-
Beregar
Masz rację Pani,długa droga za nami a jeszcze muszę załatwić kilka spraw...Spotkajmy się jutro rano w tym samym miejscu i wtedy zadecydujemy co zrobić. Rad jestem,że cię poznałem Pani. - rzekł wstając i ponownie wykonując przed nią delikatny ukłon,pożegnał także elfa skinieniem głowy i udał się w stronę wyjścia z zamiarem odwiedzenia swej matki. Czuł mieszaninę radości i smutku na myśl o zbliżającym się spotkaniu,jego rodzicielka kochała go szczerze i była dobrą kobietą jednak źle przeżyła stratę męża i następujące za tym wstąpienie jedynego dziecka w szeregi strażników. Mimo,że minęło wiele lat wciąż nie do końca pogodziła się z tą stratą i wśród większości miejscowych uchodziła za pozbawioną piątej klepki z powodu swoich licznych dziwnych nawyków i ekscentrycznego zachowania.
-
Aldarion. Więc i ja się pożegnam, może uda nam się znaleźc wspólnie jakieś rozwiązanie problemów o których mówiłaś Pani. Po ukłonie oddalam się od stolika, będę chciał wynająć nocleg w gospodzie.
-
Beregar
Powoli kropiło gdy kroczyłeś w większości opustoszałymi uliczkami Bree, po chwili dotarłeś w znajome miejsce, twój dom, nie zmienił się tak bardzo odkąd ostatni raz go opuszczałeś przed swoją kolejną wyprawą, podszedłeś do drzwi i zapukałeś. Z wnętrza budynku dobiegło pytanie wypowiedziane kobiecym głosem Kto tam? Gdy odpowiedziałeś drzwi w ułamku sekundy się otworzyły a kobieta momentalnie cię przytuliła, matczyny uścisk był czymś innym, czymś czego czasami ci brakowało w swych podróżach, odkąd dorosłeś co raz mniej czasu spędzałeś z matką, za każdym razem żegnała Ciebie jakby to miał być ten ostatni raz, pełna niepokoju i strachu o syna, każde powitanie było bardzo przyjemne. Zmieniła się trochę od czasu śmierci twojego ojca, jednak wobec ciebie pozostała w znacznej większości taka sama. Nareszcie ileż to czasu minęło? Wchodź szybko, kropi a zaraz na dobre się rozpada. Gdy wszedłeś do domu twym oczom ukazała się dziwna kolekcja rozmaitych bibelotów, znaczną ich część stanowiły rupiecie o wadze głównie sentymentalnej. Dziwnym trafem twoja matka najbardziej upodobała sobie hobbickie wyroby, ściany zdobiły obrazy, a na półkach kurz zbierała zastawa. Jak się cieszę, że jesteś tu cały i zdrowy, podróżowanie ostatnio stało się tak bardzo niebezpieczne, nie mówiąc jeszcze jak dla strażników. Odpocznij, na pewno jesteś zmęczony, usiądź wygodnie i poopowiadaj matce co nieco.
Aldarion
Bez problemu wynająłeś jeden pokój, wszedłeś na górę po czym przez okiennicę wpatrywałeś się w ludzi szybko udających się do domów i krople deszczu powoli acz nieustannie spadające z nieba, wywołało to dość melancholijny nastrój u ciebie.
-
Beregar
Zostawił swego wierzchowca w karczemnej stajni jako,że jego rodzina nie posiadała własnej. Gdy tylko wszedł do domu i ujrzał swoją rodzicielkę,szczerze się uśmiechnął,mocno ją uścisnął i czule ucałował w policzek na powitanie - Też się cieszę,że cię widzę mamo. U mnie wszystko dobrze,nic szczególnie ciekawego się nie wydarzyło... - skłamał nie chcąc jej zamartwiać złymi wieściami - Pobędę teraz w okolicy przez jakiś czas,jeśli chcesz mogę tu trochę posprzątać...
-
Beregar
Ależ nie musisz, o wszystko doskonale dbam. Na pewno jesteś głodny, przygotuję Ci coś, mam nadzieję, że zabawisz u mnie więcej niż tylko kilka dni, choć one i tak będą wspaniałe, znikasz na tak długo...Jak twój ojciec zamilkła na chwilę Ach no nic, zrobię to co najbardziej lubisz. W dziczy na pewno nic dobrego nie jadłeś, to na pewno będzie miła odmiana. Powiedziała i promieniście się uśmiechnęła.
-
Beregar
W porę ugryzł się w język hamując się tym samym od wygłoszenia opinii na temat panującej w obejściu "czystości". Zamiast tego odwzajemnił uśmiech i zdjął z ramienia swoją sakwę podróżną oraz płaszcz - Liczyłem,że to zaproponujesz mamo...Tak,myślę,że zostanę nawet dłużej niż te kilka dni,też się za tobą stęskniłem.
