PDA

Zobacz pełną wersję : Jednostki wojskowe średniowiecza



Ouroboros
27-03-2012, 07:40
W ramach projektu swoistej "rewitalizacji" historii na forum, postanowiliśmy większą ekipą stworzyć nowy wątek dotyczący sławnych i mniej sławnych jednostek zbrojnych, którymi można sobie popykać w którąś z dwóch części totala. Mile widziane większe opisy, ciekawostki itd. Na pierwszy ogień idą uwielbiani przez Czcigodnego Eutychesa Almogawarzy, autorstwa kolegi WŻ (mam nadzieję, że sam się ujawni, mimo deklarowanej animowości) i mojej skromnej osoby.

ALMOGAWAROWIE DIABŁY ARAGONII


Słuchaj! Słuchaj! Obudźże się, o żelazo! Boże wspomagaj!... Widząc nas dopiero nadchodzącymi wioski stają już w płomieniach. Widząc nas przechodzącymi kruki podnoszą dzioby. Wojna i łupiestwa, nie ma większych przyjemności. Naprzód Almugawarowie! Niech ich nazwą grabarzami. Głos somatentu wzywa nas na wojnę. Zmęczenie, deszcze, śniegi i upały przetrwamy. A gdy sen nas przezwycięży, użyjemy ziemi jako naszych łoży. Gdy staniemy się głodni, będziemy jeść surowe mięso. Obudźże się żelazo. Naprzód. Szybko niczym błyskawica pozwól nam spaść na ich obóz. Naprzód Almugawarzy! Zróbmy tam trochę mięsa, dzikie bestie są głodne*.

To zawołanie bojowe siało strach wśród Maurów, Turków i Francuzów i wielu jeszcze innych nacji zamieszkujących basen Morza Śródziemnego. Almogawarowie, bo o nich będzie tutaj mowa, stali się w nawet czasach pełnego średniowiecza synonimem diabłów. O tak! Dla wielu – czy to francuskich rycerzy walczących w służbie Andegawenów, czy to Turków, spotkanie z almogawarem było spotkaniem z diabłem, lub najkrótszą drogą aby dostać się do jego królestwa. Widok almogawara był często ostatnim widokiem, jaki ujrzał Turek, Francuz czy Maur. Jak wiele innych społeczności pogranicza ci średniowieczni wojownicy słynęli z waleczności i brawurowej wręcz odwagi. Co stanowiło o zaletach tych elitarnych, jednak pozostających w cieniu innych średniowiecznych formacji zbrojnych, jednostek wojowników? Odpowiedź znajduje się w tym opisie tekście, opartym przede wszystkim na relacji walczącego ramię w ramię z tymi iberyjskimi wojownikami Ramona Muntanera (ok. 1270-1336), który swe wojenne doświadczenia przelał na karty swej kroniki. Wojenne czyny almogawarów stanowią jej istotną treść.



http://www.tertuliavientos.es/wp-content/uploads/2008/11/almogavers-catalans.jpg
Ryc. Almogawarzy na Majorce, XIII w.

W swej kronice inny znający aragońskich wojowników dziejopis Bernat Desclot (XIII wiek) pisał, iż almogawarzy to ludzie żyjący w barbarzyństwie, utrzymujący się przede wszystkim z wojny. Desclot dodaje, że owi barbarzyńcy mieszkają nie w miastach czy osiedlach, lecz spędzają swe życie w górach i lasach pełnego niebezpieczeństw aragońskiego pogranicza arabsko-chrześcijańskiego. Walczyli oni nieustannie z Saracenami, zabierając im dobra, jeńców ale również najczęściej i życie. Zrodzeni przez surowe warunki pogranicza byli jego nieodrodnymi synami. Ci wychowani na łonie natury górale odznaczali się niezwykłym zahartowaniem i tężyzną fizyczną. Byli odporni na przysłowiowy chłód i głód. Gdy brakło im żywności - pisał Desclot - żywili się jedynie ziołami zbieranymi na polach. Almogawarzy – dodaje Desclot - „znoszą wiele znojów, które inni ledwie znieść by mogli. Silni i gotowi tak samo aby uciekać lub gonić. Aragońscy wojownicy dumni ze swej tężyzny uważali, że życie w miastach jest oznaką słabości i zniewieściałości. Ich naturalną przestrzenią były lasy i góry, tam przebywali i właśnie tam ćwiczyli swe wojenne rzemiosło. Stanowili idealny materiał dla wojny podjazdowej, która toczyła się na aragońsko-saraceńskim pograniczu.
Pierwsze wzmianki, które identyfikują tych pograniczników jako almogawarów walczących dla chrześcijańskich królów płw. Iberyjskiego pojawiają się już w XII wieku. Jednak ich kluczowe znaczenie dla rekonkwisty, jak uważa np. Paul N. Norris, dostrzegł dopiero władca Aragonii Jakub I Zdobywca (1213-1276) (1). Biedna i słabo zaludniona Aragonia nigdy nie mogła sobie pozwolić na stworzenie dobrze uzbrojonych sił regularnych, więc Jakub czyniąc cnotę z potrzeby zaczął korzystać w swych kampaniach właśnie z tych lekkozbrojnych wojowników, o których mówiło się, że żyją wyłącznie z wojny. Szybko okazali się oni godni zaufania króla, stając się elitarnymi oddziałami lekkiej piechoty wiernie służąc swym aragońskim władcom.
Etymologia ich nazwy nie jest pewna. Nazwa almogawarów wywodzić się może od arabskiego al-mogŕuar ("najeźdźca, łupieżca"), lub może mieć związek z „pograniczem”, „sąsiedztwem”. Inna etymologia wywodzi ich nazwę od słowa arabskiego mugawir „biegacz”. Choć niektórzy nowożytni historycy uważali ich za odrębną grupę etniczną, która wywodzić się mogła nawet od germańskich Wizygotów, pochodzenie almogawarów jest sprawą bardziej skomplikowaną. Stanowili oni niezwykle heterogoniczne społeczeństwo składające się z Aragończyków, Katalończyków, Basków (ci przymierający głodem górale nigdy nie przepuścili możliwości wojaczki i zdobycia łupów, zresztą w czasie wojny stuletniej Gaskończycy byli z tego znani), mieszkańców Nawarry, niezadowolonych z muzułmańskich rządów Mozarabów (chrześcijańscy mieszkańcy arabskich państewek), wreszcie ze zbiegłych muzułmańskich niewolników. Zdolność powiększania swych szeregów poprzez przyjmowanie obcych zawsze była mocną stroną almogawarskich kompanii. Nie przeszkadzały różnice etniczne, ale również i religia nie stanowiła problemu. W czasach „kompanii katalońskiej” walczącej na terenach bizantyjskich i dowodzonej przez byłego templariusza Rogera de Flor (1267-1305) w szeregi almogawarów przyjmowano nawet muzułmańskich Turków i prawosławnych Greków.
Słynący z walki podjazdowej na pograniczu aragońsko-arabskim almogawarowie szybko stali się również panami pól średniowiecznych bitew, odznaczając się szczególnie w wojnie Aragonii z Andegawenami na Sycylii (1283-1302). Ich główną bronią zaczepną była krótka włócznia zwana azcona. Oprócz niej każdy almogawar niósł ze sobą trzy lub cztery oszczepy, zdolne przebić każdą ówczesną zbroję. Jak pisze Muntaner o starciu Aragończyków pod Agostą „oszczepy rzucane przez almogawarów przechodziły na wylot przez rycerza i konia, przez ich zbroje i wszystko inne”. Całość ofensywnego ekwipunku dopełniał długi sztylet/nóż zwany colltel (charakterystyczna broń XIII wiecznych najemników, długimi nożami posługiwali się również złą sławą owiani flandryjscy routiers), którym almogawarowie posługiwali się po mistrzowsku. Używający go aragońscy wojownicy jednym cięciem potrafili odrąbać nogę konia lub ramię rycerza. Almogawarzy w walce z konnym rycerstwem potrafili maksymalnie wykorzystali zalety tego ekwipunku. W starciach z francuskimi rycerzami almogawarzy celowali przede wszystkim w konie i za pomocą deszczu rzucanych oszczepów załamywali szarże andegaweńskiej konnicy. Trafiony oszczepem koń padał a ciężkozbrojny rycerz miał niewielką szansę aby skutecznie przeciwstawić się atakującemu z azconą lub colltelem w ręku almogawarowi. Azcona często kierowana była w pierś rycerskiego konia i w ten sposób również powstrzymywano szarże konnicy(1). W bitwie pod Gagliano na Sycylii almugawarzy walcząc konno – co nieczęsto się im zdarzało - pokonali w ten sposób kilkuset francuskich rycerzy zwących się, o ironio, „rycerzami śmierci”. Almogawarzy nosili na sobie przede wszystkim skóry. Wielu współczesnych almogawarom obserwatorów zdumiewał fakt, że ci żołnierze nie nosili uzbrojenia ochronnego, zbroi i tarcz. Mieszkańcy sycylijskiej Messyny nie mogąc uwierzyć widząc wojsko króla Aragonii idące im z pomocą rzekli ponoć z pogardą : „Co to za ludzie, którzy chodzą nadzy i bez zbroi, którzy nie ubierają niczego oprócz koszul, brak im adargi i tarczy*****”. Atak Aragończyków na wojsko andegaweńskie szybko jednak przemienił demonstrowaną przez Messeńczyków pogardę w wielkie uznanie dla aragońskich wojowników. Dość powiedzieć, że w mniemaniu mieszkańców Messyny jeden almogawar miał być odtąd więcej wart niż dwóch francuskich rycerzy. Odziewali się w skóry owiec, strój ten zwał się zamarra, który w cieplejszym klimacie zamieniano na tuniki. Nogi osłaniały sztylpy wykonane ze skóry tzw. abarca, które stanowiły idealną ochronę przed kolcami i skałami. Wygląd zewnętrzny almogawarów był dość niezwykły. Nosili oni długie włosy spinane siatką do włosów zwaną redicilla. Włosów nigdy nie ścinali, podobnie jak bród**. Poza tym almogawarzy nigdy się nie golili. Każdy z nich nosił na plecach chlebak ponieważ - jak donosi Muntaner - „każdy z nich nosi swój chleb w worku, co jest ich zwyczajem”. Niektórzy historycy utrzymują, że almogawarzy – przynajmniej w Katalonii – tworzyli również konne oddziały, mówi się nawet o konnych almogawarach. Sprawa nie jest jednak pewna, jednak sporadycznie almogawarzy faktycznie walczyli konno. Na pewno konno bitwą kierowali ich dowódcy. Zalety almogawarów jako lekkiej piechoty nie ograniczały się tylko do walki na lądzie stałym. Brak ciężkiego uzbrojenia ochronnego - jak sugeruje Lawrence V. Mott - sprawił, że almogawarzy stali się doskonałym materiałem do obsadzenia załóg aragońskiej floty(2). Brak zbroi sprawił, że bez problemu utrzymywali równowagę na śliskich pokładach wojennych galer, w przeciwieństwie do ciężkozbrojnego rycerstwa, przez co wiele bitew morskich kończyło się miażdżącymi zwycięstwami Aragonii***. Wiele zwycięstw legendarnego aragońskiego admirała Rogera de Llúria (Roger de Lauria, 1245-1305) na flotą andegaweńską, wynikało, oprócz oczywiście jego geniuszu militarnego, z doskonałej postawy załóg okrętowych, w których pierwsze skrzypce, obok znakomitych katalońskich kuszników, grała almogawarska piechota morska (2). Pod osłoną katalońskich kuszników oddziały almogawarskie dokonywały abordażu wrogich okrętów, których ciężkozbrojne załogi nie mogły sprostać im w walce wręcz****. W bitwie morskiej koło Malty w roku 1283 flota de Llúrii zdobyła dzięki abordażowi dziesięć galer andegaweńskich. W 1287 w bitwie morskiej w pobliżu Castellamare di Stabbia de Llúria zdobył 45 galer francuskich i wziął pięć tysięcy jeńców.

