PDA

Zobacz pełną wersję : PRL a III RP



Ronin
06-03-2011, 13:27
Chosen dziecko nie wiem skąd ty to bierzesz ale nie można cie czytać zachowując powagę. Widać co wiesz z PRL-u tyle co z podręcznika. Jak już chcesz się wypowiadać o czasach o których nie masz pojęcia to chociaż weź zapytaj się rodziców jak im się żyło w PRL-u. Gospodarka ok kwiczała ale czy życie kraju zamyka się tylko w gospodarce? Zapytaj się czy w PRL-u były dzieciaki wałęsające się samopas po ulicach z nożami w kieszeni. Czy człowiek w młodym wieku miał problem ze znalezieniem pracy lub jej zmianą. Czy pracowało się za darmo w nadgodzinach i ile czasu wynosiły godziny pracy średnio.?

A dzisiaj chwalisz nowy post Solidarnościowy system. W którym jedyne co masz to przeświadczenie że jest lepiej bo jesteś wolny. A co masz z tej wolności? Praca? bezrobotnych magistrów jest więcej niż ludzi z zasadniczym zawodowym którzy trzepią kapuchę na budowach w Niemczech Anglii USA czy w Turcji. Masz szansę na przydział na mieszkania od państwa? Hasłem polityków było sztandarowo nie będzie głodnych dzieci w szkołach i co nie ma takich dzieci?
Paranoją tego całego okresu jest to że Robotnicy obalili system komunistyczny a kapitalizm zapłacił im za to lepiej od komuchów bo legalnie ich wszystkich zwolnił z roboty a zakłady sprzedał albo pozamykał. Tyle z tego mieli ludzie którzy walczyli jak im się wydawało o lepsze jutro.
Tak wygląda smutna rzeczywistość. Jedyne co się udało z tego czasu to reformy gospodarcze i wprowadzenie konkurencji. Bo dzieki temu są pełne sklepy czy raczej markety towaru. Ale co z tego skoro i tak przeciętny kowalski nie jest wstanie sobie kupić zwykłego telewizora LCD już nie mówię o zestawie Dolby Surround ze swojej przeciętnej wypłaty bez brania tego na kredyt.

George
06-03-2011, 13:46
Gospodarka ok kwiczała ale czy życie kraju zamyka się tylko w gospodarce? Zapytaj się czy w PRL-u były dzieciaki wałęsające się samopas po ulicach z nożami w kieszeni. Czy człowiek w młodym wieku miał problem ze znalezieniem pracy lub jej zmianą. Czy pracowało się za darmo w nadgodzinach i ile czasu wynosiły godziny pracy średnio.?

Niewolnicy nie mają problemów ze "znalezieniem" pracy, tu można się zgodzić :)



A dzisiaj chwalisz nowy post Solidarnościowy system. W którym jedyne co masz to przeświadczenie że jest lepiej bo jesteś wolny. A co masz z tej wolności? Praca? bezrobotnych magistrów jest więcej niż ludzi z zasadniczym zawodowym którzy trzepią kapuchę na budowach w Niemczech Anglii USA czy w Turcji. Masz szansę na przydział na mieszkania od państwa? Hasłem polityków było sztandarowo nie będzie głodnych dzieci w szkołach i co nie ma takich dzieci?

III RP wbrew twojemu przeświadczeniu jest bardzo daleko do wolności. Wiem, że są ludzie, którzy chcieliby tuż po ukończeniu psychologii czy jakiejś innej pedagogiki znaleźć od razu świetną pracę, mieć pewność, że na tej samej posadzie doturlają się do emerytury a jeśli nie to przynajmniej dostaną "godny" zasiłek, acha, i jeszcze oczywiście dostać darmowe mieszkanie od "państwa", czyli ze zrzutki podatników. W przeciwieństwie do ciebie jednak jakoś mnie nie pociąga wizja takiego państwa.



Tak wygląda smutna rzeczywistość. Jedyne co się udało z tego czasu to reformy gospodarcze i wprowadzenie konkurencji. Bo dzieki temu są pełne sklepy czy raczej markety towaru. Ale co z tego skoro i tak przeciętny kowalski nie jest wstanie sobie kupić zwykłego telewizora LCD już nie mówię o zestawie Dolby Surround ze swojej przeciętnej wypłaty bez brania tego na kredyt.

No tak, należy się więc zastanowić nad konstytucyjnym obowiązkiem państwa do zapewnienia każdemu obywatelowi telewizora LCD wraz z zestawem Dolby Surround :)

eeerobert
06-03-2011, 13:53
Widać co wiesz z PRL-u tyle co z podręcznika.A Ty jakie masz pojęcie o II RP i Piłsudskim, że tak to wychwalasz w swoim podpisie? To, że ktoś nie żył w jakiś czasach nie oznacza, że nie może się o nich wypowiadać. Twoim zdaniem za PRL-u było lepiej? Chyba jak ktoś był w partii :D Co do tego postu Chosena, uważam, że ma on w większości rację, forma jest już inną sprawą.

Ronin
06-03-2011, 14:14
II RP wbrew twojemu przeświadczeniu jest bardzo daleko do wolności. Wiem, że są ludzie, którzy chcieliby tuż po ukończeniu psychologii czy jakiejś innej pedagogiki znaleźć od razu świetną pracę, mieć pewność, że na tej samej posadzie doturlają się do emerytury a jeśli nie to przynajmniej dostaną "godny" zasiłek, acha, i jeszcze oczywiście dostać darmowe mieszkanie od "państwa", czyli ze zrzutki podatników. W przeciwieństwie do ciebie jednak jakoś mnie nie pociąga wizja takiego państwa.

To co cie pociąga co nie to twoja prywatna sprawa. Ja natomiast wcalebym się nie obraził gdyby po studiach człowiek wchodzący na rynek pracy mógł ja po prostu znaleść. A nie stać jak kołek bo magistrów jest u nas dostatek a robić nie ma komu. Że tak sparafrazuję delikatnie. A jeżeli chodzi o mieszkanie to najlepszą reklamą III RP jest fakt że do dzisiaj nie wybudowano ułamka mieszkań które były budowane z przygodami w PRL-U. A dlaczego ?

Bo niestety teraz w grę wchodzi kapitał mieszkania są dla wybranych a raczej zdolnych kredytowo. Jeżeli nie zalicza się ktoś do tej grupy to może mieszkać w ziemiance nawet. Kogo to w ogóle obchodzi. W przeciwieństwie do ciebie jednak jakoś mnie nie pociąga wizja takiego państwa. I chociaż trochę spojrzenia do obywatela by się przydało w pewnych sytuacjach.

Ale najlepiej trzymać się zdania że 8 godzinny dzień pracy z płatnymi sobotami 13 i premiami okolicznościowymi był złym i niedobrym systemem bo był a fujjjj systemem z PRL a to zbrodnia sama w sobie. Widać zafiksowanych na kapitalizm nawet dziki nic nie przekona że nie wszystko w PRL-u było takie do bani.

Aquila
06-03-2011, 14:20
Pfff... ze sobie nie radzisz w dzisiejszym swiecie, to nie do nas pretensje. Co ty myslales, ze po studiach bedziesz mial 12 kola na reke ?

To dziwne, ze te LCD o ktorych tak biadolisz super schodza ze sklepow.

Ronin
06-03-2011, 14:24
Pfff... ze sobie nie radzisz w dzisiejszym swiecie, to nie do nas pretensje. Co ty myslales, ze po studiach bedziesz mial 12 kola na reke ?

To dziwne, ze te LCD o ktorych tak biadolisz super schodza ze sklepow.

Najlepiej wezmę szalik zgrzewkę piwa i pójdę na stadion drzeć ryja z frajerów uganiających się za piłką od razu poczuję się lepiej :lol: :lol: :lol:

Ok bo się robi offtop. Nie mam zamiaru psuć sobie jednego wolnego dnia w tygodniu. W końcu Solidarność mi go dała żebym nie zdechł w robocie za szybko :D

Limon
06-03-2011, 14:43
Czy człowiek w młodym wieku miał problem ze znalezieniem pracy lub jej zmianą.

Miał pracę, miał pieniądze, którymi mógł sobie palić w piecu ponieważ były niedobory.


bezrobotnych magistrów jest więcej niż ludzi z zasadniczym zawodowym którzy trzepią kapuchę na budowach w Niemczech Anglii USA czy w Turcji.

Nikt im nie kazał robić magistra z filozofii, politologii, socjologii czy innego kierunku, który jest wylęgarnią bezrobotnych albo zdobywać dyplom na wyższej uczelni europeistyki, hotelarstwa i lansu. Ludzi mających wyższe techniczne nam brakuje.


Masz szansę na przydział na mieszkania od państwa?

Ja bym wolał wolał przydział na samochód i paczkę chipsów. Państwo nie ma budować domów tylko stwarzać dobry klimat dla inwestycji budowlanych - niskie podatki itd.


Ale co z tego skoro i tak przeciętny kowalski nie jest wstanie sobie kupić zwykłego telewizora LCD już nie mówię o zestawie Dolby Surround ze swojej przeciętnej wypłaty bez brania tego na kredyt.

Co gorsza przeciętnego Kowalskiego nie stać na kupno wilii z basenem, jachtu, wyspy na oceanie spokojnym, pakietu większościowego w Microsofcie .Nawet z kredytem.


Ja natomiast wcalebym się nie obraził gdyby po studiach człowiek wchodzący na rynek pracy mógł ja po prostu znaleść.

Co więcej powinno się zagwarantować każdemu pracę w swoim zawodzie czyli dla przykładu magistrowi filozofii zagwarantować drewnianą beczkę wraz z darmowym miejscu na rynku.


A jeżeli chodzi o mieszkanie to najlepszą reklamą III RP jest fakt że do dzisiaj nie wybudowano ułamka mieszkań które były budowane z przygodami w PRL-U.

Bierzesz pod uwagę budownictwo prywatne czy tylko państwowe?


Bo niestety teraz w grę wchodzi kapitał mieszkania są dla wybranych a raczej zdolnych kredytowo.

Za komuny za to trzeba było mieć znajomości albo czekałeś latami. Zaprawdę sprawiedliwy system.


Jeżeli nie zalicza się ktoś do tej grupy to może mieszkać w ziemiance nawet.

Raczej mieszkanie najmuje.


nie wszystko w PRL-u było takie do bani.

Nie wszystko - mieliśmy lepszą niż dziś muzykę, kabarety, literaturę. System jako taki był patologiczny.

Edit.


Najlepiej wezmę szalik zgrzewkę piwa i pójdę na stadion drzeć ryja z frajerów uganiających się za piłką od razu poczuję się lepiej

Wyjątkowo kiepskie ad personam.

