Zobacz pełną wersję : Gra Kartaginą
Kartagina, miasto o fenickiej przeszłości, które panowało niepodzielnie w zachodniej części basenu Morza Śródziemnego przez wiele lat. Ekspansja w poszukiwaniu nowych surowców i wpływów handlowych, wymagała rozbudowania floty. Silna armia oparta na złocie i zyskach z grabieży nie narzeka na brak ochotników, którzy za drogocenne kruszce gotowi są na wszystko.
Kartagina, podobnie jak Rzym, jest wyjątkowa i razem tworzą tandem, który wyróżnia się dwoma elementami:
1) Wybieramy jeden z trzech rodów.
2) Wojna domowa kończy się wybraniem ustroju.
Ogólne bonusy frakcyjne:
+10% do dochodów z handlu.
-40% do utrzymania najemników.
Dynastia Hannoidów:
+10 do zasięgu przemieszczania się armii i flot,
+5% do relacji dyplomatycznych ze wszystkimi frakcjami,
+10% do utrzymania najemników.
Mangonidzi:
-20 do oporu wobec obcej okupacji,
-5% do utrzymania jednostek nienajemnych,
-6% do podatków.
Barcydzi:
+4 do ładu wynikające z obecności kultury fenickiej,
+5% dochodu z rolnictwa,
-30 do relacji z innymi frakcjami.
Samick
**************
Zaczalem sobie grac Kartagina na legendarnym i znacznie mniej nudna gra bo przeciwnik ma juz dosc spore sily. Takze chyba nie ma co meczyc nizszych poziomow trudnosci. Lepiej od razu legendarny. Mialem zabawny bug. Ai atakowalo mnie od morza. Dokladniej moje miasto. MIalem 3 galery wiec wysadzilem wojo w miejscu gdzie nie mialem murow. Te galery zablokowaly miejsce desantu dla Ai wiec Ai wysadzilo czesc woja tu i tam ; przed murami i...nic wiecej nie zrobilo, nawet nie podpalilo bram. Stalo sobie godzine:)Dobrze,ze mozna dac "okno" wiec dalem maks speed i robilem cos innego. Jednakze co to za granie:)Mowicie,ze ta gra ma mniej bugow niz poprzednie wersje? No nie wiem. W rome 1 pamietam,ze mozna bylo prowadzic epickie bitwy. Armie trzymaly linie a jak wrog mial przewage, to mozna bylo byc pewnym,ze zdobedzie twoje miasto czy wioske. Owszem te szturmy byly troche nieporadne ale cisnelo ostro.A tu Ai nie radzi sobie ze szturmami. Jest albo tak samo albo gorzej. Po tylu latach mogliby jednak zrobic jakis progres...
Wedlug mojej opinii Rome 2 zrobil niewystarczajacy progres w porownaniu do poprzednich tytulow.To samo w troche nowszej szacie. Kilka elementow ma nowych ale przeciez, to oczywiste. Nowa gra.W kazdym razie jak dla mnie Rome 2 jest niezadawalajacy.
P.S. Nie gram na modach bo mod Radiousa dodaje za duzo kasy. I raz na nim rozegralem bitwe historyczna i nie zauwazylem jakis przelomowych zmian; nie ruszalem nawet centrum tylko troche kawaleria na skrzydlach i po bitwie. AI nie dalo rady z moim "niedowodzonym" centrum:);Stali sobie moi woje w falandze, wspierani mioptaczami i wystarczylo by zalatwic Ai:)
Zaczalem sobie grac Kartagina na legendarnym i znacznie mniej nudna gra bo przeciwnik ma juz dosc spore sily. Takze chyba nie ma co meczyc nizszych poziomow trudnosci. Lepiej od razu legendarny. Mialem zabawny bug. Ai atakowalo mnie od morza. Dokladniej moje miasto. MIalem 3 galery wiec wysadzilem wojo w miejscu gdzie nie mialem murow. Te galery zablokowaly miejsce desantu dla Ai wiec Ai wysadzilo czesc woja tu i tam ; przed murami i...nic wiecej nie zrobilo, nawet nie podpalilo bram. Stalo sobie godzine:)Dobrze,ze mozna dac "okno" wiec dalem maks speed i robilem cos innego. Jednakze co to za granie:)Mowicie,ze ta gra ma mniej bugow niz poprzednie wersje? No nie wiem. W rome 1 pamietam,ze mozna bylo prowadzic epickie bitwy. Armie trzymaly linie a jak wrog mial przewage, to mozna bylo byc pewnym,ze zdobedzie twoje miasto czy wioske. Owszem te szturmy byly troche nieporadne ale cisnelo ostro.A tu Ai nie radzi sobie ze szturmami. Jest albo tak samo albo gorzej. Po tylu latach mogliby jednak zrobic jakis progres...
Wedlug mojej opinii Rome 2 zrobil niewystarczajacy progres w porownaniu do poprzednich tytulow.To samo w troche nowszej szacie. Kilka elementow ma nowych ale przeciez, to oczywiste. Nowa gra.W kazdym razie jak dla mnie Rome 2 jest niezadawalajacy.
P.S. Nie gram na modach bo mod Radiousa dodaje za duzo kasy. I raz na nim rozegralem bitwe historyczna i nie zauwazylem jakis przelomowych zmian; nie ruszalem nawet centrum tylko troche kawaleria na skrzydlach i po bitwie. AI nie dalo rady z moim "niedowodzonym" centrum:);Stali sobie moi woje w falandze, wspierani mioptaczami i wystarczylo by zalatwic Ai:)
Przypuszczam ze tym miastem było KAralis. Ja grając kilkadziesiąt tur KArtaginą zawsze przy oblężeniu Karalis miałem 1h czekania .
Ituriel32
31-12-2013, 22:15
Kartagina to nacja bardzo nieładnie potraktowana przez twórców. Co nie zmienia faktu że gram nią i Atenami najczęściej.
Terytorialnie jest bardzo śmiesznie, gdyż mamy 4 regiony rozbite po różnych oddalonych prowincjach. A dzięki zmianom w kulturze jest jeszcze ciekawiej. Ratuje nas tylko to że mamy 3 miasta otoczone murami, co bardzo ułatwia obronę przed wrogimi armiami. Święcimy sukcesy dopóki nie przyłączy się do imprezy czempion lub szpieg. Z pozostałych ziem autorzy wytworzyli 2 beznadziejnie słabe protektoraty.
Co do rodów to zdecydowanie odradzam wybór Barkidów, gdyż można wtedy zapomnieć o jakiejkolwiek dyplomacji.
Niestety nasz kraj nie jest specjalnie lubiany w Hiszpanii, Afryce czy Italii. Szybko w początkowych turach wyskakują nam nowe wojny, przy czym najczęściej atakowane są nasze słabe protektoraty. Kłopot z nimi jest taki że jeśli im pomagamy to angażujemy się nowe konflikty, a jeśli je porzucimy to spada nam reputacja, która i tak nie jest zbyt wysoka. Przez co bardzo łatwo ruszyć efekt wojennej kuli śnieżnej. Odkrywanie mapy w początkowych turach też nie zalicza się do najmądrzejszych posunięć. Kompy nie za bardzo chcą się zgodzić na pakt o nieagresji czy umowę handlową, gdyż w zasadzie nie mamy chyba żadnych surowców (gram na modzie Dei).
Ja zazwyczaj wycofuje się z Hiszpanii, porzucam też Nową Kartaginę. Fortyfikując się na wyspach. Wojnę z Rzymem odpuszczam gdyż i tak zniszczą go barbarzyńcy.
Cały wysiłek skupiam na podporządkowaniu sobie Afryki.
Dzięki możliwości rekrutowania jednostek protektoratów sytuacja naszej nacji odrobinę poprawiła się.
Shay Ruan
31-12-2013, 22:29
Ja grałem własnie rodem Barkidów, wydawało mi się to najbardziej klimatyczne. Drugiej turze wojnę wypowiedziały mi Syrakuzy a w następnej Rzym. Za to na pokój bez walki zgodziła się ta nacja w iberyjska z, którą mamy wojnę. Kluczem do przetrwania było w odpuszczenie walki na Sycylii, rozwijanie ekonomi w Afryce (mamy wszystkie prowincje). No i opłaca się szybko dojść technologicznie do słoni, bo to czołgi niesamowite są :D Skutecznie niszczą morale wojska przeciwnika. Gram na Dei jakby kto pytał.
Edit: Aha i w późniejszej części gry jest jeszcze ciężej tym rodem grać, bo mimo, że chciałem grać pokojowo i nie podbijać, to wszyscy mi wypowiadali wojnę. Dzielnie mi pomagali germantowie, którzy stali się protektoratem za kasę.
Ituriel32
31-12-2013, 23:07
W moich grach oddanie Sycylii nie kończyło się dla mnie zbyt dobrze, komp zawsze szedł dalej na moje afrykańskie wsie. Edykt w piach to raz, a później goń się z głupkiem po osadach, a zadowolenie pikuje w dół niczym sokół.
Teraz mam ubaw, gram sobie na dei, gdzie 40% moich oddziałów to Numidzi. :twisted:
Shay Ruan
01-01-2014, 00:26
Stwierdzam, że gra Kartaginą, to nic w porównaniu z Selkami. Przegrałem kampanię po 20 turach. Wszyscy wypowiedzieli mi wojny i zaspamowali mnie armiami. Nie dziwię się, że w żadnej mojej poprzedniej kampanii Seleucydzi nie przetrwali 50 tur.
Gajusz Mariusz
01-01-2014, 03:20
Wpisałem swoje przygody z Kartaginą grając Barkidami w temacie "Weteran serii ma duże problemy jako Rzym". Grając na legendarnym dziękowałem Bogu za olej w bramach.... ;) Armię Hannibala usprawniłem do maksymalnego poziomu w temacie zasięgu i będąc w Kartaginie jednym posunięciem (chyba nawet bez forsownego marszu ) miałem w zasięgu Lilybaeum a z drugiej strony Thapsus. Oczywiście jak najszybciej rozwinąłem ją do 20 jednostek i usprawniałem uzbrojenie i pancerz jak najszybciej się tylko dało w stolicy. Była taką strażą pożarną jak 1 DPanc Waffen SS w II WŚ. Bardzo szybko nabrała doświadczenia :twisted: Potwierdzam, szefunio na słoniach był zawsze atutem w rękawie!!!! Całą resztę sił, wysiłku i finansów skoncentrowałem w mozolnym podbiciu CAŁEJ iberii!!!! Nie wysyłać floty ani agentów do poznawania świata!!! To będzie początek domina wojen wyssanych z palca!!!!
Po kilkudziesięciu (albo więcej-nie pamiętam) turach po mozolnym zdobyciu Półwyspu Iberyjskiego mamy solidną podstawę do rozwinięcia sił. Broniąc się rozpaczliwie armią Hannibala na wschodzie w obrębie: Karalis-Lilybaeum-Kartagina-Thapsus i (WAŻNE!!!) zdobywając Tingis (tu rozbijamy ludy z Afryki głównie dzięki olejowi siłami garnizonu :lol: ) mamy siły na podbicie celto-Iberów. Potem jest już łatwo dla obeznanych z serią total war. Wybieramy tylko kierunek- Numidia, Sycylia (później Italia) czy Galia. Zaznaczam że grałem po 6-tym patchu i beż żadnych modów!!! Powodzenia!
PS Zacząłem grać Seleucydami. Na razie ostrożnie buduję (jak zawsze) ekonomię i próbuje naprawiać wyjściowe tragiczne stosunki z sąsiadami i zależnymi ode mnie satrapiami. Wiem że będzie b.trudno ale wyzwania to coś dla mnie :twisted:
( ͡º ͜ʖ ͡º)
01-01-2014, 07:23
Stwierdzam, że gra Kartaginą, to nic w porównaniu z Selkami. Przegrałem kampanię po 20 turach. Wszyscy wypowiedzieli mi wojny i zaspamowali mnie armiami. Nie dziwię się, że w żadnej mojej poprzedniej kampanii Seleucydzi nie przetrwali 50 tur.
selucydzi jak dla mnie są najłatwiejszą frakcją do gry. w 1 turze atakujesz cypr. inną armią atakujesz kedarów, robisz z nich satrapie i dzięki temu masz wschodnią granice całkowicie zabezpieczoną. możesz się skupić na wojnie z egiptem. gdy pokonasz egipt to już z górki. technologie najpierw opracowujesz w strone falangitów. później w strone słoni i katafraktów. potem albo rydwany albo zaczynasz opracowywac technologie ekonomiczne i kulturalne. żadna inna frakcja nie ma takiego potencjału militarnego i ekononomicznego jak selucydzi
Nie wschodnią, tylko zachodnią. Zanim pokonasz Egipt zjedzą Cię od wschodu zbuntowane satrapie. Mowa oczywiście o poziomie legendarnym.
( ͡º ͜ʖ ͡º)
01-01-2014, 09:29
@UP
wschodnią granice. w mezopotami masz medie która mi sie nigdy nie zbuntowała, a zbuntowane satrapie z dalekiego wschodu jak dobrze pójdzie to za małą opłatą zgadzają się na pokój od razu. co prawda raz miałem wojnę z całym światem ale to było spowodowane zbyt agresywną grą. poza tym miało też na to wpływ pojęcie "rzutu kostką" o którym była mowa w innym temacie.
