-
Treść następnej kartki w języku bretońskim:
Droga Przyjaciółko.
Zaiste ważne wieści mi przekazałaś. Dzielnica elfów jest samowystarczalna, także jeśli chodzi o zaopatrzenie w pitną wodę. Nie wiem gdzie położone jest jej źródło. Pożyczam Ci swą biżuterię, byś sprawdziła zapasy wody ludzi. Tylko na Twą Boginię, nie zgub jej, bo życia Ci nie wystarczy by zebrać fundusze na jej odkupienie. Mam nadzieję, że pamiętasz jak działa, ale przypomnę Ci, iż naszyjnik na truciznę reaguje, a kolczyki na magię. O pisemne upoważnienie do pertraktacji w imieniu tutejszych elfów zwróć się do kapitanatu portu. Okaż tam druga kartkę, wtedy je uzyskasz. Jeśli byś potrzebowała pomocy od innych elfów, także ją im okaż, udzielą Ci wszelkiej o jaką poprosisz, bo udzieliłam Ci na niej pełnomocnictwa do przemawiania w moim imieniu. Problem z transportem elfich wojowników, gdy uzyskasz zezwolenie rady miasta na ich wkroczenie do ludzkich dzielnic, musisz rozwiązać sama z gildią gondolierów. Pertraktując nie obiecuj zbyt wiele. Staraj się nie wyczerpać skarbca tej kolonii. Górny limit to pięć tysięcy złotych monet. Uważaj by nie podpaść w niczym tej Róży, to bardzo niebezpieczna kobieta. Być może równie niebezpieczna jak ja sama.
Liothannea z Avelorn.
PS. Jeśli nie jest już potrzebna Ci księga o roślinach i zwierzętach Południowych Krain, to oddaj ją do tej świątyni, po prostu mocno nią rzucając w barierę. Najlepiej przy samej ziemi, byś nikogo w środku nie trafiła nią w głowę.
-
Anna de Loiret
Schowała obydwie karteczki, po czym podeszła do trzymającego księgę Alessia i spojrzała błyszczącymi oczyma na biżuterię. Chwilę później, bardzo powoli wzięła w swe dłonie naszyjnik i założyła go na siebie, a po nim kolczyki. Spojrzała wtem dumnie na wszystkich wokół po kolei, olśniewając swym pięknem w podkreślającej urodę biżuterii i sukni. Sama wyglądała na wielce zdziwioną i jakby nie mogła uwierzyć, ze ma na sobie królewską biżuterię. Gdy po jakimś czasie otrząsnęła się, wyjęła księgę o roślinach i zwierzętach, oraz wrzuciła nią przy samej ziemi przez barierę.
-
Na widok piękna Anny pojawiło się w spodniach Alessio spore wybrzuszenie. Anna zaś cała poczerwieniała na tak wyraźny widok pochwały Jej piękna. Zrobiło się Jej gorąco nie tylko na twarzy, ale także na sercu i sporo poniżej...
Techniczny:
Chyba że wydacie PS na powtórkę testu SW i będzie on udany. Sven się obronił.
-
Alessio
Podrapał się po karku lekko zakłopotany, wiedział że nie ma się czego wstydzić ale nie chciał się tak afiszować przy wszystkich tym wyrazem podziwu dla urody Anny,poprawił torbę by w ten sposób choć trochę zasłonić wyprężoną męskość, chrząknął i zapytał czerwoną jak burak Annę jak gdyby nigdy nic : Eee, to co tam napisała w tym liście? Mamy to upoważnienie?
-
Sven
Alessio coś tak zaniemówił? Kolczyków nie widziałeś? Ruszajmy ratować to miasto.
-
Anna de Loiret
Dysząc ciężko i mimowolnie patrząc na "wybrzuszenie". Eeee no otrzymaliśmy przyrodzenie na... Tfu, pozwolenie na co... Ojej, nie pamiętam, dajcie mi chwilę. Odeszła kilka kroków odwracając się od reszty i zaczęła machać dłonią przed twarzą, chcąc się ochłodzić.
-
Z trudem udało się Annie opanować w końcu emocje. Jeszcze nigdy takich nie przeżyła.
-
Anna de Loiret
W myślach - nieee, on nie jest rycerzem, nie, on nie ma błękitnej krwi! Jakim cudem ja... To nieprawda, nie! Po chwili odwróciła się i usiłując zachować spokój powiedziała najpierw po bretonńsku a później w staroświatowym - idziemy do kapitanatu portu. Elfy udzielą nam wszelkiej pomocy.
-
Alessio
Tak,chodźmy - powiedział starając się nie patrzeć na Annę choć przychodziło mu to z dużym trudem.
-
Przewodnik zaprowadził Was do kapitanatu. Podczas drogi ujrzeliście że okręty w porcie elfów mają bardzo dziwną konstrukcję. Zamiast jednego, dwa kadłuby i pokład rozpościerający się pomiędzy nimi. Na końcu i na początku pokładu zaś dziwne, szerokie na kilka bełtów podwójne balisty.
http://i60.tinypic.com/2a50tt.jpg
Wprowadził Was do środka jakiegoś niskiego budynku nie zwracając kompletnej uwagi, że dalej, zaraz za nim, znajduje jest ogromny kłąb czarnych chmur, zwieszający się aż do samej ziemi. Pomiędzy chmurami co rusz uderzają pioruny czyniąc przy tym niesamowity huk. W środku przywiała Was błoga cisza, którą przerwały słowa elfki siedzącej na hamaku rozwieszonym między kolumnami podtrzymującymi strop, za ogromnym biurkiem. Słucham Państwa, co Was sprowadza do kapitanatu kolonii Miragliano? spytała się w tileańskim.