-
Wszyscy
Także tego......,oj będzie wesoło w szeregach jazdy, hehe - powiedział Andres śmiejąc się i kręcąc głową,po chwili doszliście do namiotu który z pewnością robi za siedzibę kwatermistrza bowiem dookoła niego są poustawiane liczne skrzynie z zaopatrzeniem,sam namiot jest dość niewielki zwłaszcza w porówaniu do tego w którym urzęduje Cortes....., Wasz przewodnik głośno chrząknął przed wejściem do środka następnie dając Wam gest byście za nim weszli,w środku widzicie olbrzymiego mężczyznę po czterdziestce o srogim,zarośniętym obliczu,siedzącego za prostym stołem,właśnie wypełnia jakieś listy z zaopatrzeniem.....,co chyba nie wprawia go w najlepszy humor bowiem od wejścia warknął
- Czego?!Nie widzisz durniu że pracuję?! Streszczaj się!
- Eee,no ten,tego...,no bo.....
- Jeszcze mi się tu jąkać zaczyna! Mów w czym rzecz albo spieprzaj! Nie mam całego dnia na dochodzenie o co Ci chodzi idioto jeden!
- Wódz przyjął nowych,to jeźdźcy i trzeba im znaleźć kwatery......- powiedział na jednym tchu nagle pobladły Andres
- Jeźdźcy?Kwatery?Było tak mówić od razu.......odmaszerować!
- Ta....tak jest Panie poruczniku! - wydusił z siebie Wasz przewodnik i niemal wybiegł z namiotu blady jak ściana....,chyba nie spodziewał się że zastanie kwatermistrza w tak złym humorze...
-
Inigo de Gastor
To się nazywa dyscyplina, szkoda że batożyć nie pozwalają, nie panie poruczniku? Uśmiechnął się delikatnie widząc wreszcie kogoś normalnego.
-
Rodrigo de Suarez
Skinął kwatermistrzowi głową na powitanie i oczekiwał odpowiedzi na pytanie Inigo - Wkurwiony widzę i to mocno hehe. No ale nie dziwota, sam w tym chędożonym burdelu to pewnie i ma ręce pełne roboty.
-
Ricardo
Westchnął ciężko widząc pokaz kwatermistrza. Kolejny mądry, co to mu pewno przeszkadza, że ktoś za głośno mruga. Świetnie!
-
Mateo...
W dupę mu chędożony wejdzie zaraz.... Co za ćwok....
-
Wszyscy
Co?!Nie podlizywać mi się żołnierzu! A Wy na co się tak gapice,hę?!Zresztą nie odpowiadajcie bo szczerze mówiąc chuj mnie to obchodzi......- ostatnie słowa wypowiedział spokojniej by nagle znów podnieść głos - Ty,Ty i Ty! - wskazał na Inigo,Rodrigo i Ricardo - będziecie we trójkę w jednym namiocie,stoi jeden wolny tuż obok mojego namiotu........a Was dwóch do kogoś upchniemy.....,biedaki.......
-
Alejandro
Próbuje się podlizać coo hmm. Ciekawe czy to nie da czegoś zupełnie odwrotnego. Pozabijać to się możemy, ale już jak będziemy mieć złoto. Choć ja muszę wrócić, mam marną nadzieję, że na zakwit róż akurat przybędę achh. Ale pierw robota, a czemu i przy tym też nie zabawa hehe.
Techniczny
Pomyślał przed reakcją xD
-
Inigo de Gastor
W gołębią pytę chędożona bladź a nie porządny człowiek, z tym złamasem w jednym namiocie... Pomyślał zrezygnowany.
-
Ricardo
Złapał się za czoło po przydzieleniu namiotu. Świetnie, a gdzie możemy zostawić konie, poruczniku?
-
Alejandro
Hahahahahhaha pięknie. Dobrze, że z nimi nie jestem hahah. Achh
-
Mateo
Spojrzał z zadowoleniem na Alejandro... potem ze współczuciem na Ricardo... Uważaj na latające kubki ha ha ha.....