Shay Ruan
01-01-2014, 09:52
Wyborak, ale to chyba nie na Dei :D Nie spotkałem się jeszcze z tym aby ktoś kto wypowiedział mi wojnę chciał ją od razu zakończyć. Owszem w podstawce tak było ale nigdy na tym modzie. W ciągu pierwszych 20 tur jestem w stanie wystawić ze 3 pełne armie, co przy ponad 10 wrogach, z których każdy wysyła na mnie armie jest śmiesznie małą ilością. Co lepsze, takie kraje jak Ptolemeusze czy Partawa wysyłają po kilka armii, podobnie Ateny( w każdej kampanii Ateny rozrastają się do olbrzymiego imperium, przynajmniej u mnie).
( ͡º ͜ʖ ͡º)
01-01-2014, 10:02
gram tylko kampanie multiplayer bez modów, a ty nie wspomnialeś nic że grasz na modzie
Shay Ruan
01-01-2014, 10:09
Drugi post w temacie, przed ostatnie zdanie :P
Marcin87_Poznań
10-01-2014, 15:59
Co prawda nie grałem wszystkimi frakcjami, ale gra Kartaginą mi zapewniła wiele emocji i dramatycznych posunięć. Wybrałem ród Barakidów ( tj. Hannibala ) niestety już bardzo ciężko się grało, zaraz na początku gry - Libia wypowiedziała mi posłuszeństwo, potem wojna z Syrakuzami, potem z Republiką Rzymską. Ciągły brak kasy spowalniał mój rozwój, a gdy kolejne państwa mi wypowiedziały wojnę ( choć Syrakuzy pokonałem ) to było jeszcze gorzej. Szczególnie we znaki dali mi znać agenci obcych państw Libii, Republiki Rzymskiej, Rodosu i Knossosu ( które też wypowiedziały mi wojnę ). Straciłem Sycylię, następnie po ciężkich bojach swoją stolicę - Kartaginę.
Na zachodzie północnej afryki prowadziłem wojnę z M... i G... nazw nie pamiętam ( uzupełnię potem ) w celu ochrony Nowej Kartaginy - wojnę tę wygrałem, po wielu rundach, ale z północy zaatakowała mnie Messalia i straciłem swoją satrapię.
Dużo wcześniej pokonałem dwa państewka na półwyspie Iberyjskim i to mnie uratowało, gdy straciłem stolicę. Dzięki temu mogłem zebrać siły.
Opanowałem Mauretanię i toczę wojnę z Libią i Republiką Rzymską, a także Rodosem, Spartą, Atenami, Macedonią, Knossosem i Messalią....
Co do umów handlowych to mam dwie z ligą Etruską i z Nową Kartaginą ( dopóki jej nie straciłem na rzecz Messalii )
Po kilku udanych kampaniach, wziąłem się za Kartaginę i ... odrazu się przejechałem. Ustawiłem Barkidów na poziomie b.trudnym, początkowo szło nienajgorzej, ale szybko wszyscy wokół wypowiedzieli mi wojnę,a protektoraty padły albo mnie opuściły.Wróg ostro zaczął mnie atakować i w tej dramatycznej sytuacji zwątpiłęm w dalszą grę...
Zacząłem więc od nowa na poziomie trudnym rodem Magonidów.Odrazu pokonałem Turdetanów, jednak plan by uniknąć walki na kilku frontach jest w przypadku tej frakcji chyba niemożliwy. Zaatakowali mnie Syrakuzy, Massasyliowie, i Garamantowie, ja natomiast wypowiedziałem wojnę Eborze(frakcji która ma to miasto), jednak ponieważ mieli przewagę liczebną zastosowałem zmyślną taktykę polegająca na obwarowaniu swojej skromnej hiszpańskiej armii w Kartubie i czekaniu aż przeciwnik mnie zaatakuje. Co zresztą po kilku turach nastąpiło i oczywiście komp nie potrafiący oblegać miast stracił prawie całe wojsko:).
Tutaj zaznaczę iż nie popieram odpuszczaniu na początku walki w Hiszpanii, gdy mamy szansę szybko zdobyć trzy warowne miasta i się tam utrzymywać, aż do czasu zgromadzenia środków do dalszej ofensywy.
Na froncie Afrykańskim natomiast zgrabiłem miasto Dimmidi Massasylijczyków,ale ponieważ miałem za małą armię by utrzymać je przed kontrofensywą Massasylijczyków, wycofałem się w stronę Kartaginy. W międzyczasie dość łatwo pokonałem połączonymi siłami wojska i floty Syrakuzy dzięki temu zdobyłem to miasto, a wojsko stamtad przerzuciłem do Afryki na nową ofensywę przeciw Massasyliom.
I tak wygląda mój początek gry.Myślę ze całkiem udany.
Dalsze cele - podbój Massasylijczow (mają Iol,Dimmidi) to główny cel,poza tym muszę utrzymać za wszelką cenę trzy obwarowane miasta na pd Hiszpanii, i uważać na Rzymian którzy mnie nie lubią ale mają kłopoty z Etruskami i Epirem(mam z nimi pakty). Po skończeniu podbojów w Afryce będę chciał ruszyć dwoma osobnymi kampaniami w Hiszpanii i Italii.
Gajusz Mariusz
11-01-2014, 22:11
Potwierdzam. Tak jak napisałem w poście z 1 stycznia zdobywając Hiszpanię mamy DUŻĄ bazę nie zagrożoną która pozwoli nam na oddech, łatwą obronę przed Galami (skanalizowane zagrożenie w Pirenejach, oczywiście silna flota przy płn. wybrzeżu Hiszpanii jest obowiązkowa). Epir zostanie szybko zdobyty przez Spartę, zobaczysz... ;)
To były Ateny :)
Po przejściu prawie 100 tur, mam zdobytą Afrykę aż do Egiptu, Hiszpanię, pd-zach, Galię, środkową Italię, Grecję i częsć Azji Mniejszej.
Generalnie chyba zbyt ostrożnie ustawiłem sobie poziom Trudny,gdyż kampania jest dosyć prosta, największym moim problemem były ciągłe bunty niewolników na początku, ale jakoś nad tym zapanowałem.Czekam teraz na wojnę domową...
Osobom niedoświadczonym chcącym zagrać Kartaginą mogę śmiało polecić grę Magonidami na poziomie Trudnym. Bardziej doświadczeni powinni próbować swoich sil na wyższych poziomach.
Gajusz Mariusz
17-01-2014, 16:25
...i Barkidami :)
PS A więc to były Ateny 8-)
Ituriel32
23-01-2014, 17:55
Jak tam u was z najemnikami. Ja rozwiązuje na początku wszystkich jakich mam. Rekrutuje tylko na bitwę ofensywną, później się ich pozbywam. Na stałe goszczą w moich armiach dopiero po pokaźnym rozwinięciu gospodarki. Po mimo bonusu i technologii są za drodzy w utrzymaniu.
Gajusz Mariusz
23-01-2014, 23:14
No właśnie mam ten kłopot ze sobą, że nawet Kartaginą także gram nie korzystając z usług najemników. Mimo że jestem zafiksowany na historyczności gier, (a właśnie kto jak nie Kartagina korzystała z usług najemników...) też rozpuszczam zastane w 1 turze jednostki najemników. Inni lepiej (praktyczniej ) do tego podchodzą i najmują np. przed szturmem albo pewną już bitwą w polu, wysyłają w pierwszej fazie walki na czoło, słowem: "PŁACĘ I WYMAGAM!" :mrgreen: i po wszystkim by nie obciążać skarbca raz dwa rozwiązują :D . Nawet nie chodzi o pieniądze, umiejętnie grając tą frakcją obciążenie najemnikami może być co najmniej znośne. Jakoś tak postanowiłem rozegrać tą kampanię czysto obywatelsko... ;)
Martinus123
24-01-2014, 17:59
Ja gram Kartaginą, ród Barkidów, poziom trudny i to zdecydowanie najtrudniejsza i najciekawsza z dotychczasowych kampanii.
Wcześniej grałem Rzymem Juliuszami też na trudnym i było bardzo łatwo, wszyscy mnie lubili (albo się mnie bali) przez całą grę tylko jedna frakcja wypowiedziała mi wojnę. Nawet jak już jakieś frakcje wchodziły ze mną w stan wojny bo zaatakowałem ich sojusznika to już po kilku turach bez żadnych działań wojennych prosiły o pokój. Walczyłem z kim chciałem, podbijałem kogo chciałem, nie musiałem zabezpieczać granic i z gry szybko zaczęło wiać nudą.
Dlatego tu wybrałem ród którym gra się dużo trudniej niż pozostałymi i się nie zawiodłem, od samego początku prowadzę wojnę totalną, jak już uda mi się pokonać jakiegoś przeciwnika to w jego miejsce pojawiają się dwaj następni.
Na samym początku zdradziła mnie Libia, a Nowa Kartagina szybko została sprowadzona do jednej prowincji na Balearach, ja po zajęciu Kortuby i jeszcze jeden prowincji w Hiszpanii, zacząłem odbijać tereny mojego sojusznika. Oddałem bez walki Sycylię i Sardynię Syrakuzom (które w sojuszu z Rzymem i Atenami mocno dawały mi się we znaki) i korzystając z faktu, że nacje z Hiszpani zajęte są wojnami między sobą skupiłem się na podboju Afryki, aż po Cyrenajkę by mieć zabezpieczoną chociaż jedną flankę. Sporo mi to zajęło i dużo musiałem się nagimnastykować ale w końcu się udało :)
Teraz jest już dużo łatwiej, odbiłem Sycylię i lada chwila zajmę Rzym, gorzej że właśnie wojnę wypowiedziała mi Sparta i Macedonia, które razem w sojuszu panują nad całymi Bałkanami i Ilirią aż po Alpy.
Jest trudno ale gra się super, trochę mnie tylko denerwuje spam agentów, ale przynajmniej moi zyskują doświadczenie i jakoś sobie radzę.
Na poczatku najemnicy to wciąż zbyt duży koszt, później natomiast można zaciągać często tylko słabsze najemnicze jednostki i moim zdaniem nie warto wzmacniać tym sposobem armii. Aczkolwiek jeżeli dorobimy się ładnych dochodów i chcemy przeprowadzić starożytny blitzkrieg to można szybko wzmocnić wojsko duzą liczbą najemników zaciągniętych w jednej turze - ale to zależy od konkretnej sytuacji. Poza tym by wygrać kampanię wymagana jest liczba 40 jednostek najemniczych;)
Grając Kartagińczykami zakończyłem kampanię w okolicach 123 r pne, i dopiero pod sam koniec kampanii udało mi się "wynaleźć" najlepszą jednostkę piechoty - święty zastęp, ale niestety ponieważ moje liczne wojska miały już raczej komplet wojaków to nie zdążyłem ich użyć. Kolejny raz mam ten problem że kończę kampanię nim wynajdę najlepsze jednostki(lub stworze z nich armię):/ i to chyba minus gry bo we wcześniejszych grach tej serii takich problemów nie miałem...
Poza tym wojsko stworzone ze słoni(4-6 oddziałów)plus jakaś piechota niszczy wszystko co komputer wystawia przeciw mnie;)
Gajusz Mariusz
24-01-2014, 18:24
Jestem zafiksowany historycznie i siła słoni oraz rydwanów bojowych (gram aktualnie Seleucydami) to spory dla mnie minus. Są za silne, twórcy wzorowali się chyba na filmie "Aleksander" jeżeli chodzi o słonie. Podziałało im na wyobraźnię, mniej zważając na fakty...
Swoją drogą wie ktoś może czy istniało w rzeczywistej historii coś takiego jak "Adirim"???, występują grajac Kartaginą jako buntownicy w wojnie domowej - lojaliści Adirimu, oraz jedna z armii otrzymuje automatycznie taką nazwę.
Lubię historię, i ta dotyczaca Kartaginy też nie jest mi obca ale w ogóle nie kojarzę co to może być lub co oznacza...
Z tego co czytałem, adirim to nazwa kartagińskiego senatu, jego rzymskiego odpowiednika. Skoro gracz reprezentuje jeden z rodów, jest rzeczą naturalną posiadanie wewnętrznego przeciwnika w postaci właśnie adirim.
Ituriel32
11-03-2014, 23:41
Znowu się napaliłem w niedzielę Kartagina jeszcze raz stanie do walki.
