-
Alessio
Uszanuję Twoją wolę jako już rzekłem wcześniej, nie sądziłem że tak odbierzesz moje słowa inaczej nigdy bym tego nie powiedział. Jesteś dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie ale nigdy bym Cię nie pokochał tak mocno i prawdziwie gdybym nie kochał również Twojego wnętrza. A jest ono równie piękne a może i nawet piękniejsze jak Ty sama. Nigdy nie spotkałem bowiem kobiety tak szlachetnej,tak odważnej i tak oddanej swoim ideałom jak Ty. I zaklinam Cię ukochana, nigdy nie wątp w moją miłość i oddanie bo jest to cios o wiele straszniejszy niż zadany najostrzejszym orężęm - powiedział szczerym i pewnym głosem jednocześnie nieudolnie podnosząc się z klęczek.
-
Anna de Loiret
Och mój kochany - objęła mocno Alessia i po krótkiej chwili wielkiego wzruszenia i łez, odrzekła rycerzowi, mając w pamięci jego pytanie - tak, oni musieli pić tą wodę, w prawie całym mieście jest zatruta jak dotąd sądziłam, ale to jednak magia nie trucizna.
-
Jednak ogniem bydle zieje, nie kwasem, jak ten na przełęczy - dobiegł Was głos Svena w staroświatowym. - Ale tylko rzeźbę im zniszczył na dziobie i banderę piracką. Rozgrzał im też okręt do czerwoności, muszą się czuć w nim, jak w piecu jakowymś. Murwa! Wszystko zasłoniła para - dodał odrywając lunetę od oka.
Muszę sprawdzić tą wodę - odparł rycerz Annie w staroświatowym.
Alessio nie zdążył całkiem się wyprostować, gdy poczuł uścisk Anny, kilka łez skapnęło do jego oczu. Poczuł pieczenie i szczypanie, jednak ciemność się rozjaśniła do szarości. Przez nią widzi bardzo niewyraźne kształty, jak przez jakąś gęstą mgłę.
Usłyszał od jednego z nich pytanie w tileańskim zadane głosem rycerza - Próbowałeś uzyskać pomoc od kapłanek na okręcie?
-
Alessio
Nie, ale.... - zaczął w Tileańskim do rycerza, po czym zwrócił się do Anny - Słońce moje, Twoje łzy,one...,zaczynam odzyskiwać dzięki nim wzrok, to niesamowite - powiedział nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje odwzajemniając uścisk.
-
Anna de Loiret
Co...? Ale jak? Przecież... Westchnęła ciężko, Svenowi zaś rzekła - może lepiej nie przebywajmy tak blisko tej bitwy?
-
- Tylko spojrzę jak się toczy, może para opadła - odparł Nors. Znów podniósł lunetę do oczu, zaczyna być już nieco irytujący z tym przedmiotem. - Podpalili następny okręt blokady ocierając się o niego rozgrzanym kadłubem. Skubani! - znów słychać w Jego głosie zachwyt.
- To głupota nie poprosić kapłanek najmłodszej córki naszego Pana, gdy dotknęło Cię kalectwo odparł w tileańskim rycerz. Dostrzegłeś, że kształt oddala się nieco w górę idąc, pewno wchodzi na okręt po trapie.
-
Alessio
Być może głupota ale nie przyszło mi to do głowy, straciłem wzrok a na nas leciała wielka skrzydlata bestia. Myślisz że wciąż jest szansa by zbawienna magia czcigodnych kapłanek mnie uratowała? Pomóż mi proszę tak jak moja ukochana pomogła Wam tych uśpionych przekazać.
-
Chodźcie zatem za mną, ale broń zostawcie. Może i głupie, ale to jednak ich zasady i należy je szanować gdy się do nich w gości idzie. A podporządkować całkowicie jeśli chce się pomoc uzyskać odparł w tileańskim wchodzac dalej po trapie.
-
Anna de Loiret
Bawisz się tak tym dziwnym, przypominającym... Coś tam innego, przedmiotem Svenie. A w ogóle kto z kim tam walczy? Krasnoludy przeciw smokowi, smok na... Eeee pogubiłam się, wszyscy na wszystkich?
-
One obraziły smoczego jeźdzca, nie spodobało się to dwóm galerom z blokady. Jedna wystrzeliła w ich kierunku pocisk z działa na dziobie, a druga z działa na rufie, lecz nie trafiły. Krasnoludy odpowiedziały ogniem swoich dział, bardzo celnym. Smok zionął na ich okręt, a oni właśnie systematycznie niszczą pozostałe galery blokady. Chędożeni, jednym okrętem na wszystkie dwadzieścia galer odparł Sven