-
Inigo de Gastor
Zadziwiony spojrzał na Estebana i rzekł spokojnie - wybacz, nie wiedziałem. Opowiedziałbym ci swoją historię... Ale ja do tego doprowadziłem własną głupotą. Ale jedną radę mam dla ciebie, nie poddawaj się, przyj dalej ku szczęściu. Twa siostra by tego chciała, znajdziesz jeszcze swą prawdziwą miłość, wierz mi... Położył rękę na ramieniu żołnierza.
-
Mateo
Ze co? jego mina była bardzo ale to bardzo zdziwiona.... Nie nic już.. odpowiedział zirytowany... Zaczął bawić się butem w ziemi... stał i cierpliwie czekał....
-
Inigo
Jedyne czego pragnę to ją pomścić i zatłuc oboje własnymi rękami! - powiedział wciąż wyraźnie poddenerwowany jednak po chwili dodał już spokojniej - Swoją historię? A myślisz że co doprowadziło do mojej? Zakochałem się w lucyferze w żeńskiej formie,jakim trzeba być idiotą aby tak uczynić?
Ricardo
Graciela nie odpowiedziała Ci,tylko przeszła płynnie do rzeczy - Kochany,jak myślisz,gdzie się znajdujemy?
Mateo
Nic już Ci nie odpowiedzieli,minuty mijają jednak wciąż nie jesteś wzywany do środka,może to próba cierpliwości?Albo zapomniał że miał Cię w ogóle przyjąć?
-
Inigo de Gastor
A jakim trzeba być idiotą, żeby przegrać majątek w głupim zakładzie i porzucić żonę, za której miłość oddałbym teraz wszystko inne - odparł ze smutkiem.
-
Ricardo
Rozejrzał się wokół z otwartymi ustami, a ujrzawszy piękną trawę, drzewa i gołębie aż przystanął i znów spojrzał w oczy ukochanej. Kochana... Czy... Czy my jesteśmy w niebie? Spytał z nadzieją w głosie.
-
Alejandro
Świetnie usiekło mnie w rękę jakieś pewnie jadowite kurwisyństwo, murwa to czekać nie może.
-
Rodrigo de Suarez:
Chyba was pojebało... - wymruczał pod nosem widząc tą kolejkę, po czym wyszeptał do Alejandro - Te, myślisz, że nas przepuszczą jak powiem, że jesteś moim towarzyszem i Cię wąż upierdolił? Może byśmy sterczeć tu nie musieli nie wiadomo ile... Tylko byś pewnie musiał odstawić scenkę, że mdlejesz czy coś tam.
-
Mateo
Jesteście pewni, że kazał mi tu czekać i nigdzie nie iść? zapytał wartowników.
-
Inigo
Cóż....,wychodzi na to że obaj jesteśmy głupcami....,chyba pójdę się spić....,a Ty jakie masz plany? - zapytał,a wściekłość zastąpił smutek,chyba obu Was doświadczył los i w obu kluczem jest kobieta....
Ricardo
Tak,mój drogi.... - odpowiedziała z uśmiechem widząc Twoją ulgę po chwili zaś dodała - Nie słuchaj tych co mówią inaczej,nasz Pan przyjął mnie do swojego królestwa,nie powiesiłam się bowiem....,nie zostawiła bym Cię przecież....
Mateo
A nie wiem....,nic nam nie mówił,może Ty powinieneś być jak ten kamyk hehehehe - powiedział i zaśmiali się obaj głupio z tego żartu....,choć nie bardzo rozumiesz co w nim jest tak zabawnego....,naszła Cię myśl że to może być część kary która Cię czeka,wygląda to tak jak by celowo Cię ignorował,a może naprawdę jest zajęty?
-
Ricardo
Przytulił się do niej czule i nie wypuszczał długo ze swoich objęć, poczuł ulgę zrozumiawszy, że ten okrutny ksiądz nie miał racji, a jego sen okazał się zwykłą, bezpodstawną obawą. Tak się cieszę... Wyszeptał poruszony. Zaraz jednak zdał sobie sprawę z innej rzeczy... Ale kochanie... Co Ci się w końcu stało? Dlaczego?...