PDA

Zobacz pełną wersję : PBF ŚRÓDZIEMIE PO BITWIE 5 ARMII (Władca Pierścieni)



Strony : [1] 2 3 4

Araven
10-12-2014, 10:28
Na razie ten temat służy doszlifowaniu Waszych postaci. Ci co tego nie zrobili proszę podać imiona Postaci i uzbrojenie, proszę zdecydować czy dominująca w walce jest walka bronią białą typu miecz, topór czy jesteście łucznikami raczej. Głównie dla Graczy takich jak Rohirrim i Dunedain oraz Leśny Elf jest to konieczne. Wysoki Elf Froyi i Krasnolud PILI Sadama86 wymagają drobnego doszlifowania i są gotowi, resztę Postaci robię stopniowo. Potem pousuwam takie posty, zostaną tylko Postacie w poście nr 1.


FEANFIRR, NOLDORSKI WYSOKI ELF

Koncepcja (Aspekt główny): Jak na dostojnego, Elfiego potomka władców ze szczepu Ñoldorów przystało, Fëanfirr – to zaplątane w zawiłą listę szlachetnych potomków Fëanora, mniej szlachetne dziecko, które wychowało się w niewiadomej dziczy, nieznanych czasach i srogich otchłaniach wielkiego Śródziemia – Wysoki, ciemnowłosy i krzepki Elf, mistrz miecza, którego lico szpeci głęboka blizna, przecinająca całą jego dostojną i szlachetną twarz.
Problem: Fëanfirr od wieków borykał się z samotnością i trudnością z przystosowaniem do żywych istot, szczególnie do swych braci elfów.
Cel: Mimo, iż Fëanfirr jest przerażającą i wyjątkowo trudną osobą- pragnie on poznać przeszłość swych czasów, zawiłe wieki i długie lata swego życia. Gdyż nie zna on siebie, a przyjacielem jego i jedyną skarbnicą wiedzy jest Aiwë – potężny, dwuręczny miecz, którego pochodzenie jest dobrze strzeżone przez Fëanfirra.
Przeszłość: W oczach Fëanfirra płonie ogień jego przeszłości i dzikiego praojca Fëanora, lecz ogień ten przez wieki tułaczki zbladł i niemal przygasł. Fëanfirr stał się niesłychanie odmiennym przedstawicielem pierwszych dzieci Ilúvatara – wyzuty z uczuć i sumienia wojownik, najemnik, rozbójnik, morderca czasem też i złodziej – przez swe długie życie przewędrował Śródziemie wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu zleceń, zajęć i bogactwa. Na wschodnich kresach lądów, wśród tamtejszych dzikich ludów, krążą nawet legendy o milczącym i szarym wędrowcu, oraz jego ogromnym skarbie, ukrytym gdzieś na krańcach świata.
Jeżeli wybierasz się na niebezpieczną podróż czy misję bez powrotu, a majątek Twój pokaźny – zapłać temu elfowi, a błyszczący Aiwë wytnie Ci drogę do sukcesu.

Umiejętności:
Poziom 5 Walka bronią dwuręczną (miecz), Krzepa
Poziom 4 Czujność, Siła Woli, Przetrwanie, Strzelanie i Miotanie,
Poziom 3 Zastraszanie/Prowokowanie, Sprawność, Podstęp, Urok,
Poziom 2 Bijatyka, Wiedza (historia), Empatia, Wyszukiwanie, Leczenie
Poziom 1 Fach (artysta), Języki (Quenya, Telerin, Sindarin, Nandorin, Westron, Czarna Mowa), Kontakty (Elfy i Strażnicy, Wiedza (wojskowość)
Punkty 48

Sztuczki:
Elf szczepu Ñoldorów (Atut) Daje wybitną wiedzę na +5 (o Nieprzyjacielu), +1 Empatia
+ 3 sztuczki:
Aura Grozy (Specjalna) Bohater z tą Sztuczką jest tak przerażającą postacią na polu walki, że przeciwnicy boją się do niego zbliżyć. Może on użyć swego Zastraszania zamiast Obrony w walce wręcz i walce bronią, nie dotyczy to Strzelania i Miotania. Czyli w walce bezpośredniej, zamiast Walki bronią lub Bijatyki, może użyć Zastraszania jako Obrony. Daje bonus +1 w razie Obrony bronią.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
Walka bronią Riposta. Wymaga: Walki bronią 4+ i Czujności 3+. W razie udanej Obrony o 3 lub lepiej (Imponujący sukces). Można wykonać darmowy kontratak (ripostę), tuż po udanej obronie. Trudnością Riposty jest Obrona Fizyczna Celu. Testujemy naszą Walkę bronią przeciwko Obronie Fizycznej celu. (Konieczna broń typu: miecz, szabla, rapier, nadająca się do fechtowania, decyzja MG czy dopuścić inne bronie). Riposta to normalnie wykonywany, kontratak. Zwiększy o 3 punkty skuteczność Ataku w systemie narracyjnym, za wykonany niekiedy kontratak Ripostą.
(Walka bronią) Ekspert w mieczu dwuręcznym Wymaga Walki bronią 4+, daje +1 do obrażeń tą bronią.
(Walka bronią) Mistrz w mieczu dwuręcznym Wymaga sztuczki Eksperta tej broni, i Walki bronią 5+, daje +2 do obrażeń tą bronią, (Ekspert wliczony).
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Krzepę a nie jej połowę.
Przerażający wygląd Wymaga (Zastraszania 3+). Dodajesz +1 w testach zastraszania.

Ekwipunek:
Potężny dwuręczny miecz Aiwë +1 obrażeń, Zbroja lamelkowa elfich mistrzów płatnerstwa 4 pancerza (traktowana jak Lekka), butelka haradrimskiego samogonu, fajkowe ziele, plecak i ekwipunek podróżny, kilka noży do rzucania.
350 denarów

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak miecz dwuręczny 5 obrażenia 6
Obrona z mieczem 5
Zbroja Pancerz 4 (traktowana jak Lekka)
Presja fizyczna 8 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

KRASNOLUD PILI z ŻELAZNYCH WZGÓRZ

Koncepcja (Aspekt główny): Krasnolud z młotem w ciężkiej zbroi
Problem: Gardzi innymi rasami, pociąg do ciężkich trunków, nienawidzi orków i goblinów
Cel: Zwalczanie sług zła wszędzie gdzie to możliwe, kiedyś chciałby ujrzeć Morię.
Przeszłość: Jeden z wielu poddanych Daina, należący do jego gwardii przybocznej. Teraz ze swym królem wyruszył na Bitwę Pięciu Armii

Umiejętności:
Poziom 5 Walka młoty, Krzepa
Poziom 4 Strzelanie i Miotanie, Czujność, Wyszukiwanie
Poziom 3 Podstęp, Sprawność, Przetrwanie, Siła Woli, Wiedza (podziemia)
Poziom 2 Urok, Oszustwo, Bijatyka, Leczenie, Wiedza (historia)
Poziom 1 Wiedza (Handel), Języki (krasnoludzki i wspólna mowa, Czarna Mowa, orków, podstawy Elfiego), Fach (kowalstwo),
Suma punktów 50.

Sztuczki (8):
Krasnolud z Żelaznych Wzgórz (Atut) specjalny krasnoludzki ekwipunek, zbroja nie ogranicza jego ruchów - ma sztuczkę Mistrz używania Pancerza
Widzenie w ciemności (Czujność) Postać widzi w ciemności, przy minimalnym świetle, na odległość Czujność x10 metrów.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Odporność a nie jej połowę.
Walka bronią (styl walka ofensywna) wymaga Walki bronią 3+, daje +1 do Ataku młotem.
Walka bronią (styl walka defensywna) wymaga Walki bronią 3+, daje +1 do Obrony młotem
Kusznik +1 trafienia w Ataku za pomocą kuszy, przy Krzepie minimum 4 potrafi ręcznie załadować zwykłą kuszę
Ekspert w walce młotem +1 obrażeń zadawanych młotem


Ekwipunek: Ciężka zbroja łuskowa , zestaw podróżny, kusza krasnoludzka, dwuręczny młot, kusza +1 obrażeń
120 denarów.

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak młot 6 obrażenia 5
Obrona z młotem 6
Atak kusza 5 obrażenia 3 (ignoruje 1 punkt pancerza celu)
Zbroja Pancerz 4 (traktowana jak Lekka)
Presja fizyczna 8 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

ANDERETH, STRAŻNIK DUNEDAIN

Koncepcja (Aspekt główny): Dunedain z północy. Długie czarne włosy i mała bródka. Wysoki z mieczem i w szacie strażnika, dzierży także łuk.
Problem: Strata ukochanej i nienawiść do dzikich ludzi.
Cel: Chronić i pomagać wolnym ludom.
Przeszłość: Urodzony na terenie dawnego Fornostu, który niegdyś pełnił rolę stolicy Arnoru. Syn znanego i szanowanego strażnika północy. Został wychowany w Imladris, po czym odziedziczył rolę po swoim ojcu.
Zakochał się w dziewczynie z wioski w okolicach Bree, z którą miał nienarodzone dziecko. W czasie jego nieobecności miejcowość została najechana przez ludzi z Rhuaduru i całkowicie zniszczona. Kiedy wrócił jedyne co zastał to zgliszcza i ciało swej lubej. Popadł w ogromny gniew i żal, po czym zebrawszy grupę strażników ruszył w pogoń. Kiedy wytropił grabieżców w ruinach starego Arnoru wraz z swoją kompanią wymordował ich w nocy. Mimo zemsty jego serce nadal nie może zapomnieć tamtych strasznych wydarzeń. Przepełniony bólem tuła się po Śródziemiu bez celu. Nigdy nie wybaczy tamtego występku i bez chwili wahania bronić będzie niewinnych.
Umiejętności:
Poziom 5 Walka mieczem, Strzelanie i Miotanie
Poziom 4 Czujność, Krzepa, Przetrwanie
Poziom 3 Sprawność, Podstęp, Siła Woli, Empatia, Leczenie
Poziom 2 Bijatyka, Wiedza (historia), Urok, Wiedza (sługi Nieprzyjaciela), Wyszukiwanie
Poziom 1 Języki (Wspólny, Dunedainów, Orków, Quenya, Telerin, Sindarin, Nandorin, Czarna Mowa), Kontakty (Elfy z Imladris i Strażnicy), Wiedza (wojskowość)
Punkty 48

Sztuczki (8):
Dunedain (Atut) daje Regenerację (2x szybsze zdrowienie), Widzenie w Ciemności, I długowieczność
(Walka bronią) Ekspert w mieczu półtoraręcznym Wymaga Walki bronią 4+, daje +1 do obrażeń tą bronią.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
(Walka bronią) Styl defensywny daje +1 do Obrony z mieczem
(Strzelanie i Miotanie) Ekspert w łuku Wymaga Strzelania i Miotania 4+, daje +1 do obrażeń tą bronią
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Krzepę a nie jej połowę.
Precyzyjny strzał lub rzut (Czujność) trafiasz w odsłonięte miejsca, rzut nożem lub strzał ignoruje 2 punkty pancerza celu.
Tropiciel (Przetrwanie), wymaga Przetrwania lub Myślistwa 3+. Daje +2 premii do testów tropienia, wykonywanych za pomocą Przetrwania lub Myślistwa.
Dodatkowa lekka konsekwencja fizyczna.

Ekwipunek:
Długi łuk, miecz półtoraręczny (+1 obrażeń i +1 Atak), zestaw podróżny, płaszcz strażnika północy, lekka zbroja łuskowa (pancerz 2 średni ale nie ogranicza ruchów, traktowana jak lekka).


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 5, obrażenia 3 (ignoruje 2 punkty pancerza celu)
Obrona z łukiem 4
Atak miecz 6 obrażenia 5
Obrona z mieczem 6
Zbroja lekka łuskowa Pancerz 2 (traktowany jak lekki)
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

ARVELDIR, SINDAR Z LEŚNEGO KRÓLESTWA
Koncepcja: Arveldir, Sindar z Leśnego Królestwa, wybitny łucznik, a i wojownik niezgorszy, przemierzający pogranicza Mrocznej Puszczy w poszukiwaniu czyhających na jej mieszkańców zagrożeń.
Problem: Niechęć w stosunku do obcych, z wyjątkiem ludzi z Esgaroth, a później Dali. Szczególna nieufność wobec krasnoludów.
Cel: Tępienie orków i innych stworzeń zagrażających jego współplemieńcom, przeciwdziałanie zakusom Nekromanty z Dol Guldur.
Przeszłość: Pochodzący z szanowanego rodu, zaufany króla Thranduila, wytrwały, wierny i szlachetnego serca, należy do zwiadowców stanowiących pierwszą linię obrony Leśnego Królestwa. Na co dzień przemieszcza się w lekkiej zbroi, z mieczem u pasa i łukiem na plecach, tropiąc intrygi Nieprzyjaciela wszędzie gdzie zdoła. W godzinie potrzeby staje na wezwanie u boku swego władcy, by wyposażony jak na gwardzistę króla elfów przystało stanąć do walnej bitwy z krasnoludami, orkami, czy kimkolwiek przyjdzie mu się zmierzyć.

Umiejętności:
Poziom 5 Strzelanie i Miotanie, Sprawność
Poziom 4 Podstęp, Czujność, Przetrwanie, Walka miecze
Poziom 3 Krzepa, Empatia, Wyszukiwanie, Siła Woli, Wiedza (Mroczna Puszcza)
Poziom 2 Wiedza (Nieprzyjaciel), Urok, Przywództwo, Taktyka i Strategia, Wiedza (wojskowość)
Poziom 1 Języki (Telerin, Sindarin, Nandorin, Westron, Czarna Mowa, Orków, Wspólny), Wiedza (historia), Fach (myśliwy)
Punkty 50

Sztuczki (8):
Leśny Elf (Atut) rzuca 2 razy i wybiera lepszy wynik we wszelkich testach Czujności, specjalny ekwipunek, posiada Regenerację (2 razy szybsze zdrowienie) i Widzenie w ciemności
Twardziel (Siła) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Krzepę a nie jej połowę.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
Elficka walka defensywna z łukiem (Strzelanie i Miotanie ) wymaga Strzelania i Miotania 4+, Sprawności 3+. Pozwala użyć Strzelania i Miotania zamiast Broni Białej jako Obrony bliskiej w walce bezpośredniej – jako Elf ma +1 do takiej Obrony
Precyzyjny strzał lub rzut (Czujność) trafiasz w odsłonięte miejsca, rzut nożem lub strzał ignoruje 2 punkty pancerza celu.
Ekspert łuku +1 obrażeń z łuku
Walka bronią (styl walka defensywna) wymaga Walki bronią 3+, daje +1 do Obrony mieczem
Tropiciel (Przetrwanie), wymaga Przetrwania lub Myślistwa 3+. Daje +2 premii do testów tropienia, wykonywanych za pomocą Przetrwania lub Myślistwa
Dodatkowa lekka konsekwencja fizyczna.
Ekwipunek: kolczuga elfów +1 pancerza (traktowana jak Lekka), miecz +1 obrażeń, elfi łuk (+1 obrażeń i +1 Atak)i strzały, zestaw podróżny, płaszcz maskujący, nóż myśliwski.


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 6, obrażenia 4 (ignoruje 2 punkty pancerza celu)
Obrona z łukiem 6
Atak miecz 4 obrażenia 3
Obrona z mieczem 5
Zbroja kolczuga Pancerz 3
Presja fizyczna 6 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

FREAWINE, ROHIRRIM
Koncepcja: Rohirrim, znakomity jeździec i dobry fechmistrz w kolczudze, poszukiwacz przygód
Problem: Nazbyt porywczy i niezdyscyplinowany
Cel: Zdobycie chwały, przeżycie przygód i przy okazji poznanie Śródziemia
Przeszłość: potomek walecznego jeźdźca, który przekazał mu wszystkie swoje umiejętności. Od młodości pociągały go przygody, toteż po osiągnięciu odpowiedniego wieku często brał udział w wyprawach do południowego Gondoru, gdzie polował na Haradrimów. Choć kocha rodzinny Rohan, twierdzi że pozostanie w nim na dłużej, tylko jeśli konieczna będzie obrona jego granic. Życie spędza w większości na trakcie, imając się różnych zajęć niczym najemnik (choć za takiego się nie uważa) jak np. dorwanie orków, którzy zapędzili się zbyt daleko. Gna przed siebie na swoim wiernym wierzchowcu, nie bacząc dokąd go poniosą jego kopyta, by móc przeżyć to, co będzie z dumą wspominał i opowiadał wnukom na starość...

Umiejętności:
Poziom 5 Walka mieczem i włócznią, Jeździectwo
Poziom 4 Czujność, Krzepa, Strzelanie i Miotanie
Poziom 3 Sprawność, Podstęp, Siła Woli, Przetrwanie, Leczenie
Poziom 2 Bijatyka,), Urok, Wiedza (sługi Nieprzyjaciela), Wyszukiwanie, Wiedza (wojskowość)
Poziom 1 Języki (Rohirrimów, Wspólny, Dunedainów, Orków, Czarna Mowa), Wiedza (historia0,


Sztuczki (8):
Rohirrim (Atut) daje +2 zamiast +1 do walki z konia zarówno Atak i Obrona, Empatia z wierzchowcem (także mentalne porozumiewanie do 200 metrów)
(Walka bronią) Ekspert w mieczu Wymaga Walki bronią 4+, daje +1 do obrażeń tą bronią.
Regeneracja (Krzepa) Wymaga Krzepy 4+, za 1 punkt Fate, możesz obniżyć kategorię konsekwencji o 1, np. Średnia staje się Lekka, deklarujesz to w walce. Po zakończonej walce masz o połowę krótszy czas leczenia danej konsekwencji, to już bez punktu losu. (Lekką leczysz w 12 godzin, Średnią w 4 dni, a poważną w 2 tygodnie). Nie można już tego skracać, poza szybką regeneracją.
(Walka bronią) Mistrz w mieczu Wymaga Walki bronią 4+ i Eksperta, daje +1 do obrażeń tą bronią, razem +2 z Ekspertem
(Walka bronią) Styl ofensywny daje +1 do Atak z mieczem lub włócznią
(Strzelanie i Miotanie) Ekspert w łuku Wymaga Strzelania i Miotania 4+, daje +1 do obrażeń tą bronią
Twardziel (Krzepa) do Toru Presji Fizycznej doliczamy Pełną Krzepę a nie jej połowę.
Tropiciel (Przetrwanie), wymaga Przetrwania lub Myślistwa 3+. Daje +2 premii do testów tropienia, wykonywanych za pomocą Przetrwania lub Myślistwa.
Dodatkowa lekka konsekwencja fizyczna.

Ekwipunek:
Konny łuk, miecz (+1 obrażeń i +1 Atak), włócznia, zestaw podróżny, płaszcz jeźdźca, kolczuga (pancerz 2 średni ale nie ogranicza ruchów, traktowana jak lekka).


Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 4 , obrażenia 3 Obrona z łukiem 4
Atak miecz 8 konno obrażenia 3
Atak miecz 6 pieszo obrażenia 3
Obrona z mieczem 7 konno i 5 pieszo
Zbroja lekka kolcza Pancerz 2 (traktowany jak lekki)
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Techniczny: (statystyki po ostatniej walce post 680). Co 12 godzin schodzi lekka po zejściu lekkich 4 dni na wyleczenie średniej. Leczenie w przerwie między walkami uwzględnione.


Andereth, Strażnik Dunedain (Rhaegrim)
Wzrost 195cm
Waga 95 kg większość to mięśnie
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: czarne włosy średniej długości, kilkudniowy zarost
Zbroja: lekka łuskowa.
Broń: miecz półtoraręczny pamiętający jeszcze czasy Arnoru, długi łuk wraz z kołczanem zawieszonym na plecy.
Ubiór: Szary płaszcz strażnika wraz z charakterystyczną spinką w kształcie siedmioramiennej gwiazdy oraz kapturem, długie skórzane buty.

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 5, obrażenia 3 (ignoruje 2 punkty pancerza celu)
Obrona z łukiem 4
Atak miecz 6 obrażenia 5
Obrona z mieczem 6
Zbroja lekka łuskowa Pancerz 2 (traktowany jak lekki)
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

Narracyjny Atak Miecz 11 (A6 - O5)/ Atak łuk 10 (A5 - O3 +2PP) Obrona miecz 15/8 Obrona łuk 13/7
Rany: Lekkie [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 2 PL
Skuteczność 18 punktów w II tury czyli minutę (w tym -2 za ranę średnią i -2 za dorzuty losowe), Otrzymane obrażenia 6 punktów w tym 1 czar szamana promień osłabiający, Rany 2 lekkie w tej walce po wydaniu 1 PL co uczyniłem za Ciebie. Bez wydania PL byłaby poważna.

ARVELDIR, Sindar (Man_Utd)
Wzrost: 192cm
Waga: 79kg
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: ciemno brązowe, długie jak to u elfa
Zbroja: elfia kolczuga pod ubraniem
Broń: Elfi miecz jednoręczny, długi elfi łuk.
Ubiór: Brunatno-zielone kubrak, płaszcz i peleryna, brązowe spodnie i wysokie skórzane buty.

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 6, obrażenia 4 (ignoruje 2 punkty pancerza celu)
Obrona z łukiem 6
Atak miecz 4 obrażenia 3
Obrona z mieczem 5
Zbroja kolczuga Pancerz 3
Presja fizyczna 6 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

Narracyjny Atak łuk 12 (A6 - O4 + 2PP)/ Atak miecz 7 (A4 - O3), Obrona łuk 13/8* Obrona miecz 15/8
Rany: Lekkie [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność Skuteczność 20 punktów w II tury czyli minutę (w tym -2 za ranę średnią i +8 za dorzuty losowe), Otrzymane obrażenia 4 punkty, Rany 2 lekkie w tej walce i 1 średnia.

FEANFIRR, Noldor (Froya)
Wzrost w centymetrach: 196 cm
Waga w kilogramach: 92 kg
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Głęboka blizna przecinająca na ukos twarz - od lewej skroni, przez nos, po prawy policzek.
Włosy: Długie, kruczoczarne włosy sięgające ramion.
Zarost: Brak
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: Wiekowa, mistrzowsko wykonana elfia zbroja lamelkowa, pokryta licznymi, płytkimi śladami wrogiego oręża.
Grube, solidne i długie rękawice skórzane sięgające łokci.
Metalowe naramienniki. Bogato zdobione, jednak dość wychodzone, długie buty elfiej roboty.
Broń: Ogromny miecz dwuręczny Aiwe zawieszony na plecach, owinięty starannie w skóry i futra zdarte z Wielkich Wilków. Zza prawego ramienia wystaje tylko potężna rękojeść - prosta, a jednak szlachetnego wyglądu.
Długie, zdobione sztylety do rzucania, umiejscowione na obu bokach tułowia.
Ubiór płaszcz itp.: Długa, ciemnogranatowa peleryna z głębokim kapturem, oraz delikatnymi, złotymi zdobieniami na krawędziach. Stara, lecz dostojnie wyglądająca, srebrzyście odbijająca blask Księżyca. Przypięta srebrną klamrą na obojczyku elfa.
Bukłak ze źródlaną wodą, przymocowany bardziej z tyłu, do lewego biodra.

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak miecz dwuręczny 5 +1 Riposta razem 6 i obrażenia 6
Obrona z mieczem 5
Zbroja Pancerz 4 (traktowana jak Lekka)
Presja fizyczna 8 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

Narracyjny Atak Miecz 12/(A6 - O6) Atak sztylety 6 (A4 - O2) Obrona miecz 18/9
Rany: Lekkie [ ] [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 2 PL
Skuteczność 25 punktów w II tury czyli minutę (w tym -2 za ranę średnią i -1 za dorzuty losowe), Otrzymane obrażenia 4 punkty w tym 1 czar szamana promień osłabiający, Rany 2 lekkie w tej walce i 1 średnia.

PILI, krasnolud (Sadam86)
Wzrost w centymetrach: 154cm
Waga w kilogramach: 130 kg prawie same mięśnie, ale brzuch od nadmiaru piwa troszkę się rysuje
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: brak
Włosy: kolor, długość: włosy rude średniej długości, broda do pasa spleciona w grube warkocze
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: zbroja łuskowa wykonana przez mistrzów krasnoludzkiego płatnerstwa, koloru jasno srebrnego z domieszką mithrilu
Broń: młot, kusza nie wyróżnia się niczym, ale za to spust i łuczysko to majstersztyk krasnoludzkich rzemieślników
Ubiór: płaszcz z grubej wełny, ciężkie podkute buty pokryte też łuskami

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak młot 6 obrażenia 5 i 1 PP
Obrona z młotem 6
Atak kusza 5 obrażenia 3 (ignoruje 1 punkt pancerza celu)
Zbroja Pancerz 4 (traktowana jak Lekka)
Presja fizyczna 8 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

Narracyjny Atak Młot 12 (A6 - O5 +1PP)/ Atak kusza 9 (A5 - O3 +1PP) Obrona młot 18/9
Rany: Lekkie [ ] [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność 23 punkty (-1 za dorzuty losowy), Otrzymane obrażenia 4 punkty, Rany 3 lekkie w tym 2 w tej walce.

FREAWINE, Rohirrim (Lwie Serce)
Wzrost - 185 cm.
Waga - 87 kg (dobrze umięśniony)
Kolor oczu - błękitny
Znaki szczególne - niewielka blizna na twarzy, nabyta w Bitwie Pięciu Armii, zawsze nosi wąsy i zarost
Włosy - blond, długie do ramion
Zbroja - kolczuga jaką nosi większość regularnych jeźdźców Rohanu, sięga do ud. Hełm bez osłony na twarz, bez większych zdobień ale z końskim włosiem, który wygląda dość imponująco.
Broń - normalny miecz wykuty w Riddermarchii (do Herugrima podobny ), włócznia z proporcem przedstawiającym białego konia na zielonym tle - symbol Rohanu, krótki łuk. Tarcza średniej wielkości, okrągła też zielona z białym koniem.
Czerwony płaszcz, brązowe buty z cholewami, oraz w takim samym kolorze rękawice. Pod zbroją zielona, dość długa koszula. Spodnie ciemnozielone.

Skrócone bojowe
Czujność 4, Sprawność 3
Atak z łukiem 4 , obrażenia 3 Obrona z łukiem 4
Atak miecz 8 konno obrażenia 3
Atak miecz 6 pieszo obrażenia 3
Obrona z mieczem 7 konno i 5 pieszo
Zbroja lekka kolcza Pancerz 2 (traktowany jak lekki)
Presja fizyczna 7 Presja psychiczna 5
Konsekwencje 2 xLekka 1xŚrednia 1xPoważna

Narracyjny Atak Miecz lub włócznia konno 11 (A8 - O3) / Atak miecz pieszo 9 (A6 - O3) / Obrona konno 17/9, pieszo 15/8 z tarczą
Rany: Lekkie [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 2 PL
Skuteczność 21 punktów w II tury (-2 rana średnia i +5 dorzuty losowe) Otrzymane obrażenia 4 w tym promień osłabiający szamana, Rany 2 lekkie w tej walce i 1 średnia.

Araven
15-12-2014, 09:13
Pytanie do mających Postacie w poście nr 1 zaczynamy teraz? To na razie byłby prolog, wprowadzenie zaczniemy od udziału w Bitwie pięciu armii.

Lwie Serce dołączy w trakcie przygody ewentualnie, ostatnie logowanie miał 7 grudnia.

Musicie mi pomóc z klimatem. Śródziemie nie jest łatwe do grania klimatycznego.

sadam86
15-12-2014, 09:23
Znaczy się Lwie się spóźni i ominie go historyczny i epicki łomot:), jak uda Ci się go później zgrabnie wpleść do ekipy to możemy zaczynać, tylko pozostaje kwestia kiedy reszcie pasuje tzn. jakie dni i ramy czasowe.

Araven
15-12-2014, 15:52
PROLOG

Dunedain i Wysoki Elf się znają wędrują razem, ruszyli w okolice Esgaroth, bo pod Samotną Górę dotarła ponoć ekspedycja księcia krasnoludów Thorina Dębowej Tarczy z towarzyszami, w tym z jednym hobbitem, w co ciężko uwierzyć Dunedainowi jaki zna ten ludek. Obaj bohaterowie znajdowali tropy licznych orków i goblinów, także z Gundabadu, ciągnących ku Samotnej Górze.

Leśny elf zbiera się z towarzyszami by ruszyć ku Ereborowi, król Thranduil nakazał mobilizację i wymarsz za dwa dni.

Krasnolud Pili, na rozkaz króla Daina władcy Żelaznych Wzgórz, także został zmobilizowany, armia Daina forsownym marszem zmierza ku Ereborowi.

Rohirrim jako najemnik, dowodzi jeźdźcami z ochrony dużej karawany kupieckiej, jaka zmierza ku Esgaroth.

Tymczasem coś złego odradza się w Śródziemiu, w Dol Guldur Czarnoksiężnik zbiera siły i tka swe mroczne intrygi.

Techniczny
Obczaję te Sztuczki Froyi, ale będą zmiany, bo część Ci się nie opłaca, pokombinuję co nieco i będa te co wybrałąś, jutro je zapodm raczej.
Jesteście tak potężni, ze jako MG się Was boję. W gdze na żywo nie dałbym Wam takich postaci na start, ale narracyjnie spoko. A Śródziemie potrzebuje bohaterów. :lol:
Czekam na Wasze wpisy, co czują Wasze Postaci wobec wyprawy na Erebor i inne takie.

sadam86
15-12-2014, 16:19
Pili postanowił urżnąć się do nieprzytomności, z żalu, z rozpaczy, z bezsilności po prostu ze smutku. Powodem smutku jaki dopadł krasnoluda były plotki, że niejako by Thorin Dębowa Tarcza jest w drodze do Ereboru by odebrać utracone dziedzictwo. Wyprawa Thorina nie spędzała krasnoludowi snu z powiek, natomiast paliła go wewnętrznym ogniem złość na swego króla, którego to Pili próbował wielokrotnie przekonać, aby krasnoludy z Żelaznych Wzgórz wyruszyły do Samotnej Góry i przegnały stamtąd smoka. Był już na najlepszej drodze, ażeby stoczyć się po stuł, gdy nagle gruchnęła wieść pełna mobilizacja. Jak to mobilizacja, a nikt nie dał znać dowódcy gwardii królewskiej oburzył się Pili i poczłapał do sali narad. Panie kto jest na tyle głupi, aby Nas atakować w naszej twierdzy, chyba to nie smok? zapytał władcę. Nie drogi przyjacielu, tym razem nie będziemy się biernie bronić, dziś wyruszamy na wojnę rzekł Dain i z godnością się oddalił do swych komnat. Pili dopadł swego zastępcy Co tu się dzieje, dokąd wyruszamy gadaj Fili. Dowódco ruszamy pod Erebor, z wieści jakie otrzymał nasz władca wynika, że Thorin odzyskał Górę, smok nie żyje, a pod Górę ciągnie wszelakie plugastwo. Na reszcie Dain poszedł po rozum do głowy i zapomniał o dawnych waśniach między krasnoludami i zjednoczy siły z innymi, aby tępić sługi ciemności ucieszył się krasnolud Fili popędź wszystkich, niech się nie grzebią chce wyruszyć jeszcze dziś i zapomnijcie o dłuższych postojach w czasie marszu ryknął Pili.

Techniczny
Wplotłem trochę dialogu z innymi postaciami, bo jakoś tak mi pasowało, MG mam nadzieje, że wybaczysz.

