PDA

Zobacz pełną wersję : Inwestycje



Barsa
18-10-2010, 19:32
Od jakiegoś czasu noszę się z tematem, żeby zacząć inwestować pieniądze, a teraz po "myku", że płacę sobie KRUS i niekoniecznie daje państwu zarobić na podatkach(a to wszytko po ostatnich zapowiedziach rządu odnośnie II filaru oraz ogólnego statnu państwa) myślę, żeby tę różnice powstałą po tych "operacjach" gdzieś inwestować...

Myślałem o jakimś funduszu(odkładanie co miesiąc kilku setek, może czasem większy zastrzyk kaski) lub obligacjach 10-letnich... Co lepsze? Oczywście wiem, że jedno jest bardziej ryzykowane ale z większą możliwością pomnożenia kasy, a drugie bardziej stabilne. W co Wy inwestujecie?

Co myślicie o kupnie akcji giełdy warszawskiej?

ps.1 Nie wiem czy to temat do tawerny czy agory, dałem w tej ostatnim dziale, jeżeli moderator ma inne zdanie to proszę przenieść temat.

ps.2 Oprócz powyższych kupiłem już sobie kilka mało dostępnych książek, to raczej dla siebie, żeby mieć to na półce ;) i kilkanaście monety 2 zl NG i kilka srebrnych, lecz to też podobnie jak z książkami, coś mi odbiło na punkcie numizmatyki po zdaniu mgr :lol: ... zawsze to też jakąś lokata kapitału.

Elrond
18-10-2010, 20:11
Jak już masz brać jakiś fundusz, to najlepiej moim zdaniem weź jakiś produkt unit-linked. Masz tam z reguły całą paletę funduszy:akcji, obligacji, rynku pieniężnego, mieszane. Możesz w każdej chwili zrobić konwersje i reagować na zmiany na rynku. I nie płacisz "podatku Belki", bo oficjalnie jest to "ubezpieczenie". Tylko sprawdź najpierw warunki, poszperaj w necie i wybierz to, co jest dla Ciebie najlepsze. W sumie takich funduszy na naszym rynku jest tylko kilka, więc nie musisz porównywać kilkudziesięciu ;) Minus jest taki, że jest to inwestycja długoterminowa, z reguły musisz kilka lat wpłacać obowiązkowo(jak zrezygnujesz po roku/dwóch, to tracisz prawie wszystko albo wszystko), a wybrać pieniądze możesz po jeszcze dłuższym okresie(ja mam taki, że wpłaty mogę zawiesić po 2 latach, ale przez 5 lat płacić muszę, a po 10 dopiero będę mógł dostać pieniądze "do ręki"). Jak nie chcesz osobiście nadzorować portfela, to są firmy, które się tym zajmują i będą zarządzać tym za Ciebie(będziesz dostawać od nich regularne rekomendacje co do strategii), ale tu oczywiście będą chciały coś za zarządzanie. Kupno jednego funduszu, obserwowanie i czekanie ma ten minus, że możesz tylko bezradnie obserwować zmiany kursu, musisz płacić podatki, itd.
Jak jesteś studentem pierwszego/drugiego roku to możesz się poważnie zastanowić nad kredytem studenckim tylko pod inwestycje: jest on realnie oprocentowany ujemnie(poniżej inflacji), przyznanie jest teraz już chyba nawet gwarantowane przez państwo(każdy student może dostać), jak się nim odpowiednio posłużysz, to po studiach możesz go spłacić w całości i mieć jeszcze ładną "górkę" dla siebie albo mieć jeszcze większą sumkę pod kolejne inwestycje, a spłata tego kredytu i tak nie jest problemem. Tylko tutaj trzeba sobie zdawać sprawę z szans i odpowiedzialności. Sam żałuję że się o pewnych sprawach dowiedziałem dopiero pod koniec studiów, teraz jakbym je zaczynał, to bym ten kredyt brał.


Co myślicie o kupnie akcji giełdy warszawskiej?

