Kwacz! Kimmeria nie ma tego. :) Podobnie jak reszta nacji wschodnich.
Wersja do druku
Kwacz! Kimmeria nie ma tego. :) Podobnie jak reszta nacji wschodnich.
A kto by się pchał do tej dziury zabitej dechami. Kiedy można powalczyć sobie na innych frontach.
Dopiero wczoraj (niedziela) znalazłem trochę czasu aby ruszyć kompanię do przodu.
Na spokojnie zdobyłem półwysep Arabski. Dzięki czemu uwolniłem swoje elity z tego frontu. Pozostawiając tylko dwie armie i flotę do pilnowania Medii. Z którą podpisałem PON, dostęp i handel. To wystarczyło by wzięła się w sobie i przesunęła granicę w stronę wschodu. Wygląda na to że Baktria się rozpada pod naporem małych państewek.
Na papierowych wojnach z Armenią się wzbogaciłem. Bo oni atakowali moją satrapię, ja się dołączałem bo to mój podnóżek, a później płatne rokowania pokojowe. Na nieszczęście dla Ormian znudziła mi się taka zabawa i miałem już wolne siły po pacyfikacji półwyspu. Sama wojna przebiega pod moje dyktando, czemu trudno się dziwić gdyż wystawiłem w sumie przeciwko nim 4 armie (3 elitarne). Błyskawicznie zdobyłem prowincje "Galatia" i na raty "Bithynię", obecnie wchodzę na "Armenię" właściwą. Niestety Ormianie nie chcą się zgodzić na mój protektorat nad nimi, więc zginą.
Śmiesznie wyglądała sytuacja na zachodzie gdzie Kartagina S.A. mocno się rozrosła w Hiszpanii (trochę to moja zasłyga bo zabezpieczyłem ich ziemię w Afryce, a z Numidią poradzili sobie sami). Natomiast w walce z Rzymem utknęła w martwym punkcie. Walki toczyły się głównie na Sycylii i Cosentia. Kartagina i Libia zajmują któreś z tych miast i ruszają ku następnemu (proces jest zapętlony). Omijają jednak to gdzie stacjonuje słupek Syrakuz (gdzie jednostki maja już po 2 srebrne belki :eek:). Grecy mają tylko 1 słupek i zdobywają miasta Sycylii, niestety nie mogą utrzymać dwóch naraz jedną armią. :) Rzym odbija Cosentie jak tylko wojska Kartaginy opuszczą miasto. I tak w kółko.
Czerwoni wysłali część swoich sił do walki z Macedonią w Grecji, gdzie po pocztowych sukcesach Apollonia, Epidamnos i na koniec Pella, napotkali wojujący z Atenami wrogi im Egipt. Larissa była już wtedy moja, a moja armia oblegała Ateny. Odrodził się Epir w między czasie, który szybko postawił na sojusz ze mną ale na protekcje się nie zgodził. Swój los przypieczętowała Sparta, która podpisała sojusz z Atenami, co nie mogło przejść bez echa.
W regionie zwyciężył Egipt S.A.. Po zdobyciu Aten moja armia uderzyła na Pelle którą chwilę wcześniej zdobyli Rzymianie. Czerwoni uciekli na morze:eek:, a miasto było bez garnizonu i automatycznie przeszło w moje ręce :confused:. Legio 3 długo nie cieszył się wolnością, bo wpadł w łapy mojej floty. Następnie nadeszła kolej Sparty która respektowała nowa granicę, dlatego miasto zdobyłem bez problemu słaby garnizon i malutka armia. A ich główna armia utknęła na morzu. Na zakończenie zmagań Epir przyłączył do siebie Epidamnos.
Po podpisaniu brakujących traktatów z wasalami Kartaginy, ruszyłem moją afrykańską armie. Celem były wyspy Rzymskie, które zdobyłem bez oporu. Inwazje na Italię wymusiła na mnie agresywne zachowanie Massalii która najpierw stanęła na granicy a następnie wkroczyła do Włoch. Trzeba było samemu uderzyć. Bilans końcowy: Italia dla mnie. Rzym trzyma się w Brundisium ale jest oblężony i wyczerpany (brak jedzenia) przez moją armie. Cosentia dla Kartaginy. Lilybaeum jest albo Kartaginy albo Syrakuz (tam znajduje się ich słupek). Miasto Syrakuzy ma zablokowany port przez moją flotę, a moja armia jest już w Sycylii. Prawie zapomniałem do walk na Sycylii miałem wysłać generała Hieron-a ale zmarł ze starości:cry2:.
Co ciekawe w konflikcie Egipsko-Rzymskim zginęło ponad 22000 ludzi. Garnizony miast to koło 7000. Armie lądowe dopadnięte na morzu to ponad 12000 :eek:. Tylko w mieście Rzym stacjonowała większa armia. Reszta to małe armie i floty.
Moja gospodarka nie wytrzymuje ciężaru nowych regionów. Wydatki na armie i korupcja (zwłaszcza ona) spowodowały spadek mojego dochodu z 12000 do 7000. Mało nacji chce zostać moim sojusznikiem, a wrogowie wolą zginąć niż zostać moim wasalem.
