Zobacz pełną wersję : PBF Travarskie Pogranicze (Earthdawn)
Poniżej mała wstawka z życia stanicy o nazwie Erwa - Wasi Adepcisą członkami jej załogi, ale mają specjalny status i właśnie wychodzą na rekonesans. Wstawka nie jest mojego autorstwa, pochodzi z jednej z powieści fantasy F. W. Kresa, czytałem i mam wiele jego książek, czasami wrzucę jakiś nieznacznie zmieniony fragment dla oddania klimatu - zaznaczę, że to wstawki z Pana Kresa. Mamy późną jesień, zima coraz bliżej.
"Setnik Rawat czekał, zastanawiając się nad składem oddziału. W Erwie sprawy miały się tak, jak w większości przygranicznych stanic: podział na półsetki bądź trzydziesiętne kliny, a tym bardziej w przypadku większych garnizonów na złożone z klinów lub półsetek kolumny, był najzupełniej formalny. Uzupełnienia z głębi kraju, głownie z Travaru i jego okolic przybywały dość regularnie, ale składały się z żołnierzy różnych formacji, nie dających się wpasować w sztywne ramy organizacyjne. Regulaminy przewidywały, że połowę żołnierzy garnizonu winni stanowić jeźdźcy, resztę zaś, w równych proporcjach, piesi łucznicy i ciężkozbrojni tarczownicy-topornicy, choć były oczywiście odstępstwa od tych norm.
Uzupełnienia przysyłano na podstawie raportów sporządzanych przez komendantów stanic. Ale gdy nowi żołnierze docierali na miejsce, dane o stratach zawarte w raportach były już zwykle mocno przedawnione. Przede wszystkim jednak podjazdowa wojna, sprowadzająca się do gonitw po stepach i lasach oraz Złoziemiu, rządziła się innymi prawami, niż regularne bitwy w polu, gdzie tysiące ludzi koniecznie należało ująć w jednolite pod względem liczebności i uzbrojenia oddziały. Pod Południową Granicą lepiej sprawdzały się doraźnie formowane grupy, w których liczba żołnierzy poszczególnych formacji dobierana była w zależności od potrzeb. Zwykle też pozostawiano wychodzącym w pole oficerom wolną rękę w zakresie doboru ludzi. Zwykle ale oczywiście nie wtedy, gdy było to zwyczajnie niemożliwe. Setnik Rawat mógł co najwyżej zżymać się na los, który sprawił, że pod jego nieobecność w stanicy komendę nad wychodzącą w pole jazdą objął kto inny , jemu zaś przypadło w udziale dowodzenie oddziałem złożonym w większości z piechoty. I to piechoty ciężkiej, świetnej do miażdżących uderzeń i przydatnej w obronie stanic, lecz zupełnie niezdolnej do długotrwałego biegania po wertepach. Dla lekkiej jazdy, a nawet pieszych łuczników, wielkie chłopy w kirysach, z nabiodrkami, w półzamkniętych hełmach, w kolczych rajtuzach wzmocnionych nakolankami z potężnymi tarczami i tęgimi toporami... słowem całe to chodzące żelastwo było niczym kula u nogi.
Ale cóż? Rację miał Komendant stanicy Ambegen: na czele szesnastu jezdnych dało się najwyżej prowadzić małą wojnę szarpaną, obliczoną raczej na znużenie, niźli wyniszczenie przeciwnika. Mogło to oznaczać wydanie mieszkańców paru wiosek na rzeź...
Zamyśliwszy się, Rawat nie od razu zauważył zbliżającego się podsetnika. Uniósł głowę, gdy tamten był blisko. Zbierz mi ludzi, wszystkich powiedział, nim oficer otworzył usta. Wychodzimy.
Wkrótce Rawat stał przed równym, zwartym szykiem. Na początku jazda, potem kilka kroków przerwy i piechota.
Wychodzimy rzekł krótko setnik; wszyscy wiedzieli, co to znaczy. Potrzebuję trzydziestu ludzi. Najpierw ochotnicy.
Jezdni, dla których monotonne patrole wokół stanicy były tyleż męczące, co nudne, bez wyjątku postąpili do przodu. Z piechoty zgłosiło się czterech. Zawsze tak było. Piechurom nie chciało się wyciągać nóg w forsownych marszach, woleli siedzieć w obrębie palisady, grać w kości, czasem dłubać przy naprawie umocnień... Rawat starannie wybrał dwunastu jeźdźców i czternastu pieszych, do których zaraz dołączyli ochotnicy. Skoro tak czy owak nie mógł mieć szybkiego oddziału, postawił na siłę: pośród wyznaczonych było aż dwunastu toporników.
Osiemdziesiąt do stu głów, ale może być i więcej rzekł zwięźle. Wieści są jak zwykle przesadzone, trudno na nich polegać. Spalona została umocniona wioska, mężczyzn wybito, kobiety pokaleczono, ale zginęły tylko nieliczne. Uprowadzono dzieci i większość kobiet. Mówię o tym bo chcę, żebyście wiedzieli, że tym razem idziemy do bitwy, nie na polowanie.
Żołnierze wymienili spojrzenia. Z tego, co powiedział setnik, wynikało, że czeka ich prawdopodobnie przeprawa ze Srebrnym Plemieniem lub podobnym im konnym łupieżcom ze Złoziemia, a nie z Mutantami. Srebrni wojownicy wydawali się mieć coś w rodzaju sumienia: rabowali i palili, ale rzadko mordowali bez potrzeby. Byli jednak właśnie wojownikami, podczas gdy Złote Plemiona składały się z dzikich bestii, u których trudno było odnaleźć bodaj ślad rozumu. Walka ze złotymi zwykle była znacznie łatwiejsza, bo nie chodziło o nic więcej, jak tylko o wymordowanie hordy krwiożerczych, ale przeważnie głupich pół-zwierząt, nie wiedzących co to taktyka, plan, czy współdziałanie...
Jeśli są jakieś pytania rzekł Rawat to teraz. Odezwała się Bireneta, wysoka, tęga dziewczyna o sile konia:
Czy nadal nie wolno obcinać tych wspaniałych jaj, panie?
Nadal - odparł, starając się zachować powagę. Uciszył żołnierzy. Inne pytania? Nie było.
Dobrze. Pójdzie osiem koni jucznych. Oprócz tego każdy ma mieć żywność dla siebie na trzy dni. Przygotować się. Wymarsz zaraz po posiłku. Wszystko.
Zaczęli się rozchodzić. Zatrzymał jeszcze dwóch mężczyzn i skinął w stronę Adeptów,
Mam zadanie dla Zwiadowcy, jednego lub dwóch jacyś ochotnicy spytał setnik. Zwiad wyruszy wcześniej, choćby zaraz, pójdzie na południowy wschód, do tej spalonej wioski, to była ta niedawno założona Erryn jak pamięć mnie nie zawodzi. Ja z oddziałem ruszę w tym samym kierunku. Znajdziemy się.
Setnik rozkazał dzisiętnikowi Restowi podzielić ludzi na trójki, i wyznaczyć trójkowych. To samo rozkazał uczynić Drwalowi, chłopisku z niedźwiedzimi barami i szerokim pasem topornika, który wyprostował się służbiście... co sprawiło, że Rawat musiał jeszcze wyżej zadrzeć głowę. Masz ludzi z dwóch różnych formacji, ale lepiej ich nie mieszaj. Niech trójki będą lekkie i ciężkie, nie mieszane, to się nie sprawdza. Też wyznacz funkcyjnych... Aha, tylko żadnej kobiety, jak poprze¬dnio. To był głupi pomysł i nie powtarzaj go więcej. Najlepiej obie łuczniczki wsadź do jednej trójki, pod komendę Astata. Łatwiej będzie mieć je na oku... Wszystko.
Tak, panie rzekl Drwal.
Żołnierze odeszli niespiesznie. Rawat przez długą chwilę patrzył, jak flegmatycznie zdążają w kierunku budynków mieszkalnych. Drobny dowódca jazdy wyglądał u boku topornika jak mysz przy borsuku. Setnik zastanawiał się przez chwilę, skąd bierze się ta powolność, nowi żołnierze jej nie mieli, ale z czasem stygli" prawie wszyscy. Chodzili niespiesznie, mówili powoli, żuli tak, jakby kęsy rozrastały im się w ustach, wszystko robili dokładnie, bez pośpiechu. Ale tylko w obrębie palisady, potem ta powolność znikała. Mogło się wydawać, że podczas pobytu w stanicy odkładają siły na później". Na wyjście. "
Wątek techniczny:
Jakiś ochotnik albo ochotnicy do dokonania zwiadu? Nie musicie tego robić możecie zostać z oddziałem, macie specjalny status - podlegacie tylko komendantowi Ambegenowi. Dowództwo w Travarze jest zaniepokojone zaognieniem sytuacji na granicy dlatego wynajęto Was,macie ocenić zagrożenie i potrzeby w zakresie dostaw, dlatego w waszym gronie jest zwiadowca, złodziej i zbrojmistrz... Jestescie adeptami, nikt wam niczego nie zarzuci jak zostaniecie... Pogranicze z Złoziemiem bywa bardzo niebezpieczne. To jak zostajecie pod ochroną setnika Rawata i jego ludzi, czy ruszacie na zwiad?