Ronin
06-03-2011, 15:33
Miał pracę, miał pieniądze, którymi mógł sobie palić w piecu ponieważ były niedobory.

Były niedobory ale jakoś nigdy nie było tak źle jak to teraz przeciwnicy systemu opisują. Do pierwszego każdy wyżył a mało tego ludzie zaoszczędzali jeszcze pieniądze co dziś jest rzeczą prawie nierealną przy założeniu że zarabia się średnio ok 1500 -2000 złotych miesięcznie. Mówię o przeciętnym Kowalskim.


Nikt im nie kazał robić magistra z filozofii, politologii, socjologii czy innego kierunku, który jest wylęgarnią bezrobotnych albo zdobywać dyplom na wyższej uczelni europeistyki, hotelarstwa i lansu. Ludzi mających wyższe techniczne nam brakuje.

No jasne że nie to lepiej humaniście powiedzieć bierz się za kierunek techniczny mimo że nic z tego nie łapiesz bo na humanistów nie ma zapotrzebowania. Nie każdy rodzi się predysponowany do zawodów technicznych gdzie liczy się ścisła wiedza. I co takich ludzi to już z gruntu na odstrzał ?



Co gorsza przeciętnego Kowalskiego nie stać na kupno wilii z basenem, jachtu, wyspy na oceanie spokojnym, pakietu większościowego w Microsofcie .Nawet z kredytem.

No mieliśmy mieć obiecaną II Japonię Wałęsy i 100 milionów dla każdego. Potem Cud Irlandzki Tuska a co nam wyszło II Bangladesz ? ;)


Ja bym wolał wolał przydział na samochód i paczkę chipsów. Państwo nie ma budować domów tylko stwarzać dobry klimat dla inwestycji budowlanych - niskie podatki itd.

Tak tylko że co innego zarobić na paczkę chipsów czy samochód a co innego z przeciętnej pensji uzbierać kilkaset tysięcy złotych czy kilka milionów złotych na własne M3 albo własny dom. A po obostrzeniach kredytowych w tym zakresie ze strony Banków to naprawdę własna chata pozostaje tylko w marzeniach. Chyba że się zadłużyć chcesz do końca życia.


Co więcej powinno się zagwarantować każdemu pracę w swoim zawodzie czyli dla przykładu magistrowi filozofii zagwarantować drewnianą beczkę wraz z darmowym miejscu na rynku.

Jeżeli przyjmuje się studentów na te kierunki to niestety ale przynajmniej uczelnie państwowy powinny się nad tym poważnie zastanowić bo przecież jako instytucje państwowe odpowiadają niejako za tych wykształconych bezrobotnych. Jak nie ma popytu na dany kierunek to nie powinien być on dostępny na studiach państwowych. Bo to generowanie bezrobotnych.


Bierzesz pod uwagę budownictwo prywatne czy tylko państwowe?

Państwowe.


Za komuny za to trzeba było mieć znajomości albo czekałeś latami. Zaprawdę sprawiedliwy system.

Przynajmniej było przyrzeczenie państwa i każdy mógł się starać o mieszkanie. Zdecydowana większość ludzi mimo że po latach ale doczekała swoich M3. A teraz jakie masz gwarancje w tym zakresie ?


Raczej mieszkanie najmuje.

Najmuje najmuje ale jak długo można tak mieszkać każdy dąży do tego żeby jeszcze przed starością być na swoim. Bo z najmem jest tak że dziś jesteś jutro cie nie ma. Takie rozwiązanie nie sprzyja stabilizacji życiowej.


Nie wszystko - mieliśmy lepszą niż dziś muzykę, kabarety, literaturę. System jako taki był patologiczny.

Było biednie bo nie było towarów. Ale opieka społeczna socjalna były na wyższym poziomie i mimo wszystko ludzie w potrzebie nie byli pozostawiani samopas tak jak jest to dziś.

Limon
06-03-2011, 16:26
Były niedobory ale jakoś nigdy nie było tak źle jak to teraz przeciwnicy systemu opisują.

Puste sklepy, karki na mięso to mity?


zaoszczędzali jeszcze pieniądze

Bo nie było na co tych pieniędzy wydawać?


No jasne że nie to lepiej humaniście powiedzieć bierz się za kierunek techniczny mimo że nic z tego nie łapiesz bo na humanistów nie ma zapotrzebowania.

Nie każe, ale jeśli idzie na kierunek, który "nie daje przyszłości" to niech nie narzeka. Mógł nad tą matmą troszkę więcej posiedzieć albo nie iść na studia.


Nie każdy rodzi się predysponowany do zawodów technicznych gdzie liczy się ścisła wiedza.

Moim zdaniem jest to raczej problem "użalania się nad sobą" oraz kiepskich pedagogów, którzy nie potrafią zainteresować dzieci przedmiotami ścisłymi (swoją drogą ciekawymi), które ze swej natury są bardziej przydatne. Słowa te pisze humanista (tzn. studiujący kierunek uznawany za humanistyczny).


No mieliśmy mieć obiecaną II Japonię Wałęsy i 100 milionów dla każdego. Potem Cud Irlandzki Tuska a co nam wyszło II Bangladesz ?

;) No w Polsce nie jet idealnie ale żeby porównywać z Bangladeszem? I to dlatego, że Kowalskiego nie stać na kupno LCD wraz z kinem domowym z jednej wypłaty?


Tak tylko że co innego zarobić na paczkę chipsów czy samochód a co innego z przeciętnej pensji uzbierać kilkaset tysięcy złotych czy kilka milionów złotych na własne M3 albo własny dom.

1. Z tymi kilkoma milionami to przesadziłeś... Jakoś nie żal mi ludzi, których nie stać na kupno pałacu.
2. Jeśli nie stać mnie na kupno mieszkania to:
a). nie kupuje
b). biorę kredyt

Dlaczego jedni mają mieszkania kupować za swoje ciężko zarobione pieniądze a inni dostawać za darmo?


Jeżeli przyjmuje się studentów na te kierunki to niestety ale przynajmniej uczelnie państwowy powinny się nad tym poważnie zastanowić bo przecież jako instytucje państwowe odpowiadają niejako za tych wykształconych bezrobotnych.

Jak jest popyt wśród młodych ludzi na studia to też studentów się przyjmuje bo student = kasa od państwa. Jako, że uczelnie państwowe są "za darmo" to zawyżają popyt na studia ( o ile mniej studentów socjologi by biegało po świecie gdyby za swoje studia musieliby zapłacić). Kolo się zamyka. Wystarczyłoby ( o zgrozo dla socjalistów :twisted: ) zlikwidować edukacje państwową, bezpłatną.


Państwowe.

Jak byś wliczył tez budownictwo prywatne to zobaczyłbyś, że teraz mieszkań buduje się całkiem sporo i to nie wielkiej płyty jak za komuny.


Najmuje najmuje ale jak długo można tak mieszkać każdy dąży do tego żeby jeszcze przed starością być na swoim.


Jak mnie nie stać to niestety muszę pogodzić się z tym, że zawsze. Zresztą za komuny też nie dostawałeś własnościowego mieszkania/domu.


Takie rozwiązanie nie sprzyja stabilizacji życiowej.

Raczej mobilizuje do tego by stabilizacje życiową sobie zapewnić. Zresztą ludziom w krajach "bardziej rozwiniętych" coraz mniej zależy na własnościowych lokalach ponieważ nie raz są obciążeniem - zmniejszają mobilność itd.

Zakapior-san
06-03-2011, 16:50
Miał pracę, miał pieniądze, którymi mógł sobie palić w piecu ponieważ były niedobory.
Kiedy były niedobory to były. Mój stary za sprzedaż krowy i cielaka kupił w 1985 najlepszy dostępny motor na rynku- CZ 350. A teraz sprzedaj krowę z cielakiem to kupisz najlepszy motor? Najwyżej średni rower a robić trzeba przy tym więcej niż przedtem. Unia wymyśliła, że krowa ma mieć lepsze warunki niż człowiek np. ma mieć płytki w stajni itd. Krowy też na tym cierpią bo przedtem jak miały dyle na podłodze (grube deski) to im się spoko leżało a teraz muszą się kłaść na zimnych płytkach albo betonie. Za mleko płącą w skupie 30-40 groszy za litr a w sklepie 3 złote biorą. Skandal.

Do pierwszego każdy wyżył a mało tego ludzie zaoszczędzali jeszcze pieniądze co dziś jest rzeczą prawie nierealną przy założeniu że zarabia się średnio ok 1500 -2000 złotych miesięcznie. Mówię o przeciętnym Kowalskim.
1500-2000 to i tak dobrze. Duyżo ludzi zarabia tyle brutto czyli na rękę parę stów mniej.

No jasne że nie to lepiej humaniście powiedzieć bierz się za kierunek techniczny mimo że nic z tego nie łapiesz bo na humanistów nie ma zapotrzebowania. Nie każdy rodzi się predysponowany do zawodów technicznych gdzie liczy się ścisła wiedza. I co takich ludzi to już z gruntu na odstrzał ?
To nie jest sedno problemu. W normalnym kraju jakby ktoś był zdolny i skończył uczelnię na piątkach to miałby pracę po każdym kierunku. Ale u nas trzeba mieć znajomości. U mnie w gminie wypowiedzieli pracę mianowanej nauczycielce z 20 letnim doświadczeniem bo zastępca wójta miał córkę na 4 roku pedagogiki. Nagle żeby dostac robotę nie trzeba było studiów skończyć ani stażu odrabiać czy też 2 letniego doświadczenia mieć jakie to są wymaganie teraz wszędzie :lol:

Tak tylko że co innego zarobić na paczkę chipsów czy samochód a co innego z przeciętnej pensji uzbierać kilkaset tysięcy złotych czy kilka milionów złotych na własne M3 albo własny dom. A po obostrzeniach kredytowych w tym zakresie ze strony Banków to naprawdę własna chata pozostaje tylko w marzeniach. Chyba że się zadłużyć chcesz do końca życia.
To zależy od konkretnej sytuacji. Jak się ma głowę na karku to można postawić ładny drewniany domek nie mając 5 kółek co miesiąc. Sam się do tego powoli przymierzam bo drewniany to i taniej się buduje i krócej i zdrowszy jest ;) Ale wiadomo, musiałem mieć działkę po starych wcześniej ;)

Przynajmniej było przyrzeczenie państwa i każdy mógł się starać o mieszkanie. Zdecydowana większość ludzi mimo że po latach ale doczekała swoich M3.
To chyba dotyczy miast jak dobrze rozumiem. Po wsiach ludzie za Gierka brali kredyty na budowę i stawiali chaty a potem im komuna umarzała znaczną część tych kredytów. Dlatego jestem taki cięty na N7 jak pitoli że długi Gierka były gorsze od tuskowych. Za Gierka się budowało i w miastach i na wsiach, można wręcz powiedzieć że "zastał polską wieś drewnianą a zostawił murowaną". A co zrobiono za długi tuska i innej hołoty rządzącej od 20 lat? Otóż zostały kolokwialnie mówiąc przejscane i przesrane czyli poszły na socjal i biurokrację.