Jak sobie pomyślę o I i II Korpusie Numidijskim to zaczynam się cieszyć. :D
questorek2
12-03-2014, 00:07
Od patcha 1.9 gra Kartaginą to jakas masakra, wszyscy z wyjątkiem dwóch frakcji (Nowej Kartaginy i Epiru) Cię nie lubią, albo nienawidzą... I o ile do pewnego stopnia jest to fajne wyzwanie, to potem absolutnie wszyscy Cię zaczynają atakować i jest to frustrujące... W Afryce najazdy Getulów i tych na wschód od Getulów (nie pamiętam ich nazwy), w Iberii to w ogóle co chwilę jakieś plemię Ci wypowiada wojnę, nie ma szans, żeby utrzymać te wszystkie tereny i jeszcze prowadzić równocześnie ekspansję, bo nie starcza na to sił. Trochę przesadzili :roll: I do tego jeszcze Garamantowie, którzy robią co chcą z Libią :P
dawid621
12-03-2014, 00:31
ee tam wcale nie jest tak ciezko o ile sie znajdzie tzw "zloty srodek", w moim przypadku bylo nim sprzymierzenie sie z rzymem, chociaz grajac kartagina bardzo ciezko do tego doprowadzic (najlepiej porzucic sojusz z nowa kartagina i rozpoczynac wojny ze wszystkimi panstwami z ktorymi wojny toczy rzym, wtedy mimo wielkiej niecheci rzymianie przekonaja sie do kartaginy) chociaz za cholere nie udalo mi sie przekonac rzymu (do konca jego istnienia ;) ) do sojuszu wojskowego, nawet za astronomiczne sumy pieniedzy. Tak ze jak ktos ma problemy z rozpoczeciem gry Kartagina (ja mialem chyba z 4 podejscia), to sprobujcie w ten sposob, mimo ze jest to bardzo niehistoryczne to ulatwia poczatek.
questorek2
12-03-2014, 00:44
ee tam wcale nie jest tak ciezko o ile sie znajdzie tzw "zloty srodek", w moim przypadku bylo nim sprzymierzenie sie z rzymem, chociaz grajac kartagina bardzo ciezko do tego doprowadzic (najlepiej porzucic sojusz z nowa kartagina i rozpoczynac wojny ze wszystkimi panstwami z ktorymi wojny toczy rzym, wtedy mimo wielkiej niecheci rzymianie przekonaja sie do kartaginy) chociaz za cholere nie udalo mi sie przekonac rzymu (do konca jego istnienia ;) ) do sojuszu wojskowego, nawet za astronomiczne sumy pieniedzy. Tak ze jak ktos ma problemy z rozpoczeciem gry Kartagina (ja mialem chyba z 4 podejscia), to sprobujcie w ten sposob, mimo ze jest to bardzo niehistoryczne to ulatwia poczatek.
Tyle, że Rzym nie zapewni Ci raczej bezpieczeństwa czy wsparcia wojskowego, po uporaniu się z Etruskami zaczynają walczyć z barbarzyńcami w Galii i Germanii, a główne teatry działań Kartaginy to Afryka i Iberia :P
dawid621
12-03-2014, 02:25
Ale tu nie chodzi tyle o jakas pomoc ze strony rzymu co o to by nie miec z nim wojny, bo ogolnie mozna zauwazyc ze w grze przewaznie tworza sie na poczatku dwa stronnictwa jezeli chodzi o sojusze, i bedac w tym wiekszym, tym do ktorego nalezy rzym, jest ogolnie latwiej. Na poczatku glownie za sprawa sojuszy jestesmy w nieciekawym polozeniu, bo libia ma przewalone od afrykanskich panstewek, nowa kartagina od plemion iberyjskich i getulow, epir predzej czy pozniej padnie, a o Etruskach szkoda nawet wspominac (chociaz walczac przeciw nim napsuli mi troche krwii):P i wychodzi w koncu na to ze po kilkunastu turach jestesmy sami i kazdy chce nas zniszczyc. Natomiast bedac w dobrych stosunkach z rzymem, ktory w wiekszosci przypadkow wypowiada wojne epirowi, robiac to samo w akcie liuzodupstwa :P automatycznie mamy dobre stosunki z praktycznie cala grecja + egipt zaczyna na nas patrzec przychylniej, a przynajmniej w mojej kampanii pomoc egiptu byla kluczowa w rozbijaniu natretnych afrykanskich plemion. Pozniej kiedy Kartagina urosnie w sile i wchlonie kilka mniejszych panstewek mozna dopiero szalec i przykladowo wbic rzymowi przyslowiowy noz w plecy ;) poza tym ta gra nie jest tak schematyczna by zawsze rzym zajmowal sie galami i germanami po zwycieskiej walce z etruskami. W moich kampaniach czesto interweniowal chociazby w grecji, czy wlasnie w afryce.
questorek2
12-03-2014, 06:18
Czy ja wiem? Ostatnio jak grałem Kartaginą, to wyeliminowałem Rzym bez problemu, używając do tego jednej, niepełnej armii i małej floty (do blokowania Neapolu) :D Ale pomógł mi Epir, który zajął Brundisium i utrzymujący się w Velathri Etruskowie. Tak więc nie uważam, że Rzym to jakiś wartościowy sojusznik. Zauważyłem, że po ostatnich patchach Rzym jest bardzo często podbijany przez Celtów z północy i Greków. Ci drudzy najczęściej lądują w Brundisium i to zarówno Epir jak i Sparta czy Ateny (widziałem jak u mnie Brundisium zajęły Epir i Sparta, a na let's play'u widziałem, jak zajęły je Ateny :P ) Więc z tym grecko-rzymskim sojuszem to różnie bywa. :P
Ituriel32
12-03-2014, 17:45
Ja się już nauczyłem po swojemu grać Kartaginą. Rzym olać i tak padnie w boju z barbarzyńcami. Protektorat z Nową Kartaginą zerwać i zapomnieć.
Skupić się na państewkach afrykańskich afryce, i umocnić swoją tam pozycje.
questorek2
13-03-2014, 19:51
Zacząłem sobie wczoraj grać Kartaginą wg waszych porad... Od razu zerwałem protektorat z Nową Kartagina, wypowiedziałem wojnę Etruskom, co by przypodobać się Rzymskim psom... Potem Rzym wypowiedział wojnę Epirowi, a ja zrobiłem to samo. W geście wdzięczności Rzymskie kundle... Wypowiedziały mi wojnę :evil: :evil: :evil: I jeszcze zajęli Apollonię, przez co mają kolonię w Grecji :roll: :D
Gajusz Mariusz
13-03-2014, 20:08
Nie przesadzajmy, kampanie różnie się układają. Nie oczekujmy takich samych posunięć AI mimo jej nie najwyższych lotów ;)
( ͡º ͜ʖ ͡º)
13-03-2014, 20:09
Nie oczekuj, że największy wróg nie wypowie ci wojny tylko dla tego że ty jego wrogom.
questorek2
13-03-2014, 20:22
Nie oczekuj, że największy wróg nie wypowie ci wojny tylko dla tego że ty jego wrogom.
No co ty :P Tylko zdałem sobie sprawę, że szansa na sojusz Rzymsko-Kartagiński to 0,01 % :D
dawid621
13-03-2014, 20:32
haha czyzbym mial az takie szczescie w takim razie? :D szkoda ze nie zrobilem screena zanim zniszczylem rzym, zobaczylibyscie ze to mozliwe ;) jedynie co do Syrakuzy w pewnym momencie wypowiedzialy mi wojne mimo ze staralem sie miec z nimi dobre stosunki, przez co moje relacje z rzymem tez sie pogorszyly ale po zniszczeniu ich udalo mi sie je naprawic i gdybym sam Rzymowi nie wypowiedzial wojny on pewnie nigdy by tego nie zrobil ;)
Każda kampania jest nieco inna, jak pierwszy raz grałem Rzymianami to dogadałem się z Kartagina i do końca byliśmy niczym dwaj bracia... A podczas kampanii Kartagińskiej też zachowałem pokój z Rzymem do czasu aż sam ich zdradziecko zaatakowałem :lol:
( ͡º ͜ʖ ͡º)
13-03-2014, 20:38
Kampanie się różnie układają. Fakt, że udało ci się zawrzeć sojusz z rzymem nie jest taki nadzwyczajny. Wpływ na ta może mieć też poziom trudności i ród którym się gra.
questorek2
13-03-2014, 20:43
No w sumie grając Barkidami to się nie dziwię, oni chyba mają nawet - 10 % do dyplomacji?
Gajusz Mariusz
13-03-2014, 20:51
O tak. Kampania Barkidami była moją cienką czerwoną linią. Po niej można wszystko (no prawie) grać na legendzie :D
questorek2
13-03-2014, 21:20
I tak jest lepiej niż na początku, gdy dyplomacja była tak skopana, że absolutnie wszyscy Cię nie nienawidzili, a każdy poseł usłyszał "Go f*ck yourself" :D Pamiętam jak grałem pierwszy raz Rzymem, rodem Juliuszów to absolutnie cała mapa mnie nienawidziła, jak podpisałem z kimś pakt o nieagresji to był sukces :P :P
questorek2
14-03-2014, 19:47
Spróbuję dziś zagrać Magonnidami, zobaczymy jak wyjdzie :P Bo tą kampanię Barkidami skopałem całkowicie, toczę wojnę z Etruskami i całkiem nieźle rozwiniętym Rzymem ;)
Grając Barkidami poddałem się, wszyscy mnie zaatakowali, doszło nawet do niecodziennego zjawiska gdy armia getulów dosłownie zadeptała moje wojsko broniące bramy obwarowanego miasta.Potem spróbowałem sił Magonidami i było znacznie łatwiej(co opisałem wcześniej).
Swoją drogą Rzymskim odpowiednikiem Barkidów jest ród Junii który powoduje od początku wrogość wszystkich nacji...
questorek2
14-03-2014, 21:14
Właśnie pograłem jakieś 5 tur Magonidami i widać znaczną różnicę :P Przede wszystkim udało mi się zacieśnić stosunki z Etruskami, Epirem i Masesyliami, dodatkowo Epir zajął Brundisium, przez co wojna z Rzymem jest łatwiejsza (zauważyłem, że to ich główna baza wypadowa na Sycylię) :twisted: I zmieniłem trochę taktykę - najpierw buduję gospodarkę i gram pasywnie, a dopiero potem prowadzę ekspansję :D
dawid621
14-03-2014, 21:50
rodem Barakidow to szczerze mowiac nie wiem czy w ogole da sie cokolwiek ugrac, czlowiek jest udupiony przez wszystkich juz na samym poczatku ;)
questorek2
14-03-2014, 21:51
rodem Barakidow to szczerze mowiac nie wiem czy w ogole da sie cokolwiek ugrac, czlowiek jest udupiony przez wszystkich juz na samym poczatku ;)
Barkidzi to taki Kartagiński PiS :lol: Eh i oczywiście Syrakuzy i Rzym już na mnie chcą napaść :roll: Więc będę musiał zająć Syrakuzy i tam stworzyć jakiś garnizon na Rzymian, bo ekspansja na Półwysep Apeniński mi się póki co nie widzi. Jak już to na Cosentię, bo jej idzie łatwo bronić, ale wtedy odsłonię 2 porty na Sycylii :D
( ͡º ͜ʖ ͡º)
14-03-2014, 22:27
Grałem barkidami na poziomie legendarnym i nie było tragedii. Odpowiednie wykorzystanie słoni jest kluczem do zwycięstwa/przetrwania. W italii moje główne siły złożone z falangitów, jazdy kartagińskiej i najemników bez problemu podbijały kolejne miasta. Getulami zajeła się nowa kartagina. W hiszpanii sytuacja wyglądała najgorzej. Po zdobyciu 2 miast moja ekspansja się zatrzymała. Ze względu na brak koszar 2 poziomu na tym obszarze, byłem pozbawiony falangitów, więc moja armia w hiszpanii była zbieraniną libijskich hoplitów i najemników którzy byli o wiele słabsi od tych w italii. Moją ekspansje zatrzymało 1 plemię iberyjskie którego nazwy nie pamiętam. Staneli sobie 2 pełnymi armiami w pobliżu miasta otoczonego murami. Mieli ponad 2 krotną przewagę liczebną a do tego mury przeciwko którym moje słonie nie zdziałały by zbyt wiele, więc atak na to miasto byłby samobójstwem. Hiszpanie też nie kwapili się z atakiem. Postanowiłem poczekać, aż armia w italii dobije Rzymian i przypłynie do hiszpanii.
Wtedy niestety popsuł mi się autosave i straciłem kampanię bo jakiś idiota z CA wpadł na genialny pomysł usunięcia opcji ręcznego zapisu gry na poziomie legendarnym :?
Nie wiem jak potoczyła by się dalej ta kampania ale podejżewam, że po przybyciu armii z italii bez problemu podbił bym całą Hiszpanię a później resztę świata.
