-
Alessio
Zagryzł patyk, uspokajając się całkowicie,czuł bliskość miłości swego życia i miał dziwną pewność że przy niej nic złego mu się stać nie może.Przyszykował się na ogromny ból jednak nie czuł strachu czy niepewności,swój wzrok skupił tam gdzie w jego mniemaniu miały być oczy ukochanej.
-
Anna de Loiret
Przymknęła oczy wystraszona i zmieszana, pogrążając się całkowicie w odpowiedzi udzielanej swej Pani. Ja... Sama mu je oddałam... Pokochałam go, tak jak on mnie... A czemu nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli? Ach gdybym to ja wiedziała... Może to przez dumę, że to człowiek niższego stanu ode mnie? Jednak bez względu na to, tak... Oddałam mu sama swe serce dobrowolnie, kocham go szczerze.
-
Dzielne ma serce, a zawsze mogę go poddać próbie, gdy do Bretonni wrócicie i wynieść do odpowiedniego stanu. A nawet Rolanda de Loiret z zaświatów zawrócić jako Waszego potomka, gdy już się pobierzecie. odparła znacznie łagodniejszym tonem. Anna poczuła jak arcykapłanka odjęła swą dłoń, które zaraz ktoś złapał za przeguby w żelaznym uścisku. Otworzyła oczy spodziewając się Svena, jednak nie widzi żeby ktokolwiek trzymał Jej ręce. Głos w Jej głowie znów stwardniał - Jednak wrócić musicie jak najszybciej, jak tylko wypełnicie swe zadanie tutaj. Ono jest bowiem ważne także dla bezpieczeństwa Bretonni, a królestwo już jest w chwili obecnej zagrożone. Książę Charles nie bez powodu jest księciem bez ziemi. Nigdy mu nie dam się ze świętego Graala napić i zostać królem. Od razu by wojnę wypowiedział naszym odwiecznym sprzymierzeńcom. Na szczęście, zanim odciągnęłaś ma uwagę od spraw królestwa, zdążyłam zawrzeć pakt z Panem Mórz i Czarna Arka z prawowitym władcą właśnie jest gnana sztormem na skały Estalii... wrażenie uścisku minęło, a wzrok Lubego utkwiony jest wprost w oczach Bretonnki.
Alessio zaszczypały oczy, gdy spadła na nie wilgoć. Jednak o wiele większy od fizycznego był ból psychiczny, gdy poczuł jak jego dzieci cierpią. Mało mu serce nie pękło. Choć nie był to ból fizyczny jakiego się spodziewał, to przegryzł patyk trzymany w zębach. Jednak cierpienie minęło jak ręką odjął, gdy zobaczył wyraźnie oblicze Anny, a gorycz w jego sercu zamieniła się w słodycz. Całkowicie zatonął w Jej oczach, nawet nie zauważając że Jej spojrzenie było nie do końca przytomne.
Techniczny:
Alessio:
+ 1 PO
+ Bystry wzrok
-
Alessio
Wyjął sobie patyk z ust,wypluł resztki kory jaka mu została w ustach i rzekł rozmarzony głosem wpatrując się w oczy lubej jak zaczarowany - Taka piękna,jak cudownie jest znów ujrzeć wyraźnie Twe oblicze o kwiecie mego życia,choć ból jaki mnie dosięgnął podczas rytuału był dużo gorszy niż się spodziewałem...
-
Anna de Loiret
Patrząc w oczy ukochanego z miną wyrażającą wielkie zdziwienie, jakoby nieobecność też, wyjąkała ledwo - Rolandzie... Ty... Ty wrócisz do mnie. Uśmiechnęła się promiennie roniąc także wiele łez ze szczęścia oraz dłonią gładząc po policzku wybranka.
-
Alessio
Ukochana co Ty mówisz? Wszystko w porządku? - powiedział z troską,jedną ręką przytrzymując dłoń lubej przy swoim policzku a drugą masując ją czule po ramieniu.
-
Anna de Loiret
Oprzytomniała nagle, przez chwilę wyobrażała sobie bowiem, że to Roland leży z głową opartą na jej nogach, jak niegdyś gdy jeszcze żył... Uśmiech na jej twarzy pozostał, choć nie tak promienny, łzy płynęły dalej. Rzekła cicho - kocham cię Alessio... Wiesz?
-
Alessio
Podniósł głowę z ud ukochanej,usiadł obok niej,objął ją czule i złączył się z nią w długim i namiętnym pocałunku nic nie mówiąc i chcąc samym czynem dać odpowiedź kobiecie bez której nie wyobrażał sobie życia....
Techniczny
Tak pocałunek wciąż trwa,od Ani zależy jak długo jeszcze ;D
-
Kapłanka wygoniła gestem Svena i Hansa z kajuty stwierdzając w tileańskim - Ślubu Wam udzielić nie mogę, o to kapłankę Matki naszej Pani proście, ale choć tyle mogę dla Was zrobić. W dzisiejszych czasach trzeba taką miłość chronić i ją wspomagać. Dajcie mi tylko znać, gdy termin rozwiązania będzie się zbliżał, a stawię się odebrać poród. Wyszła również z kajuty trzymając puste naczynie w dłoni.
-
Anna de Loiret
Po niedługiej chwili, szlachcianka odsunęła swe usta od ust ukochanego i rzekła - mamy zadanie do wykonania, musimy sie pospieszyć, a potem jedziemy do Bretonni. Wytarła policzki z łez oraz spytała - co kapłanka mówiła? W jej myślach cały czas były słowa Pani Jeziora, wie, że muszą jak najszybciej wykonać tutejszą misje i jechać do Bretonni.