Było biednie bo nie było towarów. Ale opieka społeczna socjalna były na wyższym poziomie i mimo wszystko ludzie w potrzebie nie byli pozostawiani samopas tak jak jest to dziś.
Moim zdaniem opieka socjalna powinna być całkowice zniesiona bo to kolejna nieudolna głowa naszej nienasyconej hydry biurokratycznej. Ludzkość przez tysiąclecia dawała sobie świetnie radę bez socjala a wprowadził go bismarck bo to był dobry interes- ludzie przechodzili na emeryturę w wieku 60 lat a średnia życia wynosiła 45. Teraz mamy problemy bo ludzie zaczęli dłużej żyć i przestali się rozmnażać... Każdy sam sobie może zapewnić socjal i życie na starość płodząc odpowiednią liczbę dzieci albo odkłądając samopas w banku (co będzie się bardziej opłacało niż zusy i ofe zabierające 10 % dla siebie).

Limon
06-03-2011, 17:04
Mój stary za sprzedaż krowy i cielaka kupił w 1985 najlepszy motor na rynku- CZ 350.

Wtedy to był dziwny rynek bo chyba nie powiesz, że jawa 350 to ten sam standard co najlepsze motory tego okresu na zachodzie. Żeby nie było to teraz też możesz kupić nowy skuter za 3000 tys.


Unia wymyśliła, że krowa ma mieć lepsze warunki niż człowiek np. ma mieć płytki w stajni itd. Krowy też na tym cierpią bo przedtem jak miały dyle na podłodze (grube deski) to im się spoko leżało a teraz muszą się kłaść na zimnych płytkach albo betonie.

Unii i jej bzdurnych przepisów nie mam zamiaru bronić.

Zakapior-san
06-03-2011, 17:13
Wtedy to był dziwny rynek bo chyba nie powiesz, że jawa 350 to ten sam standard co najlepsze motory tego okresu na zachodzie.
MZ 250 natomiast był już w standardach zachodnich a kosztował mniej więcej tyle samo co Jawa czy CZ-ta.

. Żeby nie było to teraz też możesz kupić nowy skuter za 3000 tys.
Motorek dla dzieci, na skuterze mi się źle jedzie bo wysoki jestem, za komuny też były "motorynki". Ja mówię o motocyklach. Zresztą za krowe i ciele też skutera nie kupisz. Ale koniec offtopu.

kirlan
06-03-2011, 18:34
hemmm ... hmm ... :ugeek: :evil:
Panowie ! W sumie to nawet ciekawa dyskusja, ale ...
.
Dwie sprawy:
1) przypominam że temat wątku brzmi : ugrupowanie "Polska Jest Najważniejsza"
2) powściągnijcie nieco emocje

Elrond
06-03-2011, 21:10
Ach ta tęsknota niewolnika za dobrym panem, co to się niewolnikiem zaopiekuje, "da pracę", nakarmi dzieci i zorganizuje im wolny czas, by się nie pałętały z nożami bez celu, załatwi przydział na mieszkanie albo na porządny telewizor :roll: Nie ma co - z takimi ludźmi socjaliści mogą być pewni utrzymania swojej władzy. Bo niewolnik będzie sapał, jak dostanie za mało ze wspólnego kotła, ale przecież idei wspólnego kotła nigdy nie podważy, bo jak to tak może być, że się każdy samemu musi zatroszczyć o własną miskę :?:


Ale najlepiej trzymać się zdania że 8 godzinny dzień pracy z płatnymi sobotami 13 i premiami okolicznościowymi był złym i niedobrym systemem bo był a fujjjj systemem z PRL a to zbrodnia sama w sobie. Widać zafiksowanych na kapitalizm nawet dziki nic nie przekona że nie wszystko w PRL-u było takie do bani.

Socjalizm to zło w czystej i skondensowanej postaci, więc tak - "pryl" był syfem i pora wreszcie dojrzeć i przestać wierzyć w bajki. Szczególnie w te toksyczne.


No jasne że nie to lepiej humaniście powiedzieć bierz się za kierunek techniczny mimo że nic z tego nie łapiesz bo na humanistów nie ma zapotrzebowania. Nie każdy rodzi się predysponowany do zawodów technicznych gdzie liczy się ścisła wiedza. I co takich ludzi to już z gruntu na odstrzał ?

Jak się nie łapie wiedzy, która jest na rynku potrzebna(potrzebne są różne - humanistyczne też), to się łapie za łopatę - proste.

Furvus
06-03-2011, 23:35
Dobra, wydzieliłem ten potężny offtop z tematu o PJN, ale za tak bezsensowne jego stworzenie (Ronin, odpowiedziałeś na post banity-trolla :roll: ) i bezwstydne kontynuowanie przez panów powyżej następnym razem posypią się chyba jakieś ostrzeżenia i zero dyskusji na ten temat proszę 8-)
Jak chcecie to mogę zmienić nazwę tematu na "Komuno wróć", "Za Gierka było lepiej" lub "III RP = II Bangladesz?" ;)

Zakapior-san
07-03-2011, 07:06
Ja wcale nie tęsknię za PRL-em. Napisałem tylko co było dobrego w tym systemie, a mianowicie to że zapieprzałeś na gospodarstwie i byłeś gość a teraz nic się nie opłaca bo psie pieniądze za wszystko dają. Teraz po wsiach mało kto trzyma krowy itp.

Napoleon7
07-03-2011, 08:00
Były niedobory ale jakoś nigdy nie było tak źle jak to teraz przeciwnicy systemu opisują.
Ronin - mam pytanie. Czy pamiętasz czasy, gdy na półkach WSZYSTKICH sklepów (poza PEWEX-ami i sklepów dla uprzywilejowanych) był TYLKO ocet i gruzińska herbata w ohydnych zielonych opakowaniach? Bo ja pamiętam. Czy pamiętasz, gdy w sklepach mięsnych przez 95 % czasu sprzedaży nie było NIC? Ja pamiętam. Dlatego było tak źle jak opisują to "przeciwnicy systemu". Głodu nie było, zyć się jakoś dało (wszyscy kombinowali - ale czy o to chodziło?), ale perspektyw nie było.


Jeżeli przyjmuje się studentów na te kierunki to niestety ale przynajmniej uczelnie państwowy powinny się nad tym poważnie zastanowić bo przecież jako instytucje państwowe odpowiadają niejako za tych wykształconych bezrobotnych.
Bez obrazy, ale to jest własnie sposób myslenia rodem z PRL-u. Bo nikt nikogo nie zmusza na to, żeby szedł na taki a nie inny kierunek. A skoro idzie, uczelnie taki kierunek prowadzą. Znalezienie pracy zas to problem absolwenta i uczelni nie powinno to nic obchodzić. Chyba tylko o tyle, że jeżeli po jej ukończeniu pracę znajduje, to jest to powód do zadowolenia i informacja do zamieszczenia w reklamówce uczelni.


Ale opieka społeczna socjalna były na wyższym poziomie i mimo wszystko ludzie w potrzebie nie byli pozostawiani samopas tak jak jest to dziś.
Jeszcze jeden mit. Taki jak ten, że nie było "wałęsających się po ulicy dzieci" lub przestepczośc była mniejsza. To jest po prostu nieprawda. Była bieda. A gdy jest bieda, są "wałęsające się dzieci". I było ich o wiele więcej niż obecnie. Przestępczośc też była wyższa. Choć jej struktura inna - mniej było oszustw i kradieży na dużą skalę (nie było za bardzo co kraść), więcej było napadów, pobić, drobnych kradzieży itp. Tyle, że o tych sprawach po prostu nie mówiono, bo cenzura nie pozwalała.

A to, że niektórzy ludzie z nostalgią wspominają PRL... Ja też wspominam. Bo byłem o te 20-30 lat młodszy :) Tak to już jest człek skonstruowany.

Witia
07-03-2011, 12:03
Czasami oczy przecieram ze zdumienia, czytając takie rzeczy jak ta:


Jeżeli przyjmuje się studentów na te kierunki to niestety ale przynajmniej uczelnie państwowy powinny się nad tym poważnie zastanowić bo przecież jako instytucje państwowe odpowiadają niejako za tych wykształconych bezrobotnych.
Z całym szacunkiem, ale człowiek po to ma mózg, żeby umieć się dostosować do aktualnie panującej sytuacji.

Powtarzam to od miesięcy i powtórzę tutaj jeszcze raz, może w końcu dojdzie do niektórych. To co się dzieje w Polsce jest w głównej mierze wynikiem mentalności tego narodu. Statystyczny Amerykanin ( było w jakimś newsweeku ) w poszukiwaniu pracy zmienia miejsce zamieszkania 17 razy ( sic! ) w ciągu życia. 17 razy. Ile zmienia przeciętny polak ? Nie mam danych, ale podejrzewam, że kilkakrotnie mniej.
I teraz bez urazy, ale jak ktoś dzisiaj widząc rynek pracy, widząc całą otoczkę z tym związaną, wybiera kierunki studiów typu politologia, historia, europeistyka ( omg... ), językoznawstwo, pedagogika, itp, itd, to jest po prostu osiołkiem, delikatnie mówiąc. W Polsce ponad 70% studentów z tego co pamiętam, kształci się na kierunkach społecznych, humanistycznych i ekonomicznych, podczas gdy proporcje powinny być odwrotne - więcej na techniczne, mniej na pozostałe. Takie są wymogi obecnego rynku i człowiek jako jednostka ma dwa wyjścia:
1. Dostosować się do nich, zdobyć jakiś fach i zarabiać coraz większą kasę
2. Robić na przekór i klepać biedę

Ostatnio słyszałem jak kasjerka w sklepie mówiła do koleżanki, że ona ma dość życia za minimalną na kasie po 9 godzin dziennie. I co z tym zrobiła ? nic, dalej przychodzi do tej roboty i dalej żyje w depresji, bo oczywiście nie chce się dupy ruszyć na kursy przekwalifikowujące, sprzedać dom i wyjechać z miasta bardziej na zachód gdzie rynek jest większy, tylko jęczy jak potłuczona i będzie tak jęczeć do końca życia - jej i tylko jej wina.

Jak ktoś wyznaje zasadę, że fajnie jest mieszkać blisko domu rodzinnego, mamusi, ożenić się i zrobić sobie dziecko w wieku 20 lat, to takie są potem tego konsekwencje.