Rhaegrim
15-12-2014, 16:32
Plotki szybko rozchodzą się po świecie. W całym Bree ostatnio tylko można było usłyszeć o ekspedycji Thorina Dębowej Tarczy i jego kompanii, w której podobno znajdował się sam szary czarodziej i hobbit. Anderetha nie zdziwiło,że krasnoludy próbują odzyskać swoje utracone królestwo, lecz nie wierzył jakoby w wyprawie miał uczestniczyć niziołek. Znał ten lud i czuwał nad jego bezpieczeństwem, przypominał mu on o radosnych chwilach z jego ukochaną. Hobbity z natury nie były wojownicze i strażnik uznał, że ktoś to zwyczajnie wymyślił. Kilka dni później udał się do Esgaroth. Poznał w drodze Feanfirra,z którym zbyt wiele nie rozmawiał.Niepokój wywołały w nim liczne ślady grup orków, wszystkie zwrócone były w kierunku Samotnej Góry. Mimo, że Andereth był odważnym człowiekiem trwogę wywoływała w nim myśl o smoku, wiedział o istnieniu tych stworzeń, ale nie przypuszczał, że kiedykolwiek zmierzy się z jednym. Miał nadzieję, że krasnoludom się uda i gniew bestii nie spadnie na ludzi z Miasta na Jeziorze.

Araven
16-12-2014, 12:18
Techniczny

Wysoki Elf zmieniony w poście nr 1, Froya rzuć okiem. Ci co nie dali wpisów wprowadzających ich postacie, oba Elfy i Rohirrim, proszeni są o to.

Man_Utd
16-12-2014, 16:23
W Leśnym Królestwie zdawało się czuć wielkie napięcie i wyczekiwanie, choć zwykli śmiertelnicy nie byliby w stanie dostrzec ku temu żadnych konkretnych przesłanek. Cichy i ponury na co dzień las rozbrzmiewał niespokojnym szelestem, jednak tylko wytrawni tropiciele dostrzegliby jego przyczynę. Zbrojne elfy ściągały zewsząd do punktu zbornego w sercu swego królestwa, mimo wielkiej liczby, tak cicho jak tylko one potrafią, przemierzając leśne ostępy. Wytrawni łucznicy nandorscy, zwinni i lekkozbrojni, w półmroku lasu zdolni trafić nawet najmniejszy cel z ogromnej odległości. Sindarowie zbrojni w świetne elfie zbroje i najlepszy oręż, gwardziści króla elfów Thranduila, wszyscy oni zdążali teraz ku wschodnim rubieżom swego leśnego państwa. Wśród nich maszerował Arveldir, słynny wojownik, który zwykle sam lub w małym oddziale, tropił bezlitośnie wszelkie sługi Nieprzyjaciela, które śmiały zapędzić się do jego rodzinnej puszczy. Tego dnia, zmuszony porzucić arenę swych łowów na orki i gobliny, kroczył u boku Thranduila by stawić czoła niespodziewanie wzbudzonym zagrożeniom. Raporty zwiadowców znad Długiego Jeziora były zaiste niepokojące. Kompania krasnoludów, która tajemniczym sposobem umknęła nie tak dawno z "gościny" u króla elfów, wiedziona chciwością wdarła się do wnętrza Ereboru i, jak to wiedzione chciwością krasnoludy zwykły czynić, obudziły drzemiącą w nim bestię. Serca elfów pełne były pogardy dla krasnoludzich żądzy i gotowe były i im odpłacić za wyrządzone krzywdy. Tymczasem jednak w oczach armii zmierzającej bezszelestnie na wschód odbiły się łuny pożarów, szalejących nad ludzkim osiedlem Esgaroth.

Lwie Serce
17-12-2014, 13:35
Jadąc spokojnie przez lasy i równiny, eskortując karawanę Freawine poddał się rozmyślaniom:
Wyruszając do Esgaroth, znanego nawet Rohirrimom miasta na północy, przyświecał mi tak naprawdę cel inny niż by się mogło zdawać. Czego może szukać jeździec, dowodzący strażą karawany? Zapłaty, wielu ludzi by rzekło. Ale nie...nie pragnę ich. Przesiadując pewnego dnia w karczmie, usłyszałem o ekspedycji, którą dowodził ponoć krasnoludzki król z zamiarem odzyskania wielkiej góry, będącej zniszczonym miastem? To nie wzbudziło we mnie zdziwienia, wszak to krasnoludowie. Bardziej zaciekawiło mnie uczestnictwo w tej wyprawie niziołka i jakiegoś czarodzieja. Niziołek porzucający rodzinne strony? Z tego co słyszałem, żaden z nich się do tego nie kwapił. Ale cóż... przeczuwam, że dojdzie tam do jakichś wielkich wydarzeń. Na naszych równinach jest spokojnie, a mój miecz już za długo spokojnie jest w pochwie. Dlatego bez zbytniego wahania wyruszyłem eskortować karawanę do Esgaroth. Czego tam oczekuję? Przygody... Dnia, w którym będę mógł spiąć swego rumaka i z okrzykiem wznieść ostrze w górę. Ojciec opowiadał mi o dniach bohaterstwa, dniach chwały i dniach odwagi, krwi oraz miecza. Zawsze pragnąłem w nich być i nie spocznę, póki ich nie odnajdę.

Frøya
17-12-2014, 15:46
Wiatr wiał zimny i przenikliwy wśród starych drzew, u podnóża Emyn-nu-Fuin. Mrok spowijał jeszcze okolice, jednak blisko już było do świtania. Po środku niewielkiej, kamiennej skarpy płonęło ognisko. Gałęzie i szyszki strzelały wesoło w objęciach płomieni, a iskry ulatywały wysoko w górę. Obok ogniska siedziała postać - wysoka i nieruchoma niczym głaz. Spoglądała w ogień i jakby zaczarowana jego pięknem, zamyślona w otchłani myśli i skupienia. Obok nóg tejże tajemniczej postaci, zawinięty w skórę i zdobiony materiał, leżał ogromny miecz. Prosta, lecz szlachetna rękojeść, ozdobiona była licznymi runami i pismem tajemniczym, którego znaczenia sam właściciel jego pojąć może. Choć pusto było i mrocznie, nie istniała cisza. Gdyby wsłuchać się w głos wiatru tańczącego między konarami olbrzymich i starych drzew, czujne ucho dostrzec mogłoby ogromny wachlarz dźwięków. Wszystkie one wychodziły z Mrocznej Puszczy. Śpiew nocnego ptactwa, sędziwe głosy mądrych drzew, powiew opadających liści, plusk szalejącego potoku, odgłos skrzypiących korzeni, dudnienie marszu wielu par stóp... To również usłyszała postać i drgnęła z letargu. Nieznajomy ściągnął kaptur i przygasił szalejące ognisko. W blasku płomieni widać było elfią twarz, pokrytą licznymi znamionami dziejów, oraz jednym ważnym elementem - głęboką blizną, na wskroś przecinającą dostojną twarz Feanfirra. On również słyszał o wydarzeniach spod Esgaroth i tam też zmierzał. Towarzyszył mu człowiek, Dunedain, Strażnik, których wielu spotkał w swoim życiu, a których najbardziej sobie cenił ze wszystkich przedstawicieli ludzkiego rodu. Nie ukazywał tego jednak, a z boku tylko towarzyszył swemu nowemu druhowi w podróży. Elfa, który wiele widział i wiele wie, zaciekawiła ekspedycja i poczynania krasnoludzkiego Króla spod Góry, samotnego Ereboru. Ugasił więc ognisko, po czym szybkością i zgrabnością lisa powstał, zakładając ogromną broń na plecy. Szeroki i wysoki był to Elf, straszne i okrutne zaś jego lico.

Rhaegrim
17-12-2014, 17:06
Andereth rzadko śnił, lecz tej nocy los postanowił obdarzyć go wyjątkowo okrutnym koszmarem. Stał pośród płonącego miasta, otaczały go palące się domy, a dym na nocnym niebie rozświetlany był nagłymi czerwonymi rozbłyskami. Pośród tego wszystkiego słychać było niezliczone wrzaski kobiet, mężczyzn oraz dzieci. Na dziedzińcu na którym się znajdował dookoła biegali ludzie. Jakaś kobieta wpadła wprost na niego, kiedy ujrzał jej twarz zamarł w przerażeniu, była to jego żona trzymająca płaczące niemowlę. Jej twarz była strasznie poparzona, a z głowy, która kiedyś usiana była pięknymi, jasnymi włosami zwisały strzępy skóry, z których lała się krew. Błagając go o pomoc wcisnęła mu człowieczka w jego ręce. Zrobiwszy to znikła. Nagle potężny podmuch wiatru zwalił potężnego Dunedaina na jego kolana. Z nieba jak piorun spadła ogromna sylwetka. Przed nim znajdowała się głowa smoka, jego gadzie oczy patrzyły na Strażnika z pogardą. Otworzył swą paszczę i jedyną rzecz jaką ujrzał Andereth był oślepiający ogień, któremu towarzyszył nieludzki śmiech. Strażnik obudził się, widząc wschodzące słońce odetchnął z ulgą. Szybko zerwał się na nogi i zauważył, że jego towarzysz już na niego czeka.

Araven
17-12-2014, 19:01
Sen Dunedaina okazał się proroczy, Bard Łucznik zabił Smauga, ta wieść była na ustach wszystkich, śmierć smoka przyspieszyła wymarsz Elfów, nie musieli już obawiać się wielkiego gada.
Wielu ludzi skupiło sie wokół Barda Łucznika uważanego za potomka władcy Dale jakie spalił Smaug w czasie swego ataku na Erebor.

Thorin Dębowa Tarcza rozbudził chciwość w wielu ludziach, jego obietnice o podzieleniu się z ludźmi skarbami Ereboru, przyciągały wielu pod Sztandary Barda, ten postanowił towarzyszyć królowi Thranduilowi w blokadzie Ereboru, a jak będzie trzba to i w szturmie na Samotną Górę.

Krasnoludowie spieszyli by nie dopuścić do zajęcia Ereboru przez elfów i ludzi.

Rohirrim z karawaną był blisko Esgaroth.

Techniczny
Nim przejdę do bitwy możecie postować do woli. Jutro zrobię postać Rohorrima i polecimy dalej. Dunedain i Wysoki Elf dołączyli się do ludzi towarzyszących Bardowi.

Lwie Serce
17-12-2014, 19:13
Jadąc dalej i spoglądając, to na piękny widok północnego Śródziemia, to na swych jeźdźców Freawine nie miał ochoty tracić czasu na doprowadzenie karawany do Esgaroth. Wolał na własne oczy się przekonać co się dzieje pod Ereborem. Wielki smok pokonany, armia elfów zmierzająca ku Samotnej Górze. Ale wiązało go słowo, które rzekł prowadzącemu karawanę i swym ludziom, dlatego postanowił odeskortować ją do miasta.


Techniczny:
(później zedytuję posta i napiszę fabularnego)
Będąc niedaleko Esgaroth jak rozumiem już moja postać wie że zbiera się na bitwę? Się upewnić chcę by gafy nie strzelić.

Araven
17-12-2014, 19:17
Techniczny
Rohirrim wie to co inni, czyli tyle co w poście 12.
O armii goblinów nikt nie wie, jak na razie.

sadam86
17-12-2014, 19:31
Mobilizacja przebiegła nadzwyczaj szybko, Pili z dumą patrzył na swych podkomendnych, którzy w karnych szeregach ustawiali się w zbrojne hufce. A o świcie Żelazne Wzgórza wypluły ze swych trzewi krasnoludzką armię jakiej od dawna Śródziemie nie widziało. Tysiące hardych wojowników opuściło swe kopalnie, sztolnie i szyby i wyruszyło na południowy-zachód niczym wąż pokryty żelazną łuską. Ogromna rzesza wojowników poskrzypując ekwipunkiem, raźno maszerował niosąc w sercu nadzieję na przywrócenie dawnej chwały krasnoludom. Głosy pobrzmiewały gniewem, odwagą i radością, machiny wojenne toczyły się na specjalnie wyrychtowanych wozach. Wszyscy wyczuwali chwilę decydującego rozstrzygnięcia losów Ereboru i nie mogli się doczekać swego decydującego w niej udziału.

Rhaegrim
17-12-2014, 20:02
Ku grozie Anderetha jego sen okazał się proroczy. Krasnoludy zawiodły i dopuściły do tego by całe miasto zostało strawione przez ogień. Odzyskały swoje królestwo, ale jakim kosztem. Ilu niewinnych ludzi musiało przypłacić to życiem? Mimo tego smok został zgładzony przez Barda, który dzięki swojemu wyczynowi zyskał nowy przydomek.Podziwiał go, jego odwagę i determinację. Dunedain w oczach tego człowieka widział ten sam blask, który także płonie we wzroku jego władcy. Z całego serca wierzył, że ta osoba musi być potomkiem króla Dale. Liczne skarby ukryte w Samotnej Górze obudziły w ludziach i nawet ku zdziwieniu Anderetha Elfach cechę najgorszą ze wszystkich. Była nią chciwość. Wywoływała ona w nim obrzydzenie, Życie Strażnika nie obfituje w luksusy, a jedyną nagrodą jest szczęśliwe życie tych, których chronisz. Niewielu wie, że lud Arnoru nadal strzeże granic swego dawno utraconego państwa. Większość mieszkańców Bree nie zdawało sobie sprawy,że mogą spokojnie spać tylko dzięki poświęceniu Dunedainów. Niebo zwiastowało donośne wydarzenia i coś dziwnego wisiało w powietrzu.

Frøya
17-12-2014, 20:17
Radość i szczęście w silnych sercach ludzkich potrafi przysłonić cień pogardy, ognia i pożogi jaką rzuciła nań Smaug Złoty. Jakże od lat zaskakuje mnie zachowanie naszych braci, drugich z dzieci Eru. Krótkie ich życie, lecz bardzo aktywne. Zawsze miło jest spędzać z nimi czas, a to w karczmie siedząc, czy języka wśród obywateli zaciągnąć. Niestety, nieufni są dla nas, pierworodnych. Nie raz pogoniony zostałem, lub oblepiony setkami oczu, niezręcznymi i ciężkimi spojrzeniami mieszaniny lęku i pogardy. W głównej mierze zawdzięczam to mojej szpetnej twarzy. Nie zmienia to jednak faktu, że braćmi jesteśmy, lecz pospolite stosunki nasze, marne są od wieków. Ogromna szkoda, ponieważ bohaterowie wśród nich wielcy, a mało kto smoka strzałą ubić umie. Zostanę tutaj jakiś czas. Będę z nimi świętował i przyglądał się dalszej narracji tych dziejów. Pewny jestem, że ludkowie tak sprawy nie zostawią. Wiele skarbów, które zagarnięte zostały z ich królestwa, leży teraz w rękach Thorina Dębowej Tarczy. To moja trzecia wizyta w Esgaroth, lecz pierwszy raz widzę to wodne miasto w tak okropnym stanie.

Araven
18-12-2014, 08:34
[Atak Smauga na Esgaroth, oraz śmierć smoka. Poniższy tekst pochodzi z "Hobbita" R.R Tolkiena, w przekładzie Marii Skibniewskiej].

"Większość mieszkańców Miasta na Jeziorze — Esgaroth — siedziała po domach,
bo zimny wiatr dął od wschodu; niektórzy jednak przechadzali się po bulwarach,
lubili bowiem patrzeć na gwiazdy zapalające się jednocześnie i na niebie,
i w gładkiej tafli wody. Samotną Górę od strony miasta przesłaniały wznoszące
się w końcu jeziora niskie pagórki, przez które przełamywała się na północ
Bystra Rzeka. Sam szczyt Góry można było dostrzec przy pięknej pogodzie, mało
kto jednak mu się przyglądał, bo groźny był i posępny, nawet w blasku poranka.
Tego wieczora ginął w oddali i w ciemnościach.
Nagle mignął ludziom przed oczyma: na chwilę rozbłysnął i przygasł.
— Patrzcie! — powiedział ktoś. — Znów te światła. Wczorajszej nocy aż do
świtu strażnicy widzieli, jak zapalały się i znikały. Coś się tam dzieje.
— Może to Król spod Góry kuje złoto — odezwał się drugi. — Dawno już ruszył
na północ. Pora, żeby się sprawdziły przepowiednie.
— Jaki król? — wmieszał się trzeci zgryźliwym tonem. — Najpewniej są to niszczycielskie
płomienie smoka, jedynego króla tej góry, o jakim nam wiadomo.
— Ty to zawsze kraczesz! — zakrzyczeli go ludzie. — To przepowiadasz powódź,
to pomór na ryby. Wymyśl coś weselszego.
W tym momencie wielki blask rozlał się nad przełomem między pagórkami
u północnego krańca jeziora, a woda nabrała koloru złota.
— Król spod Góry! — wrzasnęli ludzie. — Bogactwo jego jest jak słońce, srebro
tryska ze źródeł, a rzeki płyną złotem!

Na ten krzyk w domach pootwierały się wszystkie okna, a ulice zadudniły od
pośpiesznych kroków. Znowu potężny zapał i entuzjazm wybuchnął w mieście.
Lecz człowiek, który zgryźliwym głosem wtrącił się przedtem do rozmowy, co tchu
pomknął do władcy.
— Albo ja oszalałem, albo smok nadciąga! — zawołał. — Trzeba rąbać mosty!
Do broni! Do broni!
Trąby zagrały na trwogę, a sygnał odbił się echem o skaliste brzegi. Nagle
urwały się wiwaty, radość zamieniła się w zgrozę. Dzięki temu smok nie zaskoczył
miasta całkowicie bezbronnego.

Leciał tak szybko, że wkrótce już zobaczyli ognistą iskrę pędzącą ku nim, z każdą
sekundą rosnącą i świecącą jaśniej, a wtedy nawet największe lekkoduchy nie
mogły już wątpić, że przepowiednia sprawdza się na opak. Mimo wszystko mieli
jeszcze trochę czasu. Wszelkie naczynia w mieście napełniono wodą, wojownicy
uzbroili się, łuki i strzały były w pogotowiu, most łączący miasto z lądem zerwano
i zburzono, zanim straszliwy grzmot oznajmił bliskość Smauga, zanim jezioro
wzburzyło się i poczerwieniało niczym płomień od straszliwego podmuchu
skrzydeł potwora.

Wśród krzyków, jęków i nawoływań ludzkich Smaug zjawił się nad miastem
i zniżył się ku mostowi — lecz tu czekał go zawód: most zniknął. Przeciwnicy byli
na wyspie otoczonej głęboką wodą — zbyt głęboką, zbyt czarną i zimną jak na
gust smoka. Gdyby się w niej zanurzył, buchnęłaby para i na wiele dni zaległaby
całą okolicę. Lecz jezioro było potężniejsze od Smauga: zanimby je przepłynął,
ugasiłoby jego płomienie.

Rycząc gniewnie, wrócił nad miasto. Chmura czarnych strzał wzbiła się w powietrze;
stuknęły, zagrzechotały odbijając się od smoczej łuski i od pancerza drogich
kamieni, zapaliły się od smoczego oddechu i w płomieniach, z sykiem spadły
w wodę. Trudno sobie wyobrazić fajerwerki, które by dorównywały widowisku
tej nocy. Brzęk cięciw i przenikliwe dźwięki trąbek rozjątrzyły smoka jeszcze gorzej,
oślepł i oszalał z wściekłości. Od wieków nikt nie ośmielił się stanąć z nim do
walki; nikt by się na to i dziś nie odważył, gdyby nie głos owego człowieka (nazywał
się Bard), który uwijał się między łucznikami, dodając im ducha, nakłaniając
władcę, by dał rozkaz walki do ostatniej strzały.

Płomień buchał z paszczy smoka. Smaug chwilę kołował wysoko w powietrzu,
oświetlając całe jezioro; drzewa na brzegu zalśniły krwawo jak miedziane, a gęste,
czarne cienie rozchwiały się u ich stóp. Smaug zniżył lot, nie zważając w swej
wściekłości na grad strzał, nie pamiętając nawet o tym, by obracać się opancerzonymi
bokami od nieprzyjaciół, za wszelką cenę pragnąc tylko podpalić miasto.
Chociaż wszystko zawczasu zlano wodą, ogień wystrzelił z krytych strzecha
mi dachów i wystających belek, gdy smok z szumem skrzydeł przeleciał nad domami,
minął je i zawrócił raz jeszcze. Gdziekolwiek jednak pojawiała się iskra,
sto par rąk spieszyło ją gasić. Smok zatoczył znów koło. Od jednego zamachu
jego ogona dach na Wielkim Domu rozsypał się i zapadł. Niezwyciężone płomienie
wzbiły się w ciemnościach aż pod niebo. Drugi cios, trzeci, coraz dalsze domy
stawały w ogniu i waliły się z łoskotem. Ale wciąż jeszcze żadna strzała nie mogła
dosięgnąć Smauga ani zrobić mu większej krzywdy niż komar z moczarów.

Już na wszystkie strony ludzie skakali do wody. Kobiety i dzieci zgromadzono
na łodziach pośrodku wewnętrznego basenu. Rzucano broń w jezioro. Żałoba
i płacz zapanowały w mieście, w którym jeszcze tak niedawno rozbrzmiewały radosne
stare pieśni o krasnoludach. Teraz ludzie przeklinali to plemię. Nawet władca
zmierzał ku swojej wielkiej złoconej łodzi, licząc, że w tym zamęcie uda mu się
umknąć niepostrzeżenie i ocalić życie. Jeszcze chwila, a miasto opuszczone przez
wszystkich spłonie i zrówna się z jeziorem.

Tego spodziewał się smok. Niechby wszyscy ludzie zeszli do łodzi. Miałby piękne
łowy ścigając ich ogniem lub oczekując, aż wymrą z głodu. Gdyby próbowali
dostać się na ląd, i tam da im radę. Wkrótce podpali lasy na brzegu, zniszczy
ogniem pola i pastwiska. Na razie bawił się tym popłochem: od wieków nie miał
podobnej uciechy.
Lecz wśród płonących domów jeden oddział łuczników trwał jeszcze na stanowisku.

Ich dowódcą był Bard, człowiek o ponurym głosie i ponurej twarzy, ten,
któremu przyjaciele wyrzucali, że prorokuje powodzie i pomór ryb, lecz którego
szanowali za uczciwość i męstwo. Bard był potomkiem — choć w odległym pokoleniu
— Giriona, bo małżonka władcy Dali ocalała z klęski przed laty, uciekłszy
z dzieckiem w dół Bystrej Rzeki. Tej więc nocy Bard strzelał ze swego olbrzymiego
cisowego łuku, póki nie pozostała mu ostatnia już strzała. Pożar otaczał go
z bliska, towarzysze opuszczali dowódcę jeden po drugim. Po raz ostatni Bard napiął
łuk.

Nagle w ciemności coś sfrunęło mu na ramię. Wzdrygnął się, ale był to po prostu
stary drozd. Bez lęku ptak nachylił się nad uchem człowieka, by szepnąć mu
ważne wieści. Bard sam się zdziwił, że zrozumiał ptasią mowę, ale przecież pochodził
z plemienia mieszkańców Dal.
— Czekaj, czekaj! — mówił drozd. — Księżyc wschodzi. Kiedy smok nadleci
i znajdzie się wprost nad tobą, wypatruj odsłoniętego miejsca pod lewą piersią.
A gdy Bard zdumiony znieruchomiał na chwilę, drozd opowiedział mu o zdarzeniach,
które rozegrały się na Górze, i powtórzył wszystko, co tam słyszał.

Wówczas Bard podniósł łuk do strzału. Smok zataczał krąg i powracał niskim
lotem, a w tej samej chwili księżyc wzeszedł nad wschodnim brzegiem jeziora
i osrebrzył wielkie skrzydła Smauga.

— Strzało! — rzekł łucznik. — Czarna strzało! Zachowałem cię na ostatek. Nigdy
jeszcze mnie nie zawiodłaś i zawsze znajdowałem cię z powrotem. Dostałem
cię od ojca, on zaś miał cię po swoich dziadach. Jeśli to prawda, że wyszłaś z kuźni
prawowitego Króla spod Góry, leć teraz celnie!

Smok zatoczył w powietrzu krąg niżej niż przedtem, a gdy skręcał i zniżał lot,
brzuch jego w księżycowej poświacie błysnął białymi ogniami brylantów. Ale jedno
miejsce nie lśniło klejnotami. Jęknął olbrzymi łuk. Czarna strzała poszybowała
prosto w zagłębienie pod lewą piersią Smauga, między rozstawione szeroko
przednie łapy. Utkwiła w ciele potwora, a taki miała rozpęd, że schowała się
w nim cała, z grotem, z drzewcem i piórkiem.
Z wrzaskiem, który ogłuszał ludzi, walił drzewa i kruszył kamienie, Smaug poderwał
się, przewrócił brzuchem do góry i runął z wysokości w dół.
Padł w sam środek miasta. Miotając się w ostatnich podrygach, zasypał je
skrami i popiołem. Jezioro wystąpiło z brzegów, wśród ciemności, które nagle zaległy
nad miastem, kłęby pary buchnęły w górę bielejąc w blasku księżyca, woda
zasyczała, plusnęła, zawirowała — potem nastała cisza. Taki był koniec Smauga
i koniec miasta Esgaroth. Ale nie był to koniec historii Barda.

Księżyc wschodził wyżej i wyżej, a zimny wiatr szumiał coraz głośniej, zwijał
białą mgłę budując z niej skośne kolumny, pędził opary na zachód i rozsnuwał je
tam po bagniskach dzielących Esgaroth od Mrocznej Puszczy. Teraz można już
było zobaczyć łodzie rozsypane na tafli jeziora, a z wiatrem płynęły głosy ludzi lamentujących
nad stratą miasta, mienia i domów. A przecież powinni by dziękować
losowi za wiele dobrodziejstw, gdyby w tej strasznej chwili umieli się zastanowić
nad swoim położeniem: trzy czwarte ludności uszło z życiem, lasy, pola pastwiska,
stada i lodzie ocalały, a smok zginał. Na razie jeszcze sobie nie zdawali
sprawy, co ten fakt dla nich oznacza.
Zebrali się posępną gromadą na zachodnim wybrzeżu, drżąc z zimna, i zrazu
cały żal i gniew zwrócili przeciw władcy, który tak wcześnie opuścił miasto, kiedy
jeszcze wielu obywateli chciało go bronić.
— On może ma dobrą głowę do interesów, szczególnie własnych — szemrali
— ale jest do niczego w chwilach niebezpieczeństwa.
Chwalili natomiast Barda i jego ostatni skuteczny strzał.

— Gdyby nie to, że poległ, niestety — mówili wszyscy — wybralibyśmy go na
króla. Bard, zabójca smoka, potomek Giriona! Szkoda, że zginął! Kiedy tak rozprawiali,
wynurzył się z cieniów nocy wysoki mężczyzna. Ociekał wodą, czarne, mokre
włosy zwisały mu na twarzy i ramiona, wojowniczy blask świecił w oczach.
— Bard nie zginął! — zawołał. — Skoczył do wody, opuszczając miasto dopiero wtedy, gdy zabił napastnika.

Jam jest Bard z rodu Giriona. Jam jest zabójca
smoka!
— Król Bard! Król Bard! — rozległy się okrzyki. Tylko władca szczękał i zgrzytał
zębami.
— Girion panował w Dali, nie był królem krainy Esgarogh — rzekł. — Tu,
w Mieście na Jeziorze, zawsze wybieraliśmy władców spośród starców i mędrców,
nie znosiliśmy rządów tych, którzy są tylko wojownikami. Niech król Bard
obejmie znów swoje własne królestwo, Dal jest wolna dzięki jego męstwu i nic
nie stoi na przeszkodzie, by tam powrócił. Kto ma ochotę, niech idzie z nim, jeżeli
woli zimne głazy w cieniu Góry od zielonych wybrzeży Jeziora. Ludzie rozsądni
zostaną tutaj, nie wyrzekną się nadziei odbudowy miasta, a wkrótce znów będą
mogli cieszyć się pokojem i dostatkiem.
— Chcemy Barda na króla! — krzyknęli w odpowiedzi stojący w pobliżu ludzie.
— Dość mamy starców i groszorobów.
Ci, którzy stali dalej, podjęli okrzyki: „Niech żyje Łucznik! Precz z groszorobami!”
— aż echo poniosło zgiełk po całym wybrzeżu.
— Kto jak kto, ale ja na pewno nie chcę uchybić szacunku Bardowi Łucznikowi
— rzekł władca, przezorny, bo Bard stał tuż przy nim. Dzisiejszej nocy zasłużył
sobie na poczesne miejsce wśród dobroczyńców naszego miasta; godzien jest,
żeby go unieśmiertelniła pieśń. Ale, mój ludu! — tu władca wstał i zaczął przemawiać
bardzo głośno, bardzo dobitnie: — Czemuż to na mnie pada wasz gniew?

Cóż zawiniłem, byście mnie chcieli pozbawić urzędu? Kto zbudził smoka z wiekowej
drzemki, pytam. Kto wyjednał od nas szczodre podarki i pomoc, wmawiając
nam, że ziszczą się przepowiednie starych pieśni? Kto nadużył naszych miękkich
serc i bujnej wyobraźni? Jakież to złoto przysłano nam rzeką w nagrodę za naszą
dobroć? Ogień smoczy i zniszczenie! Od kogo tedy powinniśmy zażądać odszkodowań
za straty i wsparcia dla wdów i sierot?
Jak widzicie, władca nie przypadkiem tylko zdobył swoje stanowisko. Skutek
jego przemowy był taki, że ludzie na chwilę zapomnieli o pomyśle wyboru nowego
króla, a zapałali złością do Thorina i jego drużyny. Ze wszystkich stron posypały
się gniewne, gorzkie słowa. Ci, którzy przedtem najgłośniej śpiewali stare
pieśni, teraz zagłuszali innych krzycząc, że krasnoludy umyślnie nasłały Smauga
na miasto.

— Oszaleliście! — rzekł Bard. — Po co marnotrawić słowa i gniew dla tych nieszczęśliwych
stworzeń? Oni z pewnością pierwsi padli ofiarą, nim jeszcze Smaug
natarł na miasto.
Ale gdy to mówił, przyszły mu nagle na myśl legendarne skarby ukryte we
wnętrzu Góry, a teraz zapewne bezpańskie i nie strzeżone przez nikogo. Umilkł.
Przypomniał sobie, co powiedział władca, pomyślał o odbudowie Dali, o złotych
dzwonach, które znów wypełnią swoją muzyką to miasto, jeśli znajdą się ludzie
chętni, by w nim zamieszkać.

Wreszcie odezwał się znowu:
— Nie pora teraz na gniewne słowa, władco, ani na wielkie zmiany. Trzeba
wziąć się najpierw do roboty. Tymczasem jestem jeszcze twoim poddanym, chociaż
może wkrótce, pamiętając twoje słowa, wybiorę się na północ. Poprowadzę
tych, którzy zechcą iść ze mną.
Odszedł, żeby pomóc w rozbijaniu obozowiska i zorganizowaniu ratunku dla
chorych i rannych. Władca jednak rzucił złe spojrzenie za odchodzącym i został
na wybrzeżu. Siedział zamyślony, nie odzywając się prawie, zawołał tylko na służbę
o jedzenie i ogień.

Bard tymczasem, gdziekolwiek się pojawił, stwierdzał, że wśród ludzi szerzy się
jak płomień wieść o nieprzebranych skarbach, które zostały bez strażnika. Mówili
wszyscy o odszkodowaniach należnych im za straty, o bogactwach, które aż
nadto starczą na zakup pięknych towarów z południa; te nadzieje pocieszały ich
w obecnej niedoli. Na szczęście, bo noc była zimna i położenie okropne. Dla nielicznych
tylko znaleziono jakieś schronienie pod dachem (jedno, najlepsze, zajął
władca), jedzenia było mało (nawet władca musiał się ograniczać). Wiele było
chorych, zmokniętych, zaziębionych i rannych tej nocy, a niejeden, choć wyszedł
cało z ruin miasta, zmarł wkrótce. Przez długi czas po tej klęsce panoszyły się
jeszcze choroby i głód.