-
Rodrigo de Suarez:
Buhahaha! Świetnie, po prostu świetnie. Ciekawe czy już pierwszej nocy pobiją się w tym namiocie. Ahhh, będzie ciekawie. Obym tylko wyspał się w miarę przy nich - pomyślał rozbawiony w duchu słysząc kwatermistrza.
-
Wszyscy
Konie kto ma koło namiotu trzyma,przed większością powinny stać żerdzie i nie marudzić mi tu jeden z drugim!Widzę jak na siebie patrzycie,nic tak Wam dobrze nie zrobi jak wspólny dach nad głową,albo się dogadacie i zaczniecie szanować albo pozabijacie hehe - tu zapauzował na chwilę po czym ryknął na cały głos od którego aż lekko zadrżeliście - Andreeeeees! - nie minęło wiele czasu aż w namiocie ponownie pojawił się Wasz niedoszły przewodnik,zasalutował wyprężony jak struna odkrzykując :
-Tak jest Panie poruczniku!
-Noo,od razu lepiej,hehe,to lubię......Upchnij gdzieś tych dwóch przyjemniaczków - wskazał na Mateo i Alejandro - a tą trójkę - wskazał palcem na resztę - zaprowadź do tego pustego namiotu obok.......Co by było gdybym nie kazał rozbić więcej namiotów zawczasu....
-
Rodrigo de Suarez
Nie ma co czekać, chodźmy już. Żegnajcie, kwatermistrzu - odparł schylając w jego kierunku głowę i oczekiwał, aż "przewodnik" pokaże im ten cały namiot.
-
Wszyscy
Tak,tak,wypad mi stąd.... - powiedział kwatermistrz machając ręką jak gdyby odganiał natrętne muchy i ponownie wracając do uzupełniania i wypełniania list,co chwila burcząc pod nosem jakieś przekleństwa,Andres ponownie zasalutował i wyszedł z namiotu od razu po za nim wypuszczając powietrze z płuc z wyraźną ulgą
-
Ricardo
Machnął ręką na to wszystko i opuścił namiot kręcąc głową w akcie zrezygnowania.
-
Mateo
Zastanawiał się do kogo ich ''wepchną'' ale chyba nie może być nikogo gorszego jak ten nadęty pajac..... Wyszedł z namiotu i kierował się za Andreasem.
-
Rodrigo de Suarez
Jak tam chceta... hehe. Idem żem do tego namiotu, chyba sam trafię - pomyślał, po czym wyszedł z namiotu i poszedł sprawdzić, który to namiot należy do nich. Jak nie domyśli się to pyta się Andersa, który to ich.
-
Inigo de Gastor
Spać z mieczem w łożu zamiast Seleny, bo ta cipencja będzie obok mnie i pewno pokusi się by zarżnąć... Alibo i zgwałcić... Złamas jeden...
-
Wszyscy
Po przejściu zaledwie kilkunastu kroków dotarliście przed namiot w sam raz dla 3 osób....,faktycznie jest zaledwie rzut kamieniem od siedziby kwatermistrza....- No dobra to pierwsza ekipa tutaj,reszta za mną,postaram się Wam znaleźć namiot wspólny z innymi nowymi,tak Wam będzie nieco łatwiej..... - powiedział do Alejandro i Mateo
-
Alejandro
Ano pewnie tak To będzie coś, opowieści o swoich przygodach i tym podobne hahah. Achhh oby bez szczegółów. A ciekawe jacy ci inni, i jak na nas zareagują.
-
Inigo de Gastor
Jaka, kurwa, ekipa człowieku... Rzekł do niego, myśląc - Rodrigo wydaje się w porządku, nie truje dupy. Ale ta cipencja... Prędzej bym własnego fiuta kompanem nazwał niż jego.
-
Ricardo
Zeskoczył z konia, odsłonił wejście do namiotu, spojrzał na Inigo, wykonał dworski ukłon i ruchem ręki zaprosił go do namiotu, dodając przy tym z sarkastycznym uśmiechem na ustach Madame?
