Rodrigo de Suarez:
Odwzajemnił uśmiech, po czym wsiadł również na konia i delikatnie ujął swoją "nową panią" w pasie i ruszył kłusem w kierunku obozu.
Wersja do druku
Rodrigo de Suarez:
Odwzajemnił uśmiech, po czym wsiadł również na konia i delikatnie ujął swoją "nową panią" w pasie i ruszył kłusem w kierunku obozu.
Ricardo
Nie, nie, nie... Ja umyję. Powiedział uśmiechnięty, pokręciwszy głową i przystawiając palec do swojej piersi. Jesteś wszak moim gościem, nie pozwolę na to.
Mateo
No w sumie to tak...powiedział dość cicho, by zaraz już głośniej i z entuzjazmem w głosie dodać. A na końcu, przecie jeszcze nie ma końca ha ha..... Prawdziwego mężczyznę poznać przecie po tym jak kończy a nie jak zaczyna.... ha ha ha...
Alejandro
Nie pozwolę ci na to! Ja jestem panem swego losu! Tylko ja! Ja jestem królem samego siebie! Sięgnę nawet doskonałości a będzie z nieba spływać na mnie światło! Ciebie zaś zamknę, głęboko, bez niczego!
Ricardo
Spojrzała na Ciebie zaskoczona,jednak zaraz szczerze się do Ciebie uśmiechnęła i wskazała najpierw na swój talerz i na siebie a potem podobne gesty powtórzyła z Tobą....
Rodrigo
Aż westchnęła głośno wyraźnie urażona,założyła ręce na ramionach i odwróciła głowę ze złością....
Mateo
Haha!Dokładnie!Mówię Ci jeszcze odwrócisz swoją kartę!Ale to się nie uda jeśli dalej będziesz żył z takim nastawieniem z jakim Cię zastałem w namiocie..... - odparł upijając solidny łyk na co aż mu się odbiło po czym szturchnął Cię mocno w ramię i uśmiechnął się szeroko
Alejandro
Ahahahaha!Okłamujesz samego siebie amigo!Nigdy się mnie nie pozbędziesz! - wykrzyczał Ci prosto do ucha po czym nagle padło z drugiej strony niczym echo - Nigdy....
Rodrigo de Suarez:
Rodrigo zwolnił i zatrzymał swojego konia i z westchnieniem zapytał z wyczuwalną troską w głosie, zabierając rękę - Co jest? Chyba nie chcesz zlecieć z tego konia, co? - Oh, czyli wleczemy się do obozu? Czy może w ogóle JA nie mogę siedzieć już na swoim własnym wierzchowcu?
Ricardo
Znów pokręcił głową, wciąż jednak uśmiechnięty, wskazał ręką oba talerze a potem siebie.
Alejandro
Jesteś częścią mnie, ale to nie znaczy, że nie jestem w stanie cię kontrolować. Ja jestem tutaj królem a ty sługą. Tylko ja!
Mateo
Dawaj,,, Wyciągną rękę po butelkę... Ino powiedz mi, kochaniutki co z Cortesem... Ja prosić go o ściągnięcie kary nie pójdę... Tak jak mówiłem, bym musiał się porządnie schlać by to zrobić.... A tyle to nie dam rady wypić... ha ha ha...
Ricardo
Wzięła oba talerze i po prostu wybiegła z uśmiechem z namiotu....
Rodrigo
Przekręciła gwałtownie głowę "biczując" Cię włosami po twarzy i znów westchnęła głośno aż do przesady,starając się dać w ten sposób wyraz swojego niezadowolenia....Z czego tym razem?Trudno powiedzieć,wychodzi na to że ma dość ciężki charakterek....
Mateo
A nie wiem,może samo mu przejdzie?Haha! - powiedział przekazując Ci butelkę,widzisz że jest coraz bardziej podchmielony a i Tobie alkohol zaczyna powoli uderzać do głowy....
Alejandro
Zobaczymy.... - usłyszałeś nienawistny głos pośród ponownie zapadającej ciemności zaś druga strona Twojej duszy gdzieś zniknęła....,światło jest tylko wokół czarnej róży rosnącej na jednym z ponurych pagórków....