Dołączam do pytania, bo trzeba się w tym tygodniu decydować z zakupami :D

ps.2 Oprócz powyższych kupiłem już sobie kilka mało dostępnych książek, to raczej dla siebie, żeby mieć to na półce ;) i kilkanaście monety 2 zl NG i kilka srebrnych, lecz to też podobnie jak z książkami, coś mi odbiło na punkcie numizmatyki po zdaniu mgr :lol: ... zawsze to też jakąś lokata kapitału.

Czyli już nie jesteś studentem ;) O numizmatyce inwestycyjnej jest nawet jedna książka po polsku i sporo artykułów, sam się tym interesowałem(robiłem praktyki na portalu numizmatycznym, gdzie poszedłem właśnie w celu zdobycia jakiejś wiedzy w tym temacie). Poszperaj w necie, jest kilka portali numizmatycznych.
Na numizmatykę najlepszy okres był w latach 90-tych albo początku XXI w.(jak na prawie wszystko zresztą), można było na niektórych monetach zarobić niewyobrażalne pieniądze(stopy zwrotu rzędu kilku tysięcy procent w około 10 lat), ale ta hossa już się skończyła. Teraz już niestety nie wystarczy kupować wszystkiego z metali szlachetnych na pniu, by zarobić, trzeba nad tematem myśleć długoterminowo. Monety złote i srebrne są tutaj "bezpieczniejsze", bo zawsze mają wartość metalu szlachetnego, z którego ich zrobiono, a złoto i srebro raczej nie stanieją w długim terminie, więc taka moneta to chyba najbezpieczniejsza lokata kapitału. Monety ze stopów metali nieszlachetnych to już zabawa dla prawdziwego spekulanta ;) Ja się nie znam aż tak dobrze, by się bawić w monety NG, ale biorąc pod uwagę nominały, to trzeba tych monet kupić bardzo dużo, by myśleć o zyskach.


Od jakiegoś czasu noszę się z tematem, żeby zacząć inwestować pieniądze, a teraz po "myku", że płacę sobie KRUS i niekoniecznie daje państwu zarobić na podatkach(a to wszytko po ostatnich zapowiedziach rządu odnośnie II filaru oraz ogólnego statnu państwa) myślę, żeby tę różnice powstałą po tych "operacjach" gdzieś inwestować...

Farciarz. Też bym chciał być KRUS-owcem ;) Chyba w przyszłości muszę kupić kawałek pola i coś na nim zasiać. Może marijuanę :lol: :?:

PS. Jak masz jakieś e-booki o ww. tematach, to daj znać na PW, to coś wymienimy, bo ja mam tego trochę, niestety w większości jeszcze leżą na dysku i czekają ;)

PS.2. Jakimś rozwiązaniem jest też samodzielne inwestowanie na giełdzie, ale na ten temat jeszcze muszę się rozwinąć, bo był do niedawna poza moim głównym nurtem zainteresowań, więc się nie wypowiadam. Tutaj zyski mogą być wielkie, ale ryzyko jest równie duże.

Piotruś Oprawca
18-10-2010, 20:55
Jak jesteś studentem pierwszego/drugiego roku to możesz się poważnie zastanowić nad kredytem studenckim tylko pod inwestycje: jest on realnie oprocentowany ujemnie(poniżej inflacji), przyznanie jest teraz już chyba nawet gwarantowane przez państwo(każdy student może dostać), jak się nim odpowiednio posłużysz, to po studiach możesz go spłacić w całości i mieć jeszcze ładną "górkę" dla siebie albo mieć jeszcze większą sumkę pod kolejne inwestycje, a spłata tego kredytu i tak nie jest problemem. Tylko tutaj trzeba sobie zdawać sprawę z szans i odpowiedzialności. Sam żałuję że się o pewnych sprawach dowiedziałem dopiero pod koniec studiów, teraz jakbym je zaczynał, to bym ten kredyt brał.

Mógłbyś rozwinąć ten wątek? Jako studenta I roku ekonomii, zainteresowała mnie ta część Twojej wypowiedzi.

