PDA

Zobacz pełną wersję : Perspektywy pracy-studia vs zawód



Regulus
19-07-2011, 23:33
Idźcie na ślusarza. Albo hydraulika. Fachowcy są potrzebni, a po studiach i tak będziecie bezrobotni ;p

Rapsod
20-07-2011, 09:59
Popieram. Po studiach nie ma żadnych fachowców.

Furvus
20-07-2011, 19:54
Nie po wszystkich studiach będziecie bezrobotni ;)

24-07-2011, 12:41
to po co idziecie na ekonomie albo inne filozofie?

Maharbal
24-07-2011, 13:29
Idźcie na ślusarza. Albo hydraulika. Fachowcy są potrzebni, a po studiach i tak będziecie bezrobotni ;p

Należało o tym mówić, zanim człowiek poszedł do szkoły średniej, a nie po tym, jak ją skończył ;)

Milanos
24-07-2011, 16:58
A tam na takie coś nigdy nie jest za późno 8-) ja przykładowo mam za sobą 3 sem na studiach a od lutego nie ma mnie na nich i mi sie nie spieszy jakoś wracać choć na pewno je skończę , czas pokaże kiedy :mrgreen:

Witia
24-07-2011, 22:05
Popieram. Po studiach nie ma żadnych fachowców.

Sory, ale strasznie pitolisz ( o ile to nie ironia - nie mogę wyczuć ) ;) Po gównianych studiach nie ma fachowców - owszem, bo trudno być fachowcem w dziedzinie tak nieprecyzyjnej jak politologia, socjologia, językoznawstwo i inne.

Widać że nie masz kompletnie pojęcia o środowiskach na uczelniach technicznych. Żadnego. Naukę i technologie rozwijają zapewne 'kowalscy', a nie fachowcy.


Idźcie na ślusarza. Albo hydraulika. Fachowcy są potrzebni, a po studiach i tak będziecie bezrobotni ;p


Jak satysfakcjonuje kogoś średnia krajowa, albo mniej, to proszę bardzo.

Volomir
24-07-2011, 23:08
Jak satysfakcjonuje kogoś średnia krajowa, albo mniej, to proszę bardzo.

Oj bardzo bys sie zdziwil ile w takim zawodzie mozna zarobic. Duzo wiecej niz po wiekszosci studiow wyzszych (i mam na mysli ze spora kase, a nie wieksze niz po studiach, ale nadal mala).

Rapsod
25-07-2011, 00:13
trudno być fachowcem w dziedzinie tak nieprecyzyjnej jak politologia, socjologia, językoznawstwo i inne.

Dziedziny ogólne są nieprecyzyjne z definicji. Nie ma nic precyzyjnego i konkretnego aplikacyjnie w matematyce, fizyce, geografii, ekonomii, socjologii, cz psychologii. Dzieje się tak dopiero w teorii gier, fizyce medycznej, geodezji, analizie rynkowej, badaniach ewaluacyjnych i psychologii pracy.


Naukę i technologie rozwijają zapewne 'kowalscy', a nie fachowcy.

Naukę rozwijają naukowcy zajmujący się badaniami podstawowymi, realizowanymi w większości przypadków na uniwersytetach (czyli właśnie przedstawiciele tych nieprecyzyjnych nauk podstawowych). Technologię zaś nauki aplikacyjne, stosowane, których odkrycia wdrażane są do użytku. Napisanie strategii rozwojowej dla miasta czy założenie sieci komputerowej dla firmy to zadania fachowe, ale wkładu w naukę nie wnoszą żadnego. Co innego uzasadnienie teorii mobilizacji zasobów ludzkich czy znalezienie dowodów na prawdziwość teorii strun - to właśnie wkład w naukę i jej rozwój.

Milanos
25-07-2011, 09:52
Jak satysfakcjonuje kogoś średnia krajowa, albo mniej, to proszę bardzo.

Oj bardzo bys sie zdziwil ile w takim zawodzie mozna zarobic. Duzo wiecej niz po wiekszosci studiow wyzszych (i mam na mysli ze spora kase, a nie wieksze niz po studiach, ale nadal mala).



przykładowo ładna średnia krajowa gdy za zrobienie (spawanie) takiego płotu ziomek wziął 3,5 tys robota trwała coś około 2 tyg fakt roboty nie ma co dziennie bo na kolejną trochę musi poczekać aż coś znajdzie ale średnia krajowa chyba to nie jest (dla jednych te 3,5 k będzie mało szczególnie Wawa bo tam są inne stawki lecz na Podlasiu to jest naprawdę dużo)

Żeby nie było nie zamierzam zniechęcać do nauki wręcz odwrotnie bo mimo wszystko warto jakiś papier posiadać choćby z tego względu że póki człowiek młody i mający dużo zapału może harować te 11 12 godzin w jakiś ciężko fizycznych ale patrząc na osoby starsze pracujące ze mną w takowych zawodach myślę że chętnie by to rzucili wpizdu.

Zresztą same bycie na studiach to jest zajebista sprawa 8-) życie studenta to chyba najlepsze życie jakiem jest i tylko takie poj jak ja nie potrafią tego docenić. ;)

Maharbal
25-07-2011, 14:58
Wg mnie dużo zależy od człowieka-jeśli ktoś chce pracować ciężko przez większość życia, ale jednocześnie wie, że mu się to opłaci, to po co ma iść na studia :?: Spawacz z kursem nurka za granicą bierze jakieś 25 000 zł za robotę, a taki absolwent historii na stanowisku nauczyciela w szkole około 1700. Oczywiście w drugą stronę też to działa-lekarze, prawnicy, informatycy (no, może nie wszyscy), geodeci to tylko kilka przykładów zawodów z dobrymi zarobkami. Odrębną sprawą jest już to, że żeby zostać lekarzem czy prawnikiem potrzeba wręcz tytanicznej pracy na studiach, co nie tylko nie wszystkim się chce, ale też nie wszyscy to potrafią.

Witia
25-07-2011, 15:59
Powiedz mi, jaki jest sens podawania zarobków za granicą w złotówkach ? Masz zamiar po dniu roboczym wracać do kraju i tam wydawać te złotówki ?
Co do spawacza z kursem nurka... Jaki jest popyt ogólny na 'spawaczy z kursem nurka' ? to jest mniej więcej tak samo jak ostatnio było głośno o ofercie dla górników, którym oferowano kontrakt na pare lat w Nowej Zelandii bodaj, za kwoty, które w Polsce są nie do osiągnięcia. Tylko co z tego, skoro taki kąsek trafia się raz na 100 lat ludziom z wąskiej branży.
Ten spawacz o którym mówisz, to pomysł który ktoś wymyślił, którego podłapała garstka szczęśliwców i od pewnej pory 'branża' jest zapełniona. To są specyficzne przypadki, a nie ogólne zasady.


Zresztą, praca a wykształcenie to dwie różne sprawy. Pieniądze zarabiają ludzie z pomysłem i odwagą, a nie wykształceniem. Chodzi jedynie o to, że generalnie mając odpowiednie wykształcenie, jest się łatwiej połapać, ma się większe szanse na lepszy zarobek i lepsze perspektywy. Po informatyce, kierunku elitarnym, można zarabiać naście tysięcy miesięcznie na kontraktach, można jeszcze więcej własną firmą, a można 2000 zł będąc administratorem sieci w jakiejś małej firmie na osiedlu, albo zostać na uczelni. Wszystko zależy od osoby. Haczyk leży w tym, że średnio po informatyce zarabia się więcej niż średnio po politologii, itd, itd...

Nie ma się co dziwić, że osoby bez pomysłu na siebie, które idą na jakieś wzięte z pupy kierunki, potem zrzędzą że nie mają pracy i zarabiają gorzej od ludzi po zawodówkach. Co w tym nadzwyczajnego ? Jak ktoś zakłada, że studia studiami, a potem 'sie zobaczy', to efekty są oczywiste - frustracja i bezradność.

Volomir
25-07-2011, 17:14
Po informatyce, kierunku elitarnym, można zarabiać naście tysięcy miesięcznie na kontraktach, można jeszcze więcej własną firmą, a można 2000 zł będąc administratorem sieci w jakiejś małej firmie na osiedlu, albo zostać na uczelni. Wszystko zależy od osoby.

Kurde, jak slysze, ze informatyka to elitarny kierunek to mnie sciska! :P Przeciez z informatyki robi sie taki zarzadzanie i marketing. Dostac sie latwo, idzie tam ogrom ludzi dla ktorych najwiekszym osiagnieciem bylo przeinstalowanie windowsa... I oni koncza informatyke! Widze to po znajomych, ktorzy mieli minimalne osiagniecia z komputerem, a mimo to studiuja ten "elitarny" kierunek. Owszem, popyt na informatykow jest, ale wysokie zarobki sa dla lepszych i najlepszych.
Z reszta sie zgadzam, trzeba miec odpowiednie podejscie, troche smykalki i pomysl na siebie. Bo tak na prawde, nie ma chyba kierunku, ktory zapewni da nam 100% szans na wysokie zarobki i swietna prace. Bo np: takie prawo, wszystko fajnie, ale nawet majac stypendia za srednia, mozna nie miec gdzie sie zaczepic na aplikacje i co wtedy? Medycyna tak samo, zanim skonczysz studia, zrobisz specjalizacje mija sporo czasu. Potem nie kazdy ma tyle pieniedzy zeby rzucic sie ze swoim prywatnym gabinetem, wiec trzeba leciec na dyzurach i ciulac pieniazki.

Maharbal
25-07-2011, 17:23
Powiedz mi, jaki jest sens podawania zarobków za granicą w złotówkach ? Masz zamiar po dniu roboczym wracać do kraju i tam wydawać te złotówki ?

Jeśli założyć, że przykładowy spawacz jedzie na parę miechów do roboty za granicę, a potem wraca do kraju.


Co do spawacza z kursem nurka... Jaki jest popyt ogólny na 'spawaczy z kursem nurka' ? to jest mniej więcej tak samo jak ostatnio było głośno o ofercie dla górników, którym oferowano kontrakt na pare lat w Nowej Zelandii bodaj, za kwoty, które w Polsce są nie do osiągnięcia. Tylko co z tego, skoro taki kąsek trafia się raz na 100 lat ludziom z wąskiej branży.
Ten spawacz o którym mówisz, to pomysł który ktoś wymyślił, którego podłapała garstka szczęśliwców i od pewnej pory 'branża' jest zapełniona. To są specyficzne przypadki, a nie ogólne zasady.

Taki kurs raczej poszerza potencjalne możliwości pracy, a nie je zawęża do tylko jednej dziedziny, nieprawdaż?


Nie ma się co dziwić, że osoby bez pomysłu na siebie, które idą na jakieś wzięte z pupy kierunki, potem zrzędzą że nie mają pracy i zarabiają gorzej od ludzi po zawodówkach. Co w tym nadzwyczajnego ? Jak ktoś zakłada, że studia studiami, a potem 'sie zobaczy', to efekty są oczywiste - frustracja i bezradność.

To już kwestia odpowiedniego ustawienia się. Z drugiej strony absolwent UW z przeciętnymi ocenami (a często i umiejętnościami) ma teoretycznie większe szanse na zatrudnienie niż nawet bardzo dobry absolwent powiedzmy UJK (nie obrażając ani tej uczelni ani CK).

Witia
25-07-2011, 17:40
Jeśli założyć, że przykładowy spawacz jedzie na parę miechów do roboty za granicę, a potem wraca do kraju.
Czyli po pierwsze, nie mówisz o pracy, tylko dorywczej robocie, po drugie, zakładasz, że za granicą będzie pościł ?




Taki kurs raczej poszerza potencjalne możliwości pracy, a nie je zawęża do tylko jednej dziedziny, nieprawdaż?
Zaraz zaraz. Podałeś konkretny przykład, że spawacz nurek za granicą zarabia ileś tam. To jest przypadek specyficzny, zasłyszana gdzieś opowiastka, że ktoś tak zrobił i się mu udało. To nie jest 'rynek pracy', tylko pewna fucha, w którą trafiło kilku szczęśliwców.


Przeciez z informatyki robi sie taki zarzadzanie i marketing. Dostac sie latwo, idzie tam ogrom ludzi dla ktorych najwiekszym osiagnieciem bylo przeinstalowanie windowsa... I oni koncza informatyke!
:shock: :!: Słucham ? Ja nie mówię o informatyce na jakiejś pierwszej lepszej uczelni z brzegu, gdzie studiuje się 'informatykę', tylko o poważnej uczelni technicznej takiej jak AGH, PWr, PW, gdzie progi na kierunki techniczne są takie jak na najlepsze medycyny, prawa i marketingi w SGH.

W moim środowisku, informatycy to największe mózgi jakich można spotkać, ludzie którzy nie dość że są inteligentni, to jeszcze pracowici.

To co powiedziałem post wcześniej faktycznie było nieprecyzyjne. Poniosło mnie zboczenie środowiskowe ;) Generalnie zapomniałem dodać jednej rzeczy. Dużo zależy od uczelni. Np moja elektronika i telekomunikacja z AGH jest wykładana w rodzinnym Tarnowie na tzw. Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Na pierwszy rzut oka, i tu EiT i tam EiT, tylko jak sobie rozmawiam z ludźmi z Tarnowa którzy to studiują, to szczerze wątpię... Oni nie będą mieli szansy dostać się na magisterskie do AGH przy tej różnicy poziomów. Niestety tak to wygląda. W renomie uczelni nie chodzi o to, że jak idziesz na dobrą, to nagle stajesz się Enisteinem. Chodzi o to, że uczelnie renomowane przyciągają takich właśnie Einsteinów, dzięki czemu ogólny poziom jest po prostu o niebo wyższy, niż na uczelniach mniej renomowanych. Dlatego lepiej się w pewnym wieku spiąć i postarać wytężyć intelektualnie, żeby wylądować na takim UJ-cie, czy UW ( dla przykładu ). Pracodawcy, wiem z doświadczenia wielu osób, też wbrew pozorom patrzą na uczelnie. Jak przyjdzie im podanie gościa po AGH i jakiejś innej uczelni, to najpierw dzwonią do tego z AGH. Jeżeli on się nie sprawdzi ( rzadkość ), dzwonią do pozostałych w kolejce.

Ale tak jak mówię. Wykształcenie wykształceniem. Uczyć warto się nawet dla siebie i tzw. samorozwoju. Natomiast praca zarobkowa po studiach, w dzisiejszych warunkach, jest często ruletką i często nie ma żadnego związku ze zdobytym wykształceniem.

Janek
25-07-2011, 19:56
To już kwestia odpowiedniego ustawienia się. Z drugiej strony absolwent UW z przeciętnymi ocenami (a często i umiejętnościami) ma teoretycznie większe szanse na zatrudnienie niż nawet bardzo dobry absolwent powiedzmy UJK (nie obrażając ani tej uczelni ani CK).

Pytanie o oceny ze studiów przy rekrutacji to bardzo rzadki wyjątek od reguły.

Furvus
25-07-2011, 22:03
Napiszcie jeszcze coś o informatykach, ciekawie się czyta ;)

Wszystko tak naprawdę zależy od człowieka. Jak się ktoś potrafi dobrze zakręcić i zacznie pracować dość wcześnie w czasie studiów, to kończąc taką socjologię może już nie najgorzej zarabiać, coś powyżej tej mitycznej średniej krajowej :) (przypadek z życia wzięty).

Cała różnica polega na tym, że im bardziej chodliwy kierunek/prestiżowa uczelnia/najlepiej oba naraz, tym łatwiej będzie najpierw w ogóle znaleźć pracę, a później zarabiać jakieś sensowne pieniądze. Przydatna jest też odrobina pasji. Dobrze też wiedzieć, co by się chciało konkretnie w życiu robić, bo wtedy łatwiej się w czymś wyspecjalizować. Same studia są tak naprawdę bardzo ogólne i mają na celu pokazanie człowiekowi różnych alternatyw w danym kierunku. Nawet na specjalizacji nie wszystko jest jeszcze takie wyspecjalizowane ;) Oczywiście wybierając tą swoją specjalność lepiej sprawdzić, jaki jest na to popyt, żeby się później nie okazało, że nikt nas nie chce ;)
Wracając do różnic, to tak często wymieniana tu informatyka pozwoli później podjąć tą kluczową decyzję, niż wspomniana wyżej socjologia, jeśli już miałbym opierać się na konkretnych przykładach. Taka decyzja o niczym nie musi przesądzać, bo zawsze się można w mniejszym lub większym stopniu przekwalifikować, ale to zawsze jakiś dodatkowy wysiłek.

Co do tych ocen, to zarówno oceny, jak i dyplomy znaczą coraz mniej. Oczywiście papierek zawsze się przyda, ale już np. ocena na nim widniejąca praktycznie nie ma szans na wzbudzenie zainteresowania waszego potencjalnego pracodawcy.

Nie warto porównywać zarobków w Polsce i za granicą, to trochę inne światy i dochodzą problemy typu - na ile wycenicie długotrwałą rozłąkę z rodziną, znajomymi itd.