Bard ujął władzę w ręce i wydawał rozkazy samodzielnie, jakkolwiek zawsze
w imieniu władcy; niełatwe to było zadanie utrzymać ludzi w ryzach i pokierować
pierwszymi robotami tak, by wszystkich zabezpieczyć i zaopatrzyć w jakieś
mieszkania. Większość zginęłaby pewnie tej zimy, która szybko nadciągała po jesieni,
gdyby nie ratunek z zewnątrz. Ale ratunek przyszedł w porę. Bard bowiem
nie zwlekając wysłał w górę rzeki gońców, prosząc króla elfów leśnych o pomoc.
Posłowie zastali króla już gotowego do wymarszu, chociaż ledwie trzy dni upłynęły
od śmierci Smauga.
Król elfów otrzymał wieści od własnych zwiadowców i od ptaków zaprzyjaźnionych
z jego ludem, toteż wiedział już niemal wszystko o wypadkach nad Jeziorem".

Araven
18-12-2014, 10:24
Techniczny
W/w opis oddaje atmosferę w mocno zniszczonym Esgaroth.

Rohirrim dodany w poście nr 1. Dałem łuk, ew. jak nie chcesz to usunę. Strzelanie i Miotanie moze się tyczyć włóczni, używasz tarczy? Raczej wskazane? Włócznia do walki czy rzutu raczeJ, Ten łuk zostaje? Daj mi opis na PW lub w Technicznym.

Araven
18-12-2014, 10:42
[Kilka dni później przed Ereborem Thorin rozmawia z posłami.]

„— W imieniu krainy Esgaroth i Puszczy! — zawołał jeden z nich. — Przemawiamy
do Thorina, syna Thraina, mieniącego się Królem spod Góry, i wzywamy
go, żeby rozważył zgłoszone przez nas żądania. W przeciwnym razie będziemy go
musieli uznać za wroga. Co najmniej dwunastą część skarbów ma Thorin oddać
Bardowi jak zwycięzcy smoka i spadkobiercy Giriona. Ze swojej części Bard wynagrodzi
ludzi z Esgaroth za ich pomoc. Lecz jeśli Thorin chce cieszyć się przyjaźnią
i szacunkiem sąsiadów, jak niegdyś jego przodkowie, niech dorzuci coś od siebie
na wspomożenie ludzi znad Jeziora.
W tej chwili Thorin chwycił za łuk i puścił strzałę prosto w wysłannika. Trafiła
w tarczę i chwiejąc się utkwiła w niej.
— Skoro taka jest twoja odpowiedź — zawołał poseł — ogłaszam oblężenie
Góry. Nie wyjdziecie stąd, póki nie poprosicie nas o rozejm i o wszczęcie rokowań.
Nie obracamy przeciw wam oręża, ale zostawiamy was z waszym złotem.
Możecie się nim żywić, jeśli chcecie.

Po czym parlamentariusze szybko odeszli, a krasnoludy zostały same i mogły
zastanowić się nad położeniem. Thorin tak się nasrożył, że nikt nie ośmieliłby się
wystąpić wobec niego z jakimiś zarzutami, choćby i miał po temu ochotę; lecz
wszyscy, jak się zdawało, podzielali jego stanowisko, z wyjątkiem może grubego
Bombura, Fila i Kila. Bilbo oczywiście był z obrotu rzeczy niezadowolony. Miał już
po dziurki w nosie tej Góry i myśl o wytrzymaniu w jej wnętrzu oblężenia wcale
mu się nie uśmiechała.
— Cuchnie tu smokiem — mruczał do siebie — aż mnie mdli. A te suchary już
mi kością w gardle stają.

Nazajutrz od świtu w obozie zagrały trąby. Wkrótce krasnoludy ujrzały samotnego
gońca spieszącego wąską ścieżką pod górę. Przystanął w pewnym
oddaleniu od Bramy i zaczął nawoływać pytając, czy Thorin nie zechce teraz
wysłuchać poselstwa, ponieważ zaszły nowe wydarzenia i warunki się zmieniły.
— To znaczy, że Dain przybywa! — rzekł słysząc te słowa Thorin. — Dowiedzieli
się, że Dain nadciąga. Przewidywałem, że to na nich podziała! Zawiadom
swoich, że jeśli posłowie przyjdą w nielicznej kompanii i bez broni, zgodzę się ich
przyjąć — krzyknął do gońca.
Około południa dostrzeżono sunące z doliny rozwinięte chorągwie Puszczy i Jeziora.
Zbliżało się poselstwo, osób około dwudziestu. U wejścia na wąską ścieżkę
złożyli miecze i włócznie, a gdy podeszli pod Bramę, krasnoludy ze zdziwieniem
poznały między innymi zarówno Barda, jak króla elfów; jakiś starzec w płaszczu
z kapturem niósł przed nimi szkatułkę z drzewa okutego żelazem.

— Witaj, Thorinie — zaczął Bard. — Czy trwasz wciąż jeszcze przy swoim zdaniu?
— Nie zmieniam zdania z każdym wschodem lub zachodem słońca — odparł
Thorin. — Czy przychodzicie po to, by mi zadawać czcze pytania? Armia elfów nie
wycofała się dotychczas, mimo że się tego domagałem. Dopóki to się nie stanie,
daremnie próbujecie ze mną rokowań.
— Nie ma więc w świecie nic takiego, za co byś gotów był odstąpić część swego
złota?
— Nic, co ty lub twoi przyjaciele mogliby mi ofiarować.
— A gdybyśmy ofiarowali Arcyklejnot Thraina? — spytał Bard; w tym samym
momencie zakapturzony starzec otworzył szkatułkę i podniósł w górę klejnot.
Blask buchnął z jego ręki, jaskrawy i biały w świetle poranka.

Thorin, zaskoczony i zdumiony, oniemiał na chwilę. Długo nikt się nie odzywał.
Wreszcie Thorin przerwał milczenie, a głos miał ochrypły ze złości.
— Ten kamień należał do mojego ojca, jest więc mój! — rzekł. — Dlaczego
miałbym płacić za swoją własność? — Ale ciekawość przemogła w nim gniew
i dodał: — Jakim sposobem dziedzictwo mojego rodu dostało się w wasze ręce?
Pytam, choć może nie warto takich pytań stawiać złodziejom...
— Nie jesteśmy złodziejami — odparł Bard. — Oddamy ci twoją własność
w zamian za naszą.
— Jakim sposobem zdobyliście ten klejnot? — krzyknął Thorin wpadając w tym
gorszą wściekłość.
— Ja im go dałem — pisnął Bilbo wystawiając głowę znad muru i drżąc z przerażenia.
— Ty! Ty! — wrzasnął Thorin i obróciwszy się ku hobbitowi, oburącz chwycił
go za kark. — Nikczemny hobbicie! Niezdarzony... Włamywaczu! — krzyczał, nie
mogąc wymyślić gorszej obelgi i potrząsał Bilbem niby królikiem. — Na brodę Durina!
Szkoda, że nie ma tu Gandalfa. Powinszowałbym mu wyboru czternastego
uczestnika wyprawy. Bodaj mu broda uschła! A ciebie, łotrze, roztrzaskam o skały!
— I z tym okrzykiem podniósł Bilba do góry.

— Stój! Spełniło się twoje życzenie! — zawołał znajomy głos. Starzec, który
przyniósł szkatułkę, odrzucił kaptur. — Gandalf jest tutaj! A zjawił się w samą
porę, jak widzę. Nawet jeśli mój włamywacz nie przypadł ci do gustu, nie waż się
go uszkodzić. Postaw hobbita na ziemi i posłuchaj przede wszystkim, co ma do
powiedzenia.
— A to, widzę, spisek! — rzekł Thorin spuszczając Bilba na szczyt muru. — Nigdy
więcej nie będę się zadawał z czarodziejami ich przyjaciółmi. Co masz do powiedzenia,
szczurzy pomiocie?
— Co za heca, co za heca! — rzekł Bilbo. — Doprawdy, okropnie kłopotliwa
sytuacja. Pamiętasz chyba, jak mówiłeś, że pozwolisz mi wybrać, co zechcę,
jako moją czternastą część łupów? Może zrozumiałem zbyt dosłownie tę obietnicę...
Słyszałem nieraz, że krasnoludy bywają w gębie grzeczniejsze niż w praktyce.
Ale przecież w swoim czasie uznawałeś, jak mi się zdaje, że zrobiłem dla was
coś niecoś. A teraz: szczurzy pomiot! To tak wyglądają usługi, które przyrzekałeś
mi, Thorinie, w imieniu swoim oraz swego potomstwa do siedmiu pokoleń? Powiedzmy,
że rozporządziłem swoim udziałem, jak mi się podobało, i na tym poprzestańmy.
— Dobrze — odparł ponuro Thorin. — Poprzestańmy na tym. Puszczę cię żywego
i obyśmy się więcej w życiu nie spotkali.

[Przybycie Daina]

Minął dzień a po nim noc. Nazajutrz wiatr się zmienił i dął z zachodu, niebo
było chmurne i posępne. Wczesnym rankiem krzyk się rozległ w obozie. Przybyli
gońcy z wieścią, że zza wschodniej ostrogi Góry ukazały się zbrojne zastępy krasnoludów
i maszerują ku dolinie. Dain przybył! Spieszył nocnym pochodem i dlatego
zjawił się wcześniej, niż oczekiwano. Każdy z jego wojowników miał na sobie
kolczugę ze stalowej łuski sięgającą po kolana, a nogi opancerzone gęstą metalową siatką, której wyrób stanowił specjalność
Dainowego plemienia. Krasnoludy są niezwykle krzepkie jak na swój wzrost, lecz plemię z Żelaznych Wzgórz nawet
wśród krasnoludów odznaczało się niepospolitą siłą. Do bitwy używali ci wojownicy
najchętniej młotów, które dzierżyli oburącz, lecz mieli także krótkie, szerokie
miecze u boku, a na plecach przerzucone okrągłe tarcze. Brody nosili rozdzielone
i splecione w dwa warkocze, zatknięte za pas. Na głowach mieli żelazne
hełmy, stopy obute żelazem, a twarze zawzięte.

Trąby wezwały ludzi i elfy do broni. Wkrótce ujrzano krasnoludów szybkim krokiem
ciągnących w dolinę. Między rzeką a wschodnią ostrogą Góry oddział przystanął,
lecz kilku wojowników poszło dalej i przeprawiwszy się na drugi brzeg
zbliżyło do obozu. Tu złożyli broń i podnieśli ręce na znak, że przychodzą w pokojowych
zamiarach. Bard wyszedł na ich spotkanie w towarzystwie hobbita.

— Przysłał nas Dain, syn Naina — odpowiedzieli, gdy ich zapytano. — Spieszymy
do naszych rodaków pod Górą na wieść, że prastare królestwo zostało
wskrzeszone. Ale kto jesteście wy, że rozłożyliście się obozem w dolinie jak napastnicy
pod obronnym murem?
Powiedzieli to grzecznym i trochę staroświeckim stylem, właściwym w tego rodzaju
okazjach, lecz słowa ich znaczyły po prostu: „Nie macie tu nic do roboty.
Idziemy naprzód, a jeśli nie usuniecie się z drogi, siłą ją sobie otworzymy”. Krasnoludy
zamierzały przejść między Górą a pętlą rzeki, tam bowiem wąski pas terenu
wydawał się niezbyt mocno broniony.

Bard oczywiście odmówił przepuszczenia wojsk Daina wprost pod Górę. Był
zdecydowany doczekać najpierw chwili, gdy Thorin wyda srebro i złoto w zamian
za Arcyklejnot; nie wierzył bowim, by Thorin chciał dotrzymać umowy, jeżeli forteca
dostanie tak znaczne i bitne posiłki. Wojsko Daina niosło ze sobą wielkie zapasy
żywności, bo krasnoludy umieją dźwigać bardzo ciężkie brzemiona. Każdy
niemal wojownik, mimo forsownego marszu, na dodatek do ciężkiego uzbrojenia
obarczony był ogromnym workiem na plecach. Góra, tak zaopatrzona, mogłaby
wytrzymać wiele tygodni oblężenia, a tymczasem nadciągnęłoby zapewne
jeszcze więcej krasnoludów, bo Thorin miał niemało krewniaków. Oblężeni mogliby
też przez ten czas otworzyć sobie na nowo inne wyjścia z podziemi, a wtedy
oblegający musieliby otoczyć całą Górę dookoła, na to zaś nie wystarczyłoby
im żołnierzy.
Taki właśnie plan uknuły krasnoludy (Thorin i Dain porozumiewali się za pośrednictwem
kruków), na razie jednak droga była zamknięta, więc po wymianie
gniewnych słów wysłannicy Daina odeszli mrucząc coś w brody. Bard natychmiast
wyprawił posłów pod Bramę Góry, lecz nie zastali tam umówionego okupu w złocie.

Ledwie znaleźli się w zasięgu łuków, sypnęły się na nich strzały i musieli pośpiesznie wycofać się z niczym. W obozie powstał ruch jak przed bitwą, bo krasnoludy
Daina posuwały się wzdłuż wschodniego brzegu.

— Głupcy! — zaśmiał się Bard. — Jakże nieopatrznie zbliżają się do ściany
Góry! Nie znają się na wojnie w otwartym polu, chociaż umieją może bić się
w podziemiach. Wielu naszych łuczników i oszczepników siedzi ukrytych pośród
skał nad prawym skrzydłem ich wojsk. Krasnoludzkie zbroje są wprawdzie dobre,
ale wkrótce będą musiały przejść ciężką próbę. Zaatakujemy ich od razu z dwóch
stron, zanim odpoczną po marszu.

Lecz król elfów powiedział:
— Długo będę się namyślał, nim rozpocznę wojnę o złoto. Krasnoludy nie zdołają
przejść wbrew naszej woli, nie uda im się też żaden manewr, którego byśmy
nie dostrzegli zawczasu. Nie traćmy nadziei, że mimo wszystko dojdzie między
nami do jakiejś ugody. Nasza liczebna przewaga wystarczy, jeśli walka okaże się
nieunikniona.

Król elfów nie znał jednak uporu krasnoludów. Wieść, że Arcyklejnot wpadł
w ręce oblegających, rozjątrzyła im serca. Zauważyły też wahanie Barda i jego
sprzymierzeńców, więc postanowiły uderzyć, nim tamci ukończą narady.
Nagle, bez uprzedzenia, ruszyły w głuchej ciszy do ataku. Zadźwięczały łuki,
świsnęły strzały, bitwa już, już miała rozgorzeć.
Lecz w tej samej chwili jeszcze bardziej niespodzianie zapadły okropne ciemności.
Czarna chmura nadciągnęła pędem po niebie. Wichura niosła zimową burzę,
grzmot przetaczał się po stokach Góry, błyskawice rozjarzyły się nad jej
szczytem. A po chmurą burzy inna, równie czarna, zakotłowała się w powietrzu,
lecz ta nie leciała z wiatrem: nadciągała z północy niby chmara niezliczonego
ptactwa, zbitego tak gęsto, że światło nie przenikało między skrzydłami.

— Stójcie! — krzyknął Gandalf zjawiając się znienacka, sam, z wzniesionymi
ramionami, między nacierającymi szeregami krasnoludów a wojskiem gotowym
do odparcia tego ataku. — Stójcie! — powtórzył grzmiącym głosem, a różdżka
jego błysnęła niby piorun. — Biada wam wszystkim! Niebezpieczeństwo spadło
wcześniej niż przewidywałem. Gobliny nadciągają! Bolg idzie od północy; słuchaj,
Dainie, ten sam Bolg, którego ojca zabiłeś w Morii. Patrzcie! Nietoperze lecą nad
jego armią niby chmura szarańczy! Gobliny jadą na wilkach, a wargowie idą w tylnej
straży.
Zdumieli się wszyscy, powstał zgiełk i zamęt. Nim Gandalf skończył przemówienie,
ciemności zgęstniały wokół nich. Krasnoludy wstrzymując pochód spoglądały
w niebo. Elfy krzyczały na różne głosy.

— Chodźcie do nas! — zawołał Gandalf. — Jeszcze czas na naradę. Niech Dain,
syn Naina, spieszy do naszego obozu

Tak zaczęła się ta bitwa, której nikt nie oczekiwał, nazwana później bitwą pięciu
armii. Bój był krwawy. Po jednej stronie walczyły gobliny i dzikie wilki, po drugiej
— elfy, ludzie i krasnoludy. A doszło do tych wydarzeń tak: od dnia śmierci
Wielkiego Goblina z gór Mglistych nienawiść tego plemienia do krasnoludów rozpaliła
się aż do furii. Od grodu do grodu, od osiedla do osiedla między wszystkimi
twierdzami goblinów krążyli posłańcy; postanowiono zdobyć władzę nad całą
północą. Tajnymi sposobami zbierano wszelkie wiadomości, wszędzie po górach
kuto broń i uzbrajano wojska. Z gór i dolin pociągnęły oddziały podziemnymi tunelami
lub pod osłoną nocy, aż wreszcie pod Wielką Górą
Gundabad na północy, gdzie mieściła się stolica wszystkich goblinów, zgromadzono
olbrzymią armię, gotową spaść niespodzianie z pierwszą burzą na Kraje
Południa. Tu dotarła do goblinów wieść o śmierci Smauga i ucieszyła je bardzo.
Podążyły nocami przez góry i tak doszły tutaj od północy, niemal następując na
pięty wojsku Daina. Nawet kruki dowiedziały się o ich marszu dopiero wtedy, gdy
gobliny wychynęły na otwarte pola dzielące Samotną Górę od Żelaznych Wzgórz.
Ile o tym wiedział Gandalf, trudno zgadnąć, ale okazało się, że w każdym razie
nie spodziewał się napaści tak prędko.

Czarodziej ułożył plan działania po naradzie z królem elfów i Bardem, a także
Dainem, który przyłączył się do nich: gobliny były wspólnym wrogiem, w obliczu
ich najazdu wszystkie spory poszły w zapomnienie. Jedyną nadzieję pokładali sojusznicy
w zwabieniu przeciwnika w głąb doliny, między dwa ramiona Góry; sami
chcieli obsadzić wielkie ostrogi skalne wysunięte na wschód i południe. Przedstawiało
to pewne niebezpieczeństwo, bo jeśli gobliny miały dość wojska, żeby
część wysłać naokoło Góry, mogły zaatakować obrońców również od zaplecza
i od szczytu. Nie było jednak czasu na obmyślanie innego planu lub sprowadzanie
posiłków.
Wkrótce burza minęła, przewaliła się na południo-wschód, ale nadleciała
chmara nietoperzy, zniżając się nad ramiona Góry i kłębiąc nad wojskiem sojuszników
tak, że przesłaniała światło dzienne i budziła grozę w sercach.
— Na Górę, na Górę! — krzyczał Bard. — Póki jeszcze czas, zajmijmy stanowiska
bojowe.
Na południowej ostrodze, na jej niższych stokach i wśród skał rozstawiono
elfy; wschodnią ostrogę obsadzili ludzie i krasnoludy. Sam
Bard wraz z kilku najzwinniejszymi towarzyszami i elfami wspiął się na szczyt
wschodniego ramienia, żeby mieć stąd widok na północ. Po krótkim czasie dostrzegł
na polach leżących u stóp Góry czarny, sunący szybko naprzód tłum napastników.

Techniczny
Rohirrimowi okulał koń, jest pieszo wśród ludzi Barda, bardziej z ciekawości się tu znalazł. Podobnie Dunedain i Wysoki Elf. Leśny Elf i Krasnolud sa wśród swoich pobratymców. Czekam na jakieś wpisy z punktu widzenia Waszych Postaci zaskoczonych pojawieniem się armii goblinów.

Rhaegrim
18-12-2014, 15:45
Ku uldze Strażnika Szary Czarodziej przybył w sam czas by zapobiec bezsensownej walce. Nagłe pojawienie się wspólnego wroga zatarło wszystkie różnice między trzema ludami. Przeciwnicy zamienili się w sojuszników z konieczności, jednak Dunedain obawiał się tego co będzie po bitwie. Liczba goblinów była przerażająca a straszniejszy był fakt, że przez tak długi czas zostały niezauważone. Strażnik przebywał wśród łuczników Barda i z cierpliwością czekał na sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Wiele razy walczył ze sługami Saurona i znał ich słabości, chociaż pierwszy raz uczestniczył w tak dużym starciu.

sadam86
18-12-2014, 16:02
Och te parszywe, zdradzieckie i kłamliwe elfy i niewdzięczni ludzie chcą zagarnąć to co należy do Nas, uderzmy na nich Panie, sprawiedliwość jest po naszej stronie gniew gotował się w piersi krasnoluda, wnet pojawił się zakapturzony nieznajomy. Czego chcesz czarodzieju warknął Dain, jeśli przyszedłeś odwieść Nas od ataku daremny twój trud. Gandalf odprowadził na bok władcę Żelaznych Wzgórz i po chwili powrócił on z odmienionym wyrazem twarzy i rzekł Pili połączysz nasze siły z ludźmi i elfami Jak to mój Panie jęknął krasnolud co się dzieje? Stoczymy dziś bitwę mój drogi, ale nie z ludźmi czy elfami jak chciałeś tego przed chwilą, ale z siłami zła, które ciągną tu w wielkiej sile, aby pogrążyć Śródziemie w mroku i zepsuciu. Ustawiaj hufce i szykuj naszych wojowników na walkę na śmierć i życie z nadciągającą hordą goblinów, orków i innych plugastw. Piliemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, wywrzaskując komendy zaczął szybko rozlokowywać krasnoludzką armię, wybierał miejsca na rozstawienie machin W końcu pokażemy tym stronnikom mroku gdzie ich miejsce i zetrzemy ich w proch cieszył się w duchu Pili.

Lwie Serce
18-12-2014, 16:07
Freawine ze zdziwieniem obserwował przebieg wydarzeń. Oto po pokonaniu smoka i zdawałoby się nadchodzącym dobrobycie oraz odbudowie Ereboru i Dali, ludzie sprzymierzeni z elfami zaczęli oblegać garstkę krasnoludów ufortyfikowanych w Samotnej Górze. Nadchodząca bitwa, gdy przybył Dain też zdawała mu się bez sensu. Zły okulawieniem swego rumaka, postanowił przyglądać się starciu, bo nie miał za wrogów żadnej ze stron konfliktu. Jednak był jeszcze bardziej zaskoczony, gdy ujrzał nadchodzącą armię goblinów. Cały czas trzymał się blisko ludzi Barda, wielka bitwa była nieunikniona, a te istoty zasługiwały na śmierć z jego ręki, jak mniemał. Jego serce pokrzepił widok jednających się trzech armii, gdy ramię w ramię stanęli by odeprzeć atak. Zamaszystym ruchem dobył miecza, zdjął tarczę z pleców i uważnie wpatrywał się w szarżujący tłum. Spod hełmu wiatr rozwiewał mu jasne włosy oraz płaszcz. Był gotowy. Gotowy na bój, choćby i ostatni, jeśli śmierć miała dziś nadejść, niech nadchodzi, bowiem jeśli umierać to z mieczem w dłoni na polu chwały.

Araven
19-12-2014, 14:11
Pierwsze ruszyły do ataku elfy. Żywią one do goblinów zimną, zaciętą nienawiść.
Tak śmiertelny gniew kierował rękami, które dzierżyły włócznie i miecze,
że ostrza rozbłyskiwały w mroku lodowatym płomieniem. Ledwie zastępy wrogów
wypełniły gęsto dolinę, elfy sypnęły gradem strzał, a każda z nich iskrzyła
się w locie jakby rozżarzona zabójczym ogniem. Za chmurą strzał ruszyli kopijnicy
do natarcia. Wrzask powstał ogłuszający. Skały sczerniały od bluzgającej goblinowej
posoki.

Jeszcze gobliny nie ochłonęły po uderzeniu elfów, jeszcze elfy nie osłabły
w pierwszym impecie, kiedy już po dolinie przebiegł grzmot okrzyków. „Moria!”
— wołały krasnoludy; „Dain, Dain!” — odpowiadały inne i wojownicy z Żelaznych
Wzgórz wywijając młotami runęli na wroga od drugiej strony. Z nimi zaś szli ludzie
znad Jeziora uzbrojeni w długie miecze.
Panika ogarnęła gobliny. Odwróciły się by stawić czoło nowej napaści, lecz
wówczas elfy zaatakowały ze zdwojoną siłą. Już ten i ów goblin umykał z szeregu,
pędząc ku rzece, by uniknąć zasadzki; wilki w furii szczerzyły zęby na swoich
jeźdźców, rozdzierały rannych i trupy. Zwycięstwo zdawało się niewątpliwe, gdy
nagle wrzask buchnął od szczytów Góry.

Gobliny od przeciwnego stoku wdarły się na Górę i już cały ich tłum obsiadł
skały ponad Bramą, inne zaś spuszczały się w dół, nie zważając na towarzyszy,
którzy z wrzaskiem spadali z urwisk w przepaść, gotowe zaatakować z wysoka
placówki nieprzyjacielskie rozmieszczone na ostrogach Góry. Do każdej z nich
wiodły z głównego masywu ścieżki, których obrońcy, nie dość liczni, nie mogli na
dłuższy czas zagrodzić. Nadzieja na zwycięstwo zgasła. Zdołali tylko zahamować
pierwszy napór czarnej nawały.

Dzień chylił się ku wieczorowi. Gobliny znów wypełniły dolinę. Zjawiły się także
zastępy krwiożerczych wargów, a z nimi gwardia przyboczna Bolga, olbrzymie
gobliny, zbrojne w krzywe stalowe szable. Na burzliwe niebo spływała już ciemność
zmierzchu, lecz wciąż jeszcze ogromne nietoperze kłębiły się nad głowami,
koło uszu ludzi i elfów, albo niby wampiry rzucały się ssać krew poległych.
Bard teraz bronił wschodniej ostrogi, lecz z wolna ustępował pola; wodzowie elfów
otoczyli swego króla na południowym ramieniu Góry, opodal strażnicy na Kruczym
Wzgórzu.

Nagle znów buchnął krzyk i od Bramy rozległ się dźwięk trąby. Zapomnieli
wszyscy o Thorinie! Część muru, podważona łomami, z trzaskiem runęła na
zewnątrz, w rozlaną wodę. Wyskoczył z pieczary Król spod Góry, a za nim jego
drużyna. Zrzucili płaszcze i kaptury, mieli na sobie lśniące zbroje, a w ich oczach
czerwony płomień bojowy. W zapadającym zmierzchu wódz krasnoludów zdawał
się pałać jak złoto w ogniu.

Gobliny zepchnęły z góry na nich z łoskotem lawinę kamieni. Lecz oni nie ulękli
się, jednym susem zbiegli nad wodospad i ruszyli do bitwy. Wilki i gobliny cofały
się przed nimi przerażone. Thorin potężnie ciął toporem, a ciosy wrogów nie
imały się go wcale.
— Do mnie! Do mnie, elfy i ludzie! Do mnie, rodacy! — krzyczał, aż głos niby
granie rogu rozlegał się w dolinie.

Wszyscy wojownicy Daina mieszając szyk bojowy rzucili się na pomoc królowi.
Za nimi skoczyło wielu ludzi znad Jeziora, których Bard nie wstrzymywał; od drugiej
strony biegły elfy z włóczniami w ręku. Znów zaatakowano gobliny w dolinie
i wkrótce zaległy ją czarna, okropne zwały goblinowych trupów. Wargowie, zmuszeni
do rozsypki, ustąpili; Thorin natarł na gwardię Bolga. Lecz nie mógł złamać
jej szeregów.

Już za plecami króla między trupy goblinów padł niejeden człowiek, niejeden
krasnolud, niejeden piękny elf, który mógł jeszcze wiele lat przeżyć radośnie
w swoim ojczystym lesie. A w miarę jak posuwali się naprzód w szerszą tutaj doliną,
coraz było ciężej. Thorin miał za mało wojowników, nie mógł osłonić oddziału
od flanków. Wkrótce atak zmienił się w obronę, drużyna utworzyła zwarty pierścień,
otoczona ze wszystkich stron przez gobliny i wilki powracające do natarcie.

Gwardia Bolga z wyciem rzuciła się naprzód i zmiażdżyła krąg jak fala przedzierająca
się przez piaszczystą wydmę. Przyjaciele nie mogli przyjść Thorinowi z odsieczą,
bo w tej samej chwili gobliny podjęły atak od Góry ze zdwojoną furią i na
wszystkich odcinkach spychały w dół ludzi i elfów, mimo zawziętego ich oporu.
Bilbo patrzał na to z rozpaczą. Obrał sobie stanowisko bojowe na Kruczym
Wzgórzu, wśród elfów — częściowo dlatego, że stąd miał większe szanse ucieczki,
częściowo (posłuszny kropli krwi Tuków swoich żyłach), ponieważ wolał zginąć
— gdyby już ginąć przyszło nieuchronnie — w obronie króla elfów.

Gandalf również znajdował się pod strażnicą; siedział zamyślony, przygotowując, jak mi się
wydaje, jakąś ostatnią magiczną sztukę na zakończenie bitwy.
A koniec bitwy zdawał się bliski. „Nie potrwa to już długo — myślał Bilbo
— zaraz gobliny zdobędą Bramę, a nas wszystkich wyrżną albo wpędzą do lochu
i uwiężą. Doprawdy, płakać się chce na myśl, że po tylu przygodach tak się
ta wyprawa ma skończyć. Już bym wolał, żeby Smaug dalej leżał na tych przeklętych
skarbach, niż żeby się dostały tym nikczemnym potworom i żeby biedny stary
Bombur, Balin, Fili i Kili z całą kompanią zginęli tak marnie. Szkoda też Barda,
ludzi znad Jeziora i wesołych elfów. Biada mi, biada! Słyszałem nieraz pieśni o bitwach
i wyobrażałem sobie słuchając ich, że klęska może być pełna chwały. Ale
teraz widzę, że to rzecz straszna, by nie rzec: rozpaczliwa. Chciałbym być gdzieś
daleko stąd!”

Techniczny
Chcecie już testy walki, czy walniecie jakieś wpisy fabularne?

Lwie Serce
19-12-2014, 14:19
Techniczny
Możesz już dać testy walki, 3 graczy dało fabularne, 2 jeszcze nie, to ci co nie dali mogą je napisać przy okazji opisu walki, jak chcą. Bo Sadam, Rhaegrim i ja już swoje "przedbitewne" myśli już napisaliśmy, to już na tym polu nie mamy co dodać za bardzo chyba.

Araven
19-12-2014, 15:42
Techniczny
Rozliczenie całej wielogodzinnej bitwy, aż do jej końca, przybycia Beorna i wielkich orłów.


Dunedain Andereth
Skuteczność 40 punktów
Odniesione rany 2 lekkie i średnia

Sindar Arveldir
Skuteczność 36 punktów
Odniesione rany 2 lekkie i średnia i 1 poważna. Ledwo stoi.

Wysoki Elf Feanfir
Skuteczność 52 punkty
Odniesione rany 1 lekka i średnia

Krasnolud Pili
Skuteczność 49 punktów
Odniesione rany 2 lekkie i średnia

Rohirrim Freawine
Skuteczność 34 punkty
Odniesione rany 1 lekka i średnia

Przeliczniki wrogów
2 słaby goblin
3 silny goblin
4 zwykły ork
5 silny ork
7 wilczy jeździec (i goblin i wilk)
6 warg
10 wielki ork
15 gwardzista Bolga

Czekam na opisy fabularne, jak Ktoś ma 4o punktów skuteczności wybiera wrogów z powyższego spisu i zlicza ich wartość aż mu wyjdzie 40. Liczę na barwne opisy walk.

