Nie gadaj tyle, Fregenal. Prowadź.

Dalej zobaczyliście następne wozy. I następne szkielety. Pomieszane, splątane, bielejące w trawie klatki żeber, sterczące z rozpadlin piszczele, upiornie uśmiechnięte czaszki. Korin milczał, ściskając rękojeść miecza w spoconej dłoni.
- Uważajcie - sapnął Fregenal. - Jesteśmy blisko. Idźcie cicho.
- Z jakiej odległości on reaguje? Fregenal, mówię do ciebie.
- Dam ci znak.
Poszli dalej, oglądając się na ściany wąwozu, strome, porośnięte pokracznymi kikutami krzaków, poznaczone smugami żlebów i osypisk.

- Visenna? Wyczuwasz go już?
- Tak. Ale niewyraźnie. Jaka odległość, Fregenal?
- Dam ci znak. Szkoda, że nie mogę ci pomóc. Bez różdżki i pierścienia nie mogę nic zrobić. Jestem bezsilny. Chyba że...
- Chyba że co?
- To!


Z szybkością, o jaką trudno go było podejrzewać, grubas porwał z ziemi kanciasty odłamek skały i uderzył Visennę w tył głowy. Druidka padła bez jęku, twarzą w dół. Korin zamachnął się dobytym mieczem, ale czarownik był niewiarygodnie zwinny. Padł na czworaki, unikając ostrza, przekoziołkował pod nogami Korina i kamieniem, którego nie wypuścił z ręki, grzmotnął go w kolano. Korin zawył, upadł, ból na moment pozbawił go oddechu, a potem falą mdłości runął z trzewi do gardła. Fregenal zerwał się jak kot, zamierzając się do powtórnego uderzenia.

ptak spadł z góry jak pocisk, ocierając się o twarz czarownika. Fregenal odskoczył, machając rękami, upuścił kamień. Korin, wsparty na łokciu, ciął mieczem, o włos chybiając łydkę grubasa, ten zaś odwrócił się i pomknął z powrotem w stronę Mysiego Jaru, wrzeszcząc i rechocząc. Korin próbował wstać i ścigać go, ale próba uniesienia się z ziemi zmroczyła mu oczy ciemnością. Upadł znowu, ciskając za czarownikiem stek obrzydliwych wyzwisk.

[Nadchodzi coś wielkiego, macie nieprzytomną druidkę, Fregenal szybko ucieka, w przeciwną stronę niż ta z jakiej nadejdzie kościej. Rozrywacie szyk obronny by go dopaść? Co robicie? Nie wiadomo ile macie czasu nim pojawi się kościej, z racji na ilość kości ofiar, chyba wiadomo skąd jego nazwa.]

sadam86
12-12-2014, 08:26
Osz ty psi kutasie zawył Kielon błyskawicznym ruchem dobył kuszę, załadował i posłał bełt w plecy uciekającego, a że ten był grubas celowanie było ułatwione.

Araven
12-12-2014, 08:45
[Krasnolud o dziwo chybił. Coś jakby zmieniło tor lotu wystrzelonego z kuszy bełtu. Strzała Adriana podobnie nie trafiła odchylona w ostatniej chwili. Kościej jest blisko Fregenal coraz dalej. Ochraniacie nieprzytomną druidkę? ratujecie siebie i uciekacie? co robicie?]

sadam86
12-12-2014, 08:50
Ehhh magicy Ci to zawsze byli ciężcy do ubicia splunął krasnolud. Popatrzył na druidkę no i po wsparciu magicznym i ty Korin też chyba zbyt Nam nie pomożesz? Mi się zdaje, że trza zewrzeć dupy do kupy i się bronić, skoro ci z karawan konno nie uciekli, to my na pieszo tym bardziej, a i wstyd ginąć uciekając.

Araven
12-12-2014, 08:59
Techniczny

[Korin będzie walczył, ale chwilowo cuci Visennę. Około 10.40 dam opis tego co się dalej dzieje, do tego czasu można coś deklarować, Kielon i Adrian zostają i będą walczyć. Mehir i Veronika muszą zdecydować, ale fakt nawet konie im nie pomogły, nie uciekli, szliście tu 30 minut, ew. uciekających czeka daleka droga do bezpiecznego miejsca, ale kto wie może reszta spowolni kościeja na tak długo, że ktoś ucieknie. Próbujecie zwiać?]

sadam86
12-12-2014, 09:02
Techniczny
Krasnolud zostaje i walczy, jak większość mnie przegłosuje to się dostosuje:)

Frøya
12-12-2014, 09:35
Taki z niej dowódca jak ze mnie rolnik. Rozkazy i decyzje się zachciało magiczce wydawać - Veronika splunęła, założyła kolczy kaptur, chwyciła do ręki broń. Nie damy rady uciec Hanza. Przynajmniej ja nie dam, bo biec mi się z powrotem nie chce. Komu życie milsze niech spieprza. Ja potwora chcę zobaczyć! - Dziewczyna przyjęła postawę obronną wychodząc na przód towarzystwa.


Techniczny:
Jeżeli to faktycznie wielki stwór, to wydam 2 punkty w obronę jeden w atak :P

Araven
12-12-2014, 09:49
[Opis poniższej sceny nie uwzględnia działań waszej hanzy, ew. swoje działania opiszecie sami w postach fabularnych. Proszę deklarować użycie Punktów Losu po 2 na Ataki i 2 na Obronę. To będzie najgroxniejsza walka z dotychczasowych, nadal można uciekać.]

Fregenal w bezpiecznej odległości obejrzał się, zatrzymał.
- Ty niewydarzona wiedźmo! - zaryczał. - Ty ryża paskudo! Chciałaś przechytrzyć Fregenala? Łaskawie darować mi życie? Myślałaś, że będę spokojnie patrzył, jak go zabijasz?
Korin, nie przestając kląć, masował kolano, uspokajał tętniący ból. Visenna leżała bez ruchu.


- Idzie! - wrzasnął Fregenal. - Patrzcie! Cieszcie się tym widokiem, bo już za chwilę mój kościej wydusi wam oczy z czaszek! Już idzie!

Korin obejrzał się. Zza skalnego rumowiska, oddalonego o jakieś sto kroków, wyjrzały gruzłowate stawy zgiętych pajęczych nóg. Po chwili przez kupę kamieni z grzechotem przetoczył się co najmniej sześciometrowej średnicy tułów, płaski jak talerz, ziemistordzawy, kostropaty, pokryty kolczastymi wyrostkami. Cztery pary nóg postępowały miarowo, wlokąc misowaty korpus przez piarg. Piąta, pierwsza para odnóży, nieproporcjonalnie długich, uzbrojona była w potężne racze kleszcze, najeżone rzędami ostrych kolców i rogów.

To sen, przeleciało przez głowę Korina. To koszmar. Obudzić się. Wrzasnąć i obudzić się. Wrzasnąć. Wrzasnąć. Wrzasnąć.
Zapominając o bolącym kolanie, przyskoczył do Visenny, targnął jej bezwładnym ramieniem. Włosy druidki przesiąknięte były krwią, już spływającą po karku.
- Visenna... - wykrztusił przez sparaliżowane strachem gardło. - Visenna...


Fregenal wybuchnął obłąkańczym rechotem, dudniącym echem o ściany wąwozu. Śmiech zagłuszył kroki Mikuli, nadbiegającego chyłkiem, z toporem w garści. Fregenal spostrzegł się, gdy było już za późno. Topór ugodził go w krzyż, nieco powyżej bioder i wbił się aż po obuch. Czarownik z rykiem bólu runął na ziemię, wyrywając stylisko z rąk kowala. Mikula przydepnął go, wyrwał berdysz, zamachnął się powtórnie. Głowa Fregenala stoczyła się po pochyłości i znieruchomiała, oparta czołem o jedną z czaszek leżących pod kołami rozbitego wozu.