-
Beregar
A ja nie? Heh. Na górze czeka twój pokój, wygodne łoże na pewno będzie lepsze niż goła ziemia, nie mówiąc o cieple. Po chwili przed tobą stała misa z jajami upieczonymi na kawałku mięsa wraz z chlebem do zagryzienia i trochę wina do popicia. Szybko uporałeś się z jedzeniem, było milą odmianą po dziczyźnie i suchym prowiancie. We znaki zaczęło dawać się zmęczenie, a powieki powoli stawały się cięższe.
-
Beregar
Było pyszne,dziękuję - odparł sprzątając naczynia po posiłku i odstawiając je na miejsce - Pójdę się położyć,jeśli będziesz czegoś potrzebować to nie wahaj się by mnie obudzić.
-
Beregar
O dziwo swój pokój zastałeś w idealnym stanie jakby zawsze na ciebie czekał, a matka była zawsze przygotowane na twoje ewentualne przybycie. Szybko się rozebrałeś i położyłeś i równie prędko znużony zmęczeniem zasnąłeś.
Niebo było wręcz czarne od dymu, a pył podrażniał nos i oczy, ku górze unosiły się okrzyki pełne przerażenia i gorączkowo wydawane komendy. Stałeś pośrodku płonącego miasta, jego majestat mimo horroru w nim się dziejącego nadal zachwycał. Miejsce to wydawało ci się dziwnie znajome, a widziałeś je przecież pierwszy raz. Przez ulice w jedną stroną panicznie uciekali ludzie, zaś w przeciwnym kierunku biegli mężczyźni ubrani w ciężkie zbroje o różnym uzbrojeniu. W jednej chwili usłyszałeś ogromny huk, wspaniała iglica, która przed tobą stała runęła powalona od ostrzału z katapult. W kałuży dostrzegłeś swe odbicie, nosiłeś ozdobną zbroję zaś w twym ręku spoczywał dwuręczny miecz, prawdziwie mistrzowskie dzieło. Pchany dziwnym instynktem zacząłeś biec z resztą wojowników na kawałek muru, z którego widać było praktycznie całe miasto. Czułeś nieopisaną gorycz, smutek i gniew, przez ulice przelewała się fala dzikusów, orków i różnych bestii. Obrońcy próbowali ich powstrzymać lecz wszystko było na próżno, wydawało się, że nic nie powstrzyma cienia. Siedmioramienna gwiazda dumnie łopotała na wietrze, lecz nagle została obalona, a człowiek odziany w czarną zbroję obalił flagę i zastąpił ją inną, na jej widok czułeś nienawiść, uczucie beznadziei i strach. W około wizerunku żelaznej korony grupowali się mroczni ludzie, którzy dowodzili hordą zła. A pośrodku nich stał on sam, gdy na ciebie spojrzał poczułeś zimno przebiegające od góry do dołu, czyste przerażenie lecz po chwili się opanowałeś, z letargu wyrwały cię gorączkowe krzyki, wróg wdarł się na wewnętrzne szańce na których stałeś. Wraz ze swymi towarzyszami, dzielnie odpierałeś falę za falą, w śród zgiełku dostrzegłeś postać na koniu, która wraz z dostojnymi rycerzami galopowała przez bruk splamiony krwią ku tylnym bramom. Jej szlachetne rysy, w ręku trzymała zawiniątko, w kształcie kuli, przez moment zdawało się, że jego błysk cię oślepił. Brama była otwarta, uciekały przez nią kobiety, dzieci i starcy i kilku mężczyzn przydzielonych do ochrony i opóźniania wroga, poczułeś niesamowitą ulgę gdy ten jeździec przez nią przejechał, jednak było to gorzkie uczucie. Nagle huk zatrząsł światem, a ty straciłeś równowagę, upadłeś, wstałeś wśród gruzów i martwych ciał zarówno swoich jak i wrogów. w okół ciebie szalał ogień. Poczułeś grozę, coś spadło z nieba obok ciebie. Pewnie chwyciłeś miecz i obróciłeś się w kierunku tego czegoś, wielkie skrzydlatego stworzenie wyciągnięte prosto z koszmaru, jego ryk brzmiał jak coś czego nigdy nie słyszałeś, piekielne wycie bestii. To coś zaczęło się do ciebie zbliżać z morderczym zamiarem. Przygotowałeś się na atak Elendil! krzyknąłeś i rzuciłeś się na potwora. Potem słyszałeś tylko śmiech , który brzmiał niczym lód, zimno które przenikało duszę, a wszystko ogarnął mrok. Obudziłeś się z krzykiem, zlany zimnym potem. Przez okno przenikały promienie słońca Synku coś się stało?! dobiegł krzyk matki z pokoju obok.
-
Beregar
Głośno odetchnął z ulgą opadając z powrotem na łoże a następnie drżącą ręką otarł twarz z potu. Głos matki doszedł do niego jak przez mgłę i dopiero po chwili otrząsnął się na tyle by zareagować na jej słowa - Co mówiłaś? Ach,nic...To tylko zły sen - odkrzyknął nieco zmieszany swoim zachowaniem po czym wrócił myślami do wizji która nawiedziła go we śnie - Gdzie ja mogłem być? Może moja mama będzie wiedziała coś więcej? Pewnie i tak mi nie odpuści po tym krzyku więc co mi szkodzi ją zapytać...