Jesteście tu wolnymi strzelacami możecie odejść ale wokół Travaru jednego z wolnych miast Barsawii Horrory wzmogły swoja aktywność, to Was tu przyciągnęło.
Kilka godzin do wyruszenia macie czas pogadać, będę jutro raczej koło 15.
Lwie Serce
26-09-2015, 15:52
Elenwena
Na tropieniu i zwiadzie się znam jak mało kto... Nieskromnie rzekła bawiąc się kosmykiem włosów. Mogę więc wyruszyć, ktoś ze mną idzie? Siostrzyczko? Spojrzała na Izabel, ostatnie słowo wymawiając w sperethielu.
Izabel
Chyba nawet przez moment nie sądziłaś, że puszczę Cię samą odrzekła
Rhaegrim
26-09-2015, 16:02
Drunell
Ostatnimi czasy był bardzo cichy, zamyślony. Zastanawiał się gdzie podziewał się Messaien, jedyna osoba z drużyny, z którą zaprzyjaźnił się na swój sposób. Wielokrotnie próbował odegnać przygnębienie, jednak ono zawsze wracało. Troll podrapał się po brodzie po czym przerwał swoje długie milczenie Ruszyć mogę, ino ma postura może stanowić problem. Ale żaden wróg mi nie podoła.
Lwie Serce
26-09-2015, 16:20
Elenwena
Tak tak, wiem że byś mnie nie puściła - odpowiedziała ksenomantce, obejmując ją jedną ręką za szyję. Po tym ozwała się głośno - widzę, że dwóch adeptów jest też wśród nas, których mój wzrok do tego czasu omijał. W tym jeden elf... Przedstawicie się nam?
PerWerka
26-09-2015, 16:21
Leyla
Chyba nie chcecie iść na ten zwiad nie zabierając mnie i wilka.... Może będzie jakaś okazja by zakosztować tych trunków co mi kiedyś Elenweno tak ochoczo dolewałaś... Kiedyś w końcu muszę nauczyć się i tej sztuki...
Alianea:
Phi, liczyć nie umiecie? Jedna czy dwie to nie trzy czy czworo fuknęła.
Rhaegrim
26-09-2015, 16:28
Drunnel
Ty się świetnie nadajesz. Wezmą cię za muchę i nawet uwagi nie zwrócą, albo cię jakieś zwierzę zeżre.
Thalandil
Jestem Thalandil, myślę że na tych ziemiach jest wiele.....możliwości, na zwiad nie ruszam bo i Wietrzka mądrze zauważyła że i tak zbyt wielu chętnych chce na niego iść.
Lwie Serce
26-09-2015, 16:34
Elenwena
Jak elficka adeptka mówi, że może nas iść więcej, to w istocie tak może być - rzekła stanowczo. Po tym zwróciła się do Leyli z uśmiechem - warto się nauczyć, choć chyba ostatnio nieco przesadziłam z wdrażaniem cię... Do elfa - miło mi Thalandilu, poznać kolejnego przedstawiciela naszej szlachetnej rasy, zwłaszcza kiedy tak niewiele nas tutaj. Moje imię brzmi Elenwena, nadano mi je bowiem w noc mego porodu pełno gwiazd było na niebie.
Rhaegrim
26-09-2015, 16:37
Drunell
Jam Drunell. Do Elenweny Wstrzymywać was nie będę. Idźcie w trójkę jeśli chcecie. Ino bym was spowalniał.
Alianea:
Mi z Elenweną nie po drodze. Znów byśmy się zaczęły kłócić i o zwiadzie całą okolice zawiadomiły podniesionym głosem przy tym roześmiała się. Nie wiecie bowiem, że jedna z tych gwiazd do kołyski Jej wpadła uderzając przy tym w głowę dodała głośnym szeptem.
Thalandil po elficku
Mi również miło, zawsze lepiej w towarzystwie rodaków się czuję - odparł jej z lekkim uśmiechem,po chwili dodając z powagą - Zaiste ładne to imię, mądry był ten który Ci je nadał
PerWerka
26-09-2015, 16:41
Leyla
I żadna nie jest tak piękna jak Ty moja droga.... uśmiechnęła się do elfki....
Mnie natomiast nadano imię Leyla... Bo urodziłam się w noc gdy lilie kwitną.... A ten przemiły futrzak to Cień... Nie gryzie....... Uśmiechnęła się... Tylko połyka w całości... Ale ton głosu wyraźnie wskazywał że Leyla żartuje.
Thalandil
Skinął głową Drunellowi jak wojownik wojownikowi, Leyle zaś na jej słowa obdarzył miłym uśmiechem a przed wilkiem bez cienia strachu przyklęknął wyciągając rękę w jego stronę aby oswoił się z jego zapachem.
Lwie Serce
26-09-2015, 16:48
Elenwena
Odwzajemniła uśmiech, tak do Thalandila jak i Leyli, której komplement sprawił, iż elfka nieco się zarumieniła. Imię nadała mi matka, ze sperethielu tłumacząc oznacza "gwiaździstą dziewczynę"... Ach... Na tą skrzeczącą parodię ważki uwagi nie zwracaj, zabawna być usiłuje. Hmmm... A ten człowiek - wskazała na łowcę horrorów - co taki ponury?
Alianea:
Tupnęła nogą w powietrzu zła nagle jak osa. Do jeszcze większej złości ją doprowadzało to, iż nowo przybyły spoufalał się z Jej wilkiem. Fuknęła i obrażona na cały świat odleciała.
Izabel
A mnie zwą Izabel, miło Cię poznać Thalandilu Kolejny mięśniak z mieczem, który jak tylko się nachapie to Nas porzuci, zrób tylko coś podejrzanego a Horror będzie się pożywiał Twoim truchłem
PerWerka
26-09-2015, 16:56
Leyla Cień
Z uwagą choć nadal rozweselona spojrzała na wilka gdy Elf wyciągnął ku niemu swoją rękę.
Cień
Jak to psowaty nie czując zagrożenia obwąchał nieznajomemu rękę... po chwili odwrócił się i pobiegł w kierunku wietrzki..... Gdy tylko ją zobaczył skakał tak jakby chciał się z nią bawić.... Tyle razy widział jak była zła i obrażona na cały świat, ale gdy nie było zagrożenia to najzwyczajniej w świecie ją traktował Jak przyjaciółkę, z którą mógł spokojnie się wyszaleć
Leyla
Ta mała latająca psota ma cięty język ale potrafi być przeurocza...Uśmiechnęła się...
Alianea:
Na widok podskoków Cienia roześmiała się, złość Jej minęła jak ręką odjął. Zapikowała w dół i przytuliła się do szyi umiłowanego zwierzęcia.
Thalandil
Taki przyjaciel to skarb - skwitował krótko, po czym powstał na nogi i spojrzał na Izabel, mimo że przywitała go sympatycznie nie sprawiała wrażenia zachwyconej jego obecnością, spojrzał na nią z ciekawością jednak nic już nie powiedział jedynie skinąwszy jej głową zaś do Elenweny powiedział - Nie znamy się, zaś Wasza latająca przyjaciółka wydaje się być.... ciekawym towarzyszem podróży
Rhaegrim
26-09-2015, 17:08
Drunell
Człowieku co tak milczysz? Czyżbyś się wystraszył, że nie podołasz? Haha. Nasza kompania na pewno cię jako przyjmie. Nie gryziemy, no prawie wszyscy.
PerWerka
26-09-2015, 17:38
Cień
Gdy tylko Wietrzka się wtuliła w jego szyję zaczął się łasić do niej. Położył się na plecy jak to maja zwyczaj zwierzęta gdy czuja się bezpiecznie i dobrze... Pokazywanie swego brzucha, gardła itp świadczy o tym, że zwierze czuje się bezpiecznie i ufa.
Techniczny:
Byście mendy małe poczekały a nie się pytacie co się nie odzywa xD
Sandro:
Nie, nie wystraszyłem się... W każdym razie. Nazywam się Sandro. Miło was poznać... Mam nadzieję, że dobrze się będzie nam razem współpracowało - odpowiedział im, lecz jego głos brzmiał jakby zmęczony, bez żadnych emocji. Przyglądał się wszystkim po kolei i przysłuchiwał się im rozmowom.
Alianea:
Podrapała Cienia za uchem, pod gardłem, a na koniec, roześmiawszy się znowu, połaskotała go po brzuchu.
PerWerka
26-09-2015, 17:55
Cień
Tarzał się ciesząc się jak małe szczenię z pieszczot Wietrzki....
Lwie Serce
26-09-2015, 18:06
Elenwena
Jak będziesz znał swoje miejsce, nie okażesz oschłości i lodowego serca, jak ostatni człowiek w naszej kompani który... Uciekł z podkulonym ogonem, to wszystko będzie dobrze, panie Sandro - rzekła elfka. Po tym w sperethielu do Thalandila - ciekawa? Bacz lepiej na swe przedmioty, gdy ona jest w pobliżu, ja się nawet o swoją bransoletkę na kostce boję, mimo że buty mam na nogach - zaśmiała się.