Gaius Julius
25-07-2011, 23:12
Idźcie na ślusarza. Albo hydraulika. Fachowcy są potrzebni, a po studiach i tak będziecie bezrobotni ;p

sam będziesz bezrobotny, obecnie jestem na II-gim roku na kierunku fizjoterapia i nic nie wskazuje, że nie będę miał roboty.

mam kilku znajomych, którzy mnie ewentualnie wkręcą, poza tym pytałem się i wystarczy złożyć CV w odpowiednim miejscu i czasie, robota gotowa...

moim zdaniem temat bezsensu
jak już ktoś wspomniał to zależy od człowieka czy ma się robotę czy nie, trzeba się umieć ustawić ;)

Elrond
26-07-2011, 17:30
Faktycznie temat "bez sensu" ;) Przede wszystkim to w życiu trzeba mieć cel i wiedzieć czego się chce. I robić to, co się lubi robić(bo to daje wyższe prawdopodobieństwo, że będziemy w tym czymś dobrzy, co się zawsze przełoży na zarobki). Jak ktoś spełnia te warunki(a jego cele i plany są rozsądne) to taki ktoś będzie prosperował bez względu na wykształcenie. A generalnie na etacie warto pracować tylko pod dwoma warunkami(minimum jeden musi być spełniony, by to miało sens) - jesteśmy świetnie opłacanym specjalistą(i lubimy to, co robimy) albo uczymy się unikalnych umiejętności, które kiedyś pomogą nam we własnym biznesie. W przeciwnym wypadku to powinna dla nas być tylko chwilowa "przechowalnia" przed rozpoczęciem kariery krwawego kapitalisty ;)


Ale tak jak mówię. Wykształcenie wykształceniem. Uczyć warto się nawet dla siebie i tzw. samorozwoju. Natomiast praca zarobkowa po studiach, w dzisiejszych warunkach, jest często ruletką i często nie ma żadnego związku ze zdobytym wykształceniem.

Co kiepsko świadczy o jakości takiej edukacji - bo ten "samorozwój" jest cholernie kosztowny ;)

Furvus
26-07-2011, 18:45
Co kiepsko świadczy o jakości takiej edukacji - bo ten "samorozwój" jest cholernie kosztowny ;)
Jak to, przecież studia są "darmowe" ;)

glaca
26-07-2011, 19:46
studia bardzo rzadko mają znaczenie w przyszłej pracy.
jedyne co się liczy to zarobki rodziców i ich znajomości.
jak ktoś idzie na studia to musi sie pogodzic, ze bedzie sie uczyl lub studiował ;]
a jak ktoś chce pracować to może to robić bez studiów, zarabiać kilka, kilkanaście tysi i śmiać się z naiwnych studenciaków ;]
kto urodzil sie bogaty- umrze bogaty, a kto biedny... :twisted:

a swoją drogą informatycy to ciekawy wątek. mam starą, dobrą koleżankę, która ma jakiś dziwny fetysz na ich punkcie, miala już kilku chłopaków informatyków i sama chyba obecnie w kwestii IT jest wg mnie na wysokim poziomie.
Wracając do informatyków: inteligentni? :lol:
z moich obserwacji wynika, że to zwyczajne no-life bojące się kontaktu z innymi ludźmi, którzy łudzą sie, że nie będą musieli zadawać się z kimkolwiek, bo do pracy wystarczy im komputerek i programowanie. Każda normalna, ludzka czynność to dla nich już wyzwanie- chociażby zakupy w sklepie czy poznanie dziewczyny. Jak ktoś oglądał taki serial IT Crowd to wie o co kaman :lol:
Może i zarabiają dużo- kilka tysi, ale co z tego skoro wydają to co najwyżej na nowe kompy :>

Furvus
26-07-2011, 20:16
Kolejna osoba pisząca o tym, że studia się nie liczą i/lub ważne są tylko znajomości... naprawdę, nie musi tak być ;)

Znajomości są potrzebne, jeśli nie nie ma się za bardzo wartości na rynku pracy (mało lub nic tak naprawdę się nie umie, brak innych atutów). Innym przypadkiem jest sytuacja, gdy trudno o pracę w danej branży czy na danym stanowisku. Jeśli macie już jakieś, niekoniecznie duże umiejętności i jest na nie popyt, to wezmą was po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej lub niedługo później 8-)

Aquila
26-07-2011, 21:47
kto urodzil sie bogaty- umrze bogaty, a kto biedny...


Ciezka praca spokojnie jestes w stanie osiagnac sukces, tylko nie tak ze "dzis sobie odpuszcze", ogarniajac wlasny biznes praktycznie caly czas musisz o tym myslec.

Mac
26-07-2011, 23:35
studia bardzo rzadko mają znaczenie w przyszłej pracy.
jedyne co się liczy to zarobki rodziców i ich znajomości.
jak ktoś idzie na studia to musi sie pogodzic, ze bedzie sie uczyl lub studiował ;]
a jak ktoś chce pracować to może to robić bez studiów, zarabiać kilka, kilkanaście tysi i śmiać się z naiwnych studenciaków ;]
kto urodzil sie bogaty- umrze bogaty, a kto biedny... :twisted:

a swoją drogą informatycy to ciekawy wątek. mam starą, dobrą koleżankę, która ma jakiś dziwny fetysz na ich punkcie, miala już kilku chłopaków informatyków i sama chyba obecnie w kwestii IT jest wg mnie na wysokim poziomie.
Wracając do informatyków: inteligentni? :lol:
z moich obserwacji wynika, że to zwyczajne no-life bojące się kontaktu z innymi ludźmi, którzy łudzą sie, że nie będą musieli zadawać się z kimkolwiek, bo do pracy wystarczy im komputerek i programowanie. Każda normalna, ludzka czynność to dla nich już wyzwanie- chociażby zakupy w sklepie czy poznanie dziewczyny. Jak ktoś oglądał taki serial IT Crowd to wie o co kaman :lol:
Może i zarabiają dużo- kilka tysi, ale co z tego skoro wydają to co najwyżej na nowe kompy :>
Hahahaha :D
Fachowiec znajdzie sobie pracę BEZ znajomości, poza tym są miejsca gdzie bez umiejętności nawet znajomości nie pomogą. Naiwne studenciaki to są na Wyższych Szkołach Ciul Wie Czego, tudzież modnych kierunkach.
Na szczęście są dziedziny gdzie bez studiów ani rusz i dosyć łatwo po nich o dobrą prace. Weźmy chociażby taki Wydział Elektryczny na AGHu :)

A Twoje stereotypy odnośnie informatyków są zaiste świetne :D I odnośnie inteligencji, informatyk jest istotą która lubi optymalizować więc nie ma po co nawiązywać kontaktów z osobnikami Tobie podobnymi :), a jeśli już musi to nie wysila się nazbyt. A uwierz że wiedzą o otaczającym świecie i historii zaginają naprawdę wielu "normalnych" ludzi :D A z poznawaniem dziewczyn jest taki problem że wiele z nich się boji(dzięki rozpowszechnianiu powyższych brednii) informatyków i im pokrewnych :D

Gaius Julius
27-07-2011, 00:20
najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że niektórzy świeżo po ukończeniu studiów wymagają nie wiadomo jakich kokosów a potem dziwota, że roboty nie mogą znaleźć :lol:

bez znajomości też robotę znajdziesz, jednakowoż co nieco ułatwia znalezienie roboty ;)

należy też pamiętać o tym, że szukanie pracy to nie tylko czytanie ogłoszeń w gazecie, ale także wysyłanie swoich ogłoszeń na strony internetowe obdzwanianie firm itp trzeba też wiedzieć gdzie i kiedy dzwonić,

Zakapior-san
27-07-2011, 07:52
Kolejna osoba pisząca o tym, że studia się nie liczą i/lub ważne są tylko znajomości... naprawdę, nie musi tak być
Fajnie by było.
No niestety też mam takie doświadczenia, że bez znajomości ani rusz. Dotyczy to zwłaszcza posad "państwowych"- we wszelkiej maści urzędach, więziennictwie, leśnictwie. Urzędy pracy to czysta mafia i rodzinny biznes. Na początek podam, że same zatrudniają roboli na czarno. A w środku- siedzi sobie np. koleś który ma niby oferować pracę za granicą i co robi? Czyta chętnym oferty EURES co można samemu na necie znaleźć. I nic poza tym. Podanie trzeba sobie i tak samemu pisać i wysyłać. Na głupi staż też trzeba mieć często chody.
Znajoma mi kiedyś powiedziała, że idzie na administrację, bo jej ciotka obiecała załatwić robotę w gminie. Fakt- minęło od tego czasu 5 lat i już tam robi. :mrgreen:
Weźmy kolejny przykład- więziennictwo. Złożyłem kiedyś podanie na zwykłego strażnika. I co? Koleś mi bezpośrednio powiedział, że z wyższym nie przyjmą bo od razu musieliby mi dać wyższy stopień i lepszą kasę. Dziwił się że nie wpisałem średniego (bo "wszyscy co mają wyższe tak robią") :roll:
W wojsku obniżyli wymagania co do wykształcenia nawet do gimnazjum. Potrzebują mięsa armatniego. Na oficera to wiadomo :mrgreen:
Teraz co niektórzy będą mieć lepsze rozeznanie dlaczego (między innymi) nienawidzę biurokracji i jestem za państwem minimum ;)
W prywatnych firmach nie powiem- jest lepiej pod tym względem- co rodzina i znajomi to jasne ale żeby się biznes kręcił trzeba też specjalistów. Oczywiście to zależy też od rodzaju pracy i samego szefa. W jednym zakładzie jak robisz to jesteś doceniany i nawet za niezbyt duże pieniądze można pracować bo jest git atmosfera a w drugim szef cię gnoi za byle co i traktuje jak prywatnego niewolnika, który ma nakaz boży j...ć za grosze.

glaca
27-07-2011, 10:24
stereotypy o informatykach są złe, ale już wygłaszanie tez na temat obcych sobie ludzi jest ok..? :roll:
poza tym wy piszecie o jakimś aghu-jwie-co, a moja rzeczywistość to niestety województwo podlaskie i północno-wschodnia Polska gdzie panie yntelygentny zauważ nie ma kopalń ani hut :shock: to jest trochę inna polska niż wasza i jedyne realne opcje to te wymienione przez zakapiora. chociaż zapomniał jeszcze o dwóch świetnych mafiach- pogranicznicy- klejnot wschodnich rubieży :lol: i nauczycielstwo, o czym ja, pedagog nawet się nie chcę wypowiadać po tym jak zięć wójta został dyrektorem mojej szkoły po 5 latach pracy i zaocznym mgr historii :lol:


A uwierz że wiedzą o otaczającym świecie i historii zaginają naprawdę wielu "normalnych" ludzi A z poznawaniem dziewczyn jest taki problem że wiele z nich się boji(dzięki rozpowszechnianiu powyższych brednii) informatyków i im pokrewnych
4/4 wypadki (chodzi o samych tych kolesi poznanych bliżej) zaprzeczają temu totalnie + pomieszkiwanie w pobliżu politechniki kilka lat. cóż ja ci poradzę. informatyku ;] widocznie są informatycy i 'informatycy'. jak w każdej dziedzinie w tym śmiesznym kraju.

Witia
27-07-2011, 10:39
poza tym wy piszecie o jakimś aghu-jwie-co, a moja rzeczywistość to niestety województwo podlaskie i północno-wschodnia Polska gdzie panie yntelygentny zauważ nie ma kopalń ani hut
Fuck me...
No toś teraz pojechał.


to jest trochę inna polska niż wasza i jedyne realne opcje to te wymienione przez zakapiora. chociaż zapomniał jeszcze o dwóch świetnych mafiach- pogranicznicy- klejnot wschodnich rubieży :lol: i nauczycielstwo, o czym ja, pedagog nawet się nie chcę wypowiadać po tym jak zięć wójta został dyrektorem szkoły po 5 latach pracy i zaocznym mgr historii :lol:
Ale o czym Wy mówicie ( z Zakpiorem ) ? To są słowa jakiejś frustracji, a nie zrozumienia zasad rządzących rynkiem. Jak życiowym celem kogoś jest pracowanie w urzędzie miejskim, albo leśnictwie, to o czym my rozmawiamy ? To jest właśnie to wasze 'praktyczne rozumienie realiów', w rzeczywistości. Kij rozumiecie, a nie realia. Realia są takie, że jak chcesz robić kasę to musisz po pierwsze mieć jaja, po drugie zaryzykować, po trzecie się poświęcić - nie da się inaczej, chyba że masz ojca milionera. Ja wiem, że masz prawo chcieć być nauczycielem i być zdenerwowany, że płace w tym fachu są niskie, ale Twoje chcenie nie zmieni rzeczywistości. Jeżeli ktoś zakłada, że najlepiej mieszkać obok mamy w wiosce z jednym sklepem, to czego oczekiwać ? Posady z pensją wyższą niż 3000zł ? Nie w Polsce.

Nie wciskajcie młodym ludziom z tego forum, którzy ważne decyzje mają jeszcze przed sobą, takich bredni. Rynek działa w ściśle określony sposób. Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej. Tylko do tego trzeba się poświęcić i mieć określony cel. Nie ma nic za darmo. Jeżeli natomiast ktoś kończy byle co i byle gdzie, bo tak mu wygodniej albo wciska sobie, że 'nie może inaczej' ( co jest bzdurom bo wszystko można, tylko trzeba chcieć ), to niech nie ma pretensji że zarabia grosze.



Na szczęście są dziedziny gdzie bez studiów ani rusz i dosyć łatwo po nich o dobrą prace. Weźmy chociażby taki Wydział Elektryczny na AGHu :)
A słyszałeś, że nasze samogłoski mają dzielić ? :( Ponoć elektronicy się denerwują i chcą oddzielnego wydziału. Renoma pójdzie w cholerę.

glaca
27-07-2011, 10:44
czyli jednak lepiej jechać zmywać gary za granicą? ;]
bo nie kumam jak te jaja miałyby sie przejawiać w Polsce. Założyć własną szkołę? :lol:


Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej. Tylko do tego trzeba się poświęcić i mieć określony cel.
opowiem ten dowcip magistrom anglistyki, zarządzania i fizjoterapii co mi nalewają piwo wieczorem w knajpie to też się pośmieją :twisted:
albo powiedz to rodzicom dzieci, którzy kupują im buty za 5 tysi, a ty każesz im je zostawiać w szatni. Jakimś dziwnym trafem ci ludzie mają pokończone co najwyżej zawodówki... a szczytem naukowych aspiracji ich bachów jest matura (bo rodzice nie mają) :lol:
i kto tu jest oderwany od rzeczywistości..?

edit: na szczęście to wszystko uświadamia mi tylko, że pieniądze nie mogą być samym celem w sobie. Można żyć szczęśliwie nawet i za 1,5k :) wszystko jest kwestią umysłu.

Witia
27-07-2011, 10:48
Jest od cholery kursów wszelkiej maści. Możesz zrobić sobie specjalizacje, możesz jechać gdzieś na staż i wrócić do kraju z lepszymi papierami. Pozdobywaj certyfikaty językowe i idź uczyć do prywatnej szkoły językowej. Opcji jest od groma.

Jeżeli nie, możesz olać pedagogikę, porobić pare lat, wziąć kredyt i pyknąć działalność gospodarczą - byle jaką, ale własną.

Volomir
27-07-2011, 11:45
Nie wciskajcie młodym ludziom z tego forum, którzy ważne decyzje mają jeszcze przed sobą, takich bredni. Rynek działa w ściśle określony sposób. Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej.

Ale Witia, to jest dopiero kit! Maturzysci ida na dobre uczelnie i mysla, ze teraz to wystarczy skonczyc te studia i zacznie sie zycie na poziomie. To jest bzdura! Oczywiscie czesc znajdzie dobra prace, tak jak czesc tych po kiepskich studiach (moze nie tak dobra, ale jednak). W naszym pieknym kaju jest tak wszystko skonstruowane, ze najlepsze stanowiska, sa obstawiane po znajomociach (i najlatwiej znalezc prace po znajomosciach). Taki system i mozna oczywiscie z nim walczyc i oczywiscie paru sie uda, tylko znowu nie wszystkim. Poza tym, nawet jak znajduje sie prace dosc latwo, to znowu nie zawsze sa to zarobki na wysokim poziomie, na co skarżą się Ci wszyscy fachowcy i specjalisci. Dorabiasz sie tak na prawde na swoim, ale tej smykalki od zera sie nie nauczysz tak latwo.


Koleś mi bezpośrednio powiedział, że z wyższym nie przyjmą bo od razu musieliby mi dać wyższy stopień i lepszą kasę. Dziwił się że nie wpisałem średniego (bo "wszyscy co mają wyższe tak robią")

Podobny problem jest, jak ktos ma doktorat i z roznych powodow nie zostaje na uczelni. Ten to potem ma problemy z praca. Pracodawcy go pomina, bo beda przekonani, ze bedzie trzeba mu wiecej placic. I tutaj wychodzi tez taka prawda, ze w pracy masz wykonac swoje i tyle. Nie potrzeba wielkich fachowcow i osobowosci.