Korin kusztykał, potykając się na kamieniach, wlokąc Visennę, bezwładną i miękką. Mikula przyskoczył do nich, chwycił dziewczynę, bez wysiłku zarzucił ją sobie na ramię i pobiegł. Korin, choć wyzwolony z ciężaru, nie mógł nadążyć. Zerknął przez ramię. Kościej sunął ku niemu, skrzypiąc stawami, wyciągnięte kleszcze rozczesywały rzadką trawę, chrobotały o głazy.
- Mikula! - wrzasnął Korin rozpaczliwie.
Kowal obejrzał się, złożył Visennę na ziemi, podbiegł do Korina, wsparł go, razem pobiegli. Kościej przyspieszył, unosząc kolczaste łapy.
- Nie damy rady - sapnął Mikula, oglądając się. - Nie ujdziemy...
Dopadli do Visenny, leżącej na wznak.
- Wykrwawi się - jęknął Mikula.
Korin przypomniał sobie. Zerwał z paska Visenny jej sakiewkę, wyrzucał zawartość, nie zwracając uwagi na inne przedmioty, chwycił rdzawy, pokryty runicznymi znakami minerał, rozgarnął rude, zmoczone krwią włosy, przycisnął hematyt do rany. Krew momentalnie przestała płynąć
- Korin! - wrzasnął Mikula.

Kościej był blisko. Szeroko rozpostarł łapy, zębate szczypce rozwarły się. Mikula widział obracające się na słupkach oczy potwora i zgrzytające pod nimi półksiężycowate szczęki. Pełznąc, kościej syczał rytmicznie: "Tss, tss, tss..."

- Korin!
Korin nie reagował, szeptał coś, nie odrywając hematytu od rany. Mikula dopadł go, szarpnął za ramię, oderwał od Visenny, porwał druidkę w ramiona. Pobiegli. Kościej, ani na moment nie przestając syczeć, uniósł łapy, zazgrzytał po skale chitynowym brzuchem i szparko pomknął za nimi. Mikula zorientował się, że nie mają szans.

Od strony Mysiego Jaru pędził w karkołomnym galopie jeździec w skórzanym kubraku, w misiurce z żelaznych kółek, ze wzniesionym nad głową szerokim mieczem. W kosmatej twarzy płonęły małe oczka, błyskały szpiczaste zęby.
Z bojowym okrzykiem bobołak Kehl runął na kościeja. Zanim jednak dopadł potwora, straszliwe łapy zwarły się, chwytając konia w kolczaste kleszcze. Bobołak wyleciał z siodła, poturlał się po ziemi.

Kościej bez widocznego wysiłku uniósł konia w kleszczach i nabił go na ostry szyp sterczący mu z przodu tułowia. Sierpowate żuchwy kłapnęły, krew zwierzęcia bluznęła na kamienie, z rozciętego brzucha buchnęły na ziemię parujące wnętrzności.

Mikula podskoczył, podniósł z ziemi bobołaka, ten jednak odepchnął go, porwał miecz, wrzasnął tak, że zagłuszył przedśmiertne kwiki konia i skoczył na kościeja. Z małpią zręcznością prześliznął się pod kościstym łokciem potwora i ciął z całej siły prosto w słupkowate oko. Kościej zasyczał, puścił konia, rozrzucił łapy na boki, zawadzając Kehla ostrymi kolcami, poderwał go z ziemi, cisnąc w bok, na piarg. Kehl zwalił się na skały, wypuszczając miecz. Kościej wykonał półobrót, sięgnął szczypcami i capnął go. Mała figurka bobołaka zawisła w powietrzu.


Mikula ryknął wściekle, w dwóch skokach dopadł potwora, zamachnął się i rąbnął berdyszem po chitynowym karapaksie. Korin, porzucając Visennę, bez zastanowienia przyskoczył z drugiej strony, trzymany oburącz miecz z rozmachem wpakował w szczelinę pomiędzy pancerzem a łapą. Napierając piersią na rękojeść, wepchnął ostrze aż po jelec. Mikula stęknął i uderzył jeszcze raz, pancerz pękł, trysnęła zielona cuchnąca ciecz. Kościej zasyczał, puścił bobołaka, uniósł kleszcze. Korin zaparł się nogami w ziemię, szarpnął za rękojeść miecza, bez skutku.

- Mikula! - krzyknął. - Do tyłu!
Obaj rzucili się do ucieczki, sprytnie, bo w dwie różne strony. Kościej zawahał się, zgrzytnął brzuchem po skale i ruszył szybko przed siebie, prosto na Visennę, która z głową zwieszoną między ramionami usiłowała podnieść się na czworaki. Tuż nad nią, w powietrzu zawisł pstrokaty ptak, bijąc skrzydłami, krzycząc, krzycząc, krzycząc...
Kościej był blisko.

[Co robicie? Od momentu konnej szarży bobołaka Kehla, jaki kupił Wam nieco czasu? Proszę o opisy w jaki sposób atakujecie, lub uciekacie... Bez przesądzania, że odrąbaliście mu głowę czy inne części jego ciała proszę. To ma oddawać walkę z ogromnym potworem, wzorujcie się na w/w opisie p. Sapkowskiego. Wynik walki podam wiedząc, czy wszyscy walczą, w zależności od Waszego opisu, jakieś sprytne akcje - zależą ew. bonusy do ataku. Im dłużej potrwa walka, tym większe ryzyko dla Was. ]

Pampa
12-12-2014, 09:54
Zostaję i walczę, nie zwykłem oddawać pola. Zwłaszcza że ciekawym tej bestii. -Chwilę późneij- Na Wielkie Słońce! Co to jest!


Techniczyny
Wszystko w atak pakuję. Przed tym się nie da bronić.

sadam86
12-12-2014, 09:58
Ot dobrze, żeśmy bandę puścili, szkoda że tylko jeden się zreflektował, jak by wszyscy wrócili poszło by w trymiga zasmucił się krasnolud. Dalej hanza bić stwora wrzasnął bobołak go ranił to i my nie bądźmy gorsi. Zróbmy skorupiaka w konia, jest powolny, niech jedno z bezpiecznej odległości odwraca jego uwagę, a wtedy reszta doskakuje i rąbie błysnął pomysłem Kielon

Araven
12-12-2014, 10:00
W powietrzu świstały strzały Adriana, niektóre się odbijały od pancerza kościeja inne trafiały, ale on jakby ich nie zauważał.

Info od MG

W atak można dać 2 PL, w Obronę też 2PL, Obrona tu to bardziej uniki, zmiana miejsca a nie parowanie jego ciosów bo to niemożliwe. Radzę dać 2 PL także w Obronę. Punkty Losu na Obronę dają wam bonus, symulujący szczęście w walce. A to może decydować o życiu postaci.

Wygląd kościeja, rozmiary wyżej, 6 metrów średnicy tułowia i kilkanaście długości, link: http://scorpiones.pl/greg/Arachnida/Uropygi/sp._Thailand/03.JPG

[Bez Waszych opisów, w sensie fabularnego opisu jak walczycie, wykonam testy losowe i podam Wynik walki, dajcie znać czy robicie opisy, czekam minimum do 12.]

Pampa
12-12-2014, 10:01
To daj mi 1 w obronę i 2 w atak.

sadam86
12-12-2014, 10:07
[Bez Waszych opisów, w sensie fabularnego opisu jak walczycie, wykonam testy losowe i podam Wynik walki, dajcie znać czy robicie opisy, czekam minimum do 12.]

Techniczny
Mi bardziej pasuje dać opis jak zrobisz już testy i podasz wynik, łatwiej zgrać w spójną całość.

Frøya
12-12-2014, 10:10
Veronika podbiegła do Visenny i jej życie zamierzała chronić. Widząc kościeja, który szarżował na magiczkę, krzykiem i wrzaskami starała się odwrócić jego uwagę i zwabić w przeciwną stronę.