Rhaegrim
26-09-2015, 18:12
Drunell
Na dźwięk wzmianki o dawnym towarzyszu jego lico stało się ponure. Okazuj odwagę i pamiętaj, że nie ma nic gorszego niźli ucieczka czy zdrada.
Sandro:
Postaram się... Choć co do tego ostatniego to trudno mi będzie być wesołym i pogodnym, a będę się zapewne wydawał ogólnie zimny i lodowaty... Dlaczego - nie pytaj, pani Elenweno. Nie mam ochoty na wyjaśnienie tego - odparł jej w takim samym tonie jak poprzednio.
Izabel
Wybaczcie, ale ja na razie nie zamierzam się z Wami spoufalać, z poprzednimi towarzyszami tak uczyniłam, a okazali się niegodni Mej przyjaźni, bo jak nadmieniła Elenwena czmychnęli ukradkiem
Sandro:
W porządku... - odparł Izabel na znak zrozumienia jej, przysłuchując się dalej swym nowym towarzyszom.
Lwie Serce
26-09-2015, 18:18
Elenwena
Wyczuła, że powód tego, iż Sandro jest posępny ma swoją mroczną głębię, która sprawia mu ból. Jeśli sobie tego nie życzysz, pytać nie będę - odrzekła. Hmm... Mam wrażenie, że pod tą zimną powłoką skrywa coś... Coś strasznego... Jakieś złe wspomnienia... Złe uczucia? Hmm... Drygnęła nieco podczas tych myśli.
Sandro:
Dziękuję - odparł lakonicznie elfce spoglądając na nią przez chwilę, po czym wrócił do poprzedniej czynności, czyli słuchania reszty...
Rhaegrim
26-09-2015, 18:35
Drunell
Czasami lepiej aby, niektóre tajemnice nigdy nie ujrzały światła dnia.
Thalandil
Ha! Ucieczka? Zdrada? Nie posądzajcie mnie nawet o takie rzeczy bo czuję się tym urażony.....- pokręcił głową wyraźnie zły i rozczarowany słowami trolla, dodając po chwili do elfek w swoim rodzimym języku lekko się przy tym rozchmurzając - Elenweno dziękuję za rady, umiem jednak o siebie zadbać, i o swoje rzeczy...., a Ciebie Izabel rozumiem, ktoś musiał Was obie mocno zranić sądząc po Waszych słowach ale nie mówmy już o "nim" bo widzę że to przygnębiający temat dla wszystkich.
Izabel
Nie tyle zranił co zawiódł, a uwierz Mi lepiej Mnie nie zawodzić hihi
Rhaegrim
26-09-2015, 19:35
Drunell
Nie posądzam Thalandilu. Ufam w twe zdolności, niedługo będziemy musieli zawierzyć sobie nasze życia. Od tego zaufania wiele zależy. Skończmy ten ponury temat, starych ran lepiej nie rozdrapywać rzekł zasępiony po czym pogładził się po brodzie.
Lwie Serce
26-09-2015, 19:39
Elenwena
Tak... Skorzystajmy z tych kilku chwil, jakie mamy przed wyruszeniem na zwiad i wypocznijmy... Elfka oddaliła się nieco ale tak by nie tracić towarzyszy z oczu, przysiadając na ziemi w wolnym miejscu. Spojrzała na bliznę na swej dłoni... Wyjęła spokojnie swój miecz i po raz kolejny szybko, ale bardzo precyzyjnie i dość delikatnie przecięła skórę, dłoń wystawiając tak, by krew spłynęła na ziemię.
PerWerka
26-09-2015, 19:40
Leyla
Ni cholery nie mogła zrozumieć jak gadali w tych śpiewających i przepięknie brzmiących językach...
patrzyła na nich tylko z głupawą miną
Techniczny
1225
Thalandil
Spojrzał na Izabel z dziwnym błyskiem w oku zaś Drunellowi skinął głową na znak zrozumienia zaś gniew całkowicie zniknął z jego twarzy, widząc że już nikomu za bardzo nie kwapi się do rozmów również oddalił się na bok kątem oka nie mogąc nie patrzeć na dziwny rytuał wykonywany przez Elenwenę....
Rhaegrim
26-09-2015, 19:55
Drunell
Zasępiony spojrzał się w dal. Przerażał go dziwny rytuał elfki jednak dziś nie zwrócił uwagi na to w jego mniemaniu dziwactwo. Oddalił się od towarzyszy po czym usiadł. Wyciągnął list od Messaiena, patrzył się w niego tak przez minutę a następnie zgniótł i z powrotem schował. Potem wziął do ręki kamień, na którym wypisane były dziwne znaki. Jego widok przypomniał mu wiele twarzy, znajomych i kochanych. To uczucie, kiedy spoglądasz z ponad chmur, a dumne strzeliste szczyty pną się ku górze. Włożył go do jego miejsca. A następnie czyścił swój miecz, na którym widoczne były ślady wieloletniego użytkowania.
Sandro
Łowca siadł pod jakimś drzewem z dala od reszty przyglądając się przez chwile cięciu się przez elfkę. Nie zrobiło to na nim jakiegoś większego wrażenia, więc spojrzał w ziemię i siedział tak wryty przez cały czas w ziemię. Przypomniało mu się po raz kolejny wydarzenie z jego dzieciństwa... Ból w tym momencie przeżerał go od środka, lecz tyle czasu go doznawał, iż już dawał sobie jakoś radę z nim walczyć... Choć mimo to, iż pogodził się z tym wszytkim to piętno, które to na nim pozostawiło nadal na niego działa...
Lwie Serce
26-09-2015, 20:05
Elenwena
Spostrzegawcze oko elfki od razu dostrzegło, że nowo poznani towarzysze zainteresowali się jej czynem, a krajan wciąż się w nią wpatruje kątem oka.. Na to wbiła miecz w ziemię bardzo energicznie i rzekła głośno - czyżby kogoś coś zadziwiało?
Thalandil po elficku
Na słowa elfki powiedział szczerze bez cienia skrępowania - Tak,niecodzienny to rytuał......,wybacz me wścibstwo,nie powinienem był - gdy skończył mówić odwrócił wzrok skupiając go na czym innym.
Lwie Serce
26-09-2015, 20:10
Elenwena
Wybaczam - odparła w sperethielu, dodając zaraz w zrozumiałym wszystkim języku - Leylo, zechcesz dołączyć?
Rhaegrim
26-09-2015, 20:21
Drunell
Rzekł głośno Nie Elenweno, przyzwyczaiłem się.
PerWerka
26-09-2015, 20:24
Leyla
Wysunęła swą dłoń w kierunku Elfki... To chyba dla niej bardzo ważne. pomyślała
Tak,,, z dziką rozkoszą
Sandro
Wybudził się na chwile, po czym odparł elfce - Wybacz, jeśli Cię me spojrzenie zdenerwowało, ale jednak zastanawiało mnie czemu to robisz... Nie wnikam czemu, nie musisz mówić, pani Elenweno.
Lwie Serce
26-09-2015, 20:34
Elenwena
Wstała i odpowiedziała Sandrowi - nie zdenerwowało, nie przepraszaj. Po tym ujęła dłoń Leyli i przyciągnęła władczynię do siebie, obejmując ją. Najpiękniejsza wśród gwiazd? Nigdy nie słyszałam czegoś takiego... Dziękuję - wyszeptała, delikatnie całując przyjaciółkę w policzek.
Sandro
W porządku - wtem znów zatopił się we wspomnieniach.
PerWerka
26-09-2015, 20:50
Leyla
Zapach Elenweny I jej ciepły oddech.. Te dwie rzeczy uderzyły jej zmysły....
Taka jesteś jak powiedziałam... Wiesz czemu słońce wstając chowa gwiazdy? Bo wstyd im gdy najpiękniejsza z nich wstaje gdy się budzisz...
Przybliżyła swój policzek mocniej do ust Elfki
Lwie Serce
26-09-2015, 21:00
Elenwena
Pierwszy raz od wielu lat poczuła się prawdziwie onieśmielona słowami przyjaciółki, zrobiło jej się ciepło na sercu. Jedna, choćby najpiękniejsza gwiazda nie jest tak śliczna jak ta, która ma obok siebie siostrzane gwiazdy, świecące równie jasno i cudownie - wyszeptała całując znów po tym policzek Leyli, zaraz też dłonią gładząc jej włosy.
Rhaegrim
26-09-2015, 21:02
Drunell
Kiwając głową z zażenowania szeptem do siebie w swym ojczystym języku Nigdy nie zrozumiem takich postępowań elfów i ludzi. Każdy tak robi? Czy one są wyjątkiem?
PerWerka
26-09-2015, 21:05
Leyla
Elenweno, Nie przyrównuj mnie do swej urody.... Nigdy nie będę nawet w połowie taka jak Ty... czuła jak jej ciało przeszywa ciepło... Elenweno, patrzą na nas chyba ze zdziwieniem......
Nie chciała by elfka źle to odebrała i choć nie chciał przerywać jej pocałunku odsunęła troszkę twarz .
