Anna de Loiret
Nie wróż nam tu medyku, nie ty w oczy śmierci patrzysz! Svenie, oddaj mi mój pas, widocznie w spokoju nawet umrzeć mi nie dane - wykrzyczała rozglądając się za jakimś miejscem, gdzie można bezpiecznie się przedostać.
Wersja do druku
Anna de Loiret
Nie wróż nam tu medyku, nie ty w oczy śmierci patrzysz! Svenie, oddaj mi mój pas, widocznie w spokoju nawet umrzeć mi nie dane - wykrzyczała rozglądając się za jakimś miejscem, gdzie można bezpiecznie się przedostać.
Techniczny:
Można wrócić bezpiecznie tą drogą którą przybyliście. Lub zwiedzać miasto po zmroku, mimo że sami lecicie z nóg ze zmęczenia lub/i niewyspania.
Sven
Proszę oto Twój pas Pani.
Padam z nóg wracajmy drogą jaką przybyliśmy, przenocujemy w karczmie.
Anna de Loiret
Dziękuję. Przypięła sobie pas i rzekła - zatem chodźmy do karczmy ale... Jeśli się nazajutrz nie obudzę to gdy wejście do świątyni znów się otworzy, zabierzcie mnie tam. Może jeszcze moje dni nie są policzone, a nie chcę tak umierać... Po tych słowach ruszyła z resztą do karczmy.
Wracacie do karczmy, jest dość jasno od światła księżyców w pełni. Sven zaczyna czuć ciarki na plecach. Pełnia mniejszego księżyca, Morrsleiba, zawsze na jego ojczystych ziemiach wypadała podczas większej aktywności Chaosu. Zostały Wam dwa mosty do przekroczenia, a medykowi tylko jeden do jego domostwa, gdy z daleka widzicie postać Lumpina na szczycie bliższego mostu. Wymachuje do Was rękami, nagle zdjął łuk z ramion i nałożył strzałę na jego cięciwę, po czym spojrzał pomiędzy żebrowanie balustrady. Rozległ się nagły huk i konstrukcja wraz z halfingiem wyleciała w powietrze, by po chwili w szczątkach spaść do kanału.
Arden z Loningbrucku
Eee - co jest nie tak z tym pieprzonym miastem.
Bradni Algrimmson
No ja pierdole! Czego jeszcze!
Anna de Loiret
Milcząco patrzyła na rozwój wydarzeń, czemuż ona opuściła Bretonnię...
Alessio
Stanął oslupiały,jakby mało było dziwnych wydarzeń teraz ktoś postanowił niziołka wysadzić, nie umknął mu uwadze fakt że mierzył do czegoś pod sobą ...,przełknął ślinę po czym ruszył odważnie na miejsce zdarzenia
Bradni Algrimmson
Teraz chodźmy razem. Lepiej się nie rozdzielać
Anna de Loiret
Bez słowa poszła za kompanami.
Sven
Księżyc źle wróży, Chaos się wtedy zwykle budzi. Co z tym mostem i Lumpinem, może niziołek przeżył trzeba sprawdzić, biegiem ruszajmy.
Dobiegliście do brzegu kanału. Po niziołku i moście nie ma nawet śladu oprócz krwi i kilku kamieni na nadbrzeżach. Całą resztę przykrywa toń kanału. Dobiegł Was kolejny odgłos wybuchu, później jeszcze jeden, za kilka chwil następny - z coraz większej odległości. Miasto wygląda na wymarłe, nikogo huk nie wywabił z domów na zewnątrz.
Alessio
Ponownie zebrał się w sobie po czym podszedł do pierwszego lepszego domu z brzegu i kilkukrotnie mocno uderzył zaciśniętą pięścią w drzwi.
Nikt wewnątrz nie zareagował na łomotanie cyrulika w drzwi. Nastąpiła seria kolejnych wybuchów, pewno z coraz większej odległości, bo coraz cichszych. Wygląda na to, jakby ktoś metodycznie wysadzał mosty nad kanałami. Mieliście niebywałe szczęście, że nie staliście na żadnym w momencie wybuchu.
Sven
Co tu się dzieje miasto wylatuje w powietrze a mieszkańcy jakby tego nie słyszeli...
Alessio
Svenie, Ardenie,pomóżcie mi z tymi drzwiami, coś mi się zdaje że nie spodoba nam się to co tam zastaniemy - po czym przystąpił do regularnie ponawianych prób wyważenia drzwi z zawiasów.
Bradni Algrimmson
Coś myślę, że szczury uprzedziły atak. Gotujcie się do bitki i patrzcie na plecy. Uważajcie na tych z dziwnymi kulami w ręku. Szczury nie mają honoru.
Odsuń się cyruliku.
Rozbijam drzwi toporem, jak nie uda mi się ich wyważyć z barku.
Sven wpadł do środka domostwa razem z drzwiami wyważonymi jego barkiem. Ledwo co widać w środku, snop świateł księżyców sięga niedaleko od wejścia. Bradni widzi korytarz który prowadzi do innych pomieszczeń.
