-
Alessio
O czcigodna i błogosławiona,jeśli przywrócisz mi wzrok zwiększysz tym samym szansę na ocalenie tego miasta i być może wszystkich uśpionych, bowiem ja i moi towarzysze jesteśmy kluczem do rozwiązania zagadki chorych,poświęciłbym się służbie naszej Pani i bogini Shallyi ale niestety istnieje obawa że będę musiał niebawem opuścić to miasto. Czy zatem udzielisz mi pomocy w postaci uświęconej relikwii? - po czym dodał do Anny - Księżniczko moja,jeśli arcykapłanka ma użyć relikwii musisz zdjąć i schować swe kolczyki inaczej nie tylko ja ślepcem pozostanę, ale i wszyscy w pomieszczeniu wzrok utracą.
Techniczny
A co tam,używam przekonywania.
-
Anna de Loiret
Skinęła głową wybrankowi, po czym zdjęła kolczyki i włożyła do sakwy, którą chwyciła mocno. Niech zatem arcykapłanka pomoże w przywróceniu ci wzroku a ja będę się modlić do Pani Jeziora, by to podziałało. Anna uklękła po tych słowach i zaczęła wznosić modły ze spuszczoną głową do swej bogini - Pani, skoroś odebrała mi ukochanego brata i przyjaciół, proszę Cię o pomoc dla tego, który skradł me serce, bym mogła służyć Ci dobrze z poświęceniem, nie troskając się wielce o mego wybranka przez cały czas. Miłuję Cię moja Pani i wiesz, że życie oddać gotowa jestem w służbie Tobie, ale błagam, byś wzrok lubego ocaliła. Uczyń jak za słuszne uznasz, jednak wiedz moja Pani że cokolwiek postanowisz, zawsze będę Ci wierna. Na zawsze, jak Roland mnie uczył, w szczesciu lub trosce.
-
- W takim przypadku pomogę. Jeśli Wam się uda zapłacicie wymaganą cenę. Jeśli nie, Bogini sama Cię ukarze, także za wniesienie broni na ten okręt. - odparła w tileańskim. - Mimo że to łzy samej Pani, nie udało się nam za ich pomocą uleczyć chorych.
- Bo i prawa nie miało się udać - odrzekł rycerz w tym samym języku - To nie są chorzy, jeno przebywający w Mniejszym Królestwie Morra. Nie wasza rolą jest zawracanie kogokolwiek z jakiegokolwiek królestwa Pana. A oni już zapłacili odpowiednią cenę. Dzięki nim bowiem to odkryliśmy. Nie wspominając o tym, że ten dzielny wojownik odwrócił uwagę smoka lecącego na okręt pełny Twych podwładnych - Hans skinął głową w stronę Svena.
Kapłanka wyciągnęła z biurka sporą kryształową karafkę z jakąś cieczą na dnie oraz dość duże pudełko, nieco większe od książki ze skrytką. Podeszła do Anny i podała Jej pojemnik, pokazując na uszy i na sakwę.
-
Anna de Loiret
Kochany, spytaj czego ona ode mnie żąda - rzekła dalej klęcząc, ale podnosząc już głowę po modlitwie.
-
Alessio
O czcigodna,moja luba pyta o co ją prosisz.
-
- Nie proszę, tylko żądam żeby swe kolczyki schowała do tego pudełka, a je dopiero do sakwy. Sama sakwa może nie wystarczyć, a ten pojemnik tłumi magię każdego przedmiotu, który się do niego włoży. Następnie oddajcie swą broń komuś na czas użycia relikwii, po czym niech Twa Luba usiądzie na koi i Cię przytrzyma, gdy położysz się trzymając swą głowę na Jej nogach. Niech trzymając skupi się na uczuciu które do Ciebie żywi. Przywrócenie wzroku będzie bardzo bolesne, a tylko Jej miłość może załagodzić związane z nim cierpienie - odpowiedziała w ojczystym języku Alessia.
-
Alessio
Kwiatuszku one proszą byś schowała kolczyki do pudełka a dopiero potem dopiero do torby. Tłumi ona bowiem magię całkowicie a sama sakwa mogła by nie wystarczyć. Musimy oddać również swą broń, poproszę o to Hansa bo słyszałem że ze Svenem się pokłóciłaś. I.... jeszcze jedna najważniejsza prośba,chcę żebyś brała bezpośredni udział w rytuale. Kapłanki zasugerowały żebyś usiadła na koi, ja mam położyć swą głowę na Twych udach,Ty zaś Słońce moje masz się skupić na uczuciu które do mnie żywisz. Podobno zabieg będzie niezwykle bolesny a nasza miłość jest jedyną rzeczą jaka może go złagodzić. - powiedział łapiąc ją delikatnie za rękę, po czym dodał do Hansa wyciągając do niego pas z mieczem - Panie czy uczynisz nam ten zaszczyt i na czas rytuału zaopiekujesz się naszym orężem?
-
Hans skinął głową i odebrał od Alessio miecz.
-
Anna de Loiret
Westchnęła i schowała kolczyki do pudełka, te zaś następnie do sakwy. Po tym oddała swój pas Hansowi i spojrzała na arcykapłankę nieco niepewnym wzrokiem, przejawiającym smutek. Po chwili objęła ukochanego bardzo czule i go pocałowała szepcąc - odwaga jest tym, co w ludziach cenię, okaż ją, a nie będę żałować że oddałam ci swe serce. Chwyciła dłoń Alessia i poprowadziła go do koi, po czym usiadła na niej, pomagając lubemu ułożyć się z głową na jej udach. Spojrzała prosto w jego oczy, z krwawiącym sercem iż nic nie widzi, a dłoń położyła na jego czole.
-
Skradł Ci serce, czy sama je mu oddałaś? - w głowie Anny rozbrzmiał władczy głos kobiety, przed którego tonem nawet najdzielniejsi rycerze padają na kolana. - Przynajmniej przede mną bądź szczera, jeśli nie potrafisz przed samą sobą.
Arcykapłanka podeszła do Was wyjęła z kieszeni szaty jakiś niedługi, ale gruby patyk i umieściła go między zębami Alessia. Po czym ujęła dłoń Anny i delikatnie lecz stanowczo przeniosła ją z czoła Ukochanego na Jego bark, to samo po chwili powtarzając z drugą dłonią Bretonnki.