[Daj mi jak możesz jeszcze jeden punkt do ataku, tak by po 2 były :D]

Pampa
12-12-2014, 10:16
Mehir spojrzał na ogromnego potwora po czym starał się odwrócić jego uwagę od reszty towarzyszy iu wrzasnął- Adrian strzelaj do tego bydlaka!- następnie skoczył do potwora starając się przeciąć mu odnóża.

sadam86
12-12-2014, 10:19
Kielon ocenił sytuację może toto i wielkie, ale głupie, Veronika wrzeszczy, Mehir drze mordę, Adrian strzela bydlak nie wie kogo capnąć i korzystając z okazji doskoczył do jednego z odnóży i wyprowadził potężny cios. Celujcie w odnóża, jak go uziemimy będzie już Nasz wywrzeszczał krasnolud do kompanów.

Araven
12-12-2014, 10:46
[Kontynuacja walki, z Waszym aktywnym udziałem, pytanie do przytomnych Mehira i Veroniki czy odskakujecie na boki, ew. odciągając krasnoludaa czy walczycie dalej? Blokując linię ataku Visennie?]


Hanza dzielnie walczyła obok Mikuli i Korina, Adrian pakował kolejne strzały z koscieja, miecz Mehira, buzdygan Veroniki i młot Kielona zadawały kolejne ciosy, po niektórych chitynowy pancerz nie wytrzymywał i pojawiała się posoka jaka wyciekała z kościeja, nie był nieśmiertelny, ale ogromny i bardzo wytrzymały, osłabł ale połowa hanzy była nieprzytomna lub martwa, a połowa ciężko, albo bardzo ciężko poraniona.

[Korin i Mikula]

Obaj, Mikula i Korin, skoczyli jednocześnie, zagradzając drogę potworowi.
- Visenna!
- Pani!
Kościej, nie zatrzymując się, rozcapierzył łapska.
- Na bok! - krzyknęła Visenna na kolanach, unosząc ręce. - Wszyscy! Na bok!
Odskoczyli obaj, przypadając do ścian wąwozu.



Techniczny

Wynik walki Skala Wyzwania 20 (18 ogólnie + 2 za kolejne 30 sekund ponad pierwsze 30 sekund) , modyfikowana o Waszą Obronę ponad 10 (wg moich wyliczeń i modyfikowana o dodatkowe PL na Obronę, poniżej podaję faktycznie odniesione rany. Punkty obrażeń to element systemu narracyjnego, w Fate jest to inaczej.)

Kielon, efekt walki trwającej 60 sekund, zadałeś kilka trafień za 24 punkty obrażeń, padło by od nich około 5 silnie opancerzonych ludzi . Odniosłeś 16 punktów obrażeń co daje 2 rany lekkie, 1 średnią i 1 poważną oraz utratę przytomności, umrzesz w ciągu minuty do dwóch bez pomocy medycznej lub magii leczącej.

Adrian, efekt walki trwającej 60 sekund, zadałeś kilka trafień za 26 punktów obrażeń, padło by od nich około 5 silnie opancerzonych ludzi . Odniosłeś 14 punktów obrażeń co daje 2 rany lekkie, 1 średnią i 1 poważną oraz utratę przytomności, umrzesz w ciągu około dwóch minut bez pomocy medycznej lub magii leczącej.

Veronika, efekt walki trwającej 60 sekund, zadałaś kilka trafień za 20 punktów obrażeń, padło by od nich około 4 silnie opancerzonych ludzi, zraniłabyś piątego . Odniosłaś 8 punktów obrażeń co daje 2 rany lekkie, 1 średnią stoisz na nogach poraniona.

Mehir, efekt walki trwającej 60 sekund, zadałeś kilka trafień za 18 punktów obrażeń, padło by od nich około 4 silnie opancerzonych ludzi . Odniosłeś 11 punktów obrażeń co daje 1 ranę lekką, 1 średnią i 1 poważną, ledwo stoisz, ale nie tracisz przytomności.

W/w dane są narracyjne, uwzględniają całą walkę do momentu jak Visenna kazała Wam wszystkim zwiewać na boki, czy Mehir i Veronika posłuchają? Odciągnąć trzeba krasnoluda, bo Adrian leży sporo dalej odrzucony przez kościeja. Visenna się ocknęła i chce rzucić jakiś czar.

Pampa
12-12-2014, 11:11
[Odskakuję łapiąc przy tym krasnoluda]

sadam86
12-12-2014, 11:12
Techniczny
Kończmy szybko, bo obiad sam się nie zrobi, a muszę jeszcze po zakupy podjechać:) Ale skoro i tak jestem nieprzytomny to na razie uciekam i czekam na rozwój wupadków:)

Araven
12-12-2014, 11:14
[Czy Veronika też odskakuje i pomaga Mehirowi ?, bo ten ciężko ranny sam nie odciągnie Kielona na bok, na pewno zaś nie zrobi tego, tak szybko by uniknąć stratowania ich obu przez kościeja. Czy nadal blokuje Viesennie linię magicznego ataku, walcząc w szale?]

Techniczny
Finał blisko. czekamy na decyzję Froyi, po niej dam wpis końcowy walki, potem Wy dacie swoje fabularne opisy walki. A wieczorem dam Epilog i Punkty doświadczenia, tym, co przeżyją. Bo może kogoś nie uratujecie...

Frøya
12-12-2014, 12:22
Veronika będąc lekko oszołomiona, również odskakuje z lini ognia i pomaga Mehirowi odciągnąć Krasnoluda.
Ale co z Adrianem do cholery... przecież nie może zdechnąć w tym parszywym miejscu!

Techniczny:
Do godziny 17 prawdopodobnie będę słabo aktywna.

sadam86
12-12-2014, 12:34
Techniczny
Pisałem, że daje 2 pkt w obronę, jeden w atak, mogę teraz 1 pkt dać w poprawę stanu jak wiadomo, że kiepsko ze mną?

Araven
12-12-2014, 12:35
[ Po tym jak Veronika pomogła Mehirowi odciągnąć Kielona, stało się to co poniżej.]

- Henenaa fireaoth kerelanth! - krzyknęła przeraźliwie czarodziejka, wyrzucając ręce w kierunku kościeja.
Mikula spostrzegł, jak coś niewidzialnego sunie od niej ku potworowi. Trawa słała się po ziemi, a drobne kamienie toczyły się na boki, jak gdyby rozgniatane ciężarem ogromnej kuli, pędzącej z rosnącą prędkością. Z dłoni Visenny trysnęła oślepiająco jasna, zygzakowata smuga światła, uderzyła w kościeja, rozmazała się po pancerzu siatką języków ognia. Powietrze rozpękło się w ogłuszającym huku. Kościej eksplodował, wybuchnął zieloną fontanną posoki, kurzawą odłamków chityny, nóg, wnętrzności, wszystko to wyleciało w górę, gradem sypnęło się dookoła, zadudniło o skały, zaszeleściło po zaroślach.
Mikula przykucnął, oburącz zasłaniając głowę.
Było cicho. W miejscu, na którym przed chwilą stał potwór, czerniał i dymił okrągły lej, zbryzgany zieloną cieczą, usłany ohydnymi, trudnymi do rozpoznania, drobnymi fragmentami.

Korin, ocierając twarz z zielonych plam, pomógł Visennie wstać z ziemi. Visenna drżała.
Mikula pochylił się nad Kehlem. Bobołak miał otwarte oczy. Gruby kubrak z końskiej skóry pocięty był na strzępy, pod którymi widać było to, co zostało z ramienia i barku. Kowal chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał. Podszedł Korin, podtrzymując Visennę. Bobołak odwrócił głowę w ich stronę. Korin popatrzył na jego ramię i z trudem przełknął ślinę.
- To ty, królewiczu - rzekł Kehl cicho, ale spokojnie i wyraźnie. - Miałeś rację... Bez broni jestem śmieć. A bez ręki? Chyba gówno, co?
Spokój bobołaka przeraził Korina bardziej niż widok zmiażdżonych kości wyzierających z potwornych ran. To, że karzeł wciąż żył, było niewyobrażalne.

- Visenna - szepnął Korin, patrząc na czarodziejkę błagalnie.
- Nie dam rady, Korin - powiedziała Visenna łamiącym się głosem. - Metabolizm całkowicie odmienny od ludzkiego... Mikula... Nie dotykaj go... Muszę pomóc tym z Hanzy, może da się ich uratować.