18-10-2010, 20:56
Jak jesteś studentem pierwszego/drugiego roku to możesz się poważnie zastanowić nad kredytem studenckim tylko pod inwestycje: jest on realnie oprocentowany ujemnie(poniżej inflacji), przyznanie jest teraz już chyba nawet gwarantowane przez państwo(każdy student może dostać), jak się nim odpowiednio posłużysz, to po studiach możesz go spłacić w całości i mieć jeszcze ładną "górkę" dla siebie albo mieć jeszcze większą sumkę pod kolejne inwestycje, a spłata tego kredytu i tak nie jest problemem. Tylko tutaj trzeba sobie zdawać sprawę z szans i odpowiedzialności. Sam żałuję że się o pewnych sprawach dowiedziałem dopiero pod koniec studiów, teraz jakbym je zaczynał, to bym ten kredyt brał.


Mnie również bardzo zainteresowała ta część, także o nim słyszałem ale głównie zachwalanie go i jego opłacalności. Jednak w sumie żadnych konkretnych informacji o nim nie mam. Możesz napisać coś więcej na ten temat?

Amrod
18-10-2010, 21:06
To chyba sprawdzony sposób. W wieku około 65 lat będziesz miał milion. Taki kredyt to około 32 000 złotych, spłaca się go przez 10 lat po ok. 300 zł po dwóch latach od zakończenia studiów. Za dobre wyniki umarzają część rat. Po spłaceniu przez ten okres na koncie zostajemy chyba 64 000 złotych no i od tego już procent sobie rośnie. Był jakiś kurs na ten temat :P Ogólnie jak ktoś ma bogatych rodziców ewentualnie pracuje i potrafi się sam utrzymać to jest jakiś porządny zastrzyk kasy.

Kiedyś opłacało się inwestować w monety kolekcjonerskie, ale to co robią po 2004 to zwykłe blaszki z wartością nawet poniżej wartości kruszcu.

Barsa
18-10-2010, 21:52
Niestety ja już po studiach... zawsze zostają mi doktoranckie ;)

Hmmm ale moja narzeczona jest na 3 roku i pewnie później będą magisterskie, chyba można zacząć pobierać kredyt dopiero od 3 roku studiów?

ps. co do monet to jest pasja, jakoś tak mnie wzięło, podobnie jak przy tworzeniu małej biblioteczki... tak w ogóle okazało się, że przyszła teściowa w latach 90-tych wymieniała sobie dwuzłotówki i ma kilka fajnych "okazów", m.in. Zygmunta II Augusta, który na allegro chodzi po kilkaset złotych, nawet nieźle jak na 8 gramów bezwartościowego "kruszcu", no mającego nominał 2 zł ;)

Amrod
18-10-2010, 23:18
Ja jakoś do GN'ów nie żywiłem nigdy sympatii, chyba, że dzięki walorom estetycznym. Fakt, jak na stop miedzi i cynku większość Zwierzaków czy innych starszych monet z lat 90 mają niezłą cenę. Chociaż te zwierzaki to jak dla mnie mocno przesadzona nagonka. Fajna seria jazda polska, ale nakład ją zabił (zresztą jak każdą inną). Teraz bitwy, ale dziwny kształt i chyba również wysoki nakład. To jednak rynek czysto spekulacyjny. Nowe papieże cienko, klipa ciągle na tym samym pułapie. Raczej warto obrócić się w kierunku obcych państw. Na Białorusi wydali świetną serię obrzędy białoruskie, niski nakład, monety oksydowane (jak nasz Malbork tylko bez ceramicznej wstawki), 20 rubli, masakryczne ceny komplety jak i pojedyncze monety osiągają do dziś. Kolejne bajki i zodiaki nie były już tak rozchwytywane ze względu i na tematykę jak i nakład.
W ogóle jakiś system aukcyjny wprowadzili w banku. Chyba specjalnie, żeby staruszków wyeliminować z rynku, którzy rzeczywiście kolekcjonowali i trzymali te monety. Do dziś wspominam jak para dziadków się wymieniała GNkami województw i miast :)

Elrond
19-10-2010, 11:23
Mógłbyś rozwinąć ten wątek? Jako studenta I roku ekonomii, zainteresowała mnie ta część Twojej wypowiedzi.


