Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
I tu mamy problem, bo jedni narzekają, że każdy im wojnę wypowiada, a inni na to, że nikt im wojny nie chce wypowiadać pomijając fakt, że sami posiadają 1/3 mapy ;) Ja jeszcze nie miałem wojny z kimś kto nie byłby zwiazany z państwem z którym walczę/walczyłem. Gdy miałem większość mapy podbite to wojnę wypowiadały mi co jakiś czas Aria i Sagarta, które były w sojuszu i posiadały wszystko od Indii po Syrie.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
To jest wada. Bo gdy jakiś karaluch z jedną prowincją wypowiada wojnę mi, Macedonii kontrolującą całość półwyspu Bałkańskiego na południe od Dunaju + sporą cześć Azji mniejszej to znaczy, że dyplomacja zawiodła. Zwłaszcza, gdy nie miałem wcześniej z tym słabiakiem żadnych zatargów.
A nawet, gdybym miał kilka wojen, to i tak przecież państwa z drugiego końca świata nie powinny widzieć w tym żadnej "okazji" dla siebie.
Bo co? Gram Macedonią i nagle jakaś Republika Bananowa wypowiada mi wojnę. Gdzie ona jest? Gdzieś przy atlantyckim wybrzeżu Afryki. I co oni mają zrobić? Nawet, gdyby jakimś cudem dopłynęli do mnie, to i tak jestem dla nich nietykalny. Nawet, gdyby jakimś cudem zabrali mi jakiś region, to od razu bym go odbił. Tak daleko od domu nie mieliby najmniejszych szans, by utrzymać jakiekolwiek zdobycze. Tak więc po co w ogóle wypowiadają wojnę?
Nie ma to najmniejszego sensu.
Nie trafia do mnie żaden z Twoich argumentów.
Tzn. to że dyplomacja zawiodła to fakt - skoro doprowadziłeś do wojny ale to nie wada gry tylko Twój błąd.
Dlaczego uważasz, że Państwa z drugiego końca świata nie powinny mieć żadnej "okazji" (co rozumiem jako ich interes/korzyść) dla siebie w wojnie z Tobą?
Nie muszą Cię od razu atakować - wyrażają poparcie dla pewnego ruchu bądź grupy państw, które mogą walczyć z Twoimi imperialnymi/dyktatorskimi zapędami.
Mogą też czerpać z tego szereg profitów: politycznych, handlowych, gospodarczych a na pewno dostają pozytywny wpływ od frakcji które z Tobą wojują (na czym może im zależeć).
Musisz rozumieć że wojna przy takiej konstrukcji wzajemnych stosunków między frakcjami w tej grze nie jest czysto militarnym zjawiskiem - częściej ma ona wymiar i rolę polityczną.
Moja rada jest cały czas taka sama - nie piszcie o wadach tylko starajcie się rozsądnie zarządzać swoimi Państwami - największa wada zazwyczaj siedzi pomiędzy krzesłem a klawiaturą. :)
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez Tomasz The Great
POMOCY!!! Pierwszy raz od ponad 250 tur,drugą frakcją mam wojne domową. Jednak przy zmianie tury,na tej zbuntowanej frakcji gra się zatrzymuje,leci muzyka i wszystko stoi w miejscu. Miał ktoś już taki problem? Trzeci raz zaczynać od nowa?Chyba się potne!!! ;p
Ps. Dodam tylko ,że gram na patchu 4 razem z Radiousem oraz GEM Mod
To wina Radiousa. Miałem taką samą sytuację i wg mnie problem leży w podniesieniu limitu armi przez ten mod. Dlatego od tamtego czasu gram tylko z AI i Battle Radiousami i już nie mam tego problemu.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
Nie trafia do mnie żaden z Twoich argumentów.
Tzn. to że dyplomacja zawiodła to fakt - skoro doprowadziłeś do wojny ale to nie wada gry tylko Twój błąd.
Dlaczego uważasz, że Państwa z drugiego końca świata nie powinny mieć żadnej "okazji" (co rozumiem jako ich interes/korzyść) dla siebie w wojnie z Tobą?
Nie muszą Cię od razu atakować - wyrażają poparcie dla pewnego ruchu bądź grupy państw, które mogą walczyć z Twoimi imperialnymi/dyktatorskimi zapędami.
Mogą też czerpać z tego szereg profitów: politycznych, handlowych, gospodarczych a na pewno dostają pozytywny wpływ od frakcji które z Tobą wojują (na czym może im zależeć).
Musisz rozumieć że wojna przy takiej konstrukcji wzajemnych stosunków między frakcjami w tej grze nie jest czysto militarnym zjawiskiem - częściej ma ona wymiar i rolę polityczną.