- Wróciłeś, bobołaku - szepnął Mikula. - Dlaczego?
- Bo mój metabolizm jest odmienny... od ludzkiego - rzekł Kehl z dumą w głosie, choć już z wyraźnym wysiłkiem. Strużka krwi wypłynęła mu z ust, plamiąc popielate futro. Odwrócił głowę, spojrzał w oczy Visenny.

- No, ruda wiedźmo! Przepowiedziałaś trafnie, ale spełnić przepowiednię musisz sama.
- Nie! - jęknęła Visenna.
- Tak - rzekł Kehl. - Tak trzeba. Pomóż mi! Już czas.

- Visenna - westchnął Korin z wyrazem przerażenia na twarzy. - Ty chyba nie zamierzasz....

- Odejdźcie! - krzyknęła druidka, powstrzymując łkanie. - Odejdźcie wszyscy!
Mikula, patrząc w bok, pociągnął Korina za ramię. Korin poddał się. Zobaczył jeszcze, jak Visenna klęka nad bobołakiem, delikatnie gładzi go po czole, dotyka skroni. Kehl drgnął, zadygotał, wyprężył się i zastygł nieruchomy.

Visenna po wcześniejszym udzieleniu pomocy hanzie, zapłakała, nad ciałem bobołaka. Nieludzia jaki poświęcił się i wrócił, wiedząc, że zginie, mimo, ze mógł odjechać cały i zdrowy z łupami.


Techniczny
[Visenna uleczyła Wam poważne rany, macie wszystkie inne oprócz poważnej. Wszyscy są przytomni. Otrzymujecie po 4 Punkty doświadczenia. Mehir i Veronika mają 5 Punktów Losu, a reszta po 4 na ew. następną przygodę. Od kolejnej przygody zacznę różnicować ilość otrzymywanego doświadczenia od odgrywania swojej Postaci, im lepsze wczuwanie się w postać i im lepsze i dłuższe wpisy fabularne, tym większa nagroda w postaci dodatkowych PD, wszyscy otrzymają 1PD za przeżycie a dodatkowe za odgrywanie. Teraz Wasze wpisy o walce z kościejem. A wieczorem dam wpis taki epilog. Pomyślcie nad awansem. Wszyscy przeżyli dzięki bobołakowi i magii leczącej Visenny.]

Sadam86 nie ma potrzeby, bo nie ma zagrożenia życia, ale taki ostatni Punkt czy nawet 2 można dawać także po walce na to by ocaleć albo złagodzić rany. Visenna to uzdrowicielka uratowała Was, magią lecząc poważne rany, zostały Wam średnie i lekkie jak dałem po opisie walki. Ew. za Punkt Losu możesz się pozbyć 1 lekkiej bo masz je dwie i średnią obecnie, to jak?
Normalnie bez Visenny ten Twój ostatni Punkt Losu dałby bonus komuś kto by Cię ew. ratował.

Po opisach walki jakie macie zamieścić, możecie jak najbardziej prowadzić rozmowy i zadawać fabularnie pytania, w kolejnych postach. Epilog będzie na samym końcu.

Pampa
12-12-2014, 13:12
Mehir pełnym sprintem pobiegł na prawą stronę bestii próbując zranić jej odnóża. W jaskini było ciemno, jednak mając już doświadczenie po walkach w ciasnych pomieszczeniach wiedział że należy uważać na kamienie. Zamachnął się mieczem uderzył z całej siły w najbliższe łączenie chitynowego pancerza. Nic się nie działo, tylko bestia spostrzegła że ktoś ją atakuje i z rozmachem cisnęła Nilfgaardyczkiem o półkę skalną. Mehir na chwilę stracił oddech, ale poderwał się do kolejnego ataku- Za Wielkie Słońce! Przewiercę ci trzewia paskudo! - rzucił się do ponownego ataku, tym razem od tyłu. Odrzucił tarczę, złapał miecz oburącz i pewnym mocnym pchnięciem wbił miecz w ciało stwora. Na twarz setnika siknęła gorąca zielona maź. Kościej wydał z siebie przeraźliwy piskliwy dźwięk, odwrócił się i znów rzucił Mehirem o ścianę, tym razem przez to że nie miał tarczy stwór złamał mu rękę. - Psiakrew, nie dam rady dłużej - dyszał Mehir. W tym samym czasie kiedy wypowiadał w myślach to zdanie potwór właśnie kończył z krasnoludem który wyglądał na martwego. Nilfgaardyczk nie zastanawiając się pobiegł w stronę Kielona aby go uratować przed zmiażdżeniem. Jednak ręka bolała. Starał się jak mógł ale nie dawał rady. W tym momencie na ratunek przybiegła Veronika i wspólnie udało im się odciągnać krasnoluda w bezpieczne miejsce. Nagle coś błysnęło. Ogłuszyło i ucichło.

Gdy tylko Mehir odzyskał słuch i możliwość prowadzenia rozmowy artykułowanej wysapał w stronę Visenny - Nie dało się tak od razu co? Musi być pieprzony dramatyzm. Pies was trącał magowie- po czym odszedł w bok jaskini starając się nastawić rękę.

Araven
12-12-2014, 13:18
[Visenna]

Dało się Nilgardczyku, ale chyba Ci umknęło, że byłam nieprzytomna, lecząca moc klejnotu mnie uratowała i Was też. Cieszmy się, że moje zaklęcie go zniszczyło, bo inaczej byśmy tu zginęli. Dzielnie walczyliście, Korin mi powiedział ile to trwało.

Techniczny
A co to za gwiazdki w nazwie tego PBF-a ? Po wejściu w Sesja RPG widać przy tym 5 gwiazdek u mnie.

adriankowaty
12-12-2014, 14:27
Adrian, po początkowym otumanieniu, dzięki pomocy Vesseliny, wstał. Do diabła - pomyślał - chcesz walki, dostaniesz ją. Słał strzałę za strzałą celując w korpus potwora. Nie pamiętał po bitwie, ile ich było, dość, że strzelał wciąż, bez przerwy. Trzymał się z tyłu, poza zasięgiem potwora, dość blisko jednak, by móc strzelać.
Techniczny
W wyniku pewnych czynników, oszczędziłem sobie dziś hipoterapii. Swoją drogą, nastraszyłeś mnie Aravenie, ale jak arachida chce walczyć, dostanie za swoje.

Info od MG

Prosiłem wczoraj by nie pisać Technicznych bez przerwy w postaci 1 czy 2 pustych linii, zaraz pod fabularnymi bo to się zlewa w jedno i jest nieczytelne.

To Visenna nie Visselina.

Walka ? już po walce. Macie zrobić jej opisy.

sadam86
12-12-2014, 14:36
Cios młotem dosięgnął odnóża, ale tylko odskoczył jak od najlepszej zbroi, oj będzie ciężko, przemknęło przez myśl Kielonowi, ale albo on albo my. Powoli świat krasnoludowi zaczęła przysłaniać krwawa mgła i zaczął tracić opamiętanie w walce. Kompani kąsali bestie nieustępliwie, krasnolud również ponowił atak chcąc przetrącić parszywy kulas kościeja, ale ten zgrabnie się odwrócił i zadał cios na odlew swoimi straszliwymi szczypcami, dosięgając nogi krasnoluda, na szczęście Kielon wykonywał już unik i bestia zdołała zedrzeć mu tylko z uda płat skóry. Jeden-zero dla ciebie zwyrodnialcu zasyczał Kielon i zaatakował z furia celnie uderzając w tułów i powodując w nim imponujące wgniecenie, w który zaczęła się zbierać zielona krew. Ha Ha to jest remis pomyślał mściwie Wyhylon, lecz jego radość nie trwała długo bo w następnej chwili został trafiony w bok jednym z odnóży i od razu poczuł nieznośny ból połamanych żeber. Ot gra wstępna się skończyła, pora na poważniejszą zabawę robaczku wysapał krasnolud i zaczął wywijać skomplikowane młyńce młotem i rozdawać ciosy jak możnowładca jałmużnę biedakom podczas ważniejszych świąt. Wtem kościej znużony natrętnością wroga, wykonał potężny zamach szczypcami i posłał Kielona na pobliską ścianę jaru.
Świadomość zgasła