Lwie Serce
19-12-2014, 16:41
Freawine spojrzał na elfów ze zdumieniem, jego serce się żarzyło z widoku tego pięknego natarcia. Lśniące w słońcu groty włóczni i nacierające tarcze, rozpalają w wojownikach pragnienie walki o swe ideały. I takoż stukot tysięcy butów, okrzyki bojowe sprzymierzonych tchnęły w Rohirrima jeszcze większą chęć do bitwy. Później na chwilę skierował wzrok ku krasnoludom, noszącym najzacniejsze zbroje Śródziemia. I wreszcie zerknął na ludzi, z którymi to miał ramię w ramię ruszyć do natarcia. Oto padł rozkaz szarża! Freawine z okrzykiem Rohaaaaan! wydanym na cały jego donośny głos zaczął biec w stronę nieprzyjaciół. Nikt nie baczył na świstające strzały i oszczepy. Wreszcie doszło do zwarcia. Wojownik z Marchii z gniewem a jednocześnie ekscytacją w swych błękitnych oczach ciął skutecznie mieczem. Gdy tylko przybył jednym uderzeniem zadał straszliwą ranę słabemu goblinowi. Ten jęczał i charczał przeraźliwie, aż osunął się martwy na ziemię. Spychane pomioty Nieprzyjaciela zdawały się ustępować, wszyscy sprzymierzeni nacierali niesamowicie. W czasie ucieczki wrogów, Rohirrim przebił na wylot zwykłego orka. Wyciągnął natychmiast z niego swe ostrze i pobiegł dalej. Jeździec czuł że zwycięstwo nadeszło, lecz wzrok wszystkich obrócił się ku kolejnej czarnej chmurze, jaka nadciągała. Kolejne szarże runęły na elfów, ludzi i krasnoludów. W czasie gdy Freawine walczył się z dwoma goblinami, od tyłu zaatakował go jakiś wilczy jeździec, który ciął go swą szablą w rękę. Krew Eorlinga polała się na ziemię, a on sam syknął z bólu. Wtedy został zaatakowany przez dwóch goblinów, z którymi uprzednio się fechtował. Na szczęście w porę przyjął cios jednego na tarczę, a drugiego na ostrze. Z powodu bólu postanowił nie walczyć finezyjnie, po prostu ruszył całą masą osłaniając się tarczą na jednego z silnych goblinów. Pomiot przewrócił się w piach, a Rohirrim kopnął go potężnie w głowę swym ciężkim butem, zabijając go. Drugi silny goblin ponownie natarł. Daremne okazały się jego wysiłki, Freawine zgrabnie uniknął ciosu i mocarnym cięciem pozbawił go głowy. Wtedy to przygotowany do drugiego uderzenia wilczy jeździec znów rozpoczął szarżę. Gdy miało dojść między nimi do zwarcia, syn Eorla odskoczył w bok i sprawnie wywijając ostrzem zadał wielką ranę wierzchowcowi goblina, który zaczął się wykrwawiać. Gdy jego jeździec leżał na ziemi, Freawine podbiegł do niego i wbił miecz prosto w plugawe serce. Bitwa dalej trwała, a promienie zachodzącego słońca ukazywały straszliwy widok poległych i ciężko rannych. Ich jęk nakazywał Rohirrimowi dalej atakować. Wkrótce walcząc już dość niemrawo z powodu zadanej rany i coraz mniejszych sił, stanął naprzeciw wielkiego orka. Ten z rykiem rzucił się na Eorlinga, który zdołał jednak wymknąć uniknąć potężnego topora zadając przy okazji nieprzyjacielowi ranę. Ork jednak niezbyt się nią przejął. Dalej parł w jego stronę. Drugi raz zamachnął się i ciął toporem, tym jednak razem Freawine wykonał obrót wnet znajdując się z tyłu orka. Wojownikowi nie pozostało nic innego jak wepchnąć miecz w bezbronną ofiarę. Polała się gęsta i ciemna krew, oblewając zbroję wykonaną w kuźni Edoras. Ale Rohirrim nie baczył na to. Walka dalej trwała! Postanowił zwolnić chwilę tempa i złapać oddech, ujrzał w tym czasie wielu zawzięcie walczących towarzyszy broni, ich śmierć i zorientował się, że ponoszą klęskę. Nie był zbyt przywiązany do nich, wszak pierwszy raz odwiedził te ziemie, ale od tej pory była to też jego wojna... Raz jeszcze wydał okrzyk bojowy wykrzykując nazwę krainy Władców Koni i ponownie natarł. Gdy biegł otrzymał nagle cięcie w twarz, lekkie ale na jego jasne i dostojne lico spłynęła krew. Otarł się i zobaczył że cios był zadany z ręki silnego orka. Machnął ostrzegawczo mieczem, by przeciwnik wiedział że walczy z doświadczonym wojownikiem. Obaj wymieniali ciosy oraz je parowali, po obydwu widać było zmęczenie. Wreszcie, Eorling rzucił swym mieczem we wroga. Zabójcza precyzja rzutu nie była zamierzona, ostrze przeszło przez szyję a krew się sączyła strumieniem. Dość przerażony wojownik chwiejnym krokiem podszedł ku przeżywającemu agonię i ostatnie chwile orkowi. Pewnym ruchem wyjął miecz z jego ciała, w oczach Freawine'a już nie była obecna jakakolwiek wcześniejsza litość, przekonał się że te pomioty powinny były zginąć nim doszło do tej straszliwej bitwy...

Techniczny
Podliczone, wyszło 34 punkty. ;)

Info od MG
Odlot, mucha nie siada.

sadam86
19-12-2014, 16:55
Z początku szala zwycięstwa przychyliła się na stronę obrońców, gobliny zaskoczone napotkaniem połączonych armii zaczęły się z wolna cofać, jednak te które miały za zadanie zajść obrońców z tyłu w końcu wykonały swe zadanie i sytuacja zmieniła się diametralnie. Wtedy to w końcu Dain zezwolił swej gwardii przybocznej na uderzenie i wsparcie obrońców. W końcu będzie szansa zgładzić trochę plugastwa ucieszył się Pili i poprowadził swych towarzyszy w bój wymachując potężnym młotem jakby to była zaledwie lekka trzcinka. Gwardia Daina uderzyła z okrzykiem Khazad ai-menu krasnoludy biją na Bolga i jego gwardię, która to ich pobratyńcom wyrządziła tyle krzywdy. Pierwszy napatoczył się pod młot jakiś gobliński pętak, którego po prostu Pili staranował w wdeptał w ziemię. W końcu dopadł do gwardii wroga wszystkich krasnoludów i rozpętał się krwawy bój bez litości, bez przebaczenia. Drogę krasnoludowi zastąpił rosły ork i wywinął młyńca swą zakrzywioną głownią, Pili uderzył markując cios z góry przed którym zasłonił się goblin, po czym wykonał zgrabne przejście i skierował obuch na nogę wroga druzgocąc ją dokumentnie i posyłając oponenta na ziemie, do której po chwili przygwoździł go kolejnym ciosem w plecy. W końcu utorował sobie drogę Bolga, ale zastąpili mu ją dwaj gwardziści orka. Jasny płomień gniewu rozjarzył mrok panujący w oczach krasnoluda, a potem Pili zaatakował z furią, unikając ciosu jednego z gwardzistów i powalając drugiego ciosem z byka. Zgrabnie odwrócił się w półobrocie do tego, który przed chwilą chciał go zdekapitować i natarła na niego zasypując gradem ciosów do momentu, aż z osłabłej dłoni wroga wypadł miecz, a młot znalazł drogę do jego zakazanej gęby miażdżąc obliczę w krwawą papkę. Teraz przyszła pora na dokończenie drugiego z wrogów, ale w tym przeszkodził Piliemu jeździec dosiadający warga, który w odwrocie niemal staranował krasnoluda, lecz ten w ostatniej chwili zgrabnie odskoczył i uderzył młotem w zad wilka, który zaskomlał i wywinął kozła, miażdżąc przy okazji jeźdźca. Pili uśmiechnął się drapieżnie w stronę żyjącego jeszcze gwardzisty i lekceważącym gestem zaprosił go do ataku. Walka trwała długo, przeciwnik krasnoluda okazał się wytrawny szermierzem, lecz przybycie Beorna pozbawiło go koncentracji, co krasnolud uwiecznił ciosem w bok wroga i zmiażdżeniem mu wszystkich ważnych dla żywotności organów.

Techniczny
2x15 za gwardzistę+ 10 za wielkiego orka+ 7 za jeźdźca+ 2 za słabego goblina= 49

Man_Utd
19-12-2014, 18:16
Nastał nowy dzień w obozie armii elfów oblegającej Samotną Górę. Arveldir, śpieszący na wyznaczony mu posterunek, rozpamiętywał w marszu wstrząsający widok, jaki on i jego pobratymcy ujrzeli po wyjściu z Mrocznej Puszczy na brzeg Długiego Jeziora. Z Esgaroth pozostały tylko trawione smoczym ogniem zgliszcza, wyczerpani uchodźcy, którym udało się ujść z pożogi pałali żądzą zemsty i domagali się rekompensaty za odniesione krzywdy z rąk krasnoludzkiego wodza, który obudził straszliwego Smauga. Pragnęli zabrać swoją część legendarnego bogactwa krasnoludzkiego królestwa. Nastroje ich udzieliły się również elfom, takoż i razem armie elfów i ludzi ruszyły ze swymi żądaniami pod Samotną Górę. Jednak Thorin okazał się nieczuły i uparty, skąpiąc swych bogactw dla tych, którzy stracili wszystko walcząc ze smokiem. Stanęli więc zbrojnie pod jego bramą, wzdragając się przed rozlewem krwi, wszak licząc, że głód zmusi w końcu krnąbrnego krasnoluda do zgięcia karku.

W porannej ciszy rozległ się tętent kopyt. Dwóch elfich zwiadowców nadjechało na skraj obozu.
Jakie wieści niesiecie, że pędzicie niczym Oromë na swym śmigłym wierzchowcu? zawołał za nimi Arveldir.
Naugrimowie! Cała armia maszeruje od Żelaznych Wzgórz. Staną tu wkrótce. Śpieszymy z wieściami do króla. Naugrimowie nadciągają!
Wkrótce też oddziały krasnoludów ukazały się w dolinie, a ich posłańcy zażądali przejścia do oblężonej twierdzy, czego im odmówiono. Przeczuwając nadciągające starcie Arveldir na czele oddziału elfich łuczników zajął pozycję na skalnej grani, gotów do posłania deszczu strzał w rozwijające się właśnie do natarcia szeregi krasnoludów. W ostatniej chwili pomiędzy liniami obu armii zjawił się niespodziewanie Mithrandir, Szary Pielgrzym, obwieszczając nadejście wielkiej armii goblinów i orków z Gór Mglistych wiedzionych przez okrutnego Bolga. Niedoszli wrogowie połączyli siły i przegrupowali się do walki ze wspólnym przeciwnikiem wszystkich żyjących istot, zajmując pozycje obronne w ramionach Góry.

Stojąc w szeregach elfów, Arveldir obserwował zbliżającą się masę plugawych orków, a dolina przed nimi czerniała od napływu sług Nieprzyjaciela. Włócznicy naprzód! Łucznicy, naciągnij... czekać na rozkaz!komenderował Arveldir, napinając też własny łuk, podczas gdy morze nieprzyjaciół było coraz bliżej. Gdy znaleźli się na odległość strzału z łuku, wzdłuż linii armii padły komendy i w stronę orków poleciała chmura strzał, salwa za salwą, kładąc trupem pierwsze szeregi. Lecz nieprzebrane mrowie parło naprzód, zderzyło się z elfimi włócznikami i miecznikami w pierwszej linii, nad których głowami cały czas furkotały strzały. Arveldir rzucił okiem wzdłuż linii połączonych armii, na drugim skrzydle dostrzegł ruszających do szarży krasnoludów Daina w błyszczących w słońcu zbrojach, a za nimi idących z okrzykiem na ustach ludzi z Esgaroth. Bitwa stawała się coraz bardziej chaotyczna, orkowie i gobliny przełamały linie elfów i wmieszały się w ich szeregi. Arveldir uniósł łuk i wypuścił strzałę wprost w gardziel orka szarżującego na niego z szablą kilka metrów poniżej. Nie miał jednak czasu by przysłuchiwać się jego przedśmiertnym konwulsjom, bo tuż za plecami padającego orka wyrosło kilkunastu jego pobratymców. Arveldir błyskawicznie nałożył na cięciwę kolejną strzałę i zbiegając ze zbocza w dół posłał ją w pierś kolejnego orka, po czym przewiesił łuk przez plecy, chwycił miecz i runął na wroga, a za nim biegli kolejni elfowie. Na jego drodze wyrósł ork z krzywym mieczem uniesionym oburącz wysoko nad paskudnym łbem, jednak elf korzystając z rozpędu ciął szybko i potężnie, rozcinając trzewia plugastwa, a ohydna posoka bryznęła na kamienne zbocze. Już z lewej strony uderzał na niego kolejny ork, jednak Arveldir sparował jego ciosy, po czym przeszedł do kontrataku, a miecz jego błyskał i uderzał niczym błyskawica, plugawy pomiot nie miał szans się przed nim obronić i rychło legł ze rozkrzyżowanymi ramionami i głębokim cięciem od ramienia aż po biodro. Wtem walczący po prawicy Arveldira elf westchnął boleśnie i upadł, przebity na wylot włócznią, a jego morderca, ork ponad przeciętną silny, dobył szabli i zamierzył się na Arveldira, który zbyt późno się zorientował i zdołał jedynie sparować zabójczy cios tak, że ostrze ześlizgnęło się po udzie, przecinając kolczugę i raniąc nogę. Ork włożył jednak w ten cios zbyt dużo siły, tak że odsłonił się zupełnie i mógł tylko bezradnie patrzeć, z rosnąco paniką w oczach, jak Arveldir zakręcił w powietrzu swym mieczem i z rozmachem ciął orka w szyję, a jego głowa potoczyła się po kamieniach. Gdy zrobiło się wokół niego nieco luźniej, Arveldir mógł rozejrzeć się po polu walki. Ze zgrozą spostrzegł, że bitwa przybrała niekorzystny obrót. Przytłoczeni masą nieprzyjaciela, elfy, ludzie i krasnoludy wszędzie cofały się. Jednak wzrok elfa przykuło wzgórze z królewskim sztandarem, pod którym kłębiła się banda olbrzymich i ciężkozbrojnych orków, gwardzistów samego Bolga, torujących sobie drogę do miejsca, gdzie stał Thranduil. Do mnie! Król w niebezpieczeństwie, naprzód, na wroga! Arveldir skrzyknął na prędce grupkę elfów i ruszył w stronę zagrożonego władcy. Jego straż przyboczna ulegała już przewadze wroga. Arveldir ciął jednego z orków, jednak cios ześlizgnął się po napierśniku. Ork, z niebywałą siłą i nieprawdopodobną jak na tak plugawego stwora wprawą i szybkością, odpowiedział ciosem, który wytłumiony przez kolczugę, ranił Arveldira w pierś i ramię. Elf wzniósł miecz raz jeszcze i starli się obaj w straszliwym boju, w którym orkowy gwardzista zawył nagle, z mieczem wbitym między kirys a naramiennik, a Arveldir ruszył już ku następnemu przeciwnikowi. Wokół padali gęsto elfowie broniący swego króla, Arveldir zastawiając władcę własnym ciałem, został trafiony w bok orkowym oszczepem. W ostatniej niemal chwili napór wrogów zelżał, Arveldir zdołał dostrzec jakąś gromadę świetnie zbrojnych krasnoludów z furią godzących w gwardię Bolga. Czując upływ krwi, całą siłą woli skupiał się na pozostaniu przy swoim królu, jak przez mgłę widząc nadlatujące z zachodu orły oraz wielkiego niedźwiedzia szerzącego popłoch wśród pierzchających orków. Ostatkiem sił wzniósł w górę miecz i wydał bolesny okrzyk zwycięstwa.

Rhaegrim
19-12-2014, 18:18
Strażnik już wiele razy walczył z goblinami, lecz tym razem to nie była zasadzka, ale walna bitwa. Podczas szarży wroga strzały Anderetha okazały się być zgubą dwóch przeciwników. Dobył miecza i rzucił się do ataku. Na jego drodze stanęła para słabych goblinów. Impet ataku powalił jednego z nich, który szybko został przebity bronią Dunedaina. Na twarzy drugiego pojawił się grymas przerażenia i wnet zaczął uciekać. Strażnik z łatwością do niego doskoczył i natychmiast zakończył jego marny żywot. Ból przeszył plecy Anderetha, wilczy jeździec zdołał zadać mu lekką niegroźną ranę. Napastnik szarżował, Dunedain szybko wykonał unik tnąc mieczem w bok ściągając goblina z wilka. Wierzchowiec nie przejmując się stratą swojego właściciela rzucił się na Strażnika, został przebity mieczem ale zdołał powalić bohatera na ziemię tym samym boleśnie drapiąc go w ramię. Andereth zrzucił z siebie cielsko bestii i natychmiast wstał. Naprzeciwko ujrzał grubego, wielkiego orka dzierżącego jakąś prymitywną maczugę. Przeciwnik właśnie zmiażdżył głowę jakiemuś elfowi, kiedy Strażnik pozbawił go jego głowy. Człowiek poczuł gruchnięcie w klatce piersiowej po czym został wyrzucony w powietrze. Upadł i błyskawicznie powstał, kiedy mroczki z pod oczu ustąpiły zobaczył gwardzistę Bolga. Był ogromny, na jego umięśnionym ciele znajdowały się liczne futra oraz fragmenty krasnoludzkiej zbroi. W swych łapach trzymał dwuręczny młot, który też był bronią stworzoną przez krasnoludy. Z dziką wściekłością popatrzył na Dunedaina i zaatakował. Strażnik odparł szaleńczy atak, między nimi trwała wymiana ciosów. Andereth czuł zmęczenie i kłujący ból w piersi, wiedział, że już długo nie wytrzyma. Nagle pole bitwy rozdarł donośny krzyk, który rozproszył jego przeciwnika i dał człowiekowi jedyną okazję aby zwyciężyć. Skoczył naprzód i znalazł się za napastnikiem, ciął swoim mieczem w staw kolanowy orka, który nie był osłonięty pancerzem. Gwardzista zawył i upadł na jedno kolano. Strażnik wbił swoją broń w szyję wroga i czarna posoka wytrysnęła z śmiertelnej rany. Bitwa przechylała się na stronę obrońców.

Techniczny
Uff trochę mi to zajęło.
4 słabych goblinów, 1 jeździec, 1 wielki ork i gwardzista.

Araven
19-12-2014, 20:24
To jeszcze Froya i lecimy dalej.

Frøya
20-12-2014, 20:00
Techniczny:
Wybaczcie mi, że opóźniam. Jestem trochę zabiegana ostatnio i dopiero teraz wróciłam do domu. Ogarnę się jakoś jeszcze i nadrobię wszystko.

Araven
20-12-2014, 20:19
Luzik.
Ja jestem do wtorku, potem do nowego Roku raczej będę poza domem, więc będzie przerwa, zaczniemy tylko właściwą przygodę.

Frøya
21-12-2014, 00:20
Elf któryś już dzień z kolei przebywał wśród ludzi Barda i obozował właśnie pod Samotną Górą. Kiedy lud Esgaroth, oraz Bard Łucznik wraz z Sindarami, pertraktowali z królem Thorinem i grozili sobie wzajemnie - Feanfirr siedział przy swym małym ognisku, zajadając się smażonym jabłkiem. Wielce radował się, że zakosztować znów może owoców tych północnych ziem. Bo choć klimat tu srogi, jabłoń ziemi tej, we wspaniałe obradza owoce. Nie utożsamiał się z tym konfliktem, choć lękał się jego skutków i mordu wśród dobrych plemion, do którego dojść mogło. Ostatnimi nocami męczyły go dziwne sny z których budził się nagle w środku nocy, lecz nie pamiętał ich treści. Przez całą wędrówkę pod Erebor nie zamienił z nikim słowa, dumał i rozmyślał. Spacerował i śnił, gdyż chciał poznać męczące go mary.
Gdy siedział tak stary elf nad smażonym jabłkiem, wpatrzony w blask ognia, tlący się w słoneczny dzień, za jego pleców do uszu jego doszło imię. Feanfirr! - wołał znajomy mu głos. Gdy odwrócił się na pniu sosny, na którym siedział, dostrzegł konnego męża w szarej szacie i spiczastym kapeluszu. Słońce raziło go w oczy, wstał więc i przysłonił twarz swą dłonią.
- Mithrandir, przyjacielu. Czy to Ty? - Oczywiście wiedział i pewność miał kim jest jeździec - Skąd żeś się wziął na tej północy czarodzieju? Jakie sprawy Cię tu przygnały?
- I ja raduję się na Twój widok Feanfirze, lecz nie czas teraz na rozmowę. Nadchodzi ciężki dzień, a ostrzec muszę szybko zwaśnionych władców.
- Co się stało, że tak pilno Ci do rozmowy z nimi?
- Bolg zbudził się z bezczynności. Twój Aiwë będzie dziś potrzebny, Twe ramię musi pomóc mnie i wolnym ludom, bo jak rzekłem już - ciężki to będzie dzień.
Jeździec ponaglił konia i stanął dęba. Bez słowa ruszył z kopyta, pędząc niczym wiatr w kierunku samotnej góry, która swą potęgą i majestatem przysłaniała horyzont.
Elf zdumiony, ze spotkania swego starego przyjaciela, oraz z krótkiej rozmowy z nim, stał trzymając patyk w ręku, z nabitą nań połówką jabłka. Jak grom z jasnego nieba, do jego umysłu trafiły nagle myśli. Przypomniał sobie swe sny, które dręczyły go ostatnimi nocy. Tumany kurzu, wrzaski i świst strzał. Krew, zakrzywione szable i ogromne skrzydła ponad nieboskłonem bitwy. Feanfirr zarzucił swój ogromny miecz na plecy i zapiął skórzany pas na zdobioną, mosiężną klamrę. Założył na głowę czarny, głęboki kaptur i biegiem ruszył w kierunku góry, na ponowne spotkanie mroku.

Przybył już, gdy bitwa trwała. Wielkie tumany kurzu unosiły się, zaś wyżej jeszcze ponad nie unosił się szczyt Samotnej Góry. Majestatyczne okrzyki elfich dowódców, wrzaski ludzkich wojowników, bluzgi krasnoludzkich mistrzów młota, oraz plugawy bełkot goblinów i orków niósł się po całej dolinie, a towarzyszył im szczęk żelaza i jęki konających - które niezależnie od plemienia poległego - brzmiały tak samo. Feanfirr zwolnił kroku i z wolna szedł w sam środek batalii. Jego ciemnogranatowy płaszcz tańczył bezwiednie wraz z wiatrem go unoszącym, a rękojeść Aiwë dumnie błyszczała w popołudniowym słońcu krainy Esgaroth.
Żołnierze Barda zdumieni i przerażeni nieco byli widokiem istoty ciemno odzianej, przemierzającej spokojnie pole zażartej i krwawej bitwy. Czy to śmierć? Czy ona przyszła już po nas? To koniec! - Krzyczeli niektórzy, jęli płakać inni i walcząc jeszcze bardziej zaciekle, przecież znając swoją przyszłość. Fala goblinów wdarła się przez szeregi walczących ludzi. Wiadro otuchy wlał w serca wojowników widok, kiedy czarna postać pędem byka ruszyła na gobliny, a błyskawicznym ruchem ogromnego miecza cięła plugastwo, na pół chlastając trzech wrogów naraz, których torsy beznamiętnie runęły na ziemię. Śmierć jest po naszej stronie! - mówili z drżącą radością w głosie - Nie lękajmy się jej, kiedy z nami w bój idzie!

Feanfirr ze spokojem ducha i przyjacielem w ręku, parł naprzód tnąc, uderzając, rozcinając każdy pomiot mroku, który stał mu na drodze. Lękały się go rębajły goblińskie, bały się go ostrza orków. Na widok jego tylko wiki warcząc groźnie, rzucały się na elfa ze wściekłości, lecz jeźdźcy ich już nie byli tacy entuzjastyczni. Kiedy dwoje jeźdźców takowych, rzuciło się pędem na Feanfirra, ten piruetem ciął ich obu i głów pozbawił, a jeźdźców zrzucając, łamali oni sobie karki na twardej i ubitej ziemi. Szala bitwy przesuwała się na stronę armii mroku. Feanfirr twardo stał, a otaczał go krąg małych goblinów, pokurczów z pałkami i dzidami. Lękali się go, widząc co czyni ich pobratymcom, gdy macha swym ogromnym ostrzem. Kiedy elf krzyknął mocno i przeraźliwie, pierścień rozproszył się, a na drodze jego ostało sie trzech silnych i zbrojnych orków. Dzierżyli oni w obu masywnych dłoniach wielkie, okute maczugi z naszpikowanymi nań kolcami. I oni czuli lęk w swych splugawionych sercach. Spoglądali na siebie wzajemnie wzrokiem przerażonym i pytającym. Stali tak w miejscu i nie wiedzieli co czynić. Wiatr wiał, rozwiewał kruczoczarne wlosy Feanfirra i odsłaniał jego twarz, jego bliznę i oczy. Oczy spokojne i lśniące, mieniące się barwami, obojętne i wiekowe. Ruszyli na niego, biegli w stronę wojownika, choć nie byli pewni czy tego właśnie chcą. Feanfirr chwycił oburącz swego przyjaciela i zamknął oczy. Poczuł wiatr muskający jego twarz i spokojnie, z półobrotu ciął spasionego orka po tułowiu, oblewając się jego juchą. Mając ciągle oczy zamknięte, przekuł na wylot kolejnego, przebijając jego kolczugę i obryzgując krwią przeciwnika stojącego z tyłu, który wiedział już, że nie chce tu być. Feanfirr otworzył oczy, zaś ork rzucił się na niego z okrzykiem. Okrzykiem rozpaczy, bo choć bój we krwi jego płynął, zatęsknił on za piwem i ciemnymi grotami Gór Mglistych. Elf kopniakiem powalił większego od siebie orka i dobił go bezwiednie, gdy ten oszołomiony leżał na ziemi nieruchomo.

Bitwa trwała, zaś Feanfirr stał teraz w szeregu, ciasno - ramię w ramię z ludzkimi kompanami. Każdy z nich dzierżył tarczę, zaś elf górował nad nimi, a za puklerz jego robił mu Aiwë. Niczym wieża stojąca po środku muru, czekał na nadejście fali. Plugawy róg zadął, a Wargowie ruszyli z rykiem na mur tarcz. Wielkie to były bestie, a mur ten nie miał szans się ostać. Żołnierze rozproszyli się, a większość fechtowała się z Wargami osobno. Jeden z nich - ważny to był osobnik - stanął naprzeciw Feanfirra i Aiwë. - zginiesz długouchy elfie, pożremy was i rozszarpiemy, nienawidzę was, waaargggh!! - Silna toczyła się mu z pyska, a paszcza pełna ostrych zębisk runęła na Feanfirra. Zdążył on zrobić unik i ciął Warga po tyłku, aż zajęczał z bólu. Twardy jednak to był zwierz i zwalił się ponownie na bohatera, przygniatając go do ziemi. Kłapnął paszczą i wraz z odzianiem elfa, wygryzł mu trochę skóry z jego prawego ramienia. Feanfirr wrzasnął wściekle i z wielką siłą odepchną obiema nogami Warga. Wstał i runął potężnym ciosem z góry, rozbijając czaszkę bestii w pół, gasząc jednocześnie plugawy żar w jej oczach.

Zmierzch już nadchodził, a bitwa trwała nieprzerwanie. Kiedy róg Bolga ponownie zadął swym paskudnym dźwiękiem, ze wzgórza nad wojskami Barda górującymi, zwaliła się nań pancerna tłuszcza masywnych ciałem orków. Niegotowi jeszcze na to starcie ludkowie, wykrwawieni przez zębiska Wargów, miażdżeni byli krwawo przez młoty, pały i topory krasnoludzkie, zrabowane niegdyś przez ich teraźniejszych właścicieli. Wielcy to byli i bitni orkowie, strach obleciał nawet samego Barda Łucznika. Nie ugiął się on jednak całkiem, lecz zwołał armię swą i ruszył na wroga, a dwie masy zderzyły się. Feanfirr na przodzie robił mieczem i umykał przed ciosami przeciwników. Jeden z nich powalił elfa na wznak i runął na niego wielkim toporem. Potomek Fënora uniknął zwinnie ciosu i powstał na proste nogi. Na przeciw siebie miał potężnego przeciwnika - wielkiego orka w żelazny hełm odzianego, a na tułowie jego lśnił plugawym blaskiem, gruby na trzy cale napierśnik, wykuty gdzieś w ogromnych, goblińskich kuźniach. Topór orka ponownie zamigotał w świetle zachodzącego słońca i z trzaskiem zatrzymał się na ostrzu Aiwë. Zaiskrzyło między broniami i jęli obaj wojownicy wydawać na się ciosy, parując je kolejno jeden za drugim. Twardym fechmistrzem był ten ork, lecz Feanfirr twardszym jeszcze. Lecz gdy jeden uderzał na drugiego, tamten umykał mu i wracali do punktu wyjścia. Feanfirr pewnej chwili, zwiedziony atakiem kolejnego z przeciwników, ledwo umknął od wrogiego ostrza, które krwawo otarło się o jego udo. Zwinnym piruetem kopnął nadbiegającego orka i zwalił go na swego pobratymca. Kiedy obaj wstali, Feanfirr był już przy nich. Ciął oburącz jednego, lecz ten żył jeszcze, a przeciwnika swego pierwszego uderzył mocno z góry, a Aiwë nie zatrzymał się. Przepołowił on wielkiego orka, a niesamowity to był widok dla ludzi Barda. Sam zabójca Smauga zląkł się na ten widok i z podziwem przyglądał się na sapiącego, tajemniczego elfa.
Feanfirr otarł swą twarz z krwi, kurzu i potu, po czym spojrzał w górę. Na przygasającym już niebie zobaczył to, o czym rozmyślał biegnąc tutaj, na spotkanie bitwy. O śnie w którym były te wielkie skrzydła, te dzioby i szpony. Radość przepełniła jego serce, a on sam zaczął śpiewać pieśń, którą wiatr wiejący od Samotnej Góry, jakby sam mu ją narzucił.

The King beneath the mountains,
The King of carven stone,
The lord of silver fountains
Shall come into his own!

His crown shall be upholden,
His harp shall be restrung,
His halls shall echo golden
To songs of yore re-sung.

The woods shall wave on mountains
And grass beneath the sun;
His wealth shall flow in fountains
And the rivers golden run.

The streams shall run in gladness,
The lakes shall shine and burn,
And sorrow fail and sadness
At the Mountain-king’s return!

Araven
21-12-2014, 12:34
Wasza grupa spotkała się na polu bitwy, po jej zakończeniu dzięki wielkim orłom i Beornowi, udało się pobić orki, sam Bolg zginął jako i Thorin Dębowa Tarcza i wielu innych.
Bard Łucznik obejmuje władzę nad Dale i Esgaroth, jego ludzie musza naprawić wiele zniszczeń.

Mithrandir prosi Freanfirra i Dunedaina by zebrali kilku wojowników z różnych ras i by obserwowali poczynania Nieprzyjaciela w Śródziemiu. Macie zacząć od Dorwinionu. Tamtejszy władca obronnego grodu Ilanin, ma wsparcie Daina oraz Barda z Dale. Komu złoży hołd w przyszłości to się okaże, ale macie sprawdzić jakie wpływy ma tam Nieprzyjaciel i władcy Rhunu. Ruszycie do Ilanin, i będziecie działać w terenie. Zbliża się zima.

Gandalf poprosił króla Thranduila i króla Daina o wyznaczenie kilku wojowników do takiej wielorasowej grupy, tak się zebraliście, Rohirrim dołączył na prośbę samego Gandalfa. Będziecie działać na pogórzu Żelaznych Wzgórz oraz bardziej na południe w Dorwionionie.

Techniczny
Zamieśćcie jakieś wpisy zapoznawcze i opinie o powodzeniu takiej wielorasowej ekspedycji.
Froya opis wgniata w fotel, chcesz być MG ?