Mnie również bardzo zainteresowała ta część, także o nim słyszałem ale głównie zachwalanie go i jego opłacalności. Jednak w sumie żadnych konkretnych informacji o nim nie mam. Możesz napisać coś więcej na ten temat?

Powiem tylko, że można go dostać bez problemów(teraz nie jestem pewien czy nawet potrzebni są poręczyciele, kiedyś tak było, więc trzeba było namówić na poręczenie rodziców, dziadków czy kogo tam ;) ). Oprocentowanie jest realnie bliskie zeru albo nawet ujemne(biorąc pod uwagę inflację). Warunki spłaty też są bardzo korzystne. Jednym słowem są to niemalże "pieniądze leżące na ulicy". Jest tylko jeden warunek: trzeba wiedzieć, co z nimi zrobić. Bo średnio jest sens brać taki kredyt, żeby mieć więcej na imprezy ;) Także jak jesteście na początku studiów to polecam, tylko jest jeden warunek: zainteresujcie się najpierw sami tematyką inwestycji, żeby mieć jakiś pomysł, co z tymi pieniędzmi zrobić. Wtedy po zakończeniu studiów będziecie mieli ładny kapitał. A jeszcze więcej o kredycie studenckim znajdziecie w necie.


Hmmm ale moja narzeczona jest na 3 roku i pewnie później będą magisterskie, chyba można zacząć pobierać kredyt dopiero od 3 roku studiów?

3 rok to chyba "ostatni gwizdek". Ale najlepiej zrobić to na 1 roku. Chodzi o procent składany, pieniądze mogą dłużej popracować.



Ja jakoś do GN'ów nie żywiłem nigdy sympatii, chyba, że dzięki walorom estetycznym. Fakt, jak na stop miedzi i cynku większość Zwierzaków czy innych starszych monet z lat 90 mają niezłą cenę. Chociaż te zwierzaki to jak dla mnie mocno przesadzona nagonka. Fajna seria jazda polska, ale nakład ją zabił (zresztą jak każdą inną). Teraz bitwy, ale dziwny kształt i chyba również wysoki nakład. To jednak rynek czysto spekulacyjny. Nowe papieże cienko, klipa ciągle na tym samym pułapie. Raczej warto obrócić się w kierunku obcych państw. Na Białorusi wydali świetną serię obrzędy białoruskie, niski nakład, monety oksydowane (jak nasz Malbork tylko bez ceramicznej wstawki), 20 rubli, masakryczne ceny komplety jak i pojedyncze monety osiągają do dziś. Kolejne bajki i zodiaki nie były już tak rozchwytywane ze względu i na tematykę jak i nakład.

O właśnie, ważny jest też przy monetach kolekcjonerskich nakład. Niestety NBP tutaj poleciało na kasę i od kilku lat trzaska serie na potęgę, a to czyni obiekt dużo mniej unikalnym, co się odbija niestety na cenie.


To jednak rynek czysto spekulacyjny.

Wszystko jest spekulacyjne, jak liczysz na zmianę ceny po zakupie. Wstrzymując się przed nim zresztą też spekulujesz ;) Chodzi raczej o to, że hossa na monetach się skończyła i teraz trzeba mieć już sporo wiedzy, żeby wiedzieć w co się "wstrzelić", by zarobić "spekulacyjnie". Kiedyś można było kupować wszystko "na pniu", same zmiany cen złota/srebra podbijały nam wartość numizmatu. Chyba że ktoś kupuje monety tylko jako lokatę kapitału, wtedy to nie jest zły pomysł, jak się ma już duuużo aktywów i chce się je troszkę zdywersyfikować w stronę bezpieczeństwa, w końcu to pewniejsze, niż bilety FED czy NBP ;)

Amrod
19-10-2010, 11:37
Masz rację. Ale ceny niektórych monet były tak napompowane, że śmiech na sali. Mimo wszystko wolałbym mieć monety sprzed 2003 roku, bo nakład był bardzo niski. Warto odróżnić spekulację inwestorów a spekulację kolekcjonerów. Węgorz europejski z hmm 2002 r. nakład - 23 000, te nowsze zwierzaki to jakieś 120 000. Jest różnica. Produkt zupełnie niekolekcjonerski, blaszki. Dziadków wyeliminowali sztucznie poprzez internetowe aukcje a to przeważnie oni kolekcjonowali (dla dzieci, wnuków). Pociesza fakt, że monety polskie są bardzo ładne. Wielokrotnie nagradzane, to cieszy, ale świadomość, że pozostałe 100 000 też takie ma to już mniej. Ładniejsze niż zachodnie, gdzie kruszec to tylko baza pod naklejkę albo tampodruk. W ogóle wschodnie są ładniejsze (rosyjskie, białoruskie).

