Rodrigo de Suarez:
Może... Nie. Ni chuja. Jak choćby wezmę parę butelek na drogę to w kilka minut znikną... Nie, idę - pomyślał i uparcie szedł dalej w swoją stronę, w kierunku swojego namiotu...
Wersja do druku
Rodrigo de Suarez:
Może... Nie. Ni chuja. Jak choćby wezmę parę butelek na drogę to w kilka minut znikną... Nie, idę - pomyślał i uparcie szedł dalej w swoją stronę, w kierunku swojego namiotu...
Alejandro
Spać nie chce, znowu może mi się coś śnić, a tego wolałbym uniknąć. Ach, tyle się działo w tak krótkim czasie, tyle rzeczy a wydaje się jakby one nigdy nie miały miejsca, rano zbudzę się i nie będę pewien czy wczoraj w ogóle się wydarzyło. To dopiero początek wyprawy, och co los przyniesie? Ludzie odchodzą i przychodzą, a ja nie jestem w stanie nadążyć, wiem jedno, mam przysięgę do spełnienia i lata dziedzictwa do utrzymania.
Mateo
E.... Spojrzał zdziwiony na Sergio... Czemu wstść nie możeszć...? Czekaj.. Zaraz ściii MAteoo pomosze.... Mateo próbował wstać, ale sam ledwo mógł się podnieść....
No i tak... sch... chsz... sszchlałeś mnie..... he he...
Mateo
Sam się sszchlałeś.... - wybąkał po czym kompletnie odpłynął zasypiając niemal z miejsca,czujesz że jeszcze chwila i pójdziesz w jego ślady....
Ricardo
A może aż Ty?Twój głos bowiem nic nie zmienił w jej postawie,wyraźnie unika bliskości jak ognia....
Rodrigo
Zacząłeś się lekko zataczać a doświadczenie podpowiada że zaraz będzie gorzej,coś Ci mówi że Rosalia nie będzie zachwycona....
Inigo
Inigo.... - powiedziała łagodnym głosem głaszcząc Cię po policzku,po chwili zsiadła z Marii i zaczęła się przymierzać do tego by ponownie jej dosiąść....
Inigo de Gastor
Jedną ręką przytrzymał jej strzemię, a drugą ściskał jej by mogła wygodnie usiąść. Moja królowa... Powiedział cicho patrząc na Catalinę z uśmiechem.
Rodrigo de Suarez:
Będę mieć... przejebane. Ale dobra... Nie przyczołgam się tam chociaż, ani nie zasnę na środku obozu hehe - pomyślał i przyśpieszył kroku.
Ricardo
Westchnął i odsunął się od niej jeszcze bardziej. Ułożył się w miarę wygodnie na ziemi. Nie będę jej przecież zmuszał, żeby mnie lubiła, czy mi ufała, choć trochę mi przykro, że nie wierzy w moje dobre intencje... Chociaż nie, nie mam co mieć do niej pretensji, też bym się pewnie bał na jej miejscu...
Alejandro
Rozmyślał o swoim życiu, przez głowę przewinęło mu się wiele scen ze swojego życia, ale ta była najbardziej jasna i pamiętna.
Była noc, uczta dopiero co się zaczęła, stoły było suto zastawione, zaś cała sale była idealnie udekorowana, grajkowie grali na swych instrumentach zabawiając gości, a powietrzu unosił się zapach wielu potraw, gospodarzem był całkiem bogaty andaluzyjski szlachcic znany z hojności i miłości do swoich córek, jednak nie brakowało mu także męskich potomków. Alejandro nie czuł się gorszy ani zawstydzony tym całym splendorem ponieważ jego ród był znany i szanowany mimo, że lata jego chwały dawno minęły, to Sangrerosa cieszyła się sławą i poważaniem. Liczne toasty były wznoszone, oraz rozmowy prowadzone, konkwistador w cale się nie wyróżniał, rozmawiał, śmiał się, pił, jadł, życie nie wydawało się aż takie złe, a zmory przeszłości zdawały się choć na chwilę odejść. Po chwili każdy odszedł od stołu, zaczęły się tańce. Prawie każdy miał swą żonę, kochankę narzeczoną, wydawało się tylko, że Alejandro był sam, szukał w tłumie damy odpowiedniej dla siebie, gdy nagle ktoś złapał go za ramię. Odwrócił się i ujrzał dziewczynę w jego wieku, była drobna, lecz natura obdarzyła ją całkiem przyzwoitą urodą, Alejandro momentalnie uśmiechnął się i poprosił ją do tańca zgodnie ze starymi zwyczajami. Dziewczyna była onieśmielona, nie mogła oderwać wzroku od konkwistadora a on poczuł coś dziwnego, nie wiedział czemu, ale on także nie mógł spojrzeć się w inną stronę. W miarę następnych kroków świat wirował, ale jakby zwolnił. Nie było nikogo, tylko ta para młodych ludzi, zupełnie odmiennych, ale może mających coś wspólnego. Jeden, którego los okrutnie doświadczył a druga, która kochana była ponad miarę jednak była krucha niczym najcenniejszy kwiat. Gdy taniec się skończył, wszystko zdawałoby się trwać tylko kilka sekund.
To wspomnienie było silne, jednak Alejandro nie wspominał tego często, sam nie wiedział czemu, ale wydawało mu się, że wtedy czuł szczęście jakiego dawno nie zaznał.
Ricardo
Uśmiechnęła się przepraszająco i ułożyła plecami do Ciebie,podkładając ręce pod głowę....
Rodrigo
Wtoczyłeś się do namiotu z coraz większym trudem trzymając pion,ten rum chyba był mocniejszy niż się wydawało a wypiłeś sporo w bardzo krótkim czasie....Rosalia usiadła rozgniewana na posłaniu i aż podciągnęła swoją suknię do góry by zakryć nos.Patrzy na Ciebie z wyraźną odrazą....
Inigo
Dosiadła konia już znacznie zręczniej niż za poprzednimi razami choć wciąż w sposób daleki od ideału i znów powtórzyła cały manewr jednak tylko do kłusu jak gdyby się go obawiała....,cały czas patrzy spogląda na Ciebie z uśmiechem....
Wszyscy
Usłyszeliście cichy grzmot w oddali a słońce zaczęły przysłaniać deszczowe chmury,chyba niedługo lunie....
Inigo de Gastor
Znów uśmiechnął się do podopiecznej, ale puścił w końcu jej dłoń i docisnął jej łydkę do końskiego boku, by spróbowała jeszcze raz zakłusować. Spokojnie Catalino... Podstawą jeździectwa jest przełamanie lęku... Rzekł łagodnie, mimo iż nie mogła go zrozumieć.