Roger de Llúria, aragoński admirał w wojnie Aragonii z Andegawenami

Kolejnym atutem mogło być coś, co można nazwać oddziaływaniem psychologicznym na wroga. Wykrzykując swe hasło bojowe almogawarzy rozpoczynali swoim zwyczajem bitwę uderzając grotami włóczni o skały, krzesząc iskry. Krzyknęli Desperta ferres! – jak opisuje Munatner te niezwykłe zjawisko przed bitwą pod Gagliano - i wszyscy uderzyli włóczniami i oszczepami w kamienie. Wszyscy zaczęli krzesać iskry, tak, że wydawało się, że cały świat płonie, szczególnie, że nie nastał jeszcze świt. Muntaner nie miał wątpliwości co do reakcji wroga na ten widok, pisząc: A Francuzi, którzy to widzieli, dziwili się i pytali cóż to ma znaczyć. I rycerze, którzy byli tam i znali Almogawarów od czasów walk w Kalabrii, powiedzieli im, że jest zwyczajem Almogawarów idących w bój budzić żelazo. Hrabia Brienne, jeden z francuskich dowódców, rzekł: „O Boże”?! Cóż to jest? Spotkaliśmy diabłów!”.









http://www.ihes.com/bcn/spanish/images/blog/lluria0412.jpg

Posąg Rogera de Llúria

Hierarchia i dowództwo almogawarskich oddziałów nie było skomplikowane(1). Almogawarzy podzielni byli na kompanie, z których każdą dowodził kapitan zwany al mocaten lub almugaden. Oprócz dowódcy kompanii niezwykle ważną rolę odgrywali sierżanci zwani dalil lub adalil, którzy byli swego rodzaju przewodnikami w wyprawach łupieżczych, znawcami terenu i zwiadowcami. Dalil mieli prawo do decydowania o kierunku wyprawy, podziale łupów i kwestiach dotyczących spraw między członkami kompanii. Zwykli wojownicy nosili po prostu miano almogŕver. Kompanie Almogawarów odznaczały się nie tylko niezwykłym esprit de corps ale również i niespotykanym braterstwem żołnierzy. Przywoływany już P. N. Norris przytacza, ze w czasie bitwy morskiej w 1283 między Aragończykami jeden z dowodzących almugadenów rzucił się na pomoc swojemu podkomendnemu wskakując samemu na wrogą galerę. Pierwszy z francuskich rycerzy został przebity włócznią i dopiero czternastu Francuzów zdołało ubić dowódcę almogawarów, pięciu z nich jednak wspólnie z bohaterskim almugadenem zapukało do św. Piotra (1).



http://2.bp.blogspot.com/_oecUw6t5P9Y/SqMDcK4kffI/AAAAAAAABKE/u_lKdJ0n_IU/S1600-R/Roger_de_flor_2.jpg





Posąg Rogera de Flor

Jako typowe społeczeństwo pogranicza rozbój i łupiestwo stanowiło część egzystencji almogawarów, w ich zawołaniu bojowym mowa była o łupiestwie jako ich największej, obok wojny, przyjemności. Jednak ci znakomici wojownicy wykazywali się dość swoistym poczuciem honoru. Kiedy almogawarzy rozprawili się z oddziałem rycerzy hrabiego Alençon i zaatakowali samego hrabiego, jeden z jego kompanów oferował im piętnaście tysięcy sztuk srebra za pozostawienie arystokraty przy życiu. Jednak odpowiedź była zgoła inna niż oczekiwano. Almogawarzy odrzekli, że nie wezmą żadnych jeńców, ponieważ hrabia Alençon będzie musiał zapłacić za zbrodnie króla Karola własną krwią. Po czym rozsiekli hrabiego na drobne kawałki. Strach i pożoga, która pojawiła się wraz z przybyciem na Bałkany kompanii katalońskiej Flora mają zresztą odbicie w tamtejszym folklorze. Na Bałkanach do dziś straszy się grymaśne dzieci Katalończykami, a na terenie Tracji sławnym przekleństwem jest „niech zemsta Katalończyków spadnie na ciebie”.
Dlaczego almogawarzy są tak słabo znani? Dlaczego mało kto słyszał o ich czynach na polach bitew XIII i początków XIV wieku? Zła prasa, czy po prostu brak zainteresowania? Trudno odpowiedzieć na te pytania. Choć nie tak sławni jak wikingowie, czy janczarzy, almogawarowie bez dwóch zdań należą do grona najbitniejszych i najdzielniejszych wojowników średniowiecza. Ich wojenne czyny, które rozsławił w swym dziele Muntaner zasługują na poznanie.

*Aur! Aur! Desperta ferro!
Deus aia!
...
Veyentnos sols venir, los pobles ja flamejen: veyentnos sols passar, son bech los corbs netejen. La guerra y lo saqueig, no hi ha mellors plahers. Avant, almugavers! Que avisin als fossers! La veu del somatent nos crida ja a la guerra. Fadigues, plujes, neus, calors resistirem,
y si'ns abat la sòn, pendrèra per llit la terra, y si'ns rendeix la fam carn crua menjarem! Desperta ferro! Avant! Depressa com lo llamp cayèm sobre son camp! Almugavers, avant! Anem allí a fer carn! Les feres tenen fam!

** Co może mieć związek z archaicznym przeświadczeniem, że siła wojownika tkwi w jego włosach. W przypadku almogawarów brakuje jednak na to bezpośrednich dowodów źródłowych.