Moja rada jest cały czas taka sama - nie piszcie o wadach tylko starajcie się rozsądnie zarządzać swoimi Państwami - największa wada zazwyczaj siedzi pomiędzy krzesłem a klawiaturą. :)
Moja dyplomacja zawiodła w taki sposób, że jej nie było. Nie miałem z danym państwem żadnych pozytywnych bądź negatywnych relacji poza ok. -5 do relacji z tytułu różnic kulturowych. I nie powinien to być żaden czynnik. Żaden pełnosprawny na umyśle władca nie postanowiłby zaatakować wielkiego imperium tylko dlatego, że ludzie go zamieszkujący są (jedynie trochę) inni kulturowo.
Poza tym, w interesie takiej Republiki Bananowej powinny być dobre relacje ze mną, a nie kilkoma małymi, słabymi państewkami, które wciągu kilku następnych lat zupełnie znikną lub zostaną moimi podwładnymi.
Państwa z drugiego końca świata, jak już powiedziałem, nie miałyby szans mi zagrozić z powodów typowo dotyczących zarządzania. Nie byliby wstanie obronić dopiero co zdobytych włości, jedynie straciliby w takiej wojnie ludzi i pieniądze, a zyskaliby bardzo potężnego wroga. Gdy jest się słabym, to nie atakuje się potężnego imperium, które może Cię zgnieść bez żadnego wysiłku. Zwłaszcza, gdy samemu nie ma się sojuszników.
Z resztą, jak już wcześniej powiedziałem, frakcje, które ze mną wojują to na ogół pionki. Bo kto może mi się oprzeć? na etapie, gdy zaczynam mieć coraz więcej wojen jestem już tak silny militarnie, kulturowo i ekonomicznie, że tak naprawdę przewalam się przez przeciwników i nic nie jest wstanie mnie już zatrzymać bądź mi jakkolwiek zagrozić.
W jednej z kampanii Macedonią(A tych grałem cóż.. wiele) miałem sytuację taką, że przez Azję mniejszą przeszedłem podbijając wszystkie miasta po drodze w ciągu mniej niż 30 tur.
Gdybym ja był królem jakiegoś małego państewka i słyszał o dokonaniach takiego imperium, to atakowanie go byłoby ostatnią rzeczą, która przyszłaby mi do głowy.
Osobiście nie widzę żadnej logiki w zachowaniu komputera w tej kwestii. Albo zaczyna wojny, których nie ma szans wygrać, albo w drugą stronę, co turę błaga o NaP. Wymagając jeszcze ode mnie pieniędzy. Co proszę? Że niby ja, wielkie imperium mam płacić jakiemuś karaluchowi za pakt o nieagresji? Oni powinni oferować mi cały swój skarbiec, by taki pakt podpisać, a nie cokolwiek ode mnie wymagać.
krótko mówiąc, dyplomacja w TW R2 wymaga jeszcze sporo dopracowania.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Uważam, że taka gra jaką opisujesz kuroi w Total War nie ma większego sensu i zaraz rzucisz tą grę w kąt.
Do takiego rushowania lepsze IMO są RTSy niż Total War.
Ale cóż każdy ma prawo korzystać z produktu jak chcę.
Tak czy inaczej nadal nie uważam powyższej sytuacji za wadę gry.
OK dyplomacja na pewno może być jeszcze poprawiona - z tym nie dyskutuje.
Jednak taki "karaluch" także może mieć swój interes w wojnie z Tobą.
Być może nie ma większych szans ale na przykład chcę zachować niepodległość i nie trafić pod jarzmo Twojej tyranii
Historia zna wiele takich sytuacji - powstania przeciwko silniejszemu okupantowi czy nierówne wojny np. w Ameryce Południowej z europejczykami.
Radze spojrzeć szerzej na grę - nie tylko pod kątem funkcjonalności.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Moja dyplomacja zawiodła w taki sposób, że jej nie było. Nie miałem z danym państwem żadnych pozytywnych bądź negatywnych relacji poza ok. -5 do relacji z tytułu różnic kulturowych. I nie powinien to być żaden czynnik. Żaden pełnosprawny na umyśle władca nie postanowiłby zaatakować wielkiego imperium tylko dlatego, że ludzie go zamieszkujący są (jedynie trochę) inni kulturowo.
To ta republika bananowa czując się zagrożona wpływami kulturowymi, przewagą militarną, ekonomiczną, przytłoczona bogactwem Twoich poddanych postanawia usunąć wpływy siłą, przez co dochodzi do serii wypadków jak zabijanie kupców oraz niszczenie przygranicznych ziem w celu złupienia ich i napełnienia własnych mieszków.
Przypominam, że ówcześnie ludzie nie mieli geografii w szkołach, a sama geografia stała na niskim poziomie. Myślisz że przeciętny Gal wiedział jak duża ta Galia jest? Albo jak daleko jest Rzym? Ateny? Ile to legion? 5000? A co to za liczba? Czym jest liczba? Inny świat, inne wyobrażenia i inne punkty punkty odniesienia. Określimy to w dniach podróży? Jakiej? Piechotą? Konno? Powozem? Może w rzymskich milach?
Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Poza tym, w interesie takiej Republiki Bananowej powinny być dobre relacje ze mną, a nie kilkoma małymi, słabymi państewkami, które wciągu kilku następnych lat zupełnie znikną lub zostaną moimi podwładnymi.
Czemu ta mała republika bananowa trzyma z innymi sobie podobnymi karłami a nie z Tobą? By zrównoważyć różnice w sile i podnieść swoje bezpieczeństwo. Takie postępowanie istniało, istnieje i zapewne będzie istnieć. Dla przykładu Mała Ententa.
Cytat:
Zamieszczone przez kuroi
Państwa z drugiego końca świata, jak już powiedziałem, nie miałyby szans mi zagrozić z powodów typowo dotyczących zarządzania. Nie byliby wstanie obronić dopiero co zdobytych włości, jedynie straciliby w takiej wojnie ludzi i pieniądze, a zyskaliby bardzo potężnego wroga. Gdy jest się słabym, to nie atakuje się potężnego imperium, które może Cię zgnieść bez żadnego wysiłku. Zwłaszcza, gdy samemu nie ma się sojuszników.
Państwa walczące z drugiego końca świata... wszystkie totalwary na to cierpiały, żadne novum. Rzekłbym: norma. Poza tym to drugi koniec świata, a o wyobrażeniu przestrzeni oraz liczb pisałem wyżej. Czy Normanowie nie przepłynęli na Sycylię ładnego kawałka świata?
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez Samick
To ta republika bananowa czując się zagrożona wpływami kulturowymi, przewagą militarną, ekonomiczną, przytłoczona bogactwem Twoich poddanych postanawia usunąć wpływy siłą, przez co dochodzi do serii wypadków jak zabijanie kupców oraz niszczenie przygranicznych ziem w celu złupienia ich i napełnienia własnych mieszków.
Przypominam, że ówcześnie ludzie nie mieli geografii w szkołach, a sama geografia stała na niskim poziomie. Myślisz że przeciętny Gal wiedział jak duża ta Galia jest? Albo jak daleko jest Rzym? Ateny? Ile to legion? 5000? A co to za liczba? Czym jest liczba? Inny świat, inne wyobrażenia i inne punkty punkty odniesienia. Określimy to w dniach podróży? Jakiej? Piechotą? Konno? Powozem? Może w rzymskich milach?
Dzięki Samick...masz 100% racji.
Relatywizm to także bardzo ważna kwestia przy rozpatrywaniu tego typu zagadnień.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Zgadzam się z przedmówcami, zresztą to jest gra i żeby było trudno i fajnie to musi być tak, że Ai traktuje nas inaczej niż inne frakcje.
Jaki miałby sens ta gra jeśli po wzroście siły naszego Państwa już nikt by nas nie atakował i czekał cierpliwie, aż pojedynczo wykonamy na nim wyrok. Zresztą nawet w historii tak nie było bo zwykle przeciwko hegemonowi zawiązywała się koalicja mniejszych zagrożonych Państw.
Śmieszy mnie też idealizowanie starych gier z serii jak pierwszy Rome czy Medieval II, a z drugiej strony doszukiwanie się wad w Rome II.
Przecież pod względem strategicznym Rome 1 to była padaka, o dyplomacji to już nie wspomnę, bo funkcjonowała tam tylko jako ciekawostka, w jednej turze sojusznik w drugim wróg, nie miało to żadnego znaczenia.
Pamiętam jak grałem Brutusami na bogatym wschodzie, kasy jak lodu wydawałem na co chciałem i miałem po 500 tyś w skarbcu, po co tworzyć w ogóle te ceny i walutę jak zawsze na wszystko cię stać i na nic nie musisz zwracać uwagi co ile kosztuje. Masz pełną armię, zajmujesz miasto i co z tego, że zostały ci tylko niedobitki, płacisz i w kolejnej turze armia świeża i gotowa, i kolejne miasto zajmujesz itd. To zwykła naperdzielana była niewymagająca myślenia.
Mi się zresztą fajnie w to się grało i mam do niej sentyment, ale zawsze chciałem większego wyzwania strategicznego, napierdzielanki na multi nigdy mnie nie interesowały. Niech nikt mi nie mówi, że od tamtej pory CA robi coraz gorsze gry, bo postęp jeśli chodzi o warstwę strategiczną już od Empire jest kolosalny.
A Rome II ma wiele minusów, jak choćby optymalizacja, nie doszukujmy się na siłę tych których nie ma. Gra idealna nie istnieje, bo każdy oczekuje czegoś innego.