Rhaegrim
26-09-2015, 21:07
Drunell
Szybko odwrócił wzrok i wpatrywał się w swój dwuręczny miecz.
Lwie Serce
26-09-2015, 21:11
Elenwena
Skoro cię to interesuje Leylo... Odwróciła się, puszczając dłoń przyjaciółki i z powrotem usiadła tam, gdzie poprzednio zasmucona.
PerWerka
26-09-2015, 21:22
Leyla
Przyklęknęła na oba kolana koło Elenweny... Nie bądź smutna bo i ja będę.... Położyła swoją głowę na jej kolana....
Lwie Serce
26-09-2015, 21:29
Elenwena
Westchnęła ciężko, zaczęła głaskac przyjaciółkę najpierw po głowie a potem po karku, delikatnie ale bardzo uczuciowo, wręcz muskając ją tylko swymi miłymi w dotyku palcami.
PerWerka
26-09-2015, 21:41
Leyla
Gdy jej kark poczuł delikatne muśnięcie palców starała się nie pokazywać ile przyjemności jej to sprawiało... sama również zaczęła ja delikatnie masować po udach.
Lwie Serce
26-09-2015, 21:48
Elenwena
Elfka, mając jeszcze wrażliwsze na dotyk ciało niż ludzie, zaczęła mruczeć cicho pogrążając się w przyjemności. Wiedziała już, że więzy przyjaźni, jakimi złączyła się z Leylą będą trwać aż do śmierci jednej z nich... Przytrzymując rękę przyjaciółki na swym udzie, ułożyła się powoli na boku, przymykając oczy i jednocześnie gładząc jej dłoń.
PerWerka
26-09-2015, 22:02
Leyla
widząc jak przyjaciółka się kładzie na boku postanowiła powoli wstawać.... .... Chyba na zwiady miałyśmy iść a tę przyjemność zostawmy na później.....
Lwie Serce
26-09-2015, 22:06
Elenwena
Z tego co wiem, to za kilka godzin wyruszać miałyśmy dopiero. Ale dobrze idź, jak trzeba nam będzie udać się na zwiad to zbudź mnie, gdybym zasneła - odparła nieco zasmuconym głosem.
PerWerka
26-09-2015, 22:19
Leyla
Uśmiechnęła się smutnymi oczami do elfki....
Techniczny
Znalazła drona i wilka
Co tu wyprawiacie łobuzy jedne,Krzyknęła radośnie widząc jak się wygłupiają
Alianea:
Jak to co? Bawimy się roześmiała się gdy wilk domagając się dalszych pieszczot polizał ją po dłoni.
Lwie Serce
26-09-2015, 22:26
Elenwena
Wystraszyła się? Chyba tak... Wszak szczerość widziałam w jej oczach i słyszałam w głosie, gdy mówiła, takoż wydawała się pragnąć utulić do mnie... Myślała, delikatnie palcami głaszcząc rosnący przy niej kwiatek.
PerWerka
26-09-2015, 22:38
Leyla
Cieszę się moja córeczko że tak się świetnie dogadujecie....
Cień podbiegł do Leyli, ale przed jej nogami zgiął przednie łapy, by za chwile wstać i podbiec do wietrzki... bawił się na całego....
Izabel
Podeszła do Elenweny Widzę, że Ja Ci już się znudziła, zachowałaś byś choć tyle przyzwoitości by się nie migdalić z Leylą na moich oczach wywrzeszczała
Lwie Serce
27-09-2015, 11:34
Elenwena
Co? Siostrzyczko... Jak możesz... Nie rozumiesz czym jest przyjaźń? Sama ją zapraszałaś do nas gdy... Elfka zaszlochała zraniona słowami swej najlepszej przyjaciółki.
Izabel
Do Nas jak słusznie zauważyłaś, ale widzę Ty chcesz mieć ją dla siebie, nie sądziłam, że jesteś taka samolubna i nie bierz mnie na litość roniąc łzy
Lwie Serce
27-09-2015, 11:47
Elenwena
A więc mam pytać cię o zdanie, gdy chcę przytulić przyjaciółkę? Co się z tobą stało Izabel... Siostrzyczko... Elfka ze łzami w oczach nerwowym krokiem oddaliła się, by pobyć w samotności.
Izabel
Nie pozwoliła oddalić się Elenwenie złapała Ją za rękę i odwróciła w swą stronę po czym mocnym pocałunkiem wpiła się w Jej usta Wybacz, ale nie wiesz jak smutno mi się zrobiło kiedy widziałam ile przyjemności sprawiają Ci pieszczoty z Leylą, poczułam się wtedy taka niechciana zapłakała
Lwie Serce
27-09-2015, 11:55
Elenwena
Westchnęła głaszcząc przyjaciółkę po głowie, powiedziawszy - nigdy nie będziesz przeze mnie niechciana, wiesz przecież... Nie płacz już i nigdy nie wątp we mnie.
Izabel
Dobrze, wierzę Ci, a teraz może poszukamy ustronnego miejsca hihi? Jeśli chcesz możesz zawołać Leylę mrugnęła łobuzersko do elfki
Lwie Serce
27-09-2015, 11:58
Elenwena
Może ty z nią porozmawiasz? Mnie chyba się wystraszyła... Westchnęła ciężko ze smutkiem w oczach.
Izabel
Myślę, że z Nią trzeba przejść do czynów, rozmowa nic nie da hihi, dobrze idę Jej poszukać, a Ty nigdzie nie odchodź
Thalandil
Widzę że ta kompania jest ,hmm,powiedzmy łagodnie że ciekawsza niż się na pierwszy rzut oka wydała........, cóż za dziwne kółko wzajemnej adoracji, dość nietypowa jest "przyjaźń" pomiędzy tymi kobietami, i jeszcze człowieka wciągają do swoich dziwnych gierek, a sądziłem że niewiele już mnie w życiu zadziwi - skomentował w myślach ostatnie wydarzenia siłą rzeczy będąc ich uczestnikiem, po czym wstał i ruszył przejść się po stancji
Izabel
Gdy odnalazła Leylę Chodź ze mną, mam dla Ciebie niespodziankę, Cień może tu zostać nie psujmy Im zabawy popatrzyła na wietrzkę i wilka
PerWerka
27-09-2015, 13:33
Leyla
O uwielbiam niespodzianki.....uśmiechnęła się szczerze do długouchej.. Zatem chodźmy... wzięła Izabel za rękę.
Izabel
Poprowadziła Leylę z powrotem do Elenweny No a teraz poszukajmy zacisznego miejsca, pora żeby Leyla przekonała się jak to jest być elfką hihi po czym spojrzał na kobietę i nawet moja droga nie myśl, że uda Ci się teraz jakoś wykręcić
PerWerka
27-09-2015, 13:58
Leyla
Czy ta niespodzianką to ma być jakiś rytuał wtajemniczenia czy coś w tym stylu? Ja urodziłam się człowiekiem i zapewne już taka zawsze będę ale może przez chwilę poczuję się jak elfka....
Izabel
Tak, tak kochana to taki siostrzany rytuał hihi, a teraz nie traćmy czasu tylko chodźmy gdy już trzy przyjaciółki znalazły ustronne miejsce Izabel czule pocałowała Leylę mam nadzieję, że taki rytuał Ci się podoba i pozwolisz mi przejść do dalszego jego etapu?
Lwie Serce
27-09-2015, 14:04
Elenwena
Można to nazywać rytuałem... A można i siostrzaną miłością... Powiedziała, po czym położyła tylko głowę na ramieniu Izabel, nie chcąc po ostatnich wydarzeniach pierwsza okazywać czułości Leyli.
PerWerka
27-09-2015, 14:07
Leyla
A jaki ten następny etap będzie...? Ostatnio jak odprawiałyście ten rytuał to byłyście tak głośne że zlecieli się wszyscy adepci...
Izabel
No to już wiesz co będzie się działo po czym zamknęła znów usta władczyni pocałunkiem
Lwie Serce
27-09-2015, 14:13
Elenwena
Westchnęła i z udawanym, acz dość realnie brzmiącym smutkiem w głosie rzekła - chciałam byś Leylo poczuła się jak elfka już przedtem, ale nie pragnęłaś chyba tego...
Sandro
Mimo, iż siedział zamyślony to usłyszał słowa elfek i - Gdzie ja trafiłem...? Migdalące się elfki, a teraz dochodzi jeszcze człowiek do zabawy... To będzie zapewne interesująca podróż.
PerWerka
27-09-2015, 14:16
Leyla
Przerwała pocałunek Izy, który wydawał się jakiś zbyt namiętny... Ależ Elenweno, ja pragnę być taka jak Wy... I pocałowała Elenwenę....
Izabel
Gdy Leyla była zajęta całowaniem Elenweny, ksenomantka nie traciła czasu i zaczęła rozpinać bluzkę władczyni...