Mówię to też min w kontekście tego cytatu

Chosen dziecko nie wiem skąd ty to bierzesz ale nie można cie czytać zachowując powagę. Widać co wiesz z PRL-u tyle co z podręcznika. Jak już chcesz się wypowiadać o czasach o których nie masz pojęcia to chociaż weź zapytaj się rodziców jak im się żyło w PRL-u. Gospodarka ok kwiczała ale czy życie kraju zamyka się tylko w gospodarce? Zapytaj się czy w PRL-u były dzieciaki wałęsające się samopas po ulicach z nożami w kieszeni. Czy człowiek w młodym wieku miał problem ze znalezieniem pracy lub jej zmianą. Czy pracowało się za darmo w nadgodzinach i ile czasu wynosiły godziny pracy średnio.?
Człowieku, co prawda urodziłem się w 90', ale pamiętam już dobrze koniec wieku XX i początek XXI. Polska na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się diametralnie, może nie o 180 stopni, ale jednak. Możliwości jakie teraz oferuje ci system i rynek są prawie nieograniczone. Jedynym ograniczeniem jest czyjaś własna wyobraźnia i brak ambicji. Nic ponadto. Znam ludzi którzy od zera, żyjąc w biedzie dochodzą do niewyobrażalnych rzeczy i sam pracują sobie na przyszłość wręcz z filmów. Tylko i wyłącznie dlatego, że mają cel i do niego dążą ciężką pracą.

Jak ktoś tego nie rozumie to nigdy nie wyjdzie z bagna - smutna prawda.

A już nawet takie teksty, niby ironiczne

Pfff... ze sobie nie radzisz w dzisiejszym swiecie, to nie do nas pretensje. Co ty myslales, ze po studiach bedziesz mial 12 kola na reke ?
Nie znam informatyka z AGH-u w Krakowie, który po studiach miał mniej niż 4000 netto w nawet najbardziej miernej firmie programistycznej. Od takich stawek zaczyna się branża informatyczna, dla przykładu. Jeżeli posiedzisz w niej kilka lat, to 12 tysięcy na rękę nie jest żadnym szczególnym osiągnięciem. Nie mówiąc już ile kasy można utłuc jak otworzy się własny biznes.

Tak jak mówię. Trzeba się dostosować do wymagań rzeczywistości.

Ronin
07-03-2011, 17:25
Z całym szacunkiem, ale człowiek po to ma mózg, żeby umieć się dostosować do aktualnie panującej sytuacji.

Wszystko ładnie pięknie tyle tylko że zapominasz że sytuacja może zmienić się już po podjęciu przez ucznia decyzji gdzie chce studiować. Zapotrzebowanie rynku pracy nie zmienia się co 5 lat. Więc tym bardziej zaczynając jakiś kierunek sytuacja może być zupełnie inna niż w chwili otrzymania dyplomu mgr. I w takiej sytuacji co byś radził drogi Witio przecież nie można pół życia studiować w oczekiwaniu że akurat dany trend na rynku pracy przetrwa dłużej niż kolejne 3-5 lat.


politologia, historia, europeistyka ( omg... ), językoznawstwo, pedagogika, itp, itd, to jest po prostu osiołkiem, delikatnie mówiąc. W Polsce ponad 70% studentów z tego co pamiętam, kształci się na kierunkach społecznych, humanistycznych i ekonomicznych, podczas gdy proporcje powinny być odwrotne - więcej na techniczne, mniej na pozostałe. Takie są wymogi obecnego rynku i człowiek jako jednostka ma dwa wyjścia:

Dziś to może tak to wygląda gładko ale 10 czy 7 lat temu sytuacja wcale nie była taka klarowna jak dzisiaj zapewniam cię o tym ;)


Człowieku, co prawda urodziłem się w 90', ale pamiętam już dobrze koniec wieku XX i początek XXI. Polska na przestrzeni ostatnich lat zmieniła się diametralnie, może nie o 180 stopni, ale jednak. Możliwości jakie teraz oferuje ci system i rynek są prawie nieograniczone. Jedynym ograniczeniem jest czyjaś własna wyobraźnia i brak ambicji

To chyba twoja wizja senna a nie rzeczywistość. Naprawdę uważasz że mechanizmy typu otrzymujesz pracę przez to że masz plecy u wujka stryjka brata etc etc się zmieniły? Przepraszam ale jeżeli tak uważasz to mało wiesz o realiach w jakich przyszło ci bytować. A możliwości jakie oferuje dzisiaj rynek czy system już są daleko wyczerpane i wyczerpują się z roku na rok coraz bardziej. Gdyby tak nie było to 1mln osób nie zdecydowałoby się na emigrację z tego kraju który jak mniemam uważasz za mlekiem i miodem płynący. Niestety to nie USA. I from zero to hero to u nas niestety scenariusz nieaktualny. ;)
Pomijam fakt że dziś system kompletnie zwariował na punkcie papierków zwykła sprzątaczka musi mieć maturę żeby dostać pracę fizyczną w mieście a na prowincji nadal głąb po średniej bez matury o wyższym już nie wspominam nawet,może zasiadać sobie w radzie gminy i wszystko w zgodzie z prawem.
Do tego nas doprowadził kapitalizm że złodzieje i lesery są nadal ale pod inny szyldem systemowym. : "A układ bracie załatwi nie jedną posadę dla ciebie psubracie byś mógł kupić sobie codziennie czyste gacie".

glaca
07-03-2011, 17:51
wiem o co chodzi Roninowi i nawet się zgadzam, że obecny system gospodarczy jest gorszy od prlu, ale tylko dlatego, że jest karykaturą wolnego rynku.


from zero to hero to u nas niestety scenariusz nieaktualny.
był aktualny na początku lat '90 gdy powstawały największe fortuny. Drobni przedsiębiorcy wykorzystali szanse i nagle stali się milionerami po podstawówkach. Szansą jaką wykorzystali bylo po prostu dziurawe, lub jak wolą niektórzy bardziej liberalne prawo/ luki prawne.
Cały system dopiero powstawał i nie było co normalne takich ograniczen jak obecnie. Z czasem własnie wszystko zaczelo hamowac przez rozrost biurokracji i przepisów. Obecnie nie pojawiają się już nowe twarze na liście najbogatszych (zauważmy, że większość należy do pewnego pokolenia, które akurat mogło sobie pozwolić na 'biznesy'), bo w zastałej gospodarce nie ma już szans na podobne 'przekręty'.

Tak jak w Prlu mielismy panstwo socjalne dbające o obywatela, tak teraz mamy dziwnego stwora pobierającego podatki, ale nie dającego nic w zamian. Dlatego rozumiem myślenie- ''skoro zabierają to niech dają coś w zamian''. Niestety jednak zamiast wymiernych korzyści dostajemy ochłapy i prowincjonalne igrzyska w tv.

Witia
07-03-2011, 18:01
from zero to hero to u nas niestety scenariusz nieaktualny.
No nie nieaktualny, postaraj się to zrozumieć, bo tacy ludzie istnieją, można ich dotknąć, porozmawiać, pójść w ich ślady.

Jeżeli wyrażasz opinię ( nie imputuję - mówię pytająco ), że jedyna droga do miliona idzie przez oszustwa i kradzież to pozostaje współczuć.




Wszystko ładnie pięknie tyle tylko że zapominasz że sytuacja może zmienić się już po podjęciu przez ucznia decyzji gdzie chce studiować. Zapotrzebowanie rynku pracy nie zmienia się co 5 lat. Więc tym bardziej zaczynając jakiś kierunek sytuacja może być zupełnie inna niż w chwili otrzymania dyplomu mgr. I w takiej sytuacji co byś radził drogi Witio przecież nie można pół życia studiować w oczekiwaniu że akurat dany trend na rynku pracy przetrwa dłużej niż kolejne 3-5 lat.
Ten argument nawet byłby bardzo trafny, ale:
1. Od co najmniej kilku lat trąbią gdzie się da, że z każdym rokiem drastycznie wzrasta zapotrzebowanie na inżynierów i fachowców po kierunkach technicznych. Jaki jest efekt ? Od tych samych kilku lat większość studentów pcha się tam, gdzie mówią żeby się nie pchać.

To jak, mózgów nie mają ?

2. Studia w wersji 'podstawowej' trwają 5 lat. Potem można zrobić prawie dowolny kierunek w rok, dwa. Jeżeli ktoś 5 lat temu poszedł na socjologie i teraz nie może znaleźć pracy innej niż sprzedawca obwarzanków, to może zrobić studia podyplomowe, wieczorowe ( mniejsza o nazwy ), po prostu się przekwalifikować na inny kierunek.

Ale oczywiście większości się nie chce, bo przecież 'nie po to studiowali 5 lat, żeby teraz przekwalifikować'. Bez komentarza.



Dziś to może tak to wygląda gładko ale 10 czy 7 lat temu sytuacja wcale nie była taka klarowna jak dzisiaj zapewniam cię o tym ;)
Krzyk o rozwój kierunków technicznych, informatyki, elektroniki, telekomunikacji, robotyki i innych, jest wyraźnie nasilony od początku lat 90 ubiegłego wieku, kiedy udostępniono Internet i zaczął się prawdziwy bum technologiczny. Mimo tego, chętnych jak brakowało, tak brakuje.



To chyba twoja wizja senna a nie rzeczywistość. Naprawdę uważasz że mechanizmy typu otrzymujesz pracę przez to że masz plecy u wujka stryjka brata etc etc się zmieniły? Przepraszam ale jeżeli tak uważasz to mało wiesz o realiach w jakich przyszło ci bytować. A możliwości jakie oferuje dzisiaj rynek czy system już są daleko wyczerpane i wyczerpują się z roku na rok coraz bardziej. Gdyby tak nie było to 1mln osób nie zdecydowałoby się na emigrację z tego kraju który jak mniemam uważasz za mlekiem i miodem płynący. Niestety to nie USA. I from zero to hero to u nas niestety scenariusz nieaktualny
Czyli jednak coś jest z tego co napisałem na początku ? Tylko wujek i znajomości tak ? Super. Tak trzymać.

Ci co wyjechali to w większości osoby o których cały czas rozmawiamy, bądź osoby z wykształceniem po prostu miernym. Jak ktoś wychodzi z założenia, że jemu praca się należy bo skończył technikum i ma pracować w zawodzie ( i basta ! ) to potem może ponieść konsekwencje swojej ignorancji.

glaca
07-03-2011, 18:08
1. Od co najmniej kilku lat trąbią gdzie się da, że z każdym rokiem drastycznie wzrasta zapotrzebowanie na inżynierów i fachowców po kierunkach technicznych. Jaki jest efekt ? Od tych samych kilku lat większość studentów pcha się tam, gdzie mówią żeby się nie pchać.
a skąd taki człowiek z technikum, liceum w małej miejscowości ma wiedzieć o takich cudach jak robotyka czy internet kilka lat temu jeszcze? :D
tu chyba bardziej się rozchodzi nie o rozum jednostek nieobeznanych z tematem, lecz ogólną nieufnością narodu do technologii :lol: (lepiej budować koscioły niż laboratoria ;] )
Poza tym pracę z takim wykształceniem dostaniesz tylko w kilku miastach w Polsce... a reszta co?