*** Historycy uważają, że aragońskie okręty miały wyższe pokłady co idealnie pozwalało wykorzystać almogawarów jako piechotę morską.

****Lawrence V. Mott dopuszcza, że prowansalscy lancearii - nieco ciężej uzbrojeni od od almogawarów - mogli stawić odpowiedni opór Aragończykom. Dramat Andegawenów polegał jednak na zbytnim przywiązaniu do ciężkozbrojnego rycerstwa, które z almogawarami sobie zwyczajnie nie radziło.

*****Adarga tarcza mauretańska, charakterystyczna dla iberyjskiej lekkiej jazdy. Nie używana jednak przez almogawarów.

(1) Paul N. Morris, "We Have Met Devils!"
The Almogavars of James I and Peter III of Catalonia-Aragon

(2) Lawrence V. Mott, The Battle of malta, 1283: Prelude to a Disaster

27-03-2012, 11:05
Mile widziane większe opisy, ciekawostki itd. Na pierwszy ogień idą uwielbiani przez Czcigodnego Eutychesa Almogawarzy, autorstwa kolegi WŻ (mam nadzieję, że sam się ujawni, mimo deklarowanej animowości) i mojej skromnej osoby.Fakt, bardzo ich lubię, jeszcze w swoistym prywatnym rankingu umieściłbym z kilka nacji( jednostek, czasami to na pozór synonimy) zapraszam do dzielenia się swoimi ulubieńcami, tudzież uwagami odnośnie artykułu(ów)...
W tym artykule, są informacje które się nie wygoogluje, potraktował Szlachetny Ouroboros i jeszcze anonimowy Kolega bardzo poważnie zagadnienie, i tak powinno być :) Jakby nie patrzeć jest to forum Total War, a nie fakty i mity :mrgreen:

Regulus
27-03-2012, 20:26
Bardzo ciekawy tekst o niezwykle interesujących wojakach średniowiecza, brawo ;) Z przyjemnością poczytałbym również o Gwardii Wareskiej i Nieśmiertelnych z Bizancjum.

Araven
28-03-2012, 09:22
Też uważam, ten tekst za bardzo ciekawy. Dużo nowych rzeczy się dowiedziałem o tej formacji. Oby więcej takich opisów. Pozdrawiam.

Ouroboros
01-04-2012, 07:07
GALLOGLASSI Z "WYSP ZACHODNICH"

The merciless Macdonwald,
Worthy to be a rebel, for to that
The multiplying villainies of nature
Do swarm upon him, from the Western isles
Of kerns and gallowglasses is supplied

(Szekspir, Macbeth)

Pochodzący z ‘Wysp Zachodnich’ (tym mianem określa się do dziś Hebrydy) galloglassi stanowili jedną z najbardziej elitarnych jednostek ciężkiej piechoty na Wyspach Brytyjskich. Zaciągani przez możnych irlandzkich, stali się w krótkim czasie postrachem angielskich rycerzy i znacząco przyczynili do wielu zwycięstw irlandzkich wodzów nad angielskim wrogiem. Mówi się, że siła hebrydzkich wojowników wynikała z tego, że w ich żyłach płynęła krew, w której zmieszały się ze sobą dwa żywioły – celtycki oraz skandynawski. Dziedzictwo to miała z pewnością wpływ na to, że główną bronią galloglasów był ciężki dwuręczny topór o trzonku dochodzącym do 1, 8 m długości, pochodzący wprost od tzw. duńskiego topora. Zwarte szeregi galloglasów zbrojnych w topory i włócznie były przeciwnikiem trudnym do ugryzienia zarówno dla Anglików jak i Irlandczyków. Ich uzbrojenie ochronne składało się z hełmów (basinet, który służył wojskom na Hebrydach od połowy XIV wieku, a u początków Galloglassi używali głównie tzw. spangenhelm) i aketonu, a w przypadku bogatszych żołnierzy, długiej, często sięgającej kolan kolczugi. Choć źródła ikonograficzne przedstawiają galloglasów z przypasanymi mieczami, istnieją kontrowersje czy była to ich podstawowa broń(1). Dla współczesnych galloglasom autorów, ciężkozbrojny wojownik był zawsze żołnierzem używającym przede wszystkim topora. Niezależnie jednak od sporu na ten temat, jedno jest pewne, galloglassi stanowili najważniejszy spośród trzech typów jednostek (dwie pozostałe to Kernowie i lekka jazda twz. hobilarzy), które tworzyły irlandzkie armie.

http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ25tjCLOqKiJQ_A9Zt4JVJOv1cVi8Ma zXuyVH1y0uAkgfn8zE0dQ

http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSiHlYju2me-pUKpzz8Z_wPUeBajHp01ucCG2AL6Y8uQQ9e2zqG

Typowe ikonograficzne wyobrażenia galloglassów z mieczami.

Początki ich kariery w Irlandii sięgają roku 1259, kiedy to książę Connachty Aodh son Feidhlim O’Conor poślubił córkę króla Hebrydów Dubghalla MacRory’ ego, która wniosła swemu mężowi we wianie oddział 160 galloglassów. Ich nazwa znaczy tyle, co ‘cudzoziemscy żołnierze’ (od gaelickiego galloglaich*). Do historii Irlandii przeszły całe dynastie galloglassów – takich jak MacSweeneyowie, MacDowellsi, MacDonnellowie, którzy przyczynili się znacząco do rozwoju tego, co Irlandczycy nazywają ‘irlandzką tradycją wojskową’(2).