PerWerka
27-09-2015, 14:25
Leyla
Ej... dziewczyny.... Czy wy mnie przypadkiem w coś nie wrabiacie? Władczyni Zwierząt w ostatniej chwili odsunęła się od elfek.... To mi wygląda raczej na jakąś grę niż na rytuał.... Coś mi się zdaje, że zażartować sobie chciałyście... Zapinała swoją bluzkę
Lwie Serce
27-09-2015, 14:27
Elenwena
Widzę, że jednak mnie okłamałaś Leylo - elfka nerwowym krokiem zaczęła się oddalać od przyjaciółek.
Izabel do Leyli
Nie to nie phi, nigdy nie będziesz jak elfka podążyła za Elenweną
PerWerka
27-09-2015, 14:32
Leyla
Jeśli tak to ma wyglądać to już nią nie chcę być... z obrażoną miną poszła znaleźć Wilka i Wietrzkę....
Lwie Serce
27-09-2015, 14:34
Elenwena
W pewnym momencie się zatrzymała i krzyknęła - Leylo!
PerWerka
27-09-2015, 14:38
Leyla
Gdy usłyszała swoje imię przystanęła ... Głowę miała spuszczoną, troszeczkę odwróconą w kierunku Elenweny... Chyba nie mogę być jak Wy.... Przecież to jest niemożliwe....
Lwie Serce
27-09-2015, 14:41
Elenwena
Podeszła do swej przyjaciółki bardzo blisko, ale nie dotykając jej, rzekła - nie musisz być taka jak my... Ale... Po tym wszystkim... Zwątpiłam w to czy darzysz mnie przyjaźnią... Która z mojej strony jest silna i szczera.
Izabel
Nie zatrzymywała się, postanowiła dać Elenwenie i Leyli chwilę prywatności
PerWerka
27-09-2015, 14:49
Leyla
Oj Elenweno nawet nie wątpię w Twoją przyjaźń,więc i Ty w moją nigdy nie.... przerwała myśl..... Jednak ja nie pasuję do tego co Wy chcecie robić... Idź za Izabel, Bo gotowa się na Ciebie obrazić... Odwróciła głowę w stronę Elfki i ją pocałowała w policzek......
Lwie Serce
27-09-2015, 14:53
Elenwena
A skąd wiesz, co my chcemy robić? Naprawdę uważasz przyjacielskie pieszczoty za coś złego? Spytała, zas po tym gdy Leyla ją ucałowała, to objęła ją delikatnie.
PerWerka
27-09-2015, 14:57
Leyla
Nie, no skąd? Ale uważam że Wy pomyliłyście się co do mnie.. Ja naprawdę darzę was ogromną przyjaźnią. Nie ryzykowała bym własnego życia gdyby tak nie było.
Ale nie chcę,,,, czuła dotyk Elfki na swoim ciele...Przepraszam Cie, ale nie potrafię... wybacz....
Lwie Serce
27-09-2015, 15:00
Elenwena
Leylo, ale ja też tego nie chcę... Czy naprawdę sam mój dotyk to zbyt wiele dla ciebie? Smutna elfka odsunęła swe dłonie od przyjaciółki i odwróciła się od niej.
PerWerka
27-09-2015, 15:13
Leyla
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak Twój dotyk na mnie działa. Jeszcze chwila i nie będę w stanie się powstrzymać by się zapomnieć w Twoich objęciach...
Powoli jednak ruszyła szukać Wilka i wietrzki
Co 11 stron :eek:, ja dziś imprezuje będę jutro. Może wstawię jakiś post fabularny wieczorem. ;)
Techniczny
No a czegoś sie spodziewał po poprzednich pbfach i zostawianiu nas, żeby pogadać :F
VIII dzień miesiąca Strassa (początek zimy na razie łagodnej) 401 rok po Pogromie (gdy większość słabszych Horrorów wróciła do przestrzeni astralnej) a rozumne rasy opuściły Kaery.
Adepci rzucil setnik Rawat chodźcie ze mną. Dziesiętnik Rest przygotuje ludzi do wymarszu. Odeszliście nieco na bok. Setnik pokazał wam mapę okolicy. Ruszycie na południowy wschód, mamy wieści, że wioska Erryn została zaatakowana musimy to sprawdzić, nie wdajcie się w walki, potrzebne mi informacje. Idziemy prawdopodobnie przeciwko Łupieżcom z tzw. srebrnych plemion są prymitywni ale trafiają się wyjątki, niektórzy wyglądają niemal jak my. Większość jest dotknięta przez Horrory i spaczona w jakimś stopniu. Stanice są po to by chronić osadników i rozbijać takie bandy. Sprawdzicie co ze wsią i jaka jest liczebność łupieżców. Będziecie poprzedzać cały oddział nie oddalajcie się dalej jak na 2-3 godziny. Najliczniejsze bandy mają do 100 głów i zawsze maja nieliczna straż przednią, spróbujcie ich znaleźć nim oni znajdą nas. Jakieś pytania? jak tak to słucham, w razie braku pytań ruszajcie.
Wyprzedzam nieco wypadki, zakładam, że zwiad po zadaniu setnikowi ewentualnych pytan już ruszył. Zbrojmistrz zostaje z oddziałem. Poniżej opis wymarszu i sytuacji geopolitycznej zwiazanej z osadnictwem na Travarskim pograniczu, oczywiście to dzieło F.W. Kresa dostosowane do potrzeby pbf'u.
Tuż przed opuszczeniem stanicy, na majdanie, wszyscy konni usiedli w krąg na ziemi dotykając jej dłońmi by; piękny zwyczaj pogranicynej jazdy; pomilczeć przez krótką chwilę i poprosić w myślach Niepojętą Panią arillor, córk Thystoniusa władcy wojny; swoje szczęście wojenne; o możność dotykania ziemi zawsze tak, dłońmi, łagodnie i chętnie, nigdy zaś krwawym czołem po upadku z konia.
Setnik Rawat pierwszy wyjechał poza bramę. Żołnierze ruszyli jego śladem. Najpierw szła piechota, ciężka i lekka, potem jazda, dostosowując tempo do równego kroku prowadzących. Wyszliście jak na paradzie, trójkami, równo. Dopiero, gdy brama zamknęła się za nimi, rozluźnili szyk.
Rawat zatrzymał konia, oddział minął go. Nie będąc widzianym, pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. Martwił go mieszany skład oddziału ale krzepił duch, bojowa sprawność i prezencja żołnierzy. Ciężkozbrojni, w odsłoniętych kirysach, z krótkimi mieczami w okutych żelazem pochwach, nieśli tylko swoje topory i nieduże torby z prowiantem. Łucznicy, w narzuconych na kolczugi tunikach, prezentowali się mniej groźnie, ale bardziej zawadiacko, ze sterczącymi u ramion białymi pierzyskami strzał, w srebrzystych kapalinach na głowach. Wreszcie jazda na gorącokrwistych kasztanach, w lekkich lamelkowych pancerzach lub kolczugach, okrytych tunikami takimi jak u łuczników, z włóczniami w tulejach przy siodłach, a łukami i strzałami w sajdakach. Ostatnia trójka prowadziła juczne konie, obciążone dodatkowo; nieporęcznymi i zbędnymi w marszu ; tarczami ciężkiej piechoty. Zamigotały, tonące w błękitnych prostokątnych polach, srebrne gwiazdy Wiecznego Travaru.
Maszerujecie wzdłuż lasu, dalej rozciągał się step, ale na horyzoncie znowu majaczyła ciemna linia drzew. Tereny południowego Travaru były niczym olbrzymia szachownica: pole, las, pole, las, gdzieniegdzie; niczym samotna szachowa figura; wieś albo stanica, niemal żadnych dróg, wschód, zachód, północ, południe, tocząca się po niebie żółta kula słońca... Dopiero w środkowym Travarze, na Wielkich Równinach, lasów było mniej, za to na południowym wschodzie przy dartańskiej granicy, rozciągały się ogromne puszcze. Ale najżyźniejsze ziemie Travaru leżały właśnie tutaj, przy granicy ze Złoziemiem. Zrazu nie miał ich kto bronić... Skłócone travarskie gildie i koterie magnackie, wobec nieustannych wojen toczonych z sąsiadami i wzaajemnej rywalizacji, nie były w stanie należycie zabezpieczyć swoich granic. By zaludnić pogranicze, należało najpierw roztoczyć nad nim ciągłą kontrolę i dozór; bez stałych garnizonów, mogących zapewnić jaką taką opiekę wsiom, nie było nawet co myśleć o osadnictwie. Dopiero wewnętrzne zjednoczenie Travaru stworzyło ku temu możliwości. Zgodnie z edyktem Wysokiej Rady Travaru, osadnictwo na prawie południowym zapewniało ośmio-, dziesięcio-, a nawet piętnastoletni okres wolnizny, w zależności od bliskości granicy. Jednak opieka wojska wciąż była słaba i niepewna, co powodowało, że zamiast rzeki ciągnących na południe osadników, płynął tylko wątły strumyczek. I dopiero po nastaniu obecnego ustroju w mieście Travar uzyskał odpowiednie możliwości i środki. Odnowiono dwie potężne twierdze, Tor-gar i Rewin-gar, będące pozostałością po wewnętrznych waśniach jeszcze sprzed pogromu; pomnożono stanice. Poprawione prawo gwarantowało, po upływie okresu wolnizny, niewysokie i stałe świadczenia na rzecz szkatuły travarskiej: plon z piątej części łana. Wyprzedano część dóbr miejskich, nakładając na nowych właścicieli obowiązek obrony nabytych ziem; wynikało to zresztą z logiki faktów: ktokolwiek chciał czerpać zyski z nowych gruntów, musiał ich bronić przed Alerami (plemionami ze Złoziemia), mutantami, łowcami niewolników, sługami mrocznych kultów, orkowymi nomadami i powietrznymi łupieżcami bo zgliszcza nie przysparzały złota. Ryzyko związane z osiedleniem się zmalało, zaś warunki były dość korzystne, by znalazło się sporo chętnych do podjęcia wyzwania. Ziemi było w bród, każdy obrabiał jej tyle, ile chciał. Wydawano zezwolenia na wyrąb lasów i wywózkę rzadkich gatunków drewna, którego brakowało blizej Travaru. Chętnie wydawano też koncesje myśliwym. Zyski osiągane dzięki zagospodarowaniu nowych ziem powoli zaczęły przewyższać straty, jakie ponosiła Wysoka Rada Travaru dla utrzymania przygranicznych garnizonów. Ale zyski były tylko cześcia prawdy, linia osadnicza i system stanuic i fotrów był buforem ochronnym przed tym co mogło przyjsc ze Złoziemia, podobno powstawały tam zorganizowane spoleczności czestokroc zmilitaryzowane. Nie zawsze spaczone i nastwione na rzeź, ale niebezpieczne. Złoziemie kusiło, starozytne grobowce i kaery nosiły w sobie wiele zagrożen ale i kusiły skarbami.