POZDRO DLA FANÓW :geek:
questorek2
14-03-2014, 22:34
Wiesz, z Iberią jest taki problem, że tam panuje powszechna miłość między plemionami i każdy Cię nienawidzi :D Kiedyś grałem Barkidami i co turę jakieś inne, wrogie plemię Iberyjskie wypowiadało mi wojnę :D W efekcie co turę musiałem odpierać ataki pełnych armii na Qart Hadasht, do tego jeszcze Getulowie rozbili Nową Kartaginę i zajęli Gibraltar :roll: W Iberii najlepiej trzeba mieć 2 armie, bo jedną się nic nie zdziała. Najlepiej jest tam siedzieć w Qart Hadasht, dopóki nie przeprowadzi się 2 dobrych armii przez Pireneje, bo Iberię trzeba podbijać od północy. :D Albo zrobić desant w Tarraco i Gadirze i posuwać się na północ :P
( ͡º ͜ʖ ͡º)
14-03-2014, 22:47
Na początku podbiłem miasto na zachód ode mnie. Właściciele tej osady zostawili ją bez opieki i ruszyli na południe w kierunku pustych miast nowej kartaginy która z kolei wzięła wszystkie armie i popłyneła sobie na baleary... WTF :?: Odbiłem 2 miasta przy Giblartarze które nowa kartagina porzuciła i miałem już te 3 miasta w hiszpanii. Wtedy właśnie wojnę wypowiedziało mi to plemię z obwarowanym miastem i 2 pełnymi armiami.
Nowa kartagina poszła sobie na getulów i podbiła ich miasto podczas gdy ich armia biegała gdzieś po pustyni.
questorek2
14-03-2014, 22:58
Na początku podbiłem miasto na zachód ode mnie. Właściciele tej osady zostawili ją bez opieki i ruszyli na południe w kierunku pustych miast nowej kartaginy która z kolei wzięła wszystkie armie i popłyneła sobie na baleary... WTF :?: Odbiłem 2 miasta przy Giblartarze które nowa kartagina porzuciła i miałem już te 3 miasta w hiszpanii. Wtedy właśnie wojnę wypowiedziało mi to plemię z obwarowanym miastem i 2 pełnymi armiami.
Nowa kartagina poszła sobie na getulów i podbiła ich miasto podczas gdy ich armia biegała gdzieś po pustyni.
Chyba mówisz o mieście Kartuba, które jest własnością Turdetanów ;)
( ͡º ͜ʖ ͡º)
14-03-2014, 23:00
Nie pamiętam nazw miast i frakcji hiszpańskich i chwilowo nie mogę sprawdzić.
questorek2
14-03-2014, 23:02
Nie pamiętam nazw miast i frakcji hiszpańskich i chwilowo nie mogę sprawdzić.
Na zachód od Qart Hadasht są 2 miasta z murami - Kartuba Turdetanów i Ebora Celtyków, więc któraś z tych ;)
Gajusz Mariusz
14-03-2014, 23:03
Dla zainteresowanych grą Barkidami mój post z 1 stycznia 3:20 w tym temacie ;)
Nikt z was nie próbował Hannonidami grać? Wedle mnie najlepsze bonusy ze wszystkich mają (+10% zasięgu armii :D).
questorek2
14-03-2014, 23:14
Nikt z was nie próbował Hannonidami grać? Wedle mnie najlepsze bonusy ze wszystkich mają (+10% zasięgu armii :D).
Ale za to mają + 10 % do kosztu werbunku jednostek innych niż najemnicy, co dla mnie ich dyskredytuje w grze Kartaginą, która na początku nie jest imperium finansowym ;)
Mariusz ja mam taki plan - Najpierw podbić całą Afrykę Północną , od Getulów aż po Cyrenajkę, potem zacząć podbijać Iberię (gdzie utrzymuje się mój garnizon w Qart Hadasht), w międzyczasie wstrzymywać Rzymian na Sycylii, a potem uderzyć na nich przez Alpy i z Sycylii :D
( ͡º ͜ʖ ͡º)
14-03-2014, 23:17
Ja grałem barkidami nie dla bonusów tylko dla kary do stosunków dyplomatycznych :idea:
Chciałem sprawdzić czy, żeczywiście jest tak ciężko jak wielu użytkowników twierdzi.
Gajusz Mariusz
14-03-2014, 23:32
Pamiętam jakiś bug w którymś mieście nadmorskim w Iberii. Po zdobyciu i rozwinięciu miasta, ciągle miałem celtyckie oppidium zamiast murów. :D . Pamiętam bo atakował mnie tam spam armii wszystkich iberów :lol:
( ͡º ͜ʖ ͡º)
14-03-2014, 23:44
@UP
To akurat nie jest bug 1 miasta. Nie orientuję się za bardzo ale to się tyczy chyba wszystkich miast albo przynajmnniej kilku. Jeżeli możesz to włącz sobie kampanie swebami, zaatakuj najbliższe miasto bojów i rozegraj bitwę ręcznie. Pamiętam, że dziwne rzeczy się tan działy ale możliwe, że to tylko w kampanii multiplayer.
@mariusz; questorek2
W kampanii kartaginą, a zwłaszcza barkidami, nie należy narzucać sobię jakiejś określonej taktyki ani planu gry. Swoje posunięcia trzeba dostosować do poczynań i sytuacji innych frakcji i wykorzystać nadażające się okazje.
Mariusz ja mam taki plan - Najpierw podbić całą Afrykę Północną , od Getulów aż po Cyrenajkę, potem zacząć podbijać Iberię (gdzie utrzymuje się mój garnizon w Qart Hadasht), w międzyczasie wstrzymywać Rzymian na Sycylii, a potem uderzyć na nich przez Alpy i z Sycylii :D
Nie wiem czy nie lepszym planem byłoby zwasalizować jednych z Numidów, co może dać dostęp do jednostek kawalerii innych niż najemnych...
Ituriel32
15-03-2014, 15:38
Ja gram zawsze Hannonidami. Wizualizuję Numidię i Lusitianę w Hiszpanii. Gram bez słoni, za silne są.
questorek2
15-03-2014, 16:25
Przypomni mi ktoś czy Cyrenajka to Numidowie? Czy kultura pro-grecka?
Ituriel32
15-03-2014, 16:39
Teoretycznie grecka (hellenistyczna), w grze powinna być egipska.
questorek2
15-03-2014, 16:40
Teoretycznie grecka (hellenistyczna), w grze powinna być egipska.
Sprawdziłem i - o dziwo - kultura nomadzka :o Bo chciałbym ich zwasalizować, ale boję się, że ich Egipt podbije :roll: :D
Ale skąd egipska, skoro Egipt był w tym czasie pod ogromnym wpływem kultury hellenistycznej? Już od Alexandra w zasadzie ;)
Ituriel32
15-03-2014, 20:06
To był skrót myślowy. Chodziło mi o to że powinna mieć taką samą jak Egipt. Co i tak było błędnym rozumowaniem. :roll:
@wybobrak. Rozchodziło mi się o to że dla początkującego gracza wybór Barkidów do pierwszej rozgrywki mija się z celem. Poziom trudności gwałtownie wtedy wzrasta. Sam dałem się tak złapać i dostawałem takie wciry że szkoda gadać. Czasami bywam uparty i do Kartaginy wracałem z żelazną konsekwencją, próbując grać i zmieniać/uczyć się. Bardzo bawił mnie np. fakt że na trudnym poziomie wyzwania ogarniałem grę dużo łatwiej niż na niższych poziomach. :eek: Dość szybko (swoje musiałem przegrać) wpadłem na pomysł kierowani inną rodziną. Wybór padł na Dynastie Hannonidów, i od tego czasu już nie narzekam.
Kartaginą grałem w dużej kampanii coś koło 6/7 pacza. Teraz czekam aż wyjdzie 12 który oddaje pod nasze panowanie Ibossim.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
"Hannibal u Bram", pacze 11 i 12, zmieniły dużo u Kartaginy i jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym jak się teraz gra.:cool:
- Powiększenie ziemi początkowych Kartaginy o region Ibossim naprawdę zwiększyło potencjał z jakim rozpoczynamy rozgrywkę. Do ofensywy w Hiszpanii ma teraz solidne podstawy. Drobny problem zaczyna się kiedy komputer zaczyna pływać.
- Naprawdę nie wiem o co się rozchodzi z zmianą bonusy "tym o najemnikach" Kartaginy. Teraz działa on na zasadzie -20% do kosztu utrzymania najemników i bardzo podoba mi się w tym kształcie. Nie pamiętam jak brzmiał wcześniejsza treść tego bonusu?
- Grając trzeba inaczej patrzeć na najemników, którzy dają nam ogrom możliwości . Kartagina to prawdziwy potwór ofensywny, mają coś koło 10 (jedna linia w pasku) frakcyjnych najemników . Jeśli nie wyczerpaliśmy limitu, to możemy w każdym momencie nająć zarówno słabiutkie jak i bardzo mocne jednostki.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kampania Kartaginy ukończona. Jest to idealna nacja do kampanii internetowych. Twórcy się poprawili. Da się teraz wyczuć specyficzny klimat tej nacji, odczuć też jej moc. Ale tylko w ręku gracza, po podciągnięciu gospodarki, i wymaganej zmianie stylu gry.
Ja stawiałem tylko podstawowy czerwony budynek, inne nie były mi potrzebne. Cały sens gry tą nacją opiera się na najemnikach. Grałem tak: wysyłałem generała z obstawą 4-5 jednostek i dopiero na miejscu najmowałem najemne ludzkie mięso i rzeźników, a później robiłem włam na imprezę xD . U Kartaginy KAŻDA armia jest groźna, jeśli są pieniądze. Ta nacja ma tak ogromny wybór najemników, że aż nie wiem jak to opisać: Samych frakcyjnych mamy coś koło 11 rodzajów oddziałów, których możemy nająć od 1-4 sztuk. Do zakładki o nich zaglądałem co chwilkę.
Wojnę domową stłumiłem najemnikami :eek:, powołałem pod broń 3 nowe armie złożone głównie z nich, wolne miejsce zapchałem dopiero podstawowymi włócznikami.
Mam problem ze zwycięstwem ekonomicznym Kartaginą. Teoretycznie wszystko idzie ok, ale nie rozumiem schematu dotyczącego umów handlowych. Do osiągnięcia wyżej wymienionego zwycięstwa potrzeba 25 podpisanych umów, ale jak to zrobić, jesli np: Kaledonowie mają region z dostępem do morza, a umowy podpisać nie mogę (mimo dobrych stosunków), to samo dotyczy Sparty. Dostęp do morza mają, ale symbol umowy zaznaczony jest na czerwono. Na etapie gry w jakim się znajduję (88 P.N.E), jest tak ciasno na mapie, że ciężko o te przeklęte 25 umów, więc tym bardziej frustrujące jest to że z frakcjami z którymi teoretycznie mógłbym je podpisać, są niedostępne, choć położenie na mapie sugeruje coś innego.
Dostęp regionu do morza to nie wszystko. Osada danego regionu musi być nadmorską (portową), a ponadto potrzebne jest jeszcze nieprzerwane przez inną nację połączenie regionu ze stolicą nacji z regionem portowym, by handel był możliwy.
To zmienia postać rzeczy. Dzięki za info. Wychodzi na to że wszystko zależy od tego jak komputer "przetnie" sobie drogi handlowe jeśli będę miał szczęście, to uda mi się podpisać te umowy :confused:
Już na samym początku ma je nieźle poprzecinane. Z taką Spartą nie pohandlujesz, dopóki nie zdobędzie ona regionu startowego Aten. Kaledonowie zaś musieli by mieć oprócz startowego jeszcze region leżący na południe od niego i następny z któryś dwóch portowych na samym południu wyspy (Kornwalię lub Londyn). Z Brytów bez przeszkód możesz pohandlować z Icenami, plemieniem Dumnonii czy Ebdanii w Irlandii.
Tak, tylko że te frakcje się nawzajem zwalczają, i tacy Ebdanowie dla przykładu z którymi miałem umowę handlową są już wspomnieniem, co powoduje że ilość moich umów oscyluje cały czas w granicach 18-21, strasznie to frustrujące. Nie mniej dzięki za odpowiedź, trochę to wyjaśniło mi ogół, bo było to dla mnie niejasne.
Ituriel32
26-07-2014, 06:20
Aby osiągnąć zwycięstwo ekonomiczne trzeba grać według planu prawie od początku kampanii. Tak aby na początku zostawić sobie kilka nacji w mniej ważnych prowincjach, ale tak by nie graniczyły bezpośrednio ze sobą bo na pewno zaczną się zwalczać.
A w przypadku zaawansowanej kampanii czeka cię kilka wymuszonych buntów na własnych terenach. Teoretycznie na obcych ziemiach też można próbować, ale w zależności od poziomu trudności będzie to proces bardzo żmudny lub bardzo bardzo żmudny lub po prostu nie możliwy. Powodzenia
Dzięki opcji wyzwalania zdecydowanie łatwiej jest tego dokonać barbarzyńcami. Ja sam ekonomiczne zwycięstwo osiągnąłem Swebami.
Aby osiągnąć zwycięstwo ekonomiczne trzeba grać według planu prawie od początku kampanii. Tak aby na początku zostawić sobie kilka nacji w mniej ważnych prowincjach, ale tak by nie graniczyły bezpośrednio ze sobą bo na pewno zaczną się zwalczać.