Gdzie ja jestem, co się stało, umarłem powiódł krasnolud mętnym wzrokiem wkoło dostrzegają kompanów eh wszyscy trafiliśmy do tego samego piekła po czym znów zakręciło mu się w głowie i poczuł dojmujący ból zranionego uda Skoro boli znaczy żyję, a jak widzę hanzę to oni pewnikiem też żyją wzruszył się krasnolud

Techniczny
Z tego co zrozumiałem MG, jak coś kręcę to sprostować
Za tę przygodę mamy 5 PD?
Od następnej za popis erudycji można zgarnąć ekstra PD, ale czy 4 jak minimalna ilość za przygodę zostaje?
Polecz mnie tym jednym PL na ile się da:)
P.S. ja też mam te gwiazdki

Araven
12-12-2014, 14:54
Techniczny

Za tą macie po 5 PD, niech stracę (miało być po 4).
W każdej nowej przygodzie zaczynacie mając nie więcej jak 4PL , czasowo można mieć więcej jako premię od MG.
W kolejnej za opisy walk, Pampa i Froya mają po 5 PL, Ty zaś też 5 PL za opis wyżej, a Adriankowaty będzie miał 4 PL.
Adriankowaty i Froya mieli po 1 nie wykorzystanym PD, to mają 6 Punktów Doświadczenia (PD) razem z tymi co dostali teraz.
Myślcie nad awansem też.

Doświadczenie
W Kolejnych minimalnie każdy ma 1 PD za przeżycie plus jakiś dodatek za ryzykowność przygody (0 do 2) + bonus za erudycję nawet do 3 PD.

sadam86
12-12-2014, 14:57
Techniczny
To ja poproszę leczenie i empatię na poziom drugi, i dołóż na poziom 1 wiedza (wojskowość)

Info od MG zrobione.

adriankowaty
12-12-2014, 17:01
Techniczny
Przepraszam za nieścisłość poprzedniego postu z fabułą, postaram się bardziej uważać. Co do awansu - podnoszę strzelectwo o jeden poziom, tj. z 5 na 6.

Info od MG

To niemożliwe obecnie, żaden poziom Twojej Piramidy Umiejętności, nie może być pusty po podniesieniu Strzelectwa z 5 na 6 pustym poziomem (bez żadnej Umiejętności na nim, byłby poziom 5). Musisz podnieść jedną z Umiejętności z poziomu 4 na 5, wtedy będą dwie 5 i w kolejnym awansie dopiero mając dwie Umiejętności na 5 możesz podnieść Strzelanie na 6.

Frøya
12-12-2014, 18:03
Krzyki dziewczyny jednak podziałały, a Veronika uśmiechnęła się od ucha do ucha, że jej plan działa. Jednak mina jej zrzedła, kiedy kościej zaszarżował, wydając głośniej ten przeraźliwy dźwięk... Tss... Tss... tss... Stwór uderzył gigantycznymi szczypcami Veronikę, lecz ta zdążyła zasłonić się swą tarczą. Poleciała do tyłu, lecz nie upadła na plecy, zatrzymała się na klęczkach. - O kurwesku! Nie wiedziałam, że tak potrafię! - Szybko podniosła się na proste nogi i widząc, że poczwara bije po łbach jej Hanzę, zeźliła się wielce i jęła soczyście wyklinać kościeja. Rzuciła się na niego z bluzgami na ustach i wdrapała się na maszkarę, gdy ta zajęta była innymi wojownikami. Ledwo trzymając się pancerza, tłukła wściekle stwora w miejsca, gdzie mięso było odsłonięte. Zielona i gorąca maź pryskała na Veronikę i jej buzdygan, aż w końcu kościej zrzucił ją i ostro zasyczał. Dziewczyna będąc w szale i wściekłości, chciała wrócić na niego i bić, bić aż padnie sukinsyn. Jednak ocucił ją krzyk Mehira, który wołał ją na pomoc leżącemu nieruchomo Kielonowi. Widziała też magiczkę, która wywijała dłońmi jakieś dziwne młyńce.

Techniczny:
Za chwilę wrzucę posta z umiejętnościami, które będę awansować :)

Araven
12-12-2014, 18:07
Techniczny

Froya otrzymuje kolejny Punkt Losu za opis walki, to w kolejnej przygodzie masz ich 6, Mehir i Kielon po 5, A Adrian 4 (piszę abym nie zapomniał).
Od kolejnej przygody za opisy walki finałowej będą PD.
Masz 6 PD pomyśl o awansie.

Araven
12-12-2014, 18:12
[3 na 4 opisy finałowej walki zrobione, to lecimy z Epilogiem].

EPILOG

Pstrokaty Ptak, siedzący na ramieniu Visenny, przekrzywił płaski łebek, wlepił w czarodziejkę okrągłe, nieruchome oko. Koń człapał wyboistym gościńcem, niebo było kobaltowe i czyste.
- Tuuit tuiit trk - powiedział Pstrokaty Ptak.
- Możliwe - zgodziła się Visenna. - Ale nie o to chodzi. Nie zrozumiałeś mnie. Nie mam pretensji. Przykro mi, że o całej sprawie dowiedziałam się dopiero od Fregenala, a nie od ciebie, to fakt. Ale znam cię przecież od lat, wiem, że nie jesteś gadatliwy. Sądzę, że gdybym zapytała wprost, odpowiedziałbyś.

- Trk, tuuuit?
- Jasne. Już od dawna. Ale sam wiesz, jak u nas jest. Jedna wielka tajemnica, wszystko tajne, sekretne. A zresztą to tylko kwestia skali. Ja też nie odmawiam przyjęcia zapłaty za leczenie, jeśli ktoś mi ją wpycha, a wiem, że go stać. Wiem, że za pewnego rodzaju usługi Krąg żąda wysokich opłat. I słusznie, wszystko drożeje, a żyć trzeba. Nie o to chodzi.
- Twwiiit. - Ptak przestąpił z nóżki na nóżkę. - Korriiin.
- Domyślny jesteś - uśmiechnęła się cierpko Visenna, pochylając głowę w stronę Ptaka, pozwalając, by lekko dotknął dziobkiem jej policzka. - Tym właśnie jestem rozgoryczona. Widziałam, jak na mnie spoglądał. Nie dość, że wiedźma, myślał pewnie, to jeszcze i obłudna kombinatorka, chciwa i wyrachowana.
- Tuwiit trk trk trk tuuiiit?

Visenna odwróciła głowę.
- No, aż tak źle nie jest - mruknęła, mrużąc oczy. - Nie jestem, jak wiesz, dziewczynką, nie tracę głowy tak łatwo. Chociaż trzeba przyznać... Za długo włóczę się samotnie po... Ale to nie twoja sprawa. Pilnuj swego dzioba.
Ptak milczał, strosząc piórka. Las był coraz bliżej, widać było drogę, znikającą w gąszczu pod portalem konarów.
- Słuchaj - odezwała się Visenna po chwili. - Jak to może, według ciebie, wyglądać w przyszłości? Czy rzeczywiście jest możliwe, żeby ludzie przestali nas potrzebować? Chociażby w najprostszej materii, w kwestii leczenia? Trochę postępu tu widać, weźmy dla przykładu takie ziołolecznictwo, ale czy można sobie wyobrazić, że kiedyś uporają się, dajmy na to, z krupem? Z gorączką połogową? Z tężcem?
- Twiik twiiit.
- Też mi odpowiedź. Teoretycznie to możliwe jest i to, że nasz koń za chwilę włączy się do rozmowy. I powie coś mądrego. A co powiesz o raku? Czy i z rakiem poradzą sobie? Bez magii?
- Trrk!
- Ja też tak myślę.
Wjechali w las, pachnący chłodem i wilgocią. Przekroczyli płytki strumień. Visenna wspięła się na wzgórze, zjechała potem w dół, wśród wrzosów, sięgających strzemion. Znowu odnalazła drogę, piaszczystą, zarośniętą. Znała tę drogę, jechała już tędy zaledwie trzy dni temu. Tyle, że w przeciwnym kierunku.
- Wydaje mi się - odezwała się znowu - że jednak przydałoby się u nas trochę zmian. Kostniejemy, za mocno i zbyt bezkrytycznie uczepiliśmy się tradycji. Gdy tylko wrócę...
- Twiit - przerwał jej Pstrokaty Ptak.
- Co?
- Twiit.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Dlaczego nie?
- Trrrrk.
- Jaki napis? Na jakim znowu słupie?