Mac
27-07-2011, 12:58
stereotypy o informatykach są złe, ale już wygłaszanie tez na temat obcych sobie ludzi jest ok..? :roll:

Ale ja Cię nie obrażam ani nic ;) Tylko tłumaczę dlaczego informatyk nie będzie się zadawał z człowiekiem uważającym go za istotę upośledzoną i aspołeczną.



poza tym wy piszecie o jakimś aghu-jwie-co, a moja rzeczywistość to niestety województwo podlaskie i północno-wschodnia Polska gdzie panie yntelygentny zauważ nie ma kopalń ani hut :shock: to jest trochę inna polska niż wasza i jedyne realne opcje to te wymienione przez zakapiora. chociaż zapomniał jeszcze o dwóch świetnych mafiach- pogranicznicy- klejnot wschodnich rubieży :lol: i nauczycielstwo, o czym ja, pedagog nawet się nie chcę wypowiadać po tym jak zięć wójta został dyrektorem mojej szkoły po 5 latach pracy i zaocznym mgr historii :lol:

Co za problem studiować na AGHu ? Akademik dostaniesz, jak kasy mało to jeszcze dorzucą stypendium socjalne.
Tak znam paru ludzi z Twojego rejonu studiujących w Krakowie ;) I powiem Ci że zazdroszczę jak widzę wyposażenie szkół w takim Augustowie np. ;) Nawet w Białymstoku masz szansę na Polibudzie się wybić, aczkolwiek niektóre kierunki mają dość żenujący poziom przyjmowanych kandydatów. I kto Ci kazał spędzać tam całe życie ? Zresztą górnicy i hutnicy to tylko część specjalistów kończących naszą uczelnię.



Nie wciskajcie młodym ludziom z tego forum, którzy ważne decyzje mają jeszcze przed sobą, takich bredni. Rynek działa w ściśle określony sposób. Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej.

Ale Witia, to jest dopiero kit! Maturzysci ida na dobre uczelnie i mysla, ze teraz to wystarczy skonczyc te studia i zacznie sie zycie na poziomie. To jest bzdura! Oczywiscie czesc znajdzie dobra prace, tak jak czesc tych po kiepskich studiach (moze nie tak dobra, ale jednak). W naszym pieknym kaju jest tak wszystko skonstruowane, ze najlepsze stanowiska, sa obstawiane po znajomociach (i najlatwiej znalezc prace po znajomosciach). Taki system i mozna oczywiscie z nim walczyc i oczywiscie paru sie uda, tylko znowu nie wszystkim. Poza tym, nawet jak znajduje sie prace dosc latwo, to znowu nie zawsze sa to zarobki na wysokim poziomie, na co skarżą się Ci wszyscy fachowcy i specjalisci. Dorabiasz sie tak na prawde na swoim, ale tej smykalki od zera sie nie nauczysz tak latwo.
Na UJocie czy AGHu też są kierunki bez przyszłości :) Tudzież takie po których bardzo ciężko o dobrą pracę.

Volomir
27-07-2011, 13:21
Na UJocie czy AGHu też są kierunki bez przyszłości Tudzież takie po których bardzo ciężko o dobrą pracę.

ale ja nie mowilem tylko o tych kierunkach bez przyszlosci;)

Regulus
27-07-2011, 17:19
Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej. Tylko do tego trzeba się poświęcić i mieć określony cel.
Gratuluje dobrego samopoczucia.

Jeżeli nie, możesz olać pedagogikę, porobić pare lat, wziąć kredyt i pyknąć działalność gospodarczą - byle jaką, ale własną.
Urząd skarbowy i armia innych urzędników już się postara, aby za długo tej działalności gospodarczej nie prowadził. W najgorszym wypadku skończy zrujnowany finansowo i psychicznie. Niestety u nas mentalność wciąż jest azjatycka, urzędnicy uważają obywateli za wrogów, którym trzeba dokopać.

Problemu ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy po studiach nie byłoby, gdyby tylu ludzi nie studiowało. Istnieje silna moda na samo studiowanie, bo wciąż panuje przekonanie, że wyższe wykształcenie, nieważne jakie = sukces, kariera, wielka kasa. Rynek zwyczajnie nie jest w stanie wchłonąć takiej ilości absolwentów szkół wyższych. W konsekwencji czego, mamy socjologów czy historyków pracujących na zlewozmywaku.

A, i znajomości mają wciąż bardzo duże znaczenie, oczywiście w większym lub mniejszym stopniu w zależności od branży i miasta. W Warszawie ambitna i zdolna osoba bez pleców znajdzie dobrą pracę, ale w takim Lublinie czy Białymstoku bez "polecenia" nie da rady.

Witia
27-07-2011, 17:31
Gratuluje dobrego samopoczucia.
A dziękuję.

Wszystko sprowadza się do tego

W Warszawie ambitna i zdolna osoba bez pleców znajdzie dobrą pracę, ale w takim Lublinie czy Białymstoku bez "polecenia" nie da rady.
Problemem jest królująca w Polsce mentalność Ferdka Kiepskiego, który najlepiej jakby miał kasę za siedzenie w domu i nic nie robienie. Jeżeli w Warszawie perspektywy są lepsze, to zwijaj manatki i jedź do Warszawy ;) Proste jak konstrukcja cepa.



Problemu ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy po studiach nie byłoby, gdyby tylu ludzi nie studiowało. Istnieje silna moda na samo studiowanie, bo wciąż panuje przekonanie, że wyższe wykształcenie, nieważne jakie = sukces, kariera, wielka kasa. Rynek zwyczajnie nie jest w stanie wchłonąć takiej ilości absolwentów szkół wyższych. W konsekwencji czego, mamy socjologów czy historyków pracujących na zlewozmywaku.
Toż to ja dokładnie o tym samym pisałem. Studiowanie byle czego i byle gdzie stało się modne. Bezrobotni absolwenci szkół wyższych są skutkiem wciskania przez ostatnie lata młodym ludziom tez, że jak masz magistra to zawojujesz świat. Tak może i było, 40 lat temu. Dzisiaj sam papier nic nie wart.
Sam doskonale pamiętam fascynację, dla przykładu, marketingiem i zarządzaniem, która w zasadzie jeszcze nie do końca osłabła. Pamiętam tych studenciaków myślących, że po takim kierunku zapuka do ich drzwi pracodawca z ofertą przejęcia kierowniczego i decyzyjnego stanowiska, najlepiej w korporacji pokroju Microsoftu. Trzeba jeszcze pomyśleć...




Ale Witia, to jest dopiero kit! Maturzysci ida na dobre uczelnie i mysla, ze teraz to wystarczy skonczyc te studia i zacznie sie zycie na poziomie.
Napisałem:
"Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej. "

Według mnie wszystko się zgadza.

Mac
27-07-2011, 17:48
Urząd skarbowy i armia innych urzędników już się postara, aby za długo tej działalności gospodarczej nie prowadził. W najgorszym wypadku skończy zrujnowany finansowo i psychicznie. Niestety u nas mentalność wciąż jest azjatycka, urzędnicy uważają obywateli za wrogów, którym trzeba dokopać.

Przejaskrawiasz temat. Owszem zdarzają się patologie, ale na szczęście są to wyjątkowe i zazwyczaj dobrze nagłośnione sytuacje.



Problemu ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy po studiach nie byłoby, gdyby tylu ludzi nie studiowało. Istnieje silna moda na samo studiowanie, bo wciąż panuje przekonanie, że wyższe wykształcenie, nieważne jakie = sukces, kariera, wielka kasa. Rynek zwyczajnie nie jest w stanie wchłonąć takiej ilości absolwentów szkół wyższych. W konsekwencji czego, mamy socjologów czy historyków pracujących na zlewozmywaku.


Każda dziedzina ma ograniczone zapotrzebowanie na pracowników. Również na socjologów i historyków. Inna sprawa że tam gdzie ludzi potrzeba jest ich za mało, a tam gdzie nie potrzeba to narobiło się ich masa. Bo socjologia i zarządzanie może być uczone byle gdzie, wystarczy rzutnik, ekran, sala, tablica. No i napowstawało płatnych "koledży za torami" i potem jest masa studentów, którzy po studiach gówno umieją i potem narzekają że nima roboty. I że bez znajomości się nie obejdzie.

Volomir
27-07-2011, 18:07
Napisałem:
"Po dobrych studiach, z dobrym wykształceniem, mając pasje, nie masz prawa nie mieć roboty i to dobrze płatnej. "

Według mnie wszystko się zgadza.

A wedlug mnie sie nie zgadza. Czesto to za malo, wrecz za czesto. Studia nigdy nie zagwarantuja Ci 100% pewnosci na godne i dostatne zycie, nawet jak jestes pasjonatem. I nie mowie tu o jakis przypdkowych pechowcach.

Elrond
27-07-2011, 19:01
czyli jednak lepiej jechać zmywać gary za granicą? ;]
bo nie kumam jak te jaja miałyby sie przejawiać w Polsce. Założyć własną szkołę? :lol:

Glaco jeśli akurat bycie nauczycielem jest Twoją pasją - czemu nie :roll: :?: W moim rodzinnym miasteczku np. prywatnych szkół, gdzie uczą języków obcych, szybkiego czytania, grania na różnych instrumentach i Bóg wie czego jeszcze, nie brakuje. Założenie takiej własnej szkoły to zresztą mało kapitałochłonny biznes - na początek starczy niewiele.
Swoją drogą - pamiętam jak do matury z matematyki przygotowywała mnie korepetytorka - była bardzo dobra w tym, co robiła i kazała sobie za to słono płacić. Stawki za godzinę miała prawie takie, jak lekarze za wizytę. Znajomi chodzili przed maturą do polonistki, która stawki miała niższe, ale uczyła kilka osób na raz, więc za jedno posiedzonko brała jeszcze grubszy szmal. Przeciętne miesięczne zarobki takich nauczycieli z samych korepetycji(emerytury/pensji w szkole nie liczę)? Absolutne minimum to 5k(stawiam raczej dużo więcej) - bez żadnych podatków, czysta gotóweczka. W małej mieścinie można za to przeżyć ;) Na studiach(to już level wyżej ;) ) znam korepetytorów, którzy żyją w 100% z korepetycji(po kilku latach treningu wiele przedmiotów z każdej uczelni można mieć w małym palcu, włącznie ze znajomością wykładowców, egzaminów, itp.). Bardzo dobrze żyją.
Akurat nauczyciel ma w Polsce niesamowite możliwości - jak jest kompetentny, "ma jaja", tj. nie boi się zap*******ć ;) Skoro można nawet w 40-tys. miasteczku, to można wszędzie.


opowiem ten dowcip magistrom anglistyki, zarządzania i fizjoterapii co mi nalewają piwo wieczorem w knajpie to też się pośmieją :twisted:
albo powiedz to rodzicom dzieci, którzy kupują im buty za 5 tysi, a ty każesz im je zostawiać w szatni. Jakimś dziwnym trafem ci ludzie mają pokończone co najwyżej zawodówki... a szczytem naukowych aspiracji ich bachów jest matura (bo rodzice nie mają) :lol:
i kto tu jest oderwany od rzeczywistości..?

Jak ktoś zamiast robić w studia zrobił zawodówkę, potem rozkręcił swój interes i w momencie, w którym student staje się magistrem, ten "tłuk po zawodówce" ma już dobrze prosperującą firmę, to "why not" - jest gorszy :?:


edit: na szczęście to wszystko uświadamia mi tylko, że pieniądze nie mogą być samym celem w sobie. Można żyć szczęśliwie nawet i za 1,5k :) wszystko jest kwestią umysłu.

Może i można - pytanie po co się tak ograniczać :roll: :?:

Furvus
27-07-2011, 19:16
Fajnie by było.
No niestety też mam takie doświadczenia, że bez znajomości ani rusz. Dotyczy to zwłaszcza posad "państwowych"- we wszelkiej maści urzędach, więziennictwie, leśnictwie.
Osobiście nie biorę w ogóle pod uwagę pracy na państwowej czy samorządowej posadzie. Nie miałbym ochoty wchodzić w to bagno, a poza tym byłaby w jakimś sensie zdrada moich młodzieńczych ideałów ;)

poza tym wy piszecie o jakimś aghu-jwie-co, a moja rzeczywistość to niestety województwo podlaskie i północno-wschodnia Polska gdzie panie yntelygentny zauważ nie ma kopalń ani hut to jest trochę inna polska niż wasza i jedyne realne opcje to te wymienione przez zakapiora. chociaż zapomniał jeszcze o dwóch świetnych mafiach- pogranicznicy- klejnot wschodnich rubieży i nauczycielstwo, o czym ja, pedagog nawet się nie chcę wypowiadać po tym jak zięć wójta został dyrektorem mojej szkoły po 5 latach pracy i zaocznym mgr historii
Północno-wschodnia Polska nadaje się głównie do tego, żeby stamtąd wyjechać :lol: Ale muszę przyznać, że i tak teraz jest trochę lepiej niż kiedyś. W "otoczeniu" mojej rodziny było kilka chronicznych przypadków bezrobotnych (oczywiście z mgr) i wszyscy w ostatnich latach znaleźli pracę. Nie zawsze zgodną z wykształceniem, ale zbieżną z zainteresowaniami.


Problemu ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy po studiach nie byłoby, gdyby tylu ludzi nie studiowało. Istnieje silna moda na samo studiowanie, bo wciąż panuje przekonanie, że wyższe wykształcenie, nieważne jakie = sukces, kariera, wielka kasa. Rynek zwyczajnie nie jest w stanie wchłonąć takiej ilości absolwentów szkół wyższych. W konsekwencji czego, mamy socjologów czy historyków pracujących na zlewozmywaku.
Dokładnie, obecnie studiuje 50% każdego pokolenia, co jest jedną wielką porażką. Rynek reaguje na to w ten sposób, że pracodawcy podnoszą wymagania do absurdalnych poziomów i coraz częściej wymagają mgr na stanowiskach, gdzie kiedyś matura była była już dużym atutem. Niedługo do sprzątania też trzeba będzie mieć mgr ;)

Problemem jest królująca w Polsce mentalność Ferdka Kiepskiego, który najlepiej jakby miał kasę za siedzenie w domu i nic nie robienie. Jeżeli w Warszawie perspektywy są lepsze, to zwijaj manatki i jedź do Warszawy ;) Proste jak konstrukcja cepa.
100% racji. Tak jeszcze wracając do tematu Podlasia, to mam wrażenie, że jakieś 20-30% każdego podlaskiego pokolenia siedzi w Warszawie :D

glaca
27-07-2011, 19:21
Może i można - pytanie po co się tak ograniczać
Pieniądze nie są żadnym ograniczeniem, bo w czym?
Odwieczny dylemat być czy mieć :P
A na pewno nie będę zostawiać miejsc, z którymi jestem związany dla paru marnych złociszy...

i nie twierdzę wcale, że po zawodówce są same tłuki- wręcz przeciwnie. w moim świecie wykształcenie nie gra żadnej roli po prostu jesli nie ma się układów ;]
i to jest moim zdaniem chore totalnie. system szkolnictwa należy rozpier*olić i stworzyć na nowo, bo ta patologia donikąd nas prowadzi. to samo z władzą samorządową- obecnie lokalne układy np u nas to prawdziwy Dziki Wschód :lol: bo jak patrząc na przykłady takie jak mój krewny- postawił sklep w świetnym punkcie miasteczka, opracował profesjonalny biznesplan, wszystko pięknie ładnie, ale niestety nadepnął na odcisk wójtowi i jego układom z lokalnym bonzem. wójt kazał drogę dojazdową do sklepu zlikwidować i postawił barierki żeby nie tworzyć konkurencji istniejącemu sklepowi :lol: tak wygląda u nas wolny rynek i kontrola władzy przez obywateli :twisted:

Maharbal
27-07-2011, 19:35
Dokładnie, obecnie studiuje 50% każdego pokolenia, co jest jedną wielką porażką.

Jakaś statystyka by się przydała, bo nie chce mi się wierzyć. Zresztą, nawet jeśli studia zaczyna te 50 % rocznika to z pewnością jakaś połowa, no, może 33 % z tych 50 tych studiów nie skończy, więc ilość ludzi z wyższym wykształceniem będzie mniejsza niż zakładana. Ale fakt, cytując klasyka: ludziom się z tego dobrobytu w du** poprzewracało, i ludziska, dla których szkoła zawodowa powinna być ostatnim szczeblem edukacji walą tłumnie do liceów, gdzie jakoś uda im się zdać maturę (niektórym się nie udaje, albo sami stwierdzą, że nie dadzą rady i wyciągają deklaracje), by potem iść na byle jakie studia byle gdzie i z reguły ich nie skończyć. Że tak zaczerpnę przykład: śmiać mi się chciało z jednej znajomej z klasy, która w I LO (profil humanistyczny dodajmy) nie wiedziała, na jakie pytania odpowiada rzeczownik. Ale nie, ujmą było pójść do zawodówki :?

Furvus
27-07-2011, 19:59
Trzy znalezione na szybko linki:
http://www.perspektywy.pl/index.php?opt ... Itemid=700 (http://www.perspektywy.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2576&Itemid=700)
http://wyborcza.pl/1,75515,9970435,Swia ... ungla.html (http://wyborcza.pl/1,75515,9970435,Swiat_to_dzungla.html)
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie ... ow,75072,1 (http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1277/ofiary-modnych-studiow,75072,1)

Ciekawy cytat z ostatniego:

Według zeszłorocznego raportu OECD w 2008 roku tytuł magistra uzyskało w Polsce procentowo najwięcej osób na świecie.