A w przypadku zaawansowanej kampanii czeka cię kilka wymuszonych buntów na własnych terenach. Teoretycznie na obcych ziemiach też można próbować, ale w zależności od poziomu trudności będzie to proces bardzo żmudny lub bardzo bardzo żmudny lub po prostu nie możliwy. Powodzenia
No właśnie do tego doszedłem po waszych podpowiedziach:o, tylko że zaczynając kampanię z założeniem zwycięstwa ekonomicznego nie do końca byl dla mnie jasny ten system umów handlowych. No nic postaram sie zszyć co się da, a jak nie... to pozostanie zacząć od nowa:confused:
Dzięki opcji wyzwalania zdecydowanie łatwiej jest tego dokonać barbarzyńcami. Ja sam ekonomiczne zwycięstwo osiągnąłem Swebami.
Dobrze wiedzieć. No ale ja chciałem (z racji specyfiki tej nacji) osiągnąć zwycięstwo ekonomiczne, właśnie Kartaginą. Trochę poniosła mnie wyobraźnia i zabrakło chłodnej kalkulacji :)
Zamiast podbijać twórz protektoraty z umowami.
Ituriel32
26-07-2014, 15:07
Ja na ekonomiczne wytypowałem sobie Kartaginę i Ateny (tu sukces) z racji historycznej specyfiki tych nacji. Co najśmieszniejsze te kraje nadają się do tego tak średnio:confused:. Główny problem to przyblokowanie militarnych podbojów przez sieć sojuszy, jak i zniszczenie zbyt dużej liczby krajów w trakcie trwania rozgrywki.
W późniejszym terminie mam zamiar wypróbować barbarzyńców bo ma być nimi łatwiej.
Kartagina ma akurat fajne warunki na zwycięstwo militarne związane z kontrolą portów, więc nie jest tak źle.;)
Samick
Zamiast podbijać twórz protektoraty z umowami.
Ale to wymaga prowadzenia innej polityki w grze. Nie wolno wtedy wzywać sojuszników na pomoc. I w zaawansowanej kompanii działa to tylko z odrodzonymi nacjami. Jest to w zasadzie metoda na rozgrywkę od nowa.
Przy czym zdarzyło mi się kilka razy że taki kraik nie chciał się zgodzić na handel i kosztem upadku reputacji powtarzałem proces.
Z racji historycznej specyfiki Kartagina nawet w zwycięstwie kulturalnym potrzebuje miedzy innymi mieć określoną ilość umów handlowych (na szczęście tylko 10). W dodatku kultura punicka jest chyba najsłabiej reprezentowana spośród wszelakich kultur, więc posiadanie regionów w 35 prowincjach z własną dominującą kulturą stanowi dość duże wyzwanie. Obecnie w 74 turze brakuje mi do zwycięstwa specjalnego budynku, 19 technologii, trzech prowincji (całej Persji i Hellady oraz stolicy Akwitanii) oraz przynajmniej po jednym regionie w 26 prowincjach z dominującą własną kulturą. Chociaż umów handlowych mam nadwyżkę (13 z wymaganych 10). Moje kartagińskie podboje zostały dopiero powstrzymane przez sojusz Sparty z Odrysami. Teraz skupiam się na jak najszybszej rekrutacji armii i posłanie ich z odsieczą na Bałkany.
Przydałby się opis na początku, taki jak u innych nacji. :)
Gajusz Mariusz
21-10-2014, 01:10
Postanowiłem pociągnąć zatrzymaną kiedyś tam kampanię Kartaginą. Zastana sytuacja jest taka że mam pod swoją władzą (osobiście i przez sojusze) całą północna Afrykę, Iberię, połowę Galii, Sycylię i Italię po Alpy. Uderzenie na Helwetów się powiodło bez większych trudności. Jednak mając wojnę z całą Grecją i Macedonią postanowiłem desantować się pod Apollonią. Jakież było moje zdziwienie gdy w następnej turze dwóch szpiegów okrutnie zabawiło się z moją armią i zaraz potem w tej samej turze zainkasowałem uderzenie ... 3 armii Sparty (jednej pełnej, dwóch o sile 8 i 14 jednostek) Epicką batalię przegrałem tracąc całą, 20-jednostkową armię (kiedy to poprzednio się stało?:hmm:), dowódca na słoniach walczył na koniec kilka minut samotnie :D ale Sparta militarnie prezentuje się w tej chwili jak zawodnik w wadze muszej i wyślę następna armię. Ta zniewaga krwi wymaga! :P Na zapleczu (czyli w stolicy) rekrutuję armię z samych najemników, muszę ich iluś tam mieć do zwycięstwa militarnego. To będzie dla mnie nowość, jakoś najemnikami głowy sobie nie zaprzątałem w poprzednich kampaniach. Podsumowując, miłe zaskoczenie poziomem agresji. Oby tak dalej!
Ituriel32
21-10-2014, 06:23
Kartaginą gra się teraz dużo lepiej, śmiesznie jest.
Co do inwazji na Helladę to proponuje powołać nową armie lub dwie i wzmocnić ją tak do połowy słupka najpotrzebniejszymi jednostkami, zaś najemników zwerbować dopiero na miejscu. Korzystając z najemników frakcyjnych (u Kartago są świetni) i miejscowych. Widok greków podbitych przez greków, powinien zwrócić trud tej wyprawy.:D
Gajusz Mariusz
16-11-2014, 11:10
Skończyłem kilka dni temu kampanię Barkidami. Grałem tak by ustrzelić jednocześnie zwycięstwo kulturowe i militarne. Wracając do mojego poprzedniego postu-podbiłem Helladę i... zatrzymałem się. Mimo prowadzonych wojen z Hellenami z Azji Mniejszej (byli sojusznikami tych z Grecji właściwej) postanowiłem zagrać na "zdobycie serc" i pilnując ich poszedłem na wschód gdzie dołączyłem do wojny Hellenowie vs Wschód. Z biegiem czasu poprzez umowy handlowe, PON-y, sojusze obronne staliśmy się sojusznikami militarnymi.:ok: Gdy zwyciężyłem kulturowo, brakowało mi kilku prowincji do zwycięstwa militarnego, więc postanowiłem nie porzucać kampanii. Gdy brakowało mi jednej, AI zaczął mnie porządnie wpieniać. Gdy zdobywałem kosztem ostatnich niedobitków z Azji kolejne prowincje, sojusznicy... tracili jakiś zbuntowany region. W końcu wydzieliłem dwie armie do pilnowania zagrożonych regionów na ich ziemiach i po kilkunastu następnych turach w końcu się udało... Ufff... Teraz kolej na zwycięstwo ekonomiczne Atenami. Kiedyś się tam zatrzymałem, pora odnowić przygodę z Ateną:P.
Dwa zwycięstwa w jednej grze? :|
Kombinacje z odczytem zapisu gry przed pierwszym i brnięcie do drugiego oraz inne akcje w ten deseń?
Nie trzeba wczytywać gry, można wykonać kilka warunków końcowych w 1 kampanii. ;D
Gajusz Mariusz
16-11-2014, 11:30
Samick, nie. Po prostu grałem dalej, mimo że żadnego odblokowania osiągnięcia na STEAM i tak nie miałbym (militarnych miałem jednak kilka wcześniej...). Szkoda mi było nie zdobyć tych kilku prowincji, tak dla własnej satysfakcji. Na ekonomiczne brakowałoby potencjalnych partnerów handlowych... :D, bo kasy na tym etapie miałem po uszy.
Spodziewałem się błędu gry, dziwnych kombinacji, a Tobie się tylko nudziło. Zawiodłem się. ;(
Henryk5pio
31-03-2015, 18:08
Były wprowadzane jakieś zmiany w Rome II u Kartaginy ostatnio? Bo co zaczynam grę, to maks w 3 turze (i to nawet Hannonidami, którzy mają do dyplomacji bonus) Syrakuzy i Rzym się na Mnie rzucają... Jak jeszcze Syrakuzy ostatkiem sił potrafię podbić, tak potem, albo muszę rozpuścić najemne armie, albo grozi mi krach finansowy... Z tego powodu nie ma możliwości, aby pokonać Rzym, który szybko ma 3 armie po 10-15 jednostek. Dziwi Mnie to, bo tak jakoś w styczniu dwa razy pod rząd podbiłem Kartaginą Rzym, a dziś zachciało Mi się osiągnąć Puniczyjkami zwycięstwo ekonomiczne i kicha, a bez eliminacji Rzymu i Syrakuz nie mam szans na spokojną rozgrywkę...
Kartagina w głównej kampanii to nadal spore wyzwanie. Grając po dłuższej przerwie Barkidami mogę napisać tylko - rzeźnia, zwłaszcza Sycylia była strefą nieustannej wojny. Na początku zostałem wypchnięty z wyspy przez siły rzymskie, utraciłem również Karsalis, gdyż przeżywałem dramat finansowy. Na szczęście dzięki podbojom w Afryce, kosztem Garamatów i Libii miałem na tyle ustabilizowane finanse, by utrzymać armię zarówno w Hiszpanii. jak i w Afryce. Sporo czasu zajęło mi odbijanie moich startowych włości, a przełomowa okazała się wojna Massalii z Rzymem. Obecnie trwa wojna połączonych sił Kartaginy, Arwenów, Massalii, Nowej Kartaginy przeciwko Atenom, Macedonii, Sparcie i Egiptowi. Rzym upadł - ale daleko do napisania Kartagina zwycięska. Najciekawsza kampania jaką rozgrywałem już od dawna i bardzo wymagająca.
Ituriel32
05-05-2015, 10:45
Tak się technicznie spytam. Z jakich bonusów korzysta Kartagina (Rzym) gdy dowodzi nią komputer. Chodzi mi o to która rodzina niby nimi gra?
Straszyliście co najmniej niekomfortowym startem kampanii, więc dla od stresowania wybrałem ród Hannonidów, oczywiście tradycyjnie na poziomie bardzo trudnym. Zauważyłem, że jest różnica w dyplomacji, więc faktycznie może być nieco łatwiej niż pozostałymi rodzinami, ale nie mam w zwyczaju powracać do tej samej frakcji, byle tylko rozegrać to samo innym rodem, więc prawdopodobnie poprzestanę na Hannonidach.
Od samego początku niepokoje wśród ludności, więc obniżyłem maksymalnie podatki i zainwestowałem w świątynie. Rozplanowałem działania, postanowiłem pozostawić wschodnie regiony samym sobie. Karalis i Carthago są solidnie ufortyfikowane, więc będę w stanie ich bronić, natomiast Lilybaeum spisałem na straty. Niepokoje w tym regionie są ogromne, a Rzym oraz Syrakuzy mają ochotę włączyć tą osadę do swoich włości. Natomiast moją ekspansję poprowadzę na półwyspie iberyjskim. W kwestii rozwoju postawiłem na ścieżkę militarną, ponieważ uznałem, że moje armie powinny składać się z kartagińskiej jazdy oraz hoplitów.
Marzyła mi się Kartuba, tym bardziej że od początku trwała wojna z Turdetanami, ale po rozwiązaniu moich pierwotnych, słabych i niepotrzebnych oddziałów w Qart Hadasht, mocno rozochoceni Edetanowie wypowiedzieli mi wojnę. Mało tego na moim terytorium stawili się Arewakowie, najwyraźniej z zamiarem podbicia moich ziem, gdyby się to z jakiś względów nie udało ich sojusznikowi. Niestety dla moich wrogów, popełniali oni niewłaściwe decyzje i los mi sprzyjał. Turdetanowie zostali rozbici w boju przez Nową Kartaginę i wkrótce po tym starciu musieli pożegnać się ze swoją jedyną osadą. Natomiast Edetanowie niczym dzicy narwańcy ruszyli pod mury Tarragony, gdzie zostali rozbici przez Cessetanów. Wykorzystałem okazję zdobywając kolejno Arse oraz Numantię, w przypadku wojny z Arewakami wydatnie dopomógł mój agent. Jeszcze nie opadły emocje, a wojnę wypowiedzieli mi Celtykowie. Właściwie z marszu robiłem ich w polu, a następnie zająłem Eborę. W tym samym czasie utraciłem Lilybaeum na rzecz buntowników, następnie osadę przejęły Syrakuzy. Bardzo zależało mi, aby zabezpieczyć tę flankę, więc podpisałem z nimi umowę handlową oraz pakt o nieagresji. Rzymian udobruchałem sobie papierową wojną z Epirem oraz wypowiedzeniem dotychczasowego paktu Etruskom. Rzymianie mnie zaskoczyli zgadzając się na pakt o nieagresji oraz umowę handlową.
W tej chwili byłem już bezpieczny, przegrupowałem swoje siły w Iberii, ponieważ nadarzyła się okazja do dalszych ekspansji. Luzytanie wyruszyli na Galatów, pozostawiając niechronioną osadę, co oczywiście wykorzystałem, następnie przejąłem z ich rąk wcześniej spaloną w walkach plemiennych Brigantium. Do zwycięstwa militarnego niezbędne jest posiadanie kompletnej prowincji Tarraconensis, jednak na chwilę obecną pakty o nieagresji oraz umowy handlowe z Kantabrami i Cessetanami stanowiły solidną osłonę przed galijskimi plemionami. Między czasie zacząłem handlować Massalią oraz mieszkańcami półwyspu bałkańskiego, co dało mi spory zastrzyk gotówki. Byłem w stanie spokojnie wznosić budowle trzeciego poziomu i jednocześnie rekrutować armie lądowe i floty.