Jednak żołnierska służba na pomocy była bardzo trudna, zaś życie w wioskach ciągle jeszcze niepewne...
Początkowo zamyślony Rawat jechał na samym końcu oddziału. Po jakimś czasie otrząsnął się nieco. Żołnierze żartowali, pośród ciężkozbrojnych rozbrzmiewały śmiechy. Setnik ponaglił nieco konia. Wyprzedziwszy jazdę i łuczników, znalazł się wkrótce blisko Birenety, idącej w drugiej trójce, obok Grombelardczyka. To wokół niej skupiały się śmiechy. Miała na głowie hełm; Rawat nie poznałby dziewczyny, gdyby nie usłyszał głosu:
...dlatego bitwę lubię. Tak, naprawdę lubię. Ale bieganie po tych trawach? To nudne. Tego jebanego biegania nie lubię.
Gadanie. Toczy się, że nadążyć nie sposób a idący z tyłu Doltar, najstarszy żołnierz w stanicy, trzasnął obróconym na płask żeleźcem topora potężny, osłonięty kolczugą zad dziewczyny. Żart, choć raczej niewyszukany, spodobał się nadzwyczajnie. Pośród śmiechów i dogadywań poczęto grzmocić się po zbrojach styliskami toporów. Szyk popękał, ale Rawat nie przerywał zabawy; owszem, rad był, że żołnierzom dopisuje humor. Wysunął się na czoło, nie chcąc bierną a natrętną obecnością psuć tego, w czym ani chciał, ani mógł uczestniczyć. Usłyszał, jak za jego plecami rozbawieni ciężkozbrojni poczęli, dla odmiany, docinać pieszym i konnym łucznikom:
ile to niosą tych patyków z pierzem, no popatrz... Potem rzuca takimi patykami, rzuca, rzuca... Wtem: masz, trafił i zabił.
Znowu rozbrzmiał śmiech. Śmiali się na równi kpiący i wykpiwani. Jak to zwykle bywa, żołnierze różnych formacji tradycyjnie rywalizowali ze sobą; zwłaszcza lekkozbrojni, bardziej cenieni w Armekcie, skłonni byli patrzeć nieco z góry na rębajłów. W garnizonach dochodziło nawet do bójek ale tylko czasem... bo wielkoludy chętnie wybijały łucznikom głupotę z głów przy pomocy zydli i ław. Zabraniano takich rzeczy, ale za niezłośliwe przytyki nikt nie zamierzał karać.
Topornik jak dąb; podjął Doltar natychmiast, gdy śmiech ucichł. Topór, tarcza... Co grunt, to grunt... Idziesz, zamach i trup, odpychasz tarczą, zamach, trup! Obijają się o ciebie jak o dąb...
Z jednej strony, z drugiej strony podchwycił któryś z łuczników a ty jak dąb: obeszczać cię mogą, zanim wyjrzysz z tej swojej skorupy.
Ja już takiego mocarza ustrzeliłam oznajmiła Agatra, niechybna łuczniczka co to niby dąb i topór, a jak co do czego, to dzidę miał za krótką... A do tego miękką.
Ryk śmiechu zagłuszył przekleństwo topornika.
Jak to było? Hej, Doltar?; bezlitośnie nalegała Agatra. Uśmiechnął się nawet Rawat.
Na nocny biwak rozłożyliście się w malutkim zagajniku. Niewielkie ognisko posłużyło do zagotowania zupy z mięsa i fasoli, potem je zgaszono. Rawat wyznaczył czaty i zarządził odpoczynek nocny. Obszedł posterunki, potem usiadł pod drzewem.
Włóczęga po lasach i stepach byłą stratą czasu. Wiedział, że na pewno nie odnajdzie zgrai w ten sposób. Złote Plemiona działały bezmyślnie, jak ogień, który niszcząc wszystko szaleje tak długo, aż zostanie ugaszony lub zabraknie mu żeru. I tak samo jak znajduje się ogień, znalazłby też złotą sforę: idąc tam, gdzie dymy i łuny... Ale niemal każde Srebrne Plemię łupieżców robiło inaczej: wypuściwszy zagony, uderzało na wioskę lub dwie wioski po czym wsiąkało w lasy i stepy. Szukaj wiatru w polu. Alerscy wojownicy mogli siedzieć cicho w byle zagajniku, czekając aż ustanie mrówcza bieganina wojska. Mogli wypłynąć znienacka dwadzieścia albo trzydzieści mil dalej. Mogli też wrócić pod ogołocone z załóg stanice. Mogli zrobić cokolwiek. Pojawić się nagle w samym środku prowincji Travaru. Coś takiego zakrawało nieledwie na cud... a przecież zdarzyło się kiedyś. Mała srebrna zgraja przekradła się przez gęste oczka sieci, utworzonej z przygranicznych strażniczych placówek. Nie wpadł na jej ślad żaden z licznych konnych patroli. Nie dostrzegli mieszkańcy żadnej wioski, nie dojrzał żaden myśliwy, nie zauważyli przypadkowi podróżni... Zgraja wypłynęła dopiero pod Riną, w samym centrum jednego z najgęściej zaludnionych okręgów Travaru. Nikt nie wiedział, czego Łupieżcy ze Złoziemia szukali tak daleko. Łupów? Krwi? Ofiar? Wszystkiego mogli mieć po drodze aż nadto...
Teraz zaczęło się tak samo: zgraja sforsowała niezbyt szeroką, lecz głęboką, dość wartko płynącą rzekę Lezenę - jeden z dopływów Wężowej Rzeki głownej wodnej arterii komunikacyjnej Travaru i nie została dostrzeżona przez gęsto rozstawione posterunki wartownicze. Jednak zaraz potem dała o sobie znać...
O świcie, a najdalej przed południem, powinien zjawić się zwiad. Setnik był pewien, że Adepci poradzą sobie, bardzo na to liczył. Zwiad wcale nie musiał zauważyć zgrai, mógł natknąć się na jej ślad. To by wystarczyło.
Ale mógł też wrócić z niczym.
Nie czytałem chwilowo co tam napisaliście.Kto nie ruszył na zwiad nie bierze udziału w akcji.
Lwie Serce
27-09-2015, 17:23
Elenwena
Elfka uczestnicząc w zwiadzie, spokojnie szła przed siebie dłonią trzymając cięciwę przewieszonego przez plecy, długiego łuku. W międzyczasie też szukała wzrokiem różnych śladów, co jakiś czas zatrzymując się, kucając i sprawdzając. Podczas tych czynności, cicho nuciła sobie melodię jednej z pieśni jej rasy, spokojną ale chwytającą swym brzmieniem za serce.
PerWerka
27-09-2015, 17:35
Leyla
Pierwotnie chciała iść na zwiad ale ostatecznie zrezygnowała...
Technuiczny później uzupełne wpis w tym poście jeśli można bo taki trochę dekujący.. a ma co do myślenia dziewczyna xD
Izabel
Podążała za Elenweną starając się Jej nie przeszkadzać i rozmyślając jaki czar najlepiej by powalił napastników
Techniczny
Drobna uwaga, w drużynie nie mamy zbrojmistrza tylko fechmistrza :F
Lwie Serce
27-09-2015, 18:12
Elenwena
Nie przerywając szukania tropów, rzekła do Izabel w sperethielu - Leyla powiedziała mi, że darzy nas ogromną przyjaźnią, ale nie potrafi... No wiesz. Tylko ciężko mi dać wiarę w to iż nie potrafi, widziałam jej reakcję gdy dłonią delikatnie ją głaskałam po karku. Sprawiała wrażenie, jakoby wielka to była dla niej radość i pragnęła tego.