Kilka screenów z mojej kampanii Egiptem. Poziom trudności normalny/normalny
Jak widać sytuacja ekonomiczna państwa świetna. Bogate prowincje, zwłaszcza Syria i Egipt zapewniają nam solidny zastrzyk gotówki
Załącznik 531
Ciekawa jest sytuacja dyplomatyczna w mojej grze. Wielki sojusz wojskowy z Atenami, Spartą, Partią, Armenią i pomniejszymi państwami na Bliskim Wschodzie.
Załącznik 532
Mój człowiek od brudnej roboty, który razem ze swoimi kolegami po fachu wygrał dla mnie wojnę z Syrakuzami regularnie zatruwając prowiant ich armiom
Załącznik 533
Chyba nie dam rady dociągnąć tej kampanii do końca.
http://cloud-4.steamusercontent.com/...C0161B3AE448F/
Bardzo mnie tu denerwują błahostki. Nie dostałem osiągnięć za 25 bitew na morzu (mam 24), mimo że stoczyłem dodatkowe dwie, blokując port galów.
Za rozbudowę też nie.
http://cloud-4.steamusercontent.com/...71DF2A134255B/
A tu wspomniany wyżej generał który miał podbić Sycylię, ale zmarł wcześniej.
http://cloud-4.steampowered.com/ugc/...906DE5DB10DBB/
Granica na razie ustabilizowała się na wysokości Persji, Gdzie walczę z Baktrią, Partią i Arachozją. Niestety spam pełną mocą: armie i agenci.
Moi północni sąsiedzi wypowiedzieli mi sojusze obronne i pakty o nie agresji... A przez obronę wasala poleciała mi reputacja. A takie zachowanie powinno najbardziej podnosić rzetelność...
Do tego nie wiadomo z czego spadło mi poparcie do 40%...
Jakoś zmęczyłem tą kampanię. Tak się zastanawiam jakim cudem auto rozstrzygnięcie oblężeń w wykonaniu SI ma tak dobre staty.
Utrata połowy swojego terytorium nie przeszkadzała Baktrii w wystawianiu kolejnych armii.
Partia mnie atakowała ---> dostawała wciry ---> płatny pokój ---> po 2-3 turach znowu mnie atakowała. Reputacja jakoś jej nie spadła znaczącą.
Skuteczność wrogich machin była mocno irytująca.
Kara za ekspansjonizm przy tak powolnym tempie rozgrywki była naprawdę bardzo odczuwalna, przez chwilę myślałem że wszystko się posypie kiedy nacje zaczęły wypowiadać mi pakty o nieagresji. Dopiero na sam koniec gry wzrosła liczba moich sojuszników wojskowych: Massylia, Kartagina i Libia jakby ktoś przełączył jakiś przełącznik w ciągu 5 tur podpisali, a wcześniej co dwie tury próbowałem i nić.
Pierwszy raz od dawna widziałem taki tłok: w Galii stało sobie coś koło 15-20 armii:eek:. Połowo to sojusz Kartagina-Nowa Kartagina-Massylia a reszta to wrogie im nacje barbarzyńskie. Co śmieszne wcale ze sobą nie walczyli, tylko większość stała w trybie plądrowania.
Oj czasem takie "przełączniki" zdarzają się i podczas pojedynczych negocjacji/jednej turze... pamiętam, że kilka razy na początku nic nie mogłem wynegocjować, a po kilku bezsensownych kilkach doszło do tego, że płacili mi żeby zostać moim protektoratem, na legendarnym.
Ja co turę nagabywam nacje na których mi zależy. Najpierw handel, później PON, dalej dostęp wojskowy, sojusz obronny i na koniec sojusz militarny. Zauważyłem że ta kolejność daje największe szanse, bo w kolejnej turze po podpisaniu następny krok jest dużo łatwiejszy do wykonania. A gotowość do umów sprawdzam dając na wabia jakąś ilość pieniędzy razem z propozycją, później patrzę przy jakiej sumie (idąc w dół) dalej mamy chęć "umiarkowaną" i sprawdzam karty. :cool: Oczywiście opisuję działania przy nacjach opornych. Niekiedy wcale się to nie sprawdza, niekiedy zaś jest owe "okienko" dyplomatyczne i seryjne umowy od ręki. Ale zazwyczaj od kampanii z Atenami sprawdza mi się ten sposób dyplomacji. Niekiedy po 5-ciu turach takiej dyplomacji mam sojusz militarny z danym państwem. :D
Po ukończonej kampanii Getów, zapragnąłem odmiany kulturowej oraz przenosin w inną cześć świata. Padło na Egipt, jako najstarszą i rozsławioną frakcję. Standardowo dla siebie, grę rozpocząłem na czystej podstawce, poziom bardzo trudny. Wybrałbym legendarny, ale niestety brak zapisu uniemożliwiłby mi prowadzenie równoległych kampanii.