Taktyka

Galloglassi świetnie sprawdzali się zarówno w ataku jak i obronie. Ich zwarte szeregi tworzące mur z potężnych mężów pewnemu Iryjczykowi nasunęły na myśl, że tworzyli oni ‘zamek z kości raczej niż zamek kamienny’(3). Zza tego „muru wojowników” atakował oddział lekkiej irlandzkiej jazda, za ten sam „mur” wycofywał się kiedy wróg atakował ciężką konnicą(4). Naszpikowany włóczniami i toporami szereg galloglassów był odporny na ataki angielskiej jazdy. Galloglassi stanowili również główną siłę uderzeniową w czasie natarcia. Ich przydatność sprawdzała się również w czasie rajdów po bydło, stanowiących główny sposób prowadzenia wojny w średniowiecznej Irlandii. Jak pisał jeden z iryjskich kronikarzy: „Naszym zwyczajem jest ścigać i walczyć oraz walczyć w czasie odwrotu”(5). Nowa ciężkozbrojna piechota wpasowała się doskonale również i do tego sposobu prowadzenia wojny. Galloglassi stanowili osłonę dla lekkozbrojnych Kernów, którzy w czasie rajdów palili budynki nieprzyjaciela i zabierali mu bydło, stanowiące podstawę bogactwa każdego Irlandczyka. Kiedy wróg organizował pościg za wycofującymi się Kernami, ci tak szybko jak to było możliwe szukali schronienia za “murem” tworzonym przez galloglassów. Taka taktyka była niezwykle skuteczna, ponieważ ciężko było rozbić szyk tej piechoty, chyba, że przeciwnik dysponował własnym oddziałem galloglassów!


Rekrutacja

Używanie przez gallogllasów ciężkiego topora wymagało sporo siły, dlatego też rekrutowano możliwie najlepszych kandydatów do ciężkozbrojnych oddziałów – ludzi silnych, wysokich, odważnych i zręcznych w boju. Choć pierwsi galloglasi pochodzili z ‘Wysp Zachodnich’ i wschodnich wybrzeży Szkocji, to jednak z czasem ze względu na duże zapotrzebowanie na ich usługi, do oddziałów rekrutowano rodzimych Irlandczyków, ci zaś nie ustępowali w niczym mieszkańcom Hebrydów jako wojownicy. Każdy z galloglasów posiadał dwóch „giermków”, którzy szkoleni byli do walki w ciężkozbrojnych oddziałach, służąc swemu panu. Istniał jeszcze inny sposób robienia "kariery galloglassa". Otóż wielu galloglasów służyło przed rekrutacją w oddziałach lekkozbrojnych Kernów.
Styl walki wymuszał aby wojownicy mieli odpowiednią dietę, bogatą w proteiny. Jej podstawą była wołowina, wyroby mleczne, piwo. Nic dziwnego, że koszty utrzymania galloglassów były duże i tylko najbogatsi możni mogli sobie na nich pozwolić. Zazwyczaj, jeśli możnego stać było na posiadanie jednego batalionu galloglassów mógł się on uważać za człowieka bardzo bogatego.

Siła galloglassów leżała nie tylko w ich tężyźnie fizycznej, zręczności w boju i znakomitym uzbrojeniu, lecz również w ich esprit de corps. Jak zaświadczają niektóre źródła ich osobisty honor ważył więcej niż łupy w złocie i bydle. Nawet galloglassi pozostający dłuższy czas nieopłacani przez swego pana potrafili mu zostać wierni w bitwie do końca.

Historia galloglassów nie ogranicza się tylko do czasów średniowiecznych. Sława tych żołnierzy rozeszła się poza Wyspy Brytyjskie, tak, że najemnicy z północy zaczęli służyć w Niderlandach, Francji i Rzeszy, gdzie uwiecznił ich A. Dürer. Usługi Iroszkotów cenił również ponoć słynny „Lew Północy” Gustaw II Adolf, który rekrutował ich do swoich oddziałów w czasie wojny trzydziestoletniej. Ich sława, skuteczność w boju i oddanie dowódcom sprawiły, że można uważać ich za jedną z najlepszych jednostek piechoty pełnego i późnego średniowiecza.

http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT7vW8mLljccvzK8tNpB412qOGhMoTvg 6bqRtUq1nk4GsT569qg0A

Galloglassi u Duerera

Przypisy:
(1) K. Simms, Warfare in Medieval Gallic lordships, s. 106 uważa, że dwuręczny miecz oraz topór były ich podstawową bronią. Innego zdania jest F. Cannan, Galloglass 1250-1660, s. 23.
(2) Thomas Bartlett, Keith Jeffrey, A Military History of Ireland. Por. F. Cannan, Galloglass 1250-1660, s. 8.
(3) Andrew McKerreal, West Highland Mercenaries in Ireland, s. 1.
(4) Cytat za K. Simms, Warfare in Medieval Gallic lordships, s. 107.
(5) Cytat za K. Simms, Warfare in Medieval Gallic lordships, s. 104.


* Co Anglicy przechrzcili na "wisielcze szkiełka".

BIBLIOGRAFIA WYROZUMOWANA:
Andrew McKerreal, West Highland Mercenaries in Ireland, s. 1-14.
Fergus Cannan, Galloglass 1250-1660: Gaelic Mercenary Warrior, Oxfrod 2010.
Robin Frame, The defence of the English lordship, 1250-1450, s. 76-98.
Katharine Simms, Warfare in Medieval Gallic lordships, s. 98-108.
Krótka notka dotyczaca irlandzkich armii na: http://www.myarmoury.com/feature_armies_irish.html



Zachęcam do publikacji opisów, ciekawostek, wklejania źródeł ikonograficznych itd. itp. Mogą być również własne artystyczne rekonstrukcje (byleby nie czyjeś - typu kolejne Ospreye). Negocjujemy z różnymi ludźmi kolejne ewentualne opisy jednostek. Jedynym problemem jest poprostu czas na napisanie. Na pierwszy ogień idą te mniej znane, o których mało wiadomo, ale będę szczęśliwy móc przeczytać opis np. templariuszy. Zdradzę, że bardzo fajna rzecz dotyczaca średniowiecza czeka w kolejce - jestem świeżo po lekturze - i (edit) jest już wrzucona: viewtopic.php?f=66&p=221186#p221186 (http://forum.totalwar.org.pl/viewtopic.php?f=66&p=221186#p221186)

