-
Anna de Loiret
Smutno jej się zrobiło, gdy jednorożec zniknął w lesie i bez słowa poszła osiodłać swego konia. Ciągle miała w sercu i myślach Rolanda gdy wymawiał jej swe ostatnie słowa i uciekać kazał, a chwilę później dumnie, jeden ostatni raz uderzył na Skavenów kładąc ich wielu... Gdyby tylko wtedy był z nimi jeszcze jeden taki rycerz jak on...
-
Alessio
Z rozmyślań wyrwał go rosnący smród dochodzący od zdechłej ryby. Posprzątał bałagan jaki zostawili jego "stróże" i zamknął ponownie drzwi. Heh,sporo wrażeń jak na jeden dzień,a jestem pewien że Ci którzy zostawili mi ten cudowny prezent nie będą mieli problemów z realizacją groźby....
-
Bradni Algrimmson
Silny, żem jest, ale te mnie ciut poharatały. Spróbować, można. Wrzućmy tam truchła zielonych. Dziki je zeżrą, będą walczyć między sobą. Tak są lojalne, ha!
-
Alessio Contrarini:
Robiąc porządek zorientowałeś się że z mieszkania zginęła tylko jedna jedyna rzecz, księga Twoich pacjentów.
Bradni Algrimmson:
Dietrich wziął truchło orka za ręce, Ty za nogi. Podeszliście do ogrodzenia Na trzy wrzucamy. Bujnęliście orka w stronę zagrody Raz! dziki poderwały swe łby Dwa! ruszyły pędem w Waszą stronę Trzy! wrzuciliście do środka orka w chwili gdy płot padł pod naporem wielkich zwierzaków patrzących przekrwionymi ślepiami prosto w waszą stronę. Ledwo zdążyliście dobyć broni, zraniliście poważnie jednego dzika, gdy reszta odrzuciła Was na bok, straciłeś przytomność.
Techniczny:
- 1 PP
Anna de Loiret:
Elfka szybko wróciła. Wyciągnęła z plecaka lusterko i grzebień, szybko poprawiła swą fryzurę. Następnie barwiczkę do ust, którą poprawiła ich kolor. Później zaś zgrzebło, którym wyszczotkowała sierść swego wierzchowca i duży grzebień, którym rozczesała jego grzywę. Dosiadła skokiem rumaka. Ruszajmy rysią, zjemy w drodze. Kim jest ta Pani Morgiana le Fay? Leśną elfką?
-
Arden z Loningbrucku
Ech... szkoda Garana
po cichu do siebie - powymyślali sobie lasy nietykalne tchórzliwe elfy co tylko by po drzewach skakały...
-
Juan de la Magritta
Prawdopodobnie Elfy mają tu swą ambasadę. Nieważne, póki nas nie atakują, jest dobrze. Podchodzi do prawej burty. Spójrz na te mosty. Wyglądają na bardzo stare i kruche, nie sądzisz?
-
Anna de Loiret
Też wskoczyła w siodło i odpowiedziała Elfce - arcykapłanką Pani Jeziora.
-
Liothannea:
Ludzką kobietą?! Musi być dziewicą o najczyściejszym sercu, tylko takim się pozwalają dosiadać. Słyszałam, że tylko elfkom z tego lasu, ale się mój ojciec zdziwi gdy zdam mu ra urwała w pół słowa, spojrzała prosto w Twe oczy Przysięgnij mi proszę na swą Boginię, że nikomu nie zdradzisz, iż jestem królewską córką oparła dłoń na rękojeści swego miecza.
Bradni Algrimmson:
Odzyskałeś przytomność, czujesz smakowity zapach pieczonego mięsiwa. Widzisz Dietricha, który obraca dziczy udziec na jakimś rożnie. O, a myślałem że Cie ubiły, zaraz będzie gotowe żarcie. Tam masz spuszczoną krew - wskazał dłonią napełniony orczy hełm.
Juan de la Magritta:
Kapitan wzruszył ramionami na Twe słowa. Wrócił bosman z medykiem, który opatrzył rannych. Jednak przy Tobie stwierdził - U, tu cięższa sprawa, wymagająca tygodnia opieki i zabiegów w innych warunkach. W moim mieszkaniu są odpowiednie.
-
Anna de Loiret
Ocaliłaś mnie pani, choć me życie już niewiele warte to przysięgam ci, przed Panią Jeziora iż nie zdradzę twego sekretu, choćbym za strzeżenie go miała zapłacić śmiercią. Wyjęła miecz i go ucałowała, po czym pochyliła głowę przed królewską córką.
-
Juan de la Magritta
Hmm...są jeszcze jacyś dobrzy medycy w tym mieście? Nie chciałbym nagle zostać napadniętym na drodze. Chyba, że... Juan spojrzał w stronę Sebastiano. Kapitanie Sebastiano, prosiłbym Cię o ochronę mojej osobistości do czasu, aż wyzdrowieję. W końcu ocaliłem Twój statek przed piratami z Sartosy.