Sytuacja polityczna zdecydowanie się ustabilizowała, chociaż Rzym rozpoczął swoje podboje Illyrii, Cisalpiny oraz Raetii Et Noricum, stając się dla mnie poważnym zagrożeniem. Natomiast Libya została w pełni opanowana przez Egipcjan, również skorych do handlu ze mną. Kartagina, jak do tej pory okazała się jedyną frakcją, z której wszyscy bez wyjątku pragnęli handlować, dosłownie każda nowo poznana frakcja, chociaż nie zapuszczałem się za daleko, bezpiecznie prowadząc politykę. Pokój bywa przyjemny, ale ja zjawiłem się tutaj po to, aby zdobywać, więc kolejno wypowiedziałem obowiązujące pakty Nowej Kartaginie, Masesyliom, Libii oraz Garamantom, by kolejno przejąć ich ziemie: Kartubę, Gadirę, Tingis, Migdol, Iol, Dimmidi, Thapsus, Lepcis, Macomades, Cydamus oraz Garamę. Z dumom ogłaszam, że Kartagina stała się największym znanym imperium.
Powołałem do życia dodatkowe armie, szkoda żeby darmozjady obrastali tłuszczem więc wysłałem ich na Syrakuzy. Szybko zdobyłem Lilybaeum oraz Syracusae. Następnie przeszedłem do likwidowania głównego rywala tj. Rzymu. Mój oponent rozczarował mnie rzucaniem się na silną flotę oraz atakując armie, które co najmniej dwukrotnie przerastały ich liczebnie. Trochę się tych bitew nazbierało, ale ostatecznie zająłem Cosentię, Brundisium, Neapolis, Romę, Velathri, Arminium, Alalię, Genuę, oraz Patavium. Noreię utracili na rzecz Konfederacji Germańskiej, natomiast w Iader doszło do buntu, który stłumiła Sparta. Rzym uciekł z podkulonym ogonem do Delminium i Singidun.
Na tym etapie przekonałem się, że ta kampania nie stanowi absolutnie żadnego wyzwania, więc w ramach skompletowania wymaganych prowincji powróciłem po Tarraconensis, po drodze pokonując Massalię i zajmując Medhlan oraz ich stolicę Massalię. Nie chciałem pozostawiać jednego regionu w rękach właściciela wywodzącego się z innej kultury, więc pozyskałem również Tuluzę z rąk Wolków. Nie było sensu wyruszać na północ, gdyż pozostałe regiony Galii zostały podbite przez Nerwiów, którzy oszczędzili wyłącznie Trewerów. Następnie skierowałem się na wschód i wypowiedziałem wojnę Sparcie. Przeciwnik okazał się zbyt mocny, zmusił mnie do zawarcia pokoju, ale wcześniej zdobyłem Noreię, Iader, Segesticę oraz Epidamnos, a także pokonałem Rzym, przyłączając Delminium i Singidun.
Grecy wysłali silne i liczne oddziały, więc postanowiłem ich zaskoczyć i zaatakowałem nieprzygotowane Ateny, które w swoim posiadaniu dzierżyły pozostałe regiony półwyspu. Wojna była szybka i łatwa. Moje imperium zasiliły Navissos, Pellę, Larissę, Athenai, Antheia oraz Odessos. Następnie wysłałem armie pod osady Spartan i nie było litości. Mogłem się cieszyć całym półwyspem przywłaszczając Apollonię, Pulpudevę oraz Spartę. oczywiście pokłosiem tych zdarzeń była papierowa wojna z Pergamonem oraz Egiptem.
W końcu Egipt ruszył na moje południowe osady, Pergamon natomiast zapłacił za zawieszenie broni. Nim trzon mojej armii dotarł do wybrzeży Afryki, Egipt pokonał moje południowe armie i zagarniał regiony jeden po drugim. Daleko jednak nie zaszedł, a ja zaatakowałem go z obu stron. Błyskawicznie padły Aleksandria, Memphis, Myos Hormos, Diospolis, Ptolemais Theron, Meroe, Askum, Paraitonion, Ammonium, Cyrena oraz Augila. Egipcjanie schronili się w Petrcie, Charmuthas oraz Yathrib błagając o pokój. W Azji mniejszej prym wiodła Galacja oraz Pergamon, które walczyły z siłami Partii, Arachozji, Armenii oraz Pontu. Mieszkańcy półwyspu arabskiego oraz Media Atropatene pozostały neutralne. Szczerze powiedziawszy kampania zaczęła mnie nudzić, a do zwycięstwa potrzebowałem Syrii zajmowanej przez Galację oraz Bosporus, gdzie zamieszkiwali Armeńcy.
Wybrałem sojusz militarny z Galacją oraz wyprawę zbrojną na północ. Wschodnie wojska to łatwy kąsek dla Kartagińczyków. Pont uciekł aż do Mons Regius, natomiast Armeńcy do Tur oraz Gelonos. Ja przywłaszczyłem sobie kolejne regiony i cenne pory, niezbędne do zwycięstwa. Moje nowe nabytki to Olbia, Sołocha, Panticapaeum, Tanais, Phanagoria, Siracena, Samandar, Phasis, Mtskheta oraz Gabala. Z Armeńcami zawarłem rozejm, zaś Pont pozostał na północy, pewnie nieźle tam zmarźli.
Sądziłem, że kampania za chwilę się zakończy, ale niestety brakowało mi kilku portów do zwycięstwa, a osad tego typu niewiele do zdobycia. Wyruszyłem więc na bliski wschód, wcześniej rozprawiając się z Egiptem. Moje armie wycinały wrogów, zdobywając w swym szaleńczym pędzie Petrę, Hegrę, Charmuthas, Yathrib, Adummatu, Durę, Seleucję, Charax, Susę, Persepolis, Gor, Harmozję, Purę oraz Oraeę. Arachozja została doszczętnie rozbita, Partia zaproponowała mi pokój, ponieważ wyraźnie przegrywała z połączonymi siłami Galacji oraz Pergamonu. W dalszym ciągu do zwycięstwa brakowało dwóch portów, więc musiałem zakończyć żywot ludności Trapezuntu, aby zająć Trapezos, a także pokonałem Knossos i dzięki przejęciu Hierapytna zwyciężyłem!
Ituriel32
20-12-2015, 11:37
Grałem ostatnio chwilkę Kartaginą i wyszło mi że coś poszło nie tak.
Jak na nacje słynącą z handlu, miałem wielkie problemy by namówić kogoś do wymiany towarowej. Powód był w zasadzie prosty: nie miałem żadnego surowca, jakiś mają ale nasze satrapię...
mardar282
03-01-2016, 21:21
Grałem ostatnio chwilkę Kartaginą i wyszło mi że coś poszło nie tak.
Jak na nacje słynącą z handlu, miałem wielkie problemy by namówić kogoś do wymiany towarowej. Powód był w zasadzie prosty: nie miałem żadnego surowca, jakiś mają ale nasze satrapię...
Witam,
Rozegrałem Roma2 ponad 1000 godzin, grając w 99 procentach Rzymem, i trochę państwami Greckimi.Po ponad dwóch latach postanowiłem zagrać własnie Kartaginą, nie miałem pojęcia jak duży pozytywny potencjał ma ta gra grając Kartaginą, to co mnie niesamowicie zaskoczyło to trudność gry tą nacją (grałem na poziomie trudnym, wyższy poziom jest dla mnie za trudny:).Przystępując do gry byłem nastawiony na podboje i co to ja nie jestem :), szybko gra sprowadziła mnie W BARDZO POZYTYWNYM SENSIE NA ZIEMIĘ, utraciłem Nowa Kartaginę, Ibizę, z ledwością bronie Sardynię, a ciężar walk toczy się na Sycylii tłumiąc wieczne bunty ( mam świątynie, niskie podatki itp ale to bez znaczenia) i inwazję Rzymian, nie liczę odwiedzin innych nacji:D, każdy oddział w poszczególnych armiach jest na wagę złota, wieczny problem z zachowaniem budżetu by utrzymać armię,zadowolenie,i ogólnie państwo. No to wracam do gry, a tak przy okazji dużo dobrego w 2016 roku!
Takitamx
04-03-2016, 22:51
Kartagina ponad wszystko !
Witam. Gre RTW2 kupiłem sobie w prezencie na Boże Narodzenie 2015 poniewaz jak to zima jest troche więcej wolnego czasu. Tak wiec jestem jeszcze świeżak. Ale do rzeczy. Jestem fanem Starożytnej Kartaginy więc zaczałem od razu z grubej rury na legendarnym. Stwierdziłem ze gra od poczatku na tym własnie poziomie sprawi mi najwiecej przyjemności tym bardziej ze w miare postepów w grze będe ja na bieżąco poznawał. Wczesniej opanowałem tylko sposób walki oraz przeczytałem kilka porad. Oto moje przygody cdn ...
cd...
Jako dynastie oczywiscie wybrałem Barkidów jako najbardziej klimatyczną.
Po kilku nieudanych poczatkach do gry przystapiłem z planem. Unormowania ładu publicznego we wszstkich prowincjach i za wszelką cene utrzymania ich oraz poprawienia ile tylko sie da stosunków z sasiadujacymi nacjami oprócz Rzymu. Pomógł mi w tym dobry dobór generałów. Na poczatku juz Mago w Iberii dostał bonus do ładu publicznego oraz -10% bo wznoszenia budynków religijnych. Pozostali generałowie tez bonusy pozytywne ale juz nie takie dobre. I zacząłem.
Przywódca Kartaginy Hannibal rusza na Sycylię gdzie czeka na niego młody Zabonis ze świtą w postaci słoni oczywiście i razem (obaj Barkidzi) opracowuja plan podbicia Syrakuz jaknajszybciej w celu zabezpieczenia przed Rzymem w nieuchronnej wojnie. Do tego celu postanawiaja wykorzystać flotę pod dowództwem Gisgo jako przynęty. Nim plan wejdzie w życie i nim flota dopłynie na miejsce trzeba było zadbać o ekonomike i dochody zeby skarbiec nie zaczał świecić pustkami. Tak wiec w Kartaginie zmieniłem cieśle okrętowego na przystań a potem port handlowy a w Lilybayum port rybacki oraz swiatynię Tanit. W kilku następnych turach zawarłem tez umowy handlowe z protektoratem Libią, Etruskami, Cyrenajka i Epirem gdyz toczyl również wojne z Syrakuzami i dlatego był mi przyjazny. 5 umów handlowych w sumie dało mi niezły zastrzyk finansów na poczatek. Na Sardyni namiestnikiem został Himilkar który rozbudował tam swiatynie Tanit i forum publiczne oraz trzymał porzadek. W iberii postanowiłem grac pokojowo natomiast. Zawarłem pokój z ta nacją z która mialem wojne (Turdetanowie chyba) a porządek tam trzymał twarda reka Mago który wybudował swiatynie Tanit w Ibossim oraz amfiteatr i koszary w stolicy prowincji i przez kilka poczatkowych tur nie ruszal się z miejsca. A więc jak widać ja poczatkowe tury dość spokojnie przygotowując sie do zrobienia pierwszej otrzymanej misji.
A co na swiecie? W znanym mi Rzym oczywiscie gniecie Etrusków w Italii przez co bardzo sie tam umacnia oraz powstaje koalicja anty Epirowska w której skład wchodza Syrakuzy, Ateny i Sparta, jedynie Macedonia póki co neutralna. W Iberii spokój , jedynie grożnie patrza na siebie Cessetanowie i taka mała sasiadujaca ze mna niebieska nacja chyba na A. A niech sie najpierw oni powybijaja a ja sie poprzygladam i pomieszam im trochę w polityce.
cdn...
Scaliłem posty. Na przyszłość proszę oszczędzić Moderatorom pracy i nie pisać postu zaraz pod swoim własnym w tak krótkim odstępie czasu, tylko edytować. Upomnienie.
Asuryan.
Używaj opcji edytuj albo zacznij pisać AAR.
Takitamx
05-03-2016, 21:44
..cd
A wiec Wojna? Wszystkie inne sprawy schodzą na dalszy plan.
Rzym po szybkim uporaniu sie z ligą Etruska w Italii wypowiedział mi wojne łamiąc dotychczasowy pakt o nieagresji. Było to ok 4 tury i szczerze mówiąc bardzo na to czekałem. Wezwałem swoje protektoraty do wojny papierowej i dzieki temu znacznie polepszyłem z nimi swoje już i tak dobre stosunki. Libia nawet po zbudowaniu całkiem silnej floty oraz jednej pełnej armi ruszyła mi na pomoc w tej wojnie ale nim jej wojska dopłynęły na półwysep apeniński ja miałem juz w swoim posiadaniu cała prowincję Magna Grecja ale nim do tego doszło trzeba było wygrac kilka cieżkich bitew. Oczywiscie szybko też obłożyłem wszystkie miasta podatkami gdyż na poczatku musiały być minimalne i całe finanse podporzadkowałem działaniom wojennym.
Syrakuzy trzeba przejąc!