Lwie Serce
21-12-2014, 13:07
Eorling przypatrywał się swoim nowym kompanom z zadumą. Oto stoją obok niego dwaj Elfowie, Dunedain oraz Krasnolud, których choć nie znał, to w ich oczach widział walecznych wojowników. Rohirrim zwyczajowo dumnie stojąc, choć zmęczenie widocznie dawało mu się we znaki, sprawiając że opierał się bardziej to na jednej, to na drugiej nodze postanowił się przedstawić.
- Sojusznicy, bo tak was mogę już nazwać, nasze drogi połączyła krew, pożoga i ogień na bitewnym polu. Cóż ja myślałem, gdy sam Gandalf poprosił mnie o dołączenie do grupy mężnych wojowników różnych ras? Dumę, że znajdę się w tym zacnym gronie, a jednocześnie pragnienie by nie zawieść swych bliskich z Rohanu. Powierzono nam zadanie, które zgodziłem się wykonać, wiedząc jak ważne ono jest. Wiele między nami różnic, ale jak pokazała nam ta krwawa bitwa, Ludzie, Krasnoludowie i Elfowie potrafią wspólnie razem walczyć, przeciw swemu wrogowi. Ufam, że i my nie bacząc na to co nas dzieli, podołamy. Zwą mnie Freawine z Rohanu i by dorównać przodkom przysięgam wam wierność i pomoc w zadaniu, dopóki go nie wykonamy, lub śmierć nas nie zabierze ze Śródziemia.

Jeździec każdemu po kolei kompanowi skinął głową, na znak szacunku.

Techniczny
Aravenie, nie chcesz już być MG? A Froya rzeczywiście znakomity opis dała, masz talent pisarski! :ok: Choć nam wszystkim fajnie wychodzi, za rok z przyjemnością będziemy czytać naszą dawną grę. ;)

Info od MG
Żartowałem. Za jakiś czas chętnie bym zagrał, zamiast być MG, ale teraz lecimy dalej. Z opisami się starcaie, moze być fajnie.

Rhaegrim
21-12-2014, 13:45
Dunedain odwzajemnił gest Freawine' a po czym skłoniwszy się powiedział
-Dobrze mieć ciebie za sojusznika, teraz moja kolej aby się przedstawić. Jestem Andereth z Arthedainu, duma przodków i poczucie obowiązku nie pozwoliły mi odmówić Mithrandirowi. Wobec zagrożenia jakie niesie nieprzyjaciel wszystkie wolne istoty Sródziemia stają się równe. Ofiarowuję moje zdolności i życie dla grupy, a tego samego oczekuję także od was. Nie wątpię, że jesteście wspaniałymi wojownikami i towarzyszami podróży.
Skończywszy zwrócił się do Wysokiego Elfa i z uśmiechem na twarzy rzekł
-Cieszę się, że przeżyłeś Feafnirze. Twój miecz na pewno przyniósł dziś śmierć niezliczonym wrogom.

sadam86
21-12-2014, 14:06
Gdyby nie wola Daina, wolałbym zostać w Ereborze i pomóc odbudować to zacne królestwo, niż znaleźć się w takiej kompanii jak wasza, tu z pogardą spojrzał na elfy, lub wykonać zadanie powierzone przez Gandalfa z innymi dzielnymi krasnoludami, splunął na ziemię. Ale skoro taka ich wola to jakoś zdzierżę wasze towarzystwo zdradzieckie elfy. Ciebie jeźdźcu nie znam, o Twoim ludzie do Żelaznych Wzgórz docierają jedynie mgliste plotki, ale walczyłeś dzielnie, na razie to za mało, aby zaskarbić sobie mój szacunek, ale wiedz iż dokonałeś choć tyle dobrego, aby Tobą nie pogardzać. Witaj strażniku, ty jako jedyny chyba zasługujesz w tej hałastrze na mój szacunek, Wy nigdy nie knuliście, nie snuliście intryg, traktowaliście wszystkich sprawiedliwie i zwalczaliście sługi nieprzyjaciel. Na obecną chwilę, udział w tej eskapadzie mogą uważać za zaszczyt jedynie ze względu na Twój w niej udział. Po czym krasnolud z ostentacją pociągnął z flaszki, którą podał Rohirimowi i Dunedainowi pomijając elfy. A tak przy okazji zwą mnie Pili rzucił od niechcenia

Lwie Serce
21-12-2014, 14:19
- Widzę Krasnoludzie, żeś nieufny. Mogłem się tego spodziewać, że plotki o was rozpowiadane w karczmach okażą się prawdziwe - rzekł Eorling z lekkim uśmiechem, po czym napił się z flaszki podanej przez Piliego.

Rhaegrim
21-12-2014, 14:29
-Nie wierz wszystkiemu co mówią w karczmach Eorlingu. O moim ludzie, też krąży wiele plotek, które mocno mijają się z prawdą - powiedział Dunedain i wziął mały łyk z flaszki, po czym oddał ją krasnoludowi.

Frøya
21-12-2014, 15:33
Feanfirr wyciągnął za pleców manierkę ze źródlaną wodą i wziął z niej porządnego łyka. Spojrzał po nowych towarzyszach niezbadanym wzrokiem, zaś na krasnoluda zerknął z lekkim przekąsem. Poprawił klamrę miecza, która uwierała go w klatkę piersiową i spoglądając w dal, gdzie oczy zwykłego śmiertelnika nie są w stanie spojrzeć, odezwał się do towarzystwa.
- Miło mi was poznać przyjaciele. Bo choć z różnych plemion pochodzicie, twardzi z was Panowie. Nie lubię rozmawiać, nie znoszę wysłuchiwać zbędnych pytań i stronię od alkoholu. - Tu ponownie spojrzał na krasnoluda - zaś Ty Naugrimie naucz się pokory, gdyż inaczej długo nie pożyjesz. Nie będę życia chronił tych, którzy mej osoby, nawet w najprostszy sposób poszanować nie potrafią. Nawet jeśli z jednej kompanii się wywodzą.

Man_Utd
21-12-2014, 18:32
To honor dla mnie móc wyruszyć wspólnie z tak świetnymi wojownikami by walczyć razem za nasze plemiona z Nieprzyjacielem. Zwą mnie Arveldir, jestem poddanym króla Thranduila z Leśnego Królestwa. przedstawił się spoglądając życzliwie po twarzach ludzi i Feanfira. Choć doprawdy nie wiem po cóż dodali nam do kompanii tego pokurcza, chyba by irytował nas swoimi docinkami i opóźniał w marszu. Będziesz przebierał nogami wystarczająco szybko czy mam ciągnąć za sobą klejnot na sznurku byś miał motywację iść za nami?

sadam86
21-12-2014, 19:20
Dostateczną motywacją żeby dotrzymać Ci kroku efie, będzie świadomość, że moje towarzystwo jest Ci nie miłe. A klejnot, który pewnie zabrałeś któremuś z moich pobratymców zachowaj dla Siebie

Araven
21-12-2014, 19:22
Dotarliście do obronnego grodu Ilanin. Po drodze nieco się zapoznając. Ale nadal dominuje wzajemna nieufność.

[Lord Bran, władca Ilanin]

Witajcie w moim grodzie przybysze, zwłaszcza ty krasnoludzie, darzymy lud Daina wielką estymą. Wysłałem około 200 ludzi, w okolice Winithion Iaur, by założyli tam fort i mieli baczenie na łupieżcze wyprawy Easterlingów, oraz badali okolice gromadząc wszelkie informacje. Sprawdźcie proszę co u nich, dowódca Thorstein jest dość ambitny, i nie pisze w raportach o wszystkich problemach na jakie się tam natyka. Zbadajcie dyskretnie sytuację w tym forcie, dobrze?

Techniczny
Co nieco poprzesuwane. Kilka postów usunięte.
Wzajemne rozmowy możecie kontynuować po odpowiedzi na pytanie lorda Brana.

sadam86
21-12-2014, 19:25
Hmm lordzie, a jak porywczy jest ten twój dowódca, nie weźmie Nas za szpiegów czasem i nie po torturuje, żeby wycisnąć z Nas informacje. A w razie spotkania z nim cóż mamy czynić? Macie jakoweś hasło odróżniające swoich od wrogów? I najważniejsze, skoro sądzisz, że coś zmilczał w raportach, czego możemy się na miejscu spodziewać?

Araven
21-12-2014, 19:30
Hasło wam niepotrzebne, stanowicie jedyną chyba w swoim rodzaju taką drużynę. Dowódca został poinformowany, że przybędziecie jako zwiadowcy gromadzący informacje dla swoich Władców lub siebie samych. Nie chodzi o to, że on jest o coś podejrzany. Może raczej ukrywać pewne problemy oddziału, aby nie zostać poczytany za niekompetentnego dowódcę. To ambitny i zdolny oficer, ale dość młody.

sadam86
21-12-2014, 19:35
Czyli panie sugerujesz delikatnie, ze mógł wpakować się w kłopoty, które go przerosły lub nie daje sobie rady , ale nie melduje o tym z powodu chorej ambicji i w dodatku ma problem z poproszeniem o radę starszych wojaków. Hmm ciekawe, czyli trzeba się pilnować i ostrożnie węszyć, bo jak zawitamy do niego otwarcie, ewentualnych niepowodzeń może się wyprzeć, a problemy zamaskować. Zapowiada się ciekawa wycieczka. A reszta kompanii co o tym sądzi?

Rhaegrim
21-12-2014, 19:44
Nadmierna ambicja już wielu zapędziła do grobu. Jego skrywane niepowodzenia mogą narazić na niebezpieczeństwo całą okolicę, młodzi ludzie bywają zbyt porywczy i starannie kryją swoje porażki.
Uważam, że trzeba się nim zająć.

Lwie Serce
21-12-2014, 19:47
- Mnie tylko zastanawia, jak znajdziemy dowód na to, że dowódca sobie nie radzi. Przecież jeśli w istocie tak jest, to raczej nie chwaliłby się tym. Możemy też popytać żołnierzy, czy nie zauważyli jakiegoś problemu. Ewentualnie... albo i nie. Honor na to nie pozwala.

sadam86
21-12-2014, 19:50
Myślę, że jak sobie nie radzi oznaki tego będą dobrze widoczne, choćby po stanie osobowym oddziału, jeśli mu nie idzie to na pewno traci sporo ludzi. A i okolica dobrze chroniona wygląda zgoła inaczej od takiej wystawionej na ataki i pozostawionej na pastwę wrogów czy może się mylę wszechwiedzące elfy?

Araven
21-12-2014, 19:54
Rohirrimie trafiłeś w sedno, macie rozmawiać dyskretnie z żołnierzami i obserwować nastroje, baczcie czy nie działają tam szpiedzy czy prowokatorzy. Dorwinion liczy kilka prowincji, kiedyś był królestwem, teraz raczej musimy mysleć o zjednoczeniu Dorwinionu i sojuszu z sąsiadami, z Dale, Ereboru i z Zieloną Puszczą. Bo Easterlingowie mają jednego króla, jaki łakomie patrzy na ziemie na północ od jego królestwa. Mam kilka takich polowych stanic. Wy ruszacie do Winthion Iaur, jak będę chciał byście sprawdzili też inne dam znać przez kruka.

[Te stanice wojskowe lorda Brana, to podobne jak nasze polskie na Dzikich Polach, wyglądają konnych łupieżców ze Wschodu].

Lwie Serce
21-12-2014, 19:54
- Coś czuję przyjaciele, że będę miał nielichy ubaw wysłuchując waszych wzajemnych docinek hehe - rzucił Rohirrim w stronę elfów i krasnoluda.

sadam86
21-12-2014, 20:04
Jakie tam docinki szczera prawda, elfy zawsze się wymądrzają, że wszystko wiedzą lepiej, widać za mało je znasz Rohirimie.

Frøya
21-12-2014, 20:20
Ty zaś młody krasnoludzie znasz ich lepiej, nieprawdaż? - Feanfirr dyskretnie podszedł Piliego i stanął przy nim, spoglądając na niego z góry. Krasnolud ledwo sięgał mu do pasa. - Mądryś w słowie przyjacielu, ale czy równie dobrze głową pracować umiesz? Bez wspólnego zjednoczenia misja ta nie zakończy się pełnym powodzeniem. Staraj się zachować choć pozory współpracy, inaczej będę musiał siłą nauczyć Cię dyscypliny. - Feanfirr nie miał humoru ani ochoty na pogaduszki z gdaczącym Naugrimem. Spojrzał na niego z góry wzrokiem zmęczonym, lecz groźnym zarazem, po czym odszedł na bok, aby w spokoju przygotować się do podróży.

Rhaegrim
21-12-2014, 20:38
Feafnirr ma rację, żeby nasza misja się powiodła musimy współpracować. Kiedy tracimy czas na bezsensowne docinki wróg zbiera swe siły by uderzyć. Najlepiej wyruszmy o świcie, póki co przyda nam się trochę odpoczynku.

Man_Utd
21-12-2014, 20:42
Jakżeś to mądrze wykoncypował krasnoludzie, okolica chroniona różni się od atakowanej. Z takim mędrcem nie strach przed żadnym niebezpieczeństwem stawać. Ach, szkoda czasu na czcze gadanie, słusznie prawi Andereth, odpocznijmy przed drogą.

Lwie Serce
21-12-2014, 20:45
- Więc spotkajmy się tu o brzasku, bywajcie. Freawine odszedł do swego rumaka, by porozmyślać nieco a jednocześnie odpocząć.

Araven
22-12-2014, 08:27
Jest początek zimy, upłynęło nieco czasu od Bitwy Pięciu Armii.

Ruszyliście rano, późnym wieczorem podczas podróży w odległości około dnia drogi od punktu przeznaczenia czyli stanicy wojskowej w Winthinion Iaur, trafiliście na trzyosobową grupę podróżnych, z wyglądu przypominających dorwinioński lekki zwiad lekki zwiad. Nie boją się was, ale są nieco zaskoczeni, co zrozumiałe bo stanowicie wyjątkową mieszankę rasi i kultur. Ostrożnie was pozdrawiają.

[Jeden mówi]
Może do nas dołączycie, zbliża się noc, a wszyscy jacy nie są orkami, goblinami, bandytami i Easterlingami, sa naszymi przyjaciółmi.

[Co robicie? Jak napisałem mają podobny wygląd i ekwipunek jak zwiadowcy lorda Brana, jaki Was wysłał].

Lwie Serce
22-12-2014, 12:50
- Pozdrawiam was - rzekł Rohirrim zeskakując z siodła - zwę się Freawine, jeździec Marchii. A wy kim jesteście? Jako że patrole Easterlingów czy innych nikczemników mogą tu grasować, chętnie bym do was dołączył, moi kompani zapewne też. Ale wpierw chcę wiedzieć, skąd jesteście.

Frøya
22-12-2014, 13:57
- Wasze imiona zwiadowcy, skąd przybywacie i kim wasz dowódca. Oczekujemy szybkiej odpowiedzi. Feanfirr dyskretnie poluzował klamrę paska Aiwë i przesunął go w dogodne miejsce, aby w razie potrzeby szybko móc zareagować.

Lwie Serce
22-12-2014, 14:22
Eorling spojrzał na Feanfirra ze zdziwieniem.

Hmm strasznie nieufne te elfy, przecież tamci wyglądają na zwiadowców Brana... - powiedział pod nosem.

sadam86
22-12-2014, 14:25
Coś zbyt chętnie zapraszacie obcych do konfraterii, rzekłbym nawet, że ta życzliwość jest co najmniej podejrzana. Wyglądacie na zwiadowców Dorwinionu, nie powinniście być bardziej ostrożni wobec obcych?

Araven
22-12-2014, 15:08
Jestem Drago, to mi ludzie Sven i Kurt, podlegamy lordowi Banowi z Ilanin, obecnie służymy pod komendantem stanicy z Winition Iaur, porucznikniem Brandem. Po Bitwie 5 Armii, wiadomo, ze wrogiem sa gobliny, orkowie i trolle, a żaden z was chyba z nimi nie trzyma. Tutaj czasem lepiej zaufać takim obcym jak Wy, w kupie bezpieczniej. Ale jak nie chcecie ogrzać się przy naszym ogniu, to nikt was nie zmusi.
Mamy rozpoznawać teren. Stanicę opuściliśmy 7 dni temu.

[Porucznik Brand to ten do którego macie się dostać].

sadam86
22-12-2014, 15:12
Techniczny
A nie dowódca Thorstein? No chyba, że to test na spostrzegawczość i mamy szpiegów:)

Araven
22-12-2014, 15:19
Techniczny
[Powiedzieli, to co napisałem, że dowodzi porucznik Brand, w stanicy do jakiej zmierzacie].
Punkt Losu premii dla Pilego za refleks.

sadam86
22-12-2014, 15:22
Pili zdjął kuszę z pleców i wymierzył w dowódcę patrolu Oj coś kręcisz, z tego co mi wiadomo w stanicy nie dowodzi porucznik Brand

Techniczny
Myślałem, że może chochlik i drugi za nazwanie Kielonem:)

Lwie Serce
22-12-2014, 15:24
Freawine dobył ostrza i rzekł w stronę kompanów:
- Powinienem zawierzyć waszej nieufności na następny raz!

A wy panowie co macie nam do powiedzenia? - w stronę zwiadowców.

Araven
22-12-2014, 15:43
Dowodzi tam porucznik Brand bo poprzedni dowódca zaginął na patrolu.
Nagle zaczęli uciekać w różne strony, pojawiło się około 300 metrów od was jakichś 12 konnych łuczników, jadą tutaj będą strzelać.

[Próbujecie ich łapać, czy zabijacie z kusz i łuków?. konni łucznicy będą was ostrzeliwać raczej, nie idąc na zwarcie. To Easterlingowie.]

Techniczny
Zmęczenie, z Kielonem mój błąd.
Czekam na wypowiedzi wszystkich.

Od jutra w południe, mnie raczej nie będzie do końca roku.

sadam86
22-12-2014, 15:50
Pili, jako że kuszę miał już gotową do strzału posłał bełt w plecy uciekającego fałszywego dowódcy patrolu, po czym załadował ponownie i znów złożył się do strzału w pośpiechu rozglądając za czymś co dało by osłonę od strzał zbliżających się konnych.
Masz tu swoją ufność Freawine, uśmiechnął się krzywo krasnolud i czekał na dalszy rozwój wypadków, zdecydowany wybić Easterlingów do nogi.
Banda wyrzutków, nie im mierzyć się z krasnoludzką kuszą tymi ich śmiesznymi łukami pomyślał z satysfakcją Pili.

Lwie Serce
22-12-2014, 15:52
No to się porobiło. Do broni! Wykrzyknął Rohirrim i zgrabnie wskoczył na swego rumaka, biorąc w dłoń łuk. Zastanawia się co robić wobec takiej przewagi nieprzyjaciela. Wystrzelił strzałę w stronę jednego z uciekających, ale wie że z tyloma konnymi mogą sobie nie dać rady gdy nie doprowadzimy do zwarcia.



Techniczny:
Skoro zatem przerwa w sesji od jutra do nowego roku, to może dzisiaj przyciśniemy mocniej? Macie czas by pograć prawie online? :)

sadam86
22-12-2014, 15:54
Techniczny
Brakuje 3 graczy i nie wiadomo o której się pojawią, ja do 22 będę.

Lwie Serce
22-12-2014, 15:56
Techniczny
Ja też mniej więcej do 22 pewnie, ale zobaczymy jak z innymi, niech piszą czy dadzą radę.

Araven
22-12-2014, 16:16
Techniczny
Jest późne popołudnie, ale słońce jeszcze nie zaszło całkiem. Można się ukryć częściowo, jest tu kilka drzew i krzewów, lepsze to niż nic.
Kwestia ilu ich jest, na razie widać 12 konnych i 1 uciekający pieszy (Pili i Rohirrim zdjęli 2 pieszych).

Ostrzeliwujecie się ? Co robi was jedyny konny, trzyma się reszty czy nie?

Online to raczej wcześniej się musimy umawiać, albo jak są wszyscy w danym momencie.

Konkretnie co kto robi, proszę. strzelacie w łuczników czy bardziej w konie?

sadam86
22-12-2014, 16:18
Jeden leży ucieszył się Pili, już więcej razy nie okłamie krasnoluda, po czy przycupnął za pnie najbliższego drzewa i posłał bełt w stronę galopujących jeźdźców celując w pierwszego wierzchowca z grupy mając nadzieję, że jeśli się przewróci pociągnie za sobą kilku towarzyszy.

Frøya
22-12-2014, 16:19
Techniczny:
Ja dziś spokojnie mogę grać do późnego wieczora, jutro mam wolne :D
Powinniśmy się ukryć dopóki wrogowie nas nie zauważyli (chyba, że jest inaczej :P)
Jeżeli nas spostrzegli to Feanfirr chowa się za drzewem w taki sposób, aby bez trudu móc spokojnie dobiec do każdego i pomóc towarzyszom. Oczywiście jeżeli dojdzie do bitwy, pierwszą rzeczą jest rzut sztyletem.

Araven
22-12-2014, 16:22
Info od MG
[Zdecydowanie was widzą i jadą z zamiarem wybicia was z łuków. Macie poniżej minuty na zajęcie jakichś pozycji strzeleckich.].
Bazując na poście 73 deklarujcie, ci i jak robicie. Za jakieś 150 do 200 metrów jak podjadą, tyle można będzie strzelać, bo są około 300 metrów od Was teraz. Elfy i kusza krasnoluda mają dalszy zasięg, 1 strzał za darmo macie.

Frøya
22-12-2014, 16:26
Techniczny:
Rozumiem, że sztyletu nie można posłać zbyt daleko? :P
Celuję w łuczników oczywiście.

sadam86
22-12-2014, 16:28
Techniczny
Zdeklarowane w 74:)

Araven
22-12-2014, 16:35
Techniczny
Ok, Pili wiem co robi.

Froya, Sztyletem to Ty nie poszalejesz (maks. to 10 metrów, raczej bliżej), oni zaś mają do 100 metrów zasięgu łuków, a 80 to spokojnie.
Powinnaś mieć też łuk, na takie wypadki jak walka na daleki dystans. Bo strzelać umiesz na takim poziomie jak rzucać sztyletami, bo to Strzelanie i Miotanie w jednym jest.
Jak będą deklaracje to rozstrzygnę walkę, pewnie dopiero jutro.

Pili powalił konia, ale nikt inny nie spadł poza pechowym łucznikiem, zostało ich 11.

Lwie Serce
22-12-2014, 16:36
Postarajcie się tak schować, by niewiele wam mogli zrobić z łuków! Pewni swej przewagi, mogą wtedy się rzucić na was, a w walce wręcz lekkozbrojni łatwo ulegną. Ja się oddale, może odciągnę kilku z nich i dopadnę, mam rączego rumaka.
Wypowiedziawszy te słowa, ufny w szybkość Haletha, solidność swej tarczy, zaczął galopować w pobliżu by odciągnąć kilku Easterlingów. Jeśli jakiś konny zacznie strzelać do niego z łuku, Freawine w pełnym galopie odpowiada mu tym samym, celując w jeźdźca a nie konia.

Techniczny
Jak coś Haleth to imię konia. xD

Frøya
22-12-2014, 16:42
Techniczny:
Pomyślę nad bronią strzelecką przy kolejnej okazji.
Teraz czekać będę z mieczem w ręku, nic innego mi nie pozostało :D

sadam86
22-12-2014, 16:43
Techniczny
Dopóki nie podjadą w zasięg młota strzelam do padalców, jak są daleko w konie, jak podjadą bliżej w łuczników

Man_Utd
22-12-2014, 17:01
Techniczny
Chowam się za jakimś drzewkiem żeby mieć jakąś osłonę przed strzałami i nawalam w konnych łuczników. Po ludziach oczywiście. A tego ostatniego pieszego to może Rohirrim dopadnie jak z konnymi zrobimy porządek i przywleknie go na jakieś przesłuchanie.

No niestety dzisiaj nie będę mógł online siedzieć, może jeszcze wieczorem się pojawię jakbyśmy poszli dalej.

Rhaegrim
22-12-2014, 17:06
Spróbujcie zostawić jednego żywego- krzyknął Andereth

Techniczny
Zeskakuję z konia i zajmuję miejsce obok Arveldira. Strzelam do jednego z Easterlingów. Celuję w człowieka.

Araven
22-12-2014, 19:41
Techniczny
Rozliczenie walki, trwała około 30 sekund posąłliscie po 3 do 4 pocisków, oni nieco mniej bo szybko ginęli.

Andereth , 3 strzały 3 trupy, ale oberwałeś ranę średnią, pięknie Cię trafił. Za 1 PL możesz zamienić ją na Lekką.

Arveldir 3 trupy, brak obrażeń

Pili, 1 koń i 3 trupy, odnosisz 1 ranę leką, za 1Pl możesz jej uniknąć.

Rohirrim, za Tobą ruszyło dwóch, to był błąd, zastrzeliłeś jednego, drugiego raniąc w ramię i biorąc w niewolę po dogonieniu go konno, jak uciekał. Masz 1 ranę lekką, za 1Pl możesz jej uniknąć.

Noldorski Elf sobie poobserwował popisy strzeleckie towarzyszy, żałując, że nie zabrał noldorskiego łuku. Brak obrażeń.

Czekam na opisy i ew. przesłuchanie.

sadam86
22-12-2014, 20:00
Plan krasnoluda, aby pozbyć się większej ilości przeciwników, poprzez podłożenie im tzw. świni, a w tym wypadku konia nie powiódł się. Chabeta trafiona bełtem co prawda widowiskowo zaryła chrapami w grunt wzburzając fontanny liści i piachu i w efekcie przygniatając jeźdźca który nie zdołał oswobodzić nogi ze strzemienia, ale ugrupowanie jechało zbyt luźno i żaden inny koń nie potknął się o tą bądź co bądź dość nagle objawioną przeszkodę. Reszta jeźdźców galopowała dalej, nakładając strzały na cięciwy No jeszcze troszkę zarechotał Pili i znów załadował kuszę, tym razem mierząc już w łucznika, którego sylwetka stała się wyraźniejsza, nacisnął spust i skrzydlata śmierć pomknęła na spotkanie przeznaczenia, bełt sięgnął celu, wbił się w pierś esterlinga, który smętnie zawisł na kulbace. Wtem nadleciały strzały przeciwników, którzy podjechali na tyle blisko, by nawiązać walkę, jedna właśnie z takich trafiła Piliego w ucho rozrywając płatek i wywołując denerwujący strumyczek krwi, który w drażniący sposób ni to łaskocząc ni to raźno płynąc sączył się pod zbroję. Krasnolud nie pozostał dłużny, znów mocnym szarpnięciem załadował kuszę i obrał na cel kolejnego najeźdźce, tym razem bełt zagłębił się w oko i wyszedł tyłem czaszki wyłupując jej duży fragment. Znów mocne szarpnięcie, bełt wędruje do rowka, znów muśnięcie spustu i następny, z będących już w odwrocie jeźdźców wali się z bełtem sterczącym z pleców pod kopyta konia.
No to ładnie ich sprawiliśmy, dobrze Rohirimie że jednego wziąłeś żywcem, będzie od kogo zasięgnąć języka. Potem spojrzenie krasnoluda padło na Feanfira, chyba pierwszy raz w życiu widzę elfa, który nie ma łuku, jakeś biedny tamtym już się nie przydadzą możesz Sobie jeden wybrać.

Techniczny
Podlecz Piliego

Rhaegrim
22-12-2014, 20:09
Dunedain naciągnął cięciwę i wypuścił strzałę w stronę szarżującego jeźdźca. Ostry grot wbił się centralnie w nieodsłoniętą szyję przeciwnika, sekundę później napastnik runął na ziemię. Jego koń pozbawiony pana pogalopował daleko od pola bitwy. Strażnik wystrzelił w następnego przeciwnika i tym razem trafił niosąc natychmiastową śmierć. Jeden Easterling zdołał odpowiedzieć ostrzałem, dziwny szpikulec otarł się o bark Anderetha lekko go raniąc. Dunedain czym prędzej odpłacił adwersarzowi pięknym za nadobne, jego pocisk poszybował prosto w oko człowieka ze wschodu, który z niedowierzaniem na twarzy zwalił się ze swojego wierzchowca.
-Dobrze, że ten przeżył, teraz spróbujmy wyciągnąć od niego jak najwięcej. Kto wie może Winition Iaur padło, a na gród maszeruje już cała armia?

Techniczny
Zamieniam na lekką.

Lwie Serce
22-12-2014, 20:14
Piękne to było starcie tych trzech wojowników. Wszyscy pędzili majestatycznym galopem, końskie grzywy i peleryny jeźdźców powiewały do tyłu od prędkości. Szybkie i rytmiczne dudnienie kopyt oraz krótkie okrzyki popędzających swe wierzchowce wojowników - był to żywioł każdego Eorlinga, który czuł się w siodle tak wspaniale, niczym królowie w swych wygodnych tronach i łożach. Na ten czas, jeździec zawierzał swe życie z wzajemnością swemu wiernemu rumakowi. Stawali się jednością, znali swe myśli i darzyli bezgranicznym zaufaniem. Freawine tego dnia czuł się tak samo jak zawsze dosiadając Haletha, dumnie i pewnie, zdawałoby się że nie musi nawet prowadzić swego wierzchowca, ten gnał tam gdzie jego jeździec pragnął. Rohirrim trzymając w dłoniach łuk, nie obawiał się w pełnym galopie puścić wodzy i wyjąć nóg ze strzemion. Odwróciwszy się ujrzał, że jego plan się powiódł, kompani będą mieli mniej wrogów do powstrzymania. Dwaj Easterlingowie także pędzili dumnie po tej równinie wymierzając strzały na Eorlinga. Jeden z ludzi wschodu wypuścił strzałę, była celna, ale Freawine wiedział co robi nie używając w tym starciu strzemion. Gdy strzała nadlatywała, jeździec bez trudu złapał się szyi Haletha, a jedną nogę oparł na tylnim łęku siodła, co sprawiło że strzał okazał się niegroźny, albowiem przeleciał nad nimi i wbił się daleko przed pędzącego Rohirrima. Ten powracając do normalnej pozycji chciał odwdzięczyć się barbarzyńcom tym samym, ale ujrzał kolejną strzałę, tym razem niecelną. Wreszcie Freawine napiął łuk i oddał strzał. Jeden z Easterlingów wyleciał z siodła z przebitą piersią, turlając się za galopującym koniem, mając jedną nogę zaklinowaną w strzemieniu. Drugi z nieprzyjaciół znów wystrzelił tym razem trafiając Rohirrima prosto w plecy. Strzała przebiła kolczugę, która jednak zahamowała jej siłę, na tyle że rana była niegroźna, grot wbił się tylko trochę w ciało jeźdźca nie czyniąc mu krzywdy. Ten energicznym ruchem ją wyjął sycząc z bólu, polało się nieco krwi lecz nie wyglądało to niebezpiecznie. A to wszystko w pełnym galopie, pościg nadal trwał! Wreszcie, Freawine wyjął swoją strzałę z kołczanu i wystrzelił chybiając, ponieważ Easterling sprawnie uchylił się. Jednak jeździec nie dając czasu barbarzyńcy na ponowne złapanie równowagi w siodle, wypuścił drugą strzałę, która wbiła się w ramię. Oszołomiony bólem łucznik z Rhunu niezamierzenie pociągnął mocno wodze, a jego rumak się spłoszył i stanął dęba, zrzucając swego jeźdźca. Freawine dobywszy miecza szybko podjechał ku rannemu i przystawił mu ostrze do gardła. Gdy ujrzał, że już po walce kazał mu iść w stronę towarzyszy.

Przyjaciele! Dorwałem jednego! - wykrzyknął Rohirrim do kompanów.

Techniczny
Rana niech zostaje, zostawię pl na coś groźniejszego.

sadam86
22-12-2014, 20:20
Techniczny
Zapomniałem zapytać poprzednio, tu są te same zasady PD i PL co w sesji z Wieśkiem? Czy Śródziemie rządzi się innymi prawami?

Araven
22-12-2014, 20:23
Techniczny
Te same zasady awansu i PL, bo mechanika ta sama i MG. :D
I dobrze mi się to sprawdza. za klimat settingu odpowiadają wpisy Graczy i moje.
Na razie jestem zadowolony, mocno się staracie i płynnie PBF-y lecą.