Ogólnie ciekawe artykuły, polecam :) Czytałem też kiedyś jakiś fragment cyklu "Stracone pokolenie" w Wyborczej. Też był bardzo interesujący.

EDIT: jeszcze ładny wykresik: http://www.rynekpracy.pl/monitor_rynku_ ... p/wpis.109 (http://www.rynekpracy.pl/monitor_rynku_pracy_1.php/wpis.109)

Regulus
27-07-2011, 20:39
Problemem jest królująca w Polsce mentalność Ferdka Kiepskiego, który najlepiej jakby miał kasę za siedzenie w domu i nic nie robienie. Jeżeli w Warszawie perspektywy są lepsze, to zwijaj manatki i jedź do Warszawy ;) Proste jak konstrukcja cepa.
Dlaczego więc tylu Polaków wyjeżdżało i wciąż wyjeżdża na zachód za pracą?
Problemem nie jest mentalność, bo Polacy na tle innych narodów europejskich są pracowici. Barierę stanowią przeszkody napotykane przez młodych ludzi na rynku pracy, takie jak kolesiostwo, aroganccy i szkodzący urzędnicy, wysokie podatki, złe prawo.
A w Warszawie swego czasu pracowałem, bo w Łodzi gdzie mieszkam, nie znalazłbym pracy, która by mi odpowiadała. Ale wszyscy do Warszawy nie wyjadą.


Przejaskrawiasz temat. Owszem zdarzają się patologie, ale na szczęście są to wyjątkowe i zazwyczaj dobrze nagłośnione sytuacje.
Zdarzają się często, za często jak na europejski kraj, czego dobitnym potwierdzeniem jest ilość skarg przegrywanych przez Polskę w Strasburgu. W polskich urzędach wciąż panuje mentalność azjatycka. Skarbówka jest tego najlepszym przykładem, bo często bezprawnie nagina przepisy na niekorzyść podatnika (naczelna zasada prawa podatkowego In dubio pro tributario istnieje tylko na papierze ;))

Zakapior-san
28-07-2011, 11:32
Problemem nie jest mentalność, bo Polacy na tle innych narodów europejskich są pracowici. Barierę stanowią przeszkody napotykane przez młodych ludzi na rynku pracy, takie jak kolesiostwo, aroganccy i szkodzący urzędnicy, wysokie podatki, złe prawo.
Im więcej biurokracji i przepisów tym więcej takich sytuacji. Dlatego jestem za państwem minimum.

Marek I Wielki
28-07-2011, 11:46
Problemem nie jest mentalność, bo Polacy na tle innych narodów europejskich są pracowici. Barierę stanowią przeszkody napotykane przez młodych ludzi na rynku pracy, takie jak kolesiostwo, aroganccy i szkodzący urzędnicy, wysokie podatki, złe prawo.

Im więcej biurokracji i przepisów tym więcej takich sytuacji. Dlatego jestem za państwem minimum.
Moim zdaniem w tym przypadku ze słów Regulusa należy podkreślić słowa "złe prawo" bo te właśnie złe prawo w Polsce jest problemem, a nie sama państwowość. Jeśli jest dobre prawo to nie mam takich problemów tudzież są ograniczone do minimum wymaganych do biurokracji.

Elrond
28-07-2011, 19:21
Pieniądze nie są żadnym ograniczeniem, bo w czym?

Gdybym znalazł się głodny zimą, pod mostem i z gołą dupą, to jednak brak jedzenia, ciepła i schronienia byłby dla mnie całkiem nieprzyjemny i wydawałby się ograniczeniem ;)
Ja nigdzie nie napisałem, że pieniądze czy majątek mają być celem samym w sobie. Jednak w realizacji naszych życiowych celów z pewnością nie przeszkadzają, a z reguły mogą pomóc.


Odwieczny dylemat być czy mieć :P

Stworzony przez nieprzyjazną życiu etykę ;)


A na pewno nie będę zostawiać miejsc, z którymi jestem związany dla paru marnych złociszy...

I tu się pojawia kwestia celów i wartościowania. Ktoś np. kocha swój Pcim Dolny(to nie aluzja do Ciebie, sam się wychowałem "na prowincji", gdzie zresztą obecnie mieszkam) i za żadne skarby go nie chce zmieniać, akceptując ograniczenia związane z Pcimiem - świetnie, niech robi to, co kocha(pod warunkiem, że jego cele są sensowne i racjonalne). Jak ktoś się w tym Pcimiu dusi, chciałby ruszyć na podbój świata, ale mu się nie chce, albo w Pcimiu chciałby żyć, ale też by chciał żyć dużo bardziej komfortowo i mieć to, czego Pcim obiektywnie nie może mu zaoferować(np. dużej ilości wysokiej jakości samiczek ;) ), wtedy trzeba się zdecydować: mieć ciastko czy zjeść ciastko, a ten ktoś by chciał mieć obie rzeczy na raz - wtedy pojawiają się nierozwiązywalne sprzeczności, np. "być czy mieć". A sprzeczności nie istnieją ;)


i nie twierdzę wcale, że po zawodówce są same tłuki- wręcz przeciwnie. w moim świecie wykształcenie nie gra żadnej roli po prostu jesli nie ma się układów ;]

Dlatego wyraz tłuk był ujęty w cudzysłów.


i to jest moim zdaniem chore totalnie. system szkolnictwa należy rozpier*olić i stworzyć na nowo, bo ta patologia donikąd nas prowadzi. to samo z władzą samorządową- obecnie lokalne układy np u nas to prawdziwy Dziki Wschód :lol: bo jak patrząc na przykłady takie jak mój krewny- postawił sklep w świetnym punkcie miasteczka, opracował profesjonalny biznesplan, wszystko pięknie ładnie, ale niestety nadepnął na odcisk wójtowi i jego układom z lokalnym bonzem. wójt kazał drogę dojazdową do sklepu zlikwidować i postawił barierki żeby nie tworzyć konkurencji istniejącemu sklepowi :lol: tak wygląda u nas wolny rynek i kontrola władzy przez obywateli :twisted:

Hehe w USA takie sprawy załatwia się tak :twisted:

http://sierp.libertarianizm.pl/?p=619

Polacy to niestety naród "mocium Panie" - nie słyszałem nigdy, żeby np. jakiś urzędnik dostał kiedyś w mordę(nie wspominając o gorszych rzeczach) za zniszczenie komuś firmy...

Niklot
30-07-2011, 14:59
http://www.youtube.com/watch?v=AugTkjGxafE

02-08-2011, 11:54
Dentystom pracy nie brakuje na przykład :D Można też sobie iść na marynarza na przykład.

Zakapior-san
03-08-2011, 11:23
http://forum.oszukany.pl/viewtopic.php?f=7&t=3355

Bronti
25-09-2011, 11:45
Jestem absolwentem kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie a od 3 października zaczynam studia drugiego stopnia na kierunku politologia na tejże samej uczelni :) Zdaję sobie sprawę, że perspektywa znalezienia dobrze płatnej pracy po tych kierunkach jest raczej mała ale mimo wszystko ciągnę takie a nie inne kierunki ponieważ są w znacznym stopniu zbieżne z moimi zainteresowaniami i muszę przyznać, że do tej pory sprawiało mi to przyjemność. Drugą sprawą, która raczej nie ułatwi mi startu po studiach jest kwestia przywiązania do swojej rodzinnej miejscowości. Mieszkam w małym, spokojnym, sennym miasteczku liczącym 6 tysięcy mieszkańców oddalonym o 22 km od Iławy :) Perspektyw u nas raczej nie za dużo ale mimo wszystko jestem taki typem człowieka, który bezgraniczne kocha swoją małą ojczyznę i nie zamierzam ruszać gdzieś w świat układać sobie życia.

Mam takie marzenie żeby po studiach założyć swój własny biznes. Marzy mi się otwarcie całodobowego sklepu monopolowego, którego jeszcze w mieście lumpeksów i sklepów z wyrobami okolicznych masarni nie ma :P Chciałbym właśnie wypełnić tę niszę otwierając taki sklep. Zastanawia mnie tylko czy taka działalność w małym miasteczku o średnim stopniu zamożności ma rację bytu. W pobliskiej Iławie liczącej 40 tyś mieszkańców takich sklepów są 3 plus jedna całodobowa stacja paliw i raczej nie narzekają :)

Elrond
25-09-2011, 16:42
Jestem absolwentem kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie a od 3 października zaczynam studia drugiego stopnia na kierunku politologia na tejże samej uczelni :) Zdaję sobie sprawę, że perspektywa znalezienia dobrze płatnej pracy po tych kierunkach jest raczej mała ale mimo wszystko ciągnę takie a nie inne kierunki ponieważ są w znacznym stopniu zbieżne z moimi zainteresowaniami i muszę przyznać, że do tej pory sprawiało mi to przyjemność. Drugą sprawą, która raczej nie ułatwi mi startu po studiach jest kwestia przywiązania do swojej rodzinnej miejscowości. Mieszkam w małym, spokojnym, sennym miasteczku liczącym 6 tysięcy mieszkańców oddalonym o 22 km od Iławy :) Perspektyw u nas raczej nie za dużo ale mimo wszystko jestem taki typem człowieka, który bezgraniczne kocha swoją małą ojczyznę i nie zamierzam ruszać gdzieś w świat układać sobie życia.

Mam takie marzenie żeby po studiach założyć swój własny biznes. Marzy mi się otwarcie całodobowego sklepu monopolowego, którego jeszcze w mieście lumpeksów i sklepów z wyrobami okolicznych masarni nie ma :P Chciałbym właśnie wypełnić tę niszę otwierając taki sklep. Zastanawia mnie tylko czy taka działalność w małym miasteczku o średnim stopniu zamożności ma rację bytu. W pobliskiej Iławie liczącej 40 tyś mieszkańców takich sklepów są 3 plus jedna całodobowa stacja paliw i raczej nie narzekają :)

Studia skrajnie "niepraktyczne", ale pomysł na życie już jak najbardziej. Otwieraj sklep śmiało(inna sprawa jak będzie z koncesją no i kilkadziesiat tysi minimum na start), nawet nie wiesz ilu spragnionych ludzi po nocach nie ma skąd zorganizować browca - jako monopolista w mieście będziesz dyktował warunki ;)

Hauteville
05-10-2011, 14:22
Jestem absolwentem kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie a od 3 października zaczynam studia drugiego stopnia na kierunku politologia na tejże samej uczelni :) Zdaję sobie sprawę, że perspektywa znalezienia dobrze płatnej pracy po tych kierunkach jest raczej mała ale mimo wszystko ciągnę takie a nie inne kierunki ponieważ są w znacznym stopniu zbieżne z moimi zainteresowaniami i muszę przyznać, że do tej pory sprawiało mi to przyjemność


Perspektywa znalezienia dobrze płatnej pracy ( bez rodzinki, kolesiów, układów ) jest podobna nawet przy kierunkach bardziej specjalistycznych.
Kwestia jest tylko taka ze teoretycznie szybciej prace znajdzie technik, absolwent studiów politechnicznych, niż humanista z "Uniwersytetu czarów i magii".
Świeżo upieczony absolwent powiedzmy medycyny wcale nie zarabia od razu tysiecy, to sie dopiero zmienia jak założy włąsny gabinet - wtedy konkretna gotówka jest.
U nas na Medycznym, każdy wie ze gruba kase zarabiaja chirurdzy albo ortodonci, ale mimo to wielu decyduje sie na mniej opłacalne specjalizacje, tylko z powodu pasji.

Duże szanse dobrych zarobków zaraz po studiach maja już osoby pracujace w zawodzie, np górnika ale to sa w skali kraju rzadkie przypadki.
Całe myślenie z poczatku lat 90-ych - idz na studia bedzeisz mial kasy po uszy, spowodowało ze w Polsce mnoża sie magistrzy zasilajacy szeregi kasjerów w Biedronkach , którzy zaczeli studia byle mieć papier. Bo jak bedziesz doktorem profesorem to jesteś ktoś bo murarz to nikt heh... a teraz murarz ma z pare tysiecy na miesiac a doktor filozofii roznosi ulotki albo pozostaje wyjazd do Anglii pod sciane płaczu.
Dziwne to myślenie ze studia = masa kasy.

Gaius Julius
05-10-2011, 17:24
teraz to już nawet nie trzeba mieć doktora habilitowanego wystarczy skończyć zawodówę, mieć dobry pomysł na przyszłość by zarabiać conajmniej 2x średnia krajowa za miech bez podatku....teraz to już ci po zawodówce są dużo lepiej opłacani niż doktorzy ze wszystkimi tytułami

Hauteville
05-10-2011, 18:07
A dziwisz sie jak na rynku jest niedobór specjalistów i ludzi z konkretnym zawodem ?

Mopek
07-10-2011, 08:38
Nie wiem jak jest u was ale do naszej zawodówki chodzą najgorsze śmiecie i ludzie którzy nic sobą nie reprezentują. Lecz to fakt. Szybciej znajduja prace. A czemu? Bo oni przecież maja praktyke zawodowa calą szkołę i gość wychodzi z zetki z dwoma lub trzema latami doświadczenia. A człowiek po technikum? Bo po liceum to juz nawet nie mówię...
Ja wybrałem logistykę teraz. Mam nadzieje, że w czymś mi te studia pomogą

Meilkirr
08-10-2011, 23:29
Jak już ktoś zauważył, jeśli ktoś naprawdę chce zdobyć pracę i jest najlepszy - nie powinien mieć problemu. Natomiast jeśli ktoś swoją przeciętnością nie wystaje przez szereg, raczej nie ma czego szukać. Szczególnie, jesli studiuje wyswiechtane kierunki.
Studiować powinno te 5-10%. Dbajmy o poziom intelektualny polskich uczelni i jeśli widzimy, ze jesteśmy za głupi - na studia po prostu nie idźmy.
Inni, lepsi będą mieli łatwiej, bo dyplom nie będzie tak zdewaluowany jaki jest dziś.

Gaius Julius
08-10-2011, 23:42
jak ktoś "mało rozumny" idzie na fizjoterapię i nie odpowiada mu w ogóle ten kierunek, jego problem. Nie interesuje mnie nic poza tym by zdobyć licencjat z fizjoterapii tylko niech nie mówią, że ludzie z tego kierunku to tacy czy jeszcze inni.

Nawet nie kwestia dewaluacji tylko tego, że ludzie zamiast już w liceum się zastanawiać jaki kierunek obiorą to sobie bimbają i bujają. A potem dostają do ręki deklarację maturalną no i następuje panika, płacz i zgrzytanie zębów bo nie wiadomo co wybrać, to wybierają kierunek X chociaż w ogóle nie są do niego stworzeni i w ogóle nie odpowiada...albo wybiorą kierunek, który jest kompletnie nieprzydatny dla niego samego, byleby mieć papier i iść na kasę do biedronki.

Lecz z jedną rzeczą trudno się nie zgodzić, trzeba lubić to co się robi/będzie robić i wystawać "przed szereg".


Uważam, że problem leży też po stronie liceów, zadać, sprawdzić czy zrobione, wystawić ocenę i koniec, nikt nie sprawdzi czy ktoś rzeczywiście to umie

Meilkirr
09-10-2011, 11:07
jak ktoś "mało rozumny" idzie na fizjoterapię i nie odpowiada mu w ogóle ten kierunek, jego problem. Nie interesuje mnie nic poza tym by zdobyć licencjat z fizjoterapii tylko niech nie mówią, że ludzie z tego kierunku to tacy czy jeszcze inni.
Wcale Ciebie nie atakowałem z powodu kierunku. Właściwie to nikogo bezpośrednio nie atakowałem, mój post miał jedynie formę apelu. Jeśli będziesz dobrym fizjoterapeutą nie będę miał nic przeciwko twoim działaniom. Tylko pytanie jak to zweryfikować. Jak już otworzysz gabinet to daj namiar, ok? ;D

Nawet nie kwestia dewaluacji tylko tego, że ludzie zamiast już w liceum się zastanawiać jaki kierunek obiorą to sobie bimbają i bujają. A potem dostają do ręki deklarację maturalną no i następuje panika, płacz i zgrzytanie zębów bo nie wiadomo co wybrać, to wybierają kierunek X chociaż w ogóle nie są do niego stworzeni i w ogóle nie odpowiada...albo wybiorą kierunek, który jest kompletnie nieprzydatny dla niego samego, byleby mieć papier i iść na kasę do biedronki.
Zdecydowanie to. Miałem kolegów , którzy szli na budownictwo (uzasadniając tylko, że po tym jest kasa), mechanikę i budowę maszyn(bo lubię ryk silnika), czy ekonomię(bo blisko pieniędzy i duża kasa). Natomiast prawie nikt nie uzasadniał wyboru tym, że po prostu"siebie w tym widzi", czy "podoba mu się to".
I taki człowiek idzie potem na studia i śpi na wykładach, olewa ćwiczenia, nie doszkala się chętnie w swoim fachu. Bo po prostu wybrał nie to, do czego byłby stworzony.