Elrond
19-10-2010, 11:47
Dziadków wyeliminowali sztucznie poprzez internetowe aukcje a to przeważnie oni kolekcjonowali (dla dzieci, wnuków).

Dziadki mogą iść z duchem czasu ;) A na serio: można kupować i bez internetu. Są domy numizmatyczne, gdzie można sobie zamówić subskrypcję na emisje, ale trzeba do kosztów doliczyć ich obsługę.

Amrod
19-10-2010, 11:55
I wychodzi drożej. W sklepach poza tym mają też swoją marżę. Jeszcze cena z licytacji. Wcześniej można było sobie postać i mieć po emisyjnej. Niby można w banku na papierku złożyć ofertę, ale nie powiesz, że to ułatwienie.

Barsa
19-10-2010, 14:08
Wracając do tych akcji GPW, co o tym sądzicie? Jeszcze w lato myślałem o Tauronie, ale opanowałem się, choć nie wiem jak teraz to stoi... jednak myślę, że giełda już w pierwszym dniu pójdzie w górę przynajmniej jak PZU... co Wy na to?

Elrond
19-10-2010, 16:05
Wracając do tych akcji GPW, co o tym sądzicie? Jeszcze w lato myślałem o Tauronie, ale opanowałem się, choć nie wiem jak teraz to stoi... jednak myślę, że giełda już w pierwszym dniu pójdzie w górę przynajmniej jak PZU... co Wy na to?

Jakbyś kupił Tauron, to byś był teraz trochę na plusie. A z GPW myślę, że na początku zainteresowanie będzie duże. Nie wiem, co potem.

Witia
20-10-2010, 10:13
Ja bym taki optymistyczny w kwestii pożyczki studenckiej nie był. Cały plan ma sens i działa przy odpowiednich założeniach, np stałym progu opodatkowania, oprocentowania lokaty, itd. Co jeżeli na rynku będzie krach, procenciki polecą na łeb na szyję ? Mało tego. Gdyby ten kredyt można było spłacać 'od zaraz' to ryzyko maleje. Natomiast z tego co wiem ( mogę się mylić ) spłata następuje dopiero od 2 lat po zakończeniu studiów.

Dla mnie za duże ryzyko, zresztą generalnie kredyt uważam za zło ;)

Elrond
20-10-2010, 10:54
Ja bym taki optymistyczny w kwestii pożyczki studenckiej nie był. Cały plan ma sens i działa przy odpowiednich założeniach, np stałym progu opodatkowania, oprocentowania lokaty, itd. Co jeżeli na rynku będzie krach, procenciki polecą na łeb na szyję ?

Jak ma być krach, to niech za ten kredycik kupuje monety z metali szlachetnych, jak przyjdzie hiperinflacja i puste półki w sklepach, to złoto będzie bardzo potrzebne :lol: A na serio: ryzyko zawsze jest, trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Nie zmienia to faktu, że jednak inwestować warto, a w perspektywie długoterminowej jeśli przez pierwsze kilka lat giełda leci na łeb na szyję, to lepiej dla Ciebie, bo kupujesz w dołku bardzo tanio, a w przyszłości będzie tylko lepiej.
Podstawowe założenie mojego planu to to, że jednak gospodarka będzie długoterminowo(w skali dekad) dalej się rozwijać(choć przed państwami zachodnimi w ciągu następnej dekady bardzo prawdopodobna wielka zwała), nie czeka nas Armageddon, pandemia śmiercionośnego wirusa, wojna atomowa, III WŚ w której politycy pogonią nas do zaśnieżonych albo pustynnych okopów "walczyć o demokrację"(czego większość nie przeżyje), itp. historii. Po prostu życie będzie się dalej toczyć. Gdyby miał zaistnieć scenariusz katastroficzny, to wtedy brałbym kredyt studencki celem jego efektownego przepicia 8-) Albo w celu zakupu kałasznikowa, wiadra "pestek" do niego, złota/srebra, zapasów niezniszczalnych konserw, i sprzętu do survivalu ;)