Po wypowiedzeniu mi wojny przez Rzym wolne jeszcze wtedy Syrakuzy sprzymierzyły sie z moimi przeciwnikami czym przypieczętowały swój los. Ok 5 tury plan zdobycia Syrakuz był juz przygotowany. Moja pierwsza bitwa w tej kampanii rozegrała sie na morzu gdzie silniejsza flota Kartaginy pod dowództwem Gisgo rozbiła w drzazgi flotę Syrakuz jednym uderzeniem po czym zaczeła plądrowanie przybrzeżnych wód, stając sie również przynetą. Przywódca frakcji Hannibal wraz z niewielkimi siłami najemników oraz dwoma młodymi wodzami Zabonisem oraz Mascelem (obaj ze świtą słoni) rozbili tymczasowy obóz nieopodal granicy. Syrakuzy w tym czasie miały juz jedną pełna armię składajacą się w wiekszości z ciężkiej piechoty hoplitów oraz silny garnizon gdyż znajdowały się tam juz koszary. Szturm na miasto ze strony lądu z moimi skromnymi siłami i stoczenie walki na otwartym polu było zatem całkowitym szaleństwem. Na szczeście Hannibal nie był szaleńcem i cierpliwie czekał na wieści o działaniach na morzu. Ja równiez czekałem i włączyłem koniec tury. Tak jak sie spodziewaliśmy niecierpliwi Syrakuzańczycy widzac plądrującą tuz pod ich nosami Kartagińską flotę składająca sie tylko z 5ciu okrętów wypłyneli w morze pełnym składem wraz z morskim wsparciem garnizonowym. Nie docenili jednak już zaprawionych w pierwszym boju Fenickich żeglarzy. Ich niedoswiadczony w walce na morzu Wódz nie dość ze nie umiał skutecznie dowodzic to jeszcze postradał rozum myślac ze samym blaskiem zbroi swojej świty rozgoni ten motłoch wysuwając sie na samo czoło i poległ w płomieniach jako pierwszy pozostawiajac resztę wojska bez dowodzenia. Na krótka chwię dowodzący garnizonem Syrakuz próbował opanować sytuacje ale jego szybkie okrety znów wpadły w pułapkę zbytnio wyprzedzając wolniejsze okrety transportowe i zostały staranowane. Resztę dokończył juz Gisgo paląc pozostałych a kiedy zostali juz tylko sami procarze dał sie pożywić swoim podwładnym. Ta własnie bitwa zdecydowała o losie Syrakuz a ja przekonałem sie ile znaczy dobry generał i skuteczny plan oraz bitewna taktyka. Flota Kartaginy poniosła tylko straty w załodze co było niewspółmierne do strat przeciwnika (w sumie 22 okręty pełne wojska).
Kiedy znów wziąłem sprawy w swoje ręce stwierdziłem ze dotychczas wszystko idzie zgodnie z planem. Gdy tylko Hannibal otrzymał wieści o miażdżącym zwyciestwie na morzu ruszył w strone miasta wraz z dwoma innymi wodzami. Po drodze nie napotkal zadnego oporu. Kiedy stanął na wzgórzu ponad Syrakuzami chcial od razu tryumfalnie wkroczyc do miasta jednak został powstrzymany przez młodego generała Zabonisa który chociaz był wyzwolonym niewolnikiem ('Chleb i Igrzyska' + 10 do ładu publicznego) to jednak miał głowe nie od parady. Garnizonu Syrakuz nie można było lekceważyć. Jego ciezcy hoplici dowodzeni przez naprędce powołanego wodza stanowiły powazne wyzwanie. Jeden błąd mógł zakończyc sie porażką. Wyrozumiały Hannibal pozwolił zatem dowodzić Zabonisowi (20 lat, perspektywiczny) który połaczonymi siłami wydał bitwe w polu wojskom garnizonowym (oddział wódza Syrakuz stacjonował poza miastem). Składajace się w głównej mierze z procarzy (4 oddziały) i lekkiej jazdy oraz włóczników libijskich wojska Kartaginy nie mogły dorównać w walce w zwarciu ciezkim hoplitom wiec Zabonis zastosował taktyke rozproszenia. Lekka jazda została wysłana na tyły wroga gdzie szybko wycięła oddziały dystansowe. Pozbawieni wsparcia hoplici podzielili sie na kilka cześci scigajac upozorowany odwrót lekkich włóczników libijskich lecz nie mieli szans w poscigu. Zmeczeni, zostali wybici co do jednego oddział po oddziale przez balearskich procarzy. Słonie swity generałów nie wzieły udziału w bitwie. Był to swiadomy zabieg. Nie było sensu ryzykować szarży na długie włócznie. Tak zakończyła sie pierwsza lądowa bitwa. Otwarta droga do Syrakuz była zasługą geniuszu taktycznego Zabonisa a zdobyte w doświadczenie miało w przyszłości procentować w kolejnych bitwach.
Do omówienia pozostałe jeszcze sprawa politycznego rozwiazania tego konfliktu. Otóż poczatkowo rozkaz był prosty - zająć miasto. Jednak nim wojska wkroczyły do miasta Hannibal postanowił przyjąć emisariuszy na rozmowe dyplomatyczną. Przerażeni niewolą mieszkańcy Syrakuz zgadzali sie na każde warunki kapitulacji łacznie z protektoratem (ład publiczny nie ulega obnizeniu) i umowa handlową. Okazali sie równiez bardzo bogaci. W zamian za pokój oferowali az 5000 denarów i tą tez opcje wbrew rozkazom rady wybrał Hannibal. Kiedy po przyjeciu daniny i zawarciu pokoju wojska Kartaginy zwijały obozy przyszedł rozkaz Rady - Syrakuzy trzeba przejać! Co zdecydowało? Jedni mówili że magazyny zboża w miescie, inni że opanowanie przesmyku massalskiego łaczacego Sycylię z Italią, inni że koszary w mieście i strategiczne połozenie miasta, a jeszcze inni że to i to i to. Cokolwiek by to nie było Wojska Hannibala oraz Flota Gisgo bogatsze o 5000 wkroczyły do Syrakuz łamiąc dopiero co zawarty pokój i rozpoczeły pokojowa okupację. Poczyniono równiez werbunek wojsk zacieżnych które miały stać sie podstawa kolejnych zwyciestw. Syrakuzy zostały przyłaczone do Kartaginy.
W Afryce i Iberii jeszcze spokojnie, nic nie zapowiadało przyszłych krwawych wydarzeń.
cdn...
Takitamx
08-03-2016, 23:38
..cd
Rzym zjawił sie pod Syrakuzami bardzo szybko bo po zaledwie 2 turach od przyłaczenia ich do Kartaginy, i od razu 2 pełnymi armiami zaprawionymi w bojach na półwyspie apenińskim. Taka siła nie była niespodzianką gdyż wcześniej wysłany szpieg doniósł o tym ale zaskoczeniem był czas. 3 szczątkowe kartagińskie armie zajmowały sie poprawianiem porzadku publicznego na Sycylii i uzupełnianiem jakościowym w nowe jednostki a garnizon był jeszcze bardzo słaby. Negocjacje nie wchodziły w grę, nawet ich nie próbowano bo było oczywiste po co zjawili sie Rzymianie. O ofensywie trzeba było narazie zapomnieć. W obozie Kartagińskim zapadła decyzja o podzieleniu sił. Młody Zabonis z całą armią (4 oddziały kartagińskich hoplitów, 2 libijskich hoplitów, 4 procarzy oraz 2 oddziały lekkiej jazdy celtyckiej) i Mascel zostali w Syrakuzach a Hannibal cofnał sie do Lilybayum zeby tam przygotować obronę bo do konca nie było jasne jaki kierunek obiorą obie armie Rzymskie. Cześciowo uzupełniona flota została odesłana do Kartaginy na spokojniejsze wody. Koniec tury i .... oczywiscie obie armie Rzymskie walą na Syrakuzy a ja zastanawiam sie czy to nie aby koniec moich marzeń o zdobyciu Romy.
Rzymianie podeszli z trzech stron, jednostka wodza w środku. Widząc to Zabonis zastosowal podstęp. Główne siły umiescił do obrony przed prawym skrzydłem Rzymian a motłoch odesłał z linii frontu żeby nie przeszkadzał. Inne pozycje zostały bez obrony. Rozpoczał sie szturm. Kartagińscy hoplici rozstawieni w linii przyjeli pierwsze uderzenie jazdy tarenckiej oraz oddziałów hastati. Podobnie jak w bitwie z Syrakuzami lekka jazda wykonała okrazenie i rozpedziła jednostki velites. Kiedy jednostki piechoty walczyły w zwarciu jazda rzymska dostała rozkaz odwrotu jednak byl to błąd gdyż wpadła na lekką jazdę kartagińską która była przygotowana na taki manewr. Zwiazana walka nie mogła zareagować na szarżę słoni Zabonisa i Mascela który przybył jako wsparcie na plecy jednostek hastati walczacych w zwarciu z hoplitami. Rozpoczęła sie rzeźnia rzymskich oddziałów i jednoczesnie przegrupowanie sił zdolnych powstrzymać kolejne uderzenie tym razem srodka pierwszej armii rzymskiej. Rzymianie natomiast chyba ścisle trzymali sie rozkazów gdyz zamiast atakować skierowali swoje oddziały do punktu centralnego miasta. Widzac to Zabonis rozpoczał kilka podjazdów jednak bezskutecznie, rzymianie nie dali sie sprowokować ale odsłonili oddział swojego wodza który pozostał nieco w tyle. Szarża słoni i rzymski wódz poległ w panicznym odwrocie. Ten czesciowy sukces w niczym jednak nie poprawiał sytuacji kartagińczyków którzy rozbili dotychczas tylko 1/3 pierwszej armii wroga która rozlokowała sie w miescie a nadciagała jeszcze jedna. Wówczas zrozumiano że przyjdzie zginąć chwalebną smiercią. Co prawda druga armię uszczuplono z 2 oddziałów jazdy rzymskiej co było kluczowym posunięciem jak sie potem okazało ale to na ten moment to było wszystko. Po szybkiej naradzie postanowiono walczyć do konca i rozbić tyle jednostek wroga ile sie tylko da. Do walki właczono procarzy oraz oszczepników a pojedynczo wyciagane z miasta jednostki hastati były taranowane przez słonie. Jednak broń dystansowa szybko sie wyczerpała i siły słoni równiez, poza tym zaczynał zapadac zmrok a mnie konczył sie czas wiec zrezygnowany postanowiłem zaprezentować moją bohaterska armię siłom wroga i zaśmiac sie im w twarz w czasie ostatniej samobójczej szarży ale nie zdażyłem. I tu spotkała mnie nagroda :) Zwycieżyłem poprzez koniec czasu bitwy. Męstwo zostało docenione a ja stwierdziłem ze chyba tej kampanii nie mogę przegrać. Po powrocie do mapy kampanii okazało się ze siły rzymskie zostały mocno uszczuplone. Z pierwotnych 2 pełnych armii zostały 2 ale jedna w sile 3 oddziałów a druga 8 oddziałów mocno niepełnych a miasto zostało utrzymane. Pozostało jedynie zaciągnąć najemników i dobić osłabionego wroga oraz zaczac poważnie mysleć o inwazji na półwysep po uzupełnieniu sił. Doswiadczenie bitewne było ogromne, przekonałem sie wówczas o prawdziwej sile słoni oraz kartagińskich hoplitów którzy wytrzymywali starcia w zwarciu bardzo długo. Zastosowana taktyka jako sprawdzona miała byc stosowana odtąd we wszystkich wiekszych bitwach ladowych.
Jeszcze słówko o działaniach w Iberii. Nastąpił koniec sztucznego pokoju ale między barbarzyńcami. Cesetanowie jednym uderzeniem zajeli Arse a Nowa Kartagina Kartubę. Obie osady marzyły sie Barkidom ale zostali zablokowani od strony lądu. Były 2 wyjścia z tej sytuacji: wojna z barbarzyńcami i otwarcie tym samym drugiego frontu albo długi pokój i zobaczymy co będzie. Kolejna tura dała odpowiedź.
cdn...
Takitamx
09-03-2016, 23:34
...cd
Po odparciu Rzymskich armii pod Syrakuzami i wycięciu ich niedobitków u podnóży Etny oraz majac dobrego informatora na terenie Italii Kartagińczycy postanowili przekroczyć granice przesmykiem massalskim i spróbować zajać Cossentię nim senat Rzymski wysle kolejne legiony w kierunku Sycylii. Głównym prowodyrem działań okazał sie Zabonis rozochocony swoimi dotychczasowymi zwycięstwami. Hannibal myslał natomiast bardziej do przodu aby z marszu zając również stolicę prowincji Brundisium póki nie jest jeszcze wystarczajaco umocnione. Plan wydawał się mozliwy do zrealizowania. Postanowiono nie dzielić sił i działać całym zespołem armii gdyz w Afryce panował spokój a jedynym problemem mógł byc co najwyzej bunt niewolników w którymś z zajmowanych regionów (taktyka Cesarstwa Japonii w czasie działań na morzu podczas ataku na Pearl Harbor pełnym zespołem 6 lotniskowców prawdopodobnie została zaczerpnieta własnie od kartagińczyków).
