Juan de la Magritta
Dobrze, Sebastiano. Odszedł do kajuty swojej i rozpoczął pisać pamiętnik.
Wersja do druku
Juan de la Magritta
Dobrze, Sebastiano. Odszedł do kajuty swojej i rozpoczął pisać pamiętnik.
Lumpin Cropp
Opanował swoje przerażenie i przewiesił łuk na plecy. A gdzie nas nogi poniosą elfi dobrodzieju, no... przynajmniej ja taki w życiu sobie cel obrałem he he. Strażnik na smoku, ho ho... takim to dobrze się wiedzie. Ano, dzięki Ci za ratunek! Jakie Twe imię wojowniku na niecodziennym wierzchowcu?
Alessio
Postał chwilę bez ruchu lustrując dokładnie pomieszczenie po czym bez słowa udał się z powrotem na miejsce zbrodni.
Elfi jeździec smoka:
Nogi powiadasz, czyli wóz Wam nie potrzebny, mogę go zarekwirować? Czy tez podacie mi dokładny cel Waszej podróży przez domenę której pilnuję? Me miano brzmi Imlardyk.
Alessio Contrarini:
Strażnik zaprowadził Cię do łaźni znajdującej się na parterze budynku. Basen na środku pomieszczenia jest pełny wody.
Garan Gasursson
- Hamuj się Panie Elfie! Zmierzamy wraz z tym biednym kupcem na wozie z piwem do Miragliano! I jak jesteśmy Ci wdzięczni za wyręczenie nas w walce z tymi tamtymi - powiedziawszy to krasnolud wskazał na krwawą maź nieopodal - tak nie wolno Ci grozić nikomu konfiskatą mienia, bo masz takie widzimisię! - wykrzyknął rozzłoszczony Garan, patrząc Elfowi w oczy.
Imlardyk:
Na szczęście nie Ty brodaczu decydujesz co mi wolno, a co nie. Odpowiadam tylko przed królem i królową Athel Loren. Hamuj swój język zanim go ktoś Ci go strzałą przyszpili. Dowiedziałem się jednak co chciałem więc puszczę Was wraz z ładunkiem, szerokiej drogi. Elf odwrócił się i dosiadł smoka. A, pod żadnym pozorem nie schodźcie z drogi na północ! Oczywiście zakaz ten nie dotyczy mości krasnoluda, który myśli że wie lepiej! Wzbił się w niebo na dosiadanym gadzie i dołączył do krążącej nad przeciwnym szczytem gromady orłów. Orły są wielkości połowy smoka, wydaje się Wam ze na ich grzbietach siedzą jakieś postacie, za daleko jednak się znajdują by mieć pewność. Jeden z nich odleciał na północny zachód.
Garan Gasursson
Po odleceniu elfa, krasnolud wykrzyknął: - Ha, co za arogancki elfi paniczyk! Myśli, że jak może latać to wszyscy mają mu się w pas kłaniać! Widzieliście go mości Panowie? - pytał swych kompanów Garan - Zasrany Elf i tyle, mówię wam! Elfom nie można ufać! Tfu! - mówiąc to krasnolud splunął na ziemię.
Lumpin Cropp
Ależ spokojnie Panie Krasnoludzie. Każdy przecież wie jakie elfy są. Może to i aroganccy wojownicy, jednak pamiętać trzeba, że ten ów co na smoku leci życie nam pewnikiem uratował.
Alessio
Mam prośbę, mógłbyś załatwić mi jakieś zwierzę? Koniecznie musi być żywe,nie ma znaczenia co to będzie, w kuchni powinni mieć jakieś na składzie,chyba mam pomysł jak sprawdzić czy woda jest zatruta bez narażania niczyjego życia.
Alessio Contrarini:
Strażnik skinął głową, zniknął na kilka dłuższych chwil, po czym powrócił trzymając pod pacha kurę Proszę - podał Ci zaniepokojone i gdakające zwierzę.
Lumpin Cropp, Sven z Norski, Arden z Loningbrucku, Garan Gasursson:
Zjechaliście pod wieczór z przełęczy na szeroką ubitą drogę. Mogą się na niej spokojnie minąć trzy wozy. Po prawej stronie, na północy, wzdłuż drogi ciągnie się niekończąca, odwieczna puszcza. Po lewej stronie zaś, na południu pasmo jakichś gór. Blisko drogi, po jej południowej stronie widać miejsce na palenisko i zebrany stos chrustu. Po północnej resztki jakieś resztki armii, rozwalone armaty, ludzkie szkielety w zbrojach, nawet kilka krasnoludzkich.
Anna de Loiret:
Pod wieczór minęłyście las, dalsza droga się krzyżuje. Nagle od strony puszczy usłyszałyście ostry krzyk drapieżnego ptaka. Twój wierzchowiec zaczął parskać i drżeć.
Juan de la Magritta:
Pod wieczór rozległo się pukanie do drzwi Twej kajuty. To ja, don Sebastiano rozległ się głos kapitana za zamkniętych drzwi.