Ptak, furcząc skrzydełkami, zerwał się z jej ramienia, odleciał, znikł wśród listowia.
Korin siedział oparty plecami o słup na rozstaju, przyglądał się jej z bezczelnym uśmiechem. Visenna zeskoczyła z konia, podeszła bliżej. Czuła, że też się uśmiecha, wbrew swej woli, co więcej, podejrzewała, że uśmiech ten nie wygląda najmądrzej.
- Visenna - zawołał Korin. - Przyznaj się, nie otumaniasz mnie przypadkiem czarami? Odczuwam bowiem ogromną radość z tego spotkania, wręcz nienaturalną radość. Tfu, tfu, na psa urok. To czary ani chybi.
- Czekałeś na mnie.

- Jesteś niesamowicie przenikliwa. Widzisz, obudziłem się raniutko i stwierdziłem, że odjechałaś. Jak miło z jej strony, pomyślałem sobie, że nie budziła mnie dla takiego głupstwa jak zdawkowe pożegnanie, bez którego można się wszak doskonale obejść. Któż w końcu w dzisiejszych czasach żegna się lub wita, toż to nic innego jak przesąd i dziwactwo. Prawda? Obróciłem się na drugi bok i spałem dalej. Dopiero po śniadaniu przypomniałem sobie, że mam ci do powiedzenia coś niezwykle ważnego. Wsiadłem zatem na zdobycznego konia i pojechałem na skróty.
- A cóż takiego masz mi do powiedzenia? - spytała Visenna, podchodząc bliżej, zadzierając głowę, by spojrzeć w błękitne oczy, które zeszłej nocy widziała we śnie.
Korin wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Sprawa jest delikatnej natury - rzekł. - Nie da się jej streścić w kilku słowach. Będzie to wymagało szczegółowych wyjaśnień. Nie wiem, czy zdążę przed zmierzchem.
- Zacznij chociaż.
- Z tym właśnie jest kłopot. Nie wiem jak.
- Panu Korinowi brak słów - pokręciła głową Visenna, wciąż się uśmiechając. - Rzecz absolutnie niesłychana. Zacznij więc, dajmy na to, od początku.
- Niezły pomysł - Korin udał, że poważnieje. - Widzisz, Visenna, minął już ładny kawał czasu, odkąd włóczę się samotnie...
- Po lasach i gościńcach - dokończyła czarodziejka, zarzucając mu ramiona na szyję.
Pstrokaty Ptak, wysoko, na gałęzi drzewa, machnął skrzydełkami, rozpostarł je, zadarł główkę.
- Trrrk twiit twiiit - powiedział.

Visenna oderwała usta od ust Korina, spojrzała na ptaka, mrugnęła.
- Miałeś rację - odpowiedziała. - To rzeczywiście droga, z której się nie wraca. Leć, powiedz im...
Zawahała się, machnęła ręką.
- Nic im nie mów.

KONIEC

W dalszych postach są kwestie techniczne, sprawy mechaniki, awansu Postaci i zakupów ekwipunku po zakończeniu przygody

Araven
12-12-2014, 18:15
Techniczny i sprawy mechaniki, awans i zakupy

Noc spędzacie w jaskini ze skarbami. Następnego dnia rano przybyło 3 Magów z Kręgu i 12 najemników obstawy. Zostaliście magicznie uzdrowieni w ramach nagrody. Otrzymacie gotówką po 4000 orenów każdy. Misja wykonana, u kupca Hooka macie po 250 orenów i utrzymanie w zimie lub może wam wypłacić po 1000 orenów na głowę, ale nie będzie was żywił i utrzymywał w zimie, ruszycie gdzie tam chcecie.

sadam86
12-12-2014, 18:20
Techniczny
Tzn mamy kasę, można się obkupić:) Pytanie na ile MG wyceni ewentualny zakup lepszej kuszy i jakiegoś hełmu dla krasnoluda?
Ja bym przezimował u kupca, a na trakt wiosną, a nie w zimie przez zaspy i jak wilki głodne:)

Info od MG

Zdefiniuj pojęcie lepsza kusza? Bonus do obrażeń +1 może być (cenax5), lub bonus do trafienia +1 (cenax10) Oba bonusy cena x20.

Araven
12-12-2014, 18:24
Cennik z czasów pokoju, obecnie spore modyfikacje są wyżywienie drożej o 50 do 200%, uzbrojenie taniej o około 50%.

Broń
Towary
Bełty do kuszy (10 sztuk) – 40 denarów
Broń drzewcowa (na przykład halabarda, glewia, berdysz, pika) – 100 denarów
Kord (z pochwą) – 100 denarów
Kusza ciężka – 400 denarów
Kusza gabriel (zadaje tyle obrażeń, co kusza typowa, jednak można z niej strzelać co rundę, ale tylko przez pięć rund pod rząd) – 1000 denarów
Kusza lekka – 150 denarów
Kusza typowa – 200 denarów
Łuk długi – 100 denarów
Łuk kompozytowy – 1000 denarów
Łuk krótki – 50 denarów
Miecz (z pochwą) – 150 denarów
Miecz dwuręczny – 400 denarów
Nóż (z pochwą) – 30 denarów
Orion – 100 denarów
Proca – 1 denar
Strzały (10 sztuk) – 20 denarów
Szabla (z pochwą) – 180 denarów
Topór/Maczuga/Buzdygan – 50 denarów

Usługi
Naprawa broni – ok. 1/3 wartości
Wykonanie broni na zamówienie – ok. 1,5 zwykłej ceny

Karczma
Towary
Garniec gorzałki (ok. 4 l) – 15 denarów
Garniec miodu (ok. 4l) – 4 denary
Garniec wina (ok. 4l) – 25 denarów
Kufel piwa (1/2 litra) – ćwierć denara
Posiłek (zazwyczaj miska gulaszu i kilka pajd chleba) – 2 denary

Usługi
Izba, oddzielna – 15 denarów noc
Miejsc we wspólnej izbie – 1 denar za noc
Stajnia dla konia – 1 denar za konia za noc

Leczenie
Towary
Bandaże – 1 denar
Maść gojąca rany – 30 denarów
Narzędzia chirurgiczne – 450 denarów
Zioła lecznicze (przeciwbólowe i przeciwgorączkowe) – 25 denarów

Usługi
Operacja chirurgiczna – 200 denarów
Opieka nad chorym – 30 denarów za wizytę
Pobyt w lazarecie – 20 denarów dziennie
Rwanie zęba – w Oxenfurcie dwa halerze (2/10 denara, zwykle liczone jako ćwierć) za godzinę, najtaniej na Kontynencie!

