Gdyby szkolnictwo było prywatne, to wspomniane 'to i owo' zostało by pokazane i uświadomione inaczej ? Albo pokazano by inne 'to i owo' ?
Wersja do druku
Gdyby szkolnictwo było prywatne, to wspomniane 'to i owo' zostało by pokazane i uświadomione inaczej ? Albo pokazano by inne 'to i owo' ?
Z pewnością szkoły funkcjonowałyby inaczej, a zatem ich wpływ na ludzi byłby inny. Problemem jednak nie jest formalny właściciel, ale ten kto ustala co się robi i jak się robi.
No jeżeli 'z pewnością', to nawet nie śmiem podważać tej tezy. Zapewne masz na nią wszelkie papiery i dowody :D
Nie zastanawiałeś się nad tym, żeby pójść do MEN i przedstawić im swoje poglądy ? Może zmienią program nauczania na bardziej 'anty-biurokratyczny'
Pomysł przedni :lol:
Zgubiłem się. Tzn, że w podstawówce szkoli się małych, przebiegłych biurokratów!? :D . Odłóżmy żarty na bok. Ja związku nie dostrzegam. Jezeli ktoś wybiera kierunek studiów administracja to jego wybór. Natomiast w przypadku niższych szczebli edukacji to jakiegoś procesu formowania wszystkich na urzędników nie doświadczyłem.Cytat:
Zamieszczone przez KWidziu
Przeczytałem gdzieś, że podobno tylko 13 % Polaków uważa, że innym ludziom można (a nawet należy) ufać. I mamy przyczynę (przynajmniej jedną z ważniejszych) rozwoju biurokracji. No bo jeżeli ufać nie można, to każda decyzja jaka podejmujemy musi mieć literalne podparcie w odpowiednim przepisie prawa - czyli musimy sobie zbudować "dupochron". I jest to racjonalne działanie, bo skoro zaszkodzimy petentowi, firmie, państwu, to nic złego nas nie spotka. ale jeżeli będziemy starać się pomóc, to możemy zostać oskarżeni o wiele win. Więc co należy robić?
Prywatne szkolnictwo, podobnie jak publiczne, niewiele tu pomoże. Muszą nastąpić zmiany w świadomości całego pokolenia.
Stąd twierdzenie Elronda:
nie jest prawdziwe. Oczywiście, bezpośrednią winę za konkretne decyzje (lub ich brak) ponosi urzędnik. Ale pamiętajmy, że on postępuje racjonalnie. Za pomoc petentowi nagrodzony nie będzie (ba, może jego gorliwość wzbudzić nieufność), za zaszkodzenie - przy literalnym trzymaniu się przepisów prawa (!) - nic mu się nie stanie. Ale on tak robi nie dlatego że chce, tylko dlatego, że musi! Bo inaczej mógłby mieć kłopoty. Przez 10 lat byłem urzędnikiem i wiem co piszę (generalnie byłem uznawany za złego urzędnika, choć moi "petenci" - jeżeli mogę ich tak nazwać - nie mogli się mnie nachwalić; inna sprawa, że nie wszyscy bo różne rzeczy się robiło).Cytat:
Tyle, że jak dupowato działa urząd to(jak w tym przykładzie), jest to wina urzędnika. To on robi sobie "dupochron", bo taką ma mentalność.
Mniejsza lub większa biurokracja będzie istnieć zawsze, bo ma też ona swe zalety. Ale czy będzie dla nas uciążliwa, to w dużej mierze zależy od nas samych.
Bardzo ciekawy artykuł
http://www.tomaszgabis.pl/?p=171
Sam tytuł zapewne wzbudzi zainteresowanie u Napoleona i Elronda :D
Powiem tylko, że coś takiego mógł wymyśleć ktoś, kto o marksizmie nie ma zielonego pojęcia. I kto nie zetknął się z nim w praktyce. Nie piszę tu przy tym o autorze tego artykułu - on tylko opisuje pewne tezy - ale o autorach tych ostatnich. Co tylko świadczy o jednym - Zachód tak naprawdę nie wiedział i nie wie co to był komunizm. Ma o nim absurdalne wyobrażenie, bo próbuje go zrozumieć w oparciu o swoje doświadczenia i wiedzę. A to są po prostu inne światy!
Pytanie tylko czy komunizm jest jednoznaczny z marksizmem? Jestem skłonny zaryzykować stwierdzenie, że państwa komunistyczne z marksizmem nie miały ostatecznie za wiele wspólnego.
A mnie artykuł ubawił, bo widać, że nawet do lewicy dotarło już, że to świadomość określa byt i jak już się ludziom zrobi pranie mózgu, to wtedy dobrowolnie zaakceptują socjalizm, zaś przemoc po pierwsze jest nieskuteczna, po drugie nie rozwiązuje kwestii. Za to stwierdzenie, że marksizm już w praktyce wygrał na zachodzie: takie "korwinizmy" w ustach socjalistów :lol: