-
Mateo
Klahpimijmy czy chlakpnijmy....? Spojrzał na Sergio przymykając jedno oko... ale widział, że kompan siada więc pomyślał, że powiedział by usiąść...
W sumie dobra rada... Jaak byźźmyy stali to szczypsiej do nóg udesza... Usiadł koło Sergio i rozglądał się czy nie ma koło niego jakiejś buteleczki. W sumie nie zrozumiał dokładnie co powiedział Sergio,,, ale niewiele myśląc dodał... obojętnie co, moszemy i chlapknąć i klaochnąć... he he... ino nie mam co... zrobił trąbkę z ust i wzruszył ramionami.
-
Alejandro
O co jej chodzi? No nic, najedzony, wszystko na razie dobrze, ale nuda trochę doskwiera. Co by tak po robić? Ciekawe co robią Inigo, Ricardo, Rodrigo i Mateo, pewnie myślą, że umarłem hahah, ciekawe czy zauważyli, że mnie nie ma.
-
Rodrigo de Suarez:
Wzruszył ramionami i wziął kolejnego łyka... Nie takiego co on co prawda, chociaż miał ochotę i podał komuś butelkę - Dobra, trza stąd spieprzać... Albo raczej spróbować hehe.
-
Inigo
Wsiadła na siodło choć nie wyszło jej to za dobrze,jednak widzisz że zapamiętała prawidłową sylwetkę i ułożenie stóp a nawet udało jej się przejść z Marią do stępa,po wszystkim spojrzała na Ciebie pytająco
Ricardo
Gdy wróciłeś,widzisz że leży wpatrując się w namiot i o czymś rozmyślając,chyba naprawdę ja to pochłonęło bowiem nawet nie zwróciła uwagi gdy wszedłeś do środka....
Rodrigo
Czieniassss - powiedział ten który wypił połowę chwiejąc się już lekko,czujesz że alkohol powoli dochodzi do głowy i zaraz będziesz się bujał jak i on....
Alejandro
Niestety nie wygląda na to że byś miał niedługo wyjść z lazaretu a godziny straszliwie Ci się dłużą,zaś kolejny sen może oznaczać kolejną marę....
Mateo
Sergio upił kolejny spory łyk i podał Ci butelkę - Therazz jusz masz....a ja khlapłem i wsthacz nie dam radyyy....
-
Inigo de Gastor
Zaklaskał w dłonie z uśmiechem widząc jak sobie dobrze dała radę i wskazał palcem na jej nogę, by docisnęła obydwie łydki do boków Marii.
-
Rodrigo de Suarez:
Wybacz bracie, nie mogę za dużo hehe... Niestety, choć bardzo żałuję hehe. Dobra, lepiej już pójdę... - odparł, zawracając się i starając się nawet nie myśleć o alkoholu...
-
Ricardo
Usiadł obok. Ściągnął hełm z głowy i położył go przy nodze. Nie odzywał się, pozwolił jej rozmyślać.
-
Inigo
Docisnęła łydki do boków i znów przeszła w kłus jednak po chwili skończyła tak samo jak przed chwilą i aż zmarszczyła nosek ze złości....
Rodrigo
Pomyślałeś sobie że może wypiłbyś jeszcze jedną kropelkę....albo i dwie,w końcu co to za różnica....
Ricardo
Gdy wróciłeś i usiadłeś obok niej drgnęła lekko i nieco odsunęła się od Ciebie podkurczając przy tym nogi
-
Ricardo
No i czemu dalej się mnie boisz? Eh, muszę podciąć brodę... Nie bój się, to tylko ja... Rzekł cicho, z troską w głosie.
-
Inigo de Gastor
Spokojnie, jeździectwo to trudna sztuka - powiedział łagodnie, podchodząc do niej i ujmując za dłoń. Obdarował ją szczerym, dobrym uśmiechem, spoglądając w jej oczy.