Muzyka
Towary
Bęben – 15 denarów
Dudy – 120 denarów
Flet – 200 denarów
Harfa – 500 denarów
Lutnia – 800 denarów
Tamburyn – 30 denarów
Wiola – 250 denarów

Usługi
Naprawa instrumentu – ok. 1/3 jego wartości
Wynajęcie kapeli – co najmniej 200 denarów na głowę za wieczór
Wynajęcie minstrela – co najmniej 200 denarów za wieczór

Oświetlenie
Towary
Kaganek – 2 denary
Lampa – 4 denary
Pochodnia – 1 denar
Świeca (5 sztuk) – 15 denarów

Ekwipunek podróżniczy
Towary
Manierka metalowa (0,5 litra) – 25 denarów
Prowiant (tydzień) – 50 denarów
Sakwa końska – 8 denarów
Sakiewka (mieści 100 denarów) – 2 denary
Zestaw wędrowca (sakwa, koc, kociołek, bukłak, kubek, krzesiwo i hubka, sztućce, nóż, prowiant i woda na tydzień) – 200 denarów

Usługi
Patrz „Karczma”

Przybory do pisania
Towary
Rylec – 1 denar
Tabliczka – 15 denarów
Zestaw przyborów (pióro, kałamarz, zapas inkaustu i pergaminu, skórzana tuba na papiery) – 100 denarów

Usługi
Spisanie dokumentu u notariusza – 50 denarów

Rozrywka
Towary
Kości do gry – 3 denary
Talia kart – 10 denarów

Usługi
Wizyta w zamtuzie – 200 denarów za godzinę
Uliczna ladacznica – 50 denarów za jedne figle

Rzemiosło
Towary
Gwoździe (20 sztuk) – 100 denarów
Kajdany – 45 denarów
Lina – 3 denary za 5 m
Luneta – 800 denarów
Łopata – 15 denarów
Narzędzia grawerskie – 500 denarów
Narzędzia kowalskie – 500 denarów
Narzędzia stolarskie – 450 denarów
Narzędzia ślusarskie – 450 denarów
Piła – 50 denarów
Przybory nawigacyjne – 550 denarów
Sieć – 30 denarów
Szkło powiększające – 700 denarów
Wędka – 3 denary

Usługi
Drobna praca rzemieślnicza (reperacja krzesła, zamku w drzwiach etc.) – 1/3 wartości reperowanej rzeczy
Podkucie konia – 10 denarów za podkowę

Pojazdy
Towary
Furmanka – 550 denarów
Kareta – 3500 denarów
Łódź wiosłowa – 250 denarów
Łódź żaglowa – 550 denarów
Wóz kryty – 1500 denarów

Usługi
Przewóz osób lub towarów – najtaniej ok. 15 denarów dziennie

Ubranie i szycie
Towary
Buty wysokie – 60 denarów
Dublet/wams aksamitny – 700 denarów
Dublet/wams sukienny – 40 denarów
Fartuch wełniany – 10 denarów
Gacie – 1 denar
Igła ze szpulą nici – 5 denarów
Kaftan skórzany – 300 denarów
Kaftan skórzany nabijany srebrem – 600 denarów
Kapelusz/kaptur/keret – 2 denary
Nogawice sukienne/pludry – 10 denarów
Opończa – 20 denarów
Pas – 12 denarów
Płaszcz podróżny z wełny – 30 denarów
Pończochy wełniane – 8 denarów
Spódnica – 10 denarów
Suknia prosta– 30 denarów
Suknie wykwintna – 200 denarów
Tunika płócienna – 5 denarów
Tunika wełniana – 20 denarów
Trzewiki – 10 denarów
Koszula płócienna – 4 denary
Koszula jedwabna – 200 denarów
Ubranie podróżne (proste, ale wytrzymałe i wygodne, szyte z płótna i wełnianego sukna; składa się na nie tunika lub dublet i koszula, nogawice, płaszcz, kaptur, wysokie buty) – 130-180 denarów
Ubranie wytworne (niezbyt wytrzymałe, ale misternie wykończone, szyte z drogich materiałów: dobrej jakości sukna oraz jedwabiów i atłasów, składa się na nie dublet, nogawice, trzewiki, gustowne nakrycie głowy) – 1000 – 2000 denarów

Usługi
Uszycie ubrania na zamówienie – ok. półtorej zwykłej ceny
Zreperowanie ubrania – 1/3 ceny

Zbroja
Towary
Hełm zwykły (na przykład z nosalem albo łebka czy kapalin) – 80 denarów
Hełm z zasłoną lub garnczkowy – 200 denarów
Kaptur kolczy – 250 denarów
Kolczuga (razem z rękawicami kolczymi) – 1000 denarów
Napierśnik/naplecznik – 700 denarów
Osłony nóg, kolcze – 500 denarów
Osłony nóg/osłony ramion, płytowe – 1000 denarów
Rękawice kolcze – 300 denarów
Rękawice płytowe – 400 denarów
Przeszywanica/skórznia/kolet – 100 denarów
Tarcza (drewniana z okuciami) – 100 denarów
Zbroja płytowa (napierśnik, naplecznik, osłony nóg, stóp, ramion rękawice płytowe) – 5000 denarów

Usługi
Naprawa zbroi – ok. 1/3 jej wartości
Wykonanie specjalnie dopasowanej zbroi na zamówienie – ok. półtorej zwykłej ceny

Zwierzęta
Towary
Bydło rogate (krowy, kozy) – 200 denarów sztuka
Bydło nierogate (świnie, owce) – 30 denarów sztuka
Drób – 1-2 denary sztuka
Koń bojowy – 50 000 denarów
Koń juczny/pociągowy – 400 denarów
Koń pod wierzch – 800 denarów
Muł/osioł – 300 denarów
Pies – 30 denarów

sadam86
12-12-2014, 18:32
Techniczny

To wezmę hełm zwykły z nosalem, maść gojącą rany, zioła lecznicze i kuszę typową z bonusem do trafienia. To poszło trochę ponad 500 w plecy
Pytanie czy po przygodach nasz ekwipunek wymaga napraw?

Araven
12-12-2014, 18:35
Nie runda to 10 sekund, Ty masz taką kuszę, że ładujesz ją co rundę i tak, masz Krzepę świetną 4. 30 sekund to 3 rundy i 3 strzały, ew 4 jak miałeś naładowaną.
30 sekund to mój przelicznik do walk narracyjnych. Te towary cena jak w cenniku.

Kasę sami sobie liczcie, ile macie i ile Wam zostało.

Gracie kolejną przygodę?

Po tej ekwipunek (zwłaszcza zbroje) wymagałby napraw, ale się w to nie bawimy w PBF-ie.

sadam86
12-12-2014, 18:39
Techniczny
Ja chętnie, krasnala zaplanowałem już co najmniej na 3 awanse w przód:) W poprzednim poście lista zakupów.
A reszta jak chce opowiadać historię dalej?

Ceny info od MG
Ceny są w denarach, a oren to 2 denary, wy macie oreny.
Cena takiej kuszy to 2000 denarów przed wojną a teraz 1000 denarów bo 50% czyli 500 orenów = 1000 denarów.
Mocno przepłaciłeś, sobie zweryfikuj. Napisz jaki masz hełm bo zwykłych jest kilka, to bardziej dla narracji bo pancerz Ci nie wzrośnie.

adriankowaty
12-12-2014, 19:43
Techniczny
U Hooka wezmę 1000 orenów zamiast wyżywienia (to razem z nagrodą 5000 orenów), sprzedaję nóż, kupuję łebkę (hełm zwykły, chodzi o łebki Yeomenów angielskich), rękawice kolcze i takoweż naramienniki, tarczę i 20 zestawów strzał. Do tego 10 zestawów bandaży, 10 maści, zestaw narzędzi chirurgicznych i 10 worków ziół. To daje 1735 orenów przy uwzględnieniu kursu uzbrojenia. Doliczę zestaw podróżniczy i prowiant na tydzień. Ostatni zakup to łódź wiosłowa. To razem 5000-2235=2765 orenów w sakwie. Duże zakupy, ale trzeba się przygotować. A co do strzelectwa - chodziło mi o umiejętność strzelanie i miotanie, miałem ją na 5-tce, zaplanowałem sobie podnieść ją na 6-tkę.
Takie pytanie - jaki mam łuk kompozytowy - długi czy krótki?
Edit: mała modyfikacja - sakwa zawiera 3882 orenów i 100 denarów. Zapomniałem o kursie orena i denara.

Info od MG
Wiem że chodziło Ci o Strzelanie i Miotanie i powtarzam nie możesz obecnie go podnieść na 6. Najpierw podnieś jedną ze swoich Umiejętnosci z 4 na 5 a w kolejnym awansie dopiero Strzelanie na 6 będziesz mógł podnieść, tłumaczyłem to dokładnie już w poprzednim poście, czytasz je?