Witia
07-03-2011, 18:10
Glaca rozbrajasz mnie. To Twój ostatni post:


a skąd taki człowiek z technikum, liceum w małej miejscowości ma wiedzieć o takich cudach jak robotyka czy internet kilka lat temu jeszcze? :D
tu chyba bardziej się rozchodzi nie o rozum jednostek nieobeznanych z tematem, lecz ogólną nieufnością narodu do technologii :lol:
Poza tym pracę z takim wykształceniem dostaniesz tylko w kilku miastach w Polsce... a reszta co?

a to moje słowa z przed strony:


Jak ktoś wyznaje zasadę, że fajnie jest mieszkać blisko domu rodzinnego, mamusi, ożenić się i zrobić sobie dziecko w wieku 20 lat, to takie są potem tego konsekwencje.


Powtarzam to od miesięcy i powtórzę tutaj jeszcze raz, może w końcu dojdzie do niektórych. To co się dzieje w Polsce jest w głównej mierze wynikiem mentalności tego narodu. Statystyczny Amerykanin ( było w jakimś newsweeku ) w poszukiwaniu pracy zmienia miejsce zamieszkania 17 razy ( sic! ) w ciągu życia. 17 razy. Ile zmienia przeciętny polak ? Nie mam danych, ale podejrzewam, że kilkakrotnie mniej.
:D No sory, ale może przeczytaj najpierw co pisaliśmy wcześniej ;)

glaca
07-03-2011, 18:14
Właśnie czytałem.

Po pierwsze Amerykanin, a Polak... jak możesz porównywać? Choćby nawet głupia przeprowadzka u nas to masochizm- z powodu urzędniczej roboty czy braku logistyki- Polaka stać na przeprowadzkę co rok..? Tam pojedziesz i nawet jak się nie uda to masz szansę na inną pracę. U nas nie ma tylu ofert. Tu ludzie zabijają się o przysłowiową robotę na kasie.
Tam właśnie mamy kilkaset miast gdzie można sie przenieść i mieć pracę. A u nas? Dwa? Trzy miasta? I wszyscy mają tam mieszkać..?

Nie rozumiem też dlaczego mamy porównywać sie z Amerykanami? w czym nasza sytuacja jest podobna? Chyba, że porównamy się do natywnych Amerykanów aka Indian. Tak samo jesteśmy okradzeni i nieprzystosowani.

Jak jednak takie migracje wewnetrzne wyglądają w Europie? w Niemczech czy Czechach?

07-03-2011, 19:17
Tu ludzie zabijają się o przysłowiową robotę na kasie.

A na czym mają pracować po europeistyce/ jakimś ekonomicznym szicie.

Elrond
07-03-2011, 19:26
Ja wcale nie tęsknię za PRL-em. Napisałem tylko co było dobrego w tym systemie, a mianowicie to że zapieprzałeś na gospodarstwie i byłeś gość a teraz nic się nie opłaca bo psie pieniądze za wszystko dają. Teraz po wsiach mało kto trzyma krowy itp.

To było skierowane do Ronina, nie do Ciebie. A co do gospodarstw - teraz to na rolnictwie dopiero można szmal robić. Bo panuje w nim pełen socjalizm(i jest dotowane kosztem całej reszty) i przywileje. Oczywiście na wolnym rynku byłoby jeszcze lepiej(przede wszystkim dla konsumenta), ale cóż...


Do tego nas doprowadził kapitalizm że złodzieje i lesery są nadal ale pod inny szyldem systemowym. : "A układ bracie załatwi nie jedną posadę dla ciebie psubracie byś mógł kupić sobie codziennie czyste gacie".

Jak uważasz, że na tym polega kapitalizm, to mogę tylko współczuć...


Niestety to nie USA. I from zero to hero to u nas niestety scenariusz nieaktualny. ;)

By "from zero" trafić do np. listy 100 najbogatszych Polaków i przy tym nie być ani tyci pici powiązanym z reżimem(nie robić żadnych interesów z państwem), to faktycznie może być problem, bo jak napisał Glaca liberalizm to u nas był po ustawie Wilczka(jeśli chodzi o regulacje, bo brakowało wielu innych rzeczy z drugiej strony, jak np. solidnej waluty) i może jeszcze nim post-komuchy wróciły do władzy(gdzieś tak do 1993), a potem już jest z reguły równia pochyła. Jednak od zera zostać milionerem tylko dzięki własnej pracy i talentowi - to w III RP jak najbardziej możliwe i osiągalne. Faktycznie trudniejsze do zrobienia, niż np. w SZA, Australii, Singapurze czy wielu innych miejscach, ale realne. Trzeba tylko wiedzieć czego się chce.


Tak jak w Prlu mielismy panstwo socjalne dbające o obywatela, tak teraz mamy dziwnego stwora pobierającego podatki, ale nie dającego nic w zamian. Dlatego rozumiem myślenie- ''skoro zabierają to niech dają coś w zamian''. Niestety jednak zamiast wymiernych korzyści dostajemy ochłapy i prowincjonalne igrzyska w tv.

Tak już państwo wydaje pieniądze ;) Dlatego należy dbać, by dostawało ich możliwie najmniej i zajmowało się możliwie najmniejszą ilością różnych dziedzin. Zbyt wiele wtedy nie zepsuje ;)
Swoją drogą to całkiem słuszne spostrzeżenie: ciekawe jak nazwać system, gdzie się "prywatyzuje zyski i uspołecznia straty", gdzie sukces rynkowy zależy często od odpowiednich kontaktów z władzą. Gdzie władza drenuje obywateli horrendalnymi podatkami, trzymając przez to ludzi celowo w biedzie i jeszcze doprawiając to socjalem(czyli utrwalaniem niewolnictwa). Gdzie klasę średnią się systematycznie pauperyzuje(choć ta się dzielnie przed tym broni). Gdzie władza wtrąca się w coraz więcej naszych spraw.
Kapitalizm to to nie jest. Socjalizm w klasycznym rozumieniu tego słowa też nie - to jest jego wyższa forma. Czyli faszyzm ;)

glaca
07-03-2011, 19:28
A na czym mają pracować po europeistyce/ jakimś ekonomicznym szicie.

jak sama nazwa wskazuje w organizacjach/firmach pomagających/doradzających jak 'wyłudzić' wsparcie unijne..? poza tym czy ja jestem jakims doradcą..? humanistyczne kierunki to żadne samobójstwo, ale niestety trzeba się pomęczyć, bo taki mamy kraj. Na kokosy nadziei miec nie można i po prostu trzeba sobie najzdrowiej odpuscic wyscig szczurów, i żyć jak nasi rodzice powoli, z dnia na dzień...

problemem nie jest wykształcenie/brak, ale mentalność i brak odpowiednich warunków w kraju wytworzone przez miłościwie nam panujących.


Socjalizm w klasycznym rozumieniu tego słowa też nie - to jest jego wyższa forma. Czyli faszyzm
hehe faszyzm to też coś innego... bo na żydowskich bankierów winy nie zrzucimy za obecną sytuację.
A to Polska właśnie...
Jeśli już to właśnie to co najgorsze z obu systemów skupiło się u nas, a my Polaczki co na to? Jesteśmy jak zwykle oszukani. Przeżyliśmy zabory, wojny to i to przeżyjemy...

Napoleon7
08-03-2011, 08:29
bo jak napisał Glaca liberalizm to u nas był po ustawie Wilczka(jeśli chodzi o regulacje, bo brakowało wielu innych rzeczy z drugiej strony, jak np. solidnej waluty)
To żart? Przy nadal funkcjonujących i dotowanych przedsiębiorstwach państwowych? Przy systemie bankowym znajdującym sie wciąz w rękach państwa, czego m.in. skutkiem było księżycowe oprocentowanie krdytów (to dopiero rodziło patologie!)?
Już tylko te dwie rzeczy (plus waluta - o czym wspomniałeś) wystarczyło, by o liberalizmie trudno było mówić. Nie wspomnę, że w związku z powyższym wolnego rynku jako takiego nie było. Nie wiem czy można mówić o liberalizmie przy braku wolnego rynku?! A że firme można było łatwo założyć... Nie twierdzę, że to nie jest istotne. Ale to nie wszystko!

Furvus
08-03-2011, 12:40
Myślę, że ten okres po ustawie Wilczka można nazwać polskim NEPem. Pewnym paradoksem jest, że późniejsi rządzący zapewnili nam sprawny system bankowy, coraz niższą inflację, zdrową walutę, ale za to stworzyli masę barier dla przedsiębiorców, szczególnie tych dopiero wchodzących na rynek. Wcześniej zniszczyli tysiące biznesów wysokimi obciążeniami podatkowymi, m.in. bardzo wysoką podstawową stawką VAT (pozdrowienia dla rządu H. Suchockiej ;) ).

Napoleon7
09-03-2011, 11:57
Myślę, że ten okres po ustawie Wilczka można nazwać polskim NEPem.
Może i mozna. Pamiętać jednak trzeba, że paradoksalnie NEP miał stosunkowo mocna walutę - czerwońce.