Mało tego. Gdyby ten kredyt można było spłacać 'od zaraz' to ryzyko maleje. Natomiast z tego co wiem ( mogę się mylić ) spłata następuje dopiero od 2 lat po zakończeniu studiów.

Zawsze można próbować negocjować z bankiem umowę ;) Przy jej podpisywaniu warto sprawdzić czy są jakieś przyspieszone możliwości spłaty i jaką opłatę rekompensacyjną bierze sobie bank(tak banki u nas mają tak dobrze, że przy życzeniu szybszej spłaty kredytu każą sobie dodatkowo płacić, bo mają "utracone korzyści" z tego powodu ;) ) w takim przypadku. Choć szczerze, to lepiej mieć większy kapitał na inwestycje i sobie spokojnie spłacać raty, niż spłacać kredyt zaraz po studiach i mieć tylko te kilka/kilkanaście tysięcy w ręce.


Dla mnie za duże ryzyko, zresztą generalnie kredyt uważam za zło ;)

Kredyt, który chce się przeputać to faktycznie zło ;) A inwestycyjny to już co innego, pod warunkiem że się wie, co zrobić z tymi pieniędzmi.

Barsa
21-10-2010, 22:09
Powiem wam wciągające cholerstwo te inwestycje :D

Z polisami unit-linked chyba się wstrzymam, niby na dłuższą metę to nie przeszkadza, że teraz mamy hossę ale przynajmniej z miesiąc, dwa się wstrzymam... wynika to też ze spraw prywatnych.

GPW kupuję... chyba nie jest możliwe, żeby na tym stracić, a raczej w pierwszym dniu, przy założeniu, że jak nawet złoże ofertę na 100 akcji, to pewnie dostane tylko 30, to jakieś 150 zł do kieszeni, a myślę potrzymać akcje GPW w swoim portfelu...

ps. mój kumpel z byłej uczelni żyję tylko na inwestycjach, głównie forex ale giełda i obligacje też.. wkurza mnie tekstami:"czasem usiądę przed kompem 30 min i mam dniówkę fajną na forexie"... ale forex to już dla mnie za dużo.

Witia
21-10-2010, 23:11
Hmm... trochę dziwi mnie Twoje pewne podejście, bo zakładam że nie jesteś jakimś giełdowym wilkiem morskim ;) Zależy ile chcesz postawić i na co, ale tak szczerze, nie boisz się ?

Barsa
21-10-2010, 23:30
Witia ja tylko na razie planuję się zapisać na 100 akcji GPW, czyli 4300 zł.... analitycy przewidują, że podobnie jak ja zrobi około 200 tys Polaków, czyli de facto dostanę tylko ok. 30-40 akcji - włożę na to 1300-1500 zł(reszta z tych 4300 wraca na konto) + ok. 10 zł prowizji od zakupu... Nie wiadomo czy akcje GPW pójdą w górę jak PZU, czyli 10-12 % - dla mnie 150 zl zysku minus belka, jakbym chciał od razu sprzedać ale planuje potrzymać te akcje kilka miechów... No zobaczymy.

Na pewno trzeba mieć o giełdzie wielką wiedzę żeby tam "grać", ale jak na razie dokładam się tylko do "obywatelskiego akcjonariatu" :lol: , a potem zobaczymy. Giełdy się boję, więc chyba pójdę drogą, która zaproponował Elrond, choć kumpel grający na Forexie, radził mi inwestycje w pełny portfel WIG 20, w ostaniom roku było na tym 17% zysku(tu też są różnice, np. KGHM ostro poszło w górę ale znów bodajże Asseco w plecy ale ogólnie jest duży plus jeśli ma się w portfelu wszystkie spółki z wig 20), ale znów kiedyś ta hossa się skończy...Na pewno giełda jest "łatwiejsza" od Forexa.