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez Samick
Państwa walczące z drugiego końca świata... wszystkie totalwary na to cierpiały, żadne novum. Rzekłbym: norma. Poza tym to drugi koniec świata, a o wyobrażeniu przestrzeni oraz liczb pisałem wyżej. Czy Normanowie nie przepłynęli na Sycylię ładnego kawałka świata?
A to i tak jest nic w porównaniu do serii Europa Universalis, gdzie wojny wypowiadało naraz mnóstwo małych kraików powiązanych egzotycznymi sojuszami. Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Rzecz w tym, żeby nie przegiąć z AI w żadną stronę :)
Re: Dyskusja ogólna o grze Total War: Rome II
Cytat:
Zamieszczone przez LVEX_mackoff
Jednak taki "karaluch" także może mieć swój interes w wojnie z Tobą.
Być może nie ma większych szans ale na przykład chcę zachować niepodległość i nie trafić pod jarzmo Twojej tyranii
Historia zna wiele takich sytuacji - powstania przeciwko silniejszemu okupantowi czy nierówne wojny np. w Ameryce Południowej z europejczykami.
Radze spojrzeć szerzej na grę - nie tylko pod kątem funkcjonalności.
Aha. Czyli atakuję, by nie zostać zaatakowanym. A skąd ten przywódca wie, że mam zamiar go zaatakować? Może nie mam takiego zamiaru? Rozumiałbym taki atak, gdybym w jakiś sposób okazał wrogość względem tego kraju, jak np. przekraczanie granicy z nimi itd. Ale nie. Nie miałem z tym państwem absolutnie żadnych zatargów. Ale nie, musiał zaatakować pomimo braku szans na zwycięstwo.
Nie rozumiem związku między powstaniem przeciw okupantowi a zaatakowaniu bardzo silnego sąsiada. To tak, jakby Polska miała zamiar teraz zaatakować Rosję. Dobry pomysł? Nie sądzę.
Jakie wojny z Europejczykami w Ameryce Południowej masz na myśli? Falklandy? A może znacznie dalsza historia jak kolonizację? Kompletnie co innego niż temat naszej dyskusji.
Cytat:
Zamieszczone przez Samick
To ta republika bananowa czując się zagrożona wpływami kulturowymi, przewagą militarną, ekonomiczną, przytłoczona bogactwem Twoich poddanych postanawia usunąć wpływy siłą, przez co dochodzi do serii wypadków jak zabijanie kupców oraz niszczenie przygranicznych ziem w celu złupienia ich i napełnienia własnych mieszków.
Przypominam, że ówcześnie ludzie nie mieli geografii w szkołach, a sama geografia stała na niskim poziomie. Myślisz że przeciętny Gal wiedział jak duża ta Galia jest? Albo jak daleko jest Rzym? Ateny? Ile to legion? 5000? A co to za liczba? Czym jest liczba? Inny świat, inne wyobrażenia i inne punkty punkty odniesienia. Określimy to w dniach podróży? Jakiej? Piechotą? Konno? Powozem? Może w rzymskich milach?
Jaki jest związek między wojną z oddalonym o wiele setek kilometrów imperium a napadaniem na kupców i okoliczne tereny? To, co robią na tym swoim bananowym kontynencie mnie nie dotyczy.
Władcy byli edukowani. Państwem nie zarządzał byle Gal z lepianki lub drewnianej chatki, tylko okoliczny władca, który powinien być trochę bardziej rozgarnięty. Dlatego też "Przeciętny Gal" mnie nie obchodzi.
Cytat:
Czemu ta mała republika bananowa trzyma z innymi sobie podobnymi karłami a nie z Tobą? By zrównoważyć różnice w sile i podnieść swoje bezpieczeństwo. Takie postępowanie istniało, istnieje i zapewne będzie istnieć. Dla przykładu Mała Ententa.
Trzyma się z innymi, którzy nie mogą w żaden sposób zapewnić jej bezpieczeństwa? W jaki sposób mieliby tej Republice bananowej pomóc, skoro zanim bym ją ewentualnie zaatakował, to te państewka już same dawno by nie istniały? Zwłaszcza, iż przed wypowiedzeniem wojny przez bananowców nawet nie miałem zamiaru ich atakować? Gdybym okazał wobec nich wrogość i chęć podbicia, rozumiem, wtedy to ma jakiś sens. Ale scenariusz tak nie wygląda.
Cytat:
Państwa walczące z drugiego końca świata... wszystkie totalwary na to cierpiały, żadne novum. Rzekłbym: norma. Poza tym to drugi koniec świata, a o wyobrażeniu przestrzeni oraz liczb pisałem wyżej. Czy Normanowie nie przepłynęli na Sycylię ładnego kawałka świata?
Co innego przypłynąć na niebronioną, muzułmańską Sycylię a co innego przepłynąć pół świata by zaatakować najpotężniejsze znane imperium...