Alessio
Wchodzi do środka,czeka chwilę aż oczy przyzwyczają się do mroku, po czym rusza w głąb domostwa z niepewnie oburącz trzymanym mieczem.
Sven z toporem w garści lustruje wnętrze spodziewając się walki.
Anna de Loiret
Trzyma się z mieczem w dłoni zaraz za Svenem.
Bradni Algrimmson
To jakiś korytarz. Widać drogę do innych pomieszczeń. Światło by się przydało.
Po pewnym czasie oczy przyzwyczaiły się Wam na tyle do ciemności rozjaśnionej nieco przez księżyce, że śmiało możecie potwierdzić słowa krasnoluda.
Alessio
Zatem ruszajmy - powiedział jakby sam do siebie, po czym bardzo ostrożnie ruszył do przodu.
Ruszyliście do przodu, drzwi ustąpiły po naciśnięciu klamki. W środku ciemno, widać tylko jakieś zarysy szafy, chyba łoża. Nagłe Alessio się o coś boleśnie uderzył, potknął i mało nie wywrócił. Bradni w ostatniej chwili zobaczył miednicę koło łoża, bo też by na nią wpadł. Krasnolud jako jedyny widzi w pomieszczeniu, reszta tylko zarysy mebli w mroku. Bradni widzi jakiegoś mężczyznę i kobietę leżących w łożu.
Alessio
Merda! - rzucił ledwo łapiąc równowagę, próbuje wymacać ścianę i się o nią oprzeć - Mości Bradni widzicie tu jakieś świece? Jeśli tak to zapal jakąś jeśli łaska.
Nieco dalej, na małej szafce krasnolud faktycznie zauważył lichtarz ze świecami. Nawet małe krzesiwo koło nich leży.
Bradni Algrimmson
Są świece, zapalmy je.
Po zapaleniu świec widać w końcu całe pomieszczenie. Na ścianie za łożem są zasłony, pewno dlatego było tu tak ciemno. Na łożu leżą dwie osoby w średnim wieku. Mężczyzna i kobieta, ludzie ubrani w ubiór do snu. Przed cyrulikiem przewrócony zydel.
Alessio
Hmm,dziwne, nie wywróciłem się o zydel a o miednicę jakowąś - odpala kolejną świecę po czym bardzo ostrożnie zbliża się do leżących i przewraca jedno z nich na drugi bok.
Całkowicie bezwładne ciało, podobnie jak u Twego poprzedniego pacjenta.
Alessio
Sprawdzam czy nie mają śladów ugryzienia, jednocześnie dodając na głos - Wychodzi na to że całe miasto na tą zarazę zapadło....
Nie ma śladów ugryzień. Na ciele Dietricha też nie było.
Anna de Loiret
Uklękła i zaczęła po cichu modlić się do swej Pani roniąc łzy. Nigdy tak strach o własne życie nie ogarnął jeszcze jej serca, strach przed taką śmiercią... Widać nie zasłużyła na to by móc chwalebnie polec w boju.
Alessio
Nie roń łez, być może to była tylko przerośnięta mucha - starał się mówić w miarę ciepło - Ci tutaj nie mają śladów ugryzień także głowa do góry moja Pani - nie lubił arystokracji ale zrobiło mu się szkoda tej dziewczyny która była w porównywalnym do niego wieku. Chodźmy obejrzeć miejsca kolejnych wybuchów - dodał.
Anna de Loiret
Wytarła łzy dłonią i spojrzała w oczy cyrulikowi - umiesz okazać serce... Nie spodziewałam się tego, dziękuję... Alessio. Ledwie wymówiła jego imię i wstała.
Alessio
Moja Pani czasem pomocną dłoń podają nam Ci po których byśmy się tego nie spodziewali, ja też dostrzegłem w Tobie kogoś więcej niż przemądrzałą i arogancką Pannę z wielkiego domu i wiem już że nie do końca słuszna była ta początkowa ocena.... Lepiej tu przenocujmy a na miasto ruszmy jak się przejaśni nieco i złapiemy trochę oddechu. Proponuję jednak wystawić warty, bogowie jedni wiedzą co za istoty krążą teraz po mieście - tu posmutniał bo wiedział że Metropolia w której się wychował obraca się w drobny mak za sprawą nie wyjaśnionych okoliczności, zacisnął jednak zęby i szybko odegnał czarne myśli jakie mu po głowie chodziły.
Anna de Loiret
Wybacz mi zatem jeśli cię uraziłam czymkolwiek. Cieszę się, że cię poznałam przed śmiercią... Nie obawiaj się zaś o swe miasto Alessio, wierz mi, że oddałabym całą Bretonnię, wszystkie jej zamki, wszystko co miałam byleby tylko mój brat był przy mnie... Nie wiem czy Pani mnie nie ukarze za te słowa, jeśli jednak za miłość można karać to niech tak będzie. Rzeczy materialne się nie liczą, to serca czynią nas dobrymi ludźmi i to co w nich mamy.