Uważam, że problem leży też po stronie liceów, zadać, sprawdzić czy zrobione, wystawić ocenę i koniec, nikt nie sprawdzi czy ktoś rzeczywiście to umie
Przede wszystkim należałoby stworzyć jakiś przemyślany program jak przerobić większość liceów na zawodówki. W moim mieście jest jakieś kilkanaście liceów, z czego tylko ze 4 się do czegoś nadają.

Herod
09-10-2011, 14:33
1. Nie robić liceum, lecz technikum. Chyba, że chcesz iść na jakiś ścisły kierunek, to liceum matematyczne. Ale zawsze technikum się przyda, a i jak się ma talent do liczb to i zawsze można iść na zajęcia uzupełniające. Niektóre szkoły takie organizują. Oczywiście jak technik to mechanik, elektryk, budowniczy. Byle poznać teorię fachu i mieć jakieś praktyki. We wakacje szukać pracy "po znajomości". Psie pieniądze czy nie - to właśnie tam nauczysz się kłaść kafle i te pe. Nie liczyć iż z samym papierkiem po technikum dostaniesz ekskluzywną pracę. To nie te czasy, poziom technikum też się obniżył. Musisz się po prostu porozglądać za robótką.
2. Się uczyć języków obcych. Koniecznie. Najlepiej co najmniej dwóch. Podobno mile widziany chiński... rosyjski, hiszpański, włoski...
3. Studiować coś do czego ma się łeb. Z kierunków humanistycznych rzekomo politologia i historia (szczególnie to... archiwistyka) podobno najbardziej pomagają znaleźć pracę. Zawdzięczamy to coraz bardziej rozrastającej się biurokracji, kochanemu biurokratyzmowi, na który wy moi mili tak chętnie łożycie z podatków, za co ja wam szczerze i z całego serca dziękuję. Bez waszego poświęcenia umarlibyśmy śmiercią głodową. Mucia Gracjas (http://www.google.pl/imgres?q=krowa+gracja&um=1&hl=pl&tbm=isch&tbnid=BVsJZv2njtd-TM:&imgrefurl=http://www.garnek.pl/alexa16/6674891/krowa-ktora-ma-naimie-gracja&docid=IeuZj8OeoJPaaM&itg=1&w=640&h=480&ei=TKKRTrmcMIiSswbMsNwf&zoom=0&iact=hc&vpx=232&vpy=201&dur=1556&hovh=103&hovw=137&tx=78&ty=62&page=1&tbnh=103&tbnw=137&start=0&ndsp=21&ved=1t:429,r:0,s:0&biw=1315&bih=610) :D

Volomir
09-10-2011, 15:02
3. Studiować coś do czego ma się łeb. Z kierunków humanistycznych rzekomo politologia i historia (szczególnie to... archiwistyka) podobno najbardziej pomagają znaleźć pracę. Zawdzięczamy to coraz bardziej rozrastającej się biurokracji, kochanemu biurokratyzmowi, na który wy moi mili tak chętnie łożycie z podatków, za co ja wam szczerze i z całego serca dziękuję. Bez waszego poświęcenia umarlibyśmy śmiercią głodową. Mucia Gracjas

Ale gdzie tam! Politologia/ filozofia/ kulturoznawstwo = najmniej przyszlosciowe kierunki! Poza tym obsadzanie na urzedach raczej nie odbywa sie na podstawie "pasujacych" studiow.

Herod
09-10-2011, 15:25
Filozofia i kulturoznawstwo na pewno. Ja tylko staram się pokazać iż dajmy na to archiwista, ze znajomością języków i chęciami, po złożeniu papierków dajmy na to do Brukseli... tak przynajmniej starają się nam wmówić.
Inna sprawa iż de facto, dzięki przepisom archiwalnym trzeba magazynować chore ilości papierów (sam byłem zdziwiony, gdy to czytałem. Lekko przerażony. Dzięki np. aktom kategorii B, tymi "dzisiejszymi", którym należy poświęcić dużo uwagi nie można pracować z najwartościowszą - A. Zwyczajnie brakuje na to czasu, produkujemy tego za wiele. Pomińmy już sam papier, za kilka latek zaleje nas nowa powódź, dzięki dokumentom elektronicznym (po 15-stu latach składowanie). To będzie dopiero jazda. Póki ktoś tego nie ukróci (sugeruję zrobić to samo co Niemcy w '39 i szczególnie w '44, czyli puścić z dymem archiwa, z archiwistami) to będzie rosło i rosło i rosło i wymagało coraz więcej opieki od coraz większej liczby ludzi. Jak Garfield :D . Wiem, to trochę chore jest, ale cóż. Jest i będzie żarło pieniądze. Brrrrrrr... zamiast eskadry samolotów wielozadaniowych magazyny...

Witia
21-10-2011, 09:38
http://biznes.onet.pl/10-najlepiej-plat ... news-detal (http://biznes.onet.pl/10-najlepiej-platnych-stanowisk-w-polsce,18563,4885805,1,news-detal)

Kolejna porcja statystycznej, bolesnej prawdy.

[TIN]_Cichy
30-12-2011, 14:06
Czy można reaktywować temat?

Studia w Polsce to klasyczny przykład, jak skopać coś, co niby "zapożyczamy" od Zachodu.
W Polsce przyjęto tzw. "model amerykański", gdzie bardzo duża część społeczeństwa ma mieć wysokie wykształcenie. I tu właśnie podobieństwo się kończy.
W USA bardzo dużo tych wyższych uczelni ma prowincjonalne znaczenie, albo to są po prostu College's. typowa szkółka z drużyną futbolową i stadem cheerleaderek, zupełnie jak w amerykańskich filmach. Dla absolwenta takiego "koledżu" nie jest ujmą pracować "nie w zawodzie" - najczęściej zaczyna pracować w marketingu, lub w szeroko pojętych "finansach". Wymowną sceną obrazującą takiego przyszłego pracownika jest scena filmowa z rozmowy o pracę. Pracodawca pyta się:"Excela znasz? PowerPointa znasz? A Outlooka?" - tak są sprawdzane umiejętności młodzieży z college'u - pracownik musi umieć coś obliczyć, wypromować dany produkt, wysłać maila do innych w korporacji. tyle.
Innym typem absolwenta mniejszych szkół jest osoba zakładająca własny biznes.
Tak czy siak po 3-5 latach pracy taki absolwent dorabia się własnego samochodu, kredytu na ładny domek z równo przyciętym trawniczkiem i spokojnym życiem w klasie średniej.
Faktem jest, że w USA istnieje miarodajny ranking uczelni, oceniający dyplom absolwenta.

Jak jest natomiast nad Wisłą? miliony uczelni wyższych, z dyplomem równym dyplomowi z innej uczelni. Gdyby powstała Politechnika we Włoszczowie, absolwent jest równo stawiany z absolwentami Politechniki Wrocławskiej, czy AGHu w Krakowie.
Kształcimy coraz większe masy, a co za tym idzie - bezrobotnych magistrów. Nikt nie kontroluje tego, ilu powinno iść na filozofię, ilu na marketing, a ilu na farmację, czy informatykę. Uczelnie biorą jak leci, w końcu to dla nich spory hajs. Ponadto warto wspomnieć, że uczelnie uczą "po swojemu", są oderwane od rzeczywistości rynku pracy, ale to chyba temat na osobną bajkę...
Do czego zmierzam - absolwent polskiej uczelni tym różni się od amerykańskiego, że dla niego ujmą na honorze jest praca "nie w zawodzie", czyli popularnej łopaty. Nie po to "harował 5 lat" (co jest wierutną bzdurą), żeby zarabiać 2 tysiące po ukończeniu swojej uczelni. Niestety rynek pracy nie przewiduje i raczej nie przewidywał dziesiątek tysiecy humanistów i tacy absolwenci lądują w pośredniaku lub w anglii.

-Operator walca drogowego z 2letnim doświadczeniem- zarobki rzędu do 6 tysięcy. Kamieniarz, brukarz, technik, zarobki dla fachowców rzędu tysiąca, półtora mniej. Oczywiście fachowiec = staż, zapał, doświadczenie.
-Człowiek po technikum ma nad studentem przewagę 5 letniego doświadczenia zawodowego. To jest kolosalna przewaga.
-Student? no właśnie...

W polsce wybór studiów to najcięższa droga do zarabiania pieniędzy. Najmniej pewna. natomiast wszyscy walą na studia...

Piter
30-12-2011, 14:14
Technikum trwa teraz 4 lata, praktyka jest raz i trwa miesiąc, i zazwyczaj za wiele się na niej nie nauczysz ;) Fach w ręku typu murarz itd będziesz mieć po zawodówce, po technikum już zazwyczaj coś z wyższej pułki, typu technik informatyk, logistyk, handlowiec itp jeżeli zdasz teoretyczny egzamin zawodowy na chyba 75%, a patrząc na brata to i po samym technikum ze zdanym egzaminem znaleźć robotę w zawodzie bez znajmości jest trudno. Choć może i łatwiej niż studentowi- humaniście ale tego nie wiem.

[TIN]_Cichy
30-12-2011, 14:19
Technikum trwa teraz 4 lata, praktyka jest raz i trwa miesiąc, i zazwyczaj za wiele się na niej nie nauczysz ;) Fach w ręku typu murarz itd będziesz mieć po zawodówce, po technikum już zazwyczaj coś z wyższej pułki, typu technik informatyk, logistyk, handlowiec itp jeżeli zdasz teoretyczny egzamin zawodowy na chyba 75%, a patrząc na brata to i po samym technikum ze zdanym egzaminem znaleźć robotę w zawodzie bez znajmości jest trudno. Choć może i łatwiej niż studentowi- humaniście ale tego nie wiem.
Chodziło mi o to, że technikum się kończy, kiedy student zaczyna iśc na studia. A technika mają profile takie, jakie student chce mieć - logistyka, informatyka, telekomunikacja itd.
Czemu marnować 5 lat na kolejną naukę, skoro można wykonywać ten sam zawód? wykształcenie techniczne równiez jest cenne.

30-12-2011, 14:57
Mnie studia pomogły, mimo ze pracuję w całkowicie innym zawodzie...Powiem więcej, przeważyło to podczas rozmowy w tym wypadku z prezesem firmy, jeszcze dodałem zgodnie z prawda że jakiś czas temu eksternistycznie napocząłem inny kierunek...Przyjmujący do pracy, stwierdził że potrzebuje ludzi, którzy maja takie a nie inne zapatrywania itd...Gdyż praca wymaga samodzielności itp....tym bardziej że to nie pierwsza moja robota :)
--------------
Zgadzam się, dobry, a raczej bardzo dobry fachowiec zarobi niezłe pieniądze, ale nie oszukajmy się, to tez trzeba umieć robić...ja nie mam pojęcia o układaniu glazury i raczej nie będę się w tym kierunku uczył :) Do tego tez trzeba mieć predyspozycje jak do każdej dziedziny życia...
To jest moje, subiektywne zdanie, i całkowicie można się nie zgadzać i nie mam zamiaru nikogo przekonywać. Nasze doświadczenia są różne i z tego tytułu inaczej postrzegamy pewne sprawy, i tak powinno przecież być? Prawda?
pozdrawiam

Witia
30-12-2011, 16:53
-Operator walca drogowego z 2letnim doświadczeniem- zarobki rzędu do 6 tysięcy. Kamieniarz, brukarz, technik, zarobki dla fachowców rzędu tysiąca, półtora mniej. Oczywiście fachowiec = staż, zapał, doświadczenie.
-Człowiek po technikum ma nad studentem przewagę 5 letniego doświadczenia zawodowego. To jest kolosalna przewaga.
-Student? no właśnie...

W polsce wybór studiów to najcięższa droga do zarabiania pieniędzy. Najmniej pewna. natomiast wszyscy walą na studia...


Chodziło mi o to, że technikum się kończy, kiedy student zaczyna iśc na studia. A technika mają profile takie, jakie student chce mieć - logistyka, informatyka, telekomunikacja itd.
Czemu marnować 5 lat na kolejną naukę, skoro można wykonywać ten sam zawód? wykształcenie techniczne równiez jest cenne.
Niestety nie do końca tak jest. Fakt faktem, facet po technikum, z 5 letnim doświadczeniem, umie zrobić więcej niż student czegoś-logi z doświadczeniem zerowym - zgoda. Obecnie liczą się umiejętności, realne umiejętności, a nie sucha wiedza.
Tylko, jak zwykle, jest druga strona medalu.
Powiem wam tak. Studiuję na AGH. Na pierwszym roku w pierwszej połowie semestru, z przedmiotu zwanego 'teoria obwodów', zawarte jest więcej materiału, niż w 4-letnim programie technikum z tego zakresu... W jednym semestrze... Do czego zmierzam - Po technikum elektronicznym możesz sobie pracować jako technik elektronik, podpinać kabelki, lutować urządzonka, itd. Ale niestety za cholerę nie będziesz miał wiedzy pozwalającej tworzyć zaawansowane układy elektroniczne od zera. Tworzyć, w tym wypadku, nie oznacza chwycenia śrubokręta, młotka, lutownicy i do roboty. Chodzi o stworzenie myśli, idei, schematu, który fizycznie ma sens. Myślisz, że kto tworzy telewizory, komputery, telefony, całą elektronikę? Goście po technikum? No way. Goście po technikum mogą co najwyżej naprawiać drobne usterki tych produktów. Żeby móc wymyślić takie bajery potrzeba wiedzy daleko wykraczającej poza wiedzę technika, trzeba studiować tematy i gałęzie wiedzy, które są de facto trudno dostępne, a bez odpowiedniego wsparcia dydaktycznego, które umożliwia uczelnia techniczna, po prostu jest prawie niemożliwe aby delikwent zdobył taką wiedzę samodzielnie. Po to właśnie idzie się na studia inżynierskie. Jest znacząca różnica między inżynierem, a technikiem.
Tak samo z każdą inną branżą. Idąc Twoją logiką można stwierdzić, że po cholerę iść na studia pt. budownictwo, skoro można iść do technikum budowlanego. Absurdu takiego przykładu nie ma nawet po co wyjaśniać.

Oczywiście to wszystko są ogólniki. Wiadomo, że jeżeli trafimy na prawdziwego pasjonata, to nie potrzebne mu żadne studia, technika, itd. Doświadczenie i umiejętności, które nabędzie przez lata samodzielnej nauki są znacznie bardziej cenne. Chodzi o to, że studia umożliwiają łatwiejsze zdobycie odpowiedniej wiedzy, dają znacznie szerszy pogląd na ogół problematyki, a Ty musisz jedynie wybrać pewną gałąź i drążyć ją jak najgłębiej się da. A to, że większość ludzi rozumuje na zasadzie 'skończę studia i będzie gites', jest zupełnie inną kwestią.


Choć może i łatwiej niż studentowi- humaniście ale tego nie wiem.
Oczywiście że łatwiej, bo student humanista nie ma żadnych realnych umiejętności. Takich ludzi ratuje jedynie własna działalność, najczęściej nie związana z wykształceniem, choć oczywiście nadal wielu osobom udaje się pracować w fachu ( acz coraz rzadziej ). Już facet który wyspecjalizował się w wierceniu wiertarką udarową będzie miał łatwiej o prace w firmie, niż 'student humanista', bo takiego gościa można poprosić o wykonanie realnej, namacalnej pracy. O co poprosisz np. polonistę? O monolog na temat ortografii? O poprawę stylistyki maila którego chcesz wysłać do szefa? Na to nie ma rynku, a jeżeli jest, to definitywnie mniejszy, niż humaniści tego oczekują.