Frøya
22-12-2014, 20:31
Feanfirr przyglądał się strzeleckiej potyczce opierając się o drzewo. Był w pełnej gotowości, gdyby któremuś z Easterlingów przyszło na myśl zaszarżować na towarzyszy - temu pisana byłaby śmierć, zadana ostrzem Aiwe.
Nie ma w strzałach honoru, walczę na odległość miecza. - odpowiedział elf na docinek krasnoluda i szybkim krokiem podszedł do złapanego jeńca.

[samym zastraszeniem/prowokowaniem i przerażającym wyglądam, staram się zmusić jeńca do gadania, spoglądając na niego odpowiednim wzrokiem :P]

Rhaegrim
22-12-2014, 20:37
Dunedain popatrzył na więźnia z pogardą i wymierzył mu potężny cios w brzuch. Easterling pod wpływem uderzenia zwalił się na kolana i wycharczał coś pod nosem. Strażnik przyłożył mu miecz do gardła i krzyknął w mowie wspólnej
-Jak dostaliście się tutaj niezauważeni?! Co z Winition Iaur ? Kto was tu wysłał !?

Techniczny
Próbuję wymusić od niego odpowiedź.

sadam86
22-12-2014, 20:38
Techniczny
Poczekajmy na opis walki Man_Utd:)

Man_Utd
22-12-2014, 23:02
Dzięki Sadam ;)

Arveldir skrył się pośród pobliskich zarośli, napiął łuk i spokojnie oczekiwał, aż nadjeżdżający Easterligowie znajdą się w zasięgu strzału. Gdy to się stało przymierzył krótko w jednego z nich i wypuścił strzałę, która trafiła jeźdźca prosto w pierś i zmiotła go z siodła. Kątem oka dostrzegł krasnoluda i strażnika, również ostrzeliwujących napastników. Jeszcze zanim tamci mogli odpowiedzieć, elf ponownie naciągnął cięciwę i wystrzelił, a kolejny jeździec zwalił się ciężko z siodła wprost na ziemię. Jego pozostali przy życiu towarzysze nadjechali wreszcie dostatecznie blisko i wystrzelili w kierunku drużyny, na tyle niecelnie że większość strzał zaszeleściła w zaroślach dobre kilka metrów od Arveldira. Elf złożył się jeszcze raz i kolejna strzała zakończyła ten nierówny pojedynek. Po pobojowisku biegały tylko luzem konie Easterlingów, a Freawine pędził przed sobą wziętego żywcem jednego z bandytów, za którego zaraz zabrali się Feanfirr i Andereth. Pozostawiając wydobycie informacji z jeńca w rękach fachowców, na jakich zdecydowanie obaj wyglądali, Arveldir poszedł pozbierać swoje strzały z trupów swych ofiar.

Araven
22-12-2014, 23:20
Feanfirr popatrzył groźnie na jeńca, ten wyczuł w spojrzeniu potężnego elfa jakąś grozę i siłę jaką emanują najsilniejsze drapieżniki. Powiem wszystko powiem...
Brakuje nam żywności, zima za pasem przejęliśmy zaopatrzenie dla stanicy, zostało wysłane statkiem na południe. Obserwujemy okolicę i polujemy tutaj. Nasz wódz Ahmed Trzy Szramy ma ponad 400 mieczy i łuków.
My byliśmy tylko zwiadem, takich patroli jak nasz, jest tu znacznie więcej w okolicy. Jeden z naszych nie atakował, został z tyłu, na wypadek gdybyście się okazali groźniejsi niż dorwiniońscy żołnierze. Nasz wódz wkrótce się o was dowie.

Techniczny
Dziś mam kilka spraw, raczej mało będę. Wesołych Świąt wszystkim, raczej w niedzielę będę.

sadam86
23-12-2014, 10:41
Techniczny
To nie ma się co szarpać na chwilę lepiej zaczekać do niedzieli, choć ja już na Święta prawie wszystko ogarnąłem:)
To ten tego no w sumie nie wiem czy w Śródziemiu obchodzą, ale Wesołych:)

Lwie Serce
23-12-2014, 11:07
Techniczny
Pewnie, lepiej zaczekać. Również wesołych świąt życzę. :)

Araven
23-12-2014, 13:05
Techniczny
Ew. wpisy możecie robić fabularne jak macie czas i ochotę, jakieś pytania do jeńca jeszcze itp.
Do stanicy macie około 1 dnia, co robicie z jeńcem po przesłuchaniu?

Lwie Serce
23-12-2014, 13:11
To człowiek, nie zabijajmy go. Służy swoim panom jako i my swoim, cóż w tym jest złego? Okażmy litość i szacunek wrogom. To nie plugawy ork, opatrzmy mu ranę i puśćmy, i tak o nas wiedzą.

Rohirrim schował miecz do pochwy, nie zamierzał zabijać bezbronnego jeńca.​

Techniczny
Ja już na święta mam poogarniane wszystko więc czas do dzisiaj mam, mogę spokojnie pisać jak coś.

sadam86
23-12-2014, 13:21
To widzę, że Twoja ufność znów się manifestuje, może to tylko człowiek, ale jego władca wsłuchuje się w echo słów Nieprzyjaciela. Skąd masz pewność, że jeśli teraz go puścimy on okaże Nam tą samą łaskę przy następnym spotkaniu, a nie wpakuje w plecy strzały? A skoro już o Nas wiedzą trzeba go podpytać gdzie jest ten jego Ahemd i czy da się go wyminąć i najważniejsze musimy z niego wydusić jak sytuacja w strażnicy.

Lwie Serce
23-12-2014, 13:25
Tym razem nie ufność krasnoludzie, ale honor zabraniający mi podnieść ręki na bezbronnego. Przybyłem tu walczyć z tymi co mają oręż w dłoniach, a nie tymi co ranni klęczą przede mną.

Rhaegrim
23-12-2014, 14:50
Zgadzam się z krasnoludem, musimy wyciągnąć z niego jak najwięcej a potem zabić. On nie okazałby litości Tobie Rohańczyku ani żadnemu z Nas, lecz bez wahania poderżnął by wszystkim gardła. Jak go wypuścimy to rozpowie o nas swojemu dowódcy, który wtedy będzie się nas spodziewać. Poza tym orkowie też służą swoim panom i nie mają takiego samego dylematu jak Ty. Nie możemy zostawić go żywego.
Dunedain łapiąc Easterlinga za gardło rzekł gniewnym głosem.
-Czy zdobyliście strażnicę? Gdzie jest twój dowódca?

Lwie Serce
23-12-2014, 15:19
Skoro chcecie go zabić, czyńcie to. Ale mego ostrza nie zbruka krew bezbronnego, nawet jeśli to nikczemnik. Nie wiem czy Eorl, pogromca Easterlingów pochwaliłby te zachowanie. Może ja miałem zbyt mało do czynienia z tym ludem by móc z zimną krwią ich zabijać, słyszałem tylko opowieści o Polach Celebrantu. Ale u nas się wspomina zwykle nie o nich, lecz odwadze naszych jeźdźców.

sadam86
23-12-2014, 15:25
Nie kłopocz się Swym honorem, po wszystkim sam zajmę się jeńcem, żebyś Ty nie musiał czyścić miecza. A ty gadaj co wiesz to spotka cię szybka i lekka śmierć.

Araven
23-12-2014, 21:34
Nie zdobyliśmy stanicy. Nie ma takiej potrzeby, ale żołnierze mają mało żywności, przejęliśmy ich transporty Stanica nadal należy do Lorda Ilanin.. Mój dowódca jest na terenach Easterlingów, wrócił z łupami. Ale pewnie pojawi się tutaj znowu, my głodujemy, to kwestia przerwania, musimy zdobywać tu żywność.

Techniczny
Jestem u rodziny, może wieczorami dam radę coś popisać, ale nie zawsze to będzie możliwe.

sadam86
25-12-2014, 12:31
To chyba wszystko co miał do powiedzenia, Pili załadował kuszę i rzucił pytające spojrzenie kompanom. A skoro jego dowódca wrócił na ziemie Rhun, my powinniśmy przedrzeć się do strażnicy i powiadomić Thorsteina o sytuacji, niech się wycofa bo w razie oblężenia nie ma szans. Ewentualnie wracajmy do lorda i niech on decyduje jak postąpić.

Lwie Serce
25-12-2014, 15:10
Mamy zadanie do wykonania, przed wizytą w strażnicy nie wracamy do lorda. Zbierajcie się bo czas nagli - rzucił stanowczo jeździec.

Techniczny
Teraz może nie ruszajmy dalej z fabułą póki reszta się nie wypowie.

sadam86
25-12-2014, 15:18
Techniczny
Ja nie zamierzam dalej rozwijać kwestii, 2 już wypowiedziało co chce robić, czekamy na resztę to pomalutku ustalimy plan:)

Araven
28-12-2014, 18:21
Techniczny
Wróciłem, czekam na Wasze wpisy. Co robicie z jeńcem i gdzie się udajecie.

Man_Utd
28-12-2014, 23:31
Cóż to za krasnolud, co miast toporem lub młotem wojować, nawet jeńca woli bełtem z kuszy zabić zaśmiał się elf. Nie możemy go wypuścić Freawine, natychmiast wróci w szeregi swego plemienia i będzie walczył z nami lub zabijał poddanych lorda Brana. Choć rację masz, że nie jest to istota do cna złem skalana, to jesteśmy na wojnie i musimy niekiedy imać się drastycznych czynów. Jedynym innym rozwiązaniem jakie tu widzę jest zabrać go z nami, może Thorstein zechce go sam przesłuchać. A i niewolnicy mogą być mu potrzebni, w tej rzadko zamieszkałej krainie nie zbywa rąk do pracy. Czyńcie jak uznacie za stosowne przyjaciele.

Techniczny
Możemy wyłapać te konie i dalej jechać konno zamiast zasuwać na piechotę obok Rohirrima? ;) Byłoby szybciej i logiczniej. No chyba że krasnolud nie umie..

Araven
29-12-2014, 00:15
Techniczny
Brak Umiejętności Jeździectwo, oznacza, że macie ją na poziomie 0 czyli miernym. Ledwo się na koniu wtedy trzymacie. Ale zawsze konie mogą nieść ekwipunek i od biedy możecie wolno jechać.

Araven
29-12-2014, 09:59
Techniczny
Jak chcecie dłuższą przerwę, to dajcie znać. Może Ktoś nie może obecnie dalej grać. Froya i Rhaegrim musza się wypowiedzieć.

sadam86
29-12-2014, 11:01
Jak chcesz elfie, mogę go i młotem uciszyć mi wszystko jedno, choć z żalem muszę przyznać że Twój plan odprowadzenia go do strażnicy nie jest głupi. A co do koni to ciekawe jak Ty sobie z nimi radzisz skoro niedawno z drzewa zlazłeś hehe.

Techniczny
Czekamy na resztę, chyba że Arveldir chce pokłócić się trochę z Pilim:)Ja będę po 16

Lwie Serce
29-12-2014, 11:21
Tak, Arveldir ma rację, to chyba najlepszy pomysł. Ma kto jakiś sznur? Możemy go przywiązać do mego rumaka, wtedy będziemy mieć pewność że nam marszu nie spowolni i nie ucieknie - rzekł Rohirrim z dziwnym jak na swój charakter uśmieszkiem.

Techniczny
Z fabułą oczywiście jestem za tym, by poczekać na resztę, ale jakieś ew. rozmowy możemy prowadzić nim się wypowiedzą. :)

PS: wszystkiego najlepszego Sadamie. :D

Rhaegrim
29-12-2014, 11:59
Zgadzam się z Arveldirem. Musimy też zadbać żeby nie uciekł i nie zmarł nam po drodze.

Techniczny
Dzisiaj mam sporo czasu, więc każda godzina mi odpowiada. Z fabułą poczekajmy na Froyę.

Lwie Serce
29-12-2014, 12:09
Żeby nie zmarł powiadasz, zważywszy na to że nadal ma strzałę w ramieniu może nie być to zbyt łatwe.

Frøya
29-12-2014, 15:14
Feanfirr podszedł do więźnia, chwycił strzałę sterczącą z jego ramienia, oraz szybkim i sprawnym ruchem ułamał ją tak, że ledwo wystawała z jego ciała.
Teraz już w niczym nie będzie mu przeszkadzać. Spętajmy go towarzysze i jak Rohirrim polecił, przywiążmy Easterlinga do wierzchowca Freawine. Nie nam brudzić sobie rąk jego krwią, a w strażnicy zrobią z nim co zechcą. Jeżeli po drodze przyjdzie mu wyzionąć ducha, pochowamy go jak należy i zapomnimy o wrogu, a ziemi lekkiej mu życzyć będziemy.
Elf poprawił wszelakie klamry i paski, podciągnął spodnie, po czym ruszył dziarskim krokiem w kierunku strażnicy.

sadam86
29-12-2014, 15:23
Pili popatrzył po kompanach, rozładował kuszę i dziarsko zaczął dreptać w stronę Winithion Iaur, co by zyskać trochę przewagi przed resztą i nie dać elfom powodu do naśmiewania się z Jego tępa,, a zadanie spętania i przytroczenia jeńca pozostawił Rohirimowi i strażnikowi.

Lwie Serce
29-12-2014, 15:36
Uwiąż go strażniku, ja dosiądę Haletha bo agresywny ostatnio i jak go swą obecnością nie uspokoję, nasz Easterling może zostać zraniony ponownie gdy go będziesz troczył.
Freawine dalej się lekko i dość krzywo uśmiechając odszedł oraz wskoczył w siodło.

Araven
29-12-2014, 15:43
Wyruszyliście, wieczorem po około 9 godzinach docieracie do strażnicy, to bardziej obronny gród, nawet i 300 ludzi by zmieścił.

[Pada pytanie]
Stój kto idzie?

sadam86
29-12-2014, 15:50
A kto pyta? rzucił naburmuszony krasnolud, któremu dopiekł marsz w towarzystwie elfów i jęki ciągniętego jeńca.

P.S. Dzięki Lwie:)

Araven
29-12-2014, 15:55
[Około 10 ludzi jest nieźle rozstawionych i poukrywanych, większość ma łuki, lub kusze, raczej wojsko ze stanicy.]

Zmierzacie ku stanicy Winithion Iaur, pod władzą lorda Brana. Kim jesteście?

Lwie Serce
29-12-2014, 15:58
Sojusznikami... Walczyliśmy przeciw goblinom w wielkiej bitwie nieopodal Ereboru a później w potyczce z Easterlingami, mamy zresztą jednego. Rohirrim zerwał sznur i pociągnął mocno tak, by jeniec upadł pod nogi strażnikom.

Wasz dowódca miał zostać poinformowany o naszym przybyciu.


Techniczny
A nie władzą lorda Brana?

Araven
29-12-2014, 16:02
Macie jednego z tych co nas napadli? Chodźcie do środka stanicy, otworzymy wrota.

[Zostaliście dokładnie zlustrowani, ale żołnierze nieco się odprężyli na Wasz widok.]

Wyszedł dowódca, jestem komendant Thorstein, lord Bran przysłał wiadomość, że do nas zawitacie. Skąd macie owego Easterlinga?

sadam86
29-12-2014, 16:08
A jakoś się przybłąkał, to chyba jasne, że go złapaliśmy jak z kompanami myślał, że Nam podoła.

Rhaegrim
29-12-2014, 16:18
Easterlingom udało się przechwycić wasze dostawy. Nosili zbroje takie same jak żołnierze Lorda Brana, próbowali nas zwieść ale daliśmy im nauczkę.

Araven
29-12-2014, 16:21
[Thorstein]
Mógłby też być zdrajcą, co się czasami zdarza. Chodźmy do mojej kwatery. Każę wam przygotować nocleg.
Jak długo tu zostaniecie? i jaki jest cel waszych odwiedzin?

Lwie Serce
29-12-2014, 16:25
Gromadzimy informacje dla swych władców, mój król chcę wiedzieć o wydarzeniach jakie mają miejsce na tych terenach i wysłał mnie tu. Dziękuję za nocleg, dobrze też zajmijcie się mym rumakiem.

sadam86
29-12-2014, 16:25
To skoro zdezerterowało Ci ponad 10 ludzi bo wszyscy mieli takie mundury jak on, a jeniec twierdzi, że jest ich więcej to coś kiepsko się tu dzieje Thorstein. A co do celu to pospacerujemy po okolicy, pozwiedzamy, po odpoczywamy a co jeszcze się zobaczy. Teraz prowadź do kwatery bośmy głodni i spragnieni.

Araven
29-12-2014, 16:40
Krasnoludzie oszalałeś? Nikt nie zdezerterował z moich ludzi. Co ty wygadujesz? Na dodatek zarzucasz mi brak kompetencji.

[Ubranych jak ludzie lorda było tylko 3 jakich spotkaliści, reszta konnych miała ekwipunek Easterlingów. Wcale nie musieli być dezerterami, mogli być najemnikami z tych stron i robić za zwiadowców.]

sadam86
29-12-2014, 16:43
Wszystko się okaże dowódco i trochę grzeczniej, gdyby nie my nadal byś wypatrywał transportu żywności, który nie nadjedzie.

[Ze zdrajcami i mundurami to blef, żeby podnieść mu ciśnienie,, może z czymś się wyda w gniewie]

Araven
29-12-2014, 16:59
Niczego bym nie wypatrywał, transport został przejęty przez Easterlingów, i moi ludzie to wiedzą.

sadam86
29-12-2014, 17:03
Skoro wiesz o tym, chcesz tu nadal sterczeć bez szans na zaopatrzenie z powątpiewaniem Pili popatrzył na dowódcę ile w razie oblężenia wytrzymasz? Jeniec mówił, że jego dowódca wrócił do Rhun z łupami, ale powróci, co będzie jak was przyciśnie w forcie, co do gęby włożycie, będziecie bronić się słaniając się z głodu?

Araven
29-12-2014, 17:06
A co proponujesz? zdradę ? Opuszczenie posterunku i powrót do domu?. Ja tu dowodzę, nie ty. Jesteś tu od kilku minut, a już się zachowujesz jak komendant tej stanicy. Zima idzie, nie czas to na szturmy i oblężenia. Żywność musimy zdobyć, tak czy inaczej.

sadam86
29-12-2014, 17:09
Nie namawiam Cię do zdrady, ale do pomyślenia chwilę logicznie i nie wygubienia ludzi w głupi sposób, zwłaszcza że później mogą się przydać gdzie indziej.

Techniczny
Poczekajmy na resztę:)

Lwie Serce
29-12-2014, 17:12
Spokojnie przyjaciele. Powiedz mi komendancie, co słychać w stanicy i wokół niej? Easterlingowie mocno napierają?

Araven
29-12-2014, 17:16
Bezpośrednich ataków Easterlingowie nie prowadzą, co najwyżej napadają na małe patrole czy zwłaszcza na transporty żywności. Chcą nas zagłodzić, mamy nieco żywności jeszcze, ale kazałem zmniejszyć racje. Żywność można przywieźć na barkach rzecznych, bo transporty lądowe nie są bezpieczne.

Ludzie się zaczynają obawiać wychodzić na zewnątrz stanicy. Nocami słychać wycie wilków. Kilka patroli nie wróciło.

Rhaegrim
29-12-2014, 17:20
Zimą pewnie nie będzie to możliwe, ponieważ lód skuje rzeki. Wtedy Easterlingowie was zagłodzą.

Lwie Serce
29-12-2014, 17:21
Wycie wilków... Czyżby we wszystko zamieszani byli nie tylko Easterlingowie? Czemuś nie posłał do Lorda Brana po posiłki, skoro tracisz ludzi tak często? U nas w Rohanie, cały eored by przeczesał teren wobec tego.

sadam86
29-12-2014, 17:26
Strażnik ma rację, a skoro patrole nie wracają to albo trzeba je powiększyć, albo nie wysyłać a nie marnować ludzi. Siedzenie w strażnicy nie wiele wam pomoże, tu trzeba działać, a nie czekać i wysłać mocny odział, który zaasekuruje następny transport jeśli chcecie nadal tu tkwić lub zaatakować Esterlingów na ich terenach i odebrać co zrabowali. Trzeba coś przedsięwziąć bo nawet złe działania będą lepsze niż nic nie robienie. Załoga strażnicy popadnie w marazm z bezsilności i głodu, a wtedy nawet byle dzieci Esterlingów was pokonają.

Araven
29-12-2014, 18:02
Lord dał mi tylu ludzi co trzeba. Nie mogę prosić o nowych, lord zbiera ludzi do ataku na Caras Sant, ta stanica ma informować o poważniejszych atakach sił Easterlingów. Muszę sobie poradzić ty co mam.

Co radzicie? Skoro moje patrole przepadają, może sami sprawdzicie okolice stanicy?

Rzeka Celduina niemal nigdy nie zamarza, tutaj rzadko są takie mrozy by ją skuć lodem, ostatnio zamarzła 20 lat temu.

Techniczny

Coś Froya chyba zajęta. Generalnie w stanicy nie jest wesoło, dowódca jest dość młody. Mają mało żywności na jakieś 7 dni, ograniczono racje. Zaginęło kilka patroli. Około północy do rana wyją wilki dość głośno, sami tego doświadczycie. Pomyślcie co robicie? Jak chcecie im pomóc. Utrata tej placówki byłaby ciosem dla Wolnych Ludów i wzmocniłaby Easterlingów.
Zajrzę koło 20, może coś wymyślicie. Obecnie wieczór późny, wy mocno zmęczeni. Easterling jest w areszcie.

Rhaegrim
29-12-2014, 18:21
Jesteśmy zmęczeni i proponuję by na razie trochę odpocząć. Z rana weźmiemy się do roboty.

Lwie Serce
29-12-2014, 18:31
Techniczny
Według mnie najlepiej przyłączyć się do jakiegoś patrolu, bo cóż więcej poczynić. :)

sadam86
29-12-2014, 18:32
Dobra kompania, teraz spać, a później można zobaczyć co to za wilczki wyją rzekł Pili. A jak dowódca zaśnie można się dyskretnie rozpatrzeć po obozie, pogadać z wartami pomyślał z zamiarem podzielenia się przemyśleniami z resztą jak tylko dowódca stanicy oddali się poza zasięg słuchu.

Araven
30-12-2014, 08:22
Techniczny
Czyli co, zmęczeni próbujecie w nocy zaczepiać i wypytywać wartowników, czy rozejrzycie się po stanicy rano ?
Jakie plany dalej, jakiś patrol, coś innego?
Macie osobne kwatery, ale obok siebie.
Idę dziś na Hobbita, wrócę około 18, do 12 czasem zajrzę.

sadam86
30-12-2014, 08:33
Po północy wycie wilków zbudziło krasnoluda Eee skoro już nie śpię to pójdę ulżyć pęcherzowi, a i warty zagadnę i z powrotem do wyra pomyślał trochę zaspany Pili. A rano chyba dołączymy do jakiegoś patrolu i się rozejrzymy dumał dalej podlewając deski jakiejś szopy.

Araven
30-12-2014, 08:46
[Warta na widok Pilego]

A to wy panie krasnoludzie, myślelim, że jakowyś duch czy inna maszkara. Początek zimy, śniegów wielkich nie ma, a te cholerne wilki wyją jak opętane. Ale nie tylko one, wicher takoż wyje jakoś potępieńczo. Pewnikiem tez głodne są, tak jak my. Racje zmniejszone, i to w zimie. Co to ma być?

[Wilków nie widać, ale je słychać, wiatr wyje, jakoś tak strasznie, to fakt. ]

sadam86
30-12-2014, 08:51
Krasnolud załatwiwszy najpilniejszą z potrzeb podszedł do warty Witajcie, powiedźcie no wojacy co tu się dzieje, bo ciekawość mnie zżera, daleko od domu zawędrowałem to i warto poznać trochę inne krainy. Na własnej skórze doświadczyłem ataku Esterlingów, ale co tu jeszcze się wyrabia, co tak cicho w strażnicy siedzicie?

[Używam czujności lub oszustwa, żeby wyczuć jakieś nieścisłości]

Araven
30-12-2014, 08:59
Siedzimy tu od zeszłej zimy, dowódca młody, ale dbał o nas, jako i o obowiązki. Komendant ojcu chce dorównać, bo tamten był sławnym wojownikiem, wielekroć gromił wyprawy Easterlingów.

Od wiosny zwykle łupieżcze wyprawy Easterlingów ruszają, różnych watah łupieżczych, mniejsze atakowaliśmy o większych uprzedzaliśmy lorda Brana. Zima zwykle w stanicy siedzim, bo wypraw zwykle nie ma. Zimą to czasem orki i gobliny albo wargowie się tu kręcą i napadają rzadkich podróżnych. Żywności mało, zapolować by trzeba, ale kilku nastu myśliwych zaginęło. Pewnikiem wilki i wargowie ich zeżarły.

sadam86
30-12-2014, 09:02
Siedzicie powiadać, a nie ciągnie was do jakowych czynów męstwa? A i powiedźcie no jeszcze, a jakiś patrol to ze świtaniem nie wychodzi czasem na zwiad?

Araven
30-12-2014, 09:16
Dyć wam mówię panie krasnolud, zimą Easterlingi zwykle nie napadają to w stanicy siedzim, patrole jeno wysyłając. Jakisik patrol rano ruszyć ma. Komendanta z rana spytajcie.
A wy tu co robicie, poza wami są i elfy, jakie one są, żadnego żem z bliska nie widział do dzisiaj. A ten człek w waszej kompanii jakiś taki rosły.

Techniczny
Proszę mi podać wzrost wagę, kolor oczu i włosów waszych postaci i inne takie. To na potrzeby narracji. Uzbrojenie tez możecie ująć jako element wyglądu.

sadam86
30-12-2014, 09:33
Po bitwie pod Ereborem ruszyliśmy w świat szukać spisków Nieprzyjaciela, a elfy jak to elfy przemądrzałe, ale wojowniki zacne. Ten rosły wojownik przywędrował, aż za Gór Mglistych tyle o nim wiem u nas w Żelaznych Wzgórzach wcześniej nie bywał.

Techniczny
Co do wyglądu to może być kopia Gimliego:)Taka zadziorna kulka, z gęstą rudą brodą i dużym hartem ducha. Wzrostu nikłego, ciut większy od hobbita, obładowany ekwipunkiem jak osiołek, ale że to krzepka istota to sobie radzi.

Lwie Serce
30-12-2014, 10:00
Freawine tej nocy nie mógł spać, koszmary nawiedzały jego myśli. We śnie ujrzał dwa białe rumaki ze złotymi grzywami, galopujące przez piękną, zieloną równinę. Zwiedziony początkowo radosnym obrazem, ucieszył się i zaczął iść w stronę tych wspaniałych ogierów. Jeden z nich podbiegł do niego na chwilę i znów uciekł. Rohirrim dalej przyglądał się z zachwytem, jednak wtedy...nagle dwa rumaki zamieniły się w czarny pył, niebo stało się czerwone, zaczął wiać mroźny i przeraźliwy wiatr. Eorling słyszał jakiś złowrogi głos, wypowiadający słowa w nieznanym mu języku a po chwili ujrzał galopujących obok jeźdźców w czarnych szatach, na ogierach o tym samym umaszczeniu. W jednej dłoni trzymali wodze a w drugiej wielkie miecze. Wydali z siebie mrożący krew w żyłach, nieopisany okrzyk...przypominający bardziej pisk... Freawine padł na ziemię zasłaniając uszy rękami, ale okrzyk nie ustawał. Wreszcie poważył się i wstał, wyszarpnął swój miecz z pochwy i ruszył im naprzeciw, nie bacząc na pewną śmierć, która go czeka z ich rąk. Gdy ciął swym potężnym ostrzem, nagle wszystko rozpłynęło się, a on ujrzał że znajduje się w stanicy, na podłodze obok łóżka... Mając całe czoło zalane potem, odgarnął włosy i ubrał się. Postanowił wstać i się przespacerować, uspokoić po przerażającym śnie.

Techniczny
Mam nadzieję, że opis snu nie zaszkodzi. :) Co do wyglądu, dość wysoki blondyn z długimi włosami, wąsami i średnim zarostem. A oczy błękitne.

Araven
30-12-2014, 10:09
Techniczny
Sen spoko.

Potrzebuję konkretniejsze opisy:
Wzrost w centymetrach
Waga w kilogramach
Kolor oczu
Znaki szczególne
Włosy: kolor, długość
Zarost, broda, wąsy czy są i ew. jakie
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne
Broń, tarcza jak wyżej
Ubiór płaszcz itp.
Inne

Lwie Serce
30-12-2014, 10:21
Techniczny

Wzrost - 185 cm.
Waga - 87 kg (dobrze umięśniony)
Kolor oczu - błękitny
Znaki szczególne - niewielka blizna na twarzy, nabyta w Bitwie Pięciu Armii, zawsze nosi wąsy i zarost
Włosy - blond, długie do ramion
Zbroja - kolczuga jaką nosi większość regularnych jeźdźców Rohanu, sięga do ud. Hełm bez osłony na twarz, bez większych zdobień ale z końskim włosiem, który wygląda dość imponująco.
Broń - normalny miecz wykuty w Riddermarchii (do Herugrima podobny ;) ), włócznia z proporcem przedstawiającym białego konia na zielonym tle - symbol Rohanu, krótki łuk. Tarcza średniej wielkości, okrągła też zielona z białym koniem.
Czerwony płaszcz, brązowe buty z cholewami, oraz w takim samym kolorze rękawice. Pod zbroją zielona, dość długa koszula. Spodnie ciemnozielone.

sadam86
30-12-2014, 10:23
Techniczny

Wzrost w centymetrach: 154cm
Waga w kilogramach: 130 kg prawie same mięśnie, ale brzuch od nadmiaru piwa troszkę się rysuje
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: brak
Włosy: kolor, długość: włosy rude średniej długości, broda do pasa spleciona w grube warkocze
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: zbroja łuskowa wykonana przez mistrzów krasnoludzkiego płatnerstwa, koloru jasno srebrnego (jak dam, że z mithrilu nie przesadzę?)
Broń: młot bojowy http://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Freplikibroni.com.pl%2Fi mages%2FP3282013.JPG&imgrefurl=http%3A%2F%2Freplikibroni.com.pl%2Fprodu ct_info.php%3Fproducts_id%3D2771%3FosCsid%3D57dd5b d446fb4bb66feb9594ee154fdf&h=428&w=571&tbnid=gjjTKUWUfMppTM%3A&zoom=1&docid=EI8b_0QMUBceaM&ei=6nqiVOnDAePU7AaY64H4Dg&tbm=isch&ved=0CEMQMygOMA4&iact=rc&uact=3&dur=1231&page=1&start=0&ndsp=24 coś takiego:), kusza nie wyróżnia się niczym, ale za to spust i łuczysko to majstersztyk krasnoludzkich rzemieślników
Ubiór: płaszcz z grubej wełny, ciężkie podkute buty pokryte też łuskami
Inne

Info do MG
I o to chodzi Panowie, młot zaś zacny. To bardziej nadziak chyba.

Info dla MG
Bardziej uniwersalny, dla krasnoluda może być masywniejszy:)

Rhaegrim
30-12-2014, 10:49
Andereth tej nocy spał spokojnie, co zdarzało mu się nadzwyczaj rzadko. Wycie nie sprawiało mu problemów, ponieważ wiele razy sypiał w gorszych warunkach. Większość swego życia spędził w dziczy, więc jego zmysły przyzwyczaiły się do dźwięków natury.

