Sven
Oczywiście ruszam z Wami, mnie tam elfy nie straszne. A mogą być pomocne, bo ludzie jakby zgłupieli i zagrożenia nie widzą, jeno swoje interesy i zysk widzą.
Wersja do druku
Sven
Oczywiście ruszam z Wami, mnie tam elfy nie straszne. A mogą być pomocne, bo ludzie jakby zgłupieli i zagrożenia nie widzą, jeno swoje interesy i zysk widzą.
Anna de Loiret
No to kiedyś musimy tam pójsć Alessio, jak ocalimy miasto jakimś cudem to możesz być pewien że cię odwiedzę i sie wybierzemy - rzekła z uśmiechem. Do Svena - otóż to! Nie widzę jedności wśród nich, teraz gdy najbardziej ona im potrzebna to oni o złocie myślą. Po czym cicho dodała - szuje zachłanne...
Alessio
Z przyjemnością Anno, cóż to są za spektakle, oby dane mi było jeszcze kiedyś to ujrzeć!
Dotarliście do elfich strażników między oboma portami, Anna okazała glejt. Liothanea czeka na raport, chodźmy rzucił jeden z elfów w staroświatowym i ruszył szybko w kierunku świątyni Hoetha, nie czekając nawet na odpowiedź.
Techniczny:
Opera operą, ale jakby usłyszała kiedyś serenadę śpiewaną pod Jej oknem...
Anna de Loiret
Liothannea? Uśmiechnęła się promiennie i podążyła za strażnikiem.
Elf długie kroki stawia, musicie truchtać by za nim nadążyć. Dotarliście jednak dość szybko do wiru powietrza zasłaniającego budynek. Jeden ze strażników świątyni wręczył Annie księgę z pustymi kartami, pióro, kałamarz i bibułę do osuszania pisma.
Anna de Loiret
Szlachcianka wzięła rzeczy podane przez elfa i nerwowo rozejrzała się, nie widząc lepszego sposobu zapytała Svena w staroświatowym - ekhem... Wybacz że cię o to proszę, ale... Eeee... Mógłbyś sie pochylić nieco, bym oparła księgę na twych plecach i no... Napisała co trzeba. Bo w powietrzu nie dam rady, a nie będę klęczeć w nowej sukni na ziemi. Spojrzała na Norsa nieco niepewnie i z przygłupią miną.
Techniczny
Z tego co Asuryan pisał na czacie, przyjąłem że nie ma gdzie usiaść. Stad pomysł. xD
Sven
Pochylić się, i mam robić za stół dla księgi? Dobrze, uczynię to wyjątkowo. Ale nie wspominajcie o tym nikomu, bo za siebie nie ręczę.
Treść listu (po bretonńsku):
Moja szlachetna Pani
Podczas naszego pobytu w Miragliano, udało nam się odkryć kilka istotnych rzeczy. Pozwól, że pierw od choroby zacznę. Okazało się, że śpiączka to tylko początek, chorzy co prawda umierają ale... Później budzą się jako słudzy Chaosu, jakiegoś Pana Zmian. Od tej pory są dziwnymi istotami z mackami zamiast kończyn, atakują wszystich, których napotkają. Nie ima się ich zwykły oręż, ale są podatne na magiczne ostrza, ogień, a także o dziwo - wodę. Od elfów się dowiedziałam, że w Miragliano siedzą grupy kultystów. Prawdopodobnie (jeśli zaiste byli to kultyści) jedną grupę wyrżnęła szalona krasnoludzica, po tym jak trójka żaków z uniwersytetu obiecała nam ujeżdżanie koni. Zwiedli nas, łotry jedne, dobrze że cyrulik przejrzał ich, ale z samą masakrą nie mam niestety nic wspólnego, poucinałabym im chętnie sama... Nieważne. Co do kolejnych grup, musimy uzyskać zgodę od twych rodaków na prowadzenie pertraktacji z radą miasta w waszym imieniu, celem udostępnienia elfom swobodnie całego miasta i zorganizowania grup poszukujących kultystów. Ale boję się o kapłanki na okręcie szpitalnym... Ostrzegliśmy je wprawdzie przed wszystkim, ale ich wiara zaślepiła im umysł, nie chcą pozbyć się chorych. Ach, bym zapomniała! Zaraza roznosi się także przez wodę, nie pij moja Pani żadnej, pod żadnym pozorem, kąpiel zaś jest bezpieczna.
Kolejną sprawą, mniej ważną ale wartą uwagi kiedy się uporamy z kultystami, jest też nikczemna działalność gildii gondolierów. Kupiec Marco sprzedał im cały proch, jaki miał a te bydlaki wysadzili wszystkie mosty nim w powietrze, teraz zaś zarabiają fortunę na transporcie gondolami.
Przypadkowo poznaliśmy też jakąś Różę Miragliano, ponoć wpływowa kobieta a i w ostrzu niezgorsza. Nawet bardzo biegła, skoro pokonała mnie po wyczerpującym pojedynku. A przynajmniej mnie wyczerpującym... No cóż, ale wracając, chciała ona byśmy się dowiedzieli skad wy elfy, bierzecie świeżą wodę, czy kapłanki ją oczyściły, a także byśmy sprawdzili co dzieje się w gildii woziwodów, ponoć tam jest siedziiba kultu. Kazała nam zabić wszystkich, jeśli nasze odkrycie potwierdzi przypuszczenia. No i to wszystko, jeśli chodzi o raport moja Pani.
Zaś mam do ciebie prośbę... Jak nie uda nam się ocalić Miragliano i polegnę... Powiedz proszę memu ojcu, mimo wszystko ze bardzo go kochałam. Dziękuję ci za wszystko Pani, dziękuję...
Anna de Loiret
Wreczyła księgę elfowi.
Strażnik świątyni odebrał księgę, zamknął ją i wrzucił do środka tuz przy ziemi. Trzeba zaczekać na odpowiedź rzucił w staroświatowym. Annie zaczęło burczeć w brzuchu. Bieg na czczo, później trucht, zrobił swoje. Odczuwa coraz większe ssanie w żołądku.