Przede wszystkim trzeba skończyć wmawiać młodym ludziom, że wykształcenie to podstawa, trzeba się kształcić, itd. Gówno prawda. Rzesze bezrobotnych magistrów są efektem wpajania absurdalnych teorii z otoczenia. Jeżeli celem jakiegoś człowieka jest zarobek jak największej ilości pieniędzy, to wykształcenie jest ostatnią rzeczą, jaka przyda mu się w realizacji tego celu. Trzeba odróżnić chęć zdobywania wiedzy, od chęci zdobywania pieniędzy. Jedno z drugim często nie jest powiązane.

glaca
30-12-2011, 18:02
O co poprosisz np. polonistę? O monolog na temat ortografii? O poprawę stylistyki maila którego chcesz wysłać do szefa? Na to nie ma rynku, a jeżeli jest, to definitywnie mniejszy, niż humaniści tego oczekują.
yhh... mam koleżankę, która po polonistyce pisze np. teksty reklamowe firmie produkującej kostkę brukową i inne budowlane rzeczy. Właściwie wszystko co jest napisane powinno być napisane dobrze i tam jest miejsce dla polonisty. Wszelkiego rodzaju korekta też jest możliwością pracy. Postrzegasz polonistykę przez pryzmat swojego kontaktu z przedmiotem język polski, a jest to totalnie błędne :D
Nawet w internecie można pracować- ale aby mieć czytanego bloga i kosić kasę z reklam trzeba się namęczyć. To sama praca na portalach internetowych.
a co do ''maila do szefa''- chcesz napisać z błędami do przyszłego pracodawcy..? albo w ogóle nie umieć napisać czegoś takiego jak list..? Sry, ale ludzie na to zwracają ogromną uwagę.

btw. można też zostać po polonistyce prawicowym guru i znać się na wszystkim jak dajmy na to zrobił ziemkiewicz ;)

Witia
30-12-2011, 18:19
Przeczytaj dokładnie cytat który komentujesz :)
Albo ułatwiając zadanie - Powiedz mi, ile w tej firmie pracuje takich Twoich koleżanek polonistek, a ile dla przykładu sprzątaczek, albo chociażby woźnych?


btw. można też zostać po polonistyce prawicowym guru i znać się na wszystkim jak dajmy na to zrobił ziemkiewicz ;)
Nie wiem czy ta minka wskazuje na sarkazm, czy nie, ale dla pewności - Ziemkiewicz nie jest guru, jest publicystą, który tak naprawdę nie zna się na niczym, a jedynie komentuje. No chyba że ktoś faktycznie uważa cięty humor, ironię na odpowiednim poziomie, za oznakę wiedzy w wielu dziedzinach. Napisanie że polityka rządu jest taka, sraka i owaka, i że powinno się zrobić tak jak postulował ten i tamten ekonomista, nie jest oznaką wiedzy.

glaca
30-12-2011, 18:27
Albo ułatwiając zadanie - Powiedz mi, ile w tej firmie pracuje takich Twoich koleżanek polonistek, a ile dla przykładu sprzątaczek, albo chociażby woźnych?
a skąd mam wiedzieć..?
chodzi ci o to, że liczba stanowisk jest mała..? Jak wszędzie. Kto jednak ma łeb na karku i kombinuje to znajdzie pracę nawet w takim zawodzie.
Chyba, że krytykujemy tu takie podejście jakie jest modne ostatnio: skonczylem studia-dajcie mi pracę! hehe. to akurat najwieksza głupota i wine ponosi masowe szkolnictwo wyższe gdzie zdobycie mgra to kwestia opłacenia czesnych wyłącznie. a szukanie pracy w tym chorym kraju to też inna historia przypominająca bardziej komedie barei niż wolny rynek...

a ziemkiewicza przywołuję jako idealny przykład, że polonistyka może być pomocna. trochę studiowałem na tym kierunku i wiem, że każdy tekst jeśli ma być dobrze napisany: reklamowy, polityczny czy inny (a żyjemy w świecie tekstów!) to musi przejsc przez ręce specjalisty... Inaczej bedziemy mieli coś takiego jak budynek zaprojektowany przez kogoś kto nie jest architektem. niby budynek, ale nie do konca taki jaki mógłby być...

Piter
30-12-2011, 18:43
"a co do ''maila do szefa''- chcesz napisać z błędami do przyszłego pracodawcy..? albo w ogóle nie umieć napisać czegoś takiego jak list..? Sry, ale ludzie na to zwracają ogromną uwagę."

Do tego trzeba skończyć polonistykę? :lol:

glaca
30-12-2011, 18:59
nie trzeba konczyc, ale trzeba mieć wiedzę. a skąd ją wziąć..? kurde, firmy robią specjalne szkolenia w tym temacie wiec nie pitol, ze niepotrzebni są poloniści. lol ;]
po prostu: głupi przykład to i głupi kontrprzykład ;D

Witia
30-12-2011, 20:29
Jeszcze raz...
Piszę o tym, że po kierunkach humanistycznych w większości przypadków nie można znaleźć pracy, ponieważ po tego typu studiach wiedza i umiejętności jakie delikwent posiadł są z punktu widzenia rynku mało przydatne, a Ty na to odpowiadasz, że masz koleżankę która pisze teksty reklamowe dużej firmie...

Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć, że zapotrzebowanie na ludzi tego typu, w firmie tej wielkości, wynosi jedna osoba na firmę, podczas gdy samych sprzątaczek potrzeba kilka? Nie wyciągniesz z tego wniosków? Chodzi o zapotrzebowanie rynku. Jakie jest zapotrzebowanie na ludzi poprawiających teksty ( cokolwiek tego typu ), ile etatów firmy na to przeznaczają, a ile na stanowiska, nazwijmy to - szeregowe?
Jak będę chciał napisać poprawnego maila, a będę miał jakieś kłopoty, otworzę google i poszukam konkretnych informacji. Humanista natomiast nie poszuka sobie w googlach informacji z kategorii 'jak zrobić układ cyfrowy sterujący sygnalizacją świetlną'.
Grube dziesiątki procent studentów to studenci kierunków humanistycznych, społecznych, ekonomicznych, których wiedza, w dużej mierze, jest wiedzą realnie żadną. Nie dlatego, że jej nie mają, jest ona 'głupia', itd, tylko dlatego, że zapotrzebowanie na ich wiedzę z punktu widzenia rynku jest marginalne. Nie potrzeba nam kolejnych socjologów, bo rynek nimi dosłownie wymiotuje i odsyła co najwyżej do sprzedawania obwarzanków, tylko specjalistów, techników, ludzi posiadających pewne konkretne techniczne umiejętności. To nie ja wymyślam, tylko statystyki podawane rok w rok, że największe płace i zapotrzebowanie jest w branży IT, telekomunikacji, automatyce, dziedzinach wymagających wykształcenia technicznego, że dobrze jest otworzyć własną działalność gospodarczą, itd. To nie jest moje widzimisię, tylko widzimisię kreowane przez rzeczywistość.

30-12-2011, 20:31
Tak lepiej też iść do technikum niż na studia medyczne czy prawnicze, bo w technikum Cię lepiej do tego przyuczą. Na Akademii Morskiej, musisz zdać rok tej szkoły, by mieć odbębnione praktyki na pierwszym etapie, ludzie tylko po technikum "morskim"tego nie zrobią. Nie mówiąc już o zakresie i wyposażeniu uczelni.

Witia
30-12-2011, 20:50
Ale po co ta mało trafna ironia?

Medycyna to inna bajka. Ludzie zawsze będą umierać, chorować, a że niestety 'lubią to robić', zawód lekarza był, jest i będzie na wzięciu. Pytanie jest jednak inne - czy obecna ilość studentów kierunków medycznych nie wykracza drastycznie poza zapotrzebowanie rynku. Póki co, w tej branży, jest w miarę ok. Czego nie można już powiedzieć o branży prawniczej, gdzie coraz więcej ludzi po latach morderczych studiów nie ma gdzie się podziać, bo w kancelariach miejsca zajęte, a otwarcie własnej graniczy często z cudem.

Dwa pojęcia, słowa klucze ( :) ): zapotrzebowanie, statystyka. Ich zrozumienie rozwiewa wszelkie wątpliwości.

Piter
30-12-2011, 20:52
Tak lepiej też iść do technikum niż na studia medyczne czy prawnicze, bo w technikum Cię lepiej do tego przyuczą. Na Akademii Morskiej, musisz zdać rok tej szkoły, by mieć odbębnione praktyki na pierwszym etapie, ludzie tylko po technikum "morskim"tego nie zrobią. Nie mówiąc już o zakresie i wyposażeniu uczelni.

Po prostu pisali, że po technikum może być łatwiej znaleźć pracę technikowi np. informatykowi niż humaniście po studiach, a wiadomo, że po dobrym kierunku na dobrej uczelni z pracą jest dużo lepiej. Czytaj ze zrozumieniem.

31-12-2011, 12:53
No to chyba wiadomo, że nie potrzeba miliona polonistów czy dziennikarzy?

[TIN]_Cichy
31-12-2011, 13:59
Chodzi o stworzenie myśli, idei, schematu, który fizycznie ma sens. Myślisz, że kto tworzy telewizory, komputery, telefony, całą elektronikę? Goście po technikum? No way.
No właśnie tu się rozmijamy. Bo goście po technikum również zostają projektantami np. sieci. To, o czym piszesz jest widoczne w korporacjach, wymagany jest papier mgr (mgr inż.), w mniejszych firmach ludzie po technikum tworzą schematy i układy i sami, bądź innym świeżaczkom po technikum każą robić. Prywaciarz ma w głębokim poważaniu, czy jego projektant jest po studiach, czy nie. Ma umieć stworzyć i koniec. Są również kursy i certyfikaty zawodowe dla ludzi z wykształceniem technicznym.
Podałeś przykład z teorią obwodów (btw, co studiujesz na AGHu, że uczysz się drutów?), również mam ją za sobą na uczelni. Co do tego, że materiał jest szerszy - fakt, masz rację. Ale możesz mieć i 7 semestrów drutów, a w pracy i tak będziesz robił coś innego. Zawsze w pracy uczysz sie czegoś nowego. Więc człowiek z technikum - moim zdaniem - nie traci wiele co do mgr'a.
Sam studiuję i pracuje jako programista. Również u mnie zatrudnionych jest dwóch chłopaków po technikum jako koderzy. Mają 3 lata doświadczenia, zarabiają więcej niż szaraczki po uczelni, którzy przechodzili (tak jak ja) - darmową praktykę, potem staż, potem okres próbny 3-miesięczny, a potem dopiero umowa o pracę czas nieokreślony. Imo będą musieli dużo się starać, by doścignąć/prześcignąć tych z technikum.

Co do innych opinii - wiadomo, że jeśli jest zapotrzebowanie na pewne kierunki, to opłaca się iść na studia. W pewnych przypadkach dyplom uczelni wielokrotnie bije na głowę technikum. Sam studiuję infę, byłbym hipokrytą gdybym mówił że to sie nie opłaca. Ktoś chce zostać lekarzem specjalistą, droga wolna.
Moją poprzednią wypowiedź keirowałem do ludzi, którzy 'still don't know what to do'. A moim zdaniem jest ich coraz więcej. "Nie wiem, kim zostać w przyszłości, pójdę do ogólniaka na profil ogólny". Później - "nie wiem co robić, a spróbuję na logistykę/socjologię/kierunek X". Dla mnei to jest zmarnowane pokolenie, 8 lat myślenia o niczym. Ale na bank nie myśleli, by spróbować czegoś innego (technikum, paca fizyczna), bo "to siara, wszyscy idą na studia".
Kiedyś był taki komiks-rysunek w internecie o 3 młodych ludziach. Jedno poszło do technikum elektrycznego, pozostała dwójka do ogólniaka. Klnęli na niego ile wlezie. Po skończonych studiach zapytali się gościa, który sam już prowadził biznen elektryczny, czy by ich nie zatrudnił. A on na to, że nie, bo potrzebuje ludzi którzy się na czymś znają. Mogłem coś pokrecić, ale ten komiks jakże dobitnie pokazuje, jak myśli dzisiejsze młode społeczeństwo.
To problem każdego z nas, bo chyba każdy chce mieś dobrego fachowca pod ręką - żeby mi naprawił samochód, żeby mi naprawił gaz, żeby mi umiał ściąć włos z głowy równo. żadne społeczeństwo nie poszło do przodu, jesli składało się z samych myślicieli.
Ja nie czuję się w żadnym stopniu lepszy od brukarza, czy fryzjera. Zawód to zawód, pod warunkiem że jest uczciwy.

Witia
01-01-2012, 16:53
Witam w nowym roku, mam nadzieję że jesteście na bombie :D

Ale to tak słowem wstępu ;)


No to chyba wiadomo, że nie potrzeba miliona polonistów czy dziennikarzy?
Wiesz Ty, wiem ja, ale statystki pokazują, że kilkadziesiąt procent studentów już nie. I tutaj jest problem.



Podałeś przykład z teorią obwodów (btw, co studiujesz na AGHu, że uczysz się drutów?), również mam ją za sobą na uczelni.
Elektronika i telekomunikacja. Jeżeli miałeś druty na infie to szczerze współczuję :)


No właśnie tu się rozmijamy. Bo goście po technikum również zostają projektantami np. sieci. To, o czym piszesz jest widoczne w korporacjach, wymagany jest papier mgr (mgr inż.), w mniejszych firmach ludzie po technikum tworzą schematy i układy i sami, bądź innym świeżaczkom po technikum każą robić. Prywaciarz ma w głębokim poważaniu, czy jego projektant jest po studiach, czy nie. Ma umieć stworzyć i koniec. Są również kursy i certyfikaty zawodowe dla ludzi z wykształceniem technicznym.
Zgadzam się w kwestii umiejętności. Liczy się to, co pracownik umie zrobić. Natomiast nie zgodzę się z tym, że absolwent technikum od tak może wykonywać wszystkie prace, które wykonuje 'w trybie normalnym' absolwent uczelni technicznej.

Projektowanie sieci projektowaniem sieci, podobnie jak tworzenie niektórych schematów układów, ale gwarantuje Ci, że np w Texas Instruments nie pracują technicy ;)
Weźmy chociażby przykłady projektów z zakresu elektroniki cyfrowej. Mój prowadzący z technik cyfrowych pracuje aktualnie nad jakimś wyświetlaczem przestrzennym, hologramem, na potrzeby medyczne. Ja projektując proste automaty, rejestry, pamięci, mogę sobie jedynie wyobrazić co musi się dziać w takim urządzeniu. Wyobrazić, i na tym koniec.
Nie mówię, że takie projekty wykraczają poza możliwości absolwenta technikum ogólnie. One wykraczają poza jego możliwości biorąc pod uwagę program nauczania. Jest oczywiście szansa, że facet jest na tyle dobry, aby tak potężną wiedzę zgromadzić samodzielnie. Pytanie tylko kto ma większe szanse? Studencina po chociażby 3,5 roku, czy technik?

Najogólniej mówiąc chodzi mi o to, że pewne dziedziny wiedzy mogą być skutecznie zgłębiane jedynie dzięki studiom wyższym. Nie wszystkie, ale pewna część ( być może mała ). W żadnym stopniu nie chcę umniejszać osobie z wykształceniem technicznym, która postanowiła zdobyć fach i pracować.


Moją poprzednią wypowiedź keirowałem do ludzi, którzy 'still don't know what to do'. A moim zdaniem jest ich coraz więcej. "Nie wiem, kim zostać w przyszłości, pójdę do ogólniaka na profil ogólny". Później - "nie wiem co robić, a spróbuję na logistykę/socjologię/kierunek X". Dla mnei to jest zmarnowane pokolenie, 8 lat myślenia o niczym. Ale na bank nie myśleli, by spróbować czegoś innego (technikum, paca fizyczna), bo "to siara, wszyscy idą na studia".
A i owszem, święte słowa.

Gaius Julius
01-01-2012, 17:16
tutaj się zgadzam w 100%

Moją poprzednią wypowiedź keirowałem do ludzi, którzy 'still don't know what to do'. A moim zdaniem jest ich coraz więcej. "Nie wiem, kim zostać w przyszłości, pójdę do ogólniaka na profil ogólny". Później - "nie wiem co robić, a spróbuję na logistykę/socjologię/kierunek X". Dla mnei to jest zmarnowane pokolenie, 8 lat myślenia o niczym. Ale na bank nie myśleli, by spróbować czegoś innego (technikum, paca fizyczna), bo "to siara, wszyscy idą na studia".

czasami gdy rozmawiam z ludźmi, od których dowiedziałem się, że studiują właśnie tego typu kierunki to mam ochotę ich wyśmiać...

z resztą problem moim zdaniem zaczyna się już w liceum, to tam już w I klasie a nie w III, powinny padać pierwsze decyzje a propos kierunku studiów i przygotowywać się pod ich kątem na maturę. Wiem to po swoim przykładzie, że najczęściej uczeń liceum nic sam nie zrobi więc tutaj nauczyciele powinni nakłaniać już do decydowania się. Gwoździem do trumny moim zdaniem jest jeszcze to iż matura to formalność, niestety, nie przygotowuje ona do studiów.

Herod
01-01-2012, 20:33
Takie małe pocieszenie dla niektórych... no dobra, dla mnie. Pana technika budownictwa, jak Bóg da jeszcze historyka archiwisty, a jak wezmę i spalę brzuszek to może pana z nieograniczonym dostępem do materiałów wybuchowych. Pan kapral w wojskach saperskich i inżynieryjnych (myśl przyszłościowo - nawet jak Ruch Palikota już wojsko zlikwiduje to praca dla szpec-najemnika się gdzieś znajdzie...)

Ale właśnie to niżej...

http://biurokracja.blox.pl/2011/07/Urzednicy-maja-sie-dobrze-Statystyki-nie-klamia.html

Urzędników nigdy dość w naszej kochanej socjalistycznej ojczyźnie.

George
25-04-2012, 20:34
Witam :) Jest na forum ktoś z PW? Ciekawią mnie różnice między informatyką na MiNI i EiTI :) I ogólnie jaki kierunek z grupy okołoelektornicznej polecacie? Infę, Automatykę i Robotykę, czy może Elektronikę albo Telekomunikację?

Mac
29-04-2012, 17:25
Witam :) Jest na forum ktoś z PW? Ciekawią mnie różnice między informatyką na MiNI i EiTI :) I ogólnie jaki kierunek z grupy okołoelektornicznej polecacie? Infę, Automatykę i Robotykę, czy może Elektronikę albo Telekomunikację?
Zależy co chcesz robić po studiach :) Bo jeśli idzie o robotę, to po żadnym z nich większych problemów nie będzie. Tyle że Infa oznacza programowanie albo projektowanie oprogramowania. A po AiR czy EiT, możesz też grzebać przy sprzęcie.

