-
Anna de Loiret
A widzisz tu gdzieś chętną kobietę Svenie? Mrugnęła mu okiem, po czym odparła Alessiowi - tak, ma pomysł, mówi że w jego stronach wojownik jak ranny to idzie do łoża z piękną i chętną kobietą. Piękną masz przy sobie, chętnej już nie. Spytała tez Norsa - no i czemuś się tak śmiał, że aż łzy ci spłynęły? I daj mi mój pas - wyciągnęła rękę w jego stronę.
-
Oddał Ci pas i wręczył do drugiej ręki lunetę ze słowami sama zobacz co się dzieje na tym żelaznym okręcie krasnoludów.
-
Anna de Loiret
Wzruszyła ramionami i spojrzała na okręt.
-
Anna zobaczyła na burcie okrętu zgromadzonych krasnoludów. Wszyscy mają pofarbowane na pomarańczowy kolor brody i czub włosów postawionych na sztorc, tak jaki Bradni. Jeden z nich, stojący tyłem, właśnie zdążył podciągnąć swe portki. Chyba pokazywał goły tyłek lecącemu w ich kierunku smokowi. Inny kończy oddawać mocz do morza w stronę lecącego potwora. Z siedmiu potrząsa toporami trzymanymi w prawicach, lewą rękę mającą wyciągniętą w przód z jednym palcem podniesionym do góry w nieznajomym Annie geście. Inny z nich, z czarną opaską na oku i hakiem zamiast dłoni, trzyma rękę bez dłoni w zagięciu drugiej, podniesionej do góry i zaciśniętej w pięść, w geście który Anna już zrozumiała. Ostatni z nich, najbardziej chwiejący się na nogach, celuje z pistoletu do maszkary. Wystrzelił, lecz chybił paskudnie, mimo to elf siedzący w wysokim siodle na grzbiecie smoka aż się skulił. Potwór znów ryknął. Alessio usłyszał odległy wystrzał z pistoletu i następujący po nim ryk. Z dalszej obserwacji wyrwało Annę pytanie zadane w staroświatowym znajomym głosem rycerza:
- Pani, jak działa magia twych kolczyków?
Po bliskości głosu Alessio zdał sobie sprawę, że rycerz znajduje się tuż obok nich.
-
Alessio
Nie tyle piękną co najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietę na świecie - rzekł uśmiechając się lekko - A sam sposób bardzo ciekawy, na pewno go nie wypróbujemy? Wiesz,jakby inne metody zawiodły.... - powiedział wciąż lekko się uśmiechając, po czym skupił się na głosie rycerza.
-
Anna de Loiret
Cóż za maniery! Nie mogę z tymi krasnoludami... Przestała patrzeć w ich stronę. Moje kolczyki błyszczą, gdy, magia jest w pobliżu, im bliżej - tym jaśniej. Po tym spojrzała na Alessia bardzo poważną miną - a więc pokochałeś tylko mą urodę, nie zaś charakter i to jaka jestem? Nie... Jak mogłam coś do ciebie poczuć, jak mogłam... Odsunęła się od niego nieco i spojrzała na rycerza, wyczekując odpowiedzi, acz serce zaczęło jej krwawić.
-
Głos Anny zabrzmiał Alessio bardzo poważnie i choć starała się w nim nie zawrzeć żadnej emocji pod koniec wypowiedzi zaczął Jej drżeć.
- Tylko czym bliżej, czy także im bardziej mocna ta magia? zadał następne pytanie rycerz. Zaraz po Jego słowach rozległ się podwójny huk od strony morza. Alessio i Sven rozpoznał w nim wystrzał z dział.
Luneta! wrzasnął Sven wyciągając po nią swą rękę.
-
Alessio
Ależ nie,najdroższa, jak mogłaś tak pomyśleć -powiedział opadając przed nią na kolana kierując się kierunkiem dochodzenia jej głosu - twe słowa ranią mnie straszliwie, jeśli tak sądzisz zabij na miejscu by oszczędzić mi cierpienia i życia w samotności
-
Anna de Loiret
Podała lunetę Svenowi i odparła rycerzowi - nie wiem dokładnie, ale chyba zależy to też od potęgi magii, zatem zatruta woda musiałaby mieć wtedy wielką moc w sobie... Po tych słowach pochyliła się przed Alessiem i rzekła - już dobrze, bardzo się zlękłam tylko, że pożądasz jedynie mego ciała. I nie proś więcej, bym do łoża z tobą poszła, bo nago mnie ujrzysz dopiero w noc poślubną.
-
Sven chwycił łapczywie lunetę i podniósł ją zaraz do oka by obserwować co się dzieje na morzu. O w mordę, jaka rozpierducha zaraz będzie. Na potwierdzenie jego słów rozpętała się ogłuszająca kanonada. Dobrzy są, dwie galery blokady zatopili burtowymi salwami. Ale zaraz smok ich dorwie w głosie Norsa słychać szczery podziw.
- Ci uśpieni wcześniej tą wodę pili? spytał się rycerz.