Po krótkim uzupełnieniu oddziałów wkroczono do Italii i zajeto Cossentie bez wiekszego oporu. Hannibal nalegał na szybkie działania i w kolejnej turze wojska kartaginy znalazły sie pod murami Brundisium. Szturm na miasto odbyl sie z marszu gdyz stacjonował tam tylko garnizon i niewielkie siły Rzymian prawdopodobnie mobilizowane w pośpiechu. Rzymianie czuli sie dość silnie gdyż wyszli w pole ale to był ich błąd gdyz doswiadczone juz w poprzednich walkach połaczone siły kartagińczyków zastosowały znana już taktykę bitewna a słonie przechyliły szale zwycięztwa. Flota Rzymska która stacjonowała nieopodal nie wzięła udziału w bitwie o Brundisium i odpłynęła w kierunku Neapolu a szkoda bo nie ma jak niszczyć flote w porcie. Do miasta wkroczono juz zatem bez oporu a morskie siły garnizonowe rozgoniono jazdą. W tym momencie 1wsza misja została zrobiona w całości a nagroda była bardzo oczekiwana.
Zajecie Brundisium miało ogromne a może nawet największe znaczenie dla dalszego rozwoju kampanii z kilku powodów.
1) Zrobienie 1wszej misji i zastrzyk finansowy do skarbca który był bardzo mocno nadwyrężony.
2) Miasto miało strategiczne położenie. Praktycznie centralne, od razu zdecydowano że to tam a nie w Kartaginie będą zapadały decyzje o kierunku dalszej ekspansji która z tego miejsca mogła iśc w każdym kierunku.
3) Miasto było już rozbudowane w koszary holosideros oraz doki a wiec po dostosowaniu budynków mamy nowe jednostki ladowe oraz morskie a takze silny garnizon.
4) Cała prowincja po rozbudowie miała dostarczać spore dochody bez których dalsza wojna nie byłaby możliwa.
5) Osiagnieto przeciw wagę na półwyspie względem Rzymu który choć miał jeszcze w posiadaniu całą prowincję to jednak nie mógł juz bezkarnie przemieszczac swoich armii w kierunku Sycylii bo bogaty port w Neapolu był juz w zasiegu wojowników słońca.
I jeszcze kilka innych ale to te najwazniejsze.
Po zajęciu Brundisium na czas dostosowywania budynków postanowiono wreszcie odpocząc i uzupełnić braki w armii. Czas był do tego dobry ponieważ Rzymianie musieli spogladać również na zachód na Korsykę gdzie ocalali z pogromu Etruskowie odbudowali flotę oraz armię i zaczynali smiało sobie poczynać u wybrzeży Italii. Na północy równiez groźnie wygladali barbarzyńcy. Wyglądało więc na to ze dni Rzymu sa policzone. W miedzyczasie na sycylii wybuchł bunt niewolników gdyż poziom ładu publicznego w prowincji był w stanie krytycznym. Naprzeciw niewolnikom udał sie sam Hannibal który i tak musiał udac sie do Kartaginy gdzie miał zostac mianowany naczelnym wodzem wszystkich sił wojskowych kartaginy ale nie wiedział jeszcze o tym ze nie dane mu już bedzie zobaczyć tych murów, tego targu, tego portu i dostapic tego zaszczytu.
W Iberii Kartagińczycy równiez poczuli sie dość silni. Magonidzi którzy tam zarzadzali pozazdrościli Barkidom sukcesów w Italii i wbrew rozkazom Rady otworzyli drugi front. Okazja ku temu pojawiła sie dobra gdyż sytuacja polityczna była korzystna a morale wojsk bardzo wysokie. Po kilku nieudanych próbach nawiazania stosunków handlowych z Cessetanami to wlasnie oni mieli byc pierwszym celem Magonidów. Wykorzystano fakt opuszczenia Arse przez główne siły Cessetanów i zajeto miasto bez oporu. Spore zasoby oliwy z oliwek znajdujace sie w miescie mocno podniosły dochody handlowe frakcji. Jednak było to pierwsze i ostatnie łatwe zwyciestwo kartagińczyków w Iberii aż do podbicia ostatniej prowincji tego półwyspu. A o tym ile było przy tym problemów opowiem nieco później, nadmienie jedynie ze kampania iberyjska była najtrudniejsza dla wojsk kartaginy głównie z niewygodnej taktyki na polu bitwy stosowanej przez barbarzyńców a takze typu ich jednostek zupelnie niepasujacego do stylu prowadzenia bitew przez armie Kartaginy.
Na znanym mi swiecie robiło sie też bardzo ciekawie. W grecji Ateńczycy wraz ze Spartanami w jednej turze uporali sie z Epirem i Macedonią zajmując Larisę, Apolonie i Pele a w następnej stracili wszystkie trzy prowincje na rzecz swoich przeciwników i powrócono do wojny pozycyjnej. Kartagińczykom było to na rekę i chociaz bardzo chcieli handlować z Atenami to jednak ich hegemonia mogła stać sie w tym rejonie bardzo niewygodna. Dobrze było jak było.
Na wschodzie Afryli Cyrenajka jednak zawarła sojusz z Egiptem zachowując niezależność a na zachodzie do gry weszli Getulowie. Ci wojowniczy nomadzi wykazali sie niezwykle dobrym planowaniem działań wojennych i szybko uzyskali przewagę nad Nową Kartaginą i ich słabymi jednostkami tym bardziej ze tym drugim wojne wypowiedzieli również Celtykowie w Iberii dysponujac już wówczas sporymi siłami. Wzięta w kleszcze Nowa Kartagina nie mogła wyjśc z tego bez szwanku chociaż posiadała już 4 regiony do 2 regionów swoich oponentów. Tym bardziej że właściwa Kartagina postanowiła nie wspierac swojego sojusznika w jego wojnach.
cdn...
Ituriel32
01-05-2016, 19:23
Fajnie się ustawiliśmy podczas zabawy (na mini mapę patrzeć, a dokładniej na kształt Hiszpanii):
http://images.akamai.steamusercontent.com/ugc/276219973951748017/3729CA2802858022E841A8AF2F709820A8DC9197/
Pozdrowienia dla ludzi pamiętających rome1.
:o Widzę, że Sparta zajmuje Rzym powoli. Faktycznie kampania na legendarnym potrafi mocno zaskoczyć ;D
Ituriel32
01-05-2016, 19:35
Tak po prawdzie to Rzymu już nie ma, padł pod naporem Macedonii i jej protektoratów Aten i Sparty, a ja nie przyłożyłem do jego upadku ręki:cry:. Mało tego bo go jeszcze ratowałem :eek:
Mi do Galii i Hiszpanii pakują się nerwiowie...
Zaś ze Spartą przegrywam wojnę morską... ich wojska z desantowały się na mojej Sardynii.
Ale co tam, chociaż jest ciekawie.
Jako już prawie 4 lata po wydaniu R2, to zapewne czytać to będzie jakiś zagubiony nowicjusz serii. W takim razie - odradzam granie Kartaginą na początku.
Trudność gry Kartaginą nie polega na silnych sąsiadach lub trudnej sytuacji ekonomicznej. Mamy 5 regionów w 4 różnych prowincjach, do tego w trzech z nich występuje mieszanka kulturowa, więc z tej racji największy problem jest z utrzymaniem ładu. Ja, osobiście, polecam w pierwszej turze wycofać się z wojny z Turdetanami i zerwać wszelkie traktaty z Ligą Etruską. W międzyczasie należy w każdym z regionów stworzyć kilka armii i dorekrutować po kilku oszczepników. Na start wystarczy. Warto zawrzeć trochę umów handlowych. Pomimo rozwiniętego handlu, moim głównym źródłem dochodów na początku było wielokrotne zawieranie pokoju z nomadzkimi frakcjami (grałem rodem Barkidów, więc kara do stosunków dyplomatycznych i tak utrudniała jakiekolwiek rozmowy, to raczej nie miałem pohamowań moralnych związanych ze zrywaniem traktatów) i wyciąganiem przy tym kasy. Z czasem, gdy już miałem dość stabilną sytuację w regionach (choć armię złożoną z 19 jednostek oszczepników trzymałem na Sycylii do ~setnej tury), Nowa Kartagina i Libia zaczęły przegrywać z Murzynami, więc zebrałem armię i Nomadów pobiłem (wschodnia granica już zabezpieczona, Egipt został pobity przez Pergamon i Seleuków, z którymi miałem PONy). Następnie porażki Nowej Kartaginy w wojnach z Luzytanami i Arwernami w Iberii zmusiły mnie do podboju Iberii i troszeczkę się zapędziłem, bo doszedłem aż do Renu. Zajęcie większości Galii pozwoliło mi na uderzenie na Rzym z dwóch stron - z Sycylii i z północy. Wraz z Massalią podbiłem Italię i Wielką Grecję, następnie pozbyłem się tego sojusznika, podbiłem Illirię, Trację, Macedonię, Grecję i zmierzałem do Anatolii. Chciałem utrzymać ze wszystkimi obecnymi tam frakcjami pozytywne stosunki, jako iż do zdobycia ziem Seleucydów potrzebowałem Pergamonu, który miał z prawie wszystkimi frakcjami sojusze. Oprócz Aten, które przeniosły się do Anatolii po straceniu swego polis na rzecz Macedonii i rozrosły się na terenach podbitych przez Galację (jakieś 10 regionów). Zerwałem wszystkie traktaty z Ateńczykami i w oczekiwaniu na 10 tur neutralizacji kary za zdradzieckie zachowanie zaatakowałem Armenię. Szybko się z nią uporałem i następnie zająłem ziemie Aten, a później Seleucydów (na szczęście Pergamon trzymał moją stronę, co zapewniło mi kontrolę nad Egiptem).
Z wszystkich frakcji, którymi już grałem, kampania Kartaginy sprawiła mi najmniej satysfakcji, pomimo swojego klimatu; armia jest bardzo uniwersalna, jednak brakuje dobrych falangitów, najlepiej rozbudowane są jednostki hoplitów, których rekrutuję jedynie do osłaniania flanek (2-4 jednostki), choć i tak z założenia armia powinna polegać głównie na flocie (miałem jedną i prawie jej nie używałem) i najemnikach, których utrzymanie kosztuje i jest niewygodne. Trudnością na pewno też jest kultura, bo dominuje ona tylko u dwóch frakcji (nie licząc Kartaginy) - Nowej Kartaginy i Libii - czyli kartagińskich protektoratów. Twórcy jakby olali tę frakcję i nie rozwinęli jej do końca, bardzo dużo się czuje tutaj pustek.
Poziom bardzo trudny, jakby ktoś pytał.
Kampania Kartaginą mnie przerasta i to mocno... :D
Jakieś porady jak zacząć grę tą fakcją?
Polemajos
11-11-2017, 18:41
Radzę zaprzestać wojny w Hiszpanii i zostawić tam jednostki wystarczające do tłumienia buntów, zdobyć Syrakuzy, a potem zaatakować Rzym. Polecam używanie dwóch armii przy walkach z Rzymianami.
Pierwsza armia ma obciążyć skarbiec, bo ma być porządna, czyli składać się z: kartagińskich hoplitów, 2-3 jednostek najemnych arystokratów arewackich, kilku oddziałów hoplitów-weteranów i reszty dostępnych, dobrych jakościowo jednostek najemnych, tak żeby zostało miejsca na blisko 5 jednostek miotających. Jeśli starczy pieniędzy, to w przypadku drugiej też polecam wybór najemników, jeśli zaś nie, to proponuję wypełnić ją paroma oddziałami oszczepników i tanimi hoplitami libijskimi. Tutaj idziemy na masę, przy czym oszczepnicy są cenni ze względu na siłę rażenia.
Co do najemników, przy moim sposobie polecam wybrać taki ród, który może werbować ich najtaniej.
Taktyka, która pozwoliła mi osiągnąć przewagę nad Rzymem, składała się z dwóch elementów. Pierwszy to wykorzystanie trybu obozowego, w którym w obliczu dużej liczebności armii rzymskiej wielki pożytek można czerpać z hoplitów i elitarnych jednostek najemnych, zastawiających w odpowiedniej ilości do liczby atakujących każde wejście do obozu. Dlatego polecam się przyjrzeć na początku bitwy w stronę którego wejścia podąża największa masa Rzymian i przetasować ułożenie własnych wojowników oraz tak samo w czasie batalii oceniać, która strona fortyfikacji potrzebuje największą obstawę.
Druga to ignorowanie buntów i skupienie się na wykańczaniu Rzymian. Często nie warto tracić czasu na odbijanie zrewoltowanych regionów, gdy prawdziwy wróg (czyt. Rzym) może to wykorzystać i się odbudować. Buntownicy nie koordynują swoich działań, a ponadto są pasywni, dlatego dobrać się do ich skóry należy po zakończeniu wojny. Oczywiście jeżeli w danym momencie opłaca się odbić jakieś miasto to czemu nie, uwypuklam to, że to nie powinien być priorytet.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©