-
Rodrigo de Suarez
Zsiadł z konia, przywiązał go i przyglądał się temu całemu cyrkowi - Czas na zemstę? Chociaż coś czuje, że znowu w mordę zarobi puklerzem hehehe.
-
Inigo de Gastor
Zsiadł z Marii i klepnął ją delikatnie, by weszła do namiotu mówiąc co niej - ten fiutek cię zaprasza, idź.
-
Ricardo
Ach, oczywiście, madame wejdzie pierwsza, a zaraz po niej mademoiselle! spojrzał wymownie na Inigo.
-
Mateo
Uff,,, jakie szczęście że nie musimy mieszkać z Inigio.... Te miesiące na statku z nim było nie do przeżycia już.... Dzięki Ci Panie..... Mam nadzieje, że dostaniemy kogos normalnego... he he zaśmiał sie w duchu
-
Rodrigo de Suarez
Buhaha... Chodź Relámpago, ty też zasługujesz na wypoczynek w namiocie haha... - powiedział odwiązując konia i również wchodząc z nim do namiotu.
-
Alejandro
Ano były Mateo, nuda i jeszcze raz nuda, ale przybyliśmy i od razu coś się dzieje haha. Nieprawdaż?
-
Mateo...
Ano.. Ino teraz żałuję, że jednak tego burdelu nie zaliczyłem... Nie wiadomo kiedy okazja znowu będzie ha ha ha...
-
Inigo de Gastor
Wrzucił tarczę do namiotu ze słowami - ona też już weszła. Za nią don Inigo, za nim zaś cipuleńka. Wszedł do środka ze stalową miną...
-
Ricardo
Otworzył aż usta z niedowierzania, zaraz potem wybuchł śmiechem, powstrzymał się po chwili, wszedł do namiotu wciąż rozbawiony i rzekł No nie powiem, to było dobre, wygrałeś waść, nie będę wchodził Ci więcej w drogę. Zażegnajmy ten spór dla dobra ogółu.
-
Inigo de Gastor
Jesteś błyskotliwy jak końska kuś w piczy gołębicy. Mi ino o to chodziło od początku... Odparł ponuro.
-
Alejandro i Mateo
Burdel?Jak chcesz to jeszcze zdążysz,masz na to kilka dni hehe,ale głąby z tych Waszych eee,znajomych? - odezwał się Andres gdy oddaliliście się nieco,przy ostatnim pytaniu spojrzał na Was pytająco,widocznie po tym jak Inigo go strofował wolał nie ryzykować innych bardziej wylewnych określeń.....
-
Ricardo
A zatem zgoda? powiedział wystawiając prawicę.
-
Inigo de Gastor
Uścisnął dłoń Ricardo mówiąc w myślach - pieprz się, przynajmniej dasz mi spokój hehe.
-
Alejandro
Oj na pewno będzie, pomyśl, że ze zlotem na najlepsze będziesz chodził. Ja zaś pierw na co innego wydam to wszystko. złapał się za swoją rodową pamiątkę i chwile się w nią patrzył
-
Ricardo
Dobra, idę, bo mi jeszcze konia zapierdolą... Odwrócił się na pięcie i wyszedł z namiotu, na zewnątrz przywiązuje Alfonsa do sztachety przy namiocie.
-
Rodrigo,Ricardo,Inigo
Pomysł wprowadzenia dwóch koni do dość małego namiotu był lekko mówiąc nietrafiony....,Inigo z Ricardo z trudem podali sobie ręce zaś Maria od tego ścisku i stresu mu towarzyszącego postanowiła załatwić swoją potrzebę prosto na środku namiotu........,w Wasze nozdrza niemal od razu uderzył ostry smród,ciekawe kto to teraz będzie sprzątał?
-
Ricardo
Madame widać się rozgościła. Nie zanosi się na deszcz, w nocy spotkacie mnie przed namiotem...