Wcześniej zniszczyli tysiące biznesów wysokimi obciążeniami podatkowymi, m.in. bardzo wysoką podstawową stawką VAT
Stawka jest dość wysoka, ale bez przesady z tym niszczeniem biznesów. Wysoka inflacja, moim zdaniem, tak naprawdę bardziej utrudniała przedsiebiorcom życie.

kirlan
09-03-2011, 12:54
No i teraz jest na temat i ciekawie - Furvusie bardzo trafne było to wydzielenie
-----------------------------------
tak z moich obserwacji i doświadczeń: Małe (a zwłaszcza mikro) firmy zarzyna 5 rzeczy
1) ustawa o zamówieniach publicznych w myśl której liczy się 100% cena a nie jakość
2) ustawa o zamówieniach publicznych w oparciu o którą do przetargów dopuszczane są firmy z duuużym doświadczeniem = takie co powstały przy rabunkowej destrukcji pokomunistycznego majątku albo regularnie ustawiają i wygrywają przetargi
3) szara konkurencja
4) ccwaniaczki z zachodu nie płacący połowy podatków i jadący po cenach dampingowych
5) biurokracja instytucji państwowych i bezdennie głupi system sciągania nalezniości podatkowych i zus - - byle przywalić i "ukarać" -tak jakby państwo wolało firmę zarżanąc karami za niepłacenie podatku albo ZUS i dostać grosze za skórkę z trupa firmy niż dostać te trochę mniej karnych odsetek ale odzyskać w całosci nalezne składki / podatki + utrzymać miejsca pracy. :evil:

No i mamy 25 % REALNE bezrobocie a kolejne rządy stają na głowie jaki to następny kruczek do przepisów / metodologii statystycznej wprowadzić żeby mniej bezrobotnych rejestrować

A w PRLU najfajniejsze było to że miałem 20 lat mniej, prawdziwe drewniane klocki i sympatię w sąsiedniej ławce. ;)

Kubilay
09-03-2011, 14:57
A w PRLU najfajniejsze było to że miałem 20 lat mniej, prawdziwe drewniane klocki i sympatię w sąsiedniej ławce. ;)

..i pomarancze, szynka, banany na świeta.. ot to sie dopiero czuło magię świąt ;)

a do narzekających na nasza obecna rzeczywistość: to pamietajcie, jedząc hamburgera i popijajać colą w McD płacicie podatki w USA, szorując sie szamponem l'Oreal płacicie we Francji, idac pooglądać cos w Cinema City - wspomagacie fiskus w Izraelu, zajadając sie Princessą - to w Szwajcarii :) popijając herbatkę lipton - dorzucamy sie do miski Holendrom :) skladając samodzielnie krzesło z IKEA - dzielimy sie chlebem powszednim ze Szwedami itd itd itd... dostatek tych państw to m.in. to, że mają co wyeksportować poza granice i czerpać z tego zyski. My rozpoczynając "kapitalistyczny marsz ku przyszłości" w 1989 bylismy na końcu peletonu. Póki co możemy najwyżej konsumować dobra należące do innych nacji i cieszyć się, że w ogóle cos nam z tego przypadnie jak wybuduja/kupią u nas fabryke i zatrudnią w niej ludzi. Na szczeście pojawia się (mizerne jeszcze) światełko w tunelu - są już przedsiebiorstwa które wychodzą swoimi "mackami" poza Polskę, dzieki czemu i nas budżet powoli wspierają Szkoci i Anglicy (Koelner), Niemcy i Czesi (ORLEN). Żal tylko, ze tyle innych firm, poprzez nieudolne zarządzanie odpadło w przedbiegach i skończyło z syndykiem masy upadłościowej w miejsce dyrektora generalnego.

Elrond
09-03-2011, 18:30
To żart? Przy nadal funkcjonujących i dotowanych przedsiębiorstwach państwowych? Przy systemie bankowym znajdującym sie wciąz w rękach państwa, czego m.in. skutkiem było księżycowe oprocentowanie krdytów (to dopiero rodziło patologie!)?
Już tylko te dwie rzeczy (plus waluta - o czym wspomniałeś) wystarczyło, by o liberalizmie trudno było mówić. Nie wspomnę, że w związku z powyższym wolnego rynku jako takiego nie było. Nie wiem czy można mówić o liberalizmie przy braku wolnego rynku?! A że firme można było łatwo założyć... Nie twierdzę, że to nie jest istotne. Ale to nie wszystko!

Mój drogi ustawa Wilczka wszystkiego nie załatwiała, bo sama załatwić nie mogła, ale dawała szaraczkowi swobodę istnienia i działania, o jakiej dziś możemy tylko pomarzyć. I nie chodzi tu tylko o zakładanie firmy i sławne Tuskowe "jedno okienko". Tu chodzi o ilość regulacji, które krępują nas obecnie, a jakich 20 lat temu nie było. Ilość organów kontrolnych i gnębiących obywatela. Jak również podatki i prawo podatkowe. Wtedy można było otworzyć firmę bez problemu, prowadzić działalność bez oglądania się na milion różnych regulacji, urzędów, papierków, podatków - to wszystko było dużo przyjaźniejsze.
Jak stworzyć przyjazne warunki dla rozwoju gospodarczego to bardzo szeroki temat i wielowątkowy. Ale ironią losu jest to, że towarzysze z PZPR zaprojektowali taką ustawę o swobodzie działalności gospodarczej, o której możemy dziś sobie pomarzyć i jest ona dziś niedoścignionym wzorem. Kolejne pytanie, na które apologeci III RP nie potrafią odpowiedzieć, bo burzy im ona obraz świata, że skoro to było tak proste, to dlaczego nie możemy zapisów ustawy Wilczka przywrócić dzisiaj(pomijając oczywiście fakt, że jesteśmy w Mumii i mamy ograniczoną suwerenność) :roll: :?:


3) szara konkurencja

Szara strefa oczywiście jest brzydka i be, ale to ostatnia deska ratunku przed bandytyzmem państwa ;) Ludzie nie konspirują dlatego, że lubią konspirację albo bo ich państwo nie kontroluje dość dobrze. W krajach cywilizowanych szara strefa jest około 3 razy mniejsza, niż u nas(a władza kontroluje obywatela dużo mniej). Dlaczego tak się dzieje? Niestety jest to nic innego, jak żółta kartka, jaką obywatele dają systemowi. I ona u nas od lat jest niezmienna, pomimo zacieśniania mechanizmów kontroli - innymi słowy system dalej jest taki sam: do bani.


4) ccwaniaczki z zachodu nie płacący połowy podatków i jadący po cenach dampingowych

Znów można sobie zadać pytanie: pod kogo jest tworzona III RP, skoro jest ona rajem podatkowym dla wybranych, a pozostałych ciśnie i tłamsi :roll: :?: Czy mamy do czynienia z wolnym krajem o społeczeństwie obywatelskim, czy raczej z jakimś postfeudalnym tworem :roll: :?:


5) biurokracja instytucji państwowych i bezdennie głupi system sciągania nalezniości podatkowych i zus - - byle przywalić i "ukarać" -tak jakby państwo wolało firmę zarżanąc karami za niepłacenie podatku albo ZUS i dostać grosze za skórkę z trupa firmy niż dostać te trochę mniej karnych odsetek ale odzyskać w całosci nalezne składki / podatki + utrzymać miejsca pracy. :evil:

Mentalność władzy jest widocznie mentalnością pasożyta, którego nie interesuje los żywiciela. Nowotwory też zabijają pacjenta, choć przez to same giną. Tym znów się kraje cywilizowane nieco różnią od nas, że tam władza jaka jest, taka jest, ale wie, że jak zabraknie ofiar, to sama też będzie miała problem. U nas mentalność jest taka, że "partia się wyżywi".



No i mamy 25 % REALNE bezrobocie a kolejne rządy stają na głowie jaki to następny kruczek do przepisów / metodologii statystycznej wprowadzić żeby mniej bezrobotnych rejestrować

Realne to ono jest chyba dużo niższe niż statystyczne. Szara strefa, odliczenie od statystyk np. kobiet, które się generalnie zajmują rodziną i nie pracują :roll: :?:


Właśnie czytałem.
Po pierwsze Amerykanin, a Polak... jak możesz porównywać? Choćby nawet głupia przeprowadzka u nas to masochizm- z powodu urzędniczej roboty czy braku logistyki- Polaka stać na przeprowadzkę co rok..? Tam pojedziesz i nawet jak się nie uda to masz szansę na inną pracę. U nas nie ma tylu ofert. Tu ludzie zabijają się o przysłowiową robotę na kasie.
Tam właśnie mamy kilkaset miast gdzie można sie przenieść i mieć pracę. A u nas? Dwa? Trzy miasta? I wszyscy mają tam mieszkać..?
Nie rozumiem też dlaczego mamy porównywać sie z Amerykanami? w czym nasza sytuacja jest podobna? Chyba, że porównamy się do natywnych Amerykanów aka Indian. Tak samo jesteśmy okradzeni i nieprzystosowani.
Jak jednak takie migracje wewnetrzne wyglądają w Europie? w Niemczech czy Czechach?

Świadomość określa byt. Kłania się mentalność obu narodów. W Ameryce jak jest źle, to przeciętny Amerykanin wyjeżdża tam, gdzie są szanse na poprawę swego losu(może poza Murzynami żyjącymi w gettach - takich białych Murzynów mamy też i pod dostatkiem w Polsce). U nas zdecydowana większość narzeka, cierpi, ale siedzi na tyłku i tylko w obliczu totalnej katastrofy coś zmienia(choć nie - na wsiach postpegerowskich często nawet totalna klęska nic nie zmienia).
"Znajdź bezpieczną pracę na etacie i się jej trzymaj", "niech państwo/pracodawca zapewnią emeryturę, socjal, przydział na mieszkanie i talon na telewizor", "mój dom to moja największa inwestycja", "bezpieczeństwo jest najważniejsze", "nie podejmuj ryzyka", "wsi spokojna, wsi wesoła, mocium panie". Brzmi znajomo? Ameryka to kraj, który wyrósł na etyce wolnego człowieka. Nasz wyrósł na feudalizmie, czyli etyce szlachty i chłopów pańszczyźnianych. Po XX w. została nam tylko ta druga.

Niklot
09-03-2011, 22:27
A co masz z tej wolności? Praca? bezrobotnych magistrów jest więcej niż ludzi z zasadniczym zawodowym którzy trzepią kapuchę na budowach w Niemczech Anglii USA czy w Turcji.

http://www.youtube.com/watch?v=AugTkjGxafE

Furvus
09-03-2011, 22:58
Może i mozna. Pamiętać jednak trzeba, że paradoksalnie NEP miał stosunkowo mocna walutę - czerwońce.
W Polsce w tamtym czasie za mocną walutę robił dolar ;)


Stawka jest dość wysoka, ale bez przesady z tym niszczeniem biznesów. Wysoka inflacja, moim zdaniem, tak naprawdę bardziej utrudniała przedsiebiorcom życie.
W pierwszych latach ostatniej dekady inflacja wynosiła poniżej 5 %, niekiedy była bliska zeru, a eksplozji przedsiębiorczości nie stwierdzono ;)

Napoleon7
10-03-2011, 07:47
W Polsce w tamtym czasie za mocną walutę robił dolar
Tylko do 1924


W pierwszych latach ostatniej dekady inflacja wynosiła poniżej 5 %, niekiedy była bliska zeru, a eksplozji przedsiębiorczości nie stwierdzono
Inflacja w 1993 roku (gdy wprowadzono VAT) wynosiła coś koło 35-40 %, ok. 5 % osiągnęła w 2001. PKB w 1993 roku wzrosło o niecałe 4 % ale pierwszy raz po dużysz spadkach w latach wcześniejszych. W 2001 roku zaś sytuacja nie była zbyt korzystna i wzrost wyniósł coś ponad 1 %, co jednak nie przeszkadzało później (z VAT-em) osiągnąć większy. Nie VAT stanowi tu problem. Ten podatek płacą wszyscy a Polska wcale nie ma najwyższego (choć fakt, jest on wysoki).