Ouroboros
26-04-2012, 09:21
Dziś pościk w trochę innej formie. Czytałem leżąc na szpitalnym wyrku ciekawe opracowanie dotyczące bitwy na Lechowym Polu w 955 roku między Madziarami a wojskami Ottona I - Bowlus, Charles R. (2006). The battle of Lechfeld and its aftermath, August 955: the end of the age of migrations in the Latin West. Wielkie zwycięstwo Niemców, która raz na zawsze złamać miało widmo najazdów Wegrów na cesarstwo. Naprzeciwko siebie stanęli wegierscy konni łucznicy i ciężkozbrojna jazda niemiecka. Węgrzy wyposażeni w łuki refleksyjne byli niezwykle groźnym wrogiem dla cesarskich wojowników, ich deszcze strzał miażdżyły całe szeregi cięzkozbrojnej jazdy. Dlaczego tym razem legendarny łuk refleksyjny niewiele zdziałał przeciwko konnicy Ottona? Otóż wedle Bowlusa jedną z wypróbowanych metod armii niemieckiej w walce z Węgrami było przyparcie wrogów do wezbranej rzeki, skąd nie mogli się oni wycofać, lecz musieli przyjąć bitwę. Oczywiście możliwość oddania śmiercionośnych salw z refleksyjnych łuków mogła po raz kolejny dać Madziarom zwycięstwo, masakrując jazdę, która całą swa nadzieję wiązała w zmuszeniu Wegrów do walki wręcz, w której Niemcy - jako lepiej uzbrojeni - górowali. Bowlus główną zasługę przydaje pogodzie, która "stronniczo" stanęła po stronie Nimeców. Padający deszcz sprawić miał, że rzeka wezbrała tak mocno, że Madziarzy nie mogli się wycofać. Drugą przyczyną było to, że deszcz naruszył naturę "cudownej broni" 'Hunów'. Cięciwy łuków refleksyjnych nasiąknięte wodą straciły całą swoją moc i los Wegrów był przesądzony. Szarża jazdy niemieckiej masakrującej skazanych na walkę wręcz Wegrów spowodowała, że na polu bitwy legł kwiat madziarskiej armii.

Samick
26-04-2012, 15:16
Z tymi cięciwami to na poważnie?

Ouroboros
26-04-2012, 18:21
Jak najbardziej poważnie. Mokra cięciwa to stary problem jednostek strzeleckich. Taki łuk traci na elastyczności i staje się w gruncie rzeczy bezużyteczny. To samo z kuszą. Jeśli idzie o sławną batalię pod Crecy-en-Ponthieu w roku 1346 mokre cięciwy kusz sprawiły, że znakomici genueńscy kusznicy niewiele mogli zdziałac przeciwko angielskim longbowmen, którzy wedle niektórych źródeł zdjęli cięciwy ze swych długich łuków i poprostu je schowali, zakładając następnie na łuki kiedy deszcz ustał. Wynik był taki, że mogli swej strzeleckiej broni dalej używać, czego o swoich kuszach nie mogli powiedzieć Genueńczycy.

Samick
26-04-2012, 23:30
Warto było spytać. Z moich doświadczeń z piśmiennictwem anglosaskim, wynika iż trzeba trzymać rezerwę do "rewelacji" jaki piszą.

Ouroboros
30-04-2012, 07:44
Jasna sprawa, wszystko trzeba weryfikować. Anglosasi zaś lubią iść na rympał sprzedając najbardziej karkołomne tezy, vide Heather z jego upadkiem Rzymu wskutek najazdu Hunów.

Mongolska inwazja na Japonię doczekała się graficznych wizerunków namalowanych na zwojach, jednego z głównych źródeł dotyczących uzbrojenia samurajów w ówczesnych czasach. Tu sobie można je przejrzeć: http://www.bowdoin.edu/mongol-scrolls/

Salvo
30-04-2012, 13:38
Z tą cięciwą to może być prawda, często o podobnych przypadkach czytałem.

Co do samego argumentu, że to główna przyczyna węgierskiej klęski...nie wiem, mało się na tym okresie znam, ale zaniepokoiło mnie jedno. Z tego co wyczytałem u Michałka łucznicy, szczególnie konni niewiele mogli zdziałać swoją bronią przeciwko ciężkozbrojnym rycerzom. Autor opisywał kilkadziesiąt starć (do tego opisy apropo wielu jednostek) gdy chmary strzał niewiele robiły ciężkozborjnym. Potrzebny był łuk duży, z większą siłą wypuszczający strzały. My w tym byliśmy dobrzy, nasi wcześni konni uzbrojeni byłi w 150 centymetrowe ciswowe, choć w czasie jazdy nie dało się z nich strzelać.

Heather z jego upadkiem Rzymu wskutek najazdu Hunów.
Z tego co pamiętam podstawową tezą Heathera było to, że Rzym upadł wskutek bardzo wielu na raz nałożonych czynników, a jego książka udowadnia że nawet w V wieku cesarstwo potrafiło sobie z takimi zagrożeniami radzić...

Ouroboros
30-04-2012, 15:05
Z tą cięciwą to może być prawda, często o podobnych przypadkach czytałem.

Co do samego argumentu, że to główna przyczyna węgierskiej klęski...nie wiem, mało się na tym okresie znam, ale zaniepokoiło mnie jedno. Z tego co wyczytałem u Michałka łucznicy, szczególnie konni niewiele mogli zdziałać swoją bronią przeciwko ciężkozbrojnym rycerzom. Autor opisywał kilkadziesiąt starć (do tego opisy apropo wielu jednostek) gdy chmary strzał niewiele robiły ciężkozborjnym. Potrzebny był łuk duży, z większą siłą wypuszczający strzały. My w tym byliśmy dobrzy, nasi wcześni konni uzbrojeni byłi w 150 centymetrowe ciswowe, choć w czasie jazdy nie dało się z nich strzelać.