Izabel
Może się krępuje, może dla niej to wszystko dzieje się za szybko. Musisz kiedyś sama z Nią spróbować przełamać tą granicę, potem będzie już łatwiej hihi
Lwie Serce
27-09-2015, 18:32
Elenwena
Hmmm... Masz może rację, spróbuję z nią... Pomówić jak wrócimy, i nie tylko pomówić. Przez chwilę zaśmiała się nieco łobuzersko, ale zaraz to opanowała.
Dowódca zwiadu
Potrzebuję 2 do 3 ochotników by podkradli sie pod pobliską wioskę o nazwie Erwa, cały oddział jest za duży by tam iść
W poprzedniej ekipie był Zbrojmistrz czasem jak będą inne imiona znaczy nie wyłapałem i nie poprawiłem
Lwie Serce
27-09-2015, 19:26
Elenwena
Jedną ochotniczkę już masz - rzekła z uśmiechem, stając naprzeciw dowódcy.
Nie będzie kolejnego ochotnika do zwiadu we wsi? Lub 2?
Izabel
Elenweno skoro idziesz to i ja ruszę, choć zwiadowca ze mnie marny, ale z tymi mrukami nie chcę zostawać
Techniczny
Znajdzie się, ino do czwartku mam mało czasu to niezbyt ochoczy ten zwiadowca
Kontynuacja jutro ogólnie szału z prędkością PBF-a nie będzie ale pomału i do przodu ruszymy.
Oto dostrzegliście jako zwiadowcy - widzicie grupę dziwnych stworzeń, poruszają się na zaopatrzonych w racice nogach. Ciało mają porośnięte sierścią, o barwie czarnej, szarej lub brunatnej, niektóre maja rogi. Przypominają kozłoludy, mieszankę kozła z człowiekiem. Zbrojne są w maczugi i włócznie wydają odgłosy podobne do zwierząt, ich woń nie jest miła zmysłom, przypomina zapach spoconego konia lub czegoś znacznie gorszego, z bliska cuchną pewnie znacznie gorzej. Jest ich około trzydziestu, co robicie? Kilku niesie obcięte ociekajace krwią głowy: 2 krasnoludzkie, 3 ludzkie, 1 chyba elficka. Kilku ma rany ale są w dość dobrej formie, nie mają jeńców, przewodzi im osobnik przypominający Minotaura, na ile się orientujecie idą od osady do jakiej zmierzacie. Co robicie?
Ciężko powiedzieć co się dzieje, oni idą od strony wioski Eryn, co nie znaczy że głowy jakie niosą należą do mieszkańców, ale kto to wie. Wcześniejszy zwiad i informacje od osadników donosiły o napadzie poczynionym przez Srebrnych Łupieżców (konni bandyci), ci tutaj to zwierzoludy. Decyzja należy do Was. Do wioski jest około pół godziny, do oddziału Rawata 3-4 tyle samo. Generalnie mieliście wytropić zgraję Srebrnych łupieżców, ale potwierdzenie losów wioski Eryn byłoby nie od rzeczy, bo w stanicy nie ma pewności czy wioska uległa zniszczeniu czy ocalała. Co czynicie? Ci tutaj to znaczy zwierzoludzie raczej nie są częścią Srebrnych Łupieżców, a niezależną grupą lub też częścią tzw. Złotych plemion - band zwierzoludzi i mutantów, dotkniętych skazą Horrorów i Złoziemia i walczących ze wszystkim co żyje.
Lwie Serce
01-10-2015, 15:40
Elenwena
Wracamy do dowódcy, musimy opowiedzieć o tym, co zauważyłyśmy i sprowadzić wojowników. Biegnij Izabel ale cicho, ja cię będę osłaniać - wyszeptała, nakładając strzałę na cięciwę.
Izabel
No jeszcze może mam latać, że też My musimy się po jakimś zadupiu uganiać, a nasi dzielni towarzysze siedzą sobie spokojnie na tyłkach, ehh co za parszywy los
Setnik Rawat, ważył Adeptów ze zwiadu? My tu napograniczu jesteśmy by Bronic ludności, bijaliśmy i czterokrotnie liczniejsze sily, a teraz mamy w składzie grupkę zacnych i walecznych Adeptów czyż nie? Wg waszych informacji Łupieżcy ze Złoziemia szybkim marszem zdążają prosto na południe; hm przetniemy im drogę.
"Setnik Rawat dobrze znał okoliczne tereny i nie potrzebował żadnych innych wskazówek niż te, których udzielili mu Adepci ze zwiadu. Zgraja zamierzała wejść w ciaśninę między dwoma lasami. Uznał, że najprostszym posunięciem będzie zabiec jej drogę. Musiał zatoczyć łuk, by nie natknąć się na powracających alerskich zwiadowców, ani na samą zgraję. Był przekonany, że plemię wyruszy natychmiast po ich powrocie; nie posyła się szpiegów po to, by następnie czekać, aż przyniesione przez nich wieści stracą swoją wartość...
Las, na skraju którego ukryli się Srebrni, nazywany był Suchym Borem; zgraja zamierzała go obejść od zachodu, zapewne po to, by uniknąć wykrycia przez patrole z niedalekiej Alkawy. Rozpościerał się na znacznej przestrzeni, wysuwając w step liczne jęzory. Rawat nie wierzył, by jeźdźcy ze Złoziemia przebijali się przez gęsty i zwarty, obficie podszyty Suchy Bór. Sądził raczej, że podobnie jak zwiadowcy; podążą jego skrajem. Niewidoczni na tle lasu, sami mieliby w ten sposób świetny widok na równinę, nie mówiąc już o łatwości i szybkości poruszeń. Rawat chciał osiągnąć skraj Suchego Boru w punkcie, który zgraja będzie musiała minąć dopiero następnego dnia. Nie chciał nocnej bitwy. Problem polegał na tym, że musiał dotrzeć na miejsce jeszcze przed nastaniem nocy. Step nie wszędzie wyglądał tak samo, a pod lasem wręcz należało liczyć się z obecnością jakichś nierówności, starych wiatrołomów... Setnik nie zamierzał wdawać się w bitwę w terenie, którego nigdy wcześniej nie widział. Przecież, gdyby jego wyliczenia zawiodły, mogło jednak dojść do nocnej walki. Wtedy byle wykrot, byle dziura, mogły sprowadzić katastrofalne następstwa wobec znacznej liczebnej przewagi i ruchliwości przeciwnika".
"Maszerując zgodnie z rozkazami Rawata minęliście niedużą wieś. Chłopi przywykli do widoku konnych patroli, ale większy oddział prawie zawsze zwiastował kłopoty. Rawat posłał do wieśniaków żołnierza z ostrzeżeniem. Zwykle, po wykryciu zgrai, do zagrożonych osad kierowano oddziały piechoty, zaś teren przeczesywała tylko jazda. Tym razem, chłopi musieli radzić sobie sami.
Setnik zastanawiał się, czy dobrze wyliczył czas przemarszu, jednak przyspieszyć nie mógł. Już teraz tempo było prawie mordercze dla piechoty. Rawat z niepokojem patrzył na ciężkozbrojnych. Był początek zimy, ale tempo marszu dawało się topornikom we znaki spod głębokich hełmów spływały strugi potu. Nikt już nie żartował w szeregach. Setnik widział, że utrzymując takie tempo, zwyczajnie wykończy ludzi. Jeśli miał mieć z ciężkozbrojnych jakiś pożytek w bitwie (a byli bagatela! główną jego siłą), to musiał coś wymyślić.
"Po zastanowieniu wybrał najlepszego jeźdźca i rozmówił się z nim krótko. Chciał wiedzieć, czy zwiadowcy srebrnej zgraji wrócili do głównych sił. Wkrótce żołnierz co tchu w końskiej piersi gnał na wyznaczony posterunek. Gdy po pewnym czasie wrócili (zresztą z niczym) konni zwiadowcy, których rozesłał jeszcze przed południem, Rawat zatrzymał oddział. Wierzchowce dotrzymujące kroku piechocie nie były zdrożone; trochę gorzej miały się konie zwiadowców. Nie zważając na to, setnik posadził toporników za jeźdźcami, sam także bez ceregieli podzielił grzbiet zwierzęcia z wielkim Drwalem. Polecił zwalić na ziemię bagaże z dwóch jucznych i starannie kryjąc niezadowolenie kazał siadać na oklep półżywym ze zmęczenia łuczniczkom. Pyskata Agatra tym razem trzymała język za zębami, nawet nie próbując podważyć decyzji dowódcy; pierwszy rzut oka na jej towarzyszkę, młodziutką Elwinę, wystarczał. Dziewczyna lada chwila gotowa była zemdleć. Przez pół dnia dotrzymując kroku rosłym mężczyznom, zmuszona była po prostu biec. Jeźdźcy chwycili cugle luzaków. Rawat, zawsze dbający o to, by żołnierze lekkiej piechoty nierzadko przecież towarzyszący jeździe umieli choć jako tako trzymać się na koniach, miał powód do satysfakcji. Był pewien, że łuczniczki mu nie pospadają. Oddział zmierzał na planowane miejsce zasadzki w zadowalającym tempie, wg oceny setnika przynajmniej".