Na co Ci łódź wiosłowa? Nie wiadomo gdzie wylądujecie.

Radzę pamiętać o tym, że oren to 2 denary. Ja sprawdzam pobieżnie (czy nie płacicie za mało), jak zapłacicie za dużo Wasza strata.
Kompozytowy jest jednego rodzaju, Ty masz długi (ciężki i mocny łuk).

Z Hookiem to wszyscy tak samo, nie jeden bierze kasę a reszta utrzymanie.

sadam86
12-12-2014, 19:47
Techniczny
Łódź, ostro:)
Co do koni to zgadajmy się, bo jak dalej gramy, jeden konno, a reszt pieszo to trochę nie wypali:)

adriankowaty
12-12-2014, 19:52
Techniczny
Łódź i zestaw podróżniczy są na potrzeby hanzy, nie moje. A nóż będziemy musieli przepływać jezioro?
Edit: Rozumiem. W drugiej i 3-ciej edycji posta uwzględniłem już stan sakiewki po zachowania kursu oren-denar.
A co do twojego poprzedniego postu - tak czytam, widzę jednak, że zaszło nieporozumienie. Trudno. W takim razie podnoszę medycynę na 5 z 4. Zostaje 1 pkt PD.

sadam86
12-12-2014, 19:58
Techniczny
To się najmie przewoźnika/rybaka, jedynie możemy pomyśleć o koniu pod wierzch dla każdego. Medykamenty też niech weźmie kto chce a nie 20 zestawów.
MG a jak z bełtami/strzałami jak widzi to mechanika, mamy jakiś zapas przypisany do ekwipunku czy dokupić?

Araven
12-12-2014, 19:59
Techniczny
Ja nie zamierzam pilnować Wam ekwipunku ani kasy, ani tego dokładnie kontrolować. Ale ich posiadanie może pomóc narracji, bo będziecie go czasem używać.
A z tą łodzią to bez komentarza, już widzę jak ja targacie w góry np, albo po lądzie, na wozie chyba. Dużo taniej jest wynająć.

Najważniejsze czy wszyscy dalej grają, bo na razie nie mam przygody, a by ją wymyślać muszę wiedzieć, czy jest dla Kogo.

W liczenie strzał i bełtów też się nie bawimy, co jakiś czas niby odnawiacie zapas. Nie wyliczam wam pocisków, ale i nie strzelacie jakoś masakrycznie dużo. Adrian jako łucznik najwięcej strzela, ale też w ramach rozsądku.

sadam86
12-12-2014, 20:03
Techniczny
Daj Nam czas do jutra to się może wszyscy zdeklarują i przemyślą zakupy:)

Info od MG

Luzik poweryfikujcie zakupy i wydatki i czekam na info kto dalej gra.

adriankowaty
12-12-2014, 20:05
Techniczny
Z łodzi korzystamy wspólnie. To, powtarzam na nasze potrzeby, nie moje. Konie sobie kupcie, przyspieszymy transport. Aravenie, na dłuższą metę łódź się przyda. Generalnie, gramy dalej.

sadam86
12-12-2014, 20:08
Techniczny
Adrian w razie potrzeby łódź wynajmiemy, a MG na pewno nie daruje nam jak ją kupisz, karze ją nam nieść na plecach:)

Info od MG

Sadam86 co Ty telepata czy co? Albo odkupie ją za 10% ceny...

adriankowaty
12-12-2014, 20:12
Dobra, rezygnuję zeń. Sakiewka zawiera 3307 orenów i denara.

Araven
12-12-2014, 20:28
Jak Wam się podobała ta przygoda?

sadam86
12-12-2014, 20:33
Techniczny
Kusza typowa plus oba bonusy 200x20x0,5=2000
Bandaże 1
Maść gojąca rany 30
Zioła lecznicze 25
Koń po wierzch 800
Hełm zwykły z nasalem 80x0,5=40
Płaszcz podróżny z wełny 30
2926 denarówx0,5=1463 orena, zostaje 2537:)

Ciekawa, no i chyba trochę lepiej to rozegraliśmy:)

adriankowaty
12-12-2014, 20:39
Dość krótka, ale treściwa. Poziom trudności znacząco wzrósł w stosunku do przygody wstępnej, ale da się grać bez nerwów. Fabuła wciąga, trzyma w napięciu praktycznie aż do finału. Nastraszyłeś mnie Aravenie tą śmiertelną raną, myślałem, że stracę postać w TAKIM momencie przygody! Gramy dalej, ciekawa fabuła. Przesadziłem z tą łodzią, ale chciałem zaoszczędzić po prostu na transporcie. BTW, wyślij mi proszę Aravenie zasady działania trybu PBF, wedle których działasz.
Edit: dalej nie dostałem odpowiedzi, jaki jest mój łuk kompozytowy? Długi czy krótki?

Araven
12-12-2014, 21:21
Zasady trybu PBF mam w głowie.
Rana poważna, to jeszcze nie śmiertelna, Śmierć może nastąpić przy utracie przytomności, oberwaniu ponad poważne rany i nieudzieleniu pomocy np.

Adriankowaty o łuku odpisałem w jednym z wcześniejszych postów. Ty ich naprawdę nie czytasz. Post 173.

Frøya
12-12-2014, 21:46
Rozumiem, że sztuczka kosztuje 3 PD, a po podniesieniu krzepy na 4 zostaje tylko 2 PD? Jeżeli tak to podnoszę krzepę na 4 i Zastraszanie/Prowokowanie na 2.
Dodatkowo zakupię sobie: Garniec gorzałki (ok. 4 l) – 15 denarów/7,5 orena; Świeże gacie – 1 denar/0 orenów; Nóż (z pochwą) – 30 denarów/15 orenów; 5x Bandaże – 1 denar/2,5 orena; i... może do jutra coś wymyślę ;p gramy dalej, gramy! Ciekawa jestem dalszych losów Hanzy! :)

adriankowaty
12-12-2014, 21:53
Dziękuję, ale od paru dni gorzej u mnie z koncentracją - dotychczas czytałem twoje wypowiedzi, ale teraz (w wyniku choroby, której nadal nie mogę wyleczyć i problemów ze snem) nie wszystkie zauważam. Wybacz proszę, ale postaram się skupić uwagę.
BTW, nawiązując do mojego postu nr 73 (to do hanzy) - oceniałem ową wojnę pod kątem "Lat wojen" Englunda. Nie będę rozwijał wątku książki, dt. wojny 30-letniej, zauważyłem po prostu ciekawe analogie między wojną z 1618-1648 a wojną o Cintrę, którą opisuje Sapek. Nawiązałem do wojny totalnej, gdyż ekspansja Nilfgaardu w gruncie rzeczy jest niemożliwa do powstrzymania w dłuższej perspektywie - porównanie potencjału Nilfgaardu i tzw. "królestw Północy" (po Król. Koviru) pozwoliła mi wziąć przypuszczenie, że w ciągu max. 50 lat bez trudu dosięgną dawnego wasala Redanii, a biorąc pod uwagę ich ekspansjonizm, do wojny totalnej dojdzie.

Araven
12-12-2014, 22:03
Dobry ruch Froya, Krzepa na 5 daje +1 obrażeń i +1 ranę lekką, może następnym razem.

Pampa
13-12-2014, 05:48
Techniczny:
Kupuję hełm garnczkowy za 200 orenów, oprócz tego za moje PD bijatykę na 2 i krzeprę na 4

Araven
13-12-2014, 08:35
Techniczny

Adriankowaty odlicz sobie 750 orenów bo jak rozumiem zimowaliście u Hooka na jego koszt. Samodzielne opłacanie kosztów wyżywienia i kwatery byłoby droższe.

Wiosną ruszacie do wsi Sioło, wezwał was mag Torril, poleciła mu was Visenna, zlecenie przekazał Hook.

Link kolejny PBF: http://forum.totalwar.org.pl/showthread.php?11205-PBF-Problemy-w-SIOLE-(realia-Wied%C5%BAmina)