Zbroja zbroi nie równa, podobnie z łucznikami. Strzała z łuku kompozytowego według badań jednego ze specjalistów zdolna była przebić kolczugę. W przypadku Madziarów potwierdza to Bowlus, ale jakaś relacja źródłowa nie była cytowana. Ja się zastanwiam ile procent konnicy Ottona I posiadąło kolczugi, które w X wieku uchodziły za cholernie drogi sprzęt. Za bardzo przyznam się Michałka nie studiowałem, ale z drugiej strony w bitwie pod Arsufem, która opisywał jakiś krewniak Saladyna łuki tureckich konnych łuczników nic nie mogły zrobić zarówno piechocie, nie mówiąc już o rycerzach. Kurd ten twierdził, że Frankowie tak zakuci byli w żelazo, że nasze strzały nie robiły im żadnej krzywdy. Co innego strzały z kusz Anglików, które siały spustoszenie wsród wojsk Saladyna. wyglądąłoby więc na to, że kolczuga wystarczała przeciw tureckim strzałom.




Heather z jego upadkiem Rzymu wskutek najazdu Hunów.
Z tego co pamiętam podstawową tezą Heathera było to, że Rzym upadł wskutek bardzo wielu na raz nałożonych czynników, a jego książka udowadnia że nawet w V wieku cesarstwo potrafiło sobie z takimi zagrożeniami radzić...

Nie chodzi o samą książkę, on wydał taki artykuł w latach 90-tych, którego główna myśl była taka, że to barbarzyńcy - gł. Hunowie - byli głównym katalizatorem upadku Rzymu. Ale to w razie czego podyskutujemy w innym watku, żeby offtopa nie robić.

Salvo
01-05-2012, 11:17
No, ja pod względem książek o uzbrojeniu, taktykach itp. tylko Michałka "studiowałem" ;)
Dziś rano pobieżnie fragmenty o cesarskich przeglądnąłem i znalazłem małą notkę apropo XI wieku. Zdaniem autora w Niemczech istniały dwie skrajne grupy, rycerzy bogatych, potrafiących zapewnić kolczugę dla siebie i sporej grupki jeźdzców (w każdym przypadku dobrej jakości), oraz rycerzy "jednotarczowych". Jak było 100 lat wcześniej nie wiem, choć na pewno dość dobrze.
Do tego za Ottonów powstała cesarska "lekka" jazda (za mało na rycerza, za dużo na zwykłego woja/lekka ze względu na brak taboru), uzbrojona w zaledwie wzmacnianie metalowymi płytkami kaftany. Cięższe od kolczugi, gorzej chroniące, tańsze.

Z wyprawami zawsze ciekawiło mnie jedno. Pierwsza wyprawa to głównie jeden schemat. Turcy (potem Egipcjanie) zasypują krzyżowców chmarami strzał, ostatecznie rzucają się korzystając z przewagi liczebnej...i dostają mocno w kość, podczas gdy straty krzyżowców są niewielkie.
Natomiast każda następna wyprawa (nielicząc początków papieskiej do Egiptu i Ryszarda) to dominacja Saracenów.

Lwie Serce
01-05-2012, 13:28
Dominacja Saracenów ponieważ Krzyżowców było za mało i byli zmęczeni. W ciężkich zbrojach, z ogromnymi mieczami i toporami na pustyni można łatwo się zmęczyć.

Salvo
01-05-2012, 17:24
Mówisz tak jakby za czasów pierwszej było ich pełno (nie mówię o stanie wyjściowym), a w ziemi świętej panował wyjątkowy chłód ;)

Ouroboros
02-05-2012, 06:25
Z wyprawami zawsze ciekawiło mnie jedno. Pierwsza wyprawa to głównie jeden schemat. Turcy (potem Egipcjanie) zasypują krzyżowców chmarami strzał, ostatecznie rzucają się korzystając z przewagi liczebnej...i dostają mocno w kość, podczas gdy straty krzyżowców są niewielkie.
Natomiast każda następna wyprawa (nielicząc początków papieskiej do Egiptu i Ryszarda) to dominacja Saracenów.

Tutaj jest jeszcze jedna kwestia, o której nie pisałem w poprzednim poscie. Odporność kryżowców na ostrzał Saracenów, choćby w wymienionej bitwie pod Arsufem mogła wynikać - oczywiście oprócz jakości kolczug - z tego, że przetrzymywali oni ostrzał Sarcenów stojąc w miejscu. Strzała z łuku kopozytowego ma największa silę jeśli znajdujący się naprzeciwko cel znajduje się w ruchu (co oczywiście też wynika z fizyki) i jest wystrzelona z dość niewielkiej odległości.

Same krucjaty to temat rzeka i poszczególni autorzy wskazują na rózne czynniki takiego a nie innego wyniku poszczególnych wypraw. Jeśli idzie o dwództwo to I i III miały to szczęście, że na ich czele stali naprawdę dobrzy wodzowie (Boemund, Baldwin, Ademar, w III Ryszard). Jeśli idzie o III krucjatę to można tylko gdyby co by się stało gdyby do Ziemii Świetej trafił Fryderyk Barbarossa ze swoją potężną armią, która po jego utonięciu w większości wróciła w drogę powrotną. To jednak byłoby gdybanie.

Napiszę więcej, ale praca czeka.

Salvo
02-05-2012, 12:01
Za wszelkie ciekawe informacje byłbym wdzięczny ;)
Ewentualnie jakby ktoś mógł polecić ciekawą i wartościową książkę na ten temat też byłbym wdzięczny, pora wakacyjną listę tworzyć 8-)

02-05-2012, 12:09
Za wszelkie ciekawe informacje byłbym wdzięczny ;)
Ewentualnie jakby ktoś mógł polecić ciekawą i wartościową książkę na ten temat też byłbym wdzięczny, pora wakacyjną listę tworzyć 8-)
Takie najłatwiej dostępne i po polsku, nie wiem jak tam insze języki u ciebie :)
Amin Maalouf, Wyprawy krzyżowe w oczach Arabów,wyd. Czytelnik, Warszawa 2001
Michel Balard, Wyprawy Krzyżowe i Łaciński Wschód XI-XIV w, wyd. Bellona, Warszawa 2005
Stanley Lane-Poole, Saladyn Wielki i upadek Jerozolimy, wyd. Bellona, Warszawa 2006
Piotr Biziuk, Hattin 1187, wyd. Bellona, Warszawa 2004
Steven Runciman , Dzieje wypraw krzyżowych - tom 1, 2, 3, wyd. PIW 1997
Barret Pierre, Gurgand Jean-Noël,Templariusz z Jeruzalem , Kraków 1984
Helen Nicholson, David Nicolle, Rycerze Boga. Zakon Templariuszy i Saraceni ,wyd. Bellona, Warszawa 2005
M. Billings. Wyprawy krzyżowe. Warszawa 2002

Salvo
02-05-2012, 12:13
Po angielsku onegdaj gwiezdne wojny katowałem i wyniosłem z tego mądrą naukę, że lepiej po polsku czytać :P

Dzięki wielkie :!:

02-05-2012, 12:37
Jeszcze to, ostatnio było chyba jej wznowienie, punkt widzenia inny na tematy wojsk krzyżowców itp...jak to widzieli Azjaci :)
Amin Maalouf
Wyprawy krzyżowe w oczach Arabów

Witia
02-05-2012, 14:27
Strzała z łuku kopozytowego ma największa silę jeśli znajdujący się naprzeciwko cel znajduje się w ruchu (co oczywiście też wynika z fizyki)
Poważnie?! ;)

Na potrzeby takiej ogólnej analizy można po prostu skorzystać ze wzoru na energię kinetyczną, 0,5*m*(v^2). Jak widać, masa jest w pierwszej potędze, podczas gdy prędkość w drugiej. Innymi słowy, wzrost na prędkości w ogólności jest znacznie bardziej korzystny od wzrostu masy. Ale...
Piszesz, że strzała ma największą siłę, jeżeli znajdujący się naprzeciwko cel jest w ruchu. Owszem, ale tylko wtedy, kiedy cel porusza się w Twoją stronę, a Ty stoisz w miejscu, bądź poruszasz się w jego kierunku ( najlepszy scenariusz ), ponieważ wtedy wektory prędkości się dodają.
Przykład: jeżeli wróg biegnie na Ciebie z prędkością X, a Ty stoisz w miejscu i wypuszczasz w jego kierunku strzałę o prędkości Y, to przy wyliczaniu energii kinetycznej strzały uderzającej w cel wzór będzie wyglądał następująco: 0,5*m*[( X + Y )^2], tak więc energia strzały zostanie znacząco zwiększona. Stąd np. kiedy walczono w formacji kręgu partyjskiego ( zwał jak zwał ), strzały starano się wypuszczać w chwili, w której jeździec w kręgu chwilowo jechał 'na wprost' do swojego celu. Wtedy nadawał strzale chwilową, dodatkową prędkość ( swoją własną ), skierowaną idealnie w cel i maksymalnie zwiększającą zarówno zasięg strzału, jak i jego energię.
Problem pojawia się, kiedy weźmiemy znaną z historii sytuację, w której konny łucznik ucieka przed innym kawalerzystą. Wówczas nie ma żadnego sensownego wzrostu na energii wynikającej z dodania prędkości, ponieważ prędkość z jaką cel się zbliża, jest redukowana przez prędkość z którą Ty jako strzelec uciekasz. Mało tego, jeżeli uciekasz szybciej niż goniący cię jeździec ( co często ma miejsce w przypadku konnych łuczników ) to energia strzały może być mniejsza ( ! ) niż w normalnych warunkach.


jest wystrzelona z dość niewielkiej odległości.
Oczywiście, ale warto zauważyć, że strzała trafiająca w cel po przebyciu 10 metrów, może go trafić z mniejszą siłą, niż gdyby przebyła 20 metrów. Kwestia rozpędzania się do maksymalnej prędkości ( zakładając względnie prosty, poziomy tor lotu ). Oczywiście dawniej nie dysponowano ani odpowiednią aparaturą pomiarową, ani wiedzą, aby zbadać odpowiednie wartości, ale intuicyjne rozumienie przyrody miało miejsce, stąd na pewno oddziały szkolono pod kątem oceny na jakiej odległości od wroga strzał jest 'pi razy oko' najbardziej efektywny.


Podobnie jest ze wszelkimi innymi analizami gdzie ma miejsce ruch. To że cios mieczem od pędzącego jeźdźca jest silniejszy niż od stojącego w miejscu żołnierza wynika wprost z nadania szabli większej prędkości ( prędkości galopującego konia ). Tak samo uderzenie statycznego kawalerzysty piką będzie miało gorszy efekt, niż kiedy ten sam kawalerzysta wjedzie rozpędzony na wbitą w ziemie pikę.

Ouroboros
02-05-2012, 22:09
Jeszcze to, ostatnio było chyba jej wznowienie, punkt widzenia inny na tematy wojsk krzyżowców itp...jak to widzieli Azjaci :)
Amin Maalouf
Wyprawy krzyżowe w oczach Arabów

Czcigodny Eutychesie nieśmiało zauważam, że już to podałeś w poprzednim linku hehe. Ja dodam od siebie M. Barbera, Templariusze

Salvo
03-05-2012, 08:04
Czcigodni Panowie, dzięki wielkie!
Jest z czego wybierać, choć obawiam się że po dorwaniu i przeczytaniu jednej/max.dwóch z nich będę na tyle mądry, że z resztą dam sobie spokój. Ale od dostatku głowa nie boli 8-)