"Zwierzęta ruszyły ciężkim kłusem. Czterej łucznicy, uczepieni strzemion, biegli obok. Jezdni wzięli od nich nawet miecze i hełmy.
Do skraju lasu dotarli tuż przed zmierzchem. Żołnierze rozjuczyli i rozsiodłali konie, pobrali swoją broń i pokładli się na ziemi, niedaleko za linią pierwszych drzew. Tylko kilku zjadło suchy posiłek. W tym czasie Rawat posłał Dorlota w kierunku, skąd mogła nadciągnąć zgraja, sam zaś, wraz z dowódcami jazdy i piechoty, obiegł teren. Było już niemal całkiem ciemno, gdy wezwał dodatkowo Astata, trójkowego łuczników. Żołnierz był śmiertelnie znużony. Zaraz pójdziesz spać, Astat obiecał setnik. Dzisiaj warty trzymać będzie tylko jazda. Ale teraz słuchaj, co powiem, bo za chwilę nie będziemy nic widzieć.
Tak, panie.
Tam, przed skrajem lasu, jest rów. Co tam rów... Właściwie płytkie zagłębienie, wyżłobione pewnie przez spływającą deszczówkę, nic więcej. Dla ciebie będzie fosą. Zaraz, już za chwilę, weźmiesz wszystkich łuczników i zaprowadzisz na skraj lasu, na wprost tego miejsca. Widzisz, gdzie? To dobrze. Walczyć będziemy za dnia... tak przynajmniej myślę. Ale jeśli zgraja dotrze tu szybciej, to do bitwy może dojść w nocy. Zwiad uprzedzi nas odpowiednio wcześniej. Jeśli to będzie noc, to całe zadanie twoje i twoich ludzi polega na tym, byście przepuścili straż przednią, a potem posłali zgrai tyle strzał, ile tylko się da. Powinien być księżyc, widziałeś dzisiejsze niebo. Gdy zobaczysz Srebrnych na wprost siebie strzelaj. O nic więcej się nie martw. Zrozumiałeś?
Tak, panie. Ale najprędzej bić się będziemy za dnia. Wtedy inaczej. Masz siedzieć w krzakach i ujawnić się dopiero wtedy, gdyby plemię zaczęło uciekać w twoim kierunku. Kazałem ci zapamiętać to wgłębienie. Nie zatrzyma ich, ale zmyli krok wierzchowców i wykorzystaj to. Jeśli narobisz zamieszania w tej fosie", to być może, przy pomocy tych sześciu łuków, zdołasz ich jakoś powstrzymać; gdyby uciekali, to nie chcę żeby wleźli do lasu. Gotowi nam potem zrobić jakąś niespodziankę. Poczekaj, to jeszcze nie koniec. Powiedziałem ci, jak to widzę, ale polegam na tobie, Astat. Możliwe, że nie będę w stanie przekazać odpowiednich rozkazów. Ale nie po raz pierwszy jesteś pod moją komendą, znasz mnie i będziesz wiedział, co począć, by zgadzało się z moimi intencjami. Początek bitwy wyobrażam sobie tak... ; krótko przedstawił plan zasadzki, po czym dodał: Polegam na tobie, powtarzam. Pytania?
Nie, panie. Zrozumiałem wszystko. Zabieraj ludzi, przygotuj broń i spać. Tak, panie. Łucznik odszedł.
Było już całkiem ciemno. Rawat oparł dłonie na ramionach swoich dziesiętników.
Wy też zrozumieliście?
Tak, panie. Dobry plan.
Gdybym zginął, dowodzenie przejmuje Rest. Ale tylko do końca bitwy, potem całością dowodzisz ty, Drwalu. W oddziale jest więcej piechoty, niż jazdy i lepiej, żeby dowodził piechur. Wszystko.
Niedługo potem pojawił się jeździec na śmiertelnie zmęczonym koniu. Zatrzymali go wartownicy, inaczej minąłby kryjówkę oddziału. Rawat przyjął meldunek. Zwiadowca widział powracających do zgrai, wysłanych na przeszpiegi Srebrnych Łupieżców. Sam pozostał niezauważony. Wyglądało na to, że plemię nie wpadnie w zasadzkę przed świtem. Wciąż jednak istniała możliwość, że zgraja podjęła marsz jeszcze przed powrotem zwiadowców. Setnik nie bał się zaskoczenia. Nad oddzialem czuwali zwiadowcy z pogranicza".
Mamy wieczór wszyscy Adepci są w powyższym oddziale, główne siły dołączyły do zwiadu więc jesteście razem wszyscy. Gadajcie sobie wieczór mamy.
Kontynuacja w sobotę lub niedzielę, wszyscy gracze już będą zaangażowani. Mam wyjazd.
Przepraszam Graczy za Travarskie Pogranicze, które jest bardzo liniowe, więc się zbytnio nie wykażecie inwencją. Za jakiś tydzień ogarnę sprawy swoje i zagramy klasyczną przygodę z Earthdawna, otwartą i mało liniową tym samym.
Mój błąd w wyborze i powinienem zaczekać aż będzie u mnie spokojniej z zaczęciem PBF-a.
Czyli będzie inna przygoda a ta idzie do Lamusa.
Lwie Serce
03-10-2015, 17:03
Spoko, bardzo dobra decyzja Twoja jako Mistrza Gry, poprzedni Earthdawn, Władca Pierścieni i inne to były super PBF-y, tutaj jak sam zauważyłeś jest zbyt liniowo, byśmy jako gracze mogli się wykazać.
Popieram Lwa, choć elfki sobie radziły, no i ze startem poczekałbym jak reszta pbf-ów się zakończy.
To nawet lepiej poczekam aż Inni skończą, skoro z obiegu na razie wypadłem. :devil:
PerWerka
03-10-2015, 19:35
Ja tylko mam nadzieję, że Earth jako taki pbf nie idzie do kosza całkowicie.... Naprawdę byłabym zasmucona.. myślę też, że nie tylko ja ..
No szkoda by było. Ja fizycznie nie dam rady brać udziału w 3 PBF-ach na raz, szczególnie gdy jeszcze jeden z nich prowadzę. Z Młotkiem ruszyłem bo rozpoczęcie Eartha się przeciągało w terminie :D
Ja proponuję start po WH lub później, coby wszyscy czas mieli.
Lwie Serce
04-10-2015, 08:38
Tyle, że Warhammer może potrwać znowu kilka miesięcy... Może Earth wraz z konkwistą? Wtedy w miarę ok powinno być z czasem i liczbą PBF-ów.
UUU to ambitnie jak obecna przygoda WH potrwa kilka miesięcy, pogratulować rozmachu, decyzję pozostawiam Aravenowi, ale widzę że WH dość znacznie angażuje siły i zasoby, więc nie wiem czy warto ruszać z Earthem równocześnie.
Poprzednia trwała prawie 5 miesięcy. Obecnej na tyle nie planuję, ale poprzedniej też na tyle nie planowałem :D
Po zakończeniu Trędowatego rozpoczęcie Eartha dla mnie było by idealne.
Bez większych problemów mogę prowadzić Młotka i grać równocześnie w jednym PBF'ie
Lwie Serce
04-10-2015, 13:45
Po zakończeniu Trędowatego rozpoczęcie Eartha dla mnie było by idealne.
Popieram. Trędowaty mi się dłuży trochę, ale już w tym tygodniu na pewno planuję skończyć. Z naciskiem na planuję. ;D
Kot i Il Duce są przede mną. Wstępnie można po Trędowatym, chyba, że część Graczy nie da rady bo będzie miała za dużo PBF-ów to poczekam dłużej. Ale tempo u mnie nie będzie mordercze.
Ok, to można ruszyć Earth nawet po PBF'ach Kota i IL Duce, skoro są przed Tobą. Czyli po Konkwiście i Gothicu.
Zaraz zaraz... Sam gadałeś mi na pw Araven, że Gothic i Konkwista mogą być przed Twoimi pbfami, bo chciałeś odpoczynku, a potem nagle wyjechałeś z Earthem, który i tak nie wypalił. Więc nie wiem, róbta jak chceta, ale ja rozpoczynam Gothica po Trędowatym... :F
I raczej po Konkwiście i Gothicu ruszę dopiero, bo za dużo na raz by było bo i Warhammer będzie trwał, to Earthdawn byłby 4 PBF-em dla części Graczy, to za dużo.
Ok, dla mnie idealnie. Choć akurat w Gothica i Konkwistę nie gram, to się skupię wtedy bardziej na Młotku.
Poczułem się z lekka zaatakowany przez pewnego czworonoga, a info z PW się nie ujawnia. Poza tym zdanie można zmienić. Się pomyśli za jakiś czas najwyżej skład będzie mniejszy w Earthdawnie. Jak napisałem nowi MG mają pierwszeństwo.
Ale o co chodzi z tym czworonogiem? :F
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©