W ogóle tak szczerze to wszystko przez moją kobietę.... każe mi się rozwijać, kombinować, o założeniu własnej działalności ostatnio mówiła.... ehhh a ja miałem zamiar "tylko" posadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić syna i czytać sobie w spokoju książki................ Lecz ma baba rację, za kilka lat dostanę "trochę kasy" i będę musiał w coś to zainwestować, więc lepiej już zacząć przecierać szlaki i orientować się w tym, "pobawić się" kilkoma tysiącami, nawet jakby czasem coś się nie udało, niż rzucać się potem z x razy większą kwotą, będąc zielonym.

Janek
21-10-2010, 23:34
Granie na forexie to zły pomysł - to czysta spekulacja, w dodatku nieprzewidywalna i uzależniona od widzimisie banków inwestycyjnych.

Barsa
21-10-2010, 23:39
No tak ale niektórzy z tego żyją.... naprawdę dobrze. Wiesz jak to wkurza jak jeden z kumpli jeszcze się pracą nie zhańbił. Zaczął od chyba 1 czy 2 tysięcy i teraz jeździ sobie fajnym autkiem, ma odłożone sporo kasy, resztą sobie obraca.... jak pisałem mówił, że czasem w kilkadziesiąt minut zarabia sobie dniówkę, czasem oczywiście traci, ale wychodzi ogólnie na plus. Mu nie przeszkadza czy jest kryzys czy wzrosty, Forex rządzi się swoimi prawami... To nie jest odosobniony przypadek, nie tylko od niego słyszałem zachęty do gry na Forexie... ale ja tam to odpuszczam, za wiele dla mnie.


Witia ;)

Witia
21-10-2010, 23:44
W ogóle tak szczerze to wszystko przez moją kobietę.... każe mi się rozwijać, kombinować, o założeniu własnej działalności ostatnio mówiła.... ehhh a ja miałem zamiar "tylko" posadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić syna i czytać sobie w spokoju książki................
;) A co Ty myślałeś ? Futro z norek na zimę za darmo się nie kupi ;)

Odnośnie giełdy itd, to w zasadzie sam myślę o jakieś próbie za parę lat, ale do tego potrzeba się wgłębić w temat.

Rados
23-10-2010, 13:28
Ja gram od jakiegos roku na GPW ale "raz na dlugi czas", tj. cos kupie, potrzymam kilka miesiecy srednio i sprzedam. Czasami po kilku dniach sprzedawalem itd. Z 14 tys zrobilem 16 tys zl. Nie jestem jakis super inwestor czy nie wiem kto, ale to glownie przez brak czasu na to (studia) :) .
Ostatnio niezle mi poszlo: gralem trzema firmami PKO BP, PEKAO i Bogdanka. Wiem ze to sa dobre, duze przedsiebiorstwa wiec probowalem metoda "jak spadlo to zaraz urosnie":). Ale trzeba sie interesowac i czytac komentarze gieldowe, artykuly w prasie itd. Na przyklad ja tydzien, dwa tygodznie temu nie czytalem o Bogdance i sprzedalem jej akcje na dwa dni przed tym jak wzrosla 15% jednego dnia (jakas sprawa sadowa czy cos, nawet nie wiem) hehe. Ale kupilem ja tez znowu na dwa dni i zarobilem kilka procent na tym wiec nie moge narzekac znowu;).

Jesli chodzi o inwestycje o bawie sie tez od dawna w zaklady bukmacherskie. Ostatnio jestem na plusie;) To jest dosc trudne, granie opiera sie na zupelnie innych zasadach niz na gieldzie, cos jak FOREX:D.