Techniczny

Wzrost 195cm
Waga 95 kg większość to mięśnie
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: czarne włosy średniej długości, kilkudniowy zarost
Zbroja: lekka łuskowa.
Broń: miecz półtoraręczny pamiętający jeszcze czasy Arnoru, długi łuk wraz z kołczanem zawieszonym na plecy.
Ubiór: Szary płaszcz strażnika wraz z charakterystyczną spinką w kształcie siedmioramiennej gwiazdy oraz kapturem, długie skórzane buty.
Mam nadzieję, że jak na Dunedaina to nie jest za niski. :P

Frøya
30-12-2014, 11:14
Feanfirr nie spał tej nocy. Siedział na swym łóżku, wyprostowany z zamkniętymi oczyma. Oddawał się medytacji, wewnętrznemu porządkowi, który on sam tworzył. Przez tę duchową zasłonę, jedynie ciągłe i powiedzieć można - nieustanne wycie wilków docierało do Elfa. Nie przeszkadzało mu to w jego poczynaniach, lecz dodawało otuchy i uspokajało. Natura przecież święta to rzecz, czerpać z niej można energię i siłę. Oddychał głęboko i równomiernie. Przez okno do izby wpadał blask Księżyca oświetlający Feanfirra w jego pełnej, szlachetnej postaci, siedzącego nieruchomo pośród unoszących się drobinek kurzu, które jak iskry migotały w srebrnym świetle. Tańczyły wokoło niego, jakby do radosnej, skocznej muzyki, która nie istniała dla uszu zwykłego obserwatora.


Techniczny:
Wzrost w centymetrach: 196 cm
Waga w kilogramach: 92 kg
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Głęboka blizna przecinająca na ukos twarz - od lewej skroni, przez nos, po prawy policzek.
Włosy: Długie, kruczoczarne włosy sięgające ramion.
Zarost: Brak
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: Wiekowa, mistrzowsko wykonana elfia zbroja lamelkowa, pokryta licznymi, płytkimi śladami wrogiego oręża.
Grube, solidne i długie rękawice skórzane sięgające łokci.
Metalowe naramienniki. (Coś na ten wzór: www.mardinus.home.pl/oferta/img/oslony_rak/img_120.jpg // Powiedzmy, że bardziej "elfie" :P)
Bogato zdobione, jednak dość wychodzone, długie buty elfiej roboty.
Broń: Ogromny miecz dwuręczny Aiwe zawieszony na plecach, owinięty starannie w skóry i futra zdarte z Wielkich Wilków. Zza prawego ramienia wystaje tylko potężna rękojeść - prosta, a jednak szlachetnego wyglądu.
Długie, zdobione sztylety do rzucania, umiejscowione na obu bokach tułowia.
Ubiór płaszcz itp.: Długa, ciemnogranatowa peleryna z głębokim kapturem, oraz delikatnymi, złotymi zdobieniami na krawędziach. Stara, lecz dostojnie wyglądająca, srebrzyście odbijająca blask Księżyca. Przypięta srebrną klamrą na obojczyku elfa.
Bukłak ze źródlaną wodą, przymocowany bardziej z tyłu, do lewego biodra.

Man_Utd
30-12-2014, 11:59
Techniczny

Strasznie wysoki jesteś Lwie jak na jeźdźca ;) A elfy były zwykle wyższe od ludzi, z wyjątkiem Strażników. Za to nasz Pili chyba jest całkiem okrągły :P

Wzrost: 192cm
Waga: 79kg
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: ciemno brązowe, długie jak to u elfa
Zbroja: elfia kolczuga pod ubraniem
Broń: Elfi miecz jednoręczny, długi elfi łuk.
Ubiór: Brunatno-zielone kubrak, płaszcz i peleryna, brązowe spodnie i wysokie skórzane buty.

sadam86
30-12-2014, 12:02
Techniczny
Pili po prostu jest grubokościsty.

Lwie Serce
30-12-2014, 12:02
Techniczny
Wzrost w dosiadaniu rumaka nie przeszkadza, z własnego doświadczenia wiem. ;) Chyba że chodzi o to, Tolkien coś pisał że Rohirrimowie byli ogólnie niźsi. Ale tego już nie pamiętam, tyle czasu się nie czytało książki... ;)

Man_Utd
30-12-2014, 12:15
Arveldir udał się do swojej kwatery gdzie do północy medytował, wspominając minione wydarzenia i kontemplując piękno dzieł Eru, co zastępowało elfom sen. W środku nocy wyszedł samotnie na dziedziniec stanicy i ruszył ku wałom by przyjrzeć się okolicy i jeśli nadarzy się okazja, rozpytać wartowników. W ciemności dostrzegł niską, krępą postać majstrującą przy klamrach paska. Zniesmaczony grubiaństwem krasnoluda odwrócił się i poszedł na drugą stronę fortu.

Bezszelestnie wszedł po schodach na szczyt wału. Wartownicy drgnęli zaskoczeni jego niespodziewanym przybyciem. Ciężką i odpowiedzialną służbę pełnicie tutaj na skraju ludzkich siedzib. zagadnął wartę. Grabieżcy z Rhun czają się w mroku, zapasy jedzenie niewielkie... Wszyscy wykazują się dużą lojalnością stojąc u boku młodego wodza.

Techniczny

Możliwe, sam nie wiem w sumie. Ale nie no, wiadomo że heros Rohanu nie może być kurduplem :D

Araven
30-12-2014, 15:37
A co nam pozostaje mości Elfie, ale wiecie jak głód zacznie nam doskwierać to i z lojalnością może być różnie. W desperacji nie wiadomo co ludzie uczynią. Niektórzy tu żony i dzieci mają, i całe rodziny. Większość z nas to jednakowoż zbrojni.
Te wycia po nocy niby wilcze, ale coś w nich takiego, że krew mrozi w żyłach. Jak tak dalej pójdzie bojowe konie zaczniemy jeść, tylko jak potem łupieżców ścigać będziemy?

Techniczny
Dziękuję za opisy Waszych Postaci, rano rusza patrol. Macie czas na szybkie śniadanie i ew. rozmowę z komendantem czy innymi. Musicie poprosić o możliwość dołączenia do patrolu.
Jak stoicie z czasem, ja od 17.30 mogę nieco popisać.

sadam86
30-12-2014, 15:49
Techniczny
To szybkie śniadanie i na patrol, a krasnolud jako wolny nie będzie się pytał o zgodę na dołączenie, jest na tyle uparty że może iść tam gdzie chce:) Ja od 17 mogę z mała przerwą koło 18.

Lwie Serce
30-12-2014, 15:57
Freawine dalej przechadzając się po stanicy zauważył rozmawiających Arveldira i strażników, więc postanowił się dołączyć. Słyszę panowie, że wy tu o wyjadaniu koni bojowych. Serca nie macie, u nas traktujemy je jak przyjaciół... Pokręcił głową Rohirrim, po czym dodał - skoro już o jedzeniu, na jakąś strawę można tu liczyć czy niezbyt?

Techniczny
Ja chory jestem to mogę do wieczora dziś pisać, zawsze to miła rozrywka. :D Co do rozgrywki to pogadać, szybko coś przekąsić i na patrol, jak dowódca wstanie. :D

Rhaegrim
30-12-2014, 16:05
Andereth po przebudzeniu udał się porozmawiać z komendantem. Zastał go w swojej kwaterze, kiedy tamten przygotowywał się do pełnienia swoich dziennych obowiązków.

Komendancie nalegam abyś pozwolił Nam dołączyć do najbliższego patrolu. Na pewno nie będziemy niepotrzebnym balastem dla twoich ludzi,a każda pomoc się przydaje.
Te wycie rzeczywiście jest dziwne, a dla mnie wydaje się ono znajome. Być może nie mamy doczynienia z zwykłymi wilkami, a wargami? Wie komendant kiedy się to zaczęło?

Techniczny
Tak o 18 byłoby dla mnie najlepiej.

Araven
30-12-2014, 16:06
Wycia słychać od 2 tygodni, od początku zimy. Zezwalam wam na dołączenie do konnego patrolu, poślę 6 moich ludzi. Weźcie ciepłe ubrania i żywność na jakieś 4 do 5 dni. Patrol będzie kilkudniowy, spróbujcie poszukać śladów zaginionych żołnierzy z poprzednich patroli. Może coś ustalicie, niektórzy mogą być w niewoli.



Techniczny
To będę tuż po 18.

[Dowódca był na nogach od samego rana. Zjedliście posiłek z innymi. Na razie jedzenie jeszcze jest. Jak ruszacie wszyscy to patrol żołnierzy będzie 6 osobowy, oni jadą konno. W nocy spadł śnieg, większość z was idzie pieszo czy pożyczacie konie ze stanicy? Ale i tak poza Rohirrimem marni z was jeźdźcy. ]

Araven
30-12-2014, 17:02
Techniczny
Jakieś przygotowania przed patrolem? Co zabieracie, jak ruszacie, konno czy pieszo?

Lwie Serce
30-12-2014, 17:06
Jakby krasnolud nam tępa nie dotrzymywał, to mogę go na Haletha zabrać, chyba się nie załamie hehe. To co przyjaciele, bierzcie co trzeba, ja idę siodłać rumaka. Może przy okazji porozmawiam z jakimś jeźdźcem co będzie to samo robił i się czegoś dowiem.


Techniczny
Poza tym co polecił dowódca chyba nic więcej nie bierzemy. :)

sadam86
30-12-2014, 17:07
Dowódco a dla Nas znajdą się jakieś spokojne koniki, co prawda ja w siodle niezwyczajny, ale pieszo konnym tępa nie dotrzymam zacukał się Pili, a i jakieś ciepłe łachy by się zdały.

Techniczny
Biorę cały ekwipunek plus jak komendant coś rzuci to ciepłe ubrania

Man_Utd
30-12-2014, 17:09
Tylko każcie stajennym skrócić mu strzemiona co by nogami w powietrzu nie dyndał.

Techniczny
Ja też bym wziął te konie, nie będziemy robić woltyżerki ale z siodła chyba nie spadniemy. Najwyżej do walki się zsiądzie. Bierzemy prowiant i w drogę.

Rhaegrim
30-12-2014, 17:11
Też poprosiłbym o jakiegoś spokojniejszego rumaka.

Techniczny
Biorę ubrania, jedzenie i pakuję je na konia. Będę jechać konno by dotrzymać reszcie kroku, ale jak dojdzie do walki to zejdę z wierzchowca.

Araven
30-12-2014, 17:11
[Komendant]
Damy wam kilka spokojnych koni, dla ciebie krasnoludzie zaś kuca. Śniegu napadało to i za szybko nie pojedziecie.

[Zołnierz z patrolu]
Piękny wierzchowiec rzekł jeden z żołnierzy, na widok Haletha jakiego siodłał Freawine. Wiecie panie, ze patrole teraz mało popularne, kilka zaginęło.

[Ubrania zabraliście ciepłe ze stanicy i żywność też.]

Araven
30-12-2014, 17:12
Ruszyliście na patrol, pada śnieg, jest zimno, wieje wiatr, idziecie lub jedziecie opatuleni.
Tak mija wam pierwszy dzień patrolu, nikogo nie spotkaliście. Śnieg zasypał wszelkie ślady poprzednich patroli, wilków także.


[Wieczór mamy, zmarznięci rozpalacie małe ognisko. Wartujecie w nocy, obok żołnierzy z patrolu ?].

sadam86
30-12-2014, 17:15
Dowódco i Nas uwzględnij przy rozstawianiu wart rzekł Pili, zawsze to mniejsze ryzyko że ktoś przyśnie lub róbmy podwójne, jeden kręci się i jest widoczny a drugi po cichu dogląda obozu nie zdradzając się obecnością.

Rhaegrim
30-12-2014, 17:17
Pozwólcie mi trzymać wartę jako pierwszemu.

Man_Utd
30-12-2014, 17:17
Proponuję żebyśmy i my objęli warty, przyjaciele. rzekł Arveldir patrząc na kulących się z mrozu żołnierzy ze stanicy. Twarde to wojaki, ale zimno i zmęczenie mogą skutecznie stępić zmysły. A oczy elfów i czujność Strażnika przejrzą i śnieżną zawieruchę.

Lwie Serce
30-12-2014, 17:18
Ehh ale tu zimno - opatulając się w płaszcz - na wartę moge i ja iść, i tak nie zasnę w tym mrozie rozmyślając o Riddermarchii.

Araven
30-12-2014, 17:20
Mało kto zdaje sobie sprawę jak cudowny może być płatek śniegu. Olbrzymi, roziskrzony, błyskający tysiącem odcieni bieli. Ale podziwianie płatków śniegu, przerywa dalekie wycie wichru i wilków, konie robią się niespokojne.

[Ci co nie wartują idą spać, czy sobie jeszcze rozmawiacie?. Wycia wilków są dość odległe. Ogólnie jesteście zmarznięci i wyczerpani, jest poniżej 10 stopni i zimny ostry wiatr.]

sadam86
30-12-2014, 17:24
Dowódco ja na koniach się nie znam, ale chyba są niespokojne, nie uciekną? wymamrotał krasnolud żując suchara twardego niczym zbocza Ereboru.

Lwie Serce
30-12-2014, 17:26
Ja się nimi zajmę, wy tu wartujcie. ​Rohirrim podszedł do koni przemawiając do nich i głaszcząc je, licząc że się uspokoją.

Araven
30-12-2014, 17:33
[Konie uspokojone co nieco, wilki się jak na razie nie zbliżają. Noc minęła.].

[Ranek]
Budzicie się przemarznięci mocno. Jeden z wartowników podchodzi do kolegi, który leży, chyba zasnął na warcie. On jest sztywny, zimny jak kloc, chyba zamarzł.

To trup, zamilcz krzyczy sierżant Randulf, dowódca patrolu, trzeba go ratować !.

[Robicie coś, co ewentualnie?]

Rhaegrim
30-12-2014, 17:38
Musimy zdjąć z niego mokre ubrania i owinąć go w koce, trzeba go też przenieść jak najbliżej ogniska i je rozpalić.
Podchodzę do zamarzniętego wartownika i szybko zdejmuję jego ubrania,zostawiam tylko bieliznę.
Szybko dajcie mi jakieś suche szaty!

Araven
30-12-2014, 17:41
[Przeprowadzono akcję ratunkowa wg sugestii Dunedaina, żołnierz przeżyje.].

[Śnieg niemal przestał padać. W nocy wył wicher i wilki, ale nie zaatakowały. Dwa dni stąd jest mała wartownia na maksymalnie 20 ludzi, jeśli ktoś ocalał to tam się schronił, tak uważa sierżant Randulf.]

[Pytanie sierżanta]

A wy panowie co uważacie, ruszym ku owej małej wartowni co to 2 dni stąd jest, mającej baczenie na wzgórza na północy, czy poszukamy zaginionych po okolicy, ale śladów brak. Teraz przestaje padać ale nie wiadomo na jak długo. Po mojemu do owej wartowni trza nam ruszyć. Jak mieli odciętą drogę powrotu do stanicy, to ocalali ku wartowni pewnikiem ruszyli. Co myślicie?

Lwie Serce
30-12-2014, 17:41
Ostrożniej sojusznicy! Zapomniał się, zasnął i oto efekt. Jak tak dalej pójdzie to większość z nas padnie, i to nie od oręża wroga.

I również uważam, że należy iść ku wartowni.

Man_Utd
30-12-2014, 17:45
Warto spróbować, choć równie dobrze możemy się tam natknąć na Easterlingów. Ale 20 damy radę, a innych tropów na razie nie mamy. W drodze powrotnej możemy sprawdzić cóż to za wilki tak wyją. O ile ludzie przetrzymają ten mróz.

sadam86
30-12-2014, 17:45
Ano do wartowni, kilku żołnierzy na tych terenach i tak nie znajdziemy, a jak rozsądni to tam się skierowali, trzeba tylko się pilnować bo w strażnicy mogą siedzieć też ci z Rhun.

Rhaegrim
30-12-2014, 17:47
Bez żadnych tropów znalezienie zaginionych nie jest możliwe. Nawet jeśli jakieś były to już dawno przykrył je śnieg. Powinniśmy ruszyć ku wartowni.

Araven
30-12-2014, 17:50
[Dzień drugi, na patrolu. Został wam 1 dzień do wartowni.]

Ruszyliście ku wartowni, śnieg nie pada, ale jest go ze 20 centymetrów, i dalej wieje, momentami aż kurzawa się robi. Pokonaliście chybotliwy mostek i małe urwisko, wieczorem dotarliście do lodowego kręgu, idealnie okrągły. Ma kilka metrów średnicy, około 6. Wokół kręgu są ślady, but jakby ludzki, ew. kogoś o nieco mniejszej wadze, i ślady dużego wilka też są.

[Ktoś wchodzi na lód, jest gruby, a pod spodem nie ma wody, z tego co mówi sierżant. Co robicie?]

sadam86
30-12-2014, 17:54
Krasnolud zdjął kuszę z pleców załadował i rzucił do kompanów To kto idzie ze mną? I ruszył na lód.

Lwie Serce
30-12-2014, 17:58
Postój nic nie da - popędzając rumaka do powolnego stępa.

Rhaegrim
30-12-2014, 18:02
Dunedain zszedł z konia i dobywszy miecza zaczął powolnym krokiem iść w stronę lodowego kręgu
Te ślady mógł zostawić wilczy jeździec, możliwie, że po bitwie część niedobitków uciekła na południe. Powinniśmy mieć się na baczności.

Araven
30-12-2014, 18:03
[Jesteście dzień od wartowni a 2 dni od stanicy z jakiej wyruszyliście, znaleźliście lodowy krąg około 6 metrów średnicy. Przy nim są ślady dużego wilka i odcisk buta.]

Pili z kuszą nieufnie wszedł na lód, w środku kręgu coś jest zamrożone.

[Podchodzi ktoś do samego centrum lodowego kręgu?]

sadam86
30-12-2014, 18:05
Hmm ciekawe co to za tłumok tam leży zaciekawił się krasnolud i skierował w niego kuszę, podchodząc po woli z zamiarem zbadania znaleziska.

Rhaegrim
30-12-2014, 18:07
Techniczny
Także podchodzę.

Araven
30-12-2014, 18:07
W środku kręgu jest zamarznięty noworodek, ludzki. Poniżej roku życia raczej.

[Co robicie?]

Techniczny
Froyi nie ma, a my ostro lecimy bez niej. Nic nie pisała, czy może czy nie może być dzisiaj. Co proponujecie? gramy jeszcze chwilę czy czekamy na Froyę?

Lwie Serce
30-12-2014, 18:09
Jeździec się zatrzymał i czeka,w razie czego więcej zdziała będąc nieco oddalonym.

Techniczny
Poczekajmy lepiej na nią.

sadam86
30-12-2014, 18:09
Techniczny
Z tego co widzę to na forum jest:) Froya zdeklaruj się proszę czy możesz grać czy mamy się wstrzymać?

Man_Utd
30-12-2014, 18:13
Arveldir zeskoczył z konia i przygotował łuk, znając orków i Mistrza Gry w każdej chwili spodziewając się zasadzki.

Techniczny

No teraz to się poczułem jakby jeszcze kawałek na południe i mielibyśmy dojść do Muru :D

Zaczekajmy na nią

Rhaegrim
30-12-2014, 18:15
Techniczny
Też wolę na nią zaczekać.

Araven
30-12-2014, 18:18
Dziecko na pewno nie żyje, Rohirrim siedząc na koniu zauważył daleko około 300 metrów od was jednego wilczego jeźdźca. Wśród drzew. W kierunku w jakim zmierzacie czyli ku wartowni.

[Wydostajecie martwe niemowlę? Strzelanie do wilczego jeźdźca odpada, za daleko, konny pościg też trudny, jest około 20 cm śniegu na ziemi, tu i ówdzie więcej, lub nieco mniej. Co robicie?]

Techniczny
Wobec tego stop klatka. Czekamy na Froyę. Zatrzymujemy akcję przy lodowym kręgu. propozycje co uczynić można składać teraz, ale nie ruszymy dalej nim Froya się nie odezwie.

Man_Utd
30-12-2014, 18:38
Da się rozbić ten lód? Krasnoludzie, porzuć na razie tą morderczą machinę i uderz młotem, może wydobędziemy to dziecko i dowiemy się więcej, co i kto mu to zrobił. wzrok elfa podniósł się na wilczego jeźdźca obserwującego ich z oddali. Gdy noc zapadnie będziemy mieli gości. Przydałoby się znaleźć jakieś obronne miejsce.

sadam86
30-12-2014, 18:42
Hm trochę mi to nie w smak, żebyście potem do mnie nie mieli pretensji, ale dobrze spróbuje je odłupać od lodu, tylko nie ręczę za efekty, a co do gości to mogę ich poczęstować bełtem hehe.

Araven
30-12-2014, 18:45
Pili uderzajac młotem pokruszył lód. Dziecko jest zamarznięte na amen. Zawinięte w pieluchę, żadnych śladów obrażeń na ciele nie ma. Raczej było żywe nim powstał ten lodowy krąg, naturalnie nie ma tu racji bytu ten krąg, bo wody pod nim nie ma. To regularne 6 metrowe, grube na około 40 cm koło z lodu wśród śniegu. Na ubranku dziecka jest nieco krwi, ale to nie krew niemowlęcia a kogoś innego.

sadam86
30-12-2014, 18:47
Żołnierze widzieliście kiedyś coś takiego, ja znam się na górach, ale chyba regularne koła lodu to nie jakieś częste zjawisko?

Araven
30-12-2014, 18:51
Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego, żeby tu jeszcze jakaś woda była, ale wody tu nie było nigdy. Znamy to miejsce. Często robimy tu postój w drodze do wartowni.

Techniczny
Ja na dziś kończę, chyba, ze Froya coś później napisze. To może zapodam i ja jakieś wpisy.

sadam86
30-12-2014, 18:53
Nie podoba mi się to, a co o tym sądzicie Wy moi zacni towarzysze zapytałł Pili oddając dziecko dowódcy patrolu.

Lwie Serce
30-12-2014, 18:58
Dzieciak i krąg nie ważni póki co, jesteśmy atakowani!

Frøya
30-12-2014, 19:44
Jeszcze nie jesteśmy - rzekł spokojnie Feanfirr, przyglądając się bacznie wrogiemu jeźdźcowi - Czyżby to była robota orków? Martwe niemowlę, lodowy krąg? Dziwna sprawa. Baczcie wy wszyscy, aby zza drzewa coś gorszego na nas nie wyskoczyło - mówiąc to poprawił wygodnie miecz na plecach i czekał na rozwój wydarzeń.

Techniczny:
Wybaczcie, że mnie nie było. Dobra przyznaję się, że niby jestem w domu, ale miałam prawo sobie przysnąć :P
Mogę teraz pisać dalej.

sadam86
30-12-2014, 19:45
Techniczny
Siesta, stare dobre wspomnienia ehh

Man_Utd
30-12-2014, 19:47
Nic tu chyba więcej nie uczynimy. Powiedział Arveldir zawieszając na plecach łuk i wskakując na konia. Pochowajmy to dziecko i jedźmy stąd, poszukajmy dobrego miejsca na nocleg póki nie zapadł zmrok.

Techniczny
Pewnie, po wyczerpujących świętach przyda się trochę odpoczynku ;)

Lwie Serce
30-12-2014, 19:48
Wstrzymajmy się Arveldirze, nie wiemy co ten jeździec zrobi. I nie sądzę, by był sam.

Rhaegrim
30-12-2014, 19:48
Komendant powiedział, że to wycie zaczęło się dwa tygodnie temu. Obawiam się, że to nie jest zwykła wataha wilków, a co to tego kręgu to nie wiem co mam o tym myśleć. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Musimy jak najszybciej dostać się do strażnicy, możliwe, że ostali się jeszcze jacyś ludzie. Uważam, że dziecku należy się pochówek.

sadam86
30-12-2014, 19:51
Ale pochować je możemy w strażnicy, chyba że ta połać ziemi będzie Nszym grobem, jesteśmy tu za bardzo odsłonięci, jak uderzy większy oddział wargów to Nas zmiotą, za murami choć nawet marnymi mamy szansę.

Man_Utd
30-12-2014, 19:54
Zapewne zwiadowca. Poobserwuje nas, policzy i wróci do swoich, a w nocy ściągnie nam ich na głowę. Jest za daleko by strzelać, a w tym śniegu nie dogonisz go nawet ty, Freawine. Anderecie, chcesz jechać przez noc? To niemożliwe, musimy dać wypocząć ludziom i koniom. Nie róbmy nic pochopnie.

sadam86
30-12-2014, 19:59
Arveldir nie musimy daleko jechać wystarczy jakieś miejsce, które zniweluje przewagę jazdy orków nad Nami, dowódco jest tu coś takiego niedaleko?

Man_Utd
30-12-2014, 20:06
To właśnie miałem na myśli. Ale nie tkwijmy nad tym kręgiem bo jeszcze coś gotów z niego wyleźć.

Rhaegrim
30-12-2014, 20:19
Nie wywołuj złego Arvledirze, nie wiesz co może wyjść z miejsca czyjegoś pochówku.
Kapitanie czy zauważyliście przed naszym przybyciem wzrost aktywności orków?

sadam86
30-12-2014, 20:30
Andereth ma rację.Zwłaszcza, że to miejsce nie wygląda na pochówek,a na ofiarę. Ruszmy się gdzieś wreszcie bo oszczędzimy orkom roboty jak tu zamarzniemy.

Techniczny
Dobra ja spadam, jutro będę po 15 więc jakby co lećcie beze mnie, no i Szczęśliwego Nowego Roku jakbyśmy się rozminęli

Araven
30-12-2014, 21:59
{Dowódca patrolu]
Niedaleko stąd jest dobre do obrony miejsce. Jesteśmy przemarznięci i jest zimno, musimy zanocować. dziecko możemy pochować i tutaj jak krasnolud skruszy ziemię młotem.

Techniczny
Dotarliście na miejsce, można rozbijać obóz. Ktoś się udaje na wycieczkę poza obóz, czy siedzicie w kupie. Warty jakie? jeden z WAS i 1 ŻOŁNIERZ? Dziecko pochowaliście? Czy wieziecie jego ciało do strażnicy?

Jutro tj. w Sylwestra gramy czy chcecie przerwę ?. Ja tam mogę grać.

Frøya
30-12-2014, 22:54
Pozwólcie towarzysze, że ja obejmę pierwszą wartę - stwierdził Feanfirr i z nikim nie dyskutując minimalnie oddalił się od obozu. Usiadł na pobliskim kamieniu i zaczął uważnie rozglądać się po okolicy, żując jednocześnie kawałek suszonego mięsiwa, które w zapasie dała im strażnica Winithion Iaur. Siedząc blisko obozowiska, a towarzyszy mając na wyciągnięcie ręki, czekał na rychły zachód słońca. Dął silny i zimny wiatr, a lodowate kawałki śniegu cięły delikatnie twarz elfa, drażniąc nieznośnie jego starą bliznę. Miarowe wycie wilków słychać było tu i tam.

Techniczny:
Ja jutro przez cały dzień to tak średnio z czasem. Może wpadnę raz czy dwa, aby ogarnąć co i jak się dzieje. Po 20 znikam.

Araven
31-12-2014, 08:28
Aktualne obozowisko było nieco osłonięte od wiatru. Rozpaliliście z trudem dwa ogniska by się ogrzać. Wycia wilków zaczęły się zbliżać, jeszcze nim zasnęliście.
Wilcze ślepia błyskają w ciemności wokół obozu, jest ich nie mniej jak 30 sztuk, może więcej, podchodzą coraz bliżej. Nawet już na 20 metrów od obozu.

[Ktoś strzela ? Co robicie. Konie się mocno niepokoją, są uwiązane do drzew, ale czują zapach wilków, dość bliski]

Techniczny
Dajcie znać, co i jak. Dziś pewnie będzie krucho z czasem u większości. Podobnie jutro.
Możemy rozegrać starcie z wilkami i zrobić przerwę do 2 stycznia. To od Was zależy.

sadam86
31-12-2014, 08:39
Nie będą mi tu wyć bezkarnie i sen zakłócać jakieś przerośnięte kundle, Pili załadował kuszę i posłał bełt w dwa punkty świecące niczym latarenki.

Techniczny
Jak reszta zdeklaruje co robi to walkę można rozliczyć,a opisy pojawią się pewnie 2:) Mnie nie będzie do 15

Araven
31-12-2014, 08:51
Jakiś wilk trafiony bełtem krasnoluda zaskowyczał z bólu, ten zziębniętymi rękoma ładuje z trudem kuszę.

Techniczny
Konie są chronione od strony gdzie są uwiązane nie da rady podejść, walka będzie między ogniskami i wokół obozowiska. Nie bardzo tu miejsce na taktykę, wygra silniejszy. Wilki do ataku pcha głód, to wilki z północy, w większości białe,są większe od normalnych ale mniejsze niż wargowie, tzw. zimowe. Zwykle tu nie występują, musiały przybyć tutaj tej zimy. Kilku wargów jest wśród nich.
Proszę ogólne deklaracje jak się zachowujecie i walczycie, żołnierzy jest 6 plus wasza drużyna. Mozna strzelać, raz na jakiś czas sięgając po broń białą (dotyczy to preferujących walkę strzelecką).

Araven
31-12-2014, 09:33
Techniczny

WALKA POTRWA 2 TURY CZYLI OKOŁO 1 MINUTY. Walczycie w świetle ognisk, w śniegu, wielkie białe wilki i kilkanaście wargów atakuje was zajadle, nie bojąc się ognia, nie wiecie ile ich jest, ale nie mniej niż 30, a może i więcej. Teraz liczy się przetrwanie. Mimo chłodu sięgacie po ulubioną broń. Żołnierze z patrolu też dzielnie walczą.

[Poniżej rozliczenie walki, wcześniejszy ostrzał wyeliminował kilka wilków. Wilk to 5 punktów skuteczności a warg 7. Wszyscy mają 4PL a Pili 5.]

Andereth, Strażnik Dunedain (Rhaegrim)
Wzrost 195cm
Waga 95 kg większość to mięśnie
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: czarne włosy średniej długości, kilkudniowy zarost
Zbroja: lekka łuskowa.
Broń: miecz półtoraręczny pamiętający jeszcze czasy Arnoru, długi łuk wraz z kołczanem zawieszonym na plecy.
Ubiór: Szary płaszcz strażnika wraz z charakterystyczną spinką w kształcie siedmioramiennej gwiazdy oraz kapturem, długie skórzane buty.
Czujność 4, Sprawność 3

Narracyjny Atak Miecz 11/ Atak łuk 10 Obrona miecz 15/8 Obrona łuk 13/7
Rany: Lekkie [ x ] [ x ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność 22 punkty, Otrzymane obrażenia 6 punktów, Rany 1 średnia i 1 lekka. Wydanie 1PL zamieni średnią w lekką i będą 2 lekkie. Wydanie 2 PL spowoduje, że będzie tylko 1 lekka. Wydano 1 PL, rany zaktualizowane.

ARVELDIR, Sindar (Man_Utd)
Wzrost: 192cm
Waga: 79kg
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: brak
Włosy: ciemno brązowe, długie jak to u elfa
Zbroja: elfia kolczuga pod ubraniem
Broń: Elfi miecz jednoręczny, długi elfi łuk.
Ubiór: Brunatno-zielone kubrak, płaszcz i peleryna, brązowe spodnie i wysokie skórzane buty.
Czujność 4, Sprawność 3

Narracyjny Atak łuk 12/ Atak miecz 7, Obrona łuk 13/7 Obrona miecz 15/8
Rany: Lekkie [ x ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność 24 punkty, Otrzymane obrażenia 4 punkty, Rany 2 lekkie. Wydanie 1PL zniweluje 1 lekką. Wydanie 2 PL spowoduje, brak ran. Wydano 1 PL, rany zaktualizowane.