Mój drogi ustawa Wilczka wszystkiego nie załatwiała, bo sama załatwić nie mogła, ale dawała szaraczkowi swobodę istnienia i działania
Prawda. Ale często pojedyncze działanie, nie poparte innymi, przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. To tak, jakbyśmy stali nad urwiskiem i zrobili krok w dobrym kierunku, nie budując wczesniej kładki ;) A możliwości działania owszem, dawała. Były one spore w dobie powszechnego niedoboru, ale pamiętajmy, że szanse na rozwój normalny były w tych warunkach nikłe. Wiele zależało od znajomości (jeżeli chciało się handlować lub produkować, to trzeba było czym!), dostępu do kredytów (co w praktyce oznaczało darowanie peiniędzy przez państwo) itd.


Świadomość określa byt.
Wsie popegeerowskie są takie jakie są z powodu biedy. Która kształtuje świadomośc tych ludzi. I właśnie z powodu biedy tą świadomośc tak trudno zmienić.

Furvus
10-03-2011, 09:22
Tylko do 1924
Chodziło mi o początek lat 90-tych. W PRL-u w zasadzie tą mocną walutą też był dolar :) Oczywiście to tak trochę z przymrużeniem oka, ale widać, że ludzie zawsze sobie znajdą jakąś mocną walutę, w której np. będą trzymać oszczędności.


Inflacja w 1993 roku (gdy wprowadzono VAT) wynosiła coś koło 35-40 %, ok. 5 % osiągnęła w 2001. PKB w 1993 roku wzrosło o niecałe 4 % ale pierwszy raz po dużysz spadkach w latach wcześniejszych. W 2001 roku zaś sytuacja nie była zbyt korzystna i wzrost wyniósł coś ponad 1 %, co jednak nie przeszkadzało później (z VAT-em) osiągnąć większy. Nie VAT stanowi tu problem. Ten podatek płacą wszyscy a Polska wcale nie ma najwyższego (choć fakt, jest on wysoki).
Drobna przedsiębiorczość wybuchła w 1989-1990 roku przy jeszcze wyższej inflacji. Ludzie potrafili się wtedy nieźle dorobić handlując na rozkładanych łóżkach i ze "szczęk". Część z nich założyła później normalne sklepy, ale reszta nie została raczej pokonana tylko przez wciąż wysoką, ale jednak malejącą inflację... W 2001 na niski wzrost duży wpływ miała RPP, ale to już inna historia. Pisałem, że "zniszczyli tysiące biznesów wysokimi obciążeniami podatkowymi, m.in. bardzo wysoką podstawową stawką VAT", więc nie chodziło mi tylko o VAT. Także podatek dochodowy dla przedsiębiorców był wysoki, do tego różne składki. Dobrze, że chociaż teraz jest pod tym względem odrobinę lepiej niż było (pozdrowienia dla rządu L. Millera ;) ).

Elrond
10-03-2011, 12:22
Prawda. Ale często pojedyncze działanie, nie poparte innymi, przynosi skutki odwrotne do zamierzonych. To tak, jakbyśmy stali nad urwiskiem i zrobili krok w dobrym kierunku, nie budując wczesniej kładki ;) A możliwości działania owszem, dawała. Były one spore w dobie powszechnego niedoboru, ale pamiętajmy, że szanse na rozwój normalny były w tych warunkach nikłe. Wiele zależało od znajomości (jeżeli chciało się handlować lub produkować, to trzeba było czym!), dostępu do kredytów (co w praktyce oznaczało darowanie peiniędzy przez państwo) itd.

"Szanse były nikłe" i pewnie dlatego mieliśmy taką eksplozję przedsiębiorczości, o której dziś możemy pomarzyć :roll:



Wsie popegeerowskie są takie jakie są z powodu biedy. Która kształtuje świadomośc tych ludzi. I właśnie z powodu biedy tą świadomośc tak trudno zmienić.

W tym temacie polecam(choć to przygnębiające doświadczenie): http://www.youtube.com/watch?v=_Ld6aiyahXs
Bez zmiany świadomości tym ludziom nic nie pomoże. Żadne pieniądze ich nie uratują. Bo problem leży w głowach. Dla poprawienia nastroju polecam "Pieniądze to nie wszystko" - w podobnej tematyce, ale na wesoło. Tam też się okazuje, że najważniejsza jest świadomość.

Pampa
10-03-2011, 19:06
Patrząc na to co sie dzieje, to za dużo się nie zmieniło, tylko z nazwy:)

Furvus
10-03-2011, 23:24
Wcześniej zapomniałem jeszcze na to odpowiedzieć.

(..) skladając samodzielnie krzesło z IKEA - dzielimy sie chlebem powszednim ze Szwedami itd itd itd...
Akurat Ikea większość podatków płaci przez fundację w Lichtensteinie. Takie Google dzięki optymalizacji podatkowej płaci ok. 2%. Podejrzewam, że podobnie jest z innymi wymienionymi przez Ciebie potentatami ;)

Napoleon7
11-03-2011, 08:43
Chodziło mi o początek lat 90-tych. W PRL-u w zasadzie tą mocną walutą też był dolar
Oj! Już nie. Na początku działała jeszcze siła przyzwyczajenia. ale szybko przestała gdy okazało się, że rząd jest w stanie utrzymać kurs złotówki. Ludzie nawet zaczęli wyzbywac się walut, gdyż nie opłacało się w nich oszczędzać.


Część z nich założyła później normalne sklepy, ale reszta nie została raczej pokonana tylko przez wciąż wysoką, ale jednak malejącą inflację...
Zgoda. Z tym, że została "pokonana" przez konkurencję. Po prostu z góry było wiadomo, że wszystkim się utrzymać nie uda. W miarę nasycania rynku zostawali w grze tylko najlepsi i ci, którzy mieli najwięcej szczęścia (bo szczęście też odgrywa w biznesie rolę). Przecież trudno było oczekiwać, że będzie inaczej.


"Szanse były nikłe" i pewnie dlatego mieliśmy taką eksplozję przedsiębiorczości, o której dziś możemy pom
Ta "eksplozja" to był po prostu efekt tego, że wcześniej prywatnej działalności właściwie prowadzić nie mozna było (a raczej mozna było, ale nie była to rzecz łatwa). Startowaliśmy więc "od zera" a wtedy o eksplozję łatwo. Jest to więc naturalne zjawisko - coś co wstrzymywano przez dziesięciolecia, gdy przestano wstrzymywać, eksplodowało. Dziś jesteśmy jednak w zupełnie innej sytuacji.


Bez zmiany świadomości tym ludziom nic nie pomoże. Żadne pieniądze ich nie uratują. Bo problem leży w głowach.
Zważ jednak na to, że ci ludzie zostali w pewien sposób wychowani przez realia w których funkcjonowali. To najpierw ich byt ukształtował ich świadomość. I z tą świadomością weszli w nową rzeczywistoiść. To z kolei potęguje ich problemy, co ma wpływ na świadomość ich dzieci... I tak dalej - błędne koło. Zgodzę się w jednym - że w tej sytuacji należy próbować zmieniać świadomość tych, którzy jej jeszcze nie mają do końca wypaczonej. Ale to "droga pod prąd" - będzie więc długa i mozolna i nie da nam gwarancji sukcesu.

Furvus
11-03-2011, 11:25
Oj! Już nie. Na początku działała jeszcze siła przyzwyczajenia. ale szybko przestała gdy okazało się, że rząd jest w stanie utrzymać kurs złotówki. Ludzie nawet zaczęli wyzbywac się walut, gdyż nie opłacało się w nich oszczędzać.
Wiem, że pewne działania związane z reformą Balcerowicza niejako "zniechęcały" ludzi do obcych walut, ale dolar był wtedy jeszcze traktowany bardzo poważnie.

Zgoda. Z tym, że została "pokonana" przez konkurencję. Po prostu z góry było wiadomo, że wszystkim się utrzymać nie uda. W miarę nasycania rynku zostawali w grze tylko najlepsi i ci, którzy mieli najwięcej szczęścia (bo szczęście też odgrywa w biznesie rolę). Przecież trudno było oczekiwać, że będzie inaczej.
Oczywiście, tylko że ci, którym się nie powiodło, zdobyli coś bardzo cennego - doświadczenie. Mogliby więc dalej próbować odnieść sukces z nowymi biznesami, a mając "know-how" mieli większe szanse na powodzenie. Jakoś tak się składa, że ogromna większość wybierała emigrację. Czyżby coś tych ludzi zniechęcało do kolejnej próby stworzenia biznesu na własną rękę? ;)

Elrond
12-03-2011, 09:40
Zgoda. Z tym, że została "pokonana" przez konkurencję. Po prostu z góry było wiadomo, że wszystkim się utrzymać nie uda. W miarę nasycania rynku zostawali w grze tylko najlepsi i ci, którzy mieli najwięcej szczęścia (bo szczęście też odgrywa w biznesie rolę). Przecież trudno było oczekiwać, że będzie inaczej.

Z istnieniem konkurencji nie ma problemu. Gorzej jak firma pada przez prawo/podatki/urzędników. I to już nie jest normalne.


Ta "eksplozja" to był po prostu efekt tego, że wcześniej prywatnej działalności właściwie prowadzić nie mozna było (a raczej mozna było, ale nie była to rzecz łatwa). Startowaliśmy więc "od zera" a wtedy o eksplozję łatwo. Jest to więc naturalne zjawisko - coś co wstrzymywano przez dziesięciolecia, gdy przestano wstrzymywać, eksplodowało. Dziś jesteśmy jednak w zupełnie innej sytuacji.

Jesteśmy w takiej sytuacji, że gdybyśmy przywrócili przepisy o takiej swobodzie, zliberalizowali prawo gospodarcze, podatkowe, znieśli wiele bzdurnych regulacji, to mielibyśmy kolejną eksplozję. Co nam zresztą pewien śmieszny pan obiecywał niedawno, ale od 3 lat robi to tak jakoś na opak ;)


Zważ jednak na to, że ci ludzie zostali w pewien sposób wychowani przez realia w których funkcjonowali. To najpierw ich byt ukształtował ich świadomość. I z tą świadomością weszli w nową rzeczywistoiść. To z kolei potęguje ich problemy, co ma wpływ na świadomość ich dzieci... I tak dalej - błędne koło. Zgodzę się w jednym - że w tej sytuacji należy próbować zmieniać świadomość tych, którzy jej jeszcze nie mają do końca wypaczonej. Ale to "droga pod prąd" - będzie więc długa i mozolna i nie da nam gwarancji sukcesu.