Od samego początku dało się odczuć bogactwo regionu, w każdej turze mogłem budować i rekrutować co tylko chciałem. Z miejsca wyruszyłem na Cyrenejkę. Podbiłem kolejno: Paraitonion, Ammonium oraz Cyrenę. Korzystałem wyłącznie z jednej armii, najmując słonie. W porę buntowników zbierających siły pod Ammonium. Powołałem kolejną armię i jakimiś cudem motłochem i procarzami obroniłem się przed przewyższającą mnie liczebnie miotającą konnicą. Szczerze nie powinienem tej bitwy wygrać, ale stało się. Opromieniony zwycięstwem ruszyłem swoją główną armią na Augilę. Niestety Nasamonowie to prawdziwe buhaje rozpłodowe. Namnożyli się niesamowicie, otoczyli moje słonie, mieli czterokrotną przewagę i odnieśli kosztowne zwycięstwo. Z miejsca poprosili o rozejm i zaproponowali oddanie się pod moje władanie. Przyjąłem te warunki, nie miałem sił, aby ich pokonać, a satrapia w tej lokalizacji może okazać się pomocna, gdyby Libia lub Garamantowie poczuły się zbyt pewnie.
Przyszedł czas wyścigu zbrojeń. Zależało mi na falangitach w kolczugach, jeździe egipskiej oraz nubijskich łucznikach, więc na pewien czas zaprzestałem dalszych ekspansji. Natomiast bez trudno podpisałem około 20 umów handlowych, dzięki którym zapełniłem skarbiec (prawie 2 tys. na turę z umów). Zraziłem do siebie Seleucydów oraz Rzym, ale to nic nie szkodzi, koniec końców i tak zamierzam się ich pozbyć.
Utworzyłem porządne armie i wyruszyłem na Aethipię. Tutaj szczerze nie ma o czym opowiadać, druzgocące zwycięstwa, praktycznie bez strat własnych. W tym samym czasie Media zajęła większość półwyspu arabskiego, a co najważniejsze pokonała Nabateę. Przemieściłem wojska i ruszyłem na Seleucydów, którzy do tej pory zostali mocno osłabieni i pozbawieni stolicy na rzecz Galatów. Szybko zdobyłem Tyros, Palmyrę oraz Durę. To ostatnie miasto na chwilę odebrała mi Kapadocja, która wspierała jak tylko mogła swojego sojusznika, ale szybko sprowadziłem jej na ziemię. Przyjąłem również propozycję sojuszu wojskowego, który zaproponował Pergamon. Większość greckich frakcji proponowały sojusze obronne, ale nie chciałem z nich skorzystać, ponieważ pomimo dopłaty nie chcieli się zgodzić na militarne, a już niejednokrotnie przekonałem się, że takiego sojusznika nie łatwo później namówić na sojusz militarny. Opcja z kolejnymi traktatami (pon>uh>so>sw) sprawdza się najczęściej tylko w początkowych etapach rozgrywki, później rosną w siłę i mają nas w głębokim poważaniu.
Arabskie frakcje zaczęły się odradzać, a zajęte przez Mediańczyków osady buntować. Bardzo szybko Media utraciła te tereny i wkrótce po tym została pokonana. Stwierdziłem, że skoro i tak nie posiadam żadnych wrogów, to można by przywłaszczyć sobie te tereny i tak wypowiedziałem wojnę Gerrhei, wkrótce wsparli ich Himjarytowie. Maskat pozostał neutralny. Wojna trwa, większość bitew rozstrzygam na swoją korzyść, na chwile obecną zagarnąłem Adummatu, Hegrę, Charmuthas oraz Yathrib. Moi wrogowie przegrupowują siły w Eudaemon, Gerrha, Charax oraz Seleucji, więc spodziewam się, że wkrótce przyłącze te regiony do mojego imperium. Skłamałbym, gdybym napisał, że przeciwnik wystawia niewiele wojska, wysyła również agentów, ale mimo to kampania wydaje się być bardzo łatwa, a może to takie moje wrażenie po dosyć trudnych przejściach Getami. Jeżeli chodzi o pozostałe regiony wcześniej należące do Seleucydów, to Edessa została zajęła przez Pergamon, natomiast Harta, Antiochia oraz Tarsus należą teraz do Galatów. Bardzo mi to nie pasuje, ale to sojusznik obronny Pergamonu, więc mam z tym pewien problem.
Egipt zawsze był jedną z łatwiejszych nacji, teraz jest na pierwszym razem z Rzymem.
Powodów jest kilka:
- 6 regionów blisko siebie, do tego pełna 4 regionowa. A po zmianie surowców to kosmos: 2 razy żarcie i żelazo (+ oliwki chyba).
- Położenie geograficzne. Łatwo jest się zabezpieczyć i zawęzić fronty. Do tego Cyrenajka i Etiopia to bezpieczne i bogate regiony które szybko można przerobić na skarbiec gotówki.
- Cuda, choć teraz już takiego szału nie robią.
- Co prawda armia jest średnia, a początkowa raczej słaba. To nie zmienia to tego że sąsiedzi mają gorzej.
- Egipt jest lubiany rzez Helenów.