A wracajac jeszcze do gieldy to nie wiem czy teraz jest znowu taki dobry czas by na nia wejsc. Jak wiadomo jest cos takiego jak cyklicznosc. Jesli przeanalizuje sie wykres takiego WIG-20 to widac ze mniejwiecej 1,5 roku WIG idzie do gory, 1,5 roku idze w dol. Teraz wlasnie wypadalby szczyt i poczatek powolnego osuwania sie.
Szczyty byly:
-kwiecien 1991
-marzec 1994
-luty 1997
-marzec 2000
-w 2004 bylo troche inaczej ale to byl wyjatek (specjalny przypadek)
-lipiec 2007
-nastepny w 2010?
Nie zebym to sobie wymyslil, po prostu czytuje artykuly i niektore zbieram. W lecie pojawil sie taki jeden ktorego zapamietalem i myslalem dlugo (Puls Biznesu 30-07-2010 o tytule "Na GPW mamy szczyty co 3-4 lata"). Oczywiscie jest to tylko jakis tam artykul podobny do wielu. Problemem z takimi "esejami" jest to ze autorzy mowia "jesli beda chmury to pewnie bedzie deszcz"...Mowia o rzeczach latwo zauwazalnych, nie odkrywaja Ameryki. No ale chyba zaczynam przynudzac;)

Barsa
23-10-2010, 15:07
Jednak zrezygnowałem, na tę chwilę ;), z akcji GPW.... za dużo niewiadomych między 29 X a 7 XI się wydarzy, m.in. wybory w USA, FED ogłosi pewnie decyzje o dodruku dolców, a jak wiadomo debiuty są w większości dobre, gdy na giełdzie jest hossa, a teraz szykuje się chwilowe załamanie... zresztą jeżeli ktoś ma zamiar kupić i sprzedać pierwszego dnia to bez sensu, zarobek max. 100-150 zł(zakładając, że będzie redukcja do poziomu 30-40 akcji), ja miałem trochę tę akcje potrzymać ale doczytałem się, że akcje giełdy są dość "niepewne", niby dywidendy ale przecież nie będę kilka lat tego trzymał...

Porozglądam się na WIG 20 za fajnymi spółkami oraz przyjrzę się bankom, mają niezły stały wzrost, tylko cholera akcje ich są drogie...


Co do kredytu studenckiego, to moja narzeczona zamierza go wziąć, poręczę jej to i pewnie któreś z rodziców i myślę, że to najlepiej zainwestować w fundusz parasolowy, podobna sprawa jak z polisą inwestycyjną tylko, że możemy "obracać" subfunduszami jednej firmy, pewnie większość włoży się w jakieś tam zrównoważone a resztę w akcyjne z rynków rozwijających się... No i z parasoli można wypłacić kasę w każdym momencie...

Sam pewnie pójdę jednak w polisę ale wydaję mi się, że większość kasy zainwestuję w jakieś fundusze stabilnego wzrostu, boję się jednak tego FED-u, co on może nawyrabiać oraz tego, że indeksy dużo już odrobiły i może czekają nas spadki... szczerze to na to liczę, bo jak indeksy pójdą w dól wtedy zacznę przerzucać się na fundusze inwestujące w akcje...

ps. moja ciotka to niezły "samolot"... zainwestowała kilkaset tysięcy gdy giełda była na szczycie i potem przyszedł kryzys, a ta wyprzedała wszystko(jakby jej kasa akurat była potrzebna...), "trochę" na tym straciła..... a;le na takich ludziach się właśnie zarabia.

Czulu
23-10-2010, 18:31
Inwestycje z ryzykiem to są dla ciemnego motłochu, na którym biznesowa i polityczna czapa kręci lody, prawdziwe interesy na giełdzie i gdziekolwiek indziej, robią ludzie którzy mają wpływy i kontakty, dzięki którym mają informacje i możliwości niedostępne dla szaraczków, którzy tylko dostarczają kapitału i cieszą się jak dzieci kilkunastoprocentowym zyskiem...

Elrond
24-10-2010, 15:16
W ogóle tak szczerze to wszystko przez moją kobietę.... każe mi się rozwijać, kombinować, o założeniu własnej działalności ostatnio mówiła.... ehhh a ja miałem zamiar "tylko" posadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić syna i czytać sobie w spokoju książki................

To tylko powód do dumy, że ma się mądrą kobietę :D