FEANFIRR, Noldor (Froya)
Wzrost w centymetrach: 196 cm
Waga w kilogramach: 92 kg
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Głęboka blizna przecinająca na ukos twarz - od lewej skroni, przez nos, po prawy policzek.
Włosy: Długie, kruczoczarne włosy sięgające ramion.
Zarost: Brak
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: Wiekowa, mistrzowsko wykonana elfia zbroja lamelkowa, pokryta licznymi, płytkimi śladami wrogiego oręża.
Grube, solidne i długie rękawice skórzane sięgające łokci.
Metalowe naramienniki. Bogato zdobione, jednak dość wychodzone, długie buty elfiej roboty.
Broń: Ogromny miecz dwuręczny Aiwe zawieszony na plecach, owinięty starannie w skóry i futra zdarte z Wielkich Wilków. Zza prawego ramienia wystaje tylko potężna rękojeść - prosta, a jednak szlachetnego wyglądu.
Długie, zdobione sztylety do rzucania, umiejscowione na obu bokach tułowia.
Ubiór płaszcz itp.: Długa, ciemnogranatowa peleryna z głębokim kapturem, oraz delikatnymi, złotymi zdobieniami na krawędziach. Stara, lecz dostojnie wyglądająca, srebrzyście odbijająca blask Księżyca. Przypięta srebrną klamrą na obojczyku elfa.
Bukłak ze źródlaną wodą, przymocowany bardziej z tyłu, do lewego biodra.
Czujność 4, Sprawność 3

Narracyjny Atak Miecz 14/ Atak sztylety 6 Obrona miecz 18/9
Rany: Lekkie [ x ] [ ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność 26 punktów, Otrzymane obrażenia 4 punkty, Rany 2 lekkie. Wydanie 1PL zniweluje 1 lekką. Wydano 1 PL, została 1 Lekka.

PILI, krasnolud (Sadam86)
Wzrost w centymetrach: 154cm
Waga w kilogramach: 130 kg prawie same mięśnie, ale brzuch od nadmiaru piwa troszkę się rysuje
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: brak
Włosy: kolor, długość: włosy rude średniej długości, broda do pasa spleciona w grube warkocze
Zbroja ew. wygląd i cechy charakterystyczne: zbroja łuskowa wykonana przez mistrzów krasnoludzkiego płatnerstwa, koloru jasno srebrnego (jak dam, że z mithrilu nie przesadzę?)
Broń: młot, kusza nie wyróżnia się niczym, ale za to spust i łuczysko to majstersztyk krasnoludzkich rzemieślników
Ubiór: płaszcz z grubej wełny, ciężkie podkute buty pokryte też łuskami
Czujność 4, Sprawność 3

Narracyjny Atak Młot 12/ Atak kusza 9 Obrona młot 18/9
Rany: Lekkie [ x ] [ x ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 3 PL
Skuteczność 24 punkty, Otrzymane obrażenia 8 punktów, Rany 1 średnia i 2 lekkie. Wydanie 1PL zamieni średnią w lekką i będą 3 lekkie. Wydanie 2 PL spowoduje, że będą tylko 2 lekkie. Wydano 2 PL, zostały 2 Lekkie.

FREAWINE, Rohirrim (Lwie Serce)
Wzrost - 185 cm.
Waga - 87 kg (dobrze umięśniony)
Kolor oczu - błękitny
Znaki szczególne - niewielka blizna na twarzy, nabyta w Bitwie Pięciu Armii, zawsze nosi wąsy i zarost
Włosy - blond, długie do ramion
Zbroja - kolczuga jaką nosi większość regularnych jeźdźców Rohanu, sięga do ud. Hełm bez osłony na twarz, bez większych zdobień ale z końskim włosiem, który wygląda dość imponująco.
Broń - normalny miecz wykuty w Riddermarchii (do Herugrima podobny ), włócznia z proporcem przedstawiającym białego konia na zielonym tle - symbol Rohanu, krótki łuk. Tarcza średniej wielkości, okrągła też zielona z białym koniem.
Czerwony płaszcz, brązowe buty z cholewami, oraz w takim samym kolorze rękawice. Pod zbroją zielona, dość długa koszula. Spodnie ciemnozielone.
Czujność 4, Sprawność 3

Narracyjny Atak Miecz lub włócznia konno 11/ Atak miecz pieszo 9 / Obrona konno 17/9, pieszo 15/8 z tarczą
Rany: Lekkie [ x ] [ ] Średnia [ ] Poważna [ ] 2 PL
Skuteczność 20 punktów, Otrzymane obrażenia 6 punktów, Rany 1 średnia i 1 lekka. Wydanie 1PL zamieni średnią w lekką i będą 2 lekkie. Wydanie 2 PL spowoduje, że będzie tylko 1 lekka. Wydano 2 PL, rany zaktualizowane.

Czekam na opisy walki do 2 stycznia włącznie.

sadam86
01-01-2015, 10:37
Bełt posłany przez krasnoluda najwyraźniej w coś trafił, bo to coś zaskowyczało i latarenki ślepi zgasły. No to albo pójdą teraz przecz, albo rzucą się Nam do gardeł pomyślał napinając ponownie kusze dłońmi zgrabiałymi z zimna i zrobił to w ostatniej chwili bo nagle przed Nim na skraju okręgu światła rzucanego przez mdłe ognisko wyszczerzył się pysk warga Smacznego wysyczał Pili i nacisnął spust, bełt poszybował i zanurkował w paszczy przerośniętego kundla znikając w niej zupełnie, zapewne zagłębiając się w w trzewia. Warg runął na bok, kilka razy łapami grzebną zmarznięty śnieg i skonał. Eh to dopiero niecnie go trafiłem ucieszył się Pili ciekawe czy bełt mu z tyłu wystaje hehe ale wesołe rozważania krasnoluda przerwał kolejny napastnik, który zachodził go z boku. Teraz już nie było czasu na ponowne załadowanie kuszy, do akcji wkroczył młot dzierżony pewnie ręką krasnoluda. Wilk podchodził na lekko ugiętych łapach, szczerząc pożółkłe zębiska ociekające gęstą śliną i warcząc zajadle. Pili nie poddał się presji i tylko bacznie śledził wroga wzrokiem, a gdy ten skoczył aby powalić krasnoluda ten wyprowadził cios i trafiając zwierzę w łeb, druzgocąc kości czaszki odrzucił je na bok jak szmacianą lalkę. W trakcie gdy poprzedni przeciwnik zajął całą uwagę Piliego, kolejny zaszedł go z tyłu i ucapił za łydkę po czym mocno szarpnął obalając krasnoluda na ziemię. Pili znalazł się w krytycznym położeniu, upadając wypuścił młot z ręki, a teraz gdy zdołał się odwrócić na plecy znalazł się on poza zasięgiem, a wilk nie próżnował skoczył na krasnoluda z zamiarem rozszarpania Mu gardła. Pili zdołał jednak zasłonić się ręką i zębiska zagłębiły się tylko w jego przedramię. Krasnolud już żegnał się z życiem, gdy w śniegu tuż obok dostrzegł zagrzebany bełt. Sięgnął po niego wolną ręka i z rozmachem wbił go poprzez ucho prosto w mózg bestii i dla pewności pomieszał trochę zawartością czaszki wilka, aż resztki życia zgasły w jego oczach, po czym zwalił go na bok i z lekki bólem w sponiewieranej kostce dźwignął się z ziemi. Poprzednia walka wydawał się trudna, choć teraz stanął w sytuacji krytycznej, oto bezbronny na przeciw mając wygłodniałego warga musiał stoczyć bój o życie. Jedynym co nadawało się do obrony i było w zasięgu Piliego okazała się płonąca żagiew dobyta z ogniska. Krasnolud wymachując rozpaczliwie zadał cios płonącym polanem w pysk bestii, który lekko się osmalił, ale jej nie zniechęcił. Po czy nadwątlona płonąca końcówka odpadła pozostawiają w rękach Piliego żałosny ułomek okopconego drewna, wtedy ośmielony warg skoczył. Pili reagując instynktownie drewnianym ułomkiem zablokował mu paszczę, po czym podkutym buciorem potężnie kopnął napastnika w łapę, łamiąc mu kości, a gdy bestia lekko oklapła poprawił kolejny kopnięciem w łeb, łamiąc z cichym chrzęstem kręgi szyjne oponentowi, po czy sam tracąc równowagę na śniegu nasiąkniętym i rozmiękłym od nagromadzonej wszędzie juchy runął na ziemię boleśnie tłukąc i rozcinając kolano o wystający spod białego puchu kamień. Walka się skończyła, Pili pozbierał z ziemi Swój zacny zad i rozejrzał się w koło, ziemię zaścielały trupy wilków i wargów, mówiąc delikatnie lekko woniejące. Kompania jak i zwiadowcy z patrolu, wyglądali na lekko sfatygowanych, ale trzymali się na nogach. Pili obejrzał się krytycznie, poruszał palcami poharatanej ręki Nie jest źle bywało gorzej, choć wilki wymęmłały mnie niemożebnie, znów elfy będą się ze mnie śmiać, pomyślał, po czy poszedł po płaszcz który do momentu ataku zastępował mu koc, tu sytuacja wyglądała nieco gorzej bo okrycie wyglądało jakby Rohirim cwałował po nim zapamiętale z pół nocy. Pili jednak się nie zraził, strzepał go z co większych zabrudzeń i narzucił na grzbiet, dobył z ekwipunku flaszkę gorzałki i czyste płótno, przemył rany gorzałką i golną potężnie dla zabicia zarazków które już dostały się do krwi, potem owiązał rany płótnem.

Techniczny
Tego trafionego poza obozem jeśli rozumiem dobrze nie wliczyłem do puli. Dwa wargi za 14 + dwa wilki za 10 daje 24. Wydam 2PL na podleczenie.

Info od MG
Opis przedni, post z opisem walki zedytowany, odjęte 2 PL i usunięta rana średnia zostały 2 Lekkie.

Frøya
01-01-2015, 14:51
Feanfirr siedząc samotnie na kamieniu, oddalony kawałek od ognisk i swej grupy, obserwował, nasłuchiwał. Od dłuższego czasu czuł, choć nadzieję miał, że nos go myli. Zapach mokrej sierści, zaś gdy zamknął oczy i oddał się mroźnej ciszy - miękkie stąpanie łap, delikatne skrzypienie płatków śniegu. Było jednak za późno aby zareagować. Gdy otworzył oczy, kilkadziesiąt jarzących się ślepi wpatrzonych w obozujących, okrążało ogniska i jego samego. Feanfirr wstał delikatnie i powolnym ruchem sięgnął po miecz, obserwując jednocześnie wilcze ogniki. Widział ich sylwetki, kontury śliny spływającej z pyska i wywalonych jęzorów, parę buchającą spomiędzy jak brzytwa ostrych zębisk. Spojrzał na towarzyszy, a czas jakby zwolnił. Uruchomiły się jego szóste zmysły wiekowego wojownika, który w niezliczonych bojach stawiał czoła okropnościom i Złu. Zgrubiały palec naciskający spust - trzask potężnej, krasnoludzkiej kuszy - świst ostrego bełtu. Chrupot łamanych kości - beznamiętny skowyt konającego zwierza.
Stało się. Równocześnie, gdy biała chmara wilków rzuciła się na ogniska i towarzyszy, Aiwë wyskoczył z świstem śpiewu ptaka, po czym znalazł się w garści elfa, który biec zaczął w stronę walki. Niestety droga została zagrodzona. Ogromny Warg, wielkością dorównujący rosłemu mężczyźnie, a sierścią tak gęstą niczym barbarzyńska zbroja - powolnym, delikatnym i dostojnym krokiem zastąpił drogę Feanfirrowi. Ten zatrzymał się nagle i ujął on swój wielki miecz w obie dłonie. Warg wyszczerzył zębiska jakby w szyderczym uśmiechu, zaś Noldor kątem oka ujrzał dwóch jeszcze innych Wargów, podobnych do swego Pana, lecz nie tak potężnych. Nie zdradził jednak tego co ujrzał, przeszywał nieustannie przeciwnika wzrokiem okrutnym oraz władczym. - Ognisk i obozów się kompanii zachciało, Hkieee hkieee - przez zęby warczała stojąca mu na przeciw ogromna bestia. - A nam czas właśnie na polowanie, świadomyś tego elfie? Rozetrzemy was na miazgę, waaghr! - Dwóch z tyłu jednocześnie rzuciło się na Elfa, jednak on widział. Kopniakiem z półobrotu powalił jednego z nich łamiąc mu kły i miażdżąc nos, lecz drugi wpadł na Feanfirra powalając go na ziemię, a cudem uniknął śmierci od kłów wbitych w jego pulsujące tętnice. Ciężki to był zwierz, lecz silnymi nogami odepchnął go od siebie i na odlew siepnął Aiwë, rozcinając czaszkę oponenta w pół. Wielki Warg zaryczał wściekle i odpychając w pędzie nawet swego ciut mniejszego poplecznika, szarżą skoczył na Feanfirra. Od poważnych ran uchroniła Elfa jego świetna zbroja, kuta tak dawno, tak daleko w zapomnianych czasach. Pazury z okropnym dźwiękiem przeszły po niej, a iskry posypały się niczym spod kowalskiego młota. Paszcza kłapnęła obok uszu bohatera i poszarpała mu pelerynę, chlastając lekko jego skórę. Feanfirr wściekle łupnął wilka głowicą swego miecza, a ten drugi już nadbiegał. Elf nie miał zamiaru się bronić. Równo z wrogiem rzucili się na siebie. Pięścią odepchnął paszczę Warga, Aiwë błysnął w blasku ognisk. Brunatna krew polała się na biały puch, a Warg bez jęku i bezsilnie jak kłoda padł martwy. Elf otarł twarz z krwi i potu, po czym rzucił się na Wielkiego Wilka, który dopiero co otrząsnął się ogłuszony. Zdążył zrobić unik, lecz przerażony patrzył jak przednia łapa odlatuje od reszty cielska. Padł na śnieg i próbował podnieść się, lecz bezskutecznie. Spojrzał na elfa wzrokiem pełnym strachu i skruchy, choć nienawiści zarazem. Aiwë cicho zakończył pracę mózgu zwierza, kiedy wbijał się lekko, powoli w czaszkę bestii. Feanfirr rzucił okiem na całą bitwę, którą wygrywali już jego towarzysze. Szybkim krokiem szedł w stronę ognisk, lecz wtedy zauważył pędzącego, białego wilka. Zwierzę skoczyło na Arveldira, który stojąc doń tyłem szył celnie z łuku do jęczących ze strachu wrogów. Feanfirr był szybszy. Podskoczył i w piruecie zwinnym jak wicher, dobył sztylet i cisnął nim w wilka, gdy ten był już w powietrzu. Ostrze wbiło się w jego skroń, a cielsko łupnęło prosto w stojący nieopodal głaz, opryskując go krwistymi malunkami.

Techniczny:
3 x Warg + 1 wilk = 26
Wydam 1 PL na lekką ranę.

Info od MG
Takoż świetny opis walki. Zaktualizowano rany, po wydaniu 1 Pl została 1 Lekka.

Rhaegrim
01-01-2015, 16:31
Dunedain z łukiem w ręku spokojnie wyczekiwał, wysilał słuch i wzrok próbując dostrzec coś w ciemnościach. Zauważył ruch jakiejś dużej sylwetki na wprost od krasnoluda, w tej samej chwili Pili wystrzelił w stronę stworzenia z kuszy. Andreth poczuł za sobą woń mokrego futra, natychmiast założył strzałę na cięciwę i odwrócił się. Ogromny biały wilk szykował się by skoczyć Rohirimmowi na plecy, który stał naprzeciw strażnika. Freawine miał bardzo zdziwioną minę kiedy Dunedain wypuścił pocisk skierowany w niego. Bestia akurat skoczyła i zaraz miała zatopić swe kły w ciele człowieka, jakież zdziwienie ukazało się w jej oczach gdy ostry grot wbił się w posiadany przez nią pysk. Truchło z hukiem uderzyło w ziemię. Nie było jednak czasu na podziękowania, Andereth ocalił swojego przyjaciela, jednak kątem oka zobaczył, że warg próbował zrobić to samo co jego towarzysz. W ostatniej chwili Dunedain zdołał uniknąć ataku bestii, dobył miecza, który był przekazywany z ojca na syna aż od czasów kiedy na północy istniało jeszcze dumne królestwo Arnoru. Rzucił się w przeciwnika nie dając mu nawet chwili na reakcję. Przebił bok potwora kończąc tym samym uśmiercając go. Nagle poczuł jak pazury przecinają zbroję uszkadzając jego skórę. Nienaturalnie duży wilk skoczył w stronę Strażnika, który łapiąc swój miecz w obie ręce ciął nim z ogromną siłą prawie rozplatając czaszkę zwierzęcia. Ostrze utkwiło w truchle, gdy Dunedain próbował je wyciągnąć został powalony na ziemię przez innego członka watahy. Łapa zaorała w przedramię Anderetha, jednak ledwo zdołała przebić się przez pancerz, jedynie lekko uszkadzając ciało. Potomek Arthedainu jedną ręką trzymał bestię za gardło walcząc o życie zaś drugą zdołał chwycić się jakiegoś leżącego na ziemi sztyletu. Nie tracąc czasu wbił go w szyję swojego przeciwnika. Krew opryskała twarz człowieka, gdy został przygnieciony zwierzęcym cielskiem. Używając resztek sił zwalił je z siebie i powstał. Wyciągnął swoją broń i zorientował się, że walka się zakończyła.

Techniczny
3 wilki i 1 warg to 22 puntky
Wydaję 1 PL na 2 lekkie

Info od MG
Dobry opis. Zaktualizowano rany.

Lwie Serce
01-01-2015, 16:57
Techniczny
Popędziliście, ja postaram się dać opis za parę godzin ok? Ew. jutro bo po wczorajszym mogę słaby opis dać jak się nie skupię, a z tym dziś ciężko u mnie. ;D

Lwie Serce
01-01-2015, 20:41
Freawine nie miał pojęcia dlaczego Strażnik wystrzelił w jego kierunku, wszystko stało się tak szybko że nawet nie zdążył zareagować. Dopiero gdy usłyszał huk i się odwrócił, ujrzał że ta strzała stała się zbawieniem od śmierci bez dobytego miecza nawet. Podziękować pragnął mu później, bowiem sytuacja wydała mu się niezbyt ciekawa, on z dala od swego rumaka a wokół szaleli wargowie oraz wilki w przewadze liczby. Wyszarpnął więc miecz i stanął do kolejnej walki. Spostrzegł jednego wilka, który szczerzył na niego kły, jakby czekając na moment do szarży. Z pyska wyciekała mu piana a oczy były przeraźliwie czerwone. Zawarczał na Eorlinga, a ten uderzając kilka razy ostrzem w tarczę dla wprawienia się w bitewny nastrój z okrzykiem runął na bestię. Zadał cięcie raniąc nieznacznie przeciwnika. Wilk skoczył na niego, lecz ten w porę zasłonił się swą tarczą, za kraniec której złapał się oponent. Freawine wykorzystał ten moment i machnął szybko mieczem rozcinając pysk zwierzęcia, które z bólu zawyło i odsunęło się chcąc odsapnąć. Jednak Rohirrim natarł ponownie wiedząc że zyskał wielką przewagę i wbił ostrze prosto w łeb, przekręcając je w ranie. Wyciągając miecz z ciała wilka, czuł już że jest rozgrzany, niechaj więc walka na dobre się rozpoczyna! Za Riddermarchię!!!! Wykrzyknął z całych sił, a jego głos zagrzmiał po tych ziemiach dając do zrozumienia że jest tu jeździec Rohanu w pełnym rynsztunku i nie spocznie póki nie dokona swego lub nie powalą go rany. Odwrócił tym okrzykiem uwagę dwóch wilków które miały zamiar pognać w kierunku koni. Wnet znalazły się obok Freawine'a, próbując go okrążyć. Ten nie czekając aż bestie zajmą dogodne pozycje do ataku ruszył na jednego z nich. Rozpoczęła się imponująca potyczka, człowiek z dwoma bestiami. Jeździec sprawnie unikał ataków wilków, które na niego skakały lub machały łapami. Raz się schylał, przepuszczając oponenta nad sobą, a raz wykonywał obrót mający na celu zmylenie. Za każdym razem ciął mieczem, zadając rany bestiom które miały dość tej walki odczuwając taki ból. Jeden z nich chciał to zakończyć rzucając się całą masą na Eorlinga, ale ten w dogodnym momencie wbił ostrze prosto w jego paszczę. Drugi wykorzystując nieuwagę jeźdźca skoczył mu na plecy przewracając go i gryząc w rękę. Krew się polała, ale Rohirrim nie wypuścił miecza z dłoni, który wbił w samą porę w cielsko wilka po chwilowych zapasach, unikając na szczęście poważniejszych obrażeń. Gdy Freawine się otrząsnął, zaczął biec ku kolejnym bestiom. Gdy jedną ujrzał przed sobą, nie zatrzymał się. W oczach miał żądzę krwi swych wrogów i pamięć wspaniałych szarż eoredów. Krzyknął głośno Rohaaaan! Wymachując mieczem runął na bestię siekąc wiele razy tak że wilk padł na ziemię, krwawiąc obficie. Jeździec spojrzał na pole walki, wyglądało na to, że wargowie i wilki się wycofują.

Techniczny
4 wilki = 20 pkt. Wydaję 2PL i zostaje mi lekka rana.

Info od MG
Ok. Dobra robota. Rany zaktualizowane.

Araven
01-01-2015, 22:34
[Opis walki Leśnego Elfa, od Man_Utd]

Po strzale krasnoluda błyskawicznie rozpętało się piekło. Wilki i wargowie rzucili się pędem na otoczonych przemarzniętych zwiadowców. Arveldir chwycił łuk, wskoczył na pobliski głaz i z jego szczytu wycelował w falę pędzącej wilczej nawały. Zwolnił cięciwę a jeden z białych wilków zacharczał głośno i boleśnie ze strzałą wystającą mu z pyska i z rozpędem zarył w ziemię wzbijając w górę tuman śniegu. Jeszcze nim elf zdołał ponownie wycelować potężne bestie z rozpędem wdarły się pomiędzy jego towarzyszy, atakując ich z każdej strony. Otaczały go krzyki bólu, skowyty konających wilków, odgłosy mieczy kompanów rozcinających wilcze skóry i rozłupujących czaszki. Kątem oka dostrzegł żołnierza z patrolu nacierającego, po trosze odważnie, po trosze desperacko, z włócznią w ręku na olbrzymiego warga. Bestia skoczyła na niego, obalając zwiadowcę i łamiąc drzewce naporem olbrzymiego cielska, po czym zanurzyła kły rozszarpując mu gardło. Na moment warg obrócił się bokiem, rozglądając się za kolejnym celem. To go zgubiło, Arveldir przymierzył krótko i posłał strzałę, która zagłębiła się aż po lotki, prosto w serce bestii. Jego towarzysz dostrzegł łucznika górującego nad placem boju i rzucił się w jego stronę, jednak padł na ziemię ze strzałą tkwiącą w kręgosłupie, i skamląc nienawistnie w kierunku elfa pełzł, powłócząc niewładnymi tylnymi łapami dopóki ten nie przyszpilił go dwoma kolejnymi celnymi strzałami. W tym momencie elf wyczuł instynktownie niebezpieczeństwo grożące mu z tyłu, jednak gdy odwrócił się z napiętym łukiem ujrzał jedynie truchło wilka ze sztyletem wystającym ze łba uderzające głucho o głaz u jego stóp. Skinął w podzięce głową w kierunku Feanfirra po czym rzucił okiem na pobojowisko. Potyczka miała się ku końcowi, już tylko pojedyncze wilki krążyły spanikowane i osaczone pośród walczących. Jeden z nich zawył i rzucił się rozpaczliwie na nadchodzącego Arveldira, który dobył miecza i uchylił się, a zęby zwierzęcia zacisnęły się dobre kilkanaście centymetrów od jego gardła, jedynie pazury rozorały ramię elfa. Wilk jednak zapłacił za to drogo, gdyż skacząc nad przeciwnikiem, ten ciął go mieczem wzdłuż trzewi, a następnie ciężko rannego dobił, tnąc po pysku i kończąc jego żywot sztychem pod łopatkę.
Arveldir rozejrzał się dookoła. Poza jednym nieszczęśnikiem, którego śmierć pomścił, z zadowoleniem stwierdził, że pozostali trzymali się na nogach. Jednak cisza jeszcze nie zapadła nad pobojowiskiem, gdyż do uszu elfa dochodziły kolejne wycia wilków oraz odgłos pędzących koni niosących tajemniczych jeźdźców.

Techniczny
2 wilki i 2 wargów za 24
1PL poproszę za 1 ranę lekką.

Sory że dopiero dziś ale wczoraj jakoś nie byłem w nastroju zbyt twórczym ;)

Info od MG

Opis fajny. Rany zaktualizowane.

Araven
02-01-2015, 09:36
1 żołnierz zginął zostało 5 poranionych w większości. Wy macie co najwyżej draśnięcia.
Kilka ocalałych bestii się wycofało.

Słychać jakby odgłos biegnących koni, zbliża się w kierunku waszego obozu, za końmi dalej słychać narastające wycie wilków, łowiecki zew, raczej ścigają konie.

Za około minutę konni tu będą około 12 koni z jeźdźcami. Konni uciekają tak szybko jak mogą w tym śniegu większość koni jest mała, tylko 2 są takie jak wasze. Konni się ostrzeliwują i zmierzają w kierunku waszych ognisk.
Dwóch konnych wygląda jak ludzie lorda a reszta ma wschodnie rysy i ekwipunek.

[Co robicie? Wpuszczacie ich czy strzelacie do nich?]

sadam86
02-01-2015, 09:46
A tej hałastrze wycieczek po nocy się zachciewa, gnają jakby pędził ich przed sobą sam Morgoth. I do czego oni strzelają, do siebie nawzajem czy do wilków wzrok krasnoluda nie mógł przeniknąć ciemności elfy może któryś z Was lepiej widzi co to za jedni i co wyprawiają. Profilaktycznie radzę przygotować się do walki, tylko podpuśćmy ich bliżej po czym Pili załadował kuszę i przycupnął gotów do oddania celnego strzału.

Araven
02-01-2015, 09:55
Jeźdźcy to mieszanka ludzi lorda z Ilanin i wojowników ze wschodu, strzelają zaś nie do siebie a do goniących ich wilków, co najszybciej elfy dostrzegły, wygląda jakby ludzie zawarli chwilowy rozejm, wobec wspólnego zagrożenia ze strony wilków.

Kolejna wataha wilków się zbliża, większa od poprzedniej. Ściga jeźdźców jakich widzicie.

sadam86
02-01-2015, 10:04
Znowu wilki, jak tak dalej pójdzie zaczniemy handlować futrami, co kompania wpuszczamy ich do obozu? Zawsze to większą kupą lepiej się bronić, tylko trza mieć na oku tych ze wschodu, dobrze by było jakby w większości się wykrwawili w walce z kundlami hehe.

Rhaegrim
02-01-2015, 11:04
Wpuśćmy ich. Krasnolud ma rację, nie możemy im ufać.

Lwie Serce
02-01-2015, 11:19
Wpuśćmy - jeździec rzucił niedbale, bardziej zamartwiając się i wypatrując swego konia.

Araven
02-01-2015, 11:53
Techniczny
Czasu na zastanawianie się jest mało, za kilkadziesiąt sekund na plecach jeźdźców jakich widzicie, wpadną tu wilki i wargowie, większość Waszej drużyny jest za wpuszczeniem ich do obozu, by wspólnie się bronić przed kolejną watahą wilków.

[Co na to Elfy ? ]

Opis wcześniejszej walki Leśnego Elfa przeniosę i wkleję wyżej, jak Man_Utd go zrobi.

To jeszcze Noldor musi się wypowiedzieć.

Man_Utd
02-01-2015, 14:00
2 wygląda na ludzi lorda, reszta Easterlingów... oby to tylko nie był ten sam zestaw, który spotkaliśmy w drodze do stanicy. Jeśli będą walczyć z wilkami należałoby im pomóc, ale miejmy się na baczności.

Araven
02-01-2015, 15:09
Jeźdźcy wjechali za waszym pozwoleniem. Milczenie Noldora, wszyscy uznali za zgodę.

Nieco później wilki i wargowie otoczyli was ponownie. Siwy warg wyszedł naprzód i rzekł we wspólnym:

Wy nam oddać trzy konie i my odejść, inaczej walka. My stracić wielu braci, wy ranni, teraz nas być więcej.

Techniczny:
Macie 1 konia a przybyli mają 2 luzaki, razem 3. Jest ich około 50 tym razem, większe i starsze osobniki są w tej grupie, tamta to były młodsze i słabsze wilki i wargowie. Możecie ich pokonać, ale cena może być wysoka. Co decydujecie?

sadam86
02-01-2015, 15:12
Ze mnie jeździec jak z koziej dupy katapulta, moją chabetę możecie se zeżreć, obyście tylko słowa dotrzymały wilki, bo w razie czego skóry tanio nie sprzedam Pili spokojnym i powolny ruchem nakierował kuszę na przywódcę watahy.

Lwie Serce
02-01-2015, 15:31
Zostawcie Haletha i idźcie precz, obyśmy się więcej nie spotkali. A ty Pili spokojnie - Rohirrim stanął na linii strzału z kuszy. Spokojnie, damy im te konie Easterlingów i odlezą - rzekł cicho. A jak nasi chwilowi sprzymierzeńcy ze wschodu zaprotestują...cóż, powiemy im żeby sami stawali naprzeciw wargom.

Rhaegrim
02-01-2015, 15:44
Jesteśmy zmęczeni i część z Nas jest ranna, mają nad Nami dużą przewagę liczebną. Oddajmy im konie i zabierajmy się z tego miejsca.

Lwie Serce
02-01-2015, 15:49
Tylko niech który mojego spróbuje tknąć, a krew się poleje - rzekł Eorling, a z jego oczu zauważyć można było gniew, choć wymawiając te słowa stał dumnie z uniesioną głową, a głos miał spokojny i opanowany.

Araven
02-01-2015, 15:55
1 koń poległego zwiadowcy od was, oraz 2 luzaki od przybyłych załatwią sprawę wykupu. Jest noc, na pewno chcecie opuścić to osłonięte częściowo od wiatru i dość dobre do obrony miejsce?

[Dokonujecie wymiany, ktoś strzela do warga, albo jakiegokolwiek innego członka watahy?]

sadam86
02-01-2015, 16:00
Rohirimie nie znasz się na negocjacjach po co włazisz mi na linię strzału nie wiesz że lepiej negocjuje się z pozycji siły wyszeptał Pili, dobra chyba znajdzie się dla was te trzy konie krzyknął do przywódcy watahy. A Ty strażniku czemu chcesz pchać się w noc, lepiej zostać tu do rana zapytał krasnolud.

Rhaegrim
02-01-2015, 16:09
O to mi chodziło i lepiej żeby wargi dotrzymały obietnicy.

Frøya
02-01-2015, 16:17
Dotrzymają słowa, prawda wilku? - rzekł srogo Feanfirr, przeszywając przywódcę watahy groźnym wzrokiem. Chwycił Aiwë silnie w swe obie dłonie i zaprezentował go w świetle ognisk.

Araven
02-01-2015, 16:23
[Siwy warg]

Zginęło wielu naszych, jak rzekłem 3 konie zaspokoją nasz głód i odejdziemy.

Techniczny
Około 30 ciał wilków i wargów zalega wasz obóz, co z nimi robicie?

Przybyli to 2 zwiadowcy ze stanicy, w tym 1 zaginiony z ostatniego patrolu. Wojownicy ze wschodu nie są z Rhun to najemnicy z Khandu, daleko na południe od Rhun, na razie niezależni od władców Rhun. Mają nieco inne uzbrojenie i mniejsze konie niż ci z Rhun.

Jak noc, dodatkowe ogniska? Jest zimno, ilu wartowników. Macie rannych, trzeba ich opatrzeć, siebie też powinniście.
Rano ku wartowni (1 dzień marszu), czy ku stanicy 2 dni. Atakujecie tych z Khandu?

sadam86
02-01-2015, 16:28
Bierzcie sobie koniki i żebyśmy się już nie spotkali wilki.
A wy smagli coście za jedni rzucił Pili do właścicieli małych koników i co tu robicie, możecie z Nami zostać do rana, a jak macie z czego rozpalcie sobie ogniska. Po czym do kompanii rzekł Trza ich mieć na oku i podwoić warty, ale najpierw musimy się połatać na ile to możliwe, a jak wstanie świt zastanowimy się co dalej. No i te wilki zdało by się choć trochę od obozu odciągnąć.