Zakapior-san
06-05-2012, 08:59
http://biznes.interia.pl/prasa/tygodnik ... ak,1792457 (http://biznes.interia.pl/prasa/tygodnik_solidarnosc/news/praca-jest-kolaczy-brak,1792457)
Możesz mieć prace ale co z tego?

kuroi
06-05-2012, 14:14
Te dane bardzo motywują uczniów takich jak Ja. Skończ szkołę, znajdź pracę, klep biedę. Potem się dziwią, ze młodzi uciekają na zachód... :|

Gaius Julius
06-05-2012, 17:15
klep bidę, albo coś wymyśl co będzie ci rodzić kasę ;)
albo się bierze kierunki pożądane, dobrze płatne albo na pierwszy lepszy np. księgowość czy jakąś anglistykę...gdzie teraz kompletnie nie ma brania na rynku pracy. Niestety, ale w niektórych przypadkach ludzie są sami sobie winni, gdy idą na kierunek, po którym w ogóle nie ma gdzie pracy znaleźć po rynek jest wysycony takimi ludźmi. Liceum to pamiętam jako sielankę, i to tam powinno się wstępnie wybrać kierunek, a nie 3 dni przed terminem oddania deklaracji maturalnych.

kuroi
06-05-2012, 21:33
Ja tam poszedłem do technikum poligraficznego, bo ponoć teraz jest zapotrzebowanie na nich... Zobaczymy co będzie, jak skończę. :D

kirlan
07-05-2012, 06:47
Jak będziesz miał w palcu skład w adobe i corelu, a do tego ogarniesz maszyny drukujące to z pocałowaniem ręki zawsze i wszędzie. Ale na pracę od 7 do 15 to nie licz!! Nadgodziny, terminy na wczoraj itp - kumpel co tak pracuje opowiadał.

07-05-2012, 08:51
Nie dajcie się podejść rodzicom, znajomym, mediom i wszelkiej maści "znafcom"!!!
Wybór szkoły niech będzie podyktowany waszymi zainteresowaniami, znajomością danego tematu, a nie tzw. koniunkturą, bo dziś jest jutro jej nie ma. Zdobywając papier w ulubionej dziedzinie, nauka jest dużo łatwiejsza, zdobyty w ten sposób papier nie powoduje kilkuletnich męczarni, bo akurat ktoś jest humanistą ale wypruwa sobie żyły na ścisłym kierunku, ale większość wysiłku idzie na zaliczenia danych etapów nauki, a nie na pogłębianie wiedzy, tudzież łatwienie sobie stażu itd...Rodzice i tzw. doradcy za was życia nie przeżyją...Zawsze jest ryzyko że dana dziedzina nie ma wzięcia na rynku pracy, taki już jest świat...Bez względu na wybór kierunku trzeba uczyć się języków(języka) obcych, bez tego nie ma szans by zaistnieć, zrozumienie tego przychodzi z czasem, ale lepiej teraz za to się wziąć niż przeżywać męczarnie, gdy czytając ogłoszenie o pracę wydaje się że jest stworzona dla...a tutaj jeszcze znajomość języka i koniec marzeń...
pozdrawiam serdecznie

Gaius Julius
07-05-2012, 16:56
wszystko fajnie, tylko, że można wziąć kierunek, który się lubi tylko co z tego skoro może być nieopłacalny? Poza tym zawsze są inne i można wybrać ten, który leży najbliżej serca.

To, że coś przestaje mieć branie, to nie jest efekt natychmiastowy tylko kumulacja, to tak jak z zarządzaniem kiedyś był ok kierunek, ale w końcu tylu się zrobiło ludzi po tym, że przestało mieć to jakąkolwiek wartość na rynku pracy mimo iż ktoś lubi tego typu sprawy ;) Inna sprawa jest taka, że osobiście to rodziców traktuję jako doradców w sprawach pracy, z resztą nie zamykam się ślepo tylko na ich opinii, są też ludzie, którzy mają szerszą wiedzę na dany temat i ich także pytam o zdanie. Jeśli masz sobie za nic opinię rodziców i innych ludzi, to śmiało idź tam gdzie lubisz tylko nie narzekaj na rząd lub to czy jeszcze tamto, bo nie ma brania tego kierunku, albo jest tylko słaba płaca. Poza tym, pracuje się po to by mieć zyski, ale i owszem musi sprawiać przyjemność to co się robi, a przynajmniej w części

Obi Wan
07-05-2012, 20:17
W pełni się zgadzam z Eutychesem. Z racji naszego wieku trochę o życiu wiemy,pewnie nie jeden użytkownik tego forum mógłby być naszym synem :D Z tym słuchaniem rodziców to różnie bywa, tak samo ze znajomymi i przyjaciółmi. Raz to się sprawdza,raz nie. Języki są bardzo ważne,nie tylko angielski ale wszystkie "hardcorowe" typu chiński,koreański,mój ulubiony węgierski,no i rosyjski wraca do łask. Uczcie się języków i wyjeżdżajcie na stypendia zagraniczne,im szybciej tym lepiej. Poznacie nowych ciekawych ludzi,którzy w przyszłości mogą okazać swą pomocną dłoń ;) Jak zaczynałem studiować hungarystykę każdy mnie pytał co ja będę robić z tym węgierskim a ja odpowiadałem: o mnie się nie martw,lepiej pomyśl co Ty będziesz robił z angielskim :D Gdybym mógł cofnąć czas, raz jeszcze wybrałbym ten kierunek, z tymże przy okazji nauczyłbym się też angielskiego,bo czasami dobra znajomość by się przydała. Bardzo ważna rzecz drodzy koledzy i koleżanki, wszystko zależy od tego jakim kto jest człowiekiem i czy się komuś "chce". Kiedyś mój starszy kolega powiedział mi coś takiego,co zapamiętałem do dziś. Bardzo banalne,niezbyt kulturalne ale bardzo trafne: "kto się pizdą urodził ten kanarkiem nie umrze". :lol:

Najważniejsze w życiu jest robić coś co się lubi i tego Wam wszystkim życzę! Darz bór!

Lena
07-05-2012, 20:24
Święta prawda OBI i Eutychesie. Nie ma co wmawiać komuś, że musi zostać informatykiem, jeśli zacięcia do tego nie ma. Nie sposób ogarnąć czegoś, czego umysł nie chce przyswoić. Co z tego, że skończy się kierunek (ledwo), jeśli po otrzymaniu pracy okaże się, że nienawidzi się jej i nie umie wykonywać (zakuwając i zapominając na kolokwia). Nie wyobrażam sobie, żebym poszła na kierunek ścisły, nie mając do tego żadnych predyspozycji. Rodzice każą? Znajomi zmuszają? To Wasze życie i to Wy decydujecie, jak chcecie je przeżyć. Wybór alternatywnych studiów wcale nie jest gwarantem bezrobocia i biedy. Jeśli ktoś ma przysłowiowy "łeb na karku" i potrafi się odnaleźć w różnych sytuacjach, znajdzie opłacalną pracę.

Gaius Julius
07-05-2012, 20:39
Jeśli ktoś ma przysłowiowy "łeb na karku" i potrafi się odnaleźć w różnych sytuacjach, znajdzie opłacalną pracę.
i tu jest pies pogrzebany, bo z tego co widzę to wielu świeżaczków po studiach od razu chcą zarabiać dyrektorską pensję, bo mają papier...i narzekają, a prawda jest brutalna, żeby móc się cieszyć z dobrej wypłaty trzeba dojść do niej, i daj mi Boże siły bym doszedł kiedyś do tego etapu, a nawet i jeszcze dalej.
Poza tym nie wiem czy zostało to zauważone, ale wspominałem o radach, a nie jakiś nakazach

kirlan
07-05-2012, 21:00
W pełni się zgadzam z Eutychesem. Z racji naszego wieku trochę o życiu wiemy,pewnie nie jeden użytkownik tego forum mógłby być naszym synem

Hm hm hm minus ... powiedzymy dwadzieścia ... wynosi ... tak około piętnaście albo i więcej ....
Czyli połowa userów mistrzu Kenobi mogłaby być naszymi synami. ;) Albo nawet 2/3 !!!

Lena Obi, Eutyches - słowa prawdy!

Wierzcie mi młodsi koledzy: przerabiałem na własnym tyłku wciskanie się w zawody bo taka koniunktura: długo tak się nie pociągnie- w nielubianej pracy człowiek całymi dniami siedzi jak na szpilkach i przez to skopie się najprostszą rzecz, a częste błędy w pracy to autostrada do bezrobocia. Naprawdę szkoda czasu na napinanie się i walkę o utrzymanie się na nielubianym stanowisku wbrew sobie - i tak wylecisz.
===============
Do tego co dopisali moi sznowni prawie rówieśnicy oraz Lena dodam jeszcze jedno: moim zdaniem warto miec dwa zawody z różnej beczki ale obydwa lubiane, np jeden "prosty konkretny" drugi z wyższym. Na niestabilnym rynku pracy zawsze większa szansa że któreś z dwu lubianych i dobrze opanowanych zajęć przyniesie chleb.

kuroi
07-05-2012, 21:03
Skoro się znacie, to jako niedoświadczony uczeń szkoły średniej zapytam was... Na ile prawdziwe jest stwierdzenie, że wielu(większość?) ludzi nie pracuje w zawodzie, którego się uczyli? Bo wiele razy słyszałem, że po skończeniu szkoły będę musiał(lub jest to bardzo wskazane) brać różnorodne kursy, by w razie czego być bardziej wszechstronnym i mieć szerszy zakres kompetencji. Co sądzicie na ten temat?

Gaius Julius
07-05-2012, 21:07
z tego co wiem to dodatkowe kursy zawsze są mile widziane na CV wręczonym szefowi, poza tym ludzie dużo chętniej idą do osób z doświadczeniem praktycznym.
Co do pracy nie w kierunku studiów to widocznie albo kierunek wybrany bo go ktoś lubił albo ten ktoś nie trafił tam gdzie chciał bądź też popyt na takich na rynku pracy jest kiepski...

Andzia
07-05-2012, 21:09
Czy ktoś ma dostęp do danych statystycznych z studiów prawniczych ? Zależy mi na danych statystycznych opisujące "spadek" liczby studentów przez całe 5 lat studiów. Prosiłbym o ogólnopolskie ale nie pogardzę jeśli będą one tyczyły się pojedynczych uczelni ;)

Marcin 1984
08-05-2012, 13:35
Kończyłem technikum (mechanik samochodowy) i przyszedł czas podjąć decyzje jaki wziąć przedmiot na maturę. Powiem Wam że mój ojciec doradził mi weź matematykę, której tak naprawdę się bardzo obawiałem. Czemu matmę? Na pewno łatwiej się dostać na studia techniczne. Udało się z niezłym wynikiem zdać. Po studiach inżynierskich długo nie byłem bezrobotny zaledwie 2 tyg. Przyjąłem się przedsiębiorstwa remontowego (energetyka cieplna i konstrukcje).

Pracuję w tej firmie do dziś (3,5 roku delegacji w Niemczech na elektrowniach o dużych zarobkach 8 tys zł). Nie długo wrócę do Polski na stałe i mimo że w tej samej firmie czekają mnie zarobki 2 tys zł brutto, aż strach pomyśleć jak żyć. Aha dodam ze w każdej firmie jest kolesiostwo i po rodzinie można lepiej zarabiać, mieć umowę na stałe itp.

Nie tylko w mojej firmie są takie zarobki dla inżynierów i tu trzeba się zastanowić dlaczego tak jest. Nie zawsze studia wyższe zapewniają duże pensje.

Mimo to nie żałuje wyboru matmy............studiów technicznych...... lubię to co robię.

Życzę Wam trafnych wyborów w życiu. Zwłaszcza w Naszym kraju.

Pozr

kirlan
08-05-2012, 15:27
(...) Na ile prawdziwe jest stwierdzenie, że wielu(większość?) ludzi nie pracuje w zawodzie, którego się uczyli? Bo wiele razy słyszałem, że po skończeniu szkoły będę musiał(lub jest to bardzo wskazane) brać różnorodne kursy, by w razie czego być bardziej wszechstronnym i mieć szerszy zakres kompetencji. (...)

Szkoła to jedno , potem masz różne uprawnienia, certyfikaty, prawka i inne.
A wielu nie pracuje w wyuczonym zawodzie bo wielu uczyło się zawodu do którego nie mają ani talentu ani ochoty. Poza tym z wiekiem to się zmienia, jest coś takiego jak wypalenie zawodowe - najpierw kochasz bankowość, potem nie możesz na nią patrzeć. ja dopiero parę lat PO studiach dowiedziałem się czego chcę w życiu - przeszedłem tyle prac różnych i tyle poznałem ludzi i stanowisk że w końcu wiem co dla mnie. W systemie szkolnictwa który ja przeszedłem kwestia pasji, zapoznawania z różnymi zawodami i stylami życia była traktowana po macoszemu. Sam musiałem przez lata poznawać różne zawody i mój do nich stosunek. Dla tego jak do szkoły przyjdzie "ciekawy człowiek" np zawodowy żołnierz to skorzystajcie z okazji żeby poznać zawód i styl życia a nie po kryjomu słuchać mp3. A na wycieczce do jakiegoś zakładu podobnie: poczujcie klimat, poznajcie pracę zamiast potajemnie robić psikusy belfrowi.

Herod
08-05-2012, 15:50
Mi się w życiu marzy tam jeden zawód - saper. Wybuchy, eksplozje... nieograniczony dostęp do materiałów wybuchowych... zapalniki, trotyl... wojska inżynieryjne. Po to teoretycznie zrobiłem technikum, po to poszedłem na studia (aby zdobyć wyższe i mieć szanse na starcie na podoficjera)... i jestem non-stop, na każdym kroku straszony pieprzonymi znajomościami. Że niby nie znajomość języków, nie sprawność fizyczna (którą muszę wyrobić), nie zapał... a tak jak to podobno w straży bywa... znajomości.

Niestety ZOMO zlikwidowano, a płatny zabójca - za duża i zbyt zabójcza konkurencja...

Scooter
08-05-2012, 15:57
Herod , to teraz wiemy kto jest tym bomberem z Krakowa, pójdziesz siedzieć! :lol:

Dragonit
10-05-2012, 00:28
Gdzieś czytałem, że niby 50 - 60% absolwentów polibudy ma pracę związaną z kierunkiem, który kończyli. Fajnie by było. Jeśli chodzi o karierę, to na pewno ważna jest znajomość języków obcych (truizm) i umiejętność kontaktów z innymi ludźmi, na tym można sporo zyskać. I mam tu na myśli zarówno wytwarzanie dobrej atmosfery w pracy, jak i rozmowy z szefem.

George
12-05-2012, 09:36
Zależy co chcesz robić po studiach :) Bo jeśli idzie o robotę, to po żadnym z nich większych problemów nie będzie. Tyle że Infa oznacza programowanie albo projektowanie oprogramowania. A po AiR czy EiT, możesz też grzebać przy sprzęcie.

Na informatyce na EiTI wśród specjalizacji jest też bardziej "sprzętowa" więc chyba nie jest się skazanym na programowanie. Nie wiem tylko ile jest prawdy w opinii, że ludzie po takich specjalizacjach albo po AiR owszem mają pracę ale najczęściej kończą właśnie jako programiści :)

kirlan
31-05-2012, 13:58
A ta "sprzętowa" obejmuje zajęcia praktyczne z lutowania układów pod mikroskopem ?
----------
Jak powiedział mi jeden właściciel serwisu komputerowego : programistów (zwłaszcza dobrych) od kilku , a nawet kilkunastu lat ciągle mało . No ale trudno się dziwić: to dość specyficznie zajęcie - nie każdemu czaszka wytrzymuje to "maszynowe" myślenie.

Witia
02-06-2012, 14:26
Jakie lutowanie układów pod mikroskopem? Chyba rozmawiamy na nieco innej płaszczyźnie ;) Elektronika od strony fizycznej zajmuje się tworzeniem ideowym układów spełniających dane wymogi. Produkcja takich układów odbywa się w kilku miejscach na świecie.

Studia to nie technikum.

Co do pracy po kierunkach typu EiT, to niestety realia są takie, że i tak znaczna część absolwentów pracuje w branży IT, często jako programiści. Co oczywiście nie zmienia faktu iż istnieją pewne obszary ( np sieci ), w których absolwent telekomunikacji będzie znacznie bardziej wartościowym pracownikiem niż informatyk.

[TIN]_Cichy
25-06-2012, 14:47
Infa też jest różna, tam nie produkuje się tylko programistów :) śmiem twierdzić, że programistów z Infy jest jakieś 30-40%. Reszta to właśnie sieciowcy, algorytmicy, specjaliści od systemów wbudowanych, jakaś garstka grafików itd.