Ja to oczywiście ważę, ale 100-150 lat temu na takim np. "dzikim zachodzie" SZA ludzie byli jeszcze dużo biedniejsi, niż ci mieszkańcy dzisiejszej wsi post-pgrowskiej. I byli wychowani przez jeszcze nędzniejsze realia. Co im nie przeszkadzało w osiągnięciach i rozwoju. Czego na wsiach post-pgrowskich nie da się osiągnąć. Czyżby byt tresował w różnych miejscach inaczej? Czy może brakuje jednak tej świadomości na pierwszym miejscu :roll: :?:

Napoleon7
13-03-2011, 17:59
Jesteśmy w takiej sytuacji, że gdybyśmy przywrócili przepisy o takiej swobodzie, zliberalizowali prawo gospodarcze, podatkowe, znieśli wiele bzdurnych regulacji, to mielibyśmy kolejną eksplozję.
Może ożywienie, ale na pewno nie taką "eksplozję". Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. W 1989 roku co by nie wyprodukować to by się sprzedało. W 1990 roku wszyscy startowali mniej więcej z tego samego pułapu, rynek nie był nasycony. Teraz to zupełnie inna bajka. nowe podmioty na wstępie napotkałyby konkurencje, nasycenie rynku też jest bez porównania większe. Tym, którzy teraz by zaczynali, byłoby trudniej się przebić.


Ja to oczywiście ważę, ale 100-150 lat temu na takim np. "dzikim zachodzie" SZA ludzie byli jeszcze dużo biedniejsi, niż ci mieszkańcy dzisiejszej wsi post-pgrowskiej. I byli wychowani przez jeszcze nędzniejsze realia. Co im nie przeszkadzało w osiągnięciach i rozwoju. Czego na wsiach post-pgrowskich nie da się osiągnąć. Czyżby byt tresował w różnych miejscach inaczej?
Po pierwsze nie zapominaj, że do USA przyjeżdżali ludzie najaktywniejsi, najodważniejsi, najbardziej przedsiębiorczy itd. Generalnie "naj"... We wsiach popegeerowskich mamy zaś do czynienia z tymi, z którymi mamy. Imigranci przyjeżdżali sami. Z różnych powodów. Robotnicy PGR-owscy znaleźli się zaś w sytuacji w której się znaleźli niezależnie od siebie. I wszelkie próby "reedukowania" ich na siłę, jakkolwiek w pojedynczych przypadkach mogły dać jakieś efekty, ogólnie były bez szans. Te dwie sytuacje nie da się porównać.

Elrond
17-03-2011, 18:53
Może ożywienie, ale na pewno nie taką "eksplozję". Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. W 1989 roku co by nie wyprodukować to by się sprzedało. W 1990 roku wszyscy startowali mniej więcej z tego samego pułapu, rynek nie był nasycony. Teraz to zupełnie inna bajka. nowe podmioty na wstępie napotkałyby konkurencje, nasycenie rynku też jest bez porównania większe. Tym, którzy teraz by zaczynali, byłoby trudniej się przebić.

Cytując Caudillo bylibyśmy krajem "cudu gospodarczego". Starczy uwolnić energię Polaków. To nie jest trudne. Tyle, że nie każdemu się opłaca, a ci którym się nie opłaca, mają w naszej "demokracji realizującej zasady sprawiedliwości społecznej" większe wpływy ;)


Po pierwsze nie zapominaj, że do USA przyjeżdżali ludzie najaktywniejsi, najodważniejsi, najbardziej przedsiębiorczy itd. Generalnie "naj"... We wsiach popegeerowskich mamy zaś do czynienia z tymi, z którymi mamy. Imigranci przyjeżdżali sami. Z różnych powodów. Robotnicy PGR-owscy znaleźli się zaś w sytuacji w której się znaleźli niezależnie od siebie. I wszelkie próby "reedukowania" ich na siłę, jakkolwiek w pojedynczych przypadkach mogły dać jakieś efekty, ogólnie były bez szans. Te dwie sytuacje nie da się porównać.

Co dodatkowo potwierdza, że to świadomość określa byt i to ona jest najważniejsza :D Ludziom we wsiach post-pgrowskich brakuje przede wszystkim świadomości. Gdyby ją mieli, to przy odrobinie chęci mogliby jakoś funkcjonować nawet w III RP.

Napoleon7
18-03-2011, 09:01
Starczy uwolnić energię Polaków. To nie jest trudne.
Polemizowałbym. No bo niby komu sie to w 100 % udało? Fakt, że reforma Wilczka wywołała ożywienie i zwiekszyła ilość osób, które podjęły działalność gospodarczą nic jeszcze nie musiał znaczyć. Ci ludzie bowiem działali w specyficznej sytuacji (którą nie można uznać jako wolnorynkową), przy rynku nienasyconym. Warunki zmieniono w 1990 roku, ale wówczas pojawiły się inne realia. Inflacja zabijała inicjatywy - trudno było np. Wystartować nie mając własnych środków odłożonych. Kredyty były drogie - i nie mogło być inaczej. Ludzie szybko wymusili na władzy istotne modyfikacje reformy, bo jej wprowadzenie "bolało". To co piszesz to teoria, która nie uwzględnia realiów. A te sprawiają, że wbrew temu co piszesz to jest trudne.
Jest łatwo powiedzieć, że nalezy obniżyć podatki. Ale skąd wziąć na pokrycie wydatków? Można powiedzieć, że należy je ograniczyć. Ale to oznacza, że komuś się coś odbierze (niekoniecznie socjal - także szansę, kontrakt itd.).


Co dodatkowo potwierdza, że to świadomość określa byt i to ona jest najważniejsza
Nie.
1. Emigranci do USA byli wyjątkami - więcej ludzi zostawało. Fenomen USA polegał na tym, że zdołał ściagnąc do siebie wiele owych "wyjątków".
2. Ci ludzie napotkali w USA sprzyjające warunki. Ten kraj miał bowiem "puste tereny", których nie było w Europie. W rezultacie ich "byt" w nowym kraju zmuszał ich do aktywności.
3. USA były krajem demokratycznym, co dawało samo przez się mozliwości awansu mobilizującego do pracy.
4. Pamiętaj, że nie wszystkim się udało. O tym się pisze i mówi niezbyt często, ale około połowa imigrantów skończyła raczej marnie.

Elrond
20-03-2011, 14:36
Polemizowałbym. No bo niby komu sie to w 100 % udało? Fakt, że reforma Wilczka wywołała ożywienie i zwiekszyła ilość osób, które podjęły działalność gospodarczą nic jeszcze nie musiał znaczyć. Ci ludzie bowiem działali w specyficznej sytuacji (którą nie można uznać jako wolnorynkową), przy rynku nienasyconym. Warunki zmieniono w 1990 roku, ale wówczas pojawiły się inne realia. Inflacja zabijała inicjatywy - trudno było np. Wystartować nie mając własnych środków odłożonych. Kredyty były drogie - i nie mogło być inaczej. Ludzie szybko wymusili na władzy istotne modyfikacje reformy, bo jej wprowadzenie "bolało". To co piszesz to teoria, która nie uwzględnia realiów. A te sprawiają, że wbrew temu co piszesz to jest trudne.
Jest łatwo powiedzieć, że nalezy obniżyć podatki. Ale skąd wziąć na pokrycie wydatków? Można powiedzieć, że należy je ograniczyć. Ale to oznacza, że komuś się coś odbierze (niekoniecznie socjal - także szansę, kontrakt itd.).

Nie mój drogi: to jest proste. Ludziom energicznym wystarczy pozwolić działać. Ich jest zawsze mniej, niż tych, co czekają na mannę z nieba, ale to dzięki tej mniejszości reszta może funkcjonować. Trzeba tylko tej mniejszości nie przeszkadzać. Tej energii Polakom nie brakuje. Jestem wręcz w stanie powiedzieć, że tu nawet na tle krajów zachodniej Europy jesteśmy wyróżniającym się pozytywem. Ja z przedsiębiorcami pracuję na co dzień i nikt mi nie powie, że ludzi, którzy w życiu czegoś chcą i mają cel nie ma - ich można znaleźć wielu nawet w tzw. "dziurach", gdzie się człowiekowi wydaje, że można tylko pić i umierać.
Starczy stworzyć rozsądne prawo gospodarcze, które nie ogranicza, pozwala działać, nie rzuca kłód pod nogi, nie tworzy karteli, monopolów czy samodzierżawia biurokratów. To możemy zrobić na przyzwoitym poziomie nawet będąc w UE. Niestety tu od ustawy Wilczka jest tylko gorzej. I nawet 3 lata rządów Partii niczego nie zmieniły(chyba że na gorsze). Czy to jest trudne? Nie. Tylko że narusza interes wielu wpływowych ludzi i grup. Starczy też stworzyć rozsądny system podatkowy i finansów publicznych. Czy to jest trudne? Nie, tu już wszystko zostało wymyślone, trzeba to tylko zrobić. I są nawet w Polsce ludzie, którzy wiedzą jak. Tylko jw. to by burzyło model etatyzmu i "kapitalizmu kompradorskiego" i tworzyło wolny rynek, a przecież "nie o take Polske walczyliśmy" ;) Itp., itd. możemy tak rozpocząć długą wyliczankę mojego, jak to nazwałeś "sam nie wiem czego chcę i o co mam pretensję do świata" :D


Nie.
1. Emigranci do USA byli wyjątkami - więcej ludzi zostawało. Fenomen USA polegał na tym, że zdołał ściagnąc do siebie wiele owych "wyjątków".

Co nadal konsekwentnie potwierdza, że to świadomość określa byt, bo te wyjątki od reszty różniła właśnie ich świadomość.


2. Ci ludzie napotkali w USA sprzyjające warunki. Ten kraj miał bowiem "puste tereny", których nie było w Europie. W rezultacie ich "byt" w nowym kraju zmuszał ich do aktywności.

Czy we wsiach post-pgrowskich byt nie zmusza do aktywności? Moim zdaniem zmusza jak cholera, bo manna tam z nieba nie leci. Jednak tubylcy nie mają świadomości, więc jest jak jest...


3. USA były krajem demokratycznym, co dawało samo przez się mozliwości awansu mobilizującego do pracy.

A III RP nie jest :lol: :?:


4. Pamiętaj, że nie wszystkim się udało. O tym się pisze i mówi niezbyt często, ale około połowa imigrantów skończyła raczej marnie.

Znów wyważasz otwarte drzwi, bo nigdzie nie napisałem, że w USA się wszystkim miało udać. Większości się jednak udało, a nawet ci, co skończyli "marnie" skończyli lepiej, niż bohaterowie filmu "Arizona"...