Pokażcie mi studia, które uczą i przygotowują zawodu. Ja wszystko, co wykorzystuję w pracy uczyłem się na własną rękę. Przedmioty studiów dzielą się na gówniane i te z zalążkami tego, co trzeba umieć by być kumatym w zawodzie. Może za bardzo opieram się na własnych przykładach, ale jak chciałem pisać pracę magisterką z tego, co wymgają firmy informatyczne u mnie w mieście, promotorzy pukali się w głowę i mówili: "Pan się jeszcze naprogramuje, proszę zrobić coś ciekawego". Oczywiście, to musi być dla nich ciekawe, a najlepiej jak studentami się wysłużą do robienia prac dydaktycznych, rozprawek doktorskich itd. Gdybym go posłuchał, na rozmowie kwalifikacyjnej bym poległ jak Francuzi pod Agincourt.

Gaius Julius
25-06-2012, 15:23
niekoniecznie studia są gówniane w niektórych przypadkach, studia, na których obecnie jestem przygotowują do zawodu choć przyznam, że można im wytknąć parę bezsensownych przedmiotów.

kizi
25-06-2012, 18:46
Socjologia, nic tak nie przygotowuje do robienia frytek

Adamsky
25-06-2012, 19:48
Socjologia, nic tak nie przygotowuje do robienia frytek
Nie przesadzajmy. Parę innych by się jeszcze znalazło:
filozofia
politologia
polonistyka
bibliotekoznawstwo
literaturoznawstwo
historia

Poza tym to dobre kierunki do znalezienia sobie żony.

Herod
25-06-2012, 20:44
Socjologia, nic tak nie przygotowuje do robienia frytek

Myślę iż jak nie jesteś obrotny, nie masz pasji i jesteś niezaradny (a poza tym nie potrafisz się sprzedać) to obojętne jakie masz wykształcenie i co zrobis - będziesz smażył frytki.

kirlan
26-06-2012, 11:31
Jakie lutowanie układów pod mikroskopem? Chyba rozmawiamy na nieco innej płaszczyźnie ;) Elektronika od strony fizycznej zajmuje się tworzeniem ideowym układów spełniających dane wymogi. Produkcja takich układów odbywa się w kilku miejscach na świecie.

Studia to nie technikum.

(...)
PRACODAWCOM to wytłumacz,
NIE chodzi o budowanie układów ale o ich wmontowywanie - niektóre są naprawdę maleńkie
a pod mikroskopem dla tego że nie bawią się lupami, "słaby"mikroskop lepszy żeby taki CMOS odlutować i przylutować czysty do zflaszowania czy innego zaprogramwania

Witia
27-06-2012, 12:48
PRACODAWCOM to wytłumacz,
NIE chodzi o budowanie układów ale o ich wmontowywanie - niektóre są naprawdę maleńkie
a pod mikroskopem dla tego że nie bawią się lupami, "słaby"mikroskop lepszy żeby taki CMOS odlutować i przylutować czysty do zflaszowania czy innego zaprogramwania
Ale do tego nie potrzeba kończyć studiów elektronicznych.

Otwórz sobie strony amerykańskich oddziałów firm pokroju Sony, Samsung, itd, i poszukaj ofert pracy dla elektroników. Tam niestety kwalifikacji nie spełni człowiek po technikum.
W Polsce oczywiście z pracą w fachu po elektronice jest średnio, z oczywistego powodu jakim jest brak ośrodków badawczych i rozwojowych korporacji elektronicznych. Jeżeli już otwiera się jakiś oddział to jest to oddział konsultingowy z ofertami dla menadżerów i speców od sprzedaży. Praca w elektronice jest wszędzie tam, gdzie istnieją ośrodki rozwojowe.




Pokażcie mi studia, które uczą i przygotowują zawodu. Ja wszystko, co wykorzystuję w pracy uczyłem się na własną rękę. Przedmioty studiów dzielą się na gówniane i te z zalążkami tego, co trzeba umieć by być kumatym w zawodzie.
Dokładnie.

Mac
27-06-2012, 21:54
Studia w Polsce są zazwyczaj tak prowadzone, że dają szerokie pojęcie o danej dziedzinie np. Informatyce czy Elektronice. Niby są specjalizacje ale nadal dość szerokie. Potem jak już znajdujemy zatrudnienie stajemy się ekspertami w danych dziedzinach gdzie pracujemy. Czyli np. programowanie central GSM, czy od jakiegoś kawałka systemu Tetra. W ogóle np. w Krakowskiej Motoroli pierwsze kilka miechów sie uczysz a dopiero potem Cie dopuszczają do robienia czegokolwiek. Jakbyśmy chcieli nauczyć tego na studiach, to albo od początku bardzo wąsko specjalizowane kierunki których jest multum, albo studia 15 lat dla cyborgów coby to wszystko spamiętali. I taki typ studiów jest tez dobry dla studenta bo zobaczy co i jak w danym kawałku i może wybrać. A jak kiedyś będzie potrzebował danej wiedzy, to będzie wiedział od czego zacząć i jakieś pojęcie o temacie ma. Inna sprawa że przedmioty czasem są bezsensu. Albo wydają się bezsensu bo się komuś nie przydały, a ktoś inny dzięki odbyciu ich na studiach ma robotę. A z mojego doświadczenia wiem, że spece od najbardziej na studiach znienawidzonych i uważanych za bezsens przedmiotów mają największą kase :D

kirlan
28-06-2012, 10:55
Albo po prostu zrobić PRAWDZIWE specjalizacje w połowie studiów, zwykle wtedy wie się już dość dobrze, który kawałek najciekawszy. No i na specjalizacji uczyć praktycznie , życiowo, konkretnie, a nie wstępiki ogólniki i historia myśli ...

Mac
28-06-2012, 19:36
Takie coś wymaga współpracy z pracodawcami. I wtedy Cię sprofiuluje pod konkretną firmę :) Więc średnio się by mi to podobało. Przy obecnym zaawansowaniu techniki i specjalizacji studia Cię nigdy nie przygotują od razu do pracy. Tak czy siak będziesz się musiał dużo jeszcze nauczyć. Ważne byś miał do tego jakieś podstawy.

Witia
29-06-2012, 11:47
Albo po prostu zrobić PRAWDZIWE specjalizacje w połowie studiów, zwykle wtedy wie się już dość dobrze, który kawałek najciekawszy. No i na specjalizacji uczyć praktycznie , życiowo, konkretnie, a nie wstępiki ogólniki i historia myśli ...
Ale kirlan, to nie działa w taki sposób. Studia mogą jedynie przekazywać wiedzę, a nie doświadczenie. Sama wiedza, z punktu widzenia rynku, jest bezwartościowa jeżeli nie idzie za nią obycie z tematem w realnych warunkach biznesowych. Specjalizacje już istnieją i są jak najbardziej prawdziwe. Tylko nie w tym rzecz.

Obracając się w środowisku AGH-owym zauważam, że dużo ludzi ma podejście typu 'dostane magisterke ze średnią 5.0 i będą mnie błagać o pracę w ich firmie'. Bzdura. Nic takiego nie ma miejsca. Najlepiej wychodzą ci, którzy potrafią wcześnie określić swoje ambicje, ukierunkować swoje zainteresowania i rozwój, a następnie konsekwentnie zdobywać doświadczenie w danej gałęzi poprzez praktyki, staże i pracę.

Nie trzeba robić bardziej wyspecjalizowanych kierunków. Trzeba zmienić ideologie i przestać wmawiać ludziom teorie, które nie mają odniesienia w realiach. Studia nie uczą praktyki. Uczą podstaw teorii.

Andzia
08-07-2012, 14:04
Tak spytam, czy ktoś ma doświadczenie w sprawach przenoszenia się z danej uczelni publicznej na inną publiczną (ten sam kierunek tylko po prostu inna uczelnia i miejscowość np.Wrocław i Warszawa) ?

Mac
08-07-2012, 14:59
Podbijasz do pr0dziekana/dziekana odpowiedzialnego za kierunek studiów na uczelni na którą się chcesz przenieść. Oni Ci wszystko powiedzą co i jak. Co kraj to obyczaj decyzja zależy od człowieka. Czasami trzeba odrabiać zaległości czasami nie. Każdy przypadek jest inny.

karollo8686
24-08-2012, 19:51
osobiscie gdybym mial mozliwosc dokonania wybory czy studia czy praca i studia zaoczne to preferowalbym polaczenie jednego z drugim na studiach a poza tym poszedlem na studia gdzie w ogole nie mam zamiaru pracowac robcie calkwocie w czym innym ;]
a studia wg mnie warto wybrac pewne gdzie bedzie praca a nie gdzie warto isc itp ;]

Aro137
07-01-2013, 19:37
Nie chce zakładać odrębnego tematu, więc napisze w tym.
W przyszłym roku zdaję maturę, więc w związku z tym zacząłem się zastanawiać jakie kierunki studiów warto wybrać lub czy w ogóle iść na studia. Na chwilę obecną rozważam studiować historię (wojskowość), archeologie; choć przyznam że te dwa kierunki biorę tylko pod uwagę bo mnie kręcą. Jednak tak na 100% chciałbym się wybrać na prawo. I tu do was pytanie czy ktoś z was orientuje się jak wyglądają studia tych 3 kierunków w Poznaniu lub w innych miastach. Proszę tez was o wypisanie wad/zalet tych studiów. Obecnie uczęszczam do trzeciej klasy technikum ekonomicznego, więc można powiedzieć, że mam trochę przedsionka prawa, choć rozumiem że to jest nic. Na maturze zamierzam zdawać Polskie podstawy, rozważam rozszerzenie, matematyka podstawy...(kiepsko u mnie, choć jak ogarnę dany dział to daje radę), język niemiecki; podstawy, historia rozszerzenie, geografia podstawy lub rozszerzenie i może jeszcze dojdzie do tego grona WOS podstawy/rozszerzenie. Proszę o opowiedzenia mi o tych kierunkach pod względem uzyskania pracy itp lub tez zasugerowania innych kierunkach (rozumiem ciężko tak nie znając drugiej osoby, ale może coś mi pomożecie).
Pozdrawiam.

Wald
07-01-2013, 19:48
Również popieram prośbę mojego poprzednika, bo stoję przed tym samym dylematem. Tylko ja przed prawem zamierzać spróbować z wojskiem. Na maturze postanowiłem zdawać polski-podst, hist i wos-rozszerzenie oraz j,ang- podst

Andzia
07-01-2013, 20:20
Sprawa jest taka:

Niektóre uczelnie liczą tylko ROZSZERZENIE np. prawo na UW liczy tylko rozszerzona historia i wos więc musisz zbadać co dana uczelnia bierze pod uwagę przy rekrutacji a to w teorii może się zmieniać co rok

Powiem jeszcze jedno, możesz przygotowywać się do jednych przedmiotów ale jeśli geografia cię interesuję to możesz spróbować swoich sił bez specjalnego przygotowania, ja żałuję że rok temu nie pisałem matury z fizyki mimo że była mi niepotrzebna to i tak nie zmienia to faktu że była cholernie banalna jak dla mnie.

Co do uczelni to mogę wypowiedzieć się na temat UW, jedno co zasadniczo mi się bardzo podoba to jest to że na grupach FB (oczywiście podzielone na konkretne ćwiczenia i wykłady) aż miło się patrzy na współpracę między studentami, całe notatki, książki, ćwiczenia, skrypty wszystko czego trzeba znajdziesz tam, co do samej kadry to w większości nie mam zastrzeżeń są kaci, są szaleńcy (w tym lepszym znaczeniu), są normalne osoby,są szowiniści dla każdego coś dobrego się znajdzie ;p


Tylko ja przed prawem zamierzać spróbować z wojskiem

Nie jestem pewien ale stopnie oficerskie są chyba tylko dla osób z wyższym wykształceniem, niech ktoś to potwierdzi...

Wald
08-01-2013, 17:14
Na pewno z wyższym, nie raz to maglowałem. Co do geografii, również się nad tym zastanawiałem, bo z nią jest podobnie jak z historią, wchodzi bez nauki. Tylko nie wiem czy jest sens zdawać ją jako podstawę.

08-01-2013, 17:37
Nie jestem pewien ale stopnie oficerskie są chyba tylko dla osób z wyższym wykształceniem, niech ktoś to potwierdzi...
Wyłącznie z wyższym :D

Nezahualcoyotl
08-01-2013, 17:40
"Nie matura lecz chec szczera zrobi z ciebie oficera" :!: A jak wiadomo przyslowia ludowe nie klamia ;)

Wald
08-01-2013, 17:51
Może kiedyś, a dzisiaj bardziej by pasowało "Nie chęć szczera lecz matura "ścisła" zrobi z ciebie oficera". Trochę nie do rymu :D, ale tak jest.

Maximus XI
11-01-2013, 23:43
Również popieram prośbę mojego poprzednika, bo stoję przed tym samym dylematem. Tylko ja przed prawem zamierzać spróbować z wojskiem. Na maturze postanowiłem zdawać polski-podst, hist i wos-rozszerzenie oraz j,ang- podst

Można ładnie połączyć. Prawnicy też są potrzebni w wojsku.

Andzia
12-01-2013, 09:02
Ale czy czasami ostatnio nie wzięli się za nich (redukcja stanowisk) ? Szczególnie chodzi mi o sądy wojskowe

12-01-2013, 10:04
Wzięli się, ale to rarytas taki zawód, w wieku 50 lat po wprowadzeniu zmian, być na emeryturze, a można i wcześniej, przy tym że współczynnik naliczania dla mundurowych świadczeń jest w Polsce bardzo wysoki, więc zawsze się opłaca :D
Edit:
Aby być dobrze zrozumianych według obowiązującego prawa emerytura, nie może przekroczyć 2 i pół- krotnej średniej krajowej :D
Ale do tego Wam jeszcze daleko, a i przepisy pewnie się zmienią ;)

Mac
13-01-2013, 17:28
Również popieram prośbę mojego poprzednika, bo stoję przed tym samym dylematem. Tylko ja przed prawem zamierzać spróbować z wojskiem. Na maturze postanowiłem zdawać polski-podst, hist i wos-rozszerzenie oraz j,ang- podst

Można ładnie połączyć. Prawnicy też są potrzebni w wojsku.
Z taką maturą to jedyne co możesz spróbować to pójść na szeregowego(co przy NSR-burdlu nie jest takie trywialne) :D Chyba że osobno zdasz testy z matmy i fizy(o ile osoby z nową maturą, mogą je pisać) :).

Wald
20-01-2013, 21:29
A czy mógłbym prosić :), aby ktoś mniej więcej napisał mi nazwy egzemplarzy o tematyce historycznej( oczywiście na zakres rozszerzony) które powinienem przyswoić aby spokojnie i z zadowalającym wynikiem zdać maturę z historii(rozszerzoną). Mile widziane przykłady, które są obecne w większości bibliotekach.

Grogmir
21-01-2013, 17:10
Od średniowiecza w górę bardzo polecane są (sam w sumie korzystałem) tzw czarne grzbiety - stare wydania dość, bodaj WSiPu.

Wald
28-01-2013, 16:50
Ok, dzięki ;)
A co do reszty okresów"; wybierając egzemplarz to na jaki rok wydania zwracać uwagę, aby był on "odpowiedni" :D

karollo8686
29-01-2013, 18:29
historia powszechna - tadeusz manteuffel - okres sredniowiecze

reszte okresow Ci znajde na jutro bo juz te ksiazki sprzedalem a nie pamietam ich tytulow

Wald
29-01-2013, 19:04
Z góry dziękuje :)

Grogmir
30-01-2013, 13:23
Ja wiem, czy Manteuffel do matury rozszerzonej jest niezbędny? Ja się z niego uczyłem do olimpiady i tam faktycznie był podstawą, ale na maturę to raczej za szczegółowe, chyba, że ktoś jest pasjonatem.

K A M 2150
30-01-2013, 13:36
Zamiast Manteuffela bym proponował "Historię Powszechną Średniowiecza" B.Zientary. Jakoś lepiej to się czyta.

Wald
30-01-2013, 16:19
Ale nic nie przeszkodzi w przygotowaniach, jeśli przeczytam te wersje dla pasjonatów :D

karollo8686
30-01-2013, 19:24
nie wiem ja sie z tego uczylem i zdalem calkiem calkiem ;]
niestety reszty ksiazek nie mam a autorow nie mam zapisanych szukalem nie znalezlem wiec jak widze ze sa inne osoby jak np Grogmir ktory w olimpiadzie byl ja to niestety takich zaszytow nie dostapilem ;p on napewno jest bardziej obeznany wiec radze jego sie zapytac chyba ze naprawde chcesz zdac na min 90% to lepiej sie przylozyc i miec wyjebane a nie stresowac sie czy bedzie dobrze czy nie

od 1789 do 1871 mieczyslaw żywczyński to nastepna ksiazka

Wald
30-01-2013, 20:17
ok, już zanotowałem ;), a tak ze starożytności, to co jest najbardziej odpowiednie ?

karollo8686
01-02-2013, 14:43
tu juz niech inne osoby sie wypowiedza gdyz ja nie mam tych ksiazek niestety... a autorow nie mam zapisanych ani ja ani zaden z moich kolegow niestety;/

jak Ci nikt nie udzieli odpowiedzi to we wtorek bede widzial sie ze znajomum u niego w domku to Ci spisze wszytskie podreczniki z jakich on korzystal tylko on zdawal stara mature ale dostal sie na UJ i wiedze ma gruntowa niestety jemu